18 cze 2014

Rozdział XIV

Hej Mysie! Z okazji tego, że jutro rozpoczyna się dłuugi weekend i będziecie miały więcej czasu na czytanie i pisanie komentarzy postanowiłam zrobić Wam niespodziankę i wstawić kolejny rozdział... Więc bez większego rozpisywania się. Rozdział XIV dedykuję wszystkim czytelniczkom! W zamian za dedykację proszę o komentarze! CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!!! No, a teraz miłego czytania życzę...

KLIK!

 Z błogiego snu wyrwał mnie słodki zapach, który mile drażnił mój nos i spowodował ciche burczenie w moim brzuchu. Z wielkim ociąganiem opuściłam swoje wygodne łóżko i powoli zeszłam do kuchni kierowana nasilającą się wonią. Kiedy weszłam do pomieszczenia ujrzałam mojego chłopaka stojącego przy kuchence. Podeszłam po cichu i z zaskoczenia wtuliłam się w niego. Odwrócił się i spojrzał na mnie, po czym delikatnie musnął moje wargi.
–Dzień dobry. Jak się spało?
–Witaj słoneczko. Wspaniale. Co tak ślicznie pachnie?
-Naleśniki czekoladowe dla mojej Księżniczki.
–Że co?? Nawet ja nie umiem przyrządzić takiego specjału.
–Jak ktoś jest wiecznie głodny, to wszystko potrafi robić. - Odparł ze śmiechem.
–To ja idę się ubrać i za chwilkę wracam.
Powróciłam do pokoju, wybrałam ubrania i poszłam do łazienki.  Tam przebrałam się, zrobiłam makijaż. Potem znów zeszłam na dół. Na stole stały już porozkładane talerze z nałożonymi naleśnikami. W szybkim tempie spałaszowałam swoje, ponieważ okazało się, że nie pozostało mi zbyt wiele czasu. Pochwyciłam spakowaną wcześniej torbę i razem z Niall'em wyszłam z domu. Zakluczyłam go i po chwili znalazłam się w samochodzie z moim Blondynkiem. Jechaliśmy dość szybko, bym zdążyła na czas. Droga zleciała nam w mgnieniu oka, nie miałam w zasadzie okazji nacieszyć się obecnością mojego ukochanego. Niestety, w końcu budynek szkoły pojawił nam się przed oczami, a to oznaczało tylko jedno... Rozłąkę... Nie chciałam tam iść. Bałam się co przyniesie kolejne spotkanie z Patricią. Ucałowałam Niall'a w policzek i z rezygnacją wysiadłam. Pomachałam mu jeszcze przez szybę i oddaliłam się w stronę szkoły. Dzisiaj nie miałam już problemu z odnalezieniem odpowiedniej sali. Po chwili zauważyłam najbliższe wolne miejsce obok jakiejś dziewczyny. Miała piękne, długie, subtelnie pofalowane włosy w kolorze ciemnego, złocistego miodu. Na świat spoglądała szaro-niebieskimi oczami. Była szczupła i taka naturalna, czym wyraźnie różniła się od reszty klasy.
–Cześć. Czy mogłabym usiąść obok ciebie? - Podeszłam i spytałam nieśmiało.
–Witaj. Jasne. - Posłała mi promienny i pokrzepiający uśmiech. Wiedziałam, że to ten kolor włosów... Zmieniłam go i już ktoś się do mnie uśmiechnął i odezwał... Jednak to „szata” zdobi człowieka wbrew temu, co powszechnie się mówi. Nie mogłyśmy dłużej porozmawiać, ponieważ do sali weszła nauczycielka i wszystkie szmery i głosy ucichły. Kolejne 45 minut zleciało mi równie szybko, co wcześniejsza podróż samochodem. Była to historia, a przedmioty humanistyczne wprost uwielbiam. Zadzwonił dzwonek i wszyscy z wielką radością opuścili salę.
Ja schowałam się w łazience i przeglądałam coś w telefonie. Przypadkowo natrafiłam na numer James'a. Przypomniałam sobie wczorajszą sytuację sprzed drzwi salonu fryzjerskiego. Hmmm... W sumie to mogłabym się z nim umówić na kawę. Przecież to nie będzie randka, a na pewno Niall będzie miał próbę, więc muszę znaleźć sobie jakieś plany na popołudnie. Wstukałam treść SMS-a: „Cześć! Tu Różowowłosa z wczoraj :D Zgadzam się na kawę. Pasuje ci 16.30?” Jeszcze trochę wahałam się przed naciśnięciem klawisza z napisem „Wyślij”, ale po dłuższej chwili pojawiło się powiadomienie o pomyślnym nadaniu wiadomości. Niedługo czekałam na odpowiedź, a brzmiała ona tak: „Heej! Oczywiście! Podaj mi adres, a ja po ciebie przyjadę... ;)”. Nie byłam pewna z tym adresem. A co, jeżeli się okaże, że to jakiś złodziej albo jeszcze coś gorszego? Odesłałam: „Może ja przyjdę pod salon i pojedziemy już razem do jakiejś kawiarni?” Odpowiedź znów przyszła w trybie natychmiastowym: „Jak wolisz ;)”. Odpisałam tylko, że jesteśmy umówieni i w tym właśnie momencie zadzwonił dzwonek oznajmiający początek drugiej lekcji. Nieszczęsna matematyka dłużyła mi się niemiłosiernie. Na tablicy nie wiadomo jak ani dlaczego powstawały tak skomplikowane obliczenia, że aż głowa bolała od samego patrzenia, a co mówić o ich samodzielnym rozwiązywaniu. Tym bardziej, że głowę miałam zajętą rozmyślaniem o problemach typu „W co się ubiorę” i „Jak będzie przebiegało nasze spotkanie”. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie James'a z suszarką w dłoni. Do rzeczywistości przywrócił mnie głośny dźwięk dzwonka, a także zbliżający się do mnie znajomy głos. Lekko odwróciłam się w prawo i zauważyłam zbliżającą się „Trójcę” zmierzającą w moją stronę... Wstałam z ławki i szybkim krokiem opuściłam salę. Usłyszałam za sobą piskliwy głosik Patricii:
–Nie uciekaj... I tak w końcu cię znajdziemy i zrobimy to, co mamy zrobić...
–Nie rozumiem, znowu...
–Przecież miałaś zerwać z Niall'em, a my co widzimy dzisiaj na okładce?
–No co widzicie?
–To widzimy! - Rzuciła mi pod nogi gazetę.
–Ja jej nie podniosę... Jeżeli tak ci zależy, żebym zobaczyła jakiś tam artykuł, to podaj mi ją kulturalnie i po ludzku...
Przez dłuższy czas stała i patrzyła na mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Widać było, że resztkami sił powstrzymuje się od rzucenia się na mnie i powyrywania mi włosów. W końcu wycedziła przez zęby do jednej ze swoich „przybocznych”:
–Liv, podaj JEJ gazetę! - Dziewczyna posłusznie schyliła się i podała mi ją.
–Dziękuję ci bardzo Liv - Uśmiechnęłam się do niej, a ona popatrzyła na mnie tak, jakbym zrobiła coś tak głupiego, że aż wstyd pomyśleć. Spojrzałam na gazetę. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie przedstawiające Niall'a i mnie zrobione wczoraj, a pod spodem tytuł napisany wielkimi literami: „Para idealna!”. Treść dotyczyła nas, naszego sposobu bycia razem, wspólnego spędzania wolnego czasu czy dzielenia obowiązków z życiem prywatnym.
–No i? - Spytałam.
–Radziłabym ci przestać, bo sobie tak nagrabisz, że w piątek sama siebie nie poznasz..! - Ostatnie słowa prawie wykrzyczała.
–Nie wiem co ty sobie wyobrażasz... Że jeżeli mnie pobijesz, to Niall mnie zostawi i zakocha się w tobie? Otóż nie. Nawet jeżeli mnie zabijesz, to tak nie będzie... Wątpię, żeby Niall związał się z morderczynią, która ma na sumieniu jego ukochaną.
Dziewczyna bez słowa odeszła. A ja dopiero teraz zaczęłam się telepać ze strachu. Nie wiem skąd biorę odwagę, by jej się postawić. Dopiero teraz docierają do mnie słowa, które wypowiedziałam... A co będzie, jeżeli ona naprawdę posunie się do takiego kroku? Nie! Nie myśl o tym... Co ma być, to będzie... Nic z tym nie zrobię... Jestem bezradna... Miałam ochotę urwać się z lekcji, ale to nie byłoby stosowne drugiego dnia w szkole. Niechętnie poszłam na dalsze zajęcia. Po tej konfrontacji z Patricią w ogóle nie mogłam się skupić na lekcjach, tym bardziej, że otrzymałam SMS-a od Niall'a, że nie będzie w stanie mnie dzisiaj odebrać, bo mają bardzo ważną próbę z managerem czy coś... Po kilku godzinach udręki ostatnia lekcja dobiegła końca. Szybko spakowałam swoje rzeczy i wybiegłam z klasy jeszcze przed nauczycielem chemii. „Wyleciałam” z budynku i całą drogę przebiegłam wylewając łzy na wiatr. Nie wytrzymałam. Może i przed Patricią mogę być silna, ale kiedy jej nie ma coś we mnie pęka... Strasznie się jej boję... Nie wiem co mam robić. Nie mam nikogo z kim mogłabym się tym podzielić. Wczoraj chciałam się dodzwonić do Werki, ale nie odbierała telefonu. Jestem sama... Pomimo, że mam trzech przyjaciół i chłopaka, jestem sama z tym problemem. Po jakichś dwudziestu minutach biegu zdyszana i zapłakana otworzyłam drzwi. Schowałam się do środka. Oparłam się o ścianę, po czym osunęłam się po niej na posadzkę.  Ukryłam twarz w dłoniach. Nie mam siły! Nie dam rady sprzeciwić się po raz kolejny. Zrozpaczona pobiegłam do swojego pokoju i  zaczęłam czegoś szukać w szufladzie. Jest! Moim oczom ukazała się dawno już schowana mała żyletka. Wzięłam ją i usiadłam na łóżku. Wpatrywałam się w tę małą rzecz rozmyślając. Jeśli to zrobię, nie będę się skupiała na strachu, tylko na bólu zewnętrznym. Niewątpliwy plus. Przyłożyłam żyletkę do nadgarstka. Za chwilę wszystko się skończy. Już miałam zrobić pierwsze nacięcie, gdy nagle przed oczami stanęła mi twarz Niall'a. To ja po to walczę, po to się stawiam w szkole, żeby teraz ryzykować swoje życie, swoje szczęście, tylko po to, by na chwilę sobie ulżyć? Rzuciłam żyletkę w kąt i znów po policzkach zaczęły mi spływać potoki słonych łez. Jeżeli mam walczyć, to do końca... Nie mogę się poddać! Nie mogę upaść tak nisko! Ale jest tak ciężko, kiedy dookoła niby tyle przyjaciół, a nie mogę im powiedzieć niczego ze względu na ich dobro... No dobra, trzeba się ogarnąć. Jest 15.40, a na 16.30 mam być w salonie. Wzięłam kilka głębokich oddechów i  wstałam. Stanęłam przed szafą i po długim namyśle zdecydowałam się na to KLIK. i poszłam do łazienki. W lustrze ujrzałam straszny obraz: rozmazane oczy, tusz spływający po policzkach, nos czerwony... Strach się bać. Przemyłam twarz zimną wodą i zaczęłam się przebierać. Kiedy ubrania miałam już na sobie, pomalowałam się delikatnie i zeszłam na dół. Założyłam baleriny, wzięłam torebkę i byłam gotowa. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz i powoli udałam się do salonu. Dotarcie na miejsce zajęło mi tyle samo czasu co poprzednim razem. Przed szklanymi drzwiami stałam pięć minut przed czasem. O umówionej godzinie otworzyły się i z salonu wyszedł James. Wyglądał nieziemsko. Ubrany był w dżinsowe spodnie i marynarkę wykonaną z tego samego materiału, spod której przebijała się biała koszulka.
Cześć. No więc jestem James Henderson, a ty się nazywasz..?
–Milena Lis. Dla przyjaciół Lena.
–Bardzo miło mi cię poznać.
–Mnie również.
–Zapraszam... - Wskazał mi czarnego Astona Martina 
Otworzył mi drzwi od strony pasażera i zamknął je za mną jak prawdziwy dżentelmen, po czym usiadł za kierownicą i bez słowa ruszyliśmy. Po niecałych dziesięciu minutach znajdowaliśmy się w jakiejś kawiarence. Było to bardzo ciepłe i przytulne pomieszczenie. Atmosfera okazała się przyjemna, aż chciało się wejść do środka i nią rozkoszować. Zajęliśmy miejsca przy wolnym stoliku, a po chwili znalazła się przy nas kelnerka.
–Dzień dobry. Co podać?
-Dwie caffe latte i dwie szarlotki. - Odparł.
–Oczywiście, już zaraz przyniosę.
James popatrzył na mnie i uśmiechnął się.
–Myślę, że nie masz mi za złe, że zmówiłem za ciebie?
–No coś ty... - Odparłam z uśmiechem.
–Ach! Zapomniałbym. Mam coś dla ciebie.
–Dla mnie? Ale przecież...
–Ćśsiii, nic nie mów. Tylko poczekaj, bo mam to w samochodzie.
Wyszedł zostawiając mnie kompletnie osłupiałą.
 Jaki prezent? O co w ogóle chodzi? Nie minęły dwie minuty, a dziewiętnastolatek znów znalazł się
naprzeciwko mnie. Podał mi czarną teczkę. Otworzyłam ją powoli, a moim oczom ukazał się portret... Chwila! Czy on aby nie przedstawia mnie?! Wpatrywałam się w niego i nie mogłam uwierzyć, że ktoś może mieć taki talent... Idealnie zachowane proporcje, dokładne odwzorowanie cieni. No po prostu boskie!
–Czy to ty jesteś autorem?
-Tak, kiedy siedziałaś na fotelu w salonie, zainspirowałaś mnie. Miałem takie natchnienie. Po raz pierwszy od półtora roku wziąłem ołówek do ręki.
-Ale czemu? Przecież ty powinieneś zająć się tylko i wyłącznie rysowaniem. Jesteś do tego stworzony!
-Ja to wiem, ty też tak twierdzisz, ale moi rodzice twierdzą inaczej. Oni chcą, żebym utrzymał rodzinny interes.
-Musisz zaryzykować! Powiedzieć im, że chcesz robić to, co kochasz. Przecież nawet ślepy zauważyłby profesjonalizm w twoich dziełach.
-Oni nie liczą się z moim zdaniem... Jak postawią na swoim, to tak ma być...
-Pomogę ci. - Odparłam bez głębszego zastanowienia. - Narysuj jeszcze kilka takich wspaniałych obrazów i wtedy się spotkamy w salonie. Oni muszą zobaczyć, że tym właśnie się pasjonujesz... Poprę cię.
-Naprawdę?? Mogłabyś to zrobić?
-Jedynie tak mogłabym się odwdzięczyć za ten wspaniały prezent. - Uśmiechnęłam się.
W tej chwili przyszła do nas kelnerka z naszym zamówieniem. Powoli jedliśmy i piliśmy kawę. On opowiadał o sobie, ja o sobie... I tak mijały minuty, a nawet godziny. W pewnym momencie przerwał nam dzwonek mojego telefonu.
–Przepraszam. Muszę odebrać.
-Rozumiem.

