31 sie 2014

Rozdział XXXIII cz. 2

2 i pół godz. późn.
Caluteńki lot przespałam. Obudził mnie dopiero SMS od mojego taty z informacją, że już na nas czeka na lotnisku dziesięć minut przed lądowaniem. Niall siedział obok mnie i wpatrywał się w okno. Chyba teraz to on się stresował, ale przecież nie ma powodu! Moi rodzice bardzo go polubili kiedy byli w Londynie. Odebraliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy w stronę "wyjścia". Nie szliśmy długo, bo po chwili moim oczom ukazała się znajoma postać.  Cały wcześniejszy strach i wszystkie obawy zniknęły. Zostawiłam walizkę na ziemi i pędem ruszyłam w stronę taty. Po chwili byłam w jego objęciach. Jego silne, ciepłe ramiona oplotły moje ciało. Zaraz potem poczułam jego usta na mojej głowie. Czy To możliwe, że tak bardzo się za nim stęskniłam. Za osobą której nienawidziłam przez szesnaście lat.
-Dzień dobry - usłyszałam głos Niall'a przez co automatycznie odsunęłam się od ojca. Blondyn stał za mną, a w dłoniach trzymał obie walizki. Wzięłam od niego swój bagaż.
- Witaj w Polsce Niall - powiedział mój tata i uścisnął jego dłoń. Następnie mój ojczulek zaprowadził nas do swojego auta i włożył nasze walizki do bagażnika. I już jechaliśmy ulicą do naszego domku. Boooziu jak ja się cieszę! Normalnie uśmiech od ucha do ucha nie schodził z mojej twarzy ani na moment. Nawet Nialler się "rozpogodził". Auto wypełniała muzyka płynąca z radia, ale mimo to tata wypytywał mnie o szkołę, o naukę, o przyjaciół, o to jak spędziliśmy czas w Irlandii. Na ostatni temat głównie wypowiadał się Niall. Pominęliśmy oczywiście naszą "kłótnię", bo po co wspominać nieprzyjemne chwile skoro było tyle wspaniałych. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, w ogóle było tak jakbyśmy widzieli się codziennie i to była normą. Odpowiadało mi coś takiego! Pierwszy raz w życiu nie krępowałam się przy moim ojcu. Zawsze bałam się cokolwiek powiedzieć, bo wiedziałam, że zaraz będę wysłuchiwała różnego poprawiania i tak dalej. A teraz było całkiem inaczej! No i skręciliśmy w znajomą dzielnicę Bemowo. Tutaj spędziłam
moje całe dzieciństwo. tutaj poznała moją pierwszą miłość... Tutaj miałam swoich przyjaciół... Po moich policzkach spłynęła łzy. Łzy szczęścia i wzruszenia. Tak... Jeszcze tylko 50... 40... 30... 20... 10... metrów... Już jesteśmy na miejscu! Mój ukochany domek wcale się nie zmienił. Przynajmniej z zewnątrz. Spojrzałam na Niall'a. Jego usta były wygięte w sztuczny uśmiech, ale w błękitnych oczach widziałam strach. Wzięłam go za za rękę i wcisnęłam ją mocno chcąc dodać mu otuchy. Nie byłam pewna czy to podziałało, ale przynajmniej jego uśmiech nie był już tak wymuszony. Wysiedliśmy z samochodu i wyjęliśmy nasze walizki. Kiedy odwróciłam się ponownie w stronę domu, zobaczyłam w drzwiach moją mamę. Zmieniła się to znaczy widoczne już było zaokrąglenie jej brzucha. No w czwartym miesiącu to normalne. Szybkim krokiem weszliśmy po schodach. Sekundę później już byłam w objęciach mojej rodzicielki. Za nią stęskniłam się jeszcze bardziej.
- Lenko udusisz mnie - powiedziała przez śmiech, a ja od razu ją puściłam, dałam jej  jeszcze buziaka w policzek. Przyszedł czas na przywitanie Niall'a. Blondynek ujął dłoń mojej mamy i pocałował ją jak na prawdziwego dżentelmena przystało. Widziałam aprobatę na jej twarzy.
 "No i czego się tak bałeś?" - pytałam w myślach. Całą czwórką weszliśmy do środka. W całym domu rozchodził się nieziemski zapach. Tak jak myślałam obiad był już na stole. Przeszliśmy do salonu, ale za nim zaczęliśmy jeść dałam rodzicom prezenty jakie im kupiłam. Bardzo się z nich ucieszyli dzięki temu ja też byłam zadowolona. W końcu zasiedliśmy przy stole i zaczęliśmy zajadać typowo polski obiad. Oczywiście musiałam jeszcze raz wszystko opowiadać mamie, ale nie nużyło mnie to. Wręcz przeciwnie... Rozpierała mnie radość, że mam możliwość patrzeć na nich i dzielić się swoimi przeżyciami. To było takie wspaniałe uczucie kiedy po szesnastu latach zwrócili wreszcie na mnie uwagę. Kiedy zjedliśmy pomogłam mojej mamie w myciu naczyń, a kiedy i z tym się uporałyśmy poszliśmy z Niall'em do swojego pokoju. Nic się nie zmienił. Tak samo "zwariowany" jak cztery miesiące temu. Ściany mojego pokoju pokryte były tapetą w różowe kwiatki i zielone listki (róż : ulub. kolor Harry'ego; zielony : ulub. kolor Niall'a). Na podłodze leżał różowy dywan, na szafce przyklejone były naklejki, na łóżku kołdra z całym zespołem i pięć poduszek, na których był każdy chłopak z One Direction. Poza tym na biurku leżało tysiące artykułów z różnych gazet dotyczących wszystkiego o One Direction.  Momencik! Wróć! Ponownie skierowałam wzrok na łóżko, a na
nim leżała prześliczna, czarna sukienka z koronką. Kiedy tylko ją zobaczyłam dosłownie się zakochałam i już domyślałam się, że to jest prezent świąteczny od moich rodziców. Nie patrząc na nic zbiegłam na dół i wtuliłam się w ciało mojej mamy krzycząc głośne: "Dziękuję!". Rodzice zaczęli się ze mnie śmiać... Chyba nie wiedzieli, że sprawią mi taką przyjemność. Wyściskałam rodzicielkę, dałam całusa mojemu tacie,
podziękowałam jeszcze ze sto razy i wróciłam na górę gdzie na łóżku siedział Blondynek. Miałam ochotę iść na spacer, ale Niall uparł się, że chce zobaczyć moje zdjęcia z dzieciństwa. Nie było tego zbyt wiele, ale i tak miał niezły ubaw. Nie mógł uwierzyć, że to pulchniutkie, malutkie stworzonko to ja. Kiedy byliśmy w połowie albumu w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Ciekawe... Pewnie rodzice zaprosili swoich znajomych  czy coś. Przewróciłam kolejną kartkę i usłyszałam wołanie mojej mamy:
- Lenko masz gości! - oczywiście zrobiła to po polsku więc Niall popatrzył na mnie z zainteresowaniem. Wyjaśniłam mu o co chodzi i zeszłam na dół. Kiedy stanęłam przed drzwiami zamarłam. W progu stał Piotrek i Natalia * trzymający się za ręce.
- Nieładnie to tak nie odzywać się przez cztery miesiące i nawet nie powiadomić przyjaciół o swoich przyjeździe - powiedział, a czarnowłosa szesnastolatka spuściła głowę na słowo "przyjaciół". Przez chwilę nie wiedziałam jak mam się zachować i co odpowiedzieć. W końcu wpuściłam ich do środka i zaprosiłam do salonu. Wiedziałam, że Niall czeka na mnie w pokoju, ale zanim pozna moich "przyjaciół" muszę wyjaśnić sobie z nimi parę spraw.
- Przepraszam Piotruś, ale mam za dużo na głowie ostatnio i szczerze mówiąc to o Was zapomniałam - powiedziałam lekko skruszona.
- No wiesz! - oburzył się i stuknął mnie w ramię na co ja się uśmiechnęłam, ale nadal nie byłam w stanie czuć się przy nich tak jak kiedyś... Przy Piotrku to jeszcze jak Cię mogę, ale nie przy Natalii... Dziewczyna cały czas spoglądała na mnie, aż w końcu przerwała ciszę.
- Lenko... Ja... chciałabym Cię bardzo przeprosić za to co stało się w czerwcu... Ja bardzo tego żałowałam i nadal żałuję i nie mogłam uwierzyć, że zrobiłam takie świństwo najlepszej przyjaciółce... Z drugiej strony jednak to powinnaś się cieszyć z takiego przebiegu sytuacji, bo prędzej czy później Daniel i tak by to zrobił... Sama się przekonałam na własnej skórze, że nie jest wiernym facetem... Mimo wszystko jeszcze raz bardzo Cię przepraszam i błagam o wybaczenie.
I znów ta niewiedza.... Znów nie wiedziałam co zrobić i co powiedzieć... Z jednej strony szkoda mi było Natalii, ale z drugiej po tej zdradzie ja... nie wiem... "Każdy zasługuje na drugą szansę..." - rozbrzmiało w mojej głowie...
- Natalia przeprosiny przyjmuję i nawet Ci wybaczam, ale... Nie możemy znów zostać przyjaciółkami... Najlepszymi kumpelami tak, ale nie będę w stanie Ci zaufać tak by nazwać Cię moją przyjaciółką... Poza tym od wyjazdu moje życie całkiem się zmieniło... Mam nowych przyjaciół, a nawet chłopaka i nie oznacza to, że o Was zapomniałam, ale nie mam zbyt dużo czasu na wyjazdy i te sprawy...
Kiedy skończyłam swoją wypowiedź wstałam i podeszłam do Natalii, po czym mocno ją przytuliłam, a ona odwzajemniła uścisk.
- W naszym życiu też dużo się zmieniło - przerwał nam Piotrek z uśmiechem na twarzy - jesteśmy razem...
O.M.G!!! No nie mogę uwierzyć!!! Coś wspaniałego!!!
- Gratuluję Wam!!! Ale się cieszę! - o mało co nie piszczałam ze szczęścia... Tak... Niepozorna informacja, a tak mnie uszczęśliwiła. W końcu postanowiłam przedstawić im Niall'a.
- No to skoro już Wy przekazaliście mi cudowną informację to teraz ja zapraszam Was do mojego pokoju, ponieważ musicie kogoś poznać.
Troszeczkę się obawiałam, bo myślałam, że się nie dogadają po angielsku, ale już za chwilkę miałam się przekonać, że moje obawy były niepotrzebne.
Weszliśmy do mojego "szalonego" azylu, a Blondyn na nasz widok wstał. Na początku było bardzo "sztywno". Wymienienie imion i podanie dłoni, ale już po jakichś piętnastu minutach siedzieliśmy na łóżku i śmialiśmy się z naszych wspomnień... Nawet nie wiedziałam, że Piotrek i Natalia tak dobrze mówią po angielsku... W każdym bądź razie bardzo dobrze dogadywali się z Niall'em i ogromnie się z tego cieszyłam. Później mama przyniosła nam herbatę i kanapki. Było naprawdę fajnie! Na koniec umówiliśmy się nawet na podwójną randkę jeszcze przed wyjazdem. Zgodziliśmy się z wielką przyjemnością. Widziałam, że Niall polubił moich przyjaciół... To jeszcze bardziej mnie cieszyło. Razem zeszliśmy na dół i odprowadziliśmy ich nawet kawałek. Taak! Moje "marzenie" - wyjście na spacer się spełniło. Kiedy wróciliśmy do domu byliśmy zmęczeni, ale dotlenieni dzięki czemu szybciej udało nam się zasnąć.
************************************************************************
Hej hej! Wstawiam teraz, bo jutro to w ogóle nie będę miała czasu na nic. Bez muzyki, pisany szybko więc z błędami, ale będzie! Kolejny może pojawić się 3, 5 lub 6 września jeszcze nie wiem jak to będzie z moim czasem, ale myślę, że będziecie wyrozumiali! Komentujcie, głosujcie, dodawajcie się do obserwatorów i polecajcie bloga! Do następnego... Przepraszam, że tak krótko, ale się śpieszę :D

Piotrek i Natalia* - Piotrek przyjaciel Lenki pojawił się w jednym rozdziale i zaprosił ją na imprezę, żeby ją pocieszyć po zerwaniu z Harrym; Natalia "przyjaciółka" którą Lena przyłapała na "zdradzie" z jej chłopakiem Danielem w dzień ukończenia szkoły na imprezie.

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!!!

PS. Dziękuję za komentarze Eragona aa i Forever Yours

MiLenka Lis <3

30 sie 2014

Rozdział XXXIII cz. 1

*Lena* 30. 12. 2012
Kolejne trzy dni minęły nam w oka mgnieniu. Prawie cały czas spędzaliśmy "rodzinnie", ale wczorajszy dzień poświęciliśmy na pożegnanie się z naszym miejscem. Przez sto dwadzieścia godzin spędzonych w Irlandii zakochałam się w tym państwie, a oprócz tego bardzo przywiązałam się do rodziców i brata Niall'a. Z jednej strony nie chciałam stąd wyjeżdżać, ale z drugiej bardzo się cieszyłam, bo już dziś zobaczę swoich rodzicieli po dwu, a nawet trzymiesięcznej "przerwie". Tym bardziej, że ostatnio jakoś mniej rozmawialiśmy, ale to zrozumiałe. Są święta... Wszyscy wyjeżdżają, spędzają czas w szerszym gronie rodzinnym... Ale już za jakieś cztery i pół godziny będziemy na lotnisku w Warszawie. Wstałam z łóżka, Niall jeszcze spał. Wyglądał tak uroczo i słodko, że nie miałam serca go budzić. Podeszłam do jednej z białych kanap gdzie miałam przygotowane ubrania na wyjazd. Reszta była już upchnięta w walizce. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Szybka zmiana stroju, nałożenie lekkiego makijażu i zrobienie fryzury. TA DAM! Lenka wróciła "do żywych"! Pozbierałam swoje rzeczy i ponownie udałam się do pokoju Blondyna. Mój chłopak nadal smacznie sobie spał. No niestety... Wybacz Kochanie, ale będę musiała to zrobić. Usiadłam na łóżku i delikatnie zaczęłam go łaskotać. Jednak i to nie podziałało. Horan mruknął cicho i przewrócił się na drugi bok. Oo nie! Tak nie będzie! Usiadłam okrakiem na nim i znów zaczęłam go łaskotać ze zdwojoną siłą. Moje starania poskutkowały. Niall otworzył oczy i zaczął się śmiać. Czy już mówiłam, że on jest uroczy?? Taak?? No cóż, ale mogłabym to powtarzać w nieskończoność. Oznajmiłam mu, że zejdę na dół i zrobię śniadanie, a on postanowił się ogarnąć w tym czasie.Z kuchni dobiegało ciche brzdąkanie sztućców i stukanie rozstawianych naczyń, co świadczyło o czyjejś obecności. Weszłam do pomieszczenia gdzie krzątała się już Maura.
- Dzień dobry - przywitałam się cicho, na co ona odwróciła się w moją stronę.
- Witaj Kochanie! - odparła z ogromnym, szczerym uśmiechem. Ta kobieta jest wspaniała! Tak wiem, wiem to też już powtarzałam kilka razy. Ale w ogóle cała rodzina Niall'a jest bardzo miła i kochana! Wszyscy zaakceptowali mnie od razu, bez żadnych uprzedzeń.
Jej promienny uśmiech sprawił, że i moje usta wygięły się w "odwróconą podkówkę". To było takie inne uczucie... Dalej nie mogę się przestawić, że kiedy wrócę do domu będzie tak jak tutaj. Moi rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu i wiem, że to się zmieniło, ale ciągle w głowie mam te szesnaście lat, które spędziłam "sama" w ogromnym mieszkaniu... Pytacie pewnie czemu sama? Otóż moi rodzice całymi dniami przesiadywali w firmie, a kiedy skończyłam pięć lat moja "opiekunka" wcale się mną nie zajmowała. No może trochę przesadzam, bo gotowała mi skromne śniadania, obiady i kolacje, ale tak poza tym to nic innego nie robiła. Najczęściej siedziała w salonie i oglądała telewizję objadając się różnymi smakołykami, a ja siedziałam zamknięta w swoim pokoju i bawiłam się lalkami, albo czytałam książki... Tak! Czytałam książki w wieku pięciu lat... No, ale to nieważne... I teraz to wszystko miało się zmienić! Już nie mogłam się doczekać. Nawet nie wiem kiedy Maura podała mi fartuszek i nim się spostrzegłam, stałam przy
stole i mieszałam składniki na naleśnikowe ciasto. W między czasie rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Nagle twarz kobiety z uśmiechniętej zmieniła się w smutną. Trochę się przestraszyłam, bo jeszcze ani razu nie widziałam jej "w takim stanie".
- Czy coś się stało? - spytałam naprawdę zaniepokojona.
Maura popatrzyła się na mnie i znów na jej twarzy zawidniał uśmiech. Dzięki czemu trochę się uspokoiłam.
- Nie Lenko... Po prostu jest mi smutno, że już wyjeżdżacie... Niall coraz rzadziej nas odwiedza... Ja rozumiem, że zespół i koncerty, ale bardzo go kocham i chciałabym więcej czasu spędzać ze swoim synem... I na dodatek poznałam Ciebie i pokochałam jak własną córkę, i również chciałabym żebyś została tu na dłużej - odparła. Przez jej słowa zrobiło mi się jakoś ciepło na sercu. To cudowne uczucie kiedy ktoś mówi Ci coś bardzo miłego i dowartościowującego. Kobieta podeszła do mnie i najzwyczajniej w świecie mnie przytuliła.
- Obiecaj, że w każdym wolnym czasie będziesz przyjeżdżać do nas z Niall'em. -  Wyszeptała przez łzy. Ojeeej. Mi samej zaczęło się zbierać na płacz. Tyle "rodzicielskiej" miłości ile tutaj otrzymałam przez pięć dni, nie doświadczyłam przez szesnaście lat w swoim domu...
- Obiecuję - powiedziałam bardzo cicho, ale o ton głośniej od szeptu. Kobieta jeszcze raz mocno mnie uścisnęła. Po tej chwili czułości dokończyłyśmy smażenie naleśników i zaniosłyśmy je do jadalni. Greg, Niall i Bobby siedzieli już przy stole więc i my po chwili zajęliśmy miejsca obok nich. Jedliśmy, a także rozmawialiśmy... W głowie pojawił się obraz kiedy w wieku trzynastu czy czternastu lat miałam to szczęście jeść obiad z rodzicami. Nikt nie odezwał się ani słowem... Nikt nie posłał sobie promiennego uśmiechu przy podawaniu sobie jakiejś potrawy... Tu było całkiem inaczej...
Ustaliliśmy, że przyjedziemy tutaj w najbliższy wolny termin jaki będziemy mieli jednocześnie to znaczy na początku wakacji. Cieszyłam się na samą myśl, ale... Do tego jeszcze pół roku... No nic! Na pewno szybko zleci. Po skonsumowaniu śniadania przyszedł czas na oficjalne pożegnania. Nie obeszło się bez łez. Wyściskałam rodziców Horan'a po czym on zrobił to samo i razem z Gregiem, który miał nas odwieźć na lotnisko, poszliśmy do samochodu. Rodzice Niall'a cały czas stali przed domem i nam machali. To również było całkiem inne uczucie. Kiedy ja wyjeżdżałam na całe wakacje do Londynu moi rodzice nawet się ze mną nie pożegnali... Stop! Nie rozumiem czemu mój mózg cały czas przesyła mi takie myśli... Od samego rana cały czas pojawiają się obrazy samotnego dzieciństwa... W drodze na lotnisko zaczęłam się nawet bać, że kiedy wejdę do swojego mieszkania zastanę ten sam widok co roku. Mama w swoim idealnie wyprasowanym kostiumiku siedząca w swoim domowym gabinecie przy komputerze, tata w swoim azylu z głową w papierach. Tak wyglądały wszystkie dotychczasowe święta w moim domu. Nigdzie nie
wyjeżdżaliśmy, bo nie było na to czasu... Jedyną ozdobą w całym mieszkaniu była maleńka choinka, która stała w moim pokoju. Nie znałam czegoś takiego jak wspólna kolacja wigilijna czy przełamanie się opłatkiem i składanie sobie życzeń. Bałam się, że to właśnie zobaczę, choć wiedziałam, że wszystko się zmieniło. I dopiero teraz do mnie dotarło skąd te wszystkie nieprzyjemne wspomnienia w mojej głowie... ze strachu! Powiedziałam sobie: Mileno Lis najwyższy czas by o tym zapomnieć i nastawić się optymistycznie".  Pomogło... Nie w stu procentach, ale  może w dziewięćdziesięciu...
Po jakichś dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Pożegnaliśmy się z Gregiem i ruszyliśmy na odprawę
************************************************************************
Heeeeej! Przepraszam Was, ale dzisiaj też praktycznie cały dzień poza domem i tak wyszło... :/ Dzisiejsza część "prezentuje się" właśnie tak. To znaczy jak Waszym zdaniem??  Co myślicie na temat relacji między Leną a rodziną Horan'a?? Czy przemyślenia Lenki są "słuszne??
Na ostatnie pytanie znajdziecie odpowiedź w następnej części, ale chciałabym poznać Wasze zdanie.
Jeżeli kogoś przestraszyłam w pewnym sensie tą smutną wiadomością, to już nie macie się czego obawiać. Dzięki wsparciu mojej przyjaciółki nie będę musiała robić tego co chciałam, a więc już nie ma o czym mówić... Wiem, wiem jestem tajemnicza, ale to nieważne...
Czekam na Wasze komentarze, głosy w ankietach i obserwacje!!! "Do zobaczenia jutro!!!"

Pozdrawiam bardzo serdecznie!!!

MiLenka Lis! <3

29 sie 2014

Rozdział XXXII cz. 2

Nastrój

- Gotowa? - szepnął mi do ucha, przygryzając lekko jego płatek. Nogi miałam jak z waty... Na co mam być gotowa? Nie rozumiem! Wbrew mojemu umysłowi skinęłam głową na "tak". Poczułam jak Blondyn rozplątuje chustkę i powoli zdejmuje mi ją z oczu.
Na początku zostałam oślepiona blaskiem słońca, ale wystarczyło kilka mrugnięć do przyzwyczajenia się. Teraz mogłam się rozejrzeć. Przed nami rosła duża, rozłożysta wierzba. Kiedy odwróciłam głowę w lewo dostrzegłam mały wodospadzik tworzący strumyk oddzielony kamieniami. Dzielił on polanę na dwie części. Dzięki drewnianemu mostkowi można było dostać się na drugą stronę. A tam było jeszcze piękniej. Tą część stanowiła łąka z kwiatami. Po środku rosła jeszcze jedna wierzba o wiele większa od tej przed nami. W jej pobliżu leżał sporej wielkości kamień. Uroku tego miejsca nie da się opisać słowami. To trzeba zobaczyć na właśne oczy. Z otwartymi szeroko ustami okręciłam się wokół własnej osi i "dowiedziałam się" w jaki sposób tutaj zeszliśmy. Za nami była wysoka, pionowa skarpa, a w niej wykopane schodki. Chyba jestem w raju.
- To jest mój azyl, o którym nie wie nikt. Przychodziłem tu w trudnych chwilach, kiedy było mi smutno, ale także wtedy gdy rozpierała mnie radość - oprócz cichego pluskania wody usłyszałam melodyjny głos mojego ukochanego.
- Skoro to Twoje magiczne miejsce to czemu mnie tu przyprowadziłeś? - byłam tego bardzo ciekawa i z wielką niecierpliwością czekałam na odpowiedź.
- Od teraz to będzie nasze wspólne magiczne miejsce... Za każdym razem kiedy przyjedziemy do Irlandii tu będziemy przychodzili najpierw. - odparł spokojnie
Wzruszyłam się. On jest taki romantyczny... Żadna Holly czy inne dziewczyny się nie liczyły... To mnie przyprowadził do swojego miejsca. Nie czerwonowłosą tylko mnie! To ja jestem jego ukochaną. Zbliżyłam się do niego i ze łzami w oczach złożyłam na jego ustach pocałunek. Niall objął mnie w pasie, uniósł nad
swoją głowę. Rozłożyłam ręce i poczułam się jak ptak. Serio! Tak wolna i szczęśliwa! Miałam wrażenie, że gram w najpiękniejszej komedii romantycznej... Po kilku minutach okazywania miłości Blondyn odstawił mnie na ziemię i pociągnął za rękę w stronę mostku. Horanek przeszedł na drugą stronę polany, a ja zauroczona małym wodospadem przystanęłam. Promienie słońca rozświetlające krople, które rozpryskiwały się na wszystkie strony spowodowały pojawienie się mini tęczy. Cudowny widok. Wpatrywałam się w to zjawisko, a Niall coś robił z gałązkami wierzby.
- Ekhem... - "z transu" wyrwało mnie teatralne chrząknięcie Blondyna. Spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam splecione z gałęzi huśtawki delikatnie poruszające się na wietrze co chwilę chowając się wśród pozostałych, luźno puszczonych pędów. Na jednej z nich siedział już Niall, a kiedy zobaczył mój zdziwiony wzrok uśmiechnął się szeroko. Wyglądało to bardzo intrygująco więc bez zawachania podeszłam i usiadłam na drugiej huśtawce. Mimo podejrzeń kryjącyc się z tyłu mojej głowy, nie urwała się. Zaczęłam delikatnie odpychać się nogami i już po chwili bujałam się w najlepsze. To było coś wspaniałego!!! Kiedy ja "leciałam" do przodu, Niall kierował się w przeciwnym kierunku. I tak na zmianę. Polanę wypełniał nasz śmiech. Fajnie było zapomnieć, że ma się te 16 lat... Miałam wrażenie, że cofnęłam się w czasie i znów jestem sześciolatką, dla której jedynym problemem było czy ubrać lalkę barbie w niebieską, czy fioletową sukienkę. Westchnęłam głośno, co spowodowało, że Niall zatrzymał się i już zaraz stał obok mnie.
- Coś nie tak Lenko? - spytał zaniepokojonym, a także zmartwionym głosem.
- Nie Kochanie... Po prostu przez chwilę czułam się jakbym była dzieckiem i szczerze mówiąc to chciałabym wrócić do tamtych czasów - odparłam zgodnie z prawdą. Niall wpatrywał się we mnie i nagle uśmiechnął się
promiennie. Zrobił jeszcze jeden krok w moją stronę i schylił się tak, że nasze twarze dzieliło kilka milimetrów. Wpatrzyłam się w te jego niebieske tęczówki i już nie wytrzymałam. Złożyłam na jego ustach pocałunek, który on odwzajemnił. Szybko zmieniłam zdanie. Już nie chciałam wracać do czasów dzieciństwa. Bardzo bym żałowała szczerze mówiąc, bo obecnie mam najwspanialszego chłopaka  na świecie i nie chcę tego zmieniać. Oznajmiłam mu to kiedy tylko się od siebie odsunęliśmy. To jest jeden z najlepszych dni w moim życiu!
- Skarbie poczekaj tu na mnie chwilkę... - powiedział Blondyn i poszedł "na górę".  Ciekawe po co? Ostatnio zrobiłam się straaasznie ciekawska. Na szczęście nie musiałam się długo zastanawiać, bo po chwili miałam odpowiedź. Nie minęło pięć minut, a mój chłopak wracał do mnie wyposażony w jakiś koszyk.
- Nie wiem jak Ty, ale ja trochę zgłodniałem - powiedział roześmiany na co ja też się uśmiechnęłam. Piknik w tak cudownym miejscu to było coś! Skierowaliśmy się w stronę tego
dużego głazu. Niall postawił na nim koszyk i usiadł, więc i ja tak zrobiłam. Pomogłam mu wyjąć smakołyki po czym oboje zaczęliśmy się wzajemnie karmić. To jest najwspanialszy i najbardziej romantyczny sposób na konsumowanie.
Nim się spostrzegłam po jedzeniu nie było ani śladu, a niebo zaczęło robić się coraz ciemniejsze. Na granatowej powierzchni zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Było mi niewygodnie siedzieć i podpierać się ręką więc bez większego namysłu położyłam się. Niall zrobił to samo. Leżeliśmy wtuleni w siebie i oglądaliśmy gwiazdy. Czy teraz czas nie mógłby się zatrzymać? Jak dla mnie tak mogło być już zawsze... Niestety moje "forever" trwało jakieś półtorej godziny, później musieliśmy się zbierać, bo zrobiło się strasznie chłodno. Przez całą drogę dziękowałam Niall'owi za cudowny dzień, a on cieszył się, że podobało mi się jego wynagrodzenie za wczorajsze nieprzyjemności. Po około dwudziestu minutach moim oczom ukazał się znajomy budynek. Niall zatrzymał auto, a ja wysiadłam z samochodu. Już zmierzałam w stronę domu Blondyna, ale poczułam na swojej ręce żelazny uścisk. Horan przyciągnął mnie do siebie i
usadził na masce samochodu. O mamuuuniu! Taki "brutalny" Niall baardzo mi się podobał! W brzuchu już miałam miliony fruwających motylków. Blondyn wszedł pomiędzy moje nogi, a ja oplotłam go nimi na wysokości bioder. Z sekundy na sekundę oddech mi przyspieszał, a serce biło coraz szybciej. Przygryzłam lekko wargę, a Niall znów patrzył mi prosto w oczy tymi czarującymi, niebieskimi tęczówkami. Droczył się ze mną w tym momencie! Wiedział jak bardzo pragnę go pocałować. Zbliżył się do moich ust i kiedy już milimetry dzieliły nasze wargi nagle cmoknął mnie w policzek. O NIE!!! Tak się nie będziemy bawić! Wzięłam sprawy w swoje ręce. Przyciągnęłam go do siebie i wpiłam się w jego pełne, ciepłe usta. Czułam jak uśmiecha się przez pocałunek. Po kilku chwilach nasze języki tańczyły dziki taniec. I nagle usłyszeliśmy:
- Dzieci chodźcie do domu. Zimno już... Zmarzniecie i się przeziębicie - troskliwa Maura.
Odepchnęłam lekko Niall'a, kątem oka zauważyłam, że nie był zachwycony, i udałam się w stronę pani Horan. Kobieta przytuliła mnie "na powitanie". Wiem, że już to mówiłam, ale mam ochotę powtarzać się cały czas! Uwielbiam ją!!! Po chwili doszedł do nas Niall i razem weszliśmy do środka. Posiedzieliśmy chwilkę w salonie z rodzicami i bratem Blondyna po czym poszliśmy na górę. Było jakoś po dwudziestej, ale jedyne na co miałam ochotę to położyć się obok mojego ukochanego i zasnąć w jego umięśnionych ramionach. Poszłam do łazienki, zmyłam makijaż i przebrałam się w piżamkę. Niall chyba wiedział o czym marzę, bo kiedy wróciłam do pokoju zastałam pościelone łóżko.
- Czy dziś mogę już spać z Tobą? - spytał nieśmiało, a ja skinęłam głową i odpowiedziałam, że oczywiście. Po chwili w pokoju było ciemno, a my leżeliśmy już wtuleni w siebie.
- Kocham Cię... I jeszcze raz bardzo dziękuję za to, że pokazałeś mi "SWOJE MIEJSCE" - powiedziałam prawie przez sen. Poczułam tylko miękkie, ciepłe wargi na swoim czole i usnęłam.
****************************************************************************

Hej hej! Przepraszam Was za to, że dodaję tak późno, ale od 9.00 nie było mnie w domu. Dopiero wróciłam i od razu siadam i wstawiam. I jak podoba się pomysł Niall'a?? Czy mógł zrobić coś lepszegoo?? Krótka część, więc nie ma się nad czym rozpisywać. Proszę o komentarze, głosy w ankietach, dodawanie się do obserwatorów i polecanie mojego bloga... 31 sierpnia przekażę Wam trochę smutną wiadomość, ale do tego dnia jeszcze "48 godzin" więc na razie nie ma o czym mówić :D Dobra ja już zmykam...

Pozdrawiam Was bardzo gorąco!

MiLenka Lis!!! <3












28 sie 2014

Rozdział XXXII cz. 1

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM

*Lena* 26.12. 2012 Włącz Koniecznie! <3
Obudziło mnie skrzypnięcie drzwi. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Aha! Święta, Irlandia, rodzina Niall'a, "kłótnia"... Spojrzałam jeszcze raz w stronę drzwi. W progu stał Niall z obładowaną tacą. Ooo zapowiada się bardzo miło. Podniosłam się delikatnie i oparłam plecami o stos poduszek. Wtedy Blondyn podszedł do łóżka, postawił tacę na stoliku i usiadł obok mnie. W jego oczach widziałam smutek, zagubienie i strach. Odchrząknął. Po pokoju rozległ się jego miękki głos
- Lenko ja... Ja nie mam nic na swoją obronę. Postąpiłem wczoraj jak największy idiota czy dureń. Jesteś dla mnie najważniejsza i obiecuję Ci, że nikt i nic tego nie zmieni, a dowodem na to będzie cały dzisiejszy dzień. - Zakończył swoją wypowiedź, wziął tacę z przysmakami i postawił mi ją na kolanach. Zrobiło to na
mnie ogromne wrażenie. Na talerzyku leżały trzy tosty w kształcie serduszek, obok miseczka z truskawkami, filiżanka napełniona kawą, "wymyślna" szklanka z sokiem pomarańczowym, rozpuszczona czekolada w sosjerce i róża na samym środku. No i jak mu nie wybaczyć? Tak się postarał dla mnie... Zrozumiał swój błąd i chce go naprawić... Muszę dać mu szansę...
- Niall - zaczęłam cicho, a jego wzrok zwrócił się na mnie - Wybaczam Ci, ale to nie oznacza, że zapominam o całej sytuacji, bo to całkiem dwie inne sprawy. Każdy zasługuje na drugą szansę i ja Ci ją teraz ofiarowuję, ale następnym razem nie będę taka łaskawa - dokończyłam takim samym głosem jak zaczęłam.
Blondynek chyba nie mógł jeszcze uwierzyć, że tak szybko mu poszło, bo trwał bez ruchu i wpatrywał się we mnie. Czułam, że zaraz zacznie mi burczeć w brzuchu. Wszystko wyglądało tak apetycznie, a te zapachy... Mmmm...
- Cieszę się, że mi wybaczyłaś. Następnego razu nie będzie, obiecuję. A teraz zjedz bo wszystko wystygnie. Przepraszam, że nie wymyśliłem czegoś oryginalnego...
- Żartujesz sobie prawda?? Przecież taki początek dnia jest cudowny!- pocałowałam go w policzek i zajęłam się pałaszowaniem wszystkich pyszności. Rzeczywiście mu zależało. Czułam włożone w to serce i miłość. Kiedy skończyłam konsumować śniadanie, odstawiłam tacę z naczyniami na stoliku i wtuliłam się w Niall'a. Tak mi go brakowało. Jego perfum, jego uśmiechu przeznaczonego tylko dla mnie, jego oczu wpatrzonych tylko we mnie, jego pocałunków i uścisków. Wczoraj poczułam co to prawdziwa zazdrość. To tylko potwierdziło jak bardzo kocham Blondyna. Pogłaskałam go po policzku, a on ujął moją dłoń i zaczął składać na niej pocałunki. Jak dobrze było poczuć, że całą uwagę skupia na mnie. Położyłam głowę na jego torsie, a on objął mnie ramieniem i tak sobie siedzieliśmy w ciszy. Nagle drzwi do pokoju Niall'a się otworzyły i stanęła w nich Maura. Uśmiechnęła się na nasz widok i przywitała się.
- Dzień dobry Kochani... Widzę, że już wszystko w porządku?
Ta kobieta jest wspaniała. Wczoraj wstawiła się za mną dwa razy choć dopiero co mnie poznała.
- Dzień dobry mamo. Taak. Moja ukochana mi wybaczyła - odparł z uśmiechem Blondyn.
- Bardzo się cieszę, że już się pogodziliście, a Ty Niall następnym razem myśl co wyprawiasz, bo możesz stracić naprawdę wspaniałą dziewczynę.
No tego to się nie spodziewałam. Usłyszeć taki komplement od mamy mojego chłopaka. Zarumieniłam się na co oni się roześmiali.
- Aha poczekajcie jeszcze jakieś półtorej godzinki to zjecie obiad, a później możecie... - nie dokończyła, bo Niall zaczął przecząco kręcić głową z przerażeniem w oczach. Maura tylko kiwnęła głową jakby zrozumiała ten gest i wyszła. Czy tylko ja nie wiem o co chodzi? To było bardzo dziwne. Zaczęłam analizować ostatnie wypowiedziane przez nią zdanie. "Poczekajcie jeszcze półtorej godzinki to zjecie obiad, a później możecie... - i tu się urwało. Zaraz, zaraz... Obiad za półtorej godziny? To która jest obecnie? Spojrzałam na zegarek: 12.07. Strasznie długo spałam, no ale cóż... Podróż, wrażenia związane z poznaniem rodziny Niall'a to wszystko trzeba było odespać. No dobrze, ale co "mogliśmy robić później"? Co Blondyn chciał przede mną zataić? Nie podobało mi się to, ale dopiero co się pogodziliśmy więc nie chcę psuć tego wszystkiego. Dowiem się w swoim czasie. Mam taką nadzieję. A teraz czas na ogarnięcie się.

Dwie godziny później

Siedzimy w pokoju Niall'a i kończymy oglądanie drugiego albumu. Muszę przyznać, że Mały Horan to
najsłodszy Horan na świecie! Jakieś piętnaście minut temu zjedliśmy wspaniały obiad. Maura to mistrzyni gotowania...
- Kochanie... Ufasz mi?? - w moje rozmyślania wkradł się głos mojego chłopaka. Ciekawe o co znów chodzi.
- Tak Misiu.. Przecież już to sobie wyjaśniliśmy... - Blondyn uśmiechnął się i pokręcił głową. Ta jego tajemniczość zaczyna mnie powoli irytować. Niall wyjął z kieszeni jakiś materiał i... ni z tego, ni z owego zawiązał mi go na oczach.
- A teraz? Nadal mi ufasz? - spytał niepewnie... Nie wiedziałam... Nie byłam pewna... Nie miałam pojęcia co on wymyślił, a po ostatnim prezencie mogę się spodziewać wszystkiego. Mimo to serce "podpowiedziało" mi, że skoro go kocham to ufam mu bezgranicznie.
- Tak Niall... Nie zmieniłam zdania - odparłam z uśmiechem, choć trochę się bałam. Poczułam jego miękkie wargi na swoich ustach, a następnie jego ciepłe dłoń na mojej ręce. Blondyn odsunął się ode mnie i pomógł mi wstać. Zaczęliśmy gdzieś iść. Z tego co się orientowałam to zeszliśmy na dół, a teraz stoimy w hallu. Horanek puścił moją dłoń. Usłyszałam jakieś szuranie, a po chwili Blondyn zakładał mi płaszczyk, a nawet botki. To było słoodkie!
- Wychodzimy - krzyknął tylko i ponownie wziął moją dłoń. Poczułam zimne powietrze owiewające moje ciało. Na całe szczęście nie szliśmy długo, bo Niall stwierdził że lepiej będzie jak pojedziemy samochodem. Przez drogę nie rozmawialiśmy. Zastanawiałam się po co ta opaska? Przecież i tak nie znam tej okolicy zbyt dobrze, a mówiąc szczerze praktycznie wcale. No, ale wszystko okaże się zaraz. Miałam mieszane uczucia. Nie wiedziałam co Niall ma w planach i gdzie mnie zawiezie. Ależ Leno! To Twój chłopak, Twój ukochany... Czego się obawiasz? - karciłam i jednocześnie uspokajałam się w myślach. Po jakichś piętnastu minutach zatrzymaliśmy się. Blondyn wysiadł i otworzył mi drzwi, ale opaska nadal pozostała na moich oczach. Blondyn mocno trzymał mnie za rękę i prowadził. Nagle uświadomiłam sobie, że schodzimy po jakichś schodach. Zdziwiło mnie to i coraz bardziej chciałam ujrzeć wszystko na własne oczy. Do moich uszu dobiegł cichy szum. Właśnie zeszliśmy z ostatniego schodka, bo zatrzymaliśmy się. Niall objął mnie w
pasie od tyłu. Jego ciepły oddech muskający moją szyję przyprawiał mnie o gęsią skórkę.
- Gotowa? - szepnął mi do ucha,  przygryzając lekko jego płatek? Nogi miałam jak z waty... Na co mam być gotowa? Nie rozumiem! Wbrew mojemu umysłowi skinęłam głową na "tak". Poczułam jak Blondyn rozplątuje chustkę i powoli zdejmuje mi ją z oczu.


**********************************************************************
Hej, hej! No i jak Wam się podoba??? Mi przeogromnie, a już następna część to w ogóle moim zdaniem jest cudowna, ale ćssiii to dopiero jutro...
1. Jak myślicie gdzie Niall ją zabrał?
2 Czy Lena dobrze zrobiła tak szybko mu wybaczając?
3. Czy Niall się zmieni?
4. A może teraz to Lena w czymś zawini?? :D
Piszcie swoje ciekawe teorie, bo lubię czytać Wasze pomysły... Nie chcę się za bardzo rozpisywać więc przypomnę tylko: komentujcie, głosujcie w ankietach, dodawajcie się do obserwatorów no i polecajcie bloga.

Do jutra!

Pozdrawiam Was baaardzo serdecznie!!! <3

MiLenka. ;) 

27 sie 2014

Rozdział XXXI cz. 2


Nastrój
Dopiero po kilku minutach okazało się, że to czerwonowłosa nastolatka mniej więcej dziewiętnastoletnia. Kiedy była jakieś dwa metry przed nami przystanęła i wpatrzyła się w Blondyna.
- Niall? Niall Horan? - wypowiedziała po chwili imię i nazwisko mojego chłopaka z ogromnym zdziwieniem, a także podekscytowaniem.
Domyślałam się, że to fanka z rodzinnego miasta, ale chyba się myliłam.
- Holly? To naprawdę Ty? - spytał mój chłopak, po czym rzucili się sobie w objęcia. Poczułam się zbędna. Stałam kilka kroków za nimi i przysłuchałam się dalszej rozmowie.
- Jak wyjeżdżałem miałaś blond włosy - stwierdził Blondyn i uśmiechnął się na wspomnienie "starych, dobrych czasów". Dziewczyna zaśmiała się i przesłodzonym głosem odparła:
- Taaak, ale postanowiłam, że muszę coś zmienić w swoim wyglądzie...
- Dlaczego? Zawsze byłaś śliczna... - Przepraszam, że co? Poczułam lekkie ukłucie prosto w serce. Mój chłopak, który jakieś kilkanaście minut temu szeptał mi czułe słówka i mnie całował mówi innej dziewczynie, że jest śliczna , na dodatek w mojej obecności. Tego już za wiele... Odchrząknęłam głośno i tym sposobem zwróciłam ich uwagę.
- Oj... Wybacz Słoneczko... Zapomniałem o Tobie... - kolejny cios. Zapomniał. Jedna dziewczyna przeszła obok niego, a on już nie pamięta o mnie... Przyznam Wam szczerze niefajne uczucie...
- Holly to jest Milena moja ukochana, Lenko poznaj Holly moją byłą dziewczyną...
Ach więc to tak! Zmierzyła mnie spojrzeniem... Chyba nie przypadłam jej do gustu, bo przewróciła tylko oczami, a kiedy uścisnęła moją dłoń z obrzydzeniem wytarła rękę o spódnicę. Miałam ochotę rzucić się na nią i ją ugryźć, ale ostatkiem sił się powstrzymałam. Dziewczyna postanowiła nam towarzyszyć, ku uciesze Niall'a. I od tamtej pory stanowiłam piąte koło u wozu. Oni szli obok siebie, śmiali się, wspominali czasy kiedy byli razem, a ja dreptałam za nimi  ze łzami w oczach. Czułam się jak śmieć... Niepotrzebna nikomu, zdeptana, zgnieciona, stłamszona.
Ok. 15.30 wróciliśmy do do domu. Holly oczywiście została zaproszona na kolację. Okazało się, że Greg pojechał do swojej narzeczonej, a Bobby odpoczywa "u siebie". Niall był tak zafascynowany swoją czerwonowłosą przyjaciółką, że o mnie znów zapomniał więc ja poszłam pomóc Maurze w robieniu kolacji. Całe szczęście, że uwielbiam gotować, bo nie wiem co innego mogłabym robić w tym czasie. Weszłam do kuchni, nie wysilałam się nawet na sztuczny uśmiech. Wewnątrz mnie dosłownie wyłam... Przecież mówił, że mnie kocha, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu, a teraz nawet o mnie nie pamięta. Zajął się swoją byłą dziewczyną... Rozumiem, że dawno się widzieli i tak dalej, ale to nie oznacza, że on musi od razu
"odtrącać" mnie. Po moim policzku spłynęła łza, którą szybko starłam kciukiem. Jednak mama Niall'a zauważyła, że coś jest nie tak.
- Czy coś się stało kochanie?? - spytała z czułością, a mi zrobiło się jeszcze bardzie smutno.
Bałam się, że  rodzice Niall'a mnie nie polubią, a teraz Maura mówi do mnie "Kochanie", a on bawi się w najlepsze ze swoją Holly. Nie wiedziałam czy dobrze robię mówiąc jej o wszystkim, ale potrzebowałam szczerej rozmowy. Musiałam to w końcu z siebie wyrzucić. Kiedy skończyłam opowiadać, kolacja była prawie gotowa.
- Lenko, Niall bardzo Cię kocha na prawdę... I nie mówię tego jako broniąca go matka... Uwierz mi, że nie pochwalam jego zachowania. Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło... Ale nie zamartwiaj się... On zrozumie, że źle zrobił i wszystko będzie dobrze... Idź przemyj twarz i popraw makijaż, a ja to dokończę.
Podeszłam do niej i... pocałowałam ją w policzek. Nigdy nie zdobyłabym się na taki gest w tak szybkim czasie, ale Maura... Ona roztacza wokół siebie taką aurę, że przy niej człowiek od razu się otwiera. Poinformowała mnie jeszcze gdzie  znajduje się łazienka i pokój Niall'a. Poszłam na górę i zgodnie z "instrukcją"  weszłam do pomieszczania, które było łazienką. W lustrze ujrzałam obraz nędzy i rozpaczy. Oczy miałam zapuchnięte, tusz razem ze łzami spłynął na policzki i zrobiła się z tego czarna "skorupa".  No tak nie jestem taka piękna jak czerwonowłosa Holly. Umyłam twarz, poszłam do pokoju Niall'a. Przeszukałam moją walizkę w celu odnalezienia kosmetyczki. W końcu gdy mi się to udało, zabrałam się za robienie nowego makijażu. Po jakichś 15 minutach wróciłam na dół i poszłam do jadalni. Tam siedzieli już wszyscy. Miejsce obok Niall'a zajęła oczywiście Holly więc ja "byłam skazana" na siedzenie przy Greg'u. Nałożyłam sobie sałatki na talerz i zaczęłam w niej "grzebać" widelcem, ani razu nie wkładając go do
ust.
- Może nałożysz sobie jeszcze trochę sałatki Lenko? - spytała z troską Maura. Chyba chciała jakoś zwrócić uwagę jej syna na mnie. Jaj starania były daremne. Blondyn dalej wpatrywał się w Holly.
- Nie dziękuję... Jakoś nie mam apetytu - odparłam cicho ledwo powstrzymując łzy. Teraz zwróciłam uwagę czerwonowłosej, która "zapychała" się sałatką.
- Ale wybrzydzasz - zwróciła się do mnie, a Niall nic sobie z tego nie zrobił. Nie poparł jej, ale też nie stanął w mojej obronie. Na szczęście miałam jeszcze Maurę.
- Lenka nie wybrzydza, po prostu dba o linię, a nie obżera się jak niektórzy.
Dziewczyna nie spodziewała się takiego zwrotu akcji. Spojrzała na mamę Niall'a, a ona mrugnęła do mnie.
"Dziękuję" powiedziałam bezgłośnie, na co ona się uśmiechnęła. Posiedziałam z nimi jeszcze jakieś dziesięć minutm ale od słuchania śmiechów TEJ dwójki robiło mi się niedobrze, a łzy same napływały mi do oczu więc wstałam, podziękowałam za kolację i poszłam na górę.  Wyjęłam z torby moje piżamy, zabrałam jedną poduszkę i koc z łóżka Niall'a. Tak, dobrze myślicie. Nie mam zamiaru spać z Horan'em. Nie po tym jak mnie potraktował. Właśnie w tym momencie do pokoju wszedł Blondyn. Od razu podszedł do mnie i zbliżył swoją twarz do mojej, ale ja szybko się cofnęłam.
- Holly nie dała Ci buziaka na dobranoc? - spytałam z rosnącą złością. Przez pół dnia mnie ignorował, a teraz przychodzi sobie jakby nigdy nic i chce mnie pocałować... Nie! Horan nie może myśleć, że takie zachowanie ujdzie mu płazem.
- Nie... Lena czy Ty jesteś zazdrosna? - spytał z niedowierzaniem.
- Tak Niall... Tak jestem zazdrosna! Jestem wściekła! - do moich oczu napłynęły łzy - Rano mówisz, że mnie kochasz, że jestem najważniejsza, a po południu zjawia się Twoja była. Ty traktujesz mnie jak zabawkę, którą bawiłeś się do momentu kiedy nie pojawiła się nowa, fajniejsza... Ty mówisz o zakładaniu rodziny? A co będzie jak ja Ci się znudzę? Zostawisz mnie i nasze dzieci?
- Lenko ja przepraszam... Nie chciałem, żeby to tak wyglądało.
- Daruj sobie... Twoje przepraszam mało dla mnie znaczy po tym wszystkim - powiedziałam i zaczęłam kierować się do drzwi.
- Gdzie idziesz? - spytał ze smutkiem w głosie i łzami w oczach.
- Będę spała w salonie na kanapie. Nie mam zamiaru spać z Tobą... - powiedziałam najbardziej oschle jak potrafiłam.
- Lena, ale - zaczął mówić jednak ja szybko mu przerwałam.
- Nie Niall... Nie będzie tak, że Twoje jedno przepraszam i czułe spojrzenie załatwi wszystko. Pomyślałeś przez chwilę jak ja się czułam? Pomyślałeś jak wyglądam w oczach Twojej byłej - pytałam podniesionym głosem, a on tylko spuścił głowę.
- W takim razie to ja będę spał na kanapie - powiedział cicho, wziął ode mnie koc i poduszkę po czym wyszedł.
Z jednej strony byłam z siebie dumna. Nie mogłam mu ot tak wybaczyć. Z drugiej natomiast bardzo chciałam, żeby on był tutaj obok. Blisko mnie... Bałam się, że może już być po wszystkim, że jutro spakuję swoje rzeczy i wrócę do Londynu już jako "singielka". Zobaczymy co przyniesie jutrzejszy dzień. Wyszłam z pokoju i przez przypadek usłyszałam kawałek czyjejś rozmowy.
- Lena na chwilę  obecną nie chce mieć ze mną nic wspólnego - tak dobrze znany mi głos Niall'a rozchodził się po całym korytarzu i dobiegał, aż na górę.
- Nie dziwię się... Było mi strasznie wstyd za Ciebie.Tak nieładnie potraktowałeś Lenkę... O Holly nie wspomnę. Ta dziewczyna ma niewyparzony język - ten głos też mogłabym już rozpoznać wszędzie. To Maura...
- Co mam zrobić? - usłyszałam siąkanie nosem. Czyżby płakał? Miałam ochotę pobiec na dół i wtulić się w niego, ale muszę być twarda.
- Napraw to jakoś i radzę Ci zrób to szybko, bo Lena to uczuciowa dziewczyna, więc nie zwlekaj zbyt długo, bo może być już za późno.
Rozmowa ucichła. Poszłam do łazienki, znów zmyłam makijaż, przebrałam się i wróciłam do pokoju Niall'a. Teraz miałam okazję się rozejrzeć. Ściana z białymi drzwiami wejściowymi była w kolorze zielonym. Bok po prawej pomalowany na żółto, a wyposażony był w wielki telewizor, odtwarzacz oraz radio. Obok ogromne okno z wyjściem na taras. Jeżeli już ktoś wyszedł na ten, hmmm, balkon to miał możliwość przejścia na rosnące nieopodal drzewo. Zapomniałam wspomnieć, że kolor tej, a także następnej ściany to zielony. A właśnie te dwa boki łączyły narożne półki z książkami i płytami. Obok była wnęka, w której umieszczone było łóżko i okno. Już sobie wyobraziłam jak Mój Blondynek leży sobie tutaj i ogląda gwiazdy. Taaak. Mój romantyk. Dziwiłam się sama sobie. Po tym jak mnie potraktował ja już nie czuję do niego nawet złości. Chciałabym wtulić się w niego i spać razem z nim, ale nie... Nie mogę tak łatwo i szybko wybaczyć. Dobra wróćmy do oglądania pokoju. Przy łóżku stała duża, biała szafa. No i wreszcie ostatnia ściana w kolorze żółtym. Cała jej powierzchnia "zaklejona" była zdjęciami. Były fotografie rodzinne, z chłopakami jeszcze za

czasów x-factor, a także z Holly. Nie miałam ochoty znów się "dobijać" więc przeniosłam wzrok na ławę z brązowego drewna, a także dwie sofy z białej skóry, które stały obok. Ostatnie co przykuło moją uwagę był dywan leżący na jasnej podłodze. Nie był on jednak taki zwyczajny. Kształt prostokąta - macie rację to jest normalne, ale nie o kształt mi chodzi, tu chodzi o kolorystykę i przedstawiony "obraz". W centrum widoczny był leprikon, a obok niego ogromny garnek wypełniony złotem, Oczywiście nie zabrakło też błękitnego nieba z tęczą prowadzącą do studni, a także zielonej łąki z czterolistnymi koniczynkami. Rozbawił mnie ten dywan. Był trochę dziecinny, ale pasował i do wystroju, i do Niall'a. Usłyszałam skrzypnięcie schodów. Pośpiesznie wyłączyłam światło i wskoczyłam pod kołdrę. Zamknęłam powieki i uspokajałam oddech. Dźwięk otwieranych drzwi.
- Lenko śpisz już - usłyszałam głos Niall'a. Nie odezwałam się chociaż tak bardzo chciałam. Leżałam bez ruchu i starałam się udawać, że śpię. Chyba w to uwierzył, bo po chwili wyszedł. Wtuliłam się w poduszki i z wizją, że przez jakieś szesnaście lat spał tu Blondynek zasnęłam.
***************************************************************************
Witaaajcie! No więc co myślicie o tej części?? Moim zdaniem jest całkiem, całkiem! :D Ale to tylko moja opinia... Ostatnio straciłam wenę więc nawet nie mam pomysłu na notki. Może kilka pytań odnośnie tej części:
1. Jak myślicie czy przemyślenia Leny sprawdzą się? Wróci do Londynu???
2. Czy może Niall coś wymyśli i ładnie przeprosi??
3. Co Wam się najbardziej podobało w tej części? Jakieś zdanie? Wydarzenie?
Całkiem krótki jest ten rozdział więc pytań też nie jest za dużo...
Muszę przyznać, że szalejecie z wejściami, ale żeby już zostawić, po sobie jakiś ślad to nie bardzo jesteście skłonni. Mówię Wam szczerze, że możecie w komentarzach napisać wszystko... Słowa aprobaty, ale także "nagany"! Ja nie gryzę!!! Nooo... To skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy myślę, że będę już kończyć. Bierzcie przykład z Eragona aa!!! Komentujcie, głosujcie, dodawajcie się do obserwatorów i polecajcie mojego bloga jeżeli się Wam podoba! <3
Kolejna część już jutro!!!

Pozdrawiam!!!

MiLenka Lis.

25 sie 2014

Rozdział XXXI cz. 1.

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM <3 

*Lena* 25.12. 2012 Nastrój.
Budzik nastawiony na 8:00 właśnie zadzwonił. Otworzyłam oczy i spojrzałam na okno. Wróciła normalność... Brzydko, szaro, deszczowo i mgliście... Niechętnie wstałam z łóżka i z wielkim ociąganiem je pościeliłam. Podeszłam do szafy i zaczęłam przeglądać ubrania... Hmmm... Muszę ubrać się ciepło, ale ładnie, żeby zrobić dobre wrażenie. Po kilku minutach zastanawiania się i dobierania ciuszków wybrałam odpowiedni strój. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, po czym przebrałam się. Wróciłam do pokoju. Związałam włosy w precyzyjnego koka i zrobiłam lekki makijaż. O 8.30 byłam gotowa. Przez ten stres moje codzienne czynności wykonywałam jakieś pięć razy szybciej niż normalnie, a poza tym w ogóle nie byłam głodna. Siedziałam na łóżku i wpatrując się w walizkę myślałam. Czy druga część mojego wczorajszego życzenia się spełni? A co jeśli z tego stresu palnę jakąś głupotę i rodzice Niall'a stwierdzą, że powinnam wracać tam skąd przyszłam czyli do psychiatryka? Znając mnie to bardzo możliwe. Powiecie pewnie "Przed galą też się zamartwiałaś, a wszystko było dobrze", ale to nie jest jakieś przyjęcie... To jest spotkanie z rodzicami mojego chłopaka! Całkiem inna bajka. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłam się w tamtą stronę. W progu stała Weronika.
- Hej! Coś się stało? - spytałam lekko zaniepokojona.
- Heej! Niee... Po prostu... Chciałam spędzić jeszcze chwilę z Tobą, bo później to widzimy się... Właśnie zobaczymy się jeszcze przed czerwcem?
- A gdzie spędzacie Sylwestra z Zayn'em - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Postanowiliśmy święta spędzić w Bradford, ale na Sylwestra zabieram go do Polski... - powiedziała przez śmiech.
Ha! To się nazywa siostrzane myślenie... Dwóch chłopaków z 1D w Warszawie... Może być ciekawie. Przez pół godziny rozmawiałyśmy o wczorajszym dniu, o prezentach, o naszych wyjazdach, o dziewczynie Harry'ego. Ploteeeczki... Pokazałam jej także pierścionek... Zachwycała się nim dobre pięć minut. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. To pewnie Niall. Coś mnie ścisnęło w żołądku ze strachu, który w tym momencie właśnie powrócił. Wzięłam walizkę i razem z Weroniką zeszłyśmy na dół. Zostawiłam swój bagaż przy wieszaku i otworzyłam drzwi. W progu stał nie kto inny jak Niall.
- Witaj Ślicznotko! - przywitał się i dał mi szybkiego buziaka - Ubieraj się... Taksówka już czeka. Zgodnie z poleceniem założyłam czarne botki i płaszczyk w tym samym kolorze. Przytuliłam jeszcze Wercię na pożegnanie i razem wyszliśmy z mieszkania. Niall uparł się, że weźmie również moją walizkę, więc ja szłam sobie bez niczego, a on był obładowany bagażami... Sam chciał! Szybko dotarliśmy do czarnego pojazdu. Kiedy ja wsiadałam, Niall włożył torby do bagażnika i po chwili siedział obok mnie na tylnym siedzeniu. Jechaliśmy, a Blondynek przez całą drogę składał mi pocałunki na twarzy i szyi. Widziałam jak kierowca spogląda na nas w lusterku i się uśmiecha. Rzeczywiście to było baaardzo słodkie... Nawet nie zauważyliśmy kiedy dotarliśmy na miejsce. Niall zapłacił kierowcy i wyjął bagaże. Po taksówce nie było już śladu. Kiedy weszliśmy na teren lotniska usłyszeliśmy piski i krzyki. No taaak! Niall Horan nie może odlecieć bez pożegnania fanek. Po chwili obok nas zaroiło się od piszczących nastolatek. Niall
zrobił sobie kilka zdjęć, a ja odeszłam od niego kilka kroków. Patrzyłam spokojnie na zadowolonego chłopaka i cieszyłam się jego szczęściem. Kiedy spojrzałam na zegarek, poczułam jak ktoś łapie mnie za nogę. Zwróciłam swój wzrok na dół i zobaczyłam małą dziewczynkę. Wyglądała na jakieść sześć - siedem
lat. Kucnęłam przy niej i spytałam:
- Czy coś się stało maleńka? - uśmiechnęłam się do niej, a ona wpatrywała się we mnie jak zaczarowana - Heeej! - potrząsnęłam lekko jej malutką rączką.
- To Ty jesteś Milena Lis dziewczyna Niall'a Horan'a. Zdziwiłam się. Sześcioletnia dziewczynka wie kim jestem... Nie wiedziałam jak mam się zachować. Po prostu mnie zatkało. Pasowałoby odpowiedzieć na zadane pytanie...
- Tak to ja...
- Wiesz, że Cię uwielbiam... Tak samo jak Niall'a! Jesteś najcudowniejsza na świecie. - Jeszcze większy szok! Mogę powiedzieć, że mam fankę i to jaką słodziutką. W przypływie radości, a nawet miłości wzięłam ją na ręce. Dziewczynka oplotła ramionami moją szyję i wtuliła się we mnie.
- Mogę dać Ci buziaka? - wyszeptała mi prosto du ucha. Kiwnęłam głową i już po chwili poczułam cieplutkie, malutkie usteczka na swoim policzku. Jeszcze bardziej mnie to rozczuliło więc postanowiłam też coś dla niej zrobić. Przecisnęłam się przez tłum z małą na rękach i podeszłam do Niall'a
- Kochanie ktoś chciałby Cię poznać - powiedziałam, a mój chłopak odwrócił się do nas. Dziewczynka pisnęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Poczułam się szczęśliwa... Tak po prostu całą mnie wypełniła radość.
- Hej malutka! Jak masz na imię? - spytał Blondyn. Że też ja o tym nie pomyślałam.
- Je... Jeny. - powiedziała cichutko i zaczęła przecierać oczka małymi rączkami zaciśniętymi w piąstki.
Nagle, nawet nie wiem kiedy, przy nas znalazła się kobieta na oko trzydziestoletnia i krzyknęła:
-Jeny! Nigdy więcej tak nie rób! Martwiłam się o Ciebie... Przepraszam Was za moją córkę - zwróciła się do nas. W jej oczach widziałam troskę i strach.
- Ależ nie ma za co... To urocza dziewczynka - odparłam i oddałam małą w ręce jej mamy.
- A teraz bardzo wszystkich przepraszamy, ale musimy już iść... - oznajmił mój ukochany. Złapał moją dłoń i powoli ruszyliśmy. Z trudem przedostaliśmy się przez grupę otaczających nas dziewczyn, ale udało się! Po dwudziestu minutach siedzieliśmy na swoich miejscach w samolocie. Niall wziął mnie za rękę i wtedy zauważył pierścionek na moim palcu. Uśmiechnął się i spojrzał na mnie dziwnie mrużąc oczy.
- Resztę prezentu też masz na sobie? - spytał na co ja uderzyłam go w ramię. - To chyba oznacza nie...
Zaśmiałam się cicho i właśnie teraz uświadomiłam sobie, że nie spytałam go o to jaki jest ten pierścionek.
- Niall... - nie wiedziałam jak mam delikatnie o to zapytać... - Czy ten pierścionek... Jest "TYM" pierścionkiem?
- Nie rozumiem... - odparł zdezorientowany.
- No... - Boże czemu Ty to tak komplikujesz? - Czy ten pierścionek jest jakoś związany z naszą wczorajszą rozmową?
- Z jaką rozmową?? - spytał.
Zaraz go uduszę... A jeżeli tego nie zrobię to zacznę krzyczeć... No jak można tego nie rozumieć?? Dobra Lena spokojnie... Oparłam się o fotel i zaczęłam głęboko oddychać. Wdech... Wydech... Wdech... Wydech...
- Spróbujmy jeszcze raz... Rozmawialiśmy wczoraj o naszej przyszłości... Czy ten pierścionek ma z tym coś wspólnego?? - spytałam spokojnie...
- Ale, że co?
- AAAAAAAAAAAAAAA!!! Niall do jasnej cholery! Czy to jest pierścionek zaręczynowy?! - O jaaacie... Ja na serio nie potrafię panować nad swoimi emocjami. Blondyn popatrzył na mnie jak na jakąś opętaną czy coś, a ja powoli zaczęłam się uspokajać... Teraz to już nie chciałam wiedzieć jaki to był pierścionek... Teraz to ja się obawiałam, że Niall uzna mnie za wariatkę i zostawi gdzieś w Irlandii, albo jeszcze lepiej wypchnie z samolotu... Na dodatek w wszyscy przestali rozmawiać i zapanowała grobowa cisza... Miałam wrażenie, że wszyscy patrzą się na nas... Zaczynałam się robić czerwona na twarzy, a Niall nadal patrzył na mnie oszołomiony.
- Niee... To znaczy jeżeli bardzo chcesz to może być zaręczynowy, ale wyobrażałem to sobie trochę inaczej... - odparł w końcu...
Oczywiście... Nie ma to jak zrobić z siebie idiotkę... Przecież wiedziałam, że Niall zaplanowałby to inaczej... To nie... Coś mnie podkusiło, żeby zapytać... Ale ja nie spytałam... Ja na niego nawrzeszczałam... Boże... Jak można być taką sierotą?? No jaaak?!?
- Niall przepraszam Cię... Po prostu od wczoraj dręczy mnie to pytanie... Nie byłam pewna... Bo cała ta rozmowa, że kiedyś będziemy rodziną i tak dalej, a później znalazłam pierścionek i to nie byle jaki tylko złoty... Nie wiedziałam co mam o tym myśleć... Dlatego postanowiłam spytać... A Ty nie mogłeś tego tak po prostu zrozumieć co spotęgowało u mnie ciekawość, a zarazem złość... Dobrze, że ten pierścionek nie był zaręczynowy, bo... Ja mam dopiero 16 lat i to dla mnie zbyt wcześnie... - mówiłam, mówiłam, aż w końcu Niall skutecznie mnie uciszył to znaczy wpił się w moje usta... Uśmiechnęłam się przez pocałunek. Czy to jest możliwe, że ja z każdą minutą kocham go coraz bardziej... Odsunęliśmy się od siebie. Blondyn popatrzył mi prosto w oczy.
- Lenko ja wszystko rozumiem... Nie musisz się tłumaczyć, ani nic z tych rzeczy. Tylko błagam... Nie krzycz tak więcej, bo zawału dostanę...
Znów się uśmiechnęłam i dałam mu szybkiego całusa w policzek. Teraz spokojnie zamknęłam oczy.

Wysiadamy z samolotu i odbieramy nasze bagaże. Okazuje się, że brat Niall'a przyjechał po nas na lotnisko. Kiedy nas zobaczył, podszedł szybkim krokiem i przytulił Blondyna. Po długotrwałym uścisku Greg spojrzał na mnie i zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. Nie zauważyłam aprobaty na jego twarzy. No taaak. Czego innego mogłam się spodziewać? Bez słowa wsiedliśmy do samochodu  i w milczeniu przejechaliśmy całą drogę. Drzwi otworzyła nam mama Blondyna. Uściskała syna, a mi podała rękę, którą zaraz wytarła w fartuch. Nie wiem czy przeżyję powitanie jego ojca. Mama i Greg zaprowadzili mnie do salonu, a Niall gdzieś zniknął. Usadzili mnie w głębokim fotelu i cała trójka stanęła nade mną...
- Lena, Leena... - ich głosy były tak złowrogie, że miałam ochotę stamtąd uciekać jak najdalej...

-Lena!
Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą twarz Niall'a... To był tylko zły sen! Bogu dzięki... Odetchnęłam głęboko kilka razy i skupiłam wzrok na moim chłopaku.
- Za chwilę lądujemy - powiedział już spokojniej, a ja nadal oszołomiona kiwnęłam tylko głową. A co jeżeli mój sen się spełni? A jeżeli tak to jak się zakończy? Niall powiadomił mnie, że Greg już czeka na nas na lotnisku. Zapowiada się ciekawie.

****

Jesteśmy na lotnisku w Irlandii. Widoki przepiękne, a wszystko to przykryte małą warstewką białej pierzynki... Odebraliśmy swoje bagaże i powoli ruszyliśmy do miejsca, w którym czekał na nas brat Horan'a. Po niecałych dziesięciu minutach moim oczom ukazał się wysoki, uśmiechnięty brunet o znajomych,
błękitnych oczach. Podeszliśmy bliżej. Przygotowywałam się psychicznie na ten mrożący krew w żyłach wzrok. Po chwili chłopcy już byli w swoich objęciach. Żołądek mi się skręcał ze strachu, w gardle miałam gulę wielkości jabłka i czekałam na pogardliwe spojrzenie Greg'a. Kiedy zakończyli uściski starszy Horan spojrzał na mnie i... uśmiechnął się.
- Miło Cię w końcu poznać, przyszła szwagierko... - powiedział, mrugnął i dał mi całusa w policzek. Nieee... To się nie dzieje naprawdę... Uszczypnęłam się delikatnie i poczułam ból... W takim razie nie śpię! Czyli to wszystko co się przed chwilą stało było rzeczywistością. Odetchnęłam z ulgą.
- I wzajemnie - tylko tyle zdołałam wypowiedzieć po czym uśmiechnęłam się lekko.
Greg wpakował nasze walizki do auta i po chwili jechaliśmy już do ich rodziców... Chłopcy rozmawiali, a ja prowadziłam dialog wewnętrzny. To, że brat Niall'a mnie, hmmm, akceptuje nie oznacza, że tak samo zareagują jego rodzice. Jednak trochę lepiej  czułam się z myślą, że starszy Horan mnie raczej lubi. Nim się spostrzegłam samochód zatrzymał się przed całkiem dużym domem.
- Jesteśmy na miejscu - usłyszałam głos mojego chłopaka. I znów ten ogromny stres. Mój dżentelmen otworzył mi drzwi, a ja niepewnie wysiadłam. Ledwo dotarłam do drzwi na trzęsących się nogach. Niall przycisnął biały przycisk dzwonka. Gdybym nie trzymała dłoni Niall'a to już bym dawno uciekła. Drzwi otworzyły się i w progu stanęła kobieta o pięknych blond włosach. W ogóle była bardzo ładna. Już wiem po kim Niall odziedziczył urodę.
- Synku... - szepnęła i wtuliła się w mojego ukochanego. Po długim uścisku przyszła kolej na przedstawienie
mnie. Myślałam, że za chwilę zemdleję. Przed oczami przelatywały mi urywki mojego snu.
- Mamo to jest właśnie moja dziewczyna, Milena Lis.
Moje usta wygięły się w mało szczerym uśmiechu. Wyciągnęłam rękę w stonę kobiety, a ona spojrzała na mnie jak na wariatkę. No tak. Czyli sen zaczyna się spełniać... Chociaż nie do końca, bo w nim mama Niall'a podała mi rękę... Gdy tylko to pomyślałam od razu cofnęłam rękę, a pani Horan zaśmiała się cicho i mnie przytuliła. Tak po prostu w jednej chwili już byłam w jej objęciach. Jej słodkie perfumy lekko drażniły mój nos, a "ciepło" bijące od niej ogrzewało moje serce. Kiedy już się od siebie odsunęłyśmy, wszyscy weszliśmy do środka. Ja, Niall i Greg zdjęliśmy wierzchnie ubrania i kierując się za "mamą" przeszliśmy do salonu. Na kanapie siedział mężczyzna. Jak się domyślałam tata Niall'a. Może mój ukochany jest podobny do mamy, ale oczy to na pewno odziedziczył po tacie! Kiedy nas zauważył, wstał i ruszył w naszym kierunku. Stanął przed nami i patrzył raz na Niall'a, raz na mnie. W końcu objął ramieniem Blondyna i powiedział:
- Witaj w domu synu...
Kolejne przedstawianie mnie i kolejne miłe przyjęcie. Uśmiechnęłam się... Nie miałam racji obawiając się jak rodzina Niall'a zareaguje na mój widok i charakter.  Miałam łzy wzruszenia w oczach. Moi rodzice nigdy mnie w taki sposób. To znaczy wcześniej, bo teraz wszystko się zmieniło.
- Niall zanieś walizki do Twojego pokoju, a Ty Milenko... Hmmm... Co ty możesz robić w tym czasie kiedy będę przygotowywać obiad - w moje rozmyślania "wkroczył" miły głos mamy Blondyna.
- Mogę pani pomóc - powiedziałam, a ona skarciła mnie wzrokiem. Trochę się przestraszyłam... Może nie lubi gdy ktoś oferuje jej swoją pomoc.
- Umówmy się tak: ja jestem Maura, a to jest Bobby - wskazała na swojego męża.
Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się.
- W takim razie wszyscy mówią na mnie Lena - odparłam troszkę śmielej.
- No więc Leno chodźmy do kuchni.
Zgodnie z poleceniem Maury poszłam do kuchni, a Niall z walizkami udał się do swojego pokoju.
Po chwili obie miałyśmy już na sobie fartuszki. Gotowałyśmy, rozmawiałyśmy, "wspominałyśmy". Nigdy nie sądziłam, że "zaprzyjaźnie się" z mamą mojego chłopaka. Ale jak tu jej nie lubić?? Ona jest cudowna, miła, kochana. Jak ja mogłam pomyśleć, że ona mnie nie polubi?? Po prostu wreszcie los się do mnie uśmiechnął i zaczynam mieć szczęście...
- Do kuchni zajrzał Niall i na nasz widok wyszczerzył swoje ząbki.
- Jak miło zobaczyć dwie najważniejsze kobiety w moim życiu, które najzwyczajniej w świecie sobie plotkują.
Na jego słowa zarumieniłam się i spuściłam głowę, a on tylko się zaśmiał... Co on taki radosny??
- Przygotuj stół w jadalni. Niech Greg Ci pomoże - powiedziała Maura, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Tak jest! - odpowiedział Blondyn i już go nie było.
Po 20 minutach siedzieliśmy przy stole i jedliśmy obiad. Niall opowiadał różne historie o przygodach z chłopcami lub wspominał różne nasze przeżycia. Bardzo miło spędziliśmy ten czas. Po obiedzie Blondynek zaproponował, że zabierze mnie na spacer po okolicy. Bardzo chętnie się zgodziłam. Tylko głupio mi było zostawiać mamę Niall'a z myciem naczyń, ale ona nie miała nic przeciwko. Szybko się ubraliśmy i wyszliśmy.
Niall splótł nasze dłonie i tak powoli szliśmy. Blondyn mówił mi co się zmieniło, a ja oglądałam całą okolicę. Tu jest przepięknie. W ogóle nie odczuwało się, że jest zima. Świeciło słońce, wszędzie było zielono... No może gdzieniegdzie było troszeczkę śniegu, ale to tylko znikoma ilość białego puchu, który pada u nas w Polsce... W pewnym momencie spostrzegłam, że z naprzeciwka ktoś idzie. Jednak osoba ta była zbyt daleko bym mogła swierdzić czy to chłopak, czy dziewczyna. Dopiero po kilku minutach okazało się, że to czerwonowłosa nastolatka mniej więcej dziewiętnastoletnia. Kiedy była jakieś dwa
metry przed nami przystanęła i wpatrzyła się w Blondyna.
- Niall? Niall Horan? - wypowiedziała po chwili imię i nazwisko mojego chłopaka z ogromnym zdziwieniem, a także podekscytowaniem

****************************************************************
Witam, witam! Przepraszam Was za to, że wczoraj Wam narobiłam nadziei na ten rozdział, ale niechcący zamiast zapisać to go opublikowałam. No cóż... Ale udało mi się to odkręcić i jest dziś... Druga rzecz, za którą przepraszam to jest muzyka w tle. Nie jestem pewna czy odpowiednio pasuje do tego rozdziału, ale kończą mi się pomysły... Przejdźmy do rozdziału. Co o nim sądzicie? Czego się po nim spodziewaliście, a czym Was zawiodłam?? Jak myślicie, kim jest czerwonowłosa dziewiętnastolatka?? Piszcie swoje pomysły w komentarzach, bo czasami są bardzo ciekawe i zaskakujące!!! Dziś ten rozdział jest troszkę krótszy, ale myślę, że to zrozumiecie, bo przecież jest to pierwsza część... Dobra najwyższy czas zakończyć tę notkę. Proszę o komentarze, głosy w ankietach, obserwacje i polecanie mojego bloga! Z góry wszystkim dziękuję! Do jutra!

Pozdrawiam!!! <3

MiLenka Lis.

Rozdział XXX!

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem ;)

*Lena* 24.12. 2012  Nastrój.
Mokre pocałunki składane na odkrytej części moich pleców i ramieniu sprawiły, że się uśmiechnęłam i otworzyłam oczy. Odwróciłam się w stronę Niall'a.
- Dzień dobry... Poproszę częściej takie pobudki - powiedziałam cicho, a Niall tylko się zaśmiał i podejrzanie poruszył brwiami.
- Witaj Słoneczko... Da się załatwić. - odpowiedział i zaczął bawić się kosmykiem moich włosów.
Dziś wigilia. Czas wstawać i wziąć się za ostateczne przygotowania. Wstałam i automatycznie podeszłam do szafki. Wyjęłam z niej czarne dresy. Taak. Stroić się będę później. Poszłam do łazienki w celu przebrania się.

*Niall*
Wstałem i zszedłem na dół. Trzeba zrobić jakieś śniadanie. Hmmm. To interesujące, że czuję się u Lenki jak u siebie w domu. No cóż... Bardzo często tu przebywam. Zajrzałem do lodówki. Co tu można zjeść? Coś prostego, szybkiego do przygotowania, ale smacznego. Płatki na mleku - proste, szybkie i smaczne. Mało wykwintne, ale... Wyjąłem mleko z lodówki, płatki i dwie miski z szafki. Kiedy odwróciłem się, żeby postawić to wszystko na stole, w progu ujrzałem Zayn'a i Weronikę. Na moich policzkach pojawiły się ogromne rumieńce. Czy wspominałem już, że jestem w samych bokserkach? Nie? No to mówię o tym teraz. Mulat zakrył oczy swojej dziewczynie, pokręcił głową i razem z Weroniką zniknęli w jej pokoju. Kompletnie o nich zapomniałem. Oczywiście Zayn wyciągnął pochopne wnioski, no ale cóż... To już nie moja wina, że myśli tylko o jednym. Szybkim krokiem udałem się do pokoju Lenki. Kiedy otworzyłem drzwi , ujrzałem moją ukochaną Blondyneczkę. Ona jest taka śliczna... Podszedłem do niej, pocałowałem ją, zabrałem swoje
ubrania i poszedłem do łazienki. Kiedy wróciłem Lenki już nie było. Zszedłem na dół. W kuchni ujrzałem całą trójkę, konsumującą czekoladowe płatki na mleku. Gdy mnie zobaczyli, wybuchli śmiechem, to znaczy Zayn i Weronika, a Lena patrzyła na nich ze zdziwieniem. Znów się zarumieniłam i niepewnie usiadłem obok Mojej Blondyneczki, a ona pocałowała mnie w policzek i rozczochrała moje włosy. Gdyby zrobił to ktoś inny, to już bym się wściekł, ale jej pozwalałem na wszystko. Spojrzałem na nią... Była, to znaczy, jest piękna, uśmiechnięta, zadowolona i należy tylko do mnie...
"Kocham Cię" - powiedziałem bezgłośnie znów zapominając o obecności Malik'a i Werci. Lena pogłaskała mnie po policzku i wstała. Po chwili przed nosem miałem miskę płatków. Złapałem ją za rękę i ucałowałem jej dłoń.
- Awww... Wy jesteście tacy słodcy i romantyczni - skomentowała uśmiechnięta Weronika.
- To dzięki tej miłości... - odpowiedziała Lena i wstawiła swoje naczynie do zmywarki. Kiedy ja i Zayn jedliśmy dziewczyny rozplanowywały dzisiejszy dzień.

*Lena*
Jest 10.00. Kolacja wigilijna ma się rozpocząć o 18.00, więc u chłopców musimy być o 17.00. Odjąć od tego dwie godziny na przygotowanie się.... Wychodzi, że na zrobienie potraw mamy czas do 15.00.
- Moi mili... Nie chcę być niegrzeczna, ale razem z Wercią musimy jeszcze zrobić kilka świątecznych potraw więc...
- No jaasne... Już zmykamy. Do zobaczenia o 17.00 - powiedział Zayn i razem z Niall'em poszli do siebie. Weronika wstawiła naczynia do zmywarki, a ja przyniosłam ze spiżarki ostatnie produkty. Podzieliłyśmy się daniami. Ja mam do zrobienia kluski z makiem, miodem i bakaliami, a Wercia rybę po grecku. Rozdzieliłam produkty i każda zajęła się swoim daniem. Kiedy tak przygotowywałam te kluski, przypomniałam sobie o naszym "pojedynku" z Harrym. Hahahaha! Dziś wyniki... Już się nie mogę doczekać. Ponieważ miałam prostsze danie do wykonania, uporałam się z nim w niecałe pół godziny. Wercia była dopiero w połowie swojej pracy. Chciałam jej pomóc, ale podziękowała mi grzecznie więc pobiegłam na górę. Sprawdziłam walizkę, dopakowałam kilka rzeczy i stwierdziłam, że wszystko już mam. O mamoo... Jutro jedziemy do Irlandii... Oficjalne poznanie rodziny Niall'a. Jego mamę miałam okazję zobaczyć w szpitalu, po wypadku Horan'a, ale teraz to całkiem inna sytuacja. Wtedy jeszcze z nim nie byłam. Zaczęłam się przejmować. A co będzie jak mnie nie polubią? Co będzie jeżeli powiedzą, że nie pasuję do Niall'a, że on zasługuje na kogoś lepszego? Wcale bym się nie zdziwiła... No nic. Zobaczymy. Wszystko okaże się już jutro. Nie miałam zamiaru zaprzątać sobie tym głowy teraz, nie w wigilię.

*4 godziny później*
Spojrzałam na zegarek, dochodziła 15.00. Wyłączyłam komputer i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Następnie w szlafroku i turbanie na głowie udałam się do pokoju. Wysuszyłam włosy po czym przebrałam się we wcześniej wybraną sukienkę. Usiadłam przy biurku i zajęłam się swoją fryzurą. Rozgrzałam lokówkę, wzięłam pasmo włosów i nawinęłam je na gorący wałeczek z metalu. Po chwili miałam już pierwszego loka. Powtórzyłam kilka razy tę czynność i parę minut później moje włosy wyglądały idealnie. Spryskałam je lakierem, żeby się utrzymały przez długi czas. Teraz makijaż! Nałożyłam podkład na całą twarz, korektorem zamaskowałam niedoskonałości. Chyba po raz pierwszy użyłam cieni do powiek, ale przyznam szczerze, że wyszło pięknie. Namalowałam perfekcyjne kreski, wytuszowałam rzęsy, i podkreśliłam usta czerwoną pomadką. O 16.30 do mojego pokoju wpadła Wercia. Wyglądała pięknie...Zestaw Werci
- Lenko ktoś do Ciebie przyszedł - oznajmiła cicho. Kto to może być? Niespodziewany gość przed samą wigilią. Zbiegłam na dół, a w progu ujrzałam Nadię. Rzeczywiście tak się umawiałyśmy... Całkiem o tym zapomniałam. No nieważne... Skupiłam wzrok na mojej przyjaciółce. Była ubrana w piękną sukienkę, a w rękach trzymała prezenty...
- Hej Kochana! Dobrze, że jesteś. Poznałaś już Weronikę? - spytałam i przytuliłam ją na powitanie.
- Można tak powiedzieć... Ślicznie wyglądasz....
- Dziękuję Ty również - odparłam i zaprowadziłam ją do salonu. Poczekaj tu chwilkę, a ja dokończę się zbierać. - Blondyneczka kiwnęła głową. Poszłam na górę. Przejrzałam się w lustrze. Rzeczywiście wyglądałam całkiem ładnie. Wzięłam schowane prezenty i znów wróciłam na dół. Tam zastałam rozmawiające dziewczyny. Wpadłam na genialny pomysł.
- Kochane co powiecie na nagranie filmiku z życzeniami?
Obydwie zwróciły twarze w moim kierunku. Najpierw patrzyły na mnie jak na wariatkę ale po krótkim namyśle się zgodziły. Pobiegłam na górę po laptopa i chwilę później wróciłam do salonu. Ciekawe ile ja schudnę jak będę tak biegać z góry na dół, w tę i z powrotem. Usiadłam między nimi na kanapie i włączyłam
kamerkę.
- Witajcie Kochani! Dziś wigilia, więc ja. Weronika i Nadia chciałybyśmy złożyć Wam wszystkim najserdeczniejsze życzenia...
- Wesołych... - zaczęła Nadia.
- pogodnych... - dopowiedziała Wercia.
- rodzinnych... - przyszła moja kolej.
- przepełnionych miłością - "kolejka" ruszyła od początku
- świąt.
- hucznego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego 2013 Roku! - wykrzyknęłam ostatnia. - Na pewno wszystkie Directioners wiedzą, że dwudziestego czwartego grudnia swoje szczególne święto obchodzi Louis Tomlinson. Mój ukochany, marchewkowy przyjacielu chciałybyśmy życzyć Ci wszystkiego najlepszego, a na resztę poczekaj do 18.00... - zaśmiałam się i już miałam kończyć, ale przypomniałam sobie o czymś. - Aha i jeszcze jedno! Jeżeli chodzi o rozstrzygnięcie konkursu - zatrzymałam się, żeby było bardziej dramatycznie... - Styles o wygranej możesz tylko pomarzyć! - zakończyłam, a dziewczyny tylko się zaśmiały. Na koniec ładnie się pożegnałyśmy i wrzuciłyśmy filmik na twitter'a. Miałyśmy tylko piętnaście minut więc postanowiłyśmy się zbierać. Tak jak myślałam, nie damy rady wziąć wszystkiego we trzy. Zadzwoniłam więc do Niall'a i kazałam mu zgarnąć ekipę. Po chwili Blondynek przyszedł z... Zayn'em, bo Liam i Lou pojechali po swoje drugie połówki, a Harry zniknął w nieznanych (dla nich) okolicznościach. Zaczęłyśmy
"obdarowywać" chłopców potrawami, ale i tak było nas za mało żeby wziąć wszystko za jednym razem, więc musieliśmy się wracać. W domu chłopaków wszystko było już przygotowane. Stół rozłożony, talerze, sztućce, szklanki też, a nawet niektóre potrawy przygotowane przez Loczka. Choinka prezentowała się pięknie i w ogóle było tak wspaniale i magicznie. Ostatnio wszystko mi się takie wydaje... No tak. Święta, święta... Położyłam swoje prezenty pod choinką i przeszłam do kuchni. Założyłam pierwszy lepszy fartuszek po czym zaczęłam podgrzewać barszcz. W pewnym momencie poczułam czyjeś dłonie na swoich biodrach i usłyszałam tak dobrze znany mi szept przy uchu.
- Kochanie nie zdążyłem Ci nawet powiedzieć, że ślicznie wyglądasz.
Odwróciłam się do Niall'a. On też już ubrany był w elegancki garnitur. Mój Horan w garniaku!
- Dziękuję Misiu... Ty też świetnie się prezentujesz - odpowiedziałam i dałam mu całusa prosto w usta. Niall pogłębił pocałunek. Właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek, ale jakoś Zayn nie ruszył się by otworzyć. Niall niechętnie się ode mnie odsunął i poszedł do drzwi. Po chwili do hallu weszli roześmiani Liam i Danielle.
- Hej Kochani! - krzyknęłam z kuchni...
Kiedy ukochana Liam'a zdjęła płaszczyk i buty od razu przyszła do mnie. Przytuliłam ją. Bardzo się polubiłyśmy po tej gali.
- Pomóc Ci w czymś? - spytała z tym swoim pięknym uśmiechem, który nigdy nie schodził jej z ust.
- Jeżeli możesz to zanieś to do salonu - podałam jej półmisek.
Bez słowa wzięła ode mnie talerz i poszła do salonu. Znów dzwonek do drzwi. Czy oni nie mają kluczy do własnego domu?! Wytarłam ręce w fartuch i poszłam otworzyć. W progu stał Louis, a przy nim Eleanor. Przywitałam się z nimi i wpuściłam ich do środka. Ponownie udałam się do kuchni. Wszystko już było gotowe. Wyłączyłam gaz i poszłam do salonu. Wybiła 17.00. Prezentów pod choinką przybyło, atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej świąteczna, w tle rozmów można było dosłyszeć dźwięki kolęd, a do szczęścia brakowało nam tylko Harry'ego. Wszyscy powoli się niecierpliwili. O 17.10 w salonie pojawił się nasz spóźnialski.
- Witajcie! Najmocniej Was przepraszam, ale musiałem pojechać po niespodziewanego gościa - powiedział zdyszany Loczek i do mnie mrugnął, a zza jego pleców wyszła nieduża, szczupła, śliczna brunetka - Kochani
poznajcie moją nową dziewczynę Megan Forbes. Meg to jest Liam, Danielle, Louis, Eleanor, Zayn... - i tak dalej, i tak dalej.
Ha! Jeszcze wczoraj nie była jego dziewczyną!!! Czyli wyznał jej miłość dopiero dziś. Jakie to romantyczne... Teraz już byłam pewna, że wybrał idealnie. Dziewczyna nieśmiało się uśmiechnęła czym
podbiła moje serce. Dosłownie... Jej uśmiech był taki słodziutki. Chciałam być uprzejma więc podeszłam do niej i wyciągnęłam rękę. Brunetka spojrzała na mnie i lekko uścisnęła moją dłoń. Ja się nie dziwię, że Harry zakochał się w niej, przecież to anioł... Wystarczyło spojrzeć w jej oczy łagodnej sarenki...
- Bardzo miło nam Cię poznać Megan - powiedział Liam - Skoro już wszyscy się tu zebraliśmy to chyba możemy zaczynać - dokończył i jako Daddy rozdał każdemu opłatek. Nadszedł czas składania życzeń. Odwróciłam się twarzą do Niall'a i trzymając go za dłoń, zaczęłam mówić.
- Kochanie dziękuję Ci za wspólne cztery miesiące, za to, że zawsze jesteś przy mnie, za to, że mnie wspierasz i mi pomagasz. Przepraszam Cię za wszystkie kłótnie bez powodu, ale przecież czasem trzeba się pogniewać, żeby zobaczyć jak bardzo nam zależy na tej drugiej osobie. A życzę Ci żebyś zawsze był radosny, bo wtedy i ja jestem szczęśliwa. Rób to co kochasz: śpiewaj, grai i bądź ze mną - skończyłam ze łzami w oczach.
-Słońce trudno mi będzie "przebić" tak piękne życzenia, ale spróbuję. Lenko życzę Ci spełnienia wszystkich marzeń, żeby w Twoim życiu nie było już przykrych chwil tylko same radosne. A nam obojgu życzę żebyśmy zawsze byli kochającą się parą, a za kilka lat stworzyli szczęśliwą rodzinę. - Teraz z moich oczu popłynęły dwie pojedyncze łzy. Łzy szczęścia. Niall starł je kciukiem i powiedział, żebym nie płakała bo szkoda tak pięknego makijażu. Zaśmiałam się na te słowa po czym pocałowałam go i ruszyłam w stronę Nadii.

***

Kiedy już myślałam, że wszystkim złożyłam życzenia, kątem oka zauważyłam zbliżającego się do mnie Harry'ego. Uśmiechnęłam się szczerze i również zaczęłam powoli iść w jego kierunku. Kiedy się spotkaliśmy Harry od razu zaczął mówić:
-Lenko na początku chciałbym jeszcze raz za wszystko przeprosić i podziękować za to, że mi wybaczyłaś...
- Harry... Po co jeszcze do tego wracać? To już minęło - mruknęłam cicho.
- No dobrze... Tak więc moja blondwłosa przyjaciółko życzę Ci szczęścia w miłości, spełnienia marzeń, udanego wyjazdu, hucznego sylwestra, no i wspaniałych przyjaciół takich jak ja... - zaśmiał się.
-Cóż za skromność. A ja życzę Ci żebyś był szczęśliwy z Megan. To naprawdę piękna dziewczyna i mimo, że jej jeszcze dobrze nie poznałam to już ją polubiłam i stwierdziłam, że jest wspaniała więc nie zepsuj tego! Żebyś robił to co Ci wychodzi najlepiej. I myślę oczywiście o śpiewie, bo wszystko i wszyscy mogą nas zawieść, a muzyka zostanie na zawsze. Aaale się rozgadałam... Aha. Myślę, że to najlepszy czas na złożenie życzeń urodzinowych Lou i pokazanie mu specjalnego prezentu.
Harry pocałował mnie jeszcze w policzek i razem poszliśmy do kuchni. Loczek wyjął tort z lodówki i razem powoli wróciliśmy do salonu. Kiedy my właśnie wchodziliśmy, Lou odwrócił się w naszą stronę. Nagle tak jakby oniemiał, a w jego oczach pojawiły się łzy. Wszyscy odśpiewaliśmy mu "Happy Birthday", a on stał i się uśmiechał, wodząc wzrokiem po każdym z nas. Zakończyliśmy śpiewane życzenia, a wtedy głos zabrał solenizant.
- Booże... Wzruszyliście mnie... Nie spodziewałem się takiego prezentu - powiedział lekko zmieszany.
- To wszystko pomysł Harry'ego - powiedziałam zgodnie z prawdę, a Lou przytulił Loczka z okrzykiem "Mój Przyjacielu!" Kiedy wreszcie Tomlinson wypuścił go ze swoich objęć, a ten odzyskał możliwość oddychania dopowiedział:
- Lenka pomogła mi go upiec - i dzięki temu po chwili to ja byłam duszona przez Louis'a. Po skończeniu uścisków i całusów tort został ustawiony pośrodku stołu, a my zajęliśmy swoje miejsca. Jedliśmy, śmialiśmy się, lepiej się poznawaliśmy. Tak jak myślałam Megan to cudowna dziewczyna. Kiedy nadszedł czas zjedzenia konkursowych ciast, odezwałam się.
- Myślę, że to jednak Lou powinien rozstrzygnąć ten konkurs. W końcu to jego urodziny... - spojrzałam w stronę Payne'a i najsłodszym głosem jakim potrafiłam dopowiedziałam jeszcze - Liam myślę, że się nie obrazisz.
- Lenko no coś Ty! Zgadzam się w stu procentach... A poza tym zdjęłaś ze mnie ten "ciężar".
Wszyscy się zaśmialiśmy. Wstałam od stołu, ukroiłam kawałek mojego ciasta. Drżącymi rękami podałam do Tomlinson'owi. Harry postąpił tak samo, ale był bardziej spokojny ode mnie. Lou zjadł oba kawałki. Zerkał raz na mnie, raz na Loczka. Wszyscy wpatrywaliśmy sięw nego z oczekiwaniem. Ja aż uniosłam się nad krzesłem. Po długim namyślę usłyszeliśmy głos Louis'a.
- Hmmm... Myślę, że... Tytuł zwycięzcy należy przyznać - zawiesił głos i jeszcze raz na nas zerknął - Harry'emu.
Opadłam na swoje miejsce ze zrezygnowaniem i rozczarowaniem. Niall wziął mnie za rękę i pogłaskał ją pod stołem
- ale także Lence - dokończył niespodziewanie Lou, a ja zerwałam się z miejsca gdy usłyszałam swoje imię.
-Gratuluję wygranej - powiedziałam do Harry'ego.
- I wzajemnie - odpowiedział i parsknął śmiechem.
Pocałowałam go w policzek, tak samo postąpiłam z naszym sędzią. W końcu wróciłam na swoje miejsce. Niall oczywiście od razu złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował mnie prosto w usta. Ten mój kochany zazdrośnik. Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Kocham Cię - szepnęłam mu do ucha, a on spojrzał na mnie tymi błękitnymi oczami i uśmiechnął się. Każdy zjadł po kawałku wybranego konkursowego ciasta, ale zanim przyszedł czas na uroczyste skonsumowanie tortu, postanowiliśmy otworzyć prezenty. Liam podszedł pod choinkę i zaczął rozdawać pakunki. Kiedy już wszyscy otrzymali swoje podarunki nastąpiło ich rozpakowywanie. Byłam zachwycona. Od każdego dostałam coś cudownego. Został mi już ostatni prezent do zobaczenia. Rozerwałam papier i zajrzałam do pudełka. O.M.G. Zakrztusiłam się i spojrzałam na Niall'a. Siedział dumny i miał wyszczerzone
zęby w szerokim uśmiechu. Reszta zwróciła wzrok na  mnie, a ja czułam jak moje policzki i szyja robią się purpurowe.
- Lenko czy wszystko w porządku? - spytała Nadia.
Spojrzałam jeszcze raz na "prezent", odchrząknęłam i odpowiedziałam.
-Tak, tak... Wszystko OK. Dziękuję za cudowny prezent Niall...
- Wszystko dla mojej księżniczki - odparł, a wszyscy zrobili tylko "Awww"... Mhmm.. Gdyby tylko wiedzieli co ten niewinny, słodziutki Horanek mi podarował. Zamknęłam pudełko, a kiedy miałam pewność, że nikt oprócz Blondyna na mnie nie patrzy zgromiłam go spojrzeniem i pokręciłam głową z naganą. On sobie z tego nic nie zrobił. Nic... Tylko cicho zachichotał. Na szczęście nikt nie zwrócił na to większej uwagi. W końcu Louis stwierdził, że najwyższa pora na zjedzenie tortu. Oczywiście jako solenizant to on pokroił czekoladowe ciasto, a Eleanor rozdawała talerzyki wszystkim gościom. Ja i Harry z zapartym tchem patrzyliśmy na resztę. Wszystko było jakby w zwolnionym tempie. Każdy powoli zbliżał łyżeczki do ust (oprócz Liam'a, który jadł tort widelcem wiadomo z jakich powodów). Mój wzrok cały czas "biegał". Najpierw spojrzałam na Niall'a, później na Wercię itd, aż w końcu skupiłam spojrzenie na osobie, której opini najbardziej się bałam. Megan popatrzyła na Harry'ego, później na mnie, otworzyła usta i po chwili
namysłu powiedziała:
- To jest cudowne...
Odetchnęłam z ulgą, a Harry ją pocałował. Szczerze mówiąc patrzyłam tak na nich i byłam... szczęśliwa... Loczek wreszcie znalazł kogoś dla siebie. Piękną, skromną, nieśmiałą dziewczynę. Przeciwieństwa się jednak przyciągają. Teraz dziwiłam się, że wczoraj byłam "zazdrosna", ale to było i już minęło. Dziś cieszę się jego szczęściem. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, śpiewaliśmy kolędy, Niall grał na gitarze... Było wspaniale. Wybiła 22.00 i Nadia wstała.
- Ja już będę się zbierać... - powiedziała, a wtedy podniosłam się także ja.
- Ja też już pójdę. Wiecie jutro trzeba będzie rano wstać... Do zobaczenia piątego stycznia.
Niall powiedział, że odwiezie Nadię. Mimo jej protestów już po chwili we trójkę siedzieliśmy w samochodzie. Odwieźliśmy moją przyjaciółkę i ruszyliśmy w drogę powrotną.
- Jak Ci się podoba mój podarunek? - spytał Niall. Na wspomnienie tego co zobaczyłam w pudełku znów się zarumieniłam. Odchrząknęłam głośno.
- Jest bardzo oryginalny - odparłam po głębokim namyśle.
- Gdy wrócisz do domu zajrzyj do środka. Obejrzyj go jeszcze raz tylko dokładnie. - Właśnie zajechaliśmy przed dom. -Aha. Jutro będę po Ciebie o 9.00.
- Ok. No to do jutra - pocałowałam go namiętnie, wzięłam wszystkie prezenty i wyszłam. Dotarłam przed drzwi, ale nie otworzyłam ich tylko jeszcze raz odwróciłam się w stronę Blondyna. Niestety nie zauważył już tego, bo zniknął w swoim mieszkaniu. Ja też powinnam to zrobić, ale jakoś nie mogłam. Na dworze było ślicznie. Zimno, ale ślicznie... Wszędzie świeciły lampki, co sprawiało, że nastrój był bardzo romantyczny...
Stałam tak przed drzwiami mojego domku i rozglądałam się, aż w końcu spojrzałam w niebo. Gwiazdy... Malutkie złote punkciki... Niby nic wielkiego, a zrobiło się jeszcze bardziej romantycznie. Szkoda, że Niall nie został ze mną jeszcze przez chwilę. No niee... Chyba telepatycznie go przywołałam, bo właśnie w tym momencie otworzyły się drzwi i na schodach pojawił się mój Blondynek i od razu spojrzał w niebo.
- Pięknie prawda? - spytałam, a on spojrzał w moim kierunku. Chyba wcześniej mnie nie zauważył.
- Tak... Cudownie - odparł i powoli przyszedł pod moje drzwi. Objął mnie od tyłu i razem zaczęliśmy
wpatrywać się w ten intensywny granat przestworzy. Kiedy byłam młodsza i naoglądałam się filmów romantycznych to zawsze miałam ochotę żeby przeżyć coś takiego. I oto teraz stoję wtulona w mojego ukochanego i obserwujemy Drogę Mleczną. Na dodatek dzisiejszy dzień jest magiczny, bo to wigilia.
-Wiesz co kochanie... Chciałbym żeby tak już było zawsze. Żeby każdego wieczoru oglądać z Tobą gwiazdy, kłaść się obok Ciebie, budzić się przy Tobie, spędzać każdy dzień w Twoim towarzystwie. To byłoby cudowne...
- Misiu co próbujesz przez to powiedzieć - spytałam i odwróciłam się do niego. Spojrzałam mu prosto w oczy, a on westchnął głęboko po czym odpowiedział na moje pytanie.
- Próbuję powiedzieć, że Cię kocham i zaczynam już myśleć o naszej przyszłości...
Zamurowało mnie... No tak ja też ostatnio myślałam o tym, że kiedyś założymy rodzinę itd, ale to "kiedyś" dla mnie oznaczało jeszcze co najmniej trzy lata. Ja mam dopiero szesnaście lat... Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć... Nie chciałam nic mówić. W końcu to milczenie jest złotem... No, ale nie mogę tego zostawić o tak...
- Ja też często myślę o przyszłości. Ostatnio nawet dotarło do mnie, że kiedyś zostaniemy szczęśliwym małżeństwem, ale do tego czasu jeszcze trochę. Muszę skończyć liceum, a Ty musisz zająć się zespołem. Cieszę się, że powiedziałeś "NASZA PRZYSZŁOŚĆ", bo teraz już mam pewność, że będziemy razem na zawsze - uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po zimnym policzku.
- A miałaś jeszcze inne opcje? - spytał nagle z przerażeniem w oczach. Jego strach mnie rozbawił...
- Nie słonko... Źle to sformułowałam. Hmmm... Dobrze, że tak powiedziałeś, bo potwierdziłeś moje przemyślenia. A teraz Niall czas już iść spać, bo jutro czeka nas wczesne wstawanie i podróż, i duuużo emocji... Blondynek złożył na moich ustach czuły pocałunek i wrócił do domu. Ostatni raz spojrzałam w
niebo i akurat w tej chwili ujrzałam spadającą gwiazdkę. "Życzę sobie, żeby wypowiedziane przed kilkoma minutami słowa się spełniły... Aha! I żeby rodzina Niall'a mnie polubiła" pomyślałam i będąc we wspaniałym humorze weszłam do środka. Szybko zdjęłam wierzchnie ubrania i pobiegłam na górę. Zostawiłam prezenty w pokoju i ruszyłam w stronę łazienki. Tam zmyłam makijaż i przebrałam się w piżamkę. Po wykonaniu typowo wieczornych czynności wróciłam do pokoju. Zgodnie z poleceniem Niall'a zajrzałam do pudełka ponownie. Zastanawiacie się pewnie co takiego w nim było, bo moja reakcja nie była normalna... No, ale jak Wy byście zareagowali, a raczej zareagowały gdybyście w pudełku świątecznym zobaczyły... czarną,
koronkową bieliznę?? NO JAK?!? Właśnie... Mój ukochany ma wspaniałe pomysły. Wyjęłam "prezent" i włożyłam go głęboko i daleko w szufladzie. Ponownie zajrzałam do pudełka, w samym rogu zobaczyłam małe, granatowe pudełeczko. Drżącymi rękami je otworzyłam, a moim oczom ukazał się pierścionek... WOOOW! Ale niee... On nie mógłby być tym zaręczynowym. To znaczy wydaje mi się, że Niall inaczej zaplanowałby oświadczyny a poza tym to jeszcze za wcześnie! Lecz pierścionek był cudowny! Prześliczny, złoty z małym brylancikiem. Jutro, gdy tylko wstanę, to go założę... Musiałam jeszcze napisać SMS-a do Niall'a : "Kochanie jesteś najwspanialszy na świecie!!! Dziękuję :* ". Odpowiedzi już nie odczytałam, bo dosłownie padłam.
*************************************************************************
Hej, hej! Najpierw dziękuję za baardzo miłe komentarze od Eragona aa i Forever Yours! Tak mnie ucieszyłyście, że zaczęłam skakać po pokoju i piszczeć! Dosłownie! Moja siostra może to potwierdzić, nie wiem jak, ale może :D W każdym bądź razie przejdźmy do rozdziału. Na początku miałam zamiar podzielić go na dwie części, ale tak sobie myślę: "Nieee i tak czekały/li za długo więc nie zrobię im tego..." No więc jest cały... Ale z racji tego, że zobowiązałam się do dodawania rozdziałów codziennie, aż do września, a przeliczyłam się co do ilości materiału, dwa kolejne rozdziały będą podzielone na dwie części ;) Trzy razy "do" w jednym zdaniu... :/ No nic... Kilka pytanek odnośnie rozdziału:
1. Spodziewaliście się, że taki będzie werdykt konkursu??
2. Co myślicie o prezencie od Niall'a??? :D
3. Czy rodzina Niall'a polubi Lenę??
4. Czy Megan będzie tą prawdziwą miłością Harry'ego??

Odpowiedzcie na te pytania, bo chciałabym wiedzieć Wasze opinie i przypuszczenia... Dobra tak więc będę powoli kończyć... Proszę o głosy w ankietach, komentarze, nowe obserwacje i polecanie bloga... Z góry dziękuję!!! <3 Do jutra!!! <3

Pozdrawiam Was BAAARDZO SERDECZNIE i przesyłam CAŁUSY!!! <3 :*

MiLenka Lis.