18 sty 2013

Rozdział VI

*Weronika*

Po ostatnich słowach wypowiedzianych przez Lenkę zrobiło mi się głupio. Nawet teraz słyszę je w głowie "robię to wszystko dla twojego dobra". Ona się o mnie martwi, a ja traktuje ją jak... nie mogę znaleźć trafnego określenia. W każdym bądź razie nie jestem wobec niej w porządku. No, ale co ja poradzę, że nie mogę jadać takich wielkich porcji, a to pilnowanie jeszcze bardziej mnie irytuje. Postanowiłam, że ją przeproszę... Zeszłam na dół i zapukałam do drzwi pokoju Lenki. Usłyszałam ciche "proszę...". Nieśmiało uchyliłam drzwi i wetknęłam głowe między malutką szparę... Wzięłam kilka głębokich oddechów i w końcu przełamałam się:
-Leenko ja... przepraszam... wiem, że ty się o mnie troszczysz, ale ta cała sytuacja jest dla mnie przytłaczająca i obiecuje Ci będę jadła regularnie, ale tylko ile zachcę i to co zechcę...
-Przeprosiny przyjęte, natomiast nas Twoją "propozycją" muszę się jeszcze zastanowić.- powiedziała.
-Cieszę się, że weźmiesz ją w ogóle pod uwagę- uśmiechnęłam się- Widzę,  że znowu czytasz to samo, który to już raz???
-Chyba piąty- zaśmiała się
-Noo skoro jesteś zajęta to nie będę Ci przeszkadzać.
-Nie przeszkadzasz... Wejdź tu do mnie, usiądź na moim łóżeczku i wyduś z siebie to co Cię gnębi.
Zrobiłam to co kazała, to znaczy weszłam do pokoju, usiadłam na łóżku, ale cały czas milczałam. Lenka nie nakłaniała mnie do rozmowy. Niespodziewanie poczułam jakiś impuls i zaczęłam mówić.
-Myślałam nad swoją chorobą i doszłam do wniosku, że dałabym wszystko za dar jakim jest normalne życie. Wiesz jak ja się z tym męczę. Chciałabym czasami zjeść coś kalorycznego, albo na przykład posiłek w normalnej porcji, ale to jest silniejsze- poczułam, że do moich oczu napływają łzy, ale kontynuowałam dalej- wiem to może wydawać się głupie, anorektyczka myśli o kalorycznym jedzeniu lecz ja przez coś takiego przechodzę. I chociaż mam taką ochotę, zaraz przychodzi myśl, że będę za gruba czy coś takiego... To jest naprawdę trudne, ja już tak nie mogę...
-Kochanie masz mnie, wiedz, że nie pozwolę Ci być doprowadziła się do stanu krytycznego i powiem Ci szczerze, że jedna kosteczka czekolady nie sprawi, że przytyjesz 20 kilogramów.
-Wiesz co cieszę się, że Cię mam-wyszeptałam
-A ja cieszę się bo mam Ciebie- uśmiechnęła się.