Halo?... Jestem w kawiarni... Będę za jakieś 15-20 minut. Później ci wszystko wytłumaczę... No papa... Ja ciebie też...

–Bardzo cię przepraszam, ale mój chłopak się o mnie martwi, czasami aż za bardzo.
-Nie ma sprawy. - Odparł trochę zrezygnowanym głosem. - Może cię odwiozę?
-Jeżeli byłbyś tak miły...
Teraz wiem, że jest godny zaufania. Podałam mu adres. Jechaliśmy wciąż rozmawiając i śmiejąc się. Droga do domu zajęła nam ok. 20 minut. Kiedy wysiadłam podziękowałam jeszcze raz za zaproszenie na kawę i prezent. On obiecał, że postara się narysować jeszcze kilka obrazów w ciągu najbliższego tygodnia i wtedy do mnie zadzwoni. Pożegnałam się z nim i poszłam do domu. W środku zrzuciłam buty i skierowałam się w stronę pokoju. Zerknęłam na zegarek. Wskazywał godzinę 17.50. Usiadłam w fotelu i zaczęłam  przepakowywać torbę. Spojrzałam na plan i zabrałam się za odrabianie lekcji. Nie zdążyłam dokończyć ostatniego zadania, bo do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Pobiegłam otworzyć. W progu stał Niall... Nic nie mówił... Wpuściłam go do środka i bez słowa poszliśmy do salonu. Jeszcze nigdy Niall tak długo się nie odzywał w moim towarzystwie... Szczerze mówiąc trochę się bałam... Usiedliśmy na kanapie. Po chwili Niall wziął głęboki oddech.
–Gdzie byłaś po szkole? - Spytał niby spokojnym głosem, ale kiedy przebywa się z nim praktycznie non-stop przez dwa miesiące, to można wyczuć nutkę zdenerwowania w jego głosie...
-W kawiarence. - Odparłam zgodnie z prawdą,
-Z kim?
-Z kolegą.
-Aha. Z kolegą? A jeżeli można wiedzieć, to ile ten kolega ma lat, skoro już jeździ samochodem? - Coraz bardziej się denerwował. Czyżby był zazdrosny?
-Ma 19 lat... Niall, o co ci chodzi? Przecież sam chciałeś, żeby znalazła sobie przyjaciół...
-Tak, ale mówiąc to miałem na myśli jedną lub dwie koleżanki z klasy, a nie dziewiętnastoletniego chłopaka! - Wstał gwałtownie.
-Uspokój się. Umówiłam się z nim tylko na kawę... Porozmawialiśmy i nic więcej. Obiecałam mu, że pomogę mu w przekonaniu jego rodziców, że ma talent do rysowania i nie powinien go marnować w salonie fryzjerskim.
-Przepraszam... Przepraszam, że się czepiam... Masz prawo umawiać się z kim chcesz i kiedy chcesz... Nie mogę cię kontrolować tylko dlatego, że jestem twoim chłopakiem... Powinienem ci bezgranicznie ufać... Jestem idiotą...
-Niall, nie jesteś idiotą... Też bym się zdenerwowała, gdybym zobaczyła cię z inną dziewczyną. Kocham tylko ciebie! Nikt i nic tego nie zmieni.
-Jeszcze raz przepraszam... - Powiedział ze smutkiem i ulgą. Nic nie odpowiedziałam, tylko podeszłam do niego i wtuliłam się w jego umięśniony tors. W moich oczach stanęły mi świeczki. Przez głowę przeleciało mi kilka obrazów:  Patricia, szantaż, żyletka... W końcu nie wytrzymałam i ponownie tego dnia dałam upust emocjom poprzez łzy.
-Lenko... Co się stało??
-Nic, nic... Po prostu mam jakieś rozstrojenie emocjonalne... Zaraz przejdzie.
Niall mocniej mnie objął i pogłaskał mnie po głowie. Odsunął się ode mnie i usiadł na kanapie, a ja położyłam się tak, że swoją głowę miałam na jego kolanach. Siedzieliśmy tak w ciszy. On głaskał mnie delikatnie po włosach, a ja wpatrywałam się w jego niebieskie tęczówki. Przy nim czułam się tak dobrze, tak spokojnie... Zamknęłam oczy. Jego dotyk sprawił, że odpłynęłam w barwną Krainę Snów.

Życzę Wam udanego długiego weekendu! A, że przed zakończeniem roku już raczej nic nie dodam to życzę Wam wysokich średnich, świadectw z wyróżnieniem i nagród książkowych lub innych! Żeby Wasze wakacje zaczęły się szczęśliwie...!!!

Kocham i pozdrawiam!
                                                                                                                             Milenka Lis!!! <3 :*

9 cze 2014

Rozdział XIII cz. 3

Witajcieee! Ponieważ mam ochotę udostępnić to co napisałyśmy już dziś więc robię to teraz nie na weekend.   Taak! "łyśmy" Pragnę poinformować, że od tego rozdziału opowiadanie nie jest tylko moją pracą... Niestety nic więcej nie mogę powiedzieć, bo i tak moje życie teraz wisi na włosku... Ponieważ, osoba, która "obrabia", nie poprawia!, moje opowiadanie to czyta, a jutro się widzimy :D
Wracając do tych powodów...  Kolejnym jest chęć umilenia Wam rozpoczęcia tygodnia nauki... Jeszcze jeden już ostatni... Wiem, że przybyła nam nowa czytelniczka więc to właśnie jej dedykuję ten rozdział :* CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!!! Komentarz... Dwa... Prooszę :* Przecież i tak się nie trzymam tej zasady z tygodniem przerwy... :D No dobra... Nieważne! Zapraszam do czytania! :*



Kiedy odsunęliśmy się od siebie Niall posłał mi swój promienny uśmiech i otworzył drzwi od strony pasażera. Wsiadłam do środka i dumnym i pełnym wyższości wzrokiem spojrzałam w stronę „kolegów” i „koleżanek” z nowej klasy. Niall usiadł za kierownicą i ruszyliśmy. Po chwili pojawiło się nieuniknione pytanie:
-I jak minął pierwszy dzień nauki w nowej szkole?
-Dzisiaj rozpoczęły się już normalne lekcje. Nauczyciele są całkiem całkiem.
-A koledzy? Koleżanki?
-Hmm... Wiesz, to dopiero drugi dzień odkąd się znamy. Nie można tak szybko kogoś poznać, oceniać itd.
-Rozumiem, ale tak ogólnie to...
Zamilkłam. Biłam się z myślami kłębiącymi się w mojej głowie. A na czele tej walki jedno główne pytanie: „Powiedzieć o całej sytuacji z Patricią czy nie??” Myśl logicznie.. Jakie są pozytywy? Na pewno będzie mi lżej na sercu, może mój ukochany będzie umiał znaleźć jakieś rozsądne rozwiązanie całej tej sytuacji... Więcej pozytywów nie widziałam... Natomiast negatywy same lgnęły do centrum mojej uwagi przepychając się wzajemnie. Nie mam pojęcia do czego zdolne są te dziewczyny. Kiedy się sprzeciwiłam ona już wyciągnęła rękę, by mnie uderzyć, bardzo chciała to zrobić. A co stałoby się, gdybym powiedziała Niall'owi o całym tym incydencie... Aż boję się pomyśleć. Kiedy Blondynek by się dowiedział mógłby zrobić coś „głupiego” jak zrezygnować z trasy koncertowej, a to wiązałoby się tysiącami hejtów fanek One Direction skierowanych w moją stronę. Ta wizja, wystarczyła, bym podjęła ostateczną decyzję. Nic na razie mu nie powiem. Zadzwonię do Werci i porozmawiam z nią na ten temat. Ona powinna umieć mi pomóc. W każdym razie nie poddam się, będę walczyć do końca!
–Lenko?? - Blondynek przypomniał mi o swojej obecności
-Tak ogólnie to moja klasa jest jak każda inna. Są w niej zwariowane osoby oraz te z typu siedzących w lusterku godzinami. A przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. - Próbowałam sprawiać wrażenie wyluzowanej jednocześnie pilnując, by wszystko co mówiłam było zgodne z prawdą.
-No tak, masz rację. Kotek, ja Cię teraz odwiozę do domu i gonię na próbę do chłopaków, ale na 18. postaram się być już u Ciebie.
Oczywiście... Przygotowania do trasy pełną parą... Czyli będę miała cztery godziny na zjedzenie obiadu, spakowanie się na jutro, odrobienie jakichś zadanych już prac domowych. No i oczywiście na wymyślenie planu na dzisiejszy wieczór.
-Kocham Cię, wiesz? - Te słowa przypieczętowały tylko mój wybór. Dodawały nowy zastrzyk energii potrzebnej do czekającej mnie walki, choćby miała mieć tragiczny koniec.
- Wiem... Ja też bardzo, ale to bardzo Cię kocham!
Niall trzymał jedną rękę na kierownicy, a drugą objął moją dłoń. Kiedy tylko dotknął opuszkami palców mojej skóry przeszedł mnie dreszcz. To ta miłość tak oddziaływała między nami, istna magia... Wplotłam palce w jego dłoń i ścisnęłam ją mocno. Tak złączeni ze sobą przejechaliśmy pozostałą drogę aż pod same drzwi mojego domu. Ucałowałam Niall'a na pożegnanie i wysiadłam z samochodu. Udałam się w stronę drzwi wejściowych. Weszłam do środka, zdjęłam buty i bez większego namysłu udałam się do kuchni. Zajrzałam do lodówki, która świeciła pustkami. Postanowiłam jak najszybciej to zmienić. Ze stołu porwałam torbę i portfel, powtórnie włożyłam baleriny i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Miałam sporo czasu, więc postanowiłam udać się do sklepu powolnym spacerkiem. Pogoda tego dnia niczym nie zaskakiwała. Niebo pokryte było szarymi chmurami przesłaniającymi jego błękit niemal całkowicie. Tylko od czasu do czasu świat rozświetlały chwilowe przebłyski promieni przebijających się przez ich gęstą kurtynę. Cała ta niezbyt pogodna aura znowu wywołała kolejną już tego dnia walkę w mojej głowie. A co będzie, jeżeli one jednak coś mi zrobią? Do kogo wtedy zwrócę się o pomoc? Gdzie będą próbowały mnie dopaść? W jaki sposób i co chciałyby mi zrobić? Szczerze mówiąc różnie wyobrażałam sobie nową szkołę, uczniów i wydarzenia z nimi związane, ale nigdy nawet przez myśl nie przeszło mi, że może być aż tak źle. Pomimo mojego oporu w szkole, dopadają mnie kolejne wątpliwości. Łatwo coś postanowić, jednak z realizacją zawsze jest gorzej. Dopiero teraz zaczęła do mnie w pełni docierać powaga całej tej sytuacji. Po pierwsze sprzeciwiłam się Patrici, po drugie siłą rzeczy obraziłam ją, i po trzecie, a najsilniejsze, całowałam się z Niall'em na jej oczach... Nagrabiłam sobie i to bardzo... Obawiam się, że jutro się to na mnie odbije ze zdwojoną siłą. Myśląc o tym uświadomiłam sobie, że stoję już przed drzwiami supermarketu. Na chwilę opuściłam moje wewnętrzne pole walki i zabrałam się za bardziej przyziemne sprawy, a mianowicie za wyszukiwanie odpowiednich produktów. Kiedy stwierdziłam, że to, co uzbierałam, wystarczy mi na calutki tydzień udałam się do kasy. Przede mną stała blond włosa dziewczyna, która właśnie rozmawiała przez telefon. Chwila... Skąd ja znam ten landrynkowy głosik, słodki zapach perfum również wydawał mi się znajomy... Po chwili dziewczyna zakończyła rozmowę i zaczęła szukać portfela w torebce. Kiedy ujrzałam ją z profilu, wszystko stało się jasne... Sophie... Znalazła portfel, zapłaciła za zakupy i szybko opuściła budynek. Nie umiem wyjaśnić dlaczego, ale wydało mi się to podejrzane. Szybko wyłożyłam artykuły na ladę, zapłaciłam, schowałam zakupy do torby i niemal biegiem ruszyłam za Sophie. Przed budynkiem stał czarny, sportowy samochód, a obok niego Blondyna z jakimś wysokim i umięśnionym facetem, który wyglądał na 22 – 23 lata. Cofnęłam się cicho i spoglądałam na nich przez sklepową szybę. Rozmawiali, śmiali się... Niby nic specjalnego, ot spotkanie dwójki znajomych. Już miałam wyjść, gdy nagle zauważyłam, że dziewczyna dała coś mężczyźnie i pocałowała go. Pocałowała go?! Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Narzeczona Herry'ego całuje się z jakimś innym facetem. To chyba mi się tylko przywidziało... Zerknęłam jeszcze raz, by mieć pewność. Niestety to nie była pomyłka. Wciąż stali przed samochodem złączeni w jednoznacznym uścisku... Ale co mnie to może obchodzić? Ta sprawa mnie nie dotyczy. Nie dość mi swoich kłopotów, to jeszcze mam się zajmować problemami Harry'ego? Nie, niech załatwią to między sobą. Przemilczę to... Z takim stwierdzeniem w głowie otworzyłam drzwi i wyszłam. Przeszłam tuż obok nich, a oni i tak nie zwrócili na mnie najmniejszej uwagi. Byli zbyt zajęci sobą. W moim sercu pojawiła się nieodparta potrzeba powiedzenia Harry'emu o tym, co widziałam. To zapewniło kolejne starcie argumentów za i przeciw tego dnia. Przecież nie odzywam się do niego i jakoś nie bardzo chcę to zmieniać. I tak by mi nie uwierzył... Jest zakochany w swojej narzeczonej po uszy i świata poza nią nie widzi. A może to, co widziałam, to po prostu jakaś zwykła pomyłka. Może Sophie ma bliźniaczkę? Albo jakiegoś sobowtóra?? Czemu ja jej bronię??? To na 100% była ona. Chyba trochę szkoda mi Harry'ego. Biedaczek chce się z nią trwale związać, a ona go zdradza... Stop! To nie jest potwierdzone. Jak na razie nikt nie może się dowiedzieć o tym, co widziałam. Jeżeli się okaże, że to nieprawda, to na pewno wyjdę na idiotkę, która nadal jest zakochana w Harrym i  próbuje zniszczyć jego idealny związek. Nie będę do swoich problemów dorzucać teraz obserwacje Sophie. Tak... Muszę mieć w razie czego niezbite dowody, by móc cokolwiek powiedzieć. Szłam powoli ciągle rozmyślając, ale moją zadumę przerwało głośne burczenie mojego brzucha, który najwyraźniej dawał o sobie znać. Zmusiło mnie to do przyspieszenia kroku. Po około 6 minutach byłam z powrotem w mojej kuchni, gdzie zabrałam się za rozpakowywanie torby i chowanie zakupów w odpowiednie miejsca. Postanowiłam, że zrobię sałatkę z kurczakiem i małymi grzaneczkami. Potrzebne składniki pozostawiłam na stole. Kiedy wszystko pozostałe było już uprzątnięte, wzięłam się do pracy. Włączyłam uprzednio radio, by podśpiewując sobie cicho czas zleciał mi szybciej i milej. Kiedy tak podsmażałam kawałki kurczaka i kroiłam pomidory, przyszła mi do głowy pewna myśl. Skończyły się wakacje, rok szkolny się rozpoczął... Tak wiem, odkrycie roku... Ale nie do tego zmierzam. Po prostu wydaje mi się, że moja klasa nie chce mnie zaakceptować taką, jaka jestem... Może ten róż ich odstrasza, a gdybym zmieniła kolor włosów na inny zaczęliby się w jakiś sposób do mnie przyznawać... Wiem, to myślenie do mnie nie pasuje, chcę się zmienić tylko dla poprawienia opinii kilku osób na mój temat, no ale co innego mogę zrobić... Poza tym teraz uświadomiłam sobie, że rzeczywiście ten trochę wściekły róż nie jest zbyt stosowny dla szesnastoletniej uczennicy. No więc jak nie róż, to co? Czarny odpada, to mój naturalny kolor, ale nie jestem z niego zachwycona. Szczerze mówiąc, to gdyby nie te rażące końcówki, to byłoby całkiem przyzwoicie. No, ale blond? Sophie? Patricia? Pomyślą, że chcę się do nich upodobnić albo coś... Z drugiej strony skoro widzę i czuję, że dobrze mi będzie w tym kolorze, to dlaczego mam z niego rezygnować? Ostateczne postanowienie: zrobię i zjem obiad, a następnie do salonu fryzjerskiego marsz! O godzinie 14.50 na stole stała gotowa już sałatka. Wyjęłam talerzyk i nałożyłam sobie odpowiednią porcję. Zniknęła ona w ekspresowym tempie. Schowałam naczynia do zmywarki. Pochwyciłam torebkę, założyłam buty i pędem ruszyłam w poszukiwaniu najbliższego zakładu.  Po 10 minutach moim oczom ukazał się niewielki budynek zagubiony 
gdzieś w ogromie londyńskiej infrastruktury. Nad drzwiami wejściowymi wisiał bardzo tradycyjny, jak na standardy, szyld informujący o świadczonych tu usługach. Weszłam do środka. Od razu do moich nozdrzy doszedł ten jakże charakterystyczny dla tej profesji zapach niosący ze sobą zmieszane wonie wszelkiego rodzaju szamponów, odżywek i rozmaitych lakierów do włosów porozstawianych na odpowiednich pułkach znajdujących się pod przeciwległą ścianą pomieszczenia. Wszystko zdawało się takie zorganizowane, wszystko idealnie komponujące się w całość jak jedna wielka układanka. Dopiero po chwili zauważyłam nowoczesność tego salonu.  Ściany pokryto piaskowymi odcieniami idealnie się ze sobą zlewającymi. Na nich wisiały różnobarwne ekspresje, które hipnotyzowały swoją głębią kolorów i cieni. Wisiały one na przemian z podłużnymi lustrami ozdobionymi pozłacanymi ramami. W głębi pokoju znajdowały się fotele dla oczekujących klientów. Kontrastowały one z resztą, pomieszczenia ożywiając je i nadając całości lekko zadziornego charakteru. Nie sposób było nie zauważyć także nowoczesnego, profesjonalnego sprzętu poczynając od najróżniejszych szczotek i grzebieni, idąc przez specjalne nożyce fryzjerskie, a skończywszy na ogromnych suszarkach. Dobrze wyposażony ten salon. O dziwo nie było wielkiego tłoku. Na jednym fotelu siedziała jakaś pani, a fryzjerka suszyła jej włosy.
–Dzień dobry. Przepraszam, czy mogłaby mnie pani przyjąć?
-Dzień dobry słonko. A co chciałabyś zrobić z tak pięknymi włosami? - Spytała z uśmiechem na twarzy kobieta, jak na moje oko mająca jakieś 40 lat.
-Stwierdziłam, że blond będzie do mnie lepiej pasował.
-Chyba masz rację. Siadaj na fotelu, a ja zaraz się za Ciebie zabieram.
Usiadłam tam, gdzie mi wskazała, a fryzjerka stanęła w drzwiach prowadzących zapewne na zaplecze i krzyknęła:
–James, chodź tutaj!
Zza futryny wyłonił się wysoki, przystojny, prawdopodobnie dziewiętnastoletni chłopak. Miał kruczoczarne, ścięte na krótko włosy, ale bardzo ciekawie wystylizowane.
–Słucham? - Jego głos był taki niesamowity, aksamitny, a uśmiech taki zniewalający... Nie żebym się jakoś miała od razu zakochać, ale stwierdziłam, że jest ładny. Jak się domyślałam, był to syn tej fryzjerki.
-Kochanie, mógłbyś dokończyć za mnie suszenie tej pani? A ja zajęłabym się tą ślicznotką, - Na mojej twarzy pojawił się ogromny rumieniec...
Chłopak spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. No tak. Ma się z czego śmiać... Nie dość, że różowe włosy, to teraz jeszcze i twarz. Taka ze mnie ślicznotka... James podszedł do kobiety, odebrał suszarkę i zabrał się kończeniem suszenia. Fryzjerka natomiast zajęła się mną. Jej ręce były takie delikatne, że mogła sobie robić z moimi włosami co chciała, jak ja uwielbiam to uczucie... Zamknęłam oczy i zanim się obejrzałam minęły dwie godziny. Kobiety już nie było, natomiast jej syn siedział z tyłu na pufie i coś oglądał. Kiedy podziękowałam i zapłaciłam fryzjerce, chłopak podniósł się i stanął przy drzwiach. Otworzył mi je kulturalnie wręczając przy okazji jakąś małą karteczkę. Znajdował się na niej numer z dopiskiem: „Może poszłabyś ze mną na kawę?”. Uśmiechnęłam się. Wyjęłam telefon i zapisałam numer w kontaktach. Mimochodem spojrzałam na godzinę. Okazało się, że pozostało mi tylko 15 minut do przyjazdu mojego Słoneczka, więc puściłam się biegiem do domu. Wpadłam do środka jak torpeda. Dosłownie trzy minuty 
później usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Gdy Niall mnie zobaczył „opadła mu szczęka”.
–Wiesz... W tych różowych włosach naprawdę wyglądałaś pięknie, ale teraz to już przeszłaś samą siebie. Wyglądasz nieziemsko!
-Dziękuję Misiu. Wejdź do środka.
Zamknął drzwi i wpił się w moje usta. Przyparł mnie do ściany, a ja wplotłam swoje palce w jego miękkie włosy. Z każdym spotkaniem czułam, że zakochuję się w nim na nowo... Przestaliśmy dopiero wtedy, gdy zabrakło nam tchu. Po chwili odezwała się również natura mojego kochanego Głodomorka. W końcu przez cztery godziny nic nie robili poza ćwiczeniem. Nałożyłam mu przygotowanej uprzednio przeze mnie sałatki i zaprosiłam go do kuchni. Usiadł przy stole, a ja zajęłam miejsce naprzeciwko. Zapatrzyłam się w Niall'a i po chwili uświadomiłam sobie, że staliśmy się „blondi parą” Na samą myśl o tym wybuchnęłam homeryckim śmiechem. Horanek popatrzył na mnie tak, jakbym zwariowała, a ja nie mogłam się opanować. Dopiero po kilku minutach, gdy łzy ściekały mi po policzkach i strasznie bolał mnie brzuch przestałam.
–Kotku, czy wszystko w porządku?
-W jak najlepszym. A wiesz, że jesteśmy teraz „blondi parą”? - Powiedziałam i znowu zaczęłam chichotać.
-No faktycznie... Musimy to koniecznie uwiecznić i udostępnć. - Powiedział z uśmiechem...
Zanim jednak przystąpiliśmy do sesji, mój Blondynek zjadł jeszcze dwie dokładki sałatki. Kiedy wreszcie Głodomorek się najadł, poszliśmy do mojego pokoju i rozpoczęliśmy sesję. Z blisko 150 zdjęć wspólnie wybraliśmy najładniejsze. Niall wrzucił je na Twittera z podpisem „Blondi Para”.
Wykończona tym pozowaniem i nieustannym uśmiechaniem położyłam się na łóżku, a Niall zajął miejsce obok mnie. Jedną ręką podpierał swoją głowę, a drugą położył na moim brzuchu i delikatnie przesuwał po nim swoje opuszki palców niczym piórko. Przez chwilę zastanowiłam się, czy mam powiedzieć mu o tym chłopaku z salonu fryzjerskiego, ale stwierdziłam, że to nie jest takie istotne... Poza tym jeszcze nie wiem, czy w ogóle do niego napiszę. Teraz postanowiłam całkowicie oddać się tym cudownym pieszczotkom, którymi powinnam cieszyć się całym sercem, ponieważ już za dwanaście dni będę musiała się z nimi rozstać aż na 4 tygodnie...


Czekajcie na rozdział XIV, w którym pojawi się wspomniana wcześniej Nadia... Pozdrawiam... <3 :**

Milenka Lis! 

7 cze 2014

Nowi bohaterowie :*

Witajcie! Żeby narobić Wam troszeczkę ciekawości postanowiłam dodać takiego oto posta z informacją iż w najbliższych rozdziałach pojawią się nowi bohaterowie, którzy troszeczkę namieszają i pozmieniają życie Lenki :D


James Henderson (lat 19) - 
Czarnowłosy, przystojny chłopak, który marzy o zostaniu artystą. Ma wielki talent do rysowania i malowania. Jednak rodzice chcą pozbawić go możliwości kształtowania się w tym kierunku, ponieważ chcą, żeby ich syn w przyszłości utrzymał "rodzinny interes" i pracował w salonie fryzjerskim.


Nadia Petrova (lat 16)
Śliczna dziewczyna o jasnych włosach i szaro-niebieskich oczach -  pochodzenia bułgarskiego. Od 3 lat mieszka w Londynie. Chodzi do tej samej szkoły i klasy co Lena. Nigdy nie miała przyjaciółki, była samotna. Zmieni się to kiedy Lena będzie zmagała się z wieloma problemami. To właśnie ona  przyjdzie jej z pomocą i od tej pory będą najlepszymi przyjaciółkami.


Więcej dowiecie się czytając kolejne rozdziały mojego opowiadania. Powiem tylko tyle : Będzie się działo! ;)

4 cze 2014

Rozdział XIII część 2

Witajcie, Witajcie! Tak strasznie podoba mi się to co napisałam, iż postanowiłam, że wstawię rozdział dzisiaj! Nie chcę mi się rozpisywać na wstępie... Podziękuję tylko za 2495 wejść i zachęcę do komentowania i już przechodzę do drugiej części! ;) CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!

"Zajrzałam" do pomieszczenia oddzielonego szybką... Zauważyłam, że i Niall i Harry spoglądają na mnie i śpiewając posyłają mi uśmiechy...

Każdy z nich był jednak inny... Niall posyłał uśmiech pokrzepiający i taki ukazujący miłość... Uśmiech Harry'ego wyrażał taką ulgę i wdzięczność... W mojej głowie nadal słyszałam głośno i wyraźnie słowa Sophie... On Cię chyba bardzo kochał... Ale teraz stwierdził, że nie możecie być kimś więcej niż przyjaciółmi... Kochał mnie... No dooobrze... Ja też go kochałam, ale on nie dał mi szansy... Wyciągnął pochopne wnioski... To on pierwszy powiedział, że nie chce mnie znać... I ma rację... Nie możemy być nikim więcej niż przyjaciółmi... Ja mam chłopaka, on ma narzeczoną... Przyjaźń - to ona jest nam pisana... Spojrzałam jeszcze raz na Sophie... Teraz patrzę na nią inaczej... Wydaje mi się jakoś mniej plastikowa... Nawet jej blond włosy, wyglądają teraz ciemniej... Teraz widzę, że   ona jest rzeczywiście ładna i Harry ma bardzo dobry gust. Mimo to jakoś nie wierzyłam w jej dobre serce... Mimo jej wszystkich przekonujących słów nie wybaczę Styles'owi tak szybko... Pomyśli, że będzie mógł sobie ze mną zrobić co zechce, a ja i tak mu wybaczę... Niee... Tak nie będzie... Nie pozwolę się wykorzystywać czy coś... Wracając do "Słodziutkiej i Milutkiej Sophie" pozory często mylą...  Pół godziny to za mało by wyrobić sobie opinie na temat danej osoby. Albo może to ja już mam jakąś obsesję czy coś... Węszę podstępy na każdym kroku... Może powinni mnie zamknąć w psychiatryku, bo stwarzam zagrożenie dla siebie i swoich bliskich... Pewności nie mam. Któraś opcja z tych dwóch jest pewna... Kiedy chłopcy skończyli buło już po 17.00. Chłopcy zaprowadzili nas do kuchni i z tamtego miejsca Zayn zamówił pizze. Poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Zamknęłam oczy... Choć na chwilę chciałam uwolnić się od myśli związanych ze ślubem, z Harry'm, z Sophie... Miałam ochotę wyjść stąd i wrócić już po wszystkim... Takiej możliwości jednak nie mam... Muszę przetrwać... Na szczęście mam przy sobie Niall'a i wiem, że z nim jestem i będę szczęśliwa. Wiem, że powoli poskleja kawałeczki mojego serca w jedną całość... Wiem, że mimo wszystko będzie przy mnie nawet wtedy gdy będzie gdzieś daleko... To jest właśnie prawdziwa miłość! I tego mam się trzymać! Od tej pory żadnej myśli o tęsknocie za Harry'm. To za wcześnie na wybaczenie... Niee... Nie nie mam zamiaru za nim płakać... Tak zmarnowałam cały tydzień... Poza tym to on podjął decyzję... Ja się podporządkowałam... Te wszystkie jego uśmieszki... 100 % fałszu... Moje myśli krążą tak chaotycznie, że sama już nie wiem o czym myślę... Wyciszyłam się, a w mojej głowie zrobiło się nagle cicho... Żadnej myśli, żadnego wspomnianego głosu.... Nic... Kompletna pustka... O tak może zostać... Jednak chwila błogiej ciszy trwała krótko, ponieważ rozległ się dzwonek do drzwi i chłopcy oznajmili, że przyjechała pizza... Jakoś nie byłam głodna więc zostałam w salonie. Wciąż z zamkniętymi oczami siedziałam i słuchałam głosów w kuchni. Śmiali się... Nie zauważyli, że mnie tam nie ma... To doobrze... Nie chciało mi się tłumaczyć przed wszystkimi, że jakoś straciłam apetyt po usłyszeniu "Radosnej Nowiny". Wyjęłam z kieszeni telefon, włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam moją ulubioną "piosenkę". Z zamkniętymi oczami siedziałam na kanapie, cała "zatonęłam w piosence". Szukałam w niej siebie lecz dzisiaj nie mogłam się odnaleźć... Czy to wszystko jest spowodowane obwieszczeniem Harry'ego? W pewnej chwili poczułam, że miejsce obok mnie się tak jakby zapada, co oznaczało, że ktoś usiadł obok mnie... Nie chciałam otwierać oczu... Dzięki rozwijającej się tej pięknej melodii wreszcie udało mi się  uwolnić od wszystkich myśli i mogłam wsłuchać się w jej piękno... Moją dłoń objęła inna. Męska i silna.  Wiedziałam już, że to Niall dlatego też położyłam głowę na jego ramieniu i czekałam na koniec piosenki. Po minucie odezwałam się...
- Niall czemu nie jesz??
- A Ty?
- Po prostu nie jestem głodna i chciałam sobie posiedzieć w ciszy...
- Czy coś się stało?
- Nie kochanie... Wszystko jest tak jak miało być... Idź zjedz... A ja tu sobie na Ciebie poczekam...
- No ok. Odszedł niepewnie wciąż mi się przyglądając... Włączyłam piosenkę jeszcze raz od początku i znów zamknęłam oczy. Z takiego "transu" wybudziły mnie dopiero głosy osób wchodzących właśnie do salonu. Wyłączyłam muzykę i schowałam telefon do kieszeni. Lou oznajmił, że razem z chłopcami i Sophie ustalili dalszy plan na wieczór, a mianowicie atrakcję typu: Gra w butelkę. Najpierw odbyły się poszukiwania jakiejkolwiek butelki, których zazwyczaj w tym domu pełno... Dziś dziwnym trafem, nie można znaleźć było ani jednej... Kiedy byliśmy pewni, że zajrzeliśmy już do wszystkich zakamarków w całym domu i zrezygnowani zaczęliśmy słuchać kolejnych propozycji. Zayn z błyskiem w oczach pobiegł na dół (do salki ćwiczeniowej). Wrócił z niewielką butelką po wodzie mineralnej!!! Niewielka, ale jakaś jest! Usiedliśmy w kręgu na miękkim dywanie w salonie. Pierwszy zakręcił Zayn... Było to wynagrodzenie za to, że znalazł butelkę... Kręciła się i kręciła, aż
wskazała na mnie... Jakoś się zbytnio nie zdziwiłam. Wybrałam pytanie, bo wyzwań od Malika się trochę bałam.
- Nie umiem zadawać pytań... Nie wiem o co mogę zapytać... Hmmm.... Hmmm... Jakie są Twoje plany na przyszłość???
- Hahaha... Oj Zayn... Kreatywnie szczerze mówiąc... A moja odpowiedź brzmi... Moje plany na przyszłość to zrobienie kariery w zawodzie piosenkarki ewentualnie aktorki lub założenie rodziny... Bez zbędnego rozwijania tematu zakręciłam butelką, która zatrzymała się przy Sophie. Dziewczyna wybrała wyzwanie... Za Chiny nie wiedziałam jakie wyzwanie jej zadać... Myślałam dość długo, aż nagle w mojej głowie pojawiły się tylko dwa słowa.
-Zaśpiewaj coś!
- Nieee... Ja nie umiemm...
- Sophie nie kłamm! - wtrącił się Harry... Przecież wiem, że masz głos anioła i powinnaś się nim podzielić :D
- No ok. ok...
Zaczęła śpiewać jakąś dotąd nieznaną mi piosenkę... Słowa były przepiękne, a jej głos... nie ukrywając był całkiem, całkiem... Piosenka była oczywiście o miłości, ale nie była taka jak wszystkie... "Pokochałam Cię, a Ty niedobry mnie zostawiłeś... A ja teraz rozpaczam... A w drugiej zwrotce. Wcale Cię nie kochałam, to były tylko złudzenia" NIE! Tekst był z przesłaniem. Opowiadał o miłości dziewczyny do chłopaka, który musiał wybierać pomiędzy miłością, a realizowaniem marzeń... Wzruszyłam się trochę i choć tego nie okazywałam w głębi duszy czułam, że  to jest jej opowieść... Dziewczyna skończyła. Miałam rację... Kiedy zapytałam o twórcę tekstu i muzyki zaśmiała się i odpowiedziała, że cała piosenka jest tylko i wyłącznie jej dziełem. Sophie chyba nie chciała nic więcej powiedzieć na jej temat... Zerknęła tylko w stronę Harry'ego. Podążyłam za jej wzrokiem i ujrzałam Styles'a ze łzami w oczach... Jeszcze chwila i na serio stąd wyjdę... Teraz to wszystko ponownie zaczęło wydawać mi się takie plastikowe i
sztuczne... Może po prostu tak mi się tylko wydaje, ale po prostu, każdy gest i każde słowo Blondyny jest takie sztywne tak jakby wyuczone... Może to jednak ta druga opcja... Gdzie jest najbliższy psychiatryk?  Nieważne. Dziewczyna już dawno zakręciła butelką... Tym razem wypadło na Liama. Chłopak wybrał wyzwanie. Dziewczyna chwilkę się zastanowiła. zastanowienia wypowiedziała to oto wyzwanie:
- Liam... Heh! Sparodiuj z Harrym tę romantyczną scenę z Titanica...
Na samo wyobrażenie sobie o mało co nie parsknęłam śmiechem... Razem z chłopcami wyszliśmy na taras. Włączyłam z telefonu piosenkę "My heart will go on", żeby zrobić im nastrój.  Harry rozłożył ręce jak Rose, a Liam objął go w pasie i "wtulił" głowę w jego loki.  Wtedy już nie mogłam wytrzymać... Wybuchłam śmiechem na cały dom... Ja rozpoczęłam lawinę śmiechów i chichów... Śmialiśmy się przez 5 minut jeżeli nie dłużej, a chłopcy nadal trwali w swej romantycznej pozie... Wiatr muskał delikatnie włosy Harry'ego. Przez tą myśl dalej wewnętrznie chichotałam.  Piosenka się skończyła i chłopcy "oderwali się od siebie". My przestaliśmy się już śmiać na dobre... Tylko Lou skomentował całą sytuację:
- Uważam, że parodia była lepsza od oryginału. Nikt nie zaprzeczył. Weszliśmy z powrotem do środka i kontynuowaliśmy zabawę.
Każdy pomysł był na swój sposób oryginalny, ale nic nie pobiło wyzwania Sophie... Po dwóch godzinach (ok. 20) stwierdziłam, że muszę się już zbierać. Jutro do szkoły, trzeba się psychicznie przygotować... Najwyższy czas. Wstałam pożegnałam się z chłopakami i Sophie i poszłam w stronę drzwi. Niall mnie dogonił...
- No coś Ty... Nie dałaś mi całusa na dobranoc i chciałaś tak po prostu wrócić do domu.
Objął moją twarz delikatnie swoimi dłońmi i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
- Odwiozę Cię jutro do szkoły... Przyjdź tu rano.
- Nie musisz... Od czego są autobusy...
- Dopóki jestem na miejscu nie będziesz mi się tłukła komunikacją miejską...
- No doobrze... Tak więc dobrej nocki i do zobaczenia jutro. - Dałam mu buziaka w policzek i wyszłam. Przez drogę chichotałam... Trochę z powodu tych wyzwań, a trochę z powodu łaskoczących motylków w brzuchu... Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Weszłam do kuchni, żeby zostawić tam klucze. W tym właśnie pomieszczeniu przypomniałam sobie, że ostatnim posiłkiem zjedzonym przeze mnie był obiad w Nando's. Kiedy to sobie uświadomiłam mój brzuch się odezwał... Pomimo to nie miałam ochoty jeść... Pomimo, że mój brzuch się tego domagał coraz bardziej wciąż nie miałam apetytu. Zgasiłam światło i poszłam do pokoju. Przygotowałam sobie ubrania na jutro i poszłam do łazienki. Zmyłam dzisiejszy makijaż i przebrałam się w piżamy. Wróciłam do swojego azylu. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy była torba... Już spakowana, tylko czeka by ją jutro wziąć... Ciekawe czy poznam w tej szkole kogoś wartościowego... Czy ktoś mnie polubi? Czy znajdę sobie przyjaciółkę/przyjaciela? Czy sobie poradzę w nowej szkole, w nowym
otoczeniu? Teraz te myśli kłębiły się w mojej głowie... Zgasiłam lampkę, weszłam pod kołdrę i przyłożyłam głowę do poduszki z nadzieją, że uda mi się natychmiastowo zasnąć... Niestety... Dziś mam dzień nostalgii, rozmyśleń, melancholii... W głowie mieszały się myśli, wypowiedziane słowa... Doprowadziło mnie to do bólu głowy... A może to przez niedostarczanie jedzenia mojemu organizmowi... Nie wiem... W każdym bądź razie nie chciało mi się wstawać i iść do kuchni. Zamknęłam oczy i jakimś cudem zasnęłam.
O godzinie 6.00 obudził mnie, natrętnie dzwoniący budzik. Otworzyłam oczy i uświadomiłam sobie, że od dziś czeka mnie dziesięć miesięcy wytężonej pracy... Niechętnie wstałam z łóżka. Odsłoniłam rolety i oślepiło mnie ogromne słońce... Zdziwiłam się bardzo, ponieważ taka pogoda bardzo rzadko się tutaj zdarzała... Wzięłam ubrania z krzesła i poszłam do łazienki. Codzienne czynności : prysznic, ubieranie się , malowanie... To wszystko wykonałam w jakiejś apatii. Poszłam do kuchni. Złapałam jakąś kromkę chleba i wróciłam do pokoju po torbę... Była 6.45... Droga do szkoły z Niall'em będzie trwała ok 15 minut...Mam na 8.00. Wystarczy, jak pójdę do chłopców o 7.30. Tak więc mam jeszcze całe 45 minut. Włączyłam komputer i zajęłam się przeglądaniem stron plotkarskich... Na jednej z nich napisane było, że ja i Niall jesteśmy idealną parą. Tak wyszło z jakichś ankiet... Boże kochany... Z Niall'em jestem dopiero tydzień, a oni i tak wiedzą, że jesteśmy idealną parą... Po czym to można stwierdzić? Na kolejnej stronce było napisane, że już mam swoich fanów... Przecież to nie jest prawda! Nigdy nie miałam fanów... Nigdy... To są fani Niall'a... Postanowiłam tak napisać na swoim tweeterze... Po prostu nie chcę, żeby uważali mnie za osobę sławną skoro taką nie jestem... Jak postanowiłam tak zrobiłam... Troszeczkę się zdenerwowałam, więc wyłączyłam komputer i poszłam do chłopców wcześniej. Kiedy zadzwoniłam do drzwi otworzyła mi je Sophie... Jednak nie przywitała mnie swoim ciepłym i promiennym uśmiechem... Wręcz przeciwnie zgromiła mnie wzrokiem i bez słowa wpuściła do środka... Na początku mnie to zdziwiło, ale później pomyślałam sobie, że jest wcześnie... Pewnie teraz spałaby sobie w ciepłym łóżeczku, obok swojego narzeczonego, a ja jej to przeszkodziłam... Albo po prostu "wstała lewą nogą" i ma zły dzień... Jak każdy normalny człowiek... Przeszłam przez korytarz i zajrzałam do pokoju Niall'a. Nikogo w nim nie było. Usiadłam więc na łóżku i czekałam. 5 minut - nic, 10 minut nic... Chyba będę zmuszona iść pieszo do szkoły...
Zostało mi 20 minut, a Niall się nie zjawia... Może wyszedł... Wstałam, poprawiłam sweterek i kiedy już położyłam dłoń na klamce, drzwi się otworzyły.
- Leenka... Czemu nie zadzwoniłaś? Długo na mnie czekasz? - pytania padły z ust Niall'a
- Myślałam, że zrobię Ci mini niespodziankę... Czekam ok. 10 minut.
- No to sporo... Już zakładam buty i jedziemy...
Wyszliśmy do hallu. W całym domu było cicho... No tak wszyscy jeszcze śpią. To miejsce jest takie inne, kiedy nie słychać w nim rozmów, śmiechów, kłótni o byle głupotę... Jest, hmmm, obce, nieznajome... Kiedy wyobrażę sobie, że za dwa tygodnie tak będzie przez ok 28 dni, to w oczach od razu pojawiają się łzy, a w gardle rośnie jakaś gula, która nie pozwala mi na wypowiedzenie ani jednego słowa. Niall założył buty i wziął klucze od samochodu. Wyszliśmy z domu, po czym skierowaliśmy się w stronę samochodu. I znów pojawił się ten strach... Zrobiło mi się niedobrze, a po całym ciele przeszedł dreszcz... A co jeśli mnie nie zaakceptują?
- Lenko... Wszystko w porządku?
- Taak... To znaczy... Nie wiem... Boję się, że oni mnie nie polubią... Że będę obca w tej klasie...
- Słońce... Każdy się tak na początku czuje w nowym miejscu... Zobaczysz... Góra dwa miesiące i już będziesz miała zgraną paczkę... I ja będę z tego bardzo zadowolony o ile nie będziesz spędzała większości swojego czasu tylko z nimi...
- O to się Skarbie nie martw... Ty jesteś dla mnie najważniejszy... Nikt i nic tego nie zmieni...
Niall tylko popatrzył na mnie swoimi romantycznymi, błękitnymi oczami i uśmiechnął się czarująco... Przez dalszą drogę trwaliśmy w błogiej ciszy... Niall zatrzymał się przed główną bramą prowadzącą do szkoły i przerwał nasze milczenie.
- Dzwoń jak skończysz... Przyjadę po Ciebie. - pocałował mnie w usta. Powoli wysiadłam, zamknęłam drzwi, pomachałam mu i weszłam na teren szkoły. Kiedy się odwróciłam po samochodzie nie było śladu... Przeszłam kilka metrów po szerokim chodniku. Przede mną szła jeszcze jakaś grupka dziewczyn. Weszłam na schodki, kiedy one akurat otwierały drzwi. Gdy mnie zauważyły, spojrzały każda na drugą i bez słowa weszły do budynku. Nieee... Za dużo się namyślałam o tym, że mnie nie polubią i po prostu sobie coś wyobrażam... Również weszłam do szkoły udałam się do sali numer 216 (biologicznej). Oczywiście zanim dotarłam na miejsce trafiłam do kilku innych sal. Wiadomo przecież, że pierwszego dnia nie będę znała na pamięć "planu" całej szkoły.  Kiedy wreszcie znalazłam salę, weszłam do niej. Panował tam istny chaos. Nauczyciela jeszcze nie było, każdy coś do kogoś krzyczał, chłopcy rzucali w siebie papierkami, dziewczyny siedziały w jednym kącie i albo poprawiały makijaż, albo chichotały. Miałam nadzieję, że wejdę i
niepostrzeżenie usiądę w wolnej ławce... Niestety jedna z dziewczyn akurat się odwróciła i spojrzała na mnie. Dziewczyna ubrana była w białą bluzkę z dużym dekoltem i dżinsowoą spódniczkę,
która ledwo sięgała połowy uda... Ponad to na nogach szpilki na dziesięciocentymetrowym obcasie. Jej makijaż nie był taki jak wszystkich tzw. "tapeciar", ale niewiele mu brakło... Blond włosy z pasemkami, opalenizna" wymalowana podkładem trzy razy ciemniejszym od jej cery, przyklejone rzęsy, kształtne usta wymalowane jakimś różowym błyszczykiem, wyrysowane brwi itd. Na sam widok się wzdrygnęłam. Spostrzegłam, że to ona wraz z dwoma innymi, bardzo podobnymi do niej koleżankami szły przede mną ok 10 minut temu. Nie zwracając na nikogo najmniejszej uwagi usiadłam w jednej z ławek i wyjęłam książki z torby. Położyłam je na stoliku, a "plecak" powiesiłam na krzesełku, kiedy się odwróciłam przede mną stała trójca. Na przeciwko mnie blondyna, a po obu jej bokach wierne słóżki czego można było się od razu domyślić...
- Proszę wszystkich o uwagę! Popatrzmy, kto zaszczycił nas swoją obecnością. Czyż to nie dziewczyna Niall'a Horana?? Tego piosenkarza z One Direction? Tak to ona... Klękajcie narody! - wykrzyczała dziewczyna z kpiącym uśmieszkiem zwracając tym uwagę reszty klasy.
- Przepraszam, ale nie wiem o co Ci chodzi... Przecież nawet się nie znamy... Od wczoraj nie wypowiedziałam do Was żadnego słowa?? To, że jestem z Niall'em nie oznacza, że mam być lepiej traktowana... To on jest sławny, nie ja! To on jest gwiazdą, a ja tylko szarą myszką, na którą on zwrócił uwagę...
- Biedaczek... Na szczęście już niedługo...
- Nie rozumiem... - odparłam lekko zdenerwowana i zmieszana.
- Skarbie masz zerwać z Niall'em... On zasługuje na kogoś lepszego.
Zatkało mnie. Od kiedy ktoś mówi Ci co masz robić, nawet Cię nie znając... Od kiedy to obca osoba wie co będzie lepsze dla Ciebie lub Twoich najbliższych osób.
- Przepraszam Cię "Skarbie", ale to chyba Niall wybiera sobie dziewczynę... Jeżeli nie pasowałabym do niego to nie bylibyśmy teraz razem....
- Nie wiem co mu obiecałaś... Czym go omamiłaś, ale z własnej woli, by się z Tobą nie związał... Tak więc uwolnij go... Daję Ci czas do piątku... Jeżeli do tego czasu nie pojawi się plotka, że Niall jest wolny, możesz pożegnać się ze swoją piękną twarzyczką. - powiedziała i odeszła, a jej koleżaneczki obdarowały mnie szyderczym spojrzeniem. Serce tłukło mi się jak oszalałe. Co ona miała na myśli? Czyżby chciała mnie pobić? Czy jest do tego zdolna? Czy to po prostu żarty, czy ona tak na serio? Nie wyglądała jakby żartowała... Booże... Nawet jeżeli mówiła prawdę, nie zerwę z Niall'em... Za bardzo go kocham... Nic i nikt nas nigdy nie rozdzieli... Czułam na sobie spojrzenia całej klasy. Miałam ochotę wyjść stąd i uciekać jak najdalej... Jednak jak sobie pomyślę ile Niall musiał zrobić, żebym się tu dostała od razu tak myśl zniknęła... Jestem dzielna, dam sobie radę... Poza tym takie zastraszanie jak na razie nic nie znaczy... Zobaczymy co będzie dalej... Pomimo takiego uspokajanie samej siebie jakoś nie byłam
przekonana... Jednak nie mogłam już dłużej rozmyślać na ten temat, ponieważ do sali wszedł nauczyciel i rozpoczął lekcje. Nie mogłam się skupić na temacie... Wciąż czułam tak jakby palące spojrzenia wszystkich uczniów. Obawiam się, że przez to co się stało kilkanaście minut temu nie będę miała życia w tej szkole... Te dziewczyny będą na każdym kroku mnie prześladować, a reszta się im nie postawi... Po prostu się boi... Nie będę taka! Ja będę tą pierwszą! Nie pozwolę, żeby jakieś laleczki rozkazywały mi tylko dlatego, że z innymi im się to udawało... Ja się nie podporządkuje... A może to ja wygram? Tak minęła mi lekcja pierwsza. Zadzwonił dzwonek, nauczyciel wyszedł i znów w klasie zapanował rozgardiasz. Znów usłyszałam jakieś ploteczki na swój temat.
-"Patrzcie jak to coś jest ubrane... Pewnie ubranka z ciuchlandu, albo po siostrze. I jeszcze ten makijaż" Myślałam, że dam radę stłumić swój gniew... Niestety nie udało mi się i krzyknęłam:
- Im więcej człowiek pokazuje tym mniejszą ma godność... Lepiej ubrać się skromnie niż chodzić w jakichś skrawkach. To samo tyczy się makijażu. Lepiej pomalować się lekko, niż nakładać szpachelką trzy tony tapety! Ubrania może nie są z najmodniejszych sklepów, ale jestem jedynaczką więc nie "odziedziczyłam" ich po siostrze! - Dziewczyna, ani klasa chyba nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Patrzyli na mnie ogromnymi oczami, a co niektórzy otwierali buzię. Blondynka o imieniu Patricia zrobiła się czerwona i już miała ostentacyjnie odejść ze swoją zgrają, ale zatrzymała się i powiedziała.
- Jakim prawem tak do mnie mówisz? Jeszcze Ci mało? Chcesz dostać wcześniej?
- Takim samym jak Ty "Złotko"! Skoro Ty możesz mi grozić i obgadywać mnie to myślisz, że ja nie jestem w stanie? No widzisz... Myliłaś się. Nie jestem taką szarą myszką jak pozostałe osoby z naszej klasy, które bały się powiedzieć Ci kilka słów prawdy prosto w twarz... Ja się Ciebie nie boję! Możesz mnie bić, możesz mnie obrażać, możesz mnie obgadywać... Proszę bardzo. Jednak ja nie zerwę z Niall'em. Kochamy się i nikt nam w tym nie przeszkodzi. Nawet jakaś psychofanka.
Dziewczyna zamachnęła się jakby miała mnie uderzyć, ale złapałam ją za rękę i przecząco pokręciłam głową.
- Bójkami niczego nie zdziałasz...
- Jeszcze zobaczymy. - powiedziała ze złowrogim spojrzeniem i wróciła na swoje miejsce. Przez moją postawę zyskałam uznanie większości osób z klasy. Opłacało się... Przez resztę lekcji miałam jako taki spokój. Chociaż słyszałam jeszcze kilka złośliwych opini na mój temat, jednak już nie komentowałam ich. Po prostu milczałam i skupiałam się na lekcjach, a także myśli, że za 5... 4... 3... 2... godzinę przyjedzie po mnie Niall. Nareszcie koniec ostatniej lekcji! Wybiegłam z klasy, a następnie ze szkoły i już miałam dzwonić do Blondynka, kiedy okazało się, że jego samochód już stoi przed bramą. Nie patrząc na resztę klasy pobiegłam prosto w ramiona mojego chłopaka, a on złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Wiedziałam, że mogę mieć przez niego kłopoty, bo widziała go Patricia, ale mimo wszystko pragnęłam to zrobić na jej oczach, żeby pokazać iż to ja góruję nad nią.

****
Czekajcie na część trzecią :D Przepraszam za błędy.  Pozdrawiam i przesyłam całuski Milenka Lis <3 :**