24 paź 2014

Rozdział XL

*Nadia* Nastrój
Minęły trzy tygodnie odkąd jestem z Liam'em. Jak na razie wiedzą o nas tylko chłopcy i Lenka. Chociaż co raz częściej nasze zdjęcia pojawiają się w gazetach czy Internecie. Muszę przyznać, że na razie jest mi ciężko. Brak prywatności, krytyka fanek One Direction. To mnie po prostu przerasta. Czasami mam dość, mam ochotę skończyć to co zaczęło się tak niedawno, ale wtedy przychodzi Liam i mnie przytula, a w jego ramionach czuję się tak bezpiecznie... Natomiast kiedy nie ma mojego chłopaka, a ja przechodzę przez takowy kryzys to na ratunek przybywa Lenka. Szczerze mówiąc to chyba jej wsparcie i zrozumienie mi najbardziej pomaga. Zawsze kiedy ja już nie daję rady opowiada mi o swoich "początkach". O tym, że kiedy zaczął się jej związek z Niall'em to też miała sporo "hejtów" i choć też było jej ciężko nie zwracała uwagi na opinię innych. Wiedziała, że skoro jest szczęśliwa z Horan'em, a on z nią to nic i nikt nie ma prawa tego zniszczyć. Właśnie te słowa za każdym razem sprawiały, że moje załamanie mijało.
Dziś ósmy marca "Dzień Kobiet". Dziś Liam wraca po tygodniowym wyjeździe z zespołem... Już się nie mogę doczekać... Codzienne rozmowy przez telefon to nie to samo co spotkania. Nawet nie wiem gdzie i jak spędzimy dzisiejsze popołudnie... Wiem tylko, że na 16.00 mam być gotowa.
***
-W co ja mam się ubrać?! - krzyknęłam zdesperowana do telefonu.
- Spokojnie Słońce... To, że spotykasz się dziś z Liam'em nie oznacza, że masz mi się wydzierać do słuchawki... Rozumiem, że jesteś podekscytowana i te sprawy, ale jak Ty będziesz się tak denerwować przed każdą randką to się nerwicy nabawisz. - usłyszałam spokojny głos Lenki. Ciekawe czy ona nie stresowała się przed pierwszą oficjalną randką z Niall'em.
- Jak ja mam być spokojna??? Ja chcę wyglądać idealnie, a nic takiego nie mam... - powiedziałam płaczliwym tonem.
- Jak dla mnie to wcale nie musisz się stroić no ale skoro tak bardzo chcesz to zaraz będę...
Odrobinę pocieszona odłożyłam telefon i ponownie zaczęłam przeglądać szafę. Wszystkie sukienki jakie miałam, wydawały mi się teraz okropne i w ogóle nie pasujące na tę okazję. Ta zbyt uroczysta, ta zbyt dyskotekowa, ta ma za dużo dodatków, a tamta jest zbyt skromna. Tak wiem jestem w pewnym stopniu wybredna no ale cóż poradzić... Na szczęście nie musiałam długo czekać na Lenkę. Po jakichś dziesięciu minutach pojawiłam się w moim pokoju.  Szybkie wymienienie uścisków no i wreszcie oczekiwana pomoc. Blondynka podeszła do mojej szafy i zaczęła przeglądać jej zawartość. Mrucząc coś pod nosem to wyjmowała, to wkładała jakiś wieszak.
- Mam! - krzyknęła i wyjęła kremową sukienkę. To była ta, którą uznałam za "zbyt ozdobną" - Ta sukienka jest idealna. Delikatna, zmysłowa i taka "słodziutka" czyli stuprocentowe odzwierciedlenie Ciebie. Nie zgłaszałam protestów, bo nie widziałam w tym sensu. Lena miała rację. Z radości wyściskałam Lenkę tak, że aż jej coś w kręgosłupie chrupnęło. Od razu mówię nic się nie stało.
- Słońce ja muszę już wracać do siebie, bo sama jeszcze nie przygotowałam własnego stroju. Udanego popołudnia i wieczoru życzę - powiedziała Lena kończąc już pożegnalne uściski.
- Dziękuję i wzajemnie... Do jutra!
Dziewczyna wyszła z pokoju. Usłyszałam jeszcze jak zbiega po schodach i szybkim krokiem maszeruję w stronę swojego domu. Moja kochana wariatka... Dobra czas wrócić na ziemię! Za godzinkę przyjeżdża Liam... Poszłam do łazienki aby tam wziąć szybki prysznic i umyć włosy. Następnie w szlafroku wróciłam do swojego pokoju gdzie wysuszyłam moją czuprynkę i przebrałam się w wybraną sukienkę. Najwyższy czas na makijaż. Włosy zostawię rozpuszczone. Siedząc przy biurku, na którym rozłożone były moje wszystkie kosmetyki dobierałam odpowiednie cienie, pudry itd. Kiedy wiedziałam już jak mam się pomalować, wyjęłam lusterko z szuflady i zaczęłam makijaż. Mała warstewka podkładu, delikatny róż na policzki, perłowy cień na powieki, idealne kreski wyrysowane eye-liner'em i perfekcyjnie wytuszowane rzęsy, na koniec bladoróżowa szminka. Gotowe. Przejrzałam się w lusterku. WOW! Nie no muszę przyznać, że efekt jest cudowny. Usłyszałam silnik samochodu. Mój Liaś wrócił!!! Złapałam w biegu sweterek oraz torebkę i zbiegłam na dół. W pośpiechu otworzyłam drzwi i ujrzałam mojego chłopaka. Przez kilka chwil wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Nie wytrzymałam i wtuliłam się w niego.
- Tak bardzo tęskniłam - szepnęłam jeszcze bardziej tuląc się do mojego chłopaka.
- Może mi nie uwierzysz, ale ja tęskniłem bardziej - szepnął mi do ucha i pocałował mnie w czoło. Kiedy już się od siebie odsunęliśmy, Liam obejrzał mnie dokładnie od góry do dołu.
- Zawsze byłaś piękna, ale dzisiaj to już przeszłaś samą siebie.
Przez jego komplement lekko się zaczerwieniłam, a na moje usta wdarł się ogromny uśmiech. Gdy już się ogarnęłam, spytałam czy wejdzie do domu, ale odparł, że ma ogromną ochotę na spacer. Mówiąc szczerze to nagle poczułam nieodpartą ochotę dotlenienia się. Założyłam sweterek i szpilki po czym wyszłam z domu. Pogoda była dość ładna, wprawdzie słońce nie świeciło jakoś przesadnie mocno, ale jednak świeciło, a w dodatku nie padał deszcz więc mieliśmy sprzyjające warunki do spacerowania.. Zmierzając tak w stronę pobliskiego parku rozmawialiśmy o wszystkim. Liam opowiadał co się działo podczas wyjazdu. W pewnej chwili poczułam jak wplata swoje palce między moje. Dalej szliśmy trzymając się za ręce co baaardzo mi się podobało. Kiedy dotarliśmy do parku, usiedliśmy na jednej z ławeczek. I od tej pory Liam stał się strasznie spięty. Na początku udawałam, że tego nie zauważyłam, ale po kilkunastu minutach w końcu spytałam.
- Czy wszystko w porządku?
Liam popatrzył na mnie i przez chwilkę milczał jakby moje pytanie dopiero co docierało do jego umysłu.:
- Tak, tak... Wszystko jest ok. - odparł i uśmiechnął się. Zauważyłam w jego uśmiechu trochę sztuczności, ale już o nic nie pytałam. Dopiero po następnych kilkunastu minutach poznałam powód tego "stresu". Liam po prostu chciał mi wręczyć prezent z okazji Dnia Kobiet. Po upłynięciu ok. 20 minut wyjął z kieszeni niewielkie prostokątne pudełko. Jego zawartością był piękny, srebrny wisiorek z zawieszką w kształcie litery "L". W ramach podziękować Liaś dostał ode mnie buziaka... prosto w usta. Tak, dokładnie tak. Właśnie dzisiejszego dnia postąpiliśmy o krok dalej w naszym związku. Pierwszy, nieśmiały pocałunek został zaliczony.

*Lena*
Dzwonek do drzwi... Tak to Niall. Wreszcie zobaczę mojego Blondynka po całym tygodniu rozłąki. Ostatnie spojrzenie w lustro. Biała, koronkowa sukienka prezentowała się perfekcyjnie. Tego jestem dziś pewna i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej... Zbiegłam na dół, otworzyłam drzwi i niemalże rzuciłam się na mojego chłopaka.
- Witaj Kochanie,,, - szepnęłam mu na ucho.
- Witaj Ślicznotko - odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha i unosząc mnie lekko obrócił się kilka razy wokół własnej osi.
- Jesteś głodny? - spytałam kiedy odstawił mnie na ziemię.
- Jak wilk! Dlatego też zabieram Cię do restauracji. Wszystkiego najlepszego Kochanie! - powiedział i namiętnie mnie pocałował. Jak ja wytrzymałam ten tydzień bez niego?? Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Ruszyliśmy, po chwili Niall położył jedną rękę na mojej dłoni. Zerknęłam w jego stronę i promiennie się uśmiechnęłam. Droga zajęła nam nie więcej niż piętnaście minut. Niall wyszedł pierwszy z samochodu, a następnie otworzył moje drzwi i pomógł mi wysiąść. To było słodkie i taaakie romantyczne. I to jest właśnie cały Niall, MÓJ NIALL - kochany, troskliwy, słodki i romantyczny. Przeszliśmy do restauracji. Oczywiście po otworzeniu szklanych drzwi otoczyło nas przyjemne ciepło i zapach różnych potraw. Od razu zrobiłam się głodna. Weszliśmy do środka i zajęliśmy jeden z wolnych stolików. W momencie gdy usiedliśmy, pojawiła się przy nas kelnerka z menu. Przeglądaliśmy kartę dań i już po kilku minutach złożyliśmy zamówienie. Słuchając opowieści Niall'a zerknęłam przez jedną z szyb i... zauważyłam czarny samochód. (Nastrój) Momentalnie odechciało mi się jeść. O nie! Pora to zakończyć raz, a porządnie! Przeprosiłam Niall'a na chwilkę i zdenerwowana wyszłam z restauracji. Pewnym krokiem podeszłam do samochodu i zastukałam w przyciemnianą szybkę. Odeszłam o krok i drzwi auta gwałtownie się otworzyły, a z niego wyszedł... facet Sophie... Ten, którego widziałam przed supermarketem.* Ubyło mi trochę
odwagi, ale nadal byłam wściekła, a zarazem ciekawa o co w tym wszystkim chodzi.
- Przepraszam bardzo, ale chciałabym o coś pana zapytać. Dlaczego mnie pan śledzi?
Mężczyzna popatrzył na mnie z popłochem w oczach. Teraz to on boi się mnie? Coś tu nie gra... Jednak kiedy patrzył na mnie przez dłuższy czas zaczął się powoli uśmiechać. Teraz to już kompletnie nic nie rozumiem.
- Boże... To naprawdę Ty... Milenka... - uśmiechnął się jeszcze bardziej i podniósł swoją dłoń tak jakby chciał mnie pogłaskać. Zrobiłam gwałtowne dwa kroki w tył i z przerażeniem w oczach spytałam:
-Skąd pan mnie zna i o co panu chodzi!?
- Milenko tylko spokojnie- zaczął powoli, ale ja natychmiast mu przerwałam
- Niech się pan tak do mnie nie zwraca! Nie jestem pańską koleżanką! - co on sobie myśli i za kogo się uważa??
- Nie, nie jesteś moją koleżanką... - zawahał się... - Jesteś moją siostrą... - dokończył śmiertelnie poważnie...
Że co proszę??? To chyba jakiś żart. Do Prima Aprilis wprawdzie już niedługo ale jednak... Nie wiedziałam jak mam się zachować. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć... To nie prawda! Głupi dwudziestotrzylatek robi sobie ze mnie żarty.
- O czym pan mówi?? Nigdy nie miałam brata, ani siostry... Byłam to znaczy jestem jedynaczką! - zaczęłam się trząść z nerwów.
- Posłuchaj mnie uważnie... Nazywam się Chris Wesley... - tu zawahał się na moment, a po chwili dodał- Po polsku Krzysztof Wasilewski. Kiedy miałem sześć lat mój ojciec zginął w wypadku, a ja wraz z mamą wyjechaliśmy do babci, do Londynu. - oniemiałam kiedy dotarło do mnie to, że dokończył w moim ojczystym języku.
- To naprawdę bardzo przykre, ale nie rozumiem czemu pan mówi o tym mnie. Chcę się dowiedzieć dlaczego pan mnie śledził, a nie poznać pana życiorys! - to jest jakieś chore!!! Co ja takiego zrobiłam?? Czym zawiniłam??
- Daj mi dokończyć... Nie wspomniałem jeszcze o tym, że pół roku przed moimi szóstymi urodzinami i cztery miesiące przed wypadkiem ojca urodziła mi się siostrzyczka - w jego oczach zauważyłam łzy... Boże co tu się dzieje???? Czemu jakiś obcy facet, który śledził mnie przez ok. dwa miesiące opowiada mi swoją historię z przeszłości?? Ja chcę wrócić do tej restauracji, do Niall'a! Chciałam przerwać ten cały monolog, ale coś mnie powstrzymywało. Coś mówiło: "Poczekaj, a znajdziesz odpowiedź na swoje pytanie". Mężczyzna ponownie zaczął mówić. - Mama była taka szczęśliwa, tata zresztą też. Na moją prośbę dali jej na imię Milena. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie ten przeklęty wypadek... Po śmierci ojca mama się załamała. Przed wyjazdem do Londynu stwierdziła, że nie jest w stanie utrzymać dwójki dzieci dlatego też... oddała moją kochaną siostrę państwu o nazwisku... Lis, którzy tak bardzo pragnęli mieć dziecko...
NIEEEE!!! To nie prawda!!! To nie może być prawda! To jest zmyślona historia prawda!!! Tak! Na pewno! Ten człowiek jest chory umysłowo! W głowie zaczęło mi huczeć... Od natłoku myśli zrobiło mi się słabo! Nie! Nie! Nie! To nie jest prawda!!! Cały czas słyszałam głos w mojej głowie...W moich oczach pojawiły się łzy...
- Nie wierzę Ci... Nie masz dowodów, a Twoja historyjka nic dla mnie nie znaczy... - wysyczałam przez zęby ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem. Mężczyzna wyjął z samochodu paczkę, która wydała mi się znajoma.
*wspomnienie*
 Kiedy stwierdziłam, że to, co uzbierałam, wystarczy mi na calutki tydzień udałam się do kasy. Przede mną stała blond włosa dziewczyna, która właśnie rozmawiała przez telefon. Chwila... Skąd ja znam ten landrynkowy głosik, słodki zapach perfum również wydawał mi się znajomy... Po chwili dziewczyna zakończyła rozmowę i zaczęła szukać portfela w torebce. Kiedy ujrzałam ją z profilu, wszystko stało się jasne... Sophie... Znalazła portfel, zapłaciła za zakupy i szybko opuściła budynek. Nie umiem wyjaśnić dlaczego, ale wydało mi się to podejrzane. Szybko wyłożyłam artykuły na ladę, zapłaciłam, schowałam zakupy do torby i niemal biegiem ruszyłam za Sophie. Przed budynkiem stał czarny, sportowy samochód, a obok niego Blondyna z jakimś wysokim i umięśnionym facetem, który wyglądał na 22 – 23 lata. Cofnęłam się cicho i spoglądałam na nich przez sklepową szybę. Rozmawiali, śmiali się... Niby nic specjalnego, ot spotkanie dwójki znajomych. Już miałam wyjść, gdy nagle zauważyłam, że dziewczyna dała coś mężczyźnie i pocałowała go. Pocałowała go?! Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Narzeczona Herry'ego całuje się z jakimś innym facetem. To chyba mi się tylko przywidziało... Zerknęłam jeszcze raz, by mieć pewność. Niestety to nie była pomyłka. Wciąż stali przed samochodem złączeni w jednoznacznym uścisku... (Rozdział XIII cz. 3)
*koniec wspomnienia*
- Zajrzyj do środka - usłyszałam cichy głos. Aha jeszcze nie wróciłam ze świata wspomnień. Otrząsnęłam się i powoli otworzyłam pudełko. Ujrzałam w nim moją legitymację szkolną z VI klasy, mój grzebyk, który zginął mi gdzieś w sierpniu, a co najgorsze mój akt urodzenia, a raczej jego kopię.
- Oryginał trzymałem w szufladzie mojego biurka przez siedemnaście lat, bo wiedziałem, że kiedyś mi się przyda. No i popatrz! Znalazłem Cię, znalazłem moją siostrzyczkę...
Patrzyłam na rozpromienioną twarz Chris'a, ale przed oczami widziałam moich rodziców, a tak właściwie to obcych mi osób... Okłamywali mnie przez szesnaście lat! Wmawiali mi, że mnie kochają! Okres po moim wypadku był wprost cudowny. Kochający rodzice...
Z każdą myślą uświadamiałam sobie straszniejsze rzeczy. Malutkie dzieciątko, które urodzi się gdzieś w czerwcu nie jest moją siostrą... Weronika nie jest ze mną spokrewniona... Jednak to wszystko było niczym... Myśl, że własna, prawdziwa matka oddała mnie obcym ludziom to było najgorsze i nie do zniesienia... Coś we mnie pękło...Z moich oczu popłynęły łzy. Nie chciałam żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie więc zaczęłam biec. Za sobą słyszałam okrzyki, ale nie zwracałam na nie uwagi. Biegłam ile miałam sił w nogach i wylewałam łzy... Własna matka mnie nie chciała... Byłam wychowywana przez obcych ludzi. Przez szesnaście, prawie siedemnaście lat żyłam w kłamstwie...
Nie wiem w jak krótkim czasie pokonałam dystans dzielący mnie od domu. Wiem tylko, że po zamknięciu drzwi na klucz, osunęłam się na podłogę i zaczęłam głośno szlochać. Nie minęło pięć minut, a już słyszałam głośne pukanie. W pierwszej chwili myślałam, że to... Chris, ale usłyszałam wołanie mojego chłopaka:
- Lenko otwórz mi! Proszę Cię!
Nie byłam w stanie się podnieść. Nie chcę nikogo widzieć, nie chcę z nikim rozmawiać! Chcę umrzeć!!! Nie chcieli mnie! Nikt mnie nigdy nie chciał! Prawdziwa matka mnie oddała, a rodzice zastępczy przez szesnaście lat mnie okłamywali i nie wysilali się nawet z okazywaniem uczuć. Od zawsze byłam dla wszystkich problemem! - Pukanie nie ustawało. W końcu podniosłam się i otworzyłam drzwi.
- Boże Lenko co się stało? - Niall ponowił pytanie, a ja znów wybuchłam płaczem. Blondyn zamknął drzwi i mnie przytulił.
- Ćsiiii.... Pójdziemy do pokoju i wszystko powoli mi opowiesz dobrze? Kiwnęłam tylko głową bo nie mogłam nic powiedzieć. Łapczywie łapałam każdy oddech pomiędzy kolejnymi szlochami, Weszliśmy po schodach i już po chwili siedziałam na własnym łóżku. Obok mnie usadowił się Niall i zaczął mnie głaskać po plecach. Powoli się uspokajałam. Kiedy już byłam w miarę spokojna zaczęłam mu wszystko opowiadać. Począwszy od tego śledzenia, aż do informacji z dnia dzisiejszego. On również był w ogromnym szoku... Widziałam w jego oczach współczucie... Tego nie chciałam najbardziej... Teraz wszyscy będą mi współczuć, bo byłam i jestem niechciana...Czułam jak spadam... Spadam na dno głębokiej i szerokiej studni...

*Niall*
Dlaczego ona? Dlaczego biedna Lena, która już tyle wycierpiała? Jak jej pomóc? Jak ją wspierać, a zarazem nie okazywać współczucia? Mam wrażenie, że to tylko koszmar, który śni się nam obojgu. Niestety to nie jest sen... To rzeczywistość, która czasami bywa bardzo brutalna... Lenka położyła się na łóżku i nadal łkała, a ja nie miałem pojęcia co mam robić. Te informacje były dla mnie ogromnym szokiem... Nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewał... No dobrze Niall, ale Ty masz być teraz wsparciem dla Leny więc otrząśnij się i zacznij działać. Wstałem z łóżka i okryłem moją ukochaną kocem, bo przez cały czas się trzęsła. Nie wiem czy to z zimna, czy od ciągłego łkania. Ach właśnie. Lenka powinna wziąć coś na uspokojenie.. Czemu wcześniej o tym nie pomyślałem??? W ekspresowym tempie przeszedłem do łazienki i przeglądając zawartość szafki z lekami znalazłem to co było mi potrzebne. Zszedłem na dół po szklankę wody i ponownie udałem się do pokoju Lenki.
- Słońce mam dla Ciebie coś na uspokojenie. Weź to, a na pewno poczujesz się lepiej - powiedziałem
głosem o ton głośniejszym od szeptu. Lena spojrzała na mnie nieufnym wzrokiem, ale wzięła lek i ponownie opadła na poduszki. Odstawiłem szklankę na szafce nocnej i położyłem się obok niej. Nucąc jakąś melodię i głaszcząc ją po plecach obmyślałem plan działania. Lena nie może być teraz sama w domu... Kto wie co może jej przyjść do głowy kiedy będzie siedziała w tej ciszy i pustce? Lena mnie potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek. Można to potraktować jako taki test sprawdzający czy nasza miłość przetrwa wszystko. Dobrze już wiem co muszę zrobić, ale to za chwilkę.
*30 min, później*
- Halo - usłyszałem rozbawiony głos Nadii.
- Przepraszam, że zakłócam Ci spokój w takie święto, ale jesteś bardzo potrzebna Lenie - powiedziałem dość poważnym głosem i Nadia momentalnie spoważniała.
- Coś się stało?
- Jak przyjedziesz to wszystko Ci wyjaśnię.
Usłyszałem tylko sygnał rozłączonego połączenia. Po dziesięciu minutach przed domem Lenki stanął samochód Liam'a. Chwilkę później oboje byli już przed drzwiami jej pokoju. Wyjaśniłem pokrótce co zaszło. Ich tak samo jak mnie zszokowała ta wiadomość.
- Boję się, że jak zostanie sama to zrobi sobie coś złego... Dlatego też postanowiłem się do niej wprowadzić, aż do poprawy jej stanu albo do przyjazdu Werci zobaczymy co nastąpi szybciej. - Liam i Nadia przyznali mi rację, stwierdzili, że to najlepsze rozwiązanie. - W związku z tym Nadio mam do Ciebie prośbę. Czy mogłabyś zostać przy Lenie przez jakiś czas? Ja bym się tylko spakował i zaraz tu wracam.
- Mogę siedzieć przy niej cały czas. Jestem jej przyjaciółką i jestem zobowiązana do tego by jej pomagać.., Poza tym kocham ją jak siostrę więc... zmykajcie, a ja będę jej pilnować - odparła i weszła do pokoju Leny. Natomiast ja z Liam'em poszliśmy do siebie. Mimo, że jest to dość krótka odległość, Payne zdążył mi zadać mnóstwo pytań w związku z zaistniałą sytuacją. Zanim weszliśmy do domu brunet wiedział już wszystko .
Po zamknięciu drzwi wejściowych z salonu wybiegli Louis, Harry i Zayn.
- Witajcie! - wykrzyknęli, ale ich entuzjazm szybko "opadł"
- A gdzie Lena i Nadia? Co się stało Niall? - spytał zaniepokojony Harry.
Czy to aż tak widać? Czy z mojej twarzy można wyczytać wszystko?
-Przepraszam, ale nie mam czasu na wyjaśnienia. Liam wie wszystko więc... - nie dokończyłem tylko szybkimi krokami wszedłem na górę. Na środku mojego pokoju stała jeszcze nierozpakowana walizka. To się chyba nazywa szczęście w nieszczęściu. Teraz muszę tylko dorzucić kilka rzeczy i mogę szybko wracać do Lenki. Jak powiedziałem, tak zrobiłem i już po chwili schodziłem z walizką na dół. W hallu stała reszta. Wyglądali na zszokowanych, podłamanych, smutnych... No tak. Wszyscy kochają Lenę...
- Niall pamiętaj, że tworzymy jedną wielką rodzinę i gdybyś sobie nie radził to my zawsze Ci pomożemy. Wiesz, że bardzo lubimy Lenę i też będziemy starali się być dla niej wsparciem - powiedział Liam kiedy tylko stanąłem między nimi. Miałem łzy wzruszenia w oczach. Moi przyjaciele, moi prawdziwi przyjaciele... Złączyliśmy się wszyscy w grupowym uścisku. Wyglądało to tak jakbyśmy się żegnali na zawsze, a przecież będę w mieszkaniu obok. No właśnie... Czas się zbierać. Jeszcze raz pożegnałem się z chłopakami i wyszedłem. Czułem w sercu, że zaczynam nowy etap, który będzie ciężki, ale jeżeli w nim wytrwam to wynagrodzenie będzie ogromne. Wynagrodzeniem będzie szczęście Lenki, a jeżeli moja ukochana będzie szczęśliwa to i ja taki będę... Z taką myślą przekroczyłem próg domu mojej dziewczyny. Zdjąłem buty i kurtkę, i poszedłem na górę. Wszedłem do pokoju Lenki najciszej jak potrafiłem i spojrzałem na łóżko. Nadia siedziała przy niej i głaskała ją po ramieniu.
- Dziękuję... - szepnąłem i uśmiechnąłem się lekko.
- Nie ma za co... Zawsze możecie na mnie liczyć.
Dziewczyna wstała, przytuliła mnie na pożegnanie i wyszła szepcząc jeszcze ciche "Trzymaj się..." Wytrwam choćby nie wiem co... Muszę... Dla Lenki. Dla NAS!
******************************************************************************
SURPRISEEE!!! Hej haj heloooł! Jestem tak mega podjarana nowym teledyskiem, że postanowiłam zrobić Wam niespodziankę i wstawiam rozdział już dziś! No normalnie śmiech przez łzy... Jestem zachwycona teledyskiem więc już za "nieogarniętą notkę" baardzo przepraszam :*- Dla tych co jeszcze nie widzieli link. A dla tych co widzieli pierwsze pytanko: Co o nim myśliciee???
A teraz wracamy na ziemię! To znaczy do rozdziału. Muszę Wam szczerze powiedzieć, że on również strasznie mi się podoba, a kiedy go pisałam to wyłam jak głupia, ale w tym rozdziale jest tyle emocji, że normalnie... Dobra skończę wypisywanie mojej opinii i własnych odczuć i przejdę do pytań:
1. Jakie odczucia macie po przeczytaniu tego rozdziału?
2. Co Wam się najbardziej podobało??
3. Co myślicie o całej sytuacji z Lenką?
4. Jak oceniacie Chris'a?
5. Jak myślicie co będzie dalej???
6. Czy muzyka jest dobrana odpowiednio?
To są pytania pomocnicze,,, Możecie na nie odpowiedzieć w podpunktach, albo pisząc ogólny komentarz zawrzeć wszystkie informacje dotyczące spraw o które pytałam.
A teraz ostatnie pytanko: Podoba się niespodzianka??? :D
Mam nadzieję, że tak... Proszę o komentarze, głosy w ankietach i polecanie mojego bloga. Dziękuję za wszystko co zrobiłyście do tej pory czyli wszystkie komentarze i ponad 5200 wejść. To dla mnie bardzo ważne i wiele dla mnie znaczy... Aha i jeszcze jedno. Rozdział dedykuję mojej ukochanej, wspaniałej Jessice... Możliwe, że zanim przeczytasz ten rozdział minie trochę czasu, ale... właśnie ten rozdział był "zarezerwowany" dla Ciebie... Mam nadzieję, że Ci się spodobał! <3
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie! Całuję i ściskam mocno!!!

MiLenka Lis (A.)

19 paź 2014

Rozdział XXXIX

*Lena* Nastrój
Pojechaliśmy do Irlandii trzeciego lutego, wróciliśmy dziesiątego, a mamy czternasty... Ale ten czas szybko leci nieprawdaż?? Miałam rację... Tydzień spędzony w Irlandii rzeczywiście sprawił, że relacje między mną, a Niall'em się "naprawiły". Oprócz tego jeszcze bardziej zaprzyjaźniłam się z całą rodziną Horan'a i poznałam narzeczoną Greg'a - Denise. Muszę przyznać, że raczej się polubiłyśmy. Ogólnie rzecz biorąc siedem dni pobytu w rodowitym państwie Niall'a uważam za baaardzo pozytywne. Minęły już cztery dni od naszego powrotu do Londynu. W tym czasie chłopcy zdążyli udzielić dwóch wywiadów i zagrać wspaniały koncert. Dziś na szczęście mają dzień wolny... No w końcu to walentynki!!! No i właśnie... Dziś walentynki... Pewnie się domyślacie, albo i nie, ale tak jak zawsze Lenka ma mieszane uczucia. Z jednej strony jestem taka podekscytowana, a z drugiej strasznie się denerwuję... Powód?  Po pierwsze zastanawiam się teraz czy kupiłam odpowiedni prezent... Booże jak sobie pomyślę o tych nieszczęsnych zakupach.
*wspomnienie*
Kiedy chłopcy udzielali wywiadu ja siedziałam w domu i szukałam pomysłu na walentynkowy prezent. Długo się zastanawiałam... Przesiedziałam chyba parę ładnych godzin na różnych forach szukając podpowiedzi i żadna nie była satysfakcjonująca. Zdesperowana postanowiłam wybrać się do sklepu z Nadią. Później tego bardzo pożałowałam. Nie dość, że nie mogłam znaleźć odpowiedniego prezentu, to obok mnie szła moja przyjaciółka i ględziła o tym jak ona nienawidzi walentynek... Rozumiem, że dużo przeszła i takie święto nie jest dla niej czymś przyjemnym, ale czy przez to musi dodatkowo psuć mi humor. Byłyśmy chyba we wszystkich najbliższych sklepach i nic nie znalazłyśmy. Załamana usiadłam na ławce. To ciekawe, że dla innych to jest tak banalne, a mnie cała ta sytuacja doprowadza do płaczu. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam głęboko oddychać. Nawet się nie spostrzegłam, że Nadia ucichła. Podniosłam głowę i zobaczyłam moją przyjaciółkę idącą pewnym krokiem do sklepu, który na początku ominęłyśmy, bo jak powiedziała
" Jeśli tam wejdziemy to zacznę rzygać tęczą". Rzeczywiście już z daleka dało się zauważyć różowo - czerwoną dekorację, a przechodząc obok przez szyby "wyglądały" różne pluszowe misie i inne tego typu rzeczy. Szczerze mówiąc miałam jakieś przeczucie, że to właśnie tu mam szukać TEGO
prezentu, ale uszanowałam słowa Nadii i nawet tam nie zajrzałam. Ale chwileczkę! To czemu ona tam teraz idzie? Nie patrząc na nic ruszyłam za nią. Kiedy tylko przekroczyłyśmy próg moja przyjaciółka się skrzywiła, a na moje usta wkradł się ogromny uśmiech. No takiego wyboru nie było w żadnym sklepie. Rozejrzałam się dookoła i już wiedziałam co kupię. Jedna półka szczególnie przykuła moją uwagę, a mianowicie ta, na której stały różne kubki. ale nie takie zwyczajne tylko bardziej wymyślne. Nie musiałam się długo zastanawiać i wybrałam biały kubek, na którym narysowane były nutki, z uchwytem w kształcie klucza wiolinowego. Oczywiście dokupiłam do niego coś jeszcze. Z racji tego, że mój ukochany to miłośnik jedzenia i słodyczy
postanowiłam kupić mu dodatkowo ogromnego lizaka w kształcie serca. Usatysfakcjonowana zapłaciłam za zakupy i razem z Nadią wyszłyśmy ze sklepu. Kątem oka zauważyłam, że odetchnęła z ulgą. Jeszcze kilka minut temu zirytowałoby mnie to, ale teraz już nic nie popsuje mi humoru.
*koniec wspomnienia*
Jeszcze wczoraj byłam zadowolona ze swojego wyboru, a dziś znów mam wątpliwości. No ale teraz jest już za późno na ewentualną zmianę wiec musi zostać tak jak jest.
Po drugie nie wiem co szykuje Niall... To znaczy wiem tylko tyle, że mam być gotowa na godzinę 17.00. Boję się, że znów wymyślił coś wspaniałego i bardzo romantycznego, a ja nie będę miała dla niego nic szczególnego... No bo czy kubek i lizak jest czymś oryginalnym?? Nie... Mogłam to przemyśleć... Mogłam nie kupować czegoś co od razu wpadło mi w ręce... "LENA OGARNIJ SIĘ!!!" Dobra... Wdech, wydech, wdech, wydech... Wszystko będzie dobrze... Liczą się chęci i pamięć... Taaak! Tego mi było trzeba. Dobrze, że ten "tajemniczy głos w mojej głowie" pomaga mi się ogarnąć. Spojrzałam na zegarek. OMG! To już 15.30! Dobra czas się stroić i malować! No i znów pojawił się stres... Dziś ani Nadia, ani Wercia nie pomogą mi z makijażem... "Dasz sobie radę!"
- Dzięki...
Czy ja naprawdę powiedziałam to na głos??? Zaczynam wariować... Zaczynam rozmawiać z głosem w mojej głowie... Trzeba mnie wysłać do psychiatryka... No dobrze, ale to później... Dziś walentynki i mam je spędzić z moim chłopakiem!
***
Za chwilkę przyjdzie Niall... Gotowa jestem od jakichś piętnastu minut. Perfekcjonistka... Spytacie dlaczego? A dlatego, że, ponieważ, iż przez te piętnaście minut stałam przed lustrem i sprawdzałam
czy aby sukienka jest wyprasowana dokładnie lub czy obydwie kreski na moich powiekach są równe. Na całe szczęście wszystko było idealnie i nic nie musiałam poprawiać. Jeżeli Was to interesuje to wspomnę tylko, że miałam na sobie tę czarną sukienkę, którą dostałam od rodziców na wigilię.
Wzięłam torebkę z łóżka, prezent z szafki i zeszłam na dół. Właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek... Dwie minuty wcześniej niż się umawialiśmy. Poprawiłam sukienkę i ostatni raz spojrzałam w lustro.  Uważam, że jest całkiem dobrze, alee... Wstrzymałam oddech i otworzyłam drzwi.
- Hej Lee...nkoo...- powiedział przeciągając samogłoski. Jego mina nie wyrażała niczego... Miałam wrażenie, że mu się nie podobałam...
- Hej Niall... Mogę się jeszcze szybko przebrać jeżeli coś jest nie tak z tą sukienką - powiedziałam lekko załamana.
Blondyn spojrzał na mnie jeszcze raz, obejrzał "od stóp do głów", odchrząknął i dopiero po dłuższej chwili odezwał się ponownie.
- Kochanie wyglądasz... nie potrafię znaleźć trafnego komplementu... Pięknie czy ślicznie to za mało.
Na moich policzkach pojawiły się ogromne rumieńce. Dopiero teraz zauważyłam, że mój ukochany wystrojony jest w elegancki garnitur. Muszę przyznać, że taki Niall podoba mi się najbardziej.
- Dziękuję za komplement... Ty też świetnie się prezentujesz... - Blondyn uśmiechnął się na moje słowa.
- To co idziemy? - zapytał po krótkiej chwili na co ja skinęłam głową. W chwili gdy przekroczyłam próg mojego domu poczułam dobrze znane mi uczucie mrowienia w okolicach karku. Znów ktoś mnie obserwuje i jestem tego pewna w stu procentach. Tylko gdzie jest, kim jest i czemu szpieguje właśnie mnie? Na te pytania nie mogę znaleźć odpowiedzi. I choć strasznie się boję nie wspominam już o tym Nadii, bo wciąż twierdzi, że mam obsesję, a Niallo'wi nic nie mówię po prostu chcę oszczędzić mu nowych kłopotów. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Kiedy tylko wyjechaliśmy z "mojej uliczki" mrowienie zniknęło. Czy to oznacza, że ten KTOŚ czatuje przed moim domem lub nie daj Boże ma dorobione klucze do mojego mieszkania?
- Lenko czy coś się stało?? Jesteś jakaś blada i jakby poddenerwowana... - ciszę która panowała w samochodzie przerwał Niall.
- Nie Kochanie... Wszystko w porządku - wysiliłam się na sztuczny uśmiech - A gdzie mnie zabierasz?
Blondyn uśmiechnął się chytrze, zerknął w moją stronę po czym odpowiedział:
- A to jest akurat niespodzianka - odparł i pomimo moich natrętnych, i podchwytliwych pytań nie dowiedziałam się niczego. Dopiero po jakichś dwudziestu minutach z "trasy głównej" skręciliśmy w jakąś boczną uliczkę. Tą z kolei jechaliśmy niecałe dziesięć minut. Zatrzymaliśmy się na jakiejś polanie. Wysiadłam z samochodu i od razu się rozejrzałam. Dookoła nie było żadnych budynków tylko na samym środku stała niewielka, drewniana altanka. Niall złapał moją dłoń i powolnym
krokiem ruszyliśmy w jej stronę. Muszę przyznać, że prezentowała się pięknie, na tle odległego lasu. Czasami zastanawiam się jak mój ukochany wynajduje tak wspaniałe i romantyczne miejsca. Weszliśmy do środka a tam... Cała "sala" przystrojona była malutkimi świeczuszkami i płatkami czerwonych róż. W jej centrum stał mały stolik przykryty białym obrusem w bordowe serca. Na nim były dwa talerze, obok jednego z nich leżała róża i granatowe pudełeczko. Oprócz tego dwa kieliszki na wino, a na środku dwie czerwone, wysokie świeczki. W moich oczach
pojawiły się łzy... Niall tak się postarał, i znów pokazał jak ogromną miłością mnie darzy. Odwróciłam się do mojego romantyka, a on w swoich dłoniach trzymał małego pluszowego misia.
- Udanych walentynek kochanie - szepnął, a ja złożyłam na jego ustach czuły pocałunek, który został odwzajemniony. Kiedy się od siebie odsunęliśmy ja wręczyłam swój prezent mojemu chłopakowi. Niall zajrzał do torebki, a ja z ogromną ciekawością czekałam na jakąkolwiek reakcję. Niall odłożył prezent na podłogę i wolne już dłonie położył na moich biodrach.
- Jest wspaniały... Dziękuję... - powiedział tylko i znów złączył nasze wargi w pocałunku. Po wymianie czułości usiedliśmy przy stoliku. Jak się okazało w małym, granatowym pudełeczku były piękne kolczyki - białe perełki. Niall ma wspaniały gust i doskonale wie co najbardziej mi się podoba. Oboje zachwyceni swoimi prezentami zaczęliśmy jeść dania. Cały czas spoglądaliśmy sobie w oczy. Migocące płomyki świec i cicho grająca muzyka tworzyła wspaniały, romantyczny nastrój. Właśnie w takich chwilach jeszcze bardziej uświadamiam sobie, że mam ogromne szczęście, bo w wieku szesnastu lat znalazłam chłopaka, którego ogromnie kocham i chcę z nim spędzić resztę życia, i mam ogromną nadzieję, że tak właśnie się stanie w przyszłości. Po skonsumowaniu kolacji przyszedł czas na tańce. Po odtańczeniu kilku wolnych postanowiliśmy wracać do domu. Niall odwiózł mnie i odprowadził pod same drzwi, złożył ostatni tego dnia pocałunek na moich ustach i wrócił do siebie.

*Nadia*
Walentynki... W tym właśnie dniu staję się smerfem marudą... Najgorszy dzień w roku... W ogóle obchodzenie tego święta jest BEZ SENSU! Miłość powinno się okazywać na co dzień, a nie tylko w walentynki... No nic... Niech inni sobie obchodzą ten dzień jak chcą. Nawet moi rodzice wybyli na romantyczną kolację. Ja też za chwilkę przebieram się w moją najlepszą sukienkę, włączam muzykę na "full" i robię sobie wspaniałą, samotną imprezę. Przecież singielka też może się dobrze bawić! Włączyłam stojącą na biurku wieżę i tanecznym krokiem przeszłam do łazienki trzymając w dłoniach
czerwoną miniówkę. Nucąc piosenkę "Rock me" szybko się przebrałam, poprawiłam makijaż i wróciłam do pokoju. Zgasiłam światło i dałam się ponieść muzyce. Śpiewałam, tańczyłam, wirowałam, wariowałam jak kto woli. Jednym słowem impreza na całego! Co z tego, że jestem na niej sama?? Kiedy obróciłam się kilka razy wokół własnej osi w rytm, którejś ze skocznych piosenek i przez przypadek zerknęłam za okno wydało mi się, że widzę tam jakiś cień. Automatycznie się zatrzymałam, potrząsnęłam kilka
razy głową... Pewnie mi się przywidziało, ale tak w razie czegoś to wyłączę na chwilkę muzykę. W pokoju zapanowała cisza, a w mojej głowie zaczęły pojawiać się różne myśli. Nagle przypomniałam sobie, że Lena mówiła coś o jakimś czarnym samochodzie, który ją śledzi. A może to prawda i w tym wszystkim nie chodzi o nią tylko o MNIE! W tej chwili przydałby mi się siarczysty policzek. Zaczynam popadać w jakąś paranoję. Coś mi się przywidziało, a ja już mam gotowy czarny scenariusz. Kiedy zamierzałam ponownie włączyć muzykę coś stuknęło w moje drzwi balkonowe, a ja o mało nie dostałam zawału. O mój Boże!!! Nie... Serce zaczęło mi szybciej bić, nogi odmawiały posłuszeństwa. Miałam wrażenie, że zaraz osunę się na podłogę. Ciszę w pomieszczeniu przerwało ponowne pukanie. Kto to może być? Jakie ma zamiary? Czemu nie wejdzie jak normalny, cywilizowany człowiek tylko stuka w okno? A może to rzeczywiście jakiś bandzior? A co jeśli wybije okno, wejdzie tu i mnie z miejsca udusi?? STOOOP! Uspokój się! Nie przekonasz się
dopóki nie wyjdziesz na balkon. "Raz kozie śmierć" jak to mówią. Niepewnie podeszłam do szklanych drzwi, odetchnęłam głęboko i otworzyłam je. Dopiero po tym fakcie w mojej głowie pojawiło się takie pytanie: Czemu nie zaświeciłaś światła idiotko?? W tych egipskich ciemnościach na pewno wszystko zobaczysz i wszystkich rozpoznasz." Pogratulowałam sobie w myślach i jednocześnie wytężyłam wzrok. Jedyne co udało mi się stwierdzić to fakt, że osoba ta z postury wyglądała na mężczyznę. Serce podeszło mi do gardła i już miałam mdleć kiedy usłyszałam cichy śpiew, który wydał mi się znajomy:
"Heartache doesn’t last forever / Ból serca nie trwa wiecznie.
I’ll say I’m fine / Odpowiem, że mam się w porządku.
Midnight ain’t no time for laughing / Północ nie jest czasem na śmiech,
When you say goodbye / Kiedy mówisz 'żegnaj' "
Ten głos i tę solówkę rozpoznam wszędzie, o każdej porze. Przecież to Liam. Ale czemu nie wszedł normalnie, ale czemu teraz śpiewa właśnie tę piosenkę, która w tym momencie jest jednoznaczna, a przynajmniej dla mnie. Chłopak podszedł do mnie i usiłował znaleźć moje spojrzenie. Było to dość trudne w tych ciemnościach, ale chyba te "iskierki szczęścia" mnie zdradziły. Liam ujął moją dłoń i starając się ciągle utrzymać kontakt wzrokowy zaczął mówić:
- Nadio po wyśpiewanych przeze mnie słowach pewnie domyślasz się w jakiej sprawie przychodzę. Otóż... Przez ten tydzień dużo myślałem i analizowałem wiele spraw, odczuć i doszedłem do wniosku, że coś do Ciebie czuję... - zatrzymał się na chwilkę w celu pozbierania myśli i kontynuował - Nie chcę żebyś myślała, że to w ramach jakiegoś pocieszenia się po zerwaniu z Dan, bo to wcale tak nie jest. Szczerze mówiąc to jest całkiem odwrotnie. Wiesz przecież, że nie układało się nam najlepiej i w sumie to na siłę utrzymywaliśmy ten związek, ale kiedy poznałem Ciebie od razu wiedziałem, że nie będziesz mi obojętna. Na wszystkie sposoby odrzucałem tę myśl od siebie, bo nie chciałem być nielojalny wobec Danielle. Jednak po tej kłótni przed imprezą Harry'ego i po rozmowie z Leną uświadomiłem sobie, że nie jestem szczęśliwy w tym związku. A w momencie kiedy trzymałem Cię w ramionach dotarło do mnie, że zakochałem się w Tobie. Nadia nie możesz powiedzieć mi, że zbyt krótko się znamy, bo poznaliśmy się dokładnie pięć miesięcy temu, nie możesz powiedzieć, że nic do mnie nie czujesz, bo gdyby tak było to nie zgodziłabyś się na ten wypad do kina, a teraz nie miałabyś łez w oczach. Zapytam wprost... Czy zostaniesz moją dziewczyną?
Czy to dzieje się naprawdę? Czy ten cały monolog jest autentyczny czy to tylko wytwór mojej wybujałej wyobraźni. Mrugnęłam kilka razy i nic się nie zmieniło. Przede mną stał Liam,a  w jego oczach widziałam wyczekiwanie na moją odpowiedź. Booże co ja mam zrobić?? Jedna część mnie krzyczała : "Dziewczyno przecież Go kochasz! Liam to wspaniały chłopak! Drugiego takiego nie znajdziesz nigdy i nigdzie", ale słyszałam też inny głos: "Pamiętaj o tym co zrobił Ci Chris.... On też mówił, że Cię kocha..." W mojej głowie toczyła się kłótnia, a moje usta nie potrafiły wypowiedzieć ani słowa. Niezręczna cisza się przedłużała, a ja z zimna, albo z nerwów zaczęłam się trząść. Nie dało się tego nie zauważyć, dlatego kiedy Liam to spostrzegł zdjął swoją marynarkę i narzucił mi ją na nagie ramiona. Od razu zrobiło mi się cieplej, a kiedy poczułam jego nieziemskie perfumy nogi się pode mną ugięły. Spojrzałam mu prosto w oczy i dostałam jakiegoś natchnienia.
- Liam... Nie ukrywam, że czuje do Ciebie coś więcej niż do zwykłego przyjaciela jednak... - zawahałam się. Czy mogę mu powiedzieć? Czy mogę bezgranicznie mu zaufać? Były to dwa pytania retoryczne, a jednak szybko uzyskałam na nie odpowiedź "Przecież to Liam..." - coś szepnęło w mojej głowie i nakłoniło do dalszego mówienia. - Niecałe pół roku temu zostałam bardzo zraniona. Osoba, którą kochałam, która była moją pierwszą miłością zdradziła mnie... Moje serce pękło na miliony malutkich kawałeczków. Straciłam wiarę w ludzi... Boję się komukolwiek zaufać.
Liam mocniej uścisnął moją dłoń jakby chciał dodać mi otuchy i znów ciszę przerwał jego głos.
- Chciałbym Ci pomóc. Chciałbym posklejać Twoje serce, chciałbym przywrócić Twą wiarę i ufność. Nie mam zamiaru Cię do niczego zmuszać, ani w żaden sposób pośpieszać. Jestem cierpliwym człowiekiem. Gdybyś jednak zechciała uczynić mi tę przyjemność i zgodziła się teraz to również nie będę w niczym naciskał i pozwolę, aby nasz związek powoli się rozwijał. No więc?
On jest taki cudowny... On jest taki wyrozumiały... On mnie naprawdę kocha... A jaa?? Ja też go kocham... Wiem to na pewno... Ale nadal nie wiem co mam odpowiedzieć. A co zrobiłaby Lenka na moim miejscu?? Wiem, wiem takie decyzje powinnam podejmować sama, ale zastanowić się nie zaszkodzi. Lena by zaryzykowała i zgodziłaby się... Hmm... Pół roku to sporo czasu, a poza tym Liam diametralnie różni się od Chris'a. "Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje", albo inaczej "Kto nie ryzykuje ten potem żałuje".
- Liam mam nadzieję, że będziesz wyrozumiały i dotrzymasz słowa w związku z tą cierpliwością - powiedziałam podejmując ostateczną decyzję.
- Czy to znaczy że... - zawahał się w środku zdania jakby nie dowierzając w to co się tu teraz dzieje.
- Tak... To znaczy, że zgadzam się zostać... Twoją dziewczyną - uśmiechnęłam się szeroko, a on to odwzajemnił - A teraz chodźmy do domu, bo zrobiło się strasznie zimno i nie chcę żebyś przeze mnie kichał na jutrzejszym wywiadzie. - Weszliśmy do domu i  od razu udaliśmy się do kuchni, żeby porozmawiać chwilkę przy gorącej herbacie. Nie wiem czy tylko ja tak uważam, ale przy kuchennym stole, pijąc aromatyczną herbatę rozmawia się najlepiej. Dlatego też właśnie siedzimy sobie z Liam'em na przeciwko siebie, "gawędzimy" na różne tematy popijając od czasu ten złocisty płyn. Nie wiem kiedy upłynęły te praktycznie dwie godziny. Wiem tylko tyle, że sporo przez ten czas ustaliliśmy... Równo o godzinie 21,00 Liam podniósł się z krzesła i powiedział, że powinien już iść, bo musi się jeszcze przygotować do jutrzejszego wywiadu. Kiedy odprowadzałam go do drzwi poczułam w moim sercu coś dziwnego... Ja po prostu już zaczynam za nim tęsknić... Liam otworzył drzwi i już miał wyjść kiedy nagle odwrócił się i zbliżył się do mnie. Stchórzyłam! Nie byłam jeszcze na to gotowa. Kiedy tylko milimetry dzieliły nasze usta ja odwróciłam lekko głowę tak, że Liam złożył pocałunek na moim policzku. Nie był jednak zawiedziony czy coś w tym stylu tylko uśmiechnął się i wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi, oparłam się o nie plecami i zjechałam po nich w dół... JEEEJ! Mam chłopaka! Mam cudownego, kochanego CHŁOPAKA! Jestem dziewczyną Liam'a
Payne'a! AAAAAAAAAAAAAAA!!!  Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie! Zaczęłam chichotać jak głupia i w takim stanie poszłam na górę do swojego pokoju. Ciągle chichocząc przebrałam się, umyłam i położyłam do łóżka. A kiedy już zasypiałam w mojej głowie pojawiła się myśl. "Chyba te walentynki to nie są aż takie złe..." znów zaczęłam chichotać i niespodziewanie usnęłam. 
*********************************************************************
No witajcie!!! Przez ten tydzień nazbierało mi się trochę informacji więc czytajcie uważnie! 
1. Dziękuuuuję za 5042 wejścia!!! Jestem meeega szczęśliwa, że tak często tu zaglądacie.
2. Jak pewnie zauważyłyście ostatnio nie dodaję żadnych Imagin'ów. Przepraszam, ale ja po prostu nie wyrabiam, żeby tego pilnować więc na  razie pod tym względem zawieszam pisanie Imagin'ów ;)
3. Przepraszam też za to, że rozdział dopiero dziś. Ale wczoraj od 14.00 do 21.00 byłam poza domem więc nie dałam rady później już wstawić ;)
4. Wielkimi krokami zbliżamy się do punktu kulminacyjnego tego opowiadania.
5. Z tego co obliczyłam zostało mi do napisania 12 rozdziałów w tym epilog
6. Nie martwcie się już myślę o nowym blogu, ale to w przyszłości. Więcej powiem już przy epilogu tego opowiadania ;)
7. Dziś nie zadaję pytań. Powiedzcie co się Wam najbardziej podobało, co najmniej, czym chciałybyście się pochwalić itd. Daję Wam wolną rękę co do komentarzy :*

Pozdrawiam Was i całuję! Do następnego! Mam nadzieję, że uda mi się go wstawić w sobotę ;) 

MiLenka Lis (A.)

11 paź 2014

Rozdział XXXVIII

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM! <3 


*Niall* https://www.youtube.com/watch?v=fCa8pxUtN1s
Jest 8.00, a o 10.00 mamy lot. Muszę wstać, pójść do domu, przebrać się i spakować ostatnie rzeczy. No tak... niby miałem na to czas wczoraj, ale nie chciałem tracić ani minuty z cudownego dnia spędzanego z mą ślicznotką.  No właśnie i dlatego teraz muszę wstawać wcześniej żeby się wyrobić i wszystko ogarnąć. Spróbowałem bezgłośnie wyjść z pokoju, ale oczywiście mi się to nie udało i obudziłem Lenkę.
- Gdzie idziesz? - spytała słodko mrużąc oczy...
- Do domu... Wrócę za jakieś pół godzinki - odpowiedziałem mimowolnie się uśmiechając. Moja ukochana mruknęła tylko ciche "Aha" i znów wtuliła głowę w poduszki. Zaśmiałem się cicho i zszedłem na dół. Ubrałem się i poszedłem do domu mojego i chłopców. W hallu stał Liam z walizką i własnie miał wychodzić.
- Hej! A Ty gdzie się wybierasz???
- Cześć Niall... Postanowiłem skorzystać z wolnego tygodnia. Jadę do domu ponieważ... muszę przemyśleć w spokoju parę spraw... - odpowiedział takim smutnym tonem, że aż mi się go szkoda zrobiło... Nadal nie mogę pojąc tego, że on i Danielle zerwali... Przecież to była para idealna! No owszem kłócili się dość często, ale... Ale w sumie to może jednak dobrze. Może gdzieś już czeka na niego ktoś lepszy, ktoś z kim będzie bardziej szczęśliwy... Wszystko się okaże.... "Wyściskałem" go na pożegnanie i poszedłem do swojego pokoju. To teraz pytanie: "W co się ubrać?" Wiem, wiem to typowy problem dziewczyn, niestety ja też muszę się z nim zmagać, bo mój wygląd nie jest mi obojętny. Może przez to, że jakby nie patrzeć to jednak jestem gwiazdą i muszę przykładać wagę do strojów itd. Zajrzałem do szafy i na pierwszy rzut oka stwierdziłem, że nie mam w co się ubrać. Kiedy jednak zacząłem dokładnie przeglądać moje rzeczy znalazłem coś odpowiedniego tj. beżowe spodnie, białą koszulkę i zieloną bluzę. No w końcu dzisiaj
jedziemy do Irlandii! Wziąłem szybki prysznic i założyłem wybrany strój. Po przebraniu się i spakowaniu walizki zszedłem na dół żeby zjeść śniadanie.

*Lena*
Otworzyłam oczy i automatycznie spojrzałam na zegarek: 8.15... Czas wstawać i wyjść na przeciw wspaniałemu dniu!!! Tak jestem naładowana pozytywną energią i to widać... Wyleciałam z łóżka jak z procy, złapałam w biegu przygotowane wczoraj ubrania oraz podręczną kosmetyczkę i w podskokach udałam się do łazienki. Ostatnio zauważyłam, że każdej mojej czynności towarzyszy muzyka. Czy to z radia, czy z telefonu, czy z telewizora, a nawet wydobywająca się z moich ust... Teraz też wsłuchując się w rytm spadających kropel śpiewam jedną z piosenek mojego ulubionego zespołu:
Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know you're beautiful!
If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, you're beautifu-u-ul!
That's what makes you beautiful!
No dobrze... umyta i ubrana. Czas na make-up i fryzurę. Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić z włosami. Znudziło mi się już chodzenie w rozpuszczonych więc postanowiłam je związać lub przynajmniej upiąć. Po wypróbowaniu kilki przeróżnych kombinacji zdecydowałam się na zwykłego francuza. Następnie zajęłam się robieniem kresek, tuszowaniem rzęs, a na samiutki koniec malowaniem ust. Efekt prezentował się przyzwoicie więc usatysfakcjonowana wróciłam do pokoju gdzie usłyszałam cichy dźwięk swojego telefonu. No to teraz poszukiwania czas zacząć. Na oknie nie ma, na biurku nie ma, na szafce nocnej też nie... To gdzie on jest??? Po ok 5 minutach zrezygnowana i zmęczona opadłam na łóżko, znalazłam komórkę, która leżała pod poduszką...
- No w końcu... - usłyszałam podirytowany głos Nadii - Mam Ci tyle do powiedzenia, a Ty nie odbierasz..
- Hej Słoneczko! Również bardzo się cieszę, że Cię słyszę... A tak w ogóle to sama chciałabym Ci coś powiedzieć, ale Ty pierwsza...
- Nie Ty mów...
- Jesteś młodsza i masz pierwszeństwo. Poza tym to Ty zadzwoniłaś więc to coś baaardzo ważnego... Mów!
- No dobrze, już dobrze... Byłam wczoraj w kinie! - pisnęła, a ja z ogromnie zaciekawionej stałam się ogromnie zdziwiona, a może nawet troszkę rozczarowana... Czym tu się tak ekscytować?? No dobra, może film był naprawdę świetny, ale żeby aż piszczeć?? Jednak nie chciałam gasić mojej przyjaciółki i z nadzieją w sercu dopytałam:
- Iiiii?
- I nie byłam sama... - Nie no to już coś... Skoro nie była tam ze mną to... To może poznała jakiegoś fajnego chłopaka i to była ich pierwsza randka... A może przez to, że zmniejszyłyśmy ilość spędzanego czasu razem to znalazła sobie nową przyjaciółkę i teraz to z nią będzie spędzała całe dnie... Na tę myśl humor od razu mi się popsuł.
- Nadia nie mam teraz czasu na zgadywanki czy podchody... Zaraz przyjdzie Niall i będę musiała się zbierać więc... wal prosto z mostu - odparłam troszkę niepewnie.
- Byłam w kinie... Na komedii romantycznej, z... Liam'em
WOW! No tego to się wcale nie spodziewałam, nawet mi przez myśl nie przeszło, że oni się umówią... O jaaacie... - Dlaczego nic nie mówisz - spytała lekko zawiedziona.
- Czekaj bo muszę pójść na dół po swoją szczękę. - W słuchawce usłyszałam perlisty śmiech Nadii. - Jestem! Nawet nie wiesz jak się cieszę!!! Mam nadzieję, że na tym się nie skończy... - odarłam podekscytowana.
- Się okaże... Ale ja na nic nie liczę i nie robię sobie żadnych nadziei... Nie chcę znów cierpieć. - A Ty??? Co chciałaś mi powiedzieć - ekspresowo zmieniła temat.
- Jadę z Niall'em do Irlandii na tydzień - cisza- Dlaczego nic nie mówisz?
- Co ja będę robić przez ten czas sama?? - spytała rozczarowana
- Nie musisz być sama - odpowiedziałam znacząco... - Dobra muszę kończyć, bo słyszę Nialla... Paaa... Trzymaj się Kochanie!!!
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i niespodziewanie poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu
- "Trzymaj się kochanie"?? Z kim rozmawiałaś? - spytał, a raczej wyszeptał mi do ucha.
- A co zazdrosny jesteś? - zaśmiałam się.
- Już chyba rozmawialiśmy na ten temat więc... - odparł śmiertelnie poważnie.
- Oj Misiu... Informowałam Nadię, że nie będzie nas przez tydzień.
Blondyn od razu się rozweselił.
- No chyba, że tak. A właśnie Liam też postanowił skorzystać z "urlopu"
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, a on natychmiast udzielił mi odpowiedzi.
- Pojechał do Wolverhampton... "Musi przemyśleć pare spraw"
Na jego słowa mina mi zrzedła... Wychodzi na to, że Nadia rzeczywiście zostanie sama... ALE! Zaraz, zaraz... Liam wyjechał, bo musi przemyśleć... TAK!!! Klasnęłam w dłonie i gwałtownie odwróciłam się do Niall'a, po czym dałam mu buziaka. Oczywiście nie zrozumiał mojego dziwnego zachowania i zmiennych nastrojów, ale nie kwapiłam się z wyjaśnianiem więc on też o nic nie pytał. Zeszliśmy na dół i poszliśmy do kuchni. Musiałam przecież zjeść jakieś śniadanie... Zaproponowałam je też Niall'owi, ale odmówił twierdząc, że najadł się "u chłopców". Nie to niee... Nie nalegam. Wyjęłam miskę z szafki, nasypałam do niej płatków i zalałam je mlekiem słuchając przy tym Niall'a, który mówił o planie na najbliższe dwa miesiące. Jedząc dowiedziałam się, że chłopcy mają wolny tydzień plus jeden dzień czternastego lutego, a potem, aż do szóstego czy siódmego marca wywiady, koncerty itd. itd. czyli norma dla każdego zespołu. Kiedy uporałam się ze śniadaniem, ubrałam się w ekspresowym tempie. Następnie sprawdziłam dom. Mając
pewność, że wszystko jest pozamykane i pozakręcane zamknęłam drzwi na klucz i poszłam  za Niall'em do samochodu. No więc... Irlandio jedziemy!!!

***

Lotnisko w Mullingar wita! Z uśmiechami na twarzy i walizkami w dłoniach szliśmy przez lotnisko szukając wzrokiem Greg'a . Powoli stawialiśmy kolejne kroki i rozglądaliśmy się jednak nigdzie nie mogliśmy dostrzec starszego Horan'a. Humor nam się troszkę popsuł, ale jeszcze nie traciliśmy nadziei. Niall wyjął swój telefon i zaczął wydzwaniać do Greg'a. Po pięciu nieudanych próbach stwierdziliśmy, że albo o nas zapomniał, albo wypadło mu coś ważnego... No nic... Na szczęście postój taksówek był na miejscu. Po krótkiej rozmowie Niall'a z kierowcą umieściliśmy nasze walizki w bagażniku i wsiedliśmy do samochodu. Kiedy tylko ruszyliśmy wpatrzyłam się w okno podziwiając znajome już, ale piękne widoki. Czy wspominałam już, że bardzo stęskniłam się za tym miejscem?? Taaak?? Cóż będę musiała się powtórzyć. Mam ochotę piszczeć, krzyczeć, śmiać się, płakać
ze szczęścia. A to wszystko przez tą radość z tego, że znów tu jestem, a także z podekscytowania wywołanego niespodzianką dla rodziców Niall'a. Kiedy wróciłam ze
świata rozmyślań i marzeń spostrzegłam, że zajeżdżamy pod dom państwa Horan, a Niall zawzięcie rozmawiał z taksówkarzem. Niestety nic nie rozumiałam z ich wypowiedzi, no ale co ja poradzę, że nie opanowałam jeszcze języka irlandzkiego?? Wyszliśmy z taksówki, wzięliśmy swoje walizki, Niall zapłacił kierowcy i chwilę potem po aucie nie było śladu, a my wchodziliśmy po schodach. Mój ukochany zadzwonił dzwonkiem i zaczęło się to oczekiwanie. Jednak nikt nam nie otwierał. Spojrzeliśmy na siebie jednocześnie z lekkim niepokojem w oczach. Niall zapukał jeszcze, ale bez skutku. To oznacza, że nikogo nie ma w domu. No to zapowiada się ciekawie. Kiedy ja obmyślałam już wszystkie opcje gdzie możemy się teraz podziać Blondynek podszedł do jednej z doniczek stojących przed domem i znalazł zapasowe klucze. Brawa dla niego!!! Blondyn otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Zdjęliśmy wierzchnie ubrania i przeszliśmy do pokoju Niall'a, żeby "ukryć" walizki. Niespodzianka nadal aktualna. Mieliśmy w planach, że obiad zjemy
gdzieś poza domem, bo nie wiedzieliśmy gdzie jest i kiedy wróci reszta rodziny Niall'a, ale kiedy zajrzeliśmy do kuchni zobaczyliśmy na stoliku kartkę... "Greg pojechaliśmy w odwiedziny do cioci Blair*. Wrócimy wieczorem." Kiedy odczytaliśmy tę wiadomość postanowiliśmy zjeść obiad w domu. Niall oznajmił mi, że to on przygotuje dziś jakieś danie. Oferowałam mu swoją pomoc, ale z racji tego, że mój kochany chłopak jest bardzo uparty niemalże wygonił mnie z kuchni do salonu i kazał mi tam siedzieć do momentu, aż mnie nie zawoła. Kiedy znałam już każdy centymetr pomieszczenia, a także rozmieszczenie mebli i innych drobiazgów usłyszałam wołanie Blondyna. W kuchni pachniało przepięknie, a na stole stały dwa talerze z dotąd nieznanym mi przysmakiem. Niall odsunął moje krzesło, a ja z gracją na nim usiadłam. Blondyn obszedł cały stół i zajął miejsce dokładnie na przeciwko mnie. Niepewnie wzięłam widelec do ręki i nieufnym spojrzeniem patrzyłam na mój talerz. Horanek zaśmiał się, odebrał widelec ode mnie, odkroił
mały kawałek i zaczął mnie karmić.
- O mój Boże.... To jest pyszne - powiedziałam zachwycona i lekko zdumiona, a Niall uśmiechnął się od ucha do ucha, i oznajmił, że to danie jest specjałem jego mamy. Ta wiadomość spotęgowała wszystkie wcześniejsze odczucia. Odebrałam swój widelec od Blondyna i resztę zjadłam już sama do ostatniego kęsa. Niall byłby wspaniałym kucharzem mówię szczerze... Po skończonym posiłku umyliśmy naczynia, wytarliśmy je do sucha i postawiliśmy je tam gdzie znajdowały się przed użyciem. Następnie wywietrzyliśmy pomieszczenie i dokończyliśmy sprzątanie. Kiedy już nie było żadnego śladu, że tu byliśmy zebraliśmy się i ponownie wyruszyliśmy z domu. Może się domyślacie gdzie się udaliśmy, ale jeżeli nie to przypomnę nasze postanowienie z ostatniego pobytu w Irlandii. Otóż zawsze kiedy przyjedziemy tutaj najpierw odwiedzamy "Nasze Miejsce" No w dzisiejszym przypadku było inaczej no bo ta niespodzianka, ale to nic... Kolejność jest w sumie mało ważna... Najważniejsze jest to aby tam pojechać, aby przez chwilę tam pobyć...
Blondyn oznajmił mi z uśmiechem, że pójdziemy sobie spacerkiem. Trochę się obawiałam, bo z tego co pamiętam to droga samochodem zajęła nam ok. piętnastu- dwudziestu minut, a co mówić o pieszej wędrówce. Jednak moje obawy nie były potrzebne ponieważ Niall miał dużo skrótów i spacer zajął nam tyle samo czasu co podróż autem. Zeszliśmy po "schodkach" i od razu udaliśmy się na mostek, aby podziwiać choć przez chwilę tęczę przy mini wodospadzie. Muszę przyznać, że to miejsce jest chyba najpiękniejsze ze wszystkich jakie widziałam. Panuje tu taka cisza i spokój, a atmosfera jest trochę tajemnicza i magiczna. W takich miejscach uwielbiają przebywać romantyczki, którą jestem w stu procentach... Podziwiając tęczę i zerkając co jakiś czas w przepiękne niebo, niespodziewanie przy moim uchu usłyszałam wyśpiewane słowa "Take my hand" (Weź moją rękę)... Odwróciłam się, a przede mną stał Niall z wyciągniętą dłonią w moją stronę. On śpiewał dalej, a ja wykonywałam wszystko zgodnie z tekstem.
 take a breath (weź oddech) 
Pull me close and take one step (Przyciągnij mnie bliżej i zrób jeden krok)
Keep your eyes locked on mine (Zatrzymaj wzrok na mnie) 
And let the music be your guide. (I pozwól muzyce się prowadzić)
Na wyśpiewywanym przez Niall'a refrenie oboje wirowaliśmy na małym mostku. I znów poczułam się jakbym grała główną rolę w cudownej komedii romantycznej. Czasami mam wrażenie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę... Że to tylko piękny sen lub moja wyobraźnia, ale kiedy się uszczypnę to czuję ból i wiem, że to najprawdziwsza rzeczywistość...
Po wspaniałym tańcu udaliśmy się na przeciwną stronę polany tj. tą z ogromnym kamieniem. Położyliśmy się na nim tak jak tamtym razem i mimowolnie nasze spojrzenia utkwiły w błękicie nieba, po którym płynęły idealne białe chmurki o różnych kształtach...
- Popatrz! To jest serduszko!!! - wykrzyknęłam rozradowana.
- A tu jakiś ptak...  - powiedział Niall.
- Ojeeej! - wskazałam palcem w przeciwnym kierunku - przecież ta chmura przypomina kucyka...
- Chyba owieczkę... - zaprzeczył Blondyn.
- No coś Ty! To ewidentnie kucyk!
- Ależ mówię Ci, że to jest owieczka...
- Nie Niall to jest kucyk - powiedziałam z pewnością.
- Taaaak? W takim razie pokaż mi jego ogon...
Przyjrzałam się dokładnie i niczego takiego nie zauważyłam. No ale... Przecież przed chwilą tu był taki piękny, długi koński ogon NO!!! I co? Teraz mam mu przyznać rację? Ha! Niedoczekanie... Z udawaną złością dźgnęłam go palcem w bok na co on wybuchł śmiechem i zaczął mnie łaskotać. Niedługo leżeliśmy  na tym kamieniu... Nawet nie wiem jak i kiedy znaleźliśmy się na ziemi. Łaskocząc się wzajemnie tarzaliśmy się w tę i z powrotem. Po kilku minutach uspokoiliśmy się.
Leżąc na przeciwko siebie spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. Te jego niebieskie tęczówki wydały mi się jeszcze piękniejsze od błękitu nieba... Niall położył swoją dłoń na moim policzku i odgarnął ciągle opadający kosmyk włosów.
- Kocham Cię wiesz - powiedział cicho, a ja zamiast mu odpowiedzieć złożyłam na jego ustach nieśmiały pocałunek. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Wplotłam jedną dłoń we włosy Blondyna. Czułam jak uśmiecha się przez pocałunek, co oznaczało, że raczej zrozumiał iż odwzajemniam jego uczucia. Kiedy już odsunęliśmy się od siebie nadal wpatrując się sobie w oczy rozmawialiśmy o wszystkim. O tym co było, co jest i co będzie. O przyszłości tej najbliższej, ale też o tej dalszej... Nie wiem czemu, ale już wiedziałam, że przez ten tydzień poruszymy tematy na które nie mieliśmy czasu ostatnio. Czułam, że dzięki temu wyjazdowi naprawimy to co się ostatnio psuło, że znów się do siebie zbliżymy...
Nim się spostrzegliśmy minęło parę ładnych godzin i zaczęło się ściemniać. Stwierdziliśmy, że pora wracać do domu. Ruszyliśmy w drogę powrotną, ale to już nie był wolny spacerek, a raczej szybki marsz bo zrobiło się trochę zimno. Gdy dotarliśmy przed dom, zauważyliśmy światło przez okna. I znów w żyłach zaczęła płynąć krew z nutką ekscytacji, bo za chwilę będzie... niespodzianka! Niall zadzwonił do domu. Tym razem usłyszeliśmy ciche stukanie obcasów. Klamka się poruszyła, drzwi zostały otwarte, a w progu stanęła Maura.
- Ta daaam! - wykrzyknął Niall, a ja uśmiechałam się od ucha do ucha patrząc na reakcję pani Horan.
Jej oczy rozszerzyły się na wielkość pięciozłotówek, a buzia lekko się otworzyła
- N... Niall?? Lenka?? Uszczypnijcie mnie... - zdołała wyjąkać i spoglądała raz na mnie raz na Blondyna wciąż nie dowierzając.
Mój ukochany nie szczypał swojej mamy o nie!!! Zamiast tego dał jej buziaka w policzek. Chyba dopiero teraz dotarło do niej, że to naprawdę my, bo zawołała Greg'a i Bobby'ego po czym wpuściła nas do środka. Powitania, uściski, całusy, przeprosiny Greg'a... Tak na marginesie. On naprawdę o nas zapomniał, to znaczy stracił rachubę czasu będąc u swojej narzeczonej... Po wszystkich ceregielach udaliśmy się razem do kuchni na spóźnioną kolację. Maura była bardzo spostrzegawcza, bo kiedy jedliśmy rozmawiając przy tym, spytała o nasze bagaże. Wtedy zaczęliśmy wszystko wyjaśniać i tłumaczyć. Śmiechom i chichom nie było końca. Dopiero ok. pierwszej w nocy zostaliśmy "wypuszczeni". Nie wiem czy to po podróży, czy po tej rozmowie, ale byłam tak wyczerpana, że kiedy tylko przyłożyłam głowę do poduszki usnęłam.




*****************************************************************************

*Blair - imię wymyślone przez autorkę ;)

Hej, hej! Przepraszam, że późno. ale wyrobiłam się jeszcze w sobotę... Mimo, że weekend to jak zawsze pracowity... Nie będę się nawet tłumaczyć, bo to jest mało ważne... No chyba, że ktoś bardzo chcę to niech zapyta w komentarzu, a na pewno odpowiem... Co myślicie o tym rozdziale?? Wydaje mi się, że mogłabym go napisać lepiej, no ale jest jaki jest... Chyba nie będę dziś zadawać pytań odnoście rozdziału... Napiszcie po prostu swoją obiektywną opinię i już będę zadowolona. Aha! Choć pytań do rozdziału nie będzie to o jedno muszę zapytać, a mianowicie: Wolicie jak opowiadanie jest pisane np. dzień po dniu czy tam co dwa dni (chodzi o przebieg akcji) czy jak jest co jakiś czas np. skok od 3 lutego do np. 18 lutego, albo dalej?? To jest dla mnie bardzo istotne więc proszę o odpowiedź. Z notki to chyba dzisiaj tyle... Dedykuję ten rozdział moim stałym komentatorkom tj. Eragona aa i Forever Yours! Dziękuję Wam za to, że cały czas jesteście ze mną i wspieracie miłymi słowami! Aha a  czytelnikom którzy oprócz 1D słuchają też 5SOS chciałabym jeszcze polecić jeden z moich ulubionych blogów, a mianowicie http://suicide-luke-hemmings-ff.blogspot.com/2014/08/prolog.html. Naprawdę warto zajrzeć i przeczytać!!! To co czas się żegnać... Miłej niedzieli, udanego tygodnia i do następnego...

Pozdrawiam Was serdecznie!!! <3

MiLenka Lis (A.)

4 paź 2014

Rozdział XXXVII

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM! <3 

*Lena*   Nastrój
Obudziłam się. Chwilę zajęło mi rozbudzenie się i ogarnięcie tego co działo się wczoraj. Aha! Pijana Nadia w pokoju Werki, słusznie wkurzony Niall, załamany Liam... Trzeba to wszystko powoli "naprawić". Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się tak, że aż mi coś w kościach chrupnęło. Starzeje się nie ma co... Podeszłam do szafki i wybrałam odpowiednie ubrania. W drodze do łazienki zajrzałam do pokoju, w którym przebywała Nadia. Z tego co zauważyłam to jeszcze śpi. Przemknęłam dalszą drogę na palcach i starałam się jak najciszej umyć, przebrać i pomalować. Kiedy właśnie robiłam drugą kreskę na moim oku usłyszałam głośne pukanie do drzwi toalety przez co moją idealną linię zakończyłam w połowie powieki. Otworzyłam drzwi, a przede mną stanęła Nadia we własnej osobie. Jednak nie wyglądała tak jak zawsze. Jej piękną twarzyczkę wykrzywiał grymas, prawą ręką trzymała się za głowę. 
- Hej Słoneczko! Czy wszystko w porządku. - powiedziałam dość głośno.
- Czy mogłabyś się nie wydzierać?? Głowa mi pęka... Już nigdy nie wezmę alkoholu do ust... NIGDY!!!
Zaśmiałam się tylko i wyszłam z łazienki, a "moje miejsce" zajęła Blondyneczka. Weszłam do jej pokoju i sprawdziłam czy wzięła aspirynę. Tak jak myślałam tabletka nadal leżała nienaruszona. Wzięłam lek i wodę do kuchni po czym zajęłam się przygotowaniem jakiegoś pożywnego śniadania. Kiedy Nadia wróciła z łazienki ja byłam w trakcie robienia tostów. Dziewczyna bezwładnie usiadła na krześle i zaczęła wypytywać o to co działo się na imprezie, bo nic z niej nie pamięta. Najgorsze było to, że nie umiałam odpowiedzieć na jej pytanie, bo całą imprezę przesiedziałam w pokoju Liam'a. Bałam się wyznać jej całą prawdę, bo przecież Niall powiedział, że większość czasu spędzam z Nadią, a nie chciałam żeby poczuła się urażona. Jednak dziewczyna nie chciała odpuścić i wciąż drążyła temat. W końcu przyznałam się do tego, że pokłóciłam się z Niall'em. Takiej reakcji się nie spodziewałam. Blondyna przyznała mu rację i powiedziała, że też by się wściekła na jego miejscu. W trakcie jedzenia śniadanie ustaliłyśmy rygorystyczne zmiany. Nadia stwierdziła, że skoro widujemy się codziennie w szkole, a drogę do niej i z niej też pokonujemy razem to weekendy powinnam przeznaczyć na spędzanie czasu z Niall'em. W dodatku dziewczyna oznajmiła, że ten plan wcielamy w życie od zaraz i po skonsumowaniu śniadania ucieka do siebie, a ja mam iść do Horanka i go przeprosić. Na to drugie sama wpadłam gdzieś w środku nocy, ale nie wiedziałam czy to dobry pomysł jednak Nadia utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę to zrobić, bo inaczej stracę najwspanialszego chłopaka na świecie. Później zmieniłyśmy temat na Liam'a, ponieważ dziewczyna koniecznie chciała wiedzieć jak się dostała do łóżka Werki. Opowiedziałam o całej sytuacji z Liam'em i Danielle. Kiedy usłyszała, że Payne trzymał ją na rękach zarumieniła się i "wykrzywiła" usta w ogromnym uśmiechu, ale mina jej zrzedła kiedy dowiedziała się o zerwaniu Lanielle. Co więcej zaczęła oskarżać o to siebie. Stwierdziła, że gdyby Liam nie trzymał jej wtedy "w ramionach to zapewne by się pogodzili. Tłumaczyłam jak tylko umiałam i na ile byłam w stanie, że ten związek nie miał szans na przetrwanie, bo Payne nie był szczęśliwy, jednak ona pozostawała przy swoim. Postanowiła, że pójdzie razem ze mną do chłopców i przeprosi Liam'a. No i co ja mogę poradzić? Tak też zrobiłyśmy. Po umyciu naczyń zebrałyśmy się szybko i poszłyśmy do sąsiadów. Drzwi otworzył nam Zayn. Miałam ochotę parsknąć śmiechem na jego widok. Biedaczek stał zgięty w pół i trzymał się za plecy, a jego twarz wykrzywiał ogromny grymas. Najwyraźniej spanie w fotelu nie jest zbyt wygodne. Mulat przywitał się i wpuścił nas do środka. Wypytałyśmy Malik'a o resztę chłopców. Okazało się, że Harry i Lou jeszcze nie wrócili do domu. Liam siedział w swoim pokoju i nie wychodził stamtąd ani razu. Mówiąc szczerze to troszkę się zaniepokoiłam, ale nie zdążyłam wykonać żadnego kroku w stronę drzwi do "azylu" Payne'a, bo Nadia mnie wyprzedziła. No cóż... Chyba trzeba zapytać w końcu o Niall'a. Zayn powiedział tylko, że zachowuje się jak Liam i również nie pojawił się ani razu "na zewnątrz", a co więcej nie zjadł śniadania. I to zaniepokoiło mnie jeszcze bardziej. Powędrowałam szybko do kuchni. Skoro nic nie jadł to pewnie jest masakrycznie głodny, a jak jest masakrycznie głodny to jest zły. Zajrzałam do lodówki, na całe szczęście było coś jeszcze prócz światła. Wyjęłam odpowiednie produkty do przygotowania naleśników z nutellą i zabrałam się za gotowanie. Nie miałam czasu na jakąś ślamazarność więc uporałam się z tym wszystkim w niecałe 15 minut. Postawiłam talerz i kubek z herbatą na tacy. Pokonałam schody w ekspresowym tempie i złapałam za klamkę drzwi do pokoju Niall'a. Były zamnięte!!! Nie no teraz to jestem przerażona. A co jeśli obudził się w nocy i przyszło mu do głowy coś głupiego... Serce podeszło mi do gardła, nogi zrobiły się jak z waty, a po całym moim ciele przeszedł zimny dreszcz. Zapukałam cicho, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Odstawiłam tacę na podłogę i zaczęłam walić w drzwi nie patrząc na nic i dopiero wtedy nastąpiła reakcja.
- Dajcie mi święty spokój... Chcę pobyć sam...  - usłyszałam cichy głos Niall'a i o mało co nie osunęłam się na ziemię z ulgi. Żyje! To najważniejsze... Ej! Czy mi się wydaje czy Niall wszystko przeżywa tak... aż za bardzo... Wtedy kiedy spóźniałam się do domu zadzwonił na policję, teraz po wczorajszej kłótni zamknął się we własnym pokoju. Dlaczego - spytałam się w myślach, ale nie sądziłam że uzyskam odpowiedź. A jednak! Coś z głębi serca szepnęło mi "Bo Cię kocha idiotko..." Przecież to takie proste i oczywiste, a ja go wczoraj tak nieładnie potraktowałam. Zastukałam jeszcze raz cichutko i powiedziałam głosem o ton głośniejszym od szeptu:
- Niall zrozumiem jeśli nie będziesz chciał mnie teraz widzieć, ale chcę żebyś wiedział, iż żałuję swoich słów. Przecież znasz mnie bardzo dobrze i wiesz, że reaguję na wszystko zbyt gwałtownie... - cisza - Błagam Cię wybacz mi... - Ostatnie zdanie wyszeptałam ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem. Tak dużo czasu zajęło mi uświadomienie sobie to, że on mnie kocha tak samo mocno jak ja jego, a może nawet bardziej i także to, że potrzebujemy się wzajemnie. Nadal cisza. Brak odpowiedzi... No cóż. Próbowałam... Wzięłam tacę i już odchodziłam od drzwi kiedy usłyszałam dźwięk przekręcanego kluczyka. Cofnęłam się i znów stałam w tym samym miejscu co przed chwilą. Popatrzyłam prosto w te jego błękitne oczy i jeszcze raz szepnęłam "przepraszam", a z oczu popłynęły mi dwie malutkie, słone łzy. Nie wiedziałam co mam zrobić, ale na szczęście Niall wykonał pierwszy krok. Zabrał ode mnie tacę i złapał moją dłoń, po czym razem weszliśmy do jego pokoju. Dopiero gdy postawił śniadanie na stoliku, objął mnie swoimi ramionami i mocno do siebie przytulił. Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się jego perfumami. Jak dobrze znów poczuć bliskość jego ciała. Jak dobrze znów poczuć się tak bezpiecznie... Obiecałam sobie, że już nigdy nie będę na tyle głupia, żeby się kłócić z moim ukochanym Horankiem. Blondyn lekko mnie od siebie odsunął i spojrzał mi prosto w oczy. I znów można zatopić się w tym bezkresnym błękicie jego tęczówek. Nawet nie zauważyłam kiedy nasze twarze zbliżyły się do siebie. Czułam jego ciepły oddech na moich wargach... Nie wiem czy chciał się ze mną droczyć, czy chciał żeby było bardziej romantycznie, ale nie wytrzymałam i z czułością wpiłam się w jego usta. I właśnie w tym momencie mojemu ukochanemu zaczęło burczeć w brzuchu. Odsunęłam się od niego i cicho się zaśmiałam. Razem usiedliśmy na łóżku i Niall zaczął w końcu jeść swoje śniadanie. Podczas zjadania któregoś z kolei naleśnika Blondyn wkońcu się odezwał:
- To była najgorsza impreza w moim życiu...
- Niestety, ale muszę przyznać Ci rację... Nasza kłótnia, rozstanie Liam'a i Danielle...
- COO? Rozstali się? Jak? Gdzie? Kiedy? Dlaczego?
Opowiedziałam Niall'owi całą wczorajszą rozmowę z Liam'em i późniejszy przebieg zdarzeń. Widziałam, że bardzo się tym przejął. Rozumiałam go w stu procentach... Gdyby Nadia przeżywała coś takiego, "odpukać", to sama bym się martwiła. Mam nadzieję, że Liam szybko się pozbiera i znajdzie dla siebie idealną dziewczynę. Niall skończył jeść, odstawił tacę i znów objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego tors i oznajmiłam mu, że dziś spędzam czas tylko i wyłącznie z nim. Bardzo się z tego ucieszył! Ogólnie odkąd u niego jestem to jest jakiś rozpromieniony i w pewnym stopniu podekscytowany. Jego wzrok był taki roziskrzony, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. No, no poczekam jeszcze chwilkę może w końcu się wygada... Powstrzymywał się jeszcze pięć minut. Krążył wokół innych tematów, ale szybko mu się skończyły więc musiał przejść do sedna sprawy.
- Lenko mam dla Ciebie pewną propozycję - powiedział nadal szeroko się uśmiechając. Zwróciłam głowę w jego stronę i kiwnęłam na znak, że słucham uważnie. - Z racji tego, że Ty masz ferie, a my mamy tydzień przerwy pomyślałem, że moglibyśmy zrobić małą niespodziankę moim rodzicom i pojechalibyśmy do nich na te kilka dni...
W mojej głowie niemalże natychmiast pojawiła się rozpromieniona twarz kochanej Maury. Następnym obrazem było "Nasze Miejsce"... Tak bardzo się za tym wszystkim stęskniłam.
- Jestem jak najbardziej za...
- To dobrze, bo bilety już zamówione... - uśmiechnął się jeszcze szerzej o ile to możliwe, a ja szturchnęłam go lekko w ramię. Kiedy już wszystko ustaliliśmy Niall poszedł się przebrać, bo postanowiliśmy iż ten dzień będziemy spędzać u mnie żeby mieć więcej prywatności i tak na serio przez dłuższą chwilę być tylko we dwoje. Kiedy Blondynek był gotowy, zeszliśmy na dół, pożegnaliśmy się z Zayn'em i udaliśmy się do mnie.

*Nadia*
Słowa Zayn'a jeszcze bardziej mnie przybiły więc bez większego zastanawiania się weszłam do pokoju Liam'a. Rozejrzałam się po pokoju... Dopiero po chwili dostrzegłam Payne'a śpiącego. Trudno było go zauważyć, bo niemalże od stóp, aż pod samą brodę był okryty kołdrą w żółwiki. Awww... To było taaakie słoodkie... Dobra Nadia, ogar!!! Usiadłam sobie na obrotowym fotelu i powoli zaczęłam się na nim kręcić. Dzięki temu obejrzałam pokój jakieś piędziesiąt razy i kolorystykę oraz wyposażenie znałam na pamięć. Po jakichś siedmiu minutach takiego kręcenia zrobiło mi się niedobrze więc stanęłam w miejscu i ponownie zaczęłam wpatrywać się w twarz Liam'a. Nie no w sumie całkiem przystojny z niego chłopak... Nadia czyś Ty do reszty  postradała zmysły??? Co Ty? Jak w ogóle mogła Ci przejść taka myśl przez głowę. Przecież wiesz jacy są faceci... Nawet jeśli na początku Cię "kochają" to szybko się znudzą... Oczywiście... "Nie wszyscy są tacy..." Guzik prawda... Każdy jest taki sam. Zauroczy, rozkocha i zostawi! Nie no...
Przepraszam Niall jest inny, ale to jest wyjątek. Jedyny w swoim rodzaju! I bardzo się cieszę, że Lena miała to szczęście i go spotkała... A może jest odwrotnie! Może to ja jestem ta zła, a to faceci są dobrzy! Może to ja czymś zawiniłam i teraz odpłacam swoją karę! Może to ja źle potraktowałam Chris'a i teraz przez to cierpię? Może nie spełniałam jego wymagań dlatego mnie porzucił! Może nie zasługuję na żadnego faceta! A może...
- Co Ty tutaj robisz? - usłyszałam cichy, zaspany głos. Spojrzałam w stronę łóżka. Liam już nie spał. Opierał się na łokciu i próbował skupić na mnie swój wzrok. Trochę się speszyłam i nie wiedziałam co mam odpowiedzieć... Po co ja tutaj w ogóle przyszłam? Przecież miałam konkretny cel... Jedno spojrzenie w jego cudowne oczy i już o wszystkim zapomniałam. Ach! Jego oczy... Smutne... Bez żadnej nadziei... Zerwanie z Dan... Moja wina...
- Przepraszam... - szepnęłam, a chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem i zdezorientowaniem. No w sumie też bym tak zareagowała...
- Zaraz, zaraz. Chyba czegoś nie rozumiem... Za co mnie przepraszasz?? - spytał, a ja nie wiedziałam jak mam odpowiedzieć... Najlepiej krótko zwięźle i na temat, ale... Tak się nie da... Patrząc na niego tak słodko rozczochranego i jeszcze zaspanego... NADIA! - Skarciłam się w myślach i zaczęłam mówić...
- Bo ja... Bo Lena... Bo Ty i D...Danielle zerwaliście i to przeze mnie. To znaczy bo Lena mi powiedziała, że kiedy Ty mnie "odnosiłeś" do domu to przyszła Danielle i, i gdybyś Ty mnie wtedy nie trzymał na rękach to pewnie bylibyście szczęśliwą parą, a ja wszystko zniszczyłam... Ja przepraszam... - chłopak ledwo zrozumiał o co mi chodziło... Moja składnia przez nerwy zapomniała wszelakich zasad.
- Ależ Nadio... Nie masz prawa tak mówić, a nawet myśleć... W sumie to powinienem Ci podziękować, bo Ty pomogłaś mi w zakończeniu związku, który nie miał sensu. No właśnie... Skoro już o tym mowa to może zgodziłabyś się pójść ze mną do kina... W ramach podziękowania...
Siedziałam i patrzyłam się na niego w osłupieniu. Spodziewałam się wszystkiego. Załamania, nerwów, wściekłości, krzyków, płaczu, ale nie miłego tonu i zaproszenia do kina w dziękczynieniu za pomoc w zerwaniu gdzie nie byłam nawet tego świadoma. Tak moja składnia nawet w myślach nie działa tak jak powinna. Mniejsza z tym... Ale jak? Jako on dzień po zerwaniu może oferować drugiej dziewczynie wypad do kina i to, za "pomoc" w zerwaniu z tą pierwszą. Tu albo się sprawdza moje utrzymywane od sześciu miesięcy. że faceci to nieczuli dranie, albo po prostu on bardzo cierpi i potrzebuje kogoś, kto go wesprze i nie pozwoli by był sam. No i teraz Nadio popatrz na Liam'a i powiedz, która z dwóch wersji bardziej Ci pasuje... No chyba ta druga nieprawdaż? No i widzisz znasz już drugiego faceta, który nie jest taki jak Chris... Może czas zmienić te poglądy? (Kto to był Chris wyjaśnię za chwilę na razie muszę "dokończyć" tą sytuację.) No więc czemu nie? Mogłabym się przecież zgodzić. Wiem co on teraz czuje to może akurat będę pomocna...
- Wiesz Liam... W sumie nie mam żadnych planów więc myślę, że możemy pójść do tego kina.
Chłopak od razu się rozpromienił.
- Świetnie! To przyjadę po Ciebie ok. 17.00
- Ok. - odpowiedziałam z ogromnym uśmiechem, następnie się pożegnałam i wyszłam. Czułam się tak dziwnie. Z jednej stron byłam szczęśliwa i podekscytowana, a z drugiej ostrożna i zdystansowana. Postanowiłam, że pójdę sobie spacerkiem do domu. Będę mogła sobie wszystko w spokoju przemyśleć. Pożegnałam się z Zayn'em i wyszłam. Moje nogi prowadziły mnie prosto do domu, a moje myśli przeniosły się o pół roku wstecz. Chris był moim chłopakiem od dwóch lat... Różnica wieku wynosząca pięć lat nie przeszkadzała nam w ogóle... Przecież miłość o wiek się nie pyta... Byliśmy parą idealną, prawie wcale się nie kłóciliśmy... Mieliśmy swoje zasady np. w piątki chodziliśmy do restauracji w której się poznaliśmy.No cudnie i świetnie! Do momentu kiedy pewnego pięknego sierpniowego piątku spotkaliśmy się w "naszej knajpce", a mój ukochany powiedział, że ze mną zrywa. Z racji tego, że jestem strasznie wrażliwą osobą załamałam się, ale wystarczyły mi przepłakane dwa tygodnie... Pogodziłam się z tym i wszystko byłoby OK. gdybym nie zobaczyła mojego byłego obściskującego się z jakąś inną piękną blondyną. To był ponowny cios w moje serce, po którym nie mogę się pozbierać do tej pory. Przez tamte wydarzenia zaczęłam uważać wszystkich facetów za odartych z jakichkolwiek uczuć idiotów, którzy wykorzystują biedne, naiwne dziewczyny. Ale myślę, że zrozumiecie mnie kiedy przedstawię Wam całość mojej sytuacji. Mój pierwszy chłopak, a jednocześnie przyjaciel zawiódł mnie i zdradził w młodym wieku, a ja nie miałam nikogo, żeby się wyżalić i dlatego właśnie to wszystko miało ogromy wpływ na moje dorastanie i wytwarzane spojrzenie na świat, w którym przyszło mi żyć. Odkąd poznałam Lenę dużo się zmieniłam. Zaczęłam w pewnym stopniu ufać ludziom... A może dzięki Liam'owi znów będę potrafiła kochać?

*Lena*
- Co wolisz obejrzeć "Szkołę uczuć" czy "Masz wiadomość" - usłyszałam stłumiony głos mojego chłopaka dobiegający z góry.
- Szczerze mówiąc to "Szkołę uczuć" oglądałam  już kilka razy więc "Masz wiadomość". - odkrzyknęłam przesypując w tym czasie popcorn do dużej miski. Wzięłam prażoną kukurydzę oraz czipsy z szafki i powędrowałam na górę. W moim pokoju panował już "filmowy nastrój". Zasłonięte rolety, paląca się zapachowa świeczka i włączony telewizor. No muszę przyznać, że stęskniłam się za spędzaniem czasu wspólnie z Niall'em. Postawiłam przekąski na szafeczce nocnej po czym rzuciłam się na swoje mięciutkie łóżko. Nie minęło pięć sekund, a obok leżał Blondynek i mnie łaskotał, a ja śmiałam się wniebogłosy. Po jakich dziesięciu minutach takiej głupawki uspokoiliśmy się i przystąpiliśmy wreszcie do oglądania filmu.

***
- Uwielbiam romantyczne zakończenia... - powiedziałam oparta o tors Niall'a. On nic nie odpowiedział tylko wtulił swoją twarz w zagłębienie mojej szyi, a ja znów zaczęłam chichotać. Blondyn zaczął składać na niej pocałunki co jakiś czas robiąc malinki...
- N... Niall.. Chodźmy zjeść kolację. - wyszeptałam przez śmiech.
Blondyn usiadł gwałtownie jakby wpadł na genialny pomysł.
- A może pójdziemy na spacer, a później zjemy kolację w jakiejś restauracji.
Nie myliłam się! Pomysł wspaniały.... W jednym momencie zerwałam się z łóżka i podbiegłam do szafki. Po krótkim przeglądzie swoich ubrań wybrałam coś odpowiedniego. Niall nie musiał się przebierać więc zeszliśmy na dół, wyszliśmy z domu i ruszyliśmy przed siebie objęci i wpatrzeni w siebie. I znów miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale zignorowałam je. Nie chciałam sobie psuć teraz humoru. Szliśmy powoli rozkoszując się ciszą i chłodnym powietrzem. Na niebie nie było żadnej chmurki dzięki czemu gwiazdy były bardzo dobrze widoczne... Ach... Żeby tak już było zawsze...
Do restauracji dotarliśmy po dwudziestu minutach. Złożyliśmy zamówienie i czekaliśmy rozmawiając o jutrzejszym wyjeździe. Postanowiliśmy, że powiadomimy tylko i wyłącznie Greg'a. Coraz bardziej zaczynała mi się podobać ta niespodzianka. Już sobie wyobrażałam reakcję Maury... A ostatnim razem tak bardzo się bałam, że mnie nie zaakceptują.
- Smacznego. - w moje myśli wkradł się głos kelnera więc zostałam zmuszona wrócić "na ziemię". Jedliśmy ciągle posyłając sobie uśmiechy... Było tak romantycznie... Rzeczywiście dawno spędzaliśmy tak razem czas... Dobrze, że postanowiliśmy w końcu to zmienić. Po zjedzonej kolacji udaliśmy się w drogę powrotną, która również zajęła nam jakieś dwadzieścia pięć minut. Po takim dotlenieniu usnęliśmy w ekspresowym tempie.

*Nadia*
Za minutę 17.00... Ostatnie zerknięcie w lustro... Strój prezentuje się całkiem, całkiem, makijaż też nie jest za mocny. Myślę, że wyglądam całkiem ładnie. Nie chciałam się jakoś stroić, żeby Liam sobie czegoś nie pomyślał, ale chciałam jakoś wyglądać. Dzwonek do drzwi! Jaki on punktualny... Wzięłam torebkę z krzesła i zeszłam na dół. Poprawiłam włosy i otworzyłam drzwi. W progu stał wystrojony Liam. Ojeej jaki on przystojny... NADIA!!!
- Witaj Nadio! Ślicznie wyglądasz...
Na jego słowa od razu się zarumieniłam. No Boże kochany co mi jest??? Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Po prostu zapomniałam jak się mówi...
- Cześć Liam... Ty też... nieźle się prezentujesz...  - Nie no mogłam wymyślić coś bardziej oryginalnego... Miałam ochotę zapaść się pod ziemię... Co ja w ogóle robię? Po co ja się z nim umówiłam?
- To zapraszam do swojego auta.
Wyszłam z domu, po czym zakluczyłam drzwi i podeszłam do jego samochodu. Liam jak prawdziwy dżentelmen otworzył przede mną drzwi, a ja znów się zarumieniłam. Schowałam twarze we włosach, ale zauważyłam, że Payne się zaśmiał... Chyba mu trochę zazdroszczę... Ja nie potrafiłam się śmiać dzień po zerwaniu z Chris'em. No nic.. To już przeszłość... Tego nie zmienię... Liam usiadł za kierownicą i ruszyliśmy. Prowadził spokojnie, ale nie za wolno. Hmmm ciekawe na jaki film mnie zabierze... No właśnie teraz okaże się czy mamy podobny gust czy całkiem odmienny... W sumie nie wiem po co mi to wiedzieć, ale po prostu chciałam mieć takie informacje... Dopiero teraz się zorientowałam, że jedziemy w zupełnej ciszy... To było trochę krępujące, ale bałam się odezwać, bo zaraz palnę jakieś głupstwo... Wpatrzyłam się w swoje dłonie i po dłuższym namyśle spytałam:
- Z jakiego powodu zerwaliście? - spojrzałam na niego i od razu pożałowałam pytania. Posmutniał przeze mnie... Ja i moje wyczucie...
- Przepraszam... Nie powinnam pytać... - powiedziałam pospiesznie i spuściłam głowę.
- Nie przepraszaj... Po prostu nie mam ochoty rozmawiać na ten temat teraz. Jest tak fajnie i nie chcę tego psuć, a przecież jest o wiele przyjemniejszych tematów. - odpowiedział. Czy on powiedział, że jest fajnie?? On uważa, że ze mną jest fajnie!! A czemu ja się tym tak jaram?? Ej Nadia ogarnij się w końcu, bo to nie wróży niczego dobrego...
Rzeczywiście Liam miał mnóstwo o wiele przyjemniejszych tematów. Przez dalszą drogę śmialiśmy się, wymienialiśmy poglądami itd. Atmosfera się rozluźniła, pierwsze lody zostały przełamane. Dojechaliśmy na miejsce. No za chwilę się okaże na jaki film idziemy. Liam wyszedł z samochodu po czym otworzył przede mną drzwi. I znów czerwona jak burak... Ale czemu?? Ja się pytam czemu?? Payne zamknął drzwi do swojego auta. Przeszliśmy krótki odcinek drogi do szklanych drzwi prowadzących, do kina. Liam znów zachował się jak dżentelmen i  pozwolił mi wejść jako pierwsza. Chris nigdy nie był taki... W ogóle nie znał jakichkolwiek zasad. Ciekawe czym się jeszcze różnią... Liam prowadził nas prosto do sali numer 3, w której będzie grany film pt. "Walentynki". Komedia romantyczna!!!! Skąd wiedział, że tylko takie filmy oglądam?? Czy to był jego wybór? Czy on też tak bardzo je lubi? A może Lena mu powiedziała...
- Liam... Skąd wiedziałeś, że uwielbiam komedie romantyczne? - nie wytrzymałam i spytałam w końcu.
- Nie wiedziałem... Wybrałem film, który najbardziej mi odpowiadał... Wiem zabrzmiało trochę samolubnie, ale nie znam Cię zbyt dobrze i nie wiem co lubisz...
- No to od teraz wiesz, że komedie romantyczne kocham! - niemalże pisnęłam uradowana. Od razu zostałam uciszona przez różne pary, które wpatrzone w ekran oglądały reklamy... No taaak. One są takie fascynujące, Dziesięć minut później światła zgasły i zaczął się film. W pewnym momencie poczułam że na mojej dłoni Liam położył swoją... Nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie chyba mi się podobało. Uśmiechnęłam się w jego stronę i znów wpatrzyłam się w ekran.

***
- Dziękuję Ci za mile spędzony wieczór... - powiedziałam wychodząc z samochodu.
- To ja Ci dziękuję... Musimy to powtórzyć w najbliższej przyszłości... - odpowiedział.
- Porozmawiamy na ten temat kiedy indziej. Jak coś to wiesz gdzie mieszkam i masz mój numer telefonu. Jeszcze raz dziękuję... Pa! - pożegnałam się i zamknęłam drzwi... Jak się pewnie domyślacie film straaasznie mi się podobał. Tym bardziej, że przez całe dwie godziny na swojej dłoni miałam dłoń Liam'a. Od tamtego momentu uśmiech nie schodził mi z twarzy. Rozpromieniona powędrowałam do łazienki gdzie wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamy. A kiedy byłam już w łóżku nadal się uśmiechałam i pomimo tego, że już bolały mnie kąciki ust nie mogłam przestać... No cóż nie pozostało mi nic innego jak tylko zasnąć. Ułożyłam się wygodnie i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
************************************************************************

Heeej! Przepraszam, że tak późno, ale dopiero dziś znalazłam czas na dokończenie tego rozdziału... Myślę, że Wam się spodoba, bo oznajmiam wszem i wobec, że wena do mnie wróciła i pisze mi się wspaniale... Co powiecie na kilka pytanek?
1. Co myślicie o niespodziance dla rodziców Niall'a??
2. Liam i Nadia będą razem?
3. Czy Lena i Nadia słusznie postanowiły jeżeli chodzi o zmniejszenie wspólnie spędzanego czasu? 
4. Co Wam się najbardziej podobało, a co najmniej? 

Jeśli chodzi o pytania to chyba nic więcej nie wymyślę...  Czekam na Wasze opinie które możecie pozostawić w komentarzach. Będzie mi bardzo miło! Jeszcze raz przepraszam, ale jest już późno i mimo tego, że ja jeszcze nie śpię to moja wena obecnie odpoczywa i nie mam pomysłu na dalszą część notki... Aha! Przepraszam za to, że nie było Imagina z okazji 4500 wejść ( za które bardzo dziękuję), ale nie spodziewałam się, że tak szybo się z tym uporacie i nie miałam nic w zanadrzu. Mam nadzieję, że mi wybaczycie...Teraz tylko przypomnienie! CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!!! Do następnej soboty! Udanej niedzieli i ogólnie całego tygodnia!

Pozdrawiam i całuję! <3 

MiLenka Lis (A.)