W tym momencie przypomniałam sobie jak spędzałyśmy wszystkie wakacje.  Zawsze razem... Kiedy byłyśmy małe śmiałyśmy się z każdej głupoty, bawiłyśmy się lalkami, później kiedy już trochę podrosłyśmy  (ja miałam 14 lat, Lenka 12) zwierzałyśmy się, powierzałyśmy największe sekrety, mogłyśmy porozmawiać na każdy temat, lecz kiedy skończyłam 16 lati poszłam do liceum tak jakby oddaliłyśmy się od siebie, a teraz znów jest tak cudownie. Jesteśmy razem, mamy tyle wolnego czasu iż możemy poplotkować o swoich smutkach, problemach kłopotach miłosnych i innych tego typu sprawach.
-Masz ochotę na coś słodkiego??- z zamyślenia wytrąciła mnie Lenka.
-No nie wiemm... Oj jeżeli chcę wrócić do normalności to muszę się przełamać...
-To mi się podoba, zaraz wracam.
Szybko pobiegła na dół i po niecałych pięciu minutach wróciła do pokoju. W rękach miała dwa ogromne kubki, jak się później okazało były napełnione gorącą czekoladą. Lenka znów usiadła obok mnie i sączyła swoją czekoladę.
-Wiesz co stęskniłam się za tymi naszymi rozmowami- powiedziałam i upiłam łyk słodkiego napoju.
-Powiem Ci szczerze, że ja też.- Zaśmiałyśmy się.
-Senko skoro już sobie tak rozmawiamy, mogłabym się Ciebie o coś zapytać?
-Wal śmiało-powiedziała
-No więc... co jest między Tobą, a Niall'em.
Widać było, że tym pytaniem zbiłam ją z pantałyku... Zaczerwieniła się, otworzyła szeroko oczy i nic nie mówiła w końcu wydukała:
-Między mną, a Niall'em jest tylko i wyłącznie przyjaźń.
-Mhm..., a mogę Ci zadać jeszcze jedno pytanie??
Zgodziła się, ale już bez takiego entuzjazmu, najwidoczniej bała się mojego kolejnnego pytania.
-Co łączy Ciebie i Harry'ego??
-Co Cię tak naszło na pytanie o nich?? Nic mnie z nim nie łączy, jesteśmy przyjaciółmi-odpowiedziała przez śmiech czym wywołała u mnie wielkie zdziwienie...
-Mówisz poważnie, bo widzę jak oni na Ciebie patrzą i wiesz myślę, że są w Tobie zakochani... Wtedy Lenka parsknęła jeszcze większym śmiechem, a kiedy zdołała się uspokoić powiedziała tylko -Werciu słońce dobrze się czujesz- i przyłożyła mi rękę do czoła. Teatralnie przewróciłam oczami i powiedziałam:
-Ja czuję się wspaniale i nie wiem z czego Ty się śmiejesz skoro, ja Ci tu mówię samą prawdę.
-Oj dziewczyno jestem od Ciebie 2 lata młodsza, a i tak wiem, że nie można się zakochać w kimś kogo się praktycznie nie zna.
-Kochana istnieje coś takiego jak "miłość od pierwszego wejrzenia"
Gadałyśmy, śmiałyśmy się i robiłyśmy wiele innych ciekawych rzeczy. Ok 3 w nocy wyczerpane dniem pełnym wrażeń, obie usnęłyśmy na łóżku Leny.

*Lena*

O 12:00 się obudziłam. Rozpromieniona wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Na dworze świeciło ogromne słońce, które rozświetlało bezchmurne niebo... Dopiero teraz zauważyłam, że z mojego okna idealnie widać dom chłopaków, a do tego pokój Harry'ego. Z nowym odkryciem podreptałam do szafy i wyjęłam z niej pierwsze lepsze ubrania. Po co się stroić skoro cały dzień spędzę w domu. Znowu typowe poranne czynności takie jak mycie się, ubieranie, czesanie. Wszystko to wykonałam oczywiście w łązience po czym wróciłam do pokoju. Postanowiłam, że obudzę Werkę.
-Słońce, wstawaj!!! Co zjesz na śniadanko-powiedziałam słodziutkim głosikiem
-Jednego tosta z serem i herbatą- wyrecytowała jakby przez sen i przewróciła się na drugi bok, lecz ja nie dałam za wygraną. Skoro już postanowiłam, że ją obudzę to muszę tego dokonać w skuteczny sposób. Wskoczyłam na łóżko, rzuciłam się na Werkę i zaczęłam ją łaskotać, wiedząc jak bardzo tego nie lubi. Natychmiast zerwała się z łóżka, wzięła najbliżej leżącą poduszkę i walnęła mnie prosto w głowę.
-Bardzo dobrze, że wstałaś teraz idź się przebierz, a za 10 minut przychodź na śniadanko- powiedziałam i uśmiechnęłam się. Zeszłam na dół i poczłapałam do kuchni. Przygotowałam 4 tosty z serem (jeden dla Werki zgodnie z życzeniem i 3 dla mnie), nastawiłam wodę na herbatę. Poprzez szum czajnika usłyszałam głos Werki.
-Lena, Harry napisał do Ciebie, chce się spotkać!!!!
-Napisz, że nie mam czasu- krzyknęłam
-Za późno napisałam, że się zgadzasz i za godzine macie się spotkać w parku- powiedziała blondynka stojąc już w progu kuchni- no i schrzaniła mi postanowienie nie umawianie się z żadnym z chłopaków.
-Jędza jesteś, wiesz!- krzyknęłam zdenerwowana
-Mówi się trudno, żyje się dalej- wymądrzyła się i usiadła przy stole. Podałam jej talerz z tostem i szklankę z herbatą, po czym w pośpiechu zjadłam swoją porcję i pobiegłam na górę szykować się na spotkanie. Założyłam TO, rozpuściłam włosy i poprawiłam makijaż. Jeszcze raz przejrzałam się w lusterku, stwierdziłam, że nawet ładnie wyglądam, złapałam torebkę i zeszłam na dół.
-Wyglądasz nie-sa-mo-wi-cie!!!- powiedziała Weronika jakoś niezwykle podekscytowana.
-Dzięki- rzekłam lekko zdziwiona- Kochanie obiecasz mi coś???
-To zależy...
-Nooo bez takich. Zjedz obiad, błagam...
-Aaa o to się nie martw, a teraz już leć, bo się spóźnisz.
-Ok, ok- powiedziałam, pocałowałam ją w policzek i wyszłam z domu. Miałam 20 minut, a droga do parku zajmie mi mniej więcej 15, więc dobrze się zorganizowałam. Powolnym krokiem udałam się w stronę parku. Było cudownie... Ptaszki śpiewały, motylki latały, wszędzie rosły kolorowe kwiatki, wkoło wiele uśmiechniętych ludzi. Mamy z wózkami, zakochane pary, dzieci. Mój wzrok przykuły dwie osoby, a mianowicie para staruszków, która trzymała się za ręce i spacerowała sobie tak jak inni. Zrobiło mi się tak jakoś wsoło,a zarazem smutno. Tamci ludzie ukazywali prawdziwą miłość, mimo starszego wieku, mimo tylu lat spędzonych wspólnie ona nadal się kochają i nie wstydzą się tego okazywać. Właśnie w tamtym momencie uświadomiłam sobie, że chciałabym jednak mieć kogoś kogo mogłabym pokochać i kogoś kto pokochałby mnie, lecz wątpię żeby ktoś obdarzył mnie takim uczuciem. Zastanawiając się nad tym wszystkim doszłam do wyznaczonego miejsca. Na pierwszej ławce siedział ON. Chłopak o głowie całej w lokach. Kiedy tylko go zobaczyłam, smutek zastąpiła radość. Siedział tyłem do mnie, dlatego też mnie nie zauważył. Wpadłam na genialny pomysł. Cichutko podeszłam do ławki, nachyliłam się nad nim i wrzasnęłam: Buuu! JAk on się przestraszył, a jak piszczał. Tak się z neigo śmiałam i nie mogłam przestać.

WŁĄCZ TO: LINK

Kiedy w końcu się opanowałam, co zajęło mi dobre 5 minut zapytałam:
-Dlaczego chciałeś się spotkać??
-Ponieważ muszę z Tobą porozmawiać- powiedziła poważnym tonem. Nie ukrywam, że przestraszyłam się. Nie wiem czego, ale jego głos był taki oschły taki inny...
-Mam się bać?- spytałam
-No coś Ty- uśmiechnął się, ale to nie był ten jego zniewalający uśmiech, a po chwili znów jego twarz stała się taka poważna... Wyglądał jakby był bardzo zdenerwowany...
-Więc zamieniam się w słuch.
-Lenko ja... ja muszę Ci coś powiedzieć. Kiedy zobaczyłem Cię poraz pierwszy od razu wiedziałem, że nie będziesz mi obojętna. Zacząłem się z Tobą umawiać, z każdym dniem w moich oczach stawałaś się coraz piękniejsza. Kiedy zobaczyłem jak Niall, Cię całuje nie mogłem wytrzymać i wyszedłem, ponieważ nawet nie wiesz jaki ból sprawiał mi ten widok, ale później poprawiłaś mi humor wybiegając za mną, spędzając ze mną czas i godząc się na ten pocałunek. Mileno Lis zakochałem się w Tobie. Nie widzę dalszego sensa życia bez Ciebie. Po prostu nie mogę wytrzymać dnia bez patrzenia na Ciebie. Chcę Cię przytulać, całować, budzić się obok Ciebie...
-Harry, ale  my znamy się dokładnie od siedmiu dni, Ty mnie dobrze nie znasz. To za szybko. Ja nie jestem gotowa na związek z kimś takim jak Ty, tzn. Ty jesteś dla mnie za dobry. Taka sławna osoba jak Ty, nie może umawiać się z takim "zerem"...- zaczęłam mówić szybko i bez opamiętania- właśnie wtedy Harry skutecznie mnie uciszył składając na moich ustach delikatny, a zarazem namiętny pocałunek. Pierwszy raz poczułam coś takiego... ponieważ, ten pocałunek z Niall'em to było tylko wyzwanie, a pierwszy pocałunek z Harry'm nie był taki... Ten jest  inny, cudowny...
-To jak zostaniesz moją dziewczyną- spytał kiedy tylko się od siebie oderwaliśmy.
-Harry ja muszę to przemyśleć.
-Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie: Kochasz mnie??
Tym pytaniem wywołał walkę między rozumem a sercem. Rozum mówił: powiedz nie, lecz serce krzyczało: powiedz TAK!!! Posłuchałam się tego drugiego i po dłuższym czasie zastanowienia odpowiedziałam:
-Harry, ja nie jestem pewna, kocham Cię tzn. nie wiem czy po tak krótkim czsie można kogoś kochać.
-Wiesz, że istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia- powiedział, a mi przypomniały się słowa Werki...
-Wieeem
-No więc nad czym Ty się chcesz jeszcze zastanawiać
-Harry, ja nie jestem dziewczyną dla Ciebie...
Chłopak popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem i wyśpiewał mi cichutko do ucha: "You perfect to me...", a ja rozpłakałam się... Tak po prostu moje oczy wypełniły się łzami i zaczęłam płakać... Harry rozczulił mnie swoim wyznaniem...
-Powtórzę swoje pytanie jeszcze raz... Mileno Lis, czy zostaniesz moją dziewczyną???
-Taaak.
Harry zaczął krzyczeć z radości, wziął mnie na ręce i zakręcił kilka razy dookoła, a ja zaczęłam krzyczeć, żeby mnie puścił. Od razu się zatrzymał i posadził na ławce mówiąc:
-Pani życzenie jest dla mnie rozkazem. Po tych słowach, usiadł i przybliżył się do mnie. Nasze usta znów się złączyły. Harry pogłębiał pocałunek, aż w końcu "wepchnął" swój język do mojej buzi. Nie byłam mu dłużna oddawałam każdy pocałunek, a po chwili nasze języki toczyły walkę o dominację. Jeszcze nigdy się tak nie czułam: miliony motylków w brzuchu, w głowie mi aż huczy, po całym ciele przechodzą mnie dreszcze. Oderwaliśmy się od siebie ponieważ zabrakło nam tchu.
-Nie wiem jak mogłem wytrzymać bez Ciebie, aż 7 dni-powiedział. Tym razem to ja go pocałowałam. Po jakichś trzzech minutach odkleiliśmy się od siebie. Uświadomiłam Harry'emu, ze niestety muszę wracać do domu, ponieważ zostawiłam Werkę samą i boję się o nią mimo danej mi obietnicy. Loczek powiedział, że mnie odwiezie. Droga zajęła nam niecałe 10 minut. Pożegnałam Harry'ego całusem w policzek i wróciłam do domu.
-Już jestem!!!-zaserwowałam moje słynne powitanie.
Usłyszałam jak Werka "łomoce" nogami zbiegając po schodach z prędkością światała.
-Ii jaa.. jak by.. byłoo...- wyziapała
-Zanim zacznę Ci się zwierzać, odpowiedz na moje pytanie: Co jadłaś na obiad??
-Obiad?? Dziewczyno dwie godziny temu było śniadanie
-A no taaak...
-No więc??
-Miałaś rację
-Mogłabyś jaśniej...
Opowiedziałam jej o wszystkim co stało się w przeciągu tych dwóch godzin. Przytoczyłam każde słowo Harry'ego. Wercia z zapartym tchem i zaszklonymi oczami słuchała, a kiedy opowiedziałam jej jak Harry wyśpiewał mi prosto do ucha "You perfect to me"- nie wytrzymała i tak jak ja, popłakała się.
-Zaniepokojona spytałam czy wszystko w porządku, a ona odparła, że tak tylko to wszystko jest tak jakby z jakiegoś filmu. Szczerze mówiąc mnie też to wydaje się takie jak z komedii romantycznej. Przez to wszystko miałam jakiś taki zamęt w głowie, więc poszłam do siebie zostawiając Werkę samą sobie. Kiedy tylko weszłam rzuciłam się na łóżko i zaczęłam chichotać jak głupia. Poraz pierwszy mam chłopaka i to jakiego: mądrego, przystojnego, opiekuńczego, romantycznego, a co najważniejsze kochającego mnie. Myśląc o Harry'm przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek, tam w tej ślepej uliczce, już wtedy wiedziałam, że coś do niego czuję..., lecz po pierwsze nie byłam pewna w 100% swoich uczuć, po drugie nie wiedziałam czy Styles coś do mnie czuje, a po trzecie stwierdziłam, że to wszystko działoby się za szybko. Baaa nawet teraz myślę, że to za szybko no, ale staaało się, a może tak miało być. Może Bóg tak chciał... Może wysłał mi Harry'ego, żebym mogła nauczyć sie kochać i doznać tej miłości, której miałam tak mało ponieważ rodzice nie darzyli mnie żadnym uczuciem... Zobaczymy jak to się wszystko potoczy. Co ma być, to będzie. Z takim stwierdzeniem zadowolona, rozchichotana zasnęłam...
************************************
Witaaam Was moje słoneczka!!! Jestem troszeczkę zawiedziona ponieważ nie ma komentarzy pod tamtym postem. Kochane ja wiem, że wchodzicie na mojego bloga bo wejść jest bardzo dużo ( z czego cieszę się ogromnie), no więc mogłybyście napisać przynajmniej kilka słów. Was to nic nie kosztuje, zajmuje niecałe 2 minuty, a mi sprawia radość i motywację do pisania... Przepraszam za błędy... Jeżeli coś się Wam nie podoba to piszcie chętnie skorzystam z Waszych rad i uwag...

JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANA O NOWYCG ROZDZIAŁACH NA TT A NIE PODAŁAŚ MI SWOJEGO NICKA NAPISZ GO W KOMENTARZU POD ROZDZIAŁEM!!! :D

 Dziękuję za głosy w ankietach, za 957 wejść, za komentarze pod wcześniejszymi postami

Jeszcze raz przypominam o komentarzach!!!

Koooochaaam i gorąco pozdrawiam: Milena!!! :****

12 sty 2013

rozdział V cz.2

Kiedy się obudziłam tj. o 11 zobaczyłam, iż dostałam wiadomość od Harry'ego. Loczek chciał się ze mną spotkać. Odpisałam na sms-a: "Ok, tylko gdzie i o której?? Po chwili dostałam odpowiedź: "za pół godziny wyjdź przed dom..." No więc miałam 30 minut, żeby się jako tako przygotować. Najpierw poszłam d łazienki i wzięłam szybki prysznic, następnie ubrałam się w wcześniej przygotowane ubranie , a włosy związałam w kucyk. Poszłam do kuchni. Ostatnio tyle przebywam z Niall'em, że udzieliła mi się ta jego miłość do jedzenia.... Wyjęłam miskę i płatki z szafek, a mleko z lodówki, po czym płatki wsypałam do naczynia i zalałam je białą cieczą.... Zjadłam przygotowany posiłek, umyłam naczynie i pobiegłam na górę by poinformować Werkę o moim wyjściu. Wyszłam z domu, drzwi zamknęłam na klucz, a kiedy się odwróciłam zobaczyłam Harry'ego...
-Cześć- powiedział zachrypniętym głosem.
-Heeej- rzekłam cicho.
-Lenko ja chciałbym Cię przeprosić za tamto, to nie miało być tak...- zaczął się tłumaczyć. Jego oczy były przepełnione smutkiem, a zarazem przerażeniem. Na tej zawsze promiennej twarzy teraz nie gościł nawet cień uśmiechu.i
-Nie ważne...
-Może dla ciebie nie, ale dla mnie tak, bo przez tamten incydent Ty... zaczęłaś mnie... unikać. Dlatego też chciałbym zabrać Cię do centrum na przeprosinowe lody. - powiedział i się tak jakby uśmiechnął.- Co Ty na to??
-Harry to nie tak, że ja Cię unikam po prostu musiałam to wszysko dokładnie przemyśleć, przeanalizować. - wytłumaczyłam mu cicho- A co do Twojej propozycji to bardzo chętnie pójdę z Tobą na lody.
Loczek zabrał mnie na ten mrożony deser samochodem ponieważ centrum było trochę daleko. Oboje kupilśmy lody truskawkowe i zjadaliśmy je, spacerując i rozmawiając o wszystkim i o niczym. W pewnej chwili zauważyłam, że kilka metrów przed nami leży jakaś osoba. Zaniepokojeni podbiegliśmy tam. To była dziewczyna lecz leżała na brzuchu dlatego też nie widziałam jej twarzy, ale coś w środku mówiło mi, że to jest ktoś kogo znam. Harry pochylił się nad blondynką i delikatnie ją odwrócił. Doznałam szoku... to była Werka... Z przerażenia nie wiedziałam co mam robić, dobrze, że był ze mną Harry to on zadzwonił na pogotowie i to właśnie on pomógł mi się opanować.
Karetka przyjechała dosyć szybko. Zdecydowaliśmy, że ja pojadę z Weroniką, a Harry zaraz dojedzie swoim samochodem tak też zrobiliśmy.

*Pół godziny później*
Od 20 minut siedzę i czekam na jakieś wieści, ponieważ kiedy tylko przyjechaliśmy Weronikę zabrali na badania. Harry tak jak obiecał dojechał, a nawet przywiózł ze sobą chłopaków. Mam już dość tej nieświadomości. Dlaczego ona była nieprzytomna? Niby nie miała żadnych obrażeń więc raczej nie została pobita. No więc co jej się stało?? W głowie mam tysiące wizji, miliony scenariuszy tego wydarzenia.Cały czas bardzo się denerwuje, chłopcy starają się być spokojni, chociaż Zayn też ma w oczach strach. Po upłynięciu kolejnych 20 minut z sali wyszedł lekarz i podszedł do nas, a raczej do mnie.
-Pani jest kimś z  rodziny?- zapytał
-Tak jestem siostrą cioteczną Weroniki.
-W takim razie zapraszam do mojego gabinetu.
Niepewnym krokiem poszłam za mężczyzną, Kiedy weszliśmy do jasnego pomieszczenia doktor usiadł na fotelu i pokazał dłonią, że mam uczynić to samo.
-Mam do pani jedno pytanie-zaczął
-Słucham-powiedziałam cichym, zachrypniętym z przerażenia głosem.
-Czy pani Weronika ma, a może miała jakieś problemy z odżywianiem.
-Z tego co pamiętam to tak, 4 lata temu. Zaczęło się od odchudzania, a skończyło na anoreksji, ale na szczęście jej rodzic w pore zgłosili ją do lekarza i udało się ją wyleczyć.
-Wie pani, że z tej choroby nie można się tak do końca wyleczyć... Czy pani Weronika jada posiłki regularnie??
-Raczej taaak.  Dlaczego pan o to pyta, czy choroba wróciła??
-Pytam, ponieważ mamy takie przypuszczenie. To omdlenie ba pewno było spowodowane głodzeniem organizmu przez kilka dni.
-Panie doktorze, ale ona będzie żyć...
-Taaaak w stu procentach. Tylko będzie pani musiała jej pilnować...
-Oczywiście. Czy możemy z przyjaciółmi wejść do niej?
-Tak, ale tylko na 5 minut, ponieważ jest bardzo wyczerpana i nie trzeba jej przemęczać
-Dziękuję bardzo...
Wyszłam z gabinetu i odwróciłam się w stronę chłopaków. Kiedy tylko mnie ujrzeli, zaczęli zasypywać mnie pytaniami. A ja, ja jestem tak jakby nieświadoma tego co się wokół mnie dzieje. Przed oczami mam jedynie obraz Werki. Uśmiechniętej 11 letniej dziewczyny bez żadnych problemów, bez potrzeby odchudzania się... Zaczęłam płakać, po prostu nie wytrzymałam... Harry, Niall i Zayn podbiegli do mnie.
-Lenko, Lenko co się stało, co z Weroniką, dlaczego płaczesz???-wykrzykiwali jeden przez drugiego. Spróbowałam się uspokoić. Powoli doszłam do siebie i zaczęłam mówić.
-No więc... zacznę od początku. Cztery lata temu Weronika zaczęła się odchudzać- główna przyczyna zakochała się... Niestety pewnego dnia zobaczya, że obiekt jej westchnień ma już dziewczynę- śliczną, długonogą blondynkę, ubraną w różową miniówkę i o wadze nie większej niż 30 kilo... Bieeedactwo, załamała się i nie chciała nic jeść, po prostu zaczęła się głodzić. Trafiła przez to do szpitalai lekarzom udało się ją wyleczyć jak widać nie do końca- kiedy skończyłam swój monolog znów wybuchnęłam płaczem. Na ten widok Niall podbiegł do mnie przytulił i wyszeptał standardowe słowa: "wszystko się ułoży", po czym błagalnym tonem poprosił bym przestała płakać. Nie wiem ja mu się to udało, ale po jego słowach automatycnie moje oczy przestały wylewać łzy.
-Aaaa lekarz powiedział, że możemy wejść do niej na 5 minut bo jest bardzo słaba...
Weszliśmy do sali. Na białym łóżku leżała ONA. Blada, zmizerowana, ale z uśmiechem na twarzy, który pojawił się od razu kiedy weszliśmy.
-Heeeeej! powiedzieliśmy chórem
-Czeeść- wyszeptała
-Nawet nie wiesz jakiego stracha nam napędziłaś...-powiedział Zayn.
-Przeeepraaszam...
-Weronika, dlaczego znowu zaczęłaś to robić???
-Możemy teraz o tym nie rozmawiać.
-Ok, ale szykuj się na taką rozmowę...
Przez 5 minut nawet sobie, nie porozmawialiśmy no bo wypowiedzenie 10 zdań to raczej nie rozmowa... No, ale możemy jej przemęczać.kiedy wyszliśmy, powiedziałam chłopcom, żeby wracali do domu, a ja tu zostanę. Zayn oznajmił, że on również tu zostaje. Niall i Harry też nie chcieli opuścić szpitala, ale "pozwoliłam" zostać tylko Zayn'owi. Siedzieliśmy przed salą, Zayn wpatrywał się w jeden punkt i cały czas nad czymś rozmyślał, a ja zaczęłam się obwiniać za to co się stało. Gdybym nie zajmowała się tylko sobą, to zauważyłabym, że Weronika nie je tak jak powinna. To wszystko moja wina w 100%. Jestem egoistką, głupią dziewuchą zapatrzoną tylko w siebie... Boooże jak ja mogłam dopuścić do czegoś takiego... Już wieem przez co tak zaniedbałam Werkę- ponieważ byłam zajęta umawianiem się jak nie z Niall'em to z Harry'm. Nie, tak nie może być!!! Koniec! Nie będę narażać życia mojej siostry tylko dlatego, iż postanowiłam dogadzać tylko sobie. Od teraz pilnuję ojej Werci jak oczka w głowie. Z takim postanowieniem, odpłynęłam w objęcia Morfeusza...

NASTĘPNY DZIEŃ

-Leeeeenko, Leeeenko!-usłyszałam jakiś głos i poczułam, że ktoś tarmosi mnie za ramię.
-Hmmm, o co chodzi?-otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą Zayn'a.
-Przed chwilą był tu lekarz, powiedział, że zabierają Werkę na badania i jeżeli wyjdą dobrze to Wercia będzie mogła wrócić do domu.
-Cooooo?? To wspaniale... Dzwonię do Harry'ego żeby po nas przyjechał.
-Ale skąd wiesz, że wyniki będą dobre.
-Bo wiem-niemal wykrzyczałam i wyjęłam telefon z kieszeni. Zadzwoniłam do Harry'ego... Moje przeczucia się sprawdziły, wszystkie wyniki były dobre. Teraz musimy poczekać pół godziny na wypis, a to się bardzo dobrze składa, bo akurat tyle zajmie Harry'emu dojechanie do szpitala... Razem z Zayn'em i z Weroniką siedzieliśmy w sali i nikt z nas się nie odzywał. Blondynka myślami była gdzie indziej, Malik wpatrywał się w moją siostrę jak ciele w malowane wrota, a ja znów zaczęłam obwiniać się za to co się stało...
     Te pół godziny minęło jak z bicza strzelił. Do sali weszła pielęgniarka z wypisem, a po chwili w pomieszczeniu pojawił się Harry. Zebranie się zajęło nam 10 minut. Teraz siedzimy w dużym, czarnym samochodzie Styles'a i wracamy do domu. Całe auto wypełnia głośna muzyka, płynąca z radia. Nie wiem dlaczego, ale zawsze kiedy jadę samochodem od razu chce mi się spać... Może to ten szum, albo widoki rozmazujących się drzew, domów słupów za oknem... Nie wiem, w każdym bądź razie teraz też chciało mi się spać, dlatego też bez większych oporów udałam się do "Krainy Snów".

*Weronika*

To jest straaaszneeee... ONI o wszystkim wiedzą! Ja, nie będę mogła normalnie funkcjonować z myślą, że chłopcy znają mój największy sekret. Teraz zacznie się okazywanie współczucia, a ja tego nie chcę, ja chcę jedynie normalnego traktowania... Gdybym mogła cofnąć czas o te 4 lata to wtedy nie zaczęłabym się odchudzać... Och świat stałby się piękniejszy, moje życie byłoby cudowniejsze, a nie pełne męki... Wiecie jak to jest? Zaczynacie się odchudzać i ciągle nie jesteście usatysfakcjonowane swoją sylwetką, mimo zrzucenia wszystkich, zbędnych kilogramów. Następniewpadacie w nałóg przeliczania kalorii i im dłużej to robicie tym bardziej to Was wciąga i nie umiecie przestać, lecz dalej nie jesteście zadowolone ze swojej figury, dlatego też przestajecie jeść... I tu zaczynają się: omdlenia, pobyty w szpitalach, itd itp. Moi rodzice starali się mi pomóc, zapisali mnie na specjalne terapie, które pomogły, ale jak widać nie skutecznie. Intensywnie rozmyślając nad moją chorobą, nie spostrzegłam nawet, że już stoimy przed domem. Obudziłam Lenkę, podzękowałam chłopakom za wszystki i wraz z moją czrnowłosą siostrzyczką udałyśmy się do naszego mieszkania. Lenka otworzyła drzwi i wpuściła mnie jako pierwszą... Och, ale się stęskniłam za tym wszystkim, now iem nie było mnie tutaj tylko dzień, ale to i tak dużo... Bez słowa poszłam do pokoju, zostawiając Lenkę samą sobie. Na moim łóżku stały torby z pamiętnych zakupów, ciekawe skąd się tutaj wzięły, ale to nieważne... Podeszłam do szafy wyjęłam z niej to i poczłapałam do łazienki. Zdjęłam ubbrania i weszłam pod prysznic. Musiałam zmyć z siebie ten straszny zapach z wstrętnego szpitala. Strumień ciepłej wody oblewał każdy centymetr mojego ciała. Nooo wystarczyło 10 minut i już jestem czyściutka, świeżