21 lis 2014

Rozdział XLII i Night Changes


*KWIECIEŃ*

*Nadia*

Już zaczynało być lepiej, już wydawało się, że powoli z tego wychodzi. A w dodatku ten czterodniowy pobyt chłopców... Wszystko szło w dobrym kierunku... A tu nagle w drzwiach stają jej "rodzice" i ponownie zapada się w otchłań przygnębienia, z której nie potrafię jej wyciągnąć. 

*MAJ*
*Nadia*

I znów to samo... Początek tak dobry... Wspólna, klasowa majówka... Na początku nie chciała jechać... Wzbraniała się, a później... Nie dość, że pojechała to nawet dobrze się bawiła... Śmiała się, śpiewała, grała na gitarze tak jakby zapomniała o wszystkim co się stało... Jakby wszystkie jej problemy zniknęły... Ale to trwało tylko jeden dzień, a później prysło jak bańka mydlana... Wystarczył jeden krótki SMS od Chris'a... Wiem, że i on, i jego mama kochają Lenę, chcą się do niej zbliżyć, ale... Nie można robić czegoś na siłę... To przynosi jeszcze gorsze skutki...

*CZERWIEC*
*Nadia*

Z tego miesiąca najbardziej pamiętam powrót Weroniki... Widać było, że obydwie nie wiedzą jak mają się zachować... Lenka znów długo płakała, ale wtedy nie byłam już sama... W dużej mierze pomogła mi "Wercia". No w sumie... Ta dziewczyna jest świeżo po maturze, a przecież była na profilu humanistyczno-psychologicznym. I to się czuło... Dzięki szczerej rozmowie, w której wyjaśniła Lenie, że chociaż nie wiążą je więzy rodzinne to nadal są dla siebie jak siostry było troszkę lepiej. Weronika swoim psychologicznym podejściem dużo zdziałała... Ale Lena nadal mało rozmawiała, mało jadła, często płakała... Nadal nie traciłyśmy nadziei i czekałyśmy na zbliżający się wielkimi krokami powrót chłopców. 

*LIPIEC*
*Niall*

Kiedy tylko wróciliśmy, pomogłem Lenie się spakować i od razu zabrałem ją do Irlandii... Nie wiedziałem czy to coś da, ale szukałem różnych sposobów i metod wierząc, że któraś na pewno się uda... A kiedy już wątpiłem i chciałem się poddać rozmawiałem z mamą i ona dawała mi dużo otuchy i pomagała wytrwać... Lena bardzo często przesiadywała w "Naszym Miejscu", albo sama, albo ze mną. Ale kiedy już znajdowaliśmy się tam nie było mowy o nawiązaniu jakiegokolwiek kontaktu z nią. Moja ukochana siadała na głazie lub zrobionej przeze mnie wierzbowej huśtawce i wpatrując się w wodospad myślała... Na początku próbowałem dowiedzieć się o czym tak rozmyśla, ale po kilku nieudanych próbach dałem spokój... W niektórych przypadkach samotność jest najlepszym lekarstwem... 

*SIERPIEŃ*
*Niall*

Drugi miesiąc spędzony w Irlandii również nie przyniósł jakiejś ogromnej poprawy... Chociaż... Dzięki uparciu mojej mamy Lena zaczęła jadać normalne i regularne posiłki, a także więcej rozmawiała. Niestety uśmiech nie pojawiał się na jej twarzy zbyt często, ale też nie wylewała tylu łez. A to też uznaję za duży plus. Niestety sierpień się już kończy, a my za tydzień wracamy do Londynu... Czy tam wszystko powróci do "normalności" czy utrzyma się taki stan jaki jest teraz, a może coś się poprawi... Nie wiem... Niczego nie jestem pewien, nie mam pojęcia czego mogę się spodziewać... I choć trochę się boję wiem, że dam radę... Bo ją kocham i nigdy nie przestanę...

**************************************************************
Hej Haj Heloł!!! Jezu piszę pod wpływem takich emocji, że normalnie nie mogę... Moja twarz cała we łzach, moje serce bije z taką szybkością, że sama jestem przerażona, a palce nie trafiają w klawiaturę... Tak właśnie takie są skutki obejrzenia jednego zwyczajnego teledysku...  LINK! No co ja w ogóle gadam?! Jakiego zwyczajnego... NAJLEPSZY TELEDYSK EVER!!! I dlatego właśnie dodaję Wam dzisiaj rozdział, bo po prostu w jakiś sposób chcę to uczcić... Nie mam głowy do zadawania pytań, bo jestem masakrycznie roztrzęsiona dlatego też proszę tylko o komentarze i włączenie się w bicie rekordu!!!

Noo to ja idę oglądać i płakać dalej! Do następnego <3

Pozdrawiam Was baaardzo serdecznie! <3

MiLenka Lis (A.)
                                      

15 lis 2014

Rozdział XLI

*Nadia* Nastrój
Minęły już dwa tygodnie od tego całego zamieszania z bratem Leny. Muszę przyznać,że jest strasznie ciężko... Przez pierwszy tydzień przynajmniej miała wsparcie też u chłopców, a teraz... One
Direction tydzień temu wyruszyło w trzymiesięczną trasę koncertową. Tak... Ich wspaniały menadżer nie widział nic dramatycznego w zaistniałej sytuacji i nie chciał słyszeć o żadnych sprzeciwach. Niall przez chwilę miał ochotę odejść z zespołu, ale na szczęście w porę zainterweniowałam. Obiecałam
zaopiekować się Leną... Może to śmiesznie brzmi, ale nie ma w tym nic śmiesznego. Moja przyjaciółka naprawdę potrzebowała opieki. Przez pierwsze siedem dni nie wychodziła w ogóle ze swojego pokoju. Nic nie jadła... Z nikim nie rozmawiała... Siedziała  patrząc w okno i płakała... A najbardziej tego dnia kiedy zadzwoniła Weronika... Niall niepewnie odebrał telefon i wszystko jej opowiedział... Dziewczyna też na początku nie była w stanie uwierzyć, że to prawda... Weronika tak samo jak Lena została oszukana. Jak tłumaczyli państwo Lis, z którymi też się "kontaktowaliśmy", dla ich (Weroniki i Lenki) dobra. Od kiedy oszukiwanie kogoś jest czymś dobrym?? Kłamstwo zawsze jest złe i ma straszne skutki. Przykładem tego jest właśnie nasza Lenka. Tak mi jej szkoda, tak bardzo jej współczuje... No doobrze to było w tamtym tygodniu, ale że coś w jej zachowaniu przez ten tydzień zmieniło się na lepsze nie mogę powiedzieć. To znaczy w sumie to jest jeden postęp: Lena wróciła do szkoły, ale tam też z nikim nie rozmawia, na przerwach siedzi w szatni albo w łazience, na lekcjach nie uważa, przestała się uczyć...  Nauczyciele są w miarę wyrozumiali, ale mają swoje granice... Nie wiem jak to określić, ale Lena wpadła w jakiś rodzaj depresji.  Byłam i jestem bezsilna... Przebywam z nią praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale nie potrafię jej pomóc i to boli mnie najbardziej. Moja przyjaciółka potrzebuje mnie, a ja nie mam pojęcia co robić. Tak właśnie sobie rozmyślałam kiedy zmierzałam w stronę jej domu. Przed wyjazdem chłopców Lena zapewniła ich, że może zostawać w domu sama. Na początku nie bardzo w to wierzyliśmy, ale po pierwszej spokojnej nocy wiedzieliśmy, że pomimo ogromnego załamania Blondyneczka nic złego sobie nie zrobi. Tak czy siak chociaż noce spędzała sama do szkoły chodziłyśmy razem, popołudnia i weekendy też spędzałyśmy wspólnie więc miałam na nią oko. Dziś sobota więc tak jak zawsze o godzinie 10.00 zmierzam do domu Lenki. W ciągu dwóch tygodni zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że praktycznie cały swój czas przebywam z moją przyjaciółką lub u mojej przyjaciółki. I pasowałoby mi to jeszcze bardziej gdyby było jak dawniej. Gdybyśmy plotkowały, gdybyśmy śmiały się, aż do łez,
gdybyśmy oglądały śmieszne komedie, gdybyśmy chodziły razem na zakupy.  Ale tak nie jest! Wszystko się zmieniło. Kiedy próbuję zacząć jakąś rozmowę jedyne odpowiedzi jakie słyszę to "tak" lub "nie", a to już i tak dużo,  na początku Lena przekazywała informacje gestami i mimiką. Powtarzam jest ciężko, ale daję radę... Codziennie zdaję podwójne relację oddzielne dla Niall'a, oddzielne dla Liam'a, a następnie  przekazuję słowa wsparcia i otuchy Lenie. Horan kilka razy pytał o to czy brat Leny nie pokazywał się więcej, No właśnie się nie pokazywał i to było bardzo zastanawiające... Ale to nawet lepiej... Lepiej dla Lenki...
Nim się spostrzegłam już byłam przed drzwiami domu  mojej przyjaciółki. Zadzwoniłam, a po chwili w progu stanęła Lenka. Od razu poczułam znajome ukłucie w sercu. Za każdym razem gdy tu przychodzę, widzę obraz nędzy i rozpaczy. Blondynka strasznie wychudła, miała podkrążone i zapuchnięte oczy, była ubrana w ten sam czarny sweter z rozciągniętymi rękawami i luźne dżinsy. Miałam ochotę ogromnie ją przytulić, ale bałam się jej reakcji. Dlatego też przywitałam się tylko, a ona bez słowa wpuściła mnie do środka.
- Jadłaś już śniadanie? - spytałam wchodząc do kuchni. Głupie pytanie tu też od dwóch tygodni nic się nie zmieniło. Lena pokręciła przecząco głową... - Słońce musisz coś jeść... - odparłam zatroskana, na co ona wzruszyła tylko ramionami i wyszła z pomieszczenia. No i co ja mam robić??? Nie chcę jej do niczego zmuszać, bo może to przynieść jeszcze gorsze skutki. Powędrowałam za nią do pokoju. Aha, zapomniałam wspomnieć o tym, że od tygodnia Lenka cały czas gra na gitarze. Ta czynność jakby ją odprężała. Ja w takich momentach siadałam na krześle i wpatrywałam się w moją przyjaciółkę. Zdarzało się czasem, że kiedy Blondyneczka zamykała oczy, zaczynała śpiewać... Dzięki temu mogłam dowiedzieć się co odczuwa w danym momencie ponieważ jej piosenki mówiły całą prawdę. Tak było i teraz. Kiedy weszłam do pokoju usłyszałam ciche słowa.
There's a song that's inside of my soul
 It's the one that I've tried to write over and over again. 
Jednak kiedy Lenka zauważyła, że stoję w progu przestała śpiewać. Weszłam do pokoju i usiadłam obok niej na łóżku.
- Lenko wiesz o tym, że jestem Twoją przyjaciółką... - dziewczyna kiwnęła głową - Wiesz też, że chcę Ci pomóc i mi możesz zaufać... Wiesz, że Cię nigdy nie okłamię...
- Wiem... Ja to wszystko wiem...
Czy ja naprawdę usłyszałam te pięć słów? Ona naprawdę powiedziała coś więcej niż tak lub nie! Na moje usta wkradł się uśmiech.
- Skoro to wszystko wiesz to proszę porozmawiaj ze mną szczerze, Powiedz mi co czujesz, powiedz co Cię najbardziej boli...
Dziewczyna spuściła głowę i już się nie odzywała. Cholera! Zepsułam to... A było już tak dobrze... Za szybkie kroki... Trzeba ostrożnie i z głową... Spróbowałam jeszcze raz po prostu się odezwać i zmienić temat.
- Co możemy teraz porobić?? - pytanie zawisło w powietrzu, ale Lena nie zareagowała na moje słowa.
- Może chcesz coś pooglądać?? - spytałam znowu. Lenka podniosła głowę, spojrzała na mnie z politowaniem po czym wstała z łóżka, odłożyła gitarę i położyła się bezwładnie na łóżku.
- Ok. Rozumiem... Jesteś zmęczona, chcesz się przespać... - powiedziałam tylko i wyszłam z pokoju. Postanowiłam ugotować obiad. Jednak muszę podjąć jakieś stanowcze kroki. Ponownie znalazłam się w kuchni i przejrzałam zawartość lodówki. Gdybym miała masakrycznie zły humor i chciałabym go sobie poprawić to zjadłabym... NALEŚNIKI Z NUTELLĄ, BITĄ ŚMIETANĄ I TRUSKAWKAMI! Taak to jest bardzo dobry pomysł. Wyjęłam odpowiednie składniki i zaczęłam przygotowywać ciasto.
***
Kiedy już miałam zanieść tacę dla Lenki na górę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Wytarłam ręce o fartuszek i poszłam otworzyć. OMG! Czy ja śnię? Czy to naprawdę on?? Nie ja mam po prostu jakieś
zwidy. To fatamorgana... Tu nikogo nie ma... No ale przecież dzwonek zadzwonił! Nieee... To tylko moja wyobraźnia... To tylko moja durna wyobraźnia... Nic nie dzwoniło, nikogo nie ma... Kiedy miałam zamykać drzwi, odezwał się.
- Witaj Nadio... - czyli to jednak on... Czyli nic mi się nie przywidziało... Chris we własnej osobie... Tylko jak on mnie tu znalazł? Tylko po co w ogóle szukał?
- Witaj Chris... O co chodzi??
- Przyszedłem do Mileny.. - jego odpowiedź kompletnie zbiła mnie z pantałyku. Skąd on zna Lenkę? Po co miałby do niej przychodzić? Dlaczego ja nic nie rozumiem?
- Skąd znasz Lenę i w jakiej sprawie przychodzisz? - spytałam ze zdziwieniem.
- To Ty jeszcze o niczym nie wiesz?? Lenka to moja siostra, a dziś są jej urodziny więc przyniosłem jej prezent.
To chyba jakiś żart... Ten brat Leny, przez którego tak cierpi to jest mój były chłopak, przez którego ja nie mogłam  pozbierać się przez całe sześć miesięcy... Miałam ochotę rzucić się na niego i wydrapać mu te błękitne oczyska...
- Ty jesteś jakiś psychiczny... Ty jesteś wyzuty z jakichkolwiek uczuć... Ranisz wszystkich dookoła i uważasz, że jesteś w porządku...
- Nie mów tak... - przerwał mi, ale ja w ogóle go nie słuchałam...
- Prawda w oczy kole... Kochałam Cię... Tak bardzo Cię kochałam, a Ty mnie zostawiłeś dla jakiejś innej... Zraniłeś mnie... A teraz ranisz moją najlepszą przyjaciółkę!
- Daj mi coś powiedzieć! - wrzasnął, a ja cofnęłam się o krok.
-Nadia kto przyszedł?? - usłyszałam głos Lenki.
- Nikt ważny! Zaraz do Ciebie przyjdę - krzyknęłam po czym wypchnęłam Chris'a za drzwi i wyszłam za nim.
- Proszę... Mów co masz mi do powiedzenia...
- To jest bardzo skomplikowane... Zerwałem z Tobą ponieważ... ponieważ chciałem się zbliżyć do Lenki. Wtedy jeszcze się nie przyjaźniłyście, a ja poznałem dziewczynę, która była jej znajomą... Chodziłem z nią tylko dlatego, ponieważ potrzebowałem informacji i dowodów na temat Lenki... Musiałem się upewnić, że jest moją siostrą, a nie znalazłem innego sposobu więc poprosiłem Sophie o szpiegowanie... Nadia ja byłem zdesperowany rozumiesz... Szukałem swojej siostry przez prawie pięć lat i łapałem każdą okazję...
Zrobiło mi się go szkoda... Gdybym ja była w jego sytuacji to też bym tak postąpiła... Z jednej strony mu współczułam, a z drugiej miałam ochotę go udusić za to, że przez niego cierpi Lenka . Teraz poznałam uczucie "być między młotem, a kowadłem".
- Chris... Lenka bardzo cierpi... Cierpi przez Ciebie... Przez to co jej powiedziałeś ona uważa się za niechciane dziecko... - odparłam ledwo powstrzymując łzy... Kompletnie się załamała, z nikim nie rozmawia, nie je, chodzi  tylko w czarnych ubraniach... Myślę, że na razie nie powinieneś się z nią spotykać... Musi ochłonąć... - widziałam w jego oczach ogromny ból... No tak. Znalazł siostrę, a ona go nienawidzi... To nie jest przyjemne uczucie.
- Mam do Ciebie prośbę... Daj jej ten prezent... To ode mnie i mamy. Powiedz jej, że bardzo ją kochamy obydwoje... - wyciągnął rękę z jakąś kopertą... Przez chwilkę się wahałam... Wiedziałam, że to może przynieść jeszcze gorsze rezultaty, ale kto wie? Może akurat to coś zmieni. Zaraz, zaraz. --Przecież Lenka ma urodziny w lipcu... - nie kontrolując się wypowiedziałam te słowa na głos.
- W lipcu ją... oddaliśmy, a urodziła się w marcu. - uśmiechnął się jakby na wspomnienie tamtych czasów. Bez namysłu wzięłam od niego kopertę... Podjęłam ostateczną decyzję. Dam jej ten prezent...
-Dziękuję...  - to było ostatnie słowo jakie wypowiedział. Podał mi rękę na pożegnanie i zszedł ze schodów, a ja nadal lekko oszołomiona wróciłam do domu. Wzięłam tacę i poszłam na górę. Lenka siedziała w oknie . Widziałam, że ma zaszklone oczy... No tak przez okno miała bardzo dobry widok na to z kim rozmawiałam.
- To znowu on... Mój braciszek... Mój kochany braciszek, który pozwolił żeby mnie oddali... - powiedziała nie patrząc na mnie, a w moich oczach zebrały się łzy... Przeszłam cicho przez cały pokój, zostawiając po drodze obiad dla Lenki na szafce nocnej i usiadłam na parapecie obok niej. Położyłam swoją głowę na jej ramieniu i zaczęłam delikatnie głaskać ją po głowie...
- Czego chciał? - spytała nadal nie odwracając wzroku od szyby. Zawahałam się przez chwilkę... Dać jej tę kopertę?? Czemu nie sprawdziłam co tam jest?? A jeżeli to jeszcze bardziej ją załamie?? A z drugiej strony... Może jednak to będzie coś takiego dzięki czemu wróci do normalności... Co robić?? Dziewczyna w końcu odwróciła wzrok w moją stronę. Wręczyłam jej kopertę.
- To prezent urodzinowy od Chris'a i Twojej mamy... Kazał Ci przekazać, że obydwoje Cię kochają...- Lenka prychnęła tylko i drżącymi rękoma otworzyła kopertę.
- Możesz zostawić mnie przez chwilkę samą? - spytała, a ja bez słowa zeskoczyłam z parapetu i wyszłam z pokoju. Jednak ciekawość wzięła górę. Stanęłam przy drzwiach. Cisza... Cisza... Cisza i pochlipywanie... Co on jej tam dał w tej kopercie??? I znów pytanie co robić?? Jednak kiedy usłyszałam szloch bez zastanowienia weszłam do pokoju. Szybkim krokiem podeszłam do Lenki i zajrzałam jej przez ramię. Dziewczyna w jednej ręce trzymała zdjęcie, na którym było młode małżeństwo, kobieta trzymała na rękach malutkie dzieciątko, a obok mężczyzny stał około pięcioletni chłopiec, w drugiej natomiast trzymała list napisany jak się domyślałam w języku polskim. Dziewczyna zeskoczyła z parapetu, usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok. Kiedy usiadłam, Lena złapała mnie za dłoń i zaczęła tłumaczyć.

"Kochana Milenko
Wiem, że jest Ci bardzo ciężko z tą informacją, że to odmieniło całe Twoje życie, ale nie potrafiłem żyć ze świadomością, że kiedyś miałem siostrę, a teraz jej nie mam. Kiedy skończyłem osiemnaście lat zacząłem Cię szukać. Jak się pewnie domyślasz sześcioletnie dziecko nie wiele pamięta z kraju, w którym nie było przez okres dwunastu lat. Zjeździłem caluteńką Polskę, a kiedy wreszcie dotarłem do naszego starego miasteczka dowiedziałem się, że wyjechałaś do Londynu, Nawet nie wiesz jak bardzo byłem zirytowany, a z drugiej strony ucieszony. W ekspresowym tempie wróciłem do domu i zacząłem poszukiwania. Tu poszło mi szybciej tym bardziej, że miałem Sophie, ale jakoś nie byłem w stanie do Ciebie normalnie podejść i z Tobą porozmawiać. Gdybyś nie wyszła wtedy z tej restauracji pewnie dalej byś nic  nie wiedziała... Możliwe, że byłabyś szczęśliwsza bez tej wiedzy, ale żyłabyś w kłamstwie... Kochana siostrzyczko w dniu Twoich siedemnastych urodzin życzę Ci wszystkiego najlepszego, dużo szczęścia, żeby Ci się układało z Niall'em, ale też proszę Cię o to żebyś nam wybaczyła....
Krzysiek
Witaj Córciu
To ja... Twoja prawdziwa mama Anna Wasilewska... 
Kochanie gdyby nie Krzyś.... To ja nadal płakałabym po nocach żałując swojego czynu sprzed siedemnastu lat... Tak Słońce.... Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję... Kiedy tu przyjechaliśmy, uświadomiłam sobie, że źle zrobiłam. że mi Ciebie brakuje.... Jednak było już za późno... Klamka zapadła... Twój brat mi tego nie ułatwiał... Cały czas wypytywał o to czy do nas wrócisz, a ja powstrzymując łzy okłamywałam go i mówiłam, że kiedyś na pewno tak się stanie choć wiedziałam, że to nigdy nie nastąpi. Dopiero kiedy skończył 15 lat dotarło do niego, że nigdy więcej Cię nie zobaczy. Był tak załamany... Stracił ostatnią nadzieję... W wieku 18 lat oznajmił mi, że będzie Cię szukał... Na początku go powstrzymywałam, wątpiłam w niego, ale on był nieugięty... Wyjechał na poszukiwania... A kiedy wrócił i powiedział, że jesteś tutaj w Londynie... Moje serce było przepełnione taką radością jak nigdy... Na myśl, że możliwe jest to iż niedługo Cię spotkam trochę się boję, ale bardziej odczuwam miłość, tęsknotę i chęć zobaczenia mojej małej córeczki. Krzyś opowiedział mi o Twojej reakcji na TĘ wiadomość... Ona jest zrozumiała... To wielki szok... Potrzebujesz trochę czasu żeby się otrząsnąć... Kiedy będziesz gotowa zadzwoń do nas... Numer zapisany jest na odwrocie zdjęcia... Kochanie dwudziestego drugiego marca każdego roku miałam Ciebie przed oczami. Zawsze tego dnia siadałam w swoim fotelu i rozmyślałam co możesz robić tego dnia... A w tym roku mam możliwość złożyć Ci życzenia... Córeczko życzę Ci spełnienia Twoich najskrytszych marzeń, dużo zdrówka, szczęścia, uśmiechu na co dzień i wszystkiego czego zapragniesz... A na koniec mam prośbę... Odwiedź nas niedługo...
Mama

Po przeczytaniu listów Lena wtuliła się we mnie, a ja objęłam ją ramionami. To rzeczywiście zbyt dużo jak na szesnastoletnią, a właściwie siedemnastoletnią dziewczynę...
- Dlaczego ja??? Nadia powiedz mi czym ja zawiniłam? Co ja zrobiłam żeby teraz tak cierpieć??? Ale czy ja mam w ogóle powód do cierpienia?? Może ja mam się z tego cieszyć??? Może ta wiadomość miała spowodować u mnie radość. Radość z tego, że poznałam prawdę, że znalazłam prawdziwą mamę i brata... Nie... Nie mogę tak nawet myśleć! Co ja mam teraz wybaczyć swojej matce... Matce, która mnie porzuciła gdy miałam cztery miesiące i pisze po siedemnastu latach jak bardzo mnie kocha... Tak się nie da! 
Przed chwilką Lenka wypowiedziała więcej słów niż przez ostatnie dwa tygodnie...Potrzebowałam chwili zastanowienia... Czy mam jej odpowiedzieć na te wszystkie pytania? A jeśli tak to jak się odnieść? Po czyjej stronie stanąć??? Może to głupie, ale coraz bardziej jestem za tym, żeby Lena jednak wybaczyła swojej mamie i Chris'owi.
- Lenko Kochanie... Ta cała sytuacja jest strasznie dziwna i zagmatwana... Nie mam zamiaru Ci jakkolwiek podpowiadać, bo to ma być Twoja decyzja i wiem, że jestem Twoją przyjaciółką, ale nawet przyjaciele w niektórych sprawach muszą odpuścić. Jedyne co mogę zrobić to być przy Tobie... 
Cały czas tuląc do siebie wychudzone ciałko mojej kochanej przyjaciółki czułam jak powoli się uspokaja... 
- Zrobiłam dla Ciebie obiad... Naleśniki z nutallą, truskawkami i bitą śmietaną... - powiedziałam cicho.
- Dziękuję, ale nie jestem głodna... Nie jestem w stanie jeść w takiej sytuacji...
Pokręciłam tylko głową i wstałam. Wzięłam tacę i zaniosłam na dół. Szczerze mówiąc to  sama straciłabym apetyt po przeczytaniu takich listów. No to chyba teraz nic tu po mnie... Czas się pożegnać i wracać do domu. Jeszcze raz pobiegłam na górę i weszłam do pokoju Lenki. Dziewczyna leżała na swoim łóżku cały czas trzymając w dłoniach list i zdjęcie, a po jej policzkach wciąż spływały łzy.
- Kochanie ja chyba już pójdę do domu...Chyba chcesz zostać sama i wszystko przemyśleć prawda?? - spytałam. Dziewczyna spojrzała na mnie i przecząco pokręciła głową.
- Zostań dzisiaj ze mną... Bardzo Cię teraz potrzebuję... - wyszeptała, a ja niemal do niej podbiegłam. Położyłam się obok Lenki, a ona natychmiast się we mnie wtuliła...
- Jeden list niczego nie zmieni... Nie przywróci siedemnastu lat... Jedno zdjęcie nie przekona mnie do "mojej rodziny" zbyt dużo przykrych rzeczy się wydarzyło, żeby ot tak zapomnieć... - to były jej ostatnie słowa przed zaśnięciem. Przykryłam ją kocem i głaskałam ją po plecach... Właśnie w tym momencie poczułam wibrację w mojej kieszeni. Aha. Dzwoni Niall.
- Halo - wyszeptałam i cicho wyszłam z pokoju.
- Przepraszam, że tak późno, ale koncert się troszeczkę przedłużył... Co słychać? Nadal bez zmian?
Westchnęłam cicho...
- Dziś do Lenki przyszedł Chris... - wyszeptałam.
- Booże... A było tak dobrze... Przez dwa tygodnie Lena miała święty spokój... Ma tupet, żeby jeszcze do niej przychodzić po tym wszystkim... - usłyszałam w jego głosie nerwy
- Niall... On jest jej bratem... Nie znasz go i nie wiesz jak wygląda ta cała sytuacja z jego perspektywy... Tym bardziej miał powód, żeby tu dzisiaj przyjść.
- Tak, a jaki?
- Chciał jej przekazać prezent urodzinowy... - powiedziałam niepewnie.
- Że coo?? Przecież...
- Nie Niall... Lenka ma urodziny w marcu. Przecież to jej brat... Wie lepiej...
- Taki z niego brat...
- Wybacz mi Niall, ale jestem po jego stronie... Po zobaczeniu prezentu coś się we mnie zmieniło.
- A co to było?
- Ich rodzinne zdjęcie sprzed siedemnastu lat... oraz list od Chris'a i mamy Lenki w języku polskim...
- No i?? Jak to przyjęła Lenka??
- Bardzo płakała... Zaczęła też ze mną normalnie rozmawiać... Po raz pierwszy od dwóch tygodni powiedziała jasno co czuje... Nie wiem czy to dobry znak. Boję się, że to tylko tak dzisiaj... Pod wpływem emocji...
- Miejmy nadzieję, że nie... Liam krzyczy, że Cię kocha i pozdrawia was obie - dodał po chwili.
- Przekaż mu, że również go kocham i też go pozdrawiamy.
- Dobrze... Będę już kończyć. Ucałuj Lenkę ode mnie... Do usłyszenia jutro. Pa.
- Dobrej nocy...
Rozłączyłam się, weszłam z powrotem do pokoju i zgodnie z poleceniem Niall'a ucałowałam Lenkę. Dziewczyna mruknęła tylko i przewróciła się na drugi bok. Uśmiechnęłam się, a następnie położyłam obok niej. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam z nadzieją, że teraz będzie lepiej.

**********************************************************************

Witajcie Kochani! Myślę, że po dość długiej przerwie nadszedł czas na opublikowanie kolejnego rozdziału... Tym bardziej, że dzisiejszy dzień jest przepełniony ogromnym szczęściem i zachwytem wśród Directioner, ponieważ to właśnie dziś o 8.30 mogłyśmy obejrzeć wywiad z naszym ukochanym zespołem... I te słowa "Szacunek dla Polski" z ust Louis'a... To się nazywa po prosty wygrać życie... Zgadzacie się??
A tak już wracając do rozdziału.
1. Co o nim myślicie?
2. Która część najbardziej się Wam podobała?
3. Jak myślicie czy Chris dobrze postąpił dając te prezenty Lenie?
4. Czy Lena wyjdzie z "depresji" czy nie da sobie rady??
Czekam na Wasze opinie i odpowiedzi w komentarzach... Przepraszam, ale nie będę się jakoś wysilała nad pisaniem notki, bo po prostu nie mam na to siły... Coraz mocniej odczuwam oznaki przeziębienia więc...
Bardzo Wam dziękuję za to co robicie! Za wszystkie wejścia, za wytrwałość Eragony i Forever Yours w komentowaniu! Dziękuję za wszystko!!! <3
Cierpliwie czekajcie na kolejny rozdział... ;)
 Bardzo serdecznie Was pozdrawiam, ale całusów Wam nie prześlę, bo się jeszcze zarazicie i co wtedy??

Milenka Lis (A,) <3 ;) 

8 lis 2014

Imagin z Niall'em.

Poczułam wibrację telefonu w torebce. Z wielką niechęcią wyjęłam urządzenie i już miałam się rozłączać kiedy na wyświetlaczu zobaczyłam twarz mojej przyjaciółki. Zawahałam się... Z jednej strony byłam tak wściekła, że nie miałam ochoty na rozmowy z nikim, ale z drugiej... przecież to moja przyjaciółka... W końcu nacisnęłam zieloną słuchawkę...
- No heeej! Co tak długo nie odbierasz? Jak poszło?? - usłyszałam rozentuzjazmowany głos [Imię Twojej Przyjaciółki], który jeszcze bardziej mnie dobił.
- Czeeść... Poszło fatalnie... To znaczy... Mówili, że było bardzo dobrze, ale mimo wszystko zabrakło mi cholernego punktu... - starałam się być w miarę opanowana, ale coś mi nie szło...
- Spokojnie Słońce, przecież to nie jest jedyna szkoła muzyczna w tym kraju! - a ta dalej taka radosna...
- Wiem, że nie jest jedyna, ale ta jest najlepsza!!! - warknęłam.
- [T.I.] zluzuj trochę, bo wybuchniesz... Przecież wszędzie roi się od różnych ogłoszeń... Na pewno nauczysz  się grać na gitarze...
Zluzuj?? Zluzuj??? Niby jak? Co z tego, że są ogłoszenia... Co z tego, że jest wiele szkół muzycznych skoro ja nie dostałam się do tej najlepszej... Rodzice zawsze powtarzali mierz wysoko... I co? Zawiodłam ich... Nie mam talentu, nic nie umiem, nic nie potrafię... - Hej jesteś tam? - usłyszałam zaniepokojony głos [I. T. P]
- Jestem... - odpowiedziałam nadal złowrogim, a zarazem smutnym głosem...
- Aj Ty, Ty... Rozchmurz się, bo mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia... - aha to zaraz się dowiem dlaczego moja kochana przyjaciółka jest taka rozradowana.
- No słucham???
- Dzisiaj od godziny 17.00 do 19.00 będziemy się świetnie bawić na lodowisku! - wykrzyknęła do słuchawki, a ja natychmiast wybuchłam śmiechem...
- [I. T. P.] przecież wiesz, że nie umiem jeździć na łyżwach. - odpowiedziałam...
- Najwyższy czas się nauczyć... Oj będziemy jeździć razem. No prooooszę... - i weź tu z taką wytrzymaj. Dopóki się nie zgodzę będzie mi tak jęczeć...
- No doobrze. - przewróciłam oczami chociaż wiedziałam, że [I. T. P] tego nie zobaczy.
- Wiesz, że Cię kocham! - znów wykrzyknęła, a po chwili dodała - bądź gotowa o 16.30 to po Ciebie wpadnę i się przejdziemy Ok?
- A mam inne wyjście?
- No nie masz. W takim razie do później. - odpowiedziała jakże uradowana i zakończyła rozmowę. Spojrzałam na zegarek. Hmmm.. Mam dwie godziny... Postanowiłam zajrzeć jeszcze na facebooka... I twitter'a... I pięćdziesiąt innych interesujących mnie stron. Nie wiem jakim cudem trafiłam na jedno z ogłoszeń informujących o lekcjach gry na gitarze. A może [I. T. P] miała rację... Może nie wszystko stracone.... Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam pod podany numer. Po pierwszym sygnale dotarło do mnie co robię i chciałam się rozłączyć, ale było już za późno.
- Halo... - usłyszałam w słuchawce głos młodzieńca... Nie dziecka, ale też nie dorosłej osoby... Zapomniałam jak się mówi... Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku... - Haaloo?
- Dzień dobry... Ja w sprawie ogłoszenia. Czy jest nadal aktualne? - odzyskałam zdolność mówienia...
- Oczywiście, że tak... - ton tego głosu zmienił się odrobinkę... Jakbym miała przed oczami osobę uśmiechniętą od ucha do ucha. Dzięki temu sama stałam się śmielsza i takim sposobem umówiłam się na pierwszą lekcję organizacyjną jutro o godzinie 15.00. Muszę przyznać, że humor mi się poprawił. Spojrzałam na zegarek...Za dziesięć szesnasta... Czas się przebrać! Podeszłam do szafki i zaczęłam szukać ubrań. Dopiero po jakichś piętnastu minutach wybrałam kilka pasujących do siebie rzeczy. Czas szybko mija, a znając [I. T. P.] może przyjść wcześniej. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Założyłam ubrania i poprawiłam makijaż. No to teraz zostało przygotować się psychicznie... [T.I] przecież lodowisko nie jest jakimś strasznym miejscem, a wręcz przeciwnie. Co mogłoby Ci się stać?? Niespodziewanie usłyszałam drugi głos w mojej głowie, który odpowiedział na moje pytanie. "W sumie nic... Mogłabyś w najlepszym przypadku się przewrócić, a w rezultacie złamać albo skręcić nogę..." Coś mi chyba nie wychodzi to przygotowanie... Może powinnam zająć się czymś innym i na razie o tym nie myśleć... Co będzie to będzie... I niby uwierzyłam w to ostatnie stwierdzenie choć w głowie słyszałam już szyderczy śmiech losu... Tak, tak... Brak wiary w siebie, bla bla bla... No co ja poradzę, że taka już jestem? Że niczego nie potrafię... Że wszystkiego i wszystkich się boję... Że nic mi nie wychodzi... Taki charakter, taka osobowość i tego nie zmieni nikt... Nie ma co się nad tym rozwodzić. . W momencie kiedy wychodziłam z łazienki zadzwonił dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć.
- No heeej! - krzyknęła. Ona jest zdecydowanie zbyt głośna, zbyt radosna, zbyt optymistyczna! Ale za to ją kocham...
- Witaj... Albo Twój zegarek się śpieszy, albo mój późni... Jesteś piętnaście minut przed czasem... - powiedziałam spokojnym tonem...
- No bo jestem tak podekscytowana i w ogóle... I nie mogłam usiedzieć w domu więc przyszłam wcześniej. -  Kto normalny ekscytowałby się wyjściem na lodowisko?? No kto?? Moja nienormalna przyjaciółka.
Postanowiłyśmy wyjść wcześniej dlatego też założyłam buty i płaszczyk następnie zamknęłam drzwi na klucz. Powolnym spacerkiem szłyśmy sobie w stronę lodowiska. Jak dla mnie mogłybyśmy iść bez końca... Coraz bardziej się bałam... I znów odwrotu nie było, bo właśnie moim oczom ukazało się ogromne lodowisko. Założyłyśmy wypożyczone przed chwilką łyżwy i udałyśmy się na "ślizgawkę". Tak jak się obawiałam po pięciu minutach zostałam sama i powoli jechałam przy barierce, a [I. T. P] robiła różne akrobacje na środku lodowiska. Kiedy robiłam już któreś z kolei okrążenie przyjaciółka podjechała do mnie i złapała mnie za rękę... Nie miałam możliwości się sprzeciwić... Kilka chwil później jechałam przez sam środek lodowiska oczywiście w samotności... Najgorsze było to, że moja prędkość była o wiele za szybka, a ja nie potrafiłam tym hamować. I stało się to, czego byłam pewna. Wpadłam na jakąś osobę i wyrżnęłam jak długa wraz z nią. Jak się okazało był to blondwłosy chłopak na oko dziewiętnastoletni. Szybko się podniósł i pomógł mi wstać.
- Bardzo Cię przepraszam... Ja po prostu nie umiem jeździć, a koleżanka chciała mi zrobić głupi żart i...
- Nic się przecież nie stało. A właśnie nic Ci nie jest?
- Oprócz tego, że mam mokre spodnie i trochę boli mnie ręka... - odparłam zgodnie z prawdą...
- Może to coś poważnego... Zabiorę Cię do szpitala. - powiedział stanowczo... Zaczęłam się sprzeciwiać, ale nic to nie dało. Chłopak złapał mnie za lewą rękę i razem podjechaliśmy do "bramki". Spróbowałam sama zdjąć łyżwy, ale ból w prawej ręce się nasilał, więc blondwłosy mi w tym pomógł... To było dość miłe z jego strony... W ogóle wszystko co zrobił od tego "wypadku" jest bardzo miłe. Rzadko spotyka się teraz takich "dżentelmenów". Kiedy już miałam na sobie własne buty, chłopak zaprowadził mnie do samochodu i udaliśmy się w stronę szpitala. Podczas jazdy szybko znaleźliśmy wspólny temat. Niall, bo tak się nazywa, również interesuje się muzyką... Nie zdążyłam jednak konkretnie go podpytać, bo moim oczom ukazał się ogromny budynek szpitala.
***
- Mówiłem, że to coś poważnego... - powiedział jakby zatroskany i otworzył przede mną drzwi do samochodu. 
- To tylko skręcenie nadgarstka - odparłam spokojnie...
- Tylko?? Tylko??? Będziesz chodziła z gipsem przez 3-4 tygodnie...
- I co z tego? Zawsze chciałam sobie coś złamać.
Chłopak popatrzył na mnie jak wariatkę i ruszył. Teraz jechaliśmy w ciszy, którą po krótkiej chwili przerwałam. Dostałam olśnienia... Przecież jutro miałam mieć moją pierwszą grę, a tu... Od razu zmieniłam nastawienie co do całej sytuacji... No nic... Za pamięci muszę zadzwonić do tego "muzyka" i odwołać jutrzejsze spotkanie.
- Pozwolisz, że wykonam jeden telefon... - powiedziałam cicho... 
- No jasne - zaśmiał się.
Wyjęłam telefon z kieszeni co nie było taką prostą sprawą, ale w końcu się udało i wcisnęłam zieloną słuchawkę. W tym samym momencie zadzwonił telefon Niall'a. Dziwny zbieg okoliczności nie powiem... Chłopak natychmiast odebrał:
- Halo - usłyszałam w słuchawce... Z niedowierzaniem spoglądałam to na niego to na swój telefon... To on... To on miał mnie uczyć grać... Nie wiedziałam co mam powiedzieć, nie wiedziałam jak mam się zachować... 
- Niall co robisz jutro o 15.00 - spytałam w celu upewnienia się.
- Jestem zajęty... Będę prowadził lekcje gry na gitarze... 
- Oj nie wydaje mi się... - szepnęłam, a on znów popatrzył na mnie jak na wariatkę...
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytał.
- To, że Twoja uczennica skręciła sobie rękę w nadgarstku i nie będzie w stanie niczego się nauczyć.- odparłam ledwo powstrzymując się od śmiechu. Chłopak aż zjechał na pobocze i zatrzymał się... 
- Wiedziałem, że skądś znam ten głos... Aczkolwiek w słuchawce nie był tak samo piękny i melodyjny. - zarumieniłam się... To był komplement prawda? 
***
Z perspektywy czasu wydaje mi się, że to był komplement,,, Od naszego spotkania minęło półtora roku. Zostaliśmy parą, Niall zaczął mnie uczyć grać na gitarze, poznałam jego przyjaciół... Czasami zastanawiam się co byłoby gdybym dostała się jednak do tej szkoły muzycznej lub gdybym nie poszła z [I. T. P.] na to lodowisko. Czy los splótłby nasze drogi mimo wszystko? Tego nie wiem. Ale uważam, że tak po prostu miało być...
*****************************************************************************
Witajcie, witajcie!!! Zacznijmy od początku... Przepraszam, że w tamtym tygodniu nie pojawił się żaden rozdział, ani nic innego, ale były to dni 01 i 02 listopada, więc nie miałam zbytnio czasu i głowy do tego.... Jeszcze raz bardzo przepraszam... Dziś natomiast pojawia się Imagin, a to dlatego, że:
* chcę jakoś nadrobić zaległości z nimi (Imaginami) związane
* mam nową czytelniczkę, na którą chcę poczekać z końcem opowiadania, który niestety nieubłaganie się zbliża...
A co do końca opowiadania... Rozdziałów zostało tylko trzy + epilog... ALE! Na tym nie kończę mojej twórczości... Postanowiłam napisać nową, całkiem odmienną historię... Blog już powstał, a raczej powstaje, bo chcę najpierw zakończyć ten, żeby móc przejść do tamtego... Ale jeżeli ktoś miałby ochotę zajrzeć już teraz to proszę bardzo LINK. Coś więcej powiem już w notce pod epilogiem lub zrobię taki całkiem oddzielny post z podziękowaniami i podsumowaniem... Jeszcze nie wiem, ale do zakończenia zostało trochę czasu... 
A co myślicie o tym Imaginie??? Z góry przepraszam, za wszelakie błędy, ale pisałam go szybko, bo chciałam, żeby coś pojawiło się na blogu, żebyście nie myśleli, że o Was zapomniałam czy coś ;) 
Proszę o szczere opinie w komentarzach, zachęcam do dalszego czytania opowiadania... Życzę Wam udanego długiego weekendu i do jak najszybszego następnego co nie? ;)

Pozdrawiam! <3 

Milenka Lis (A,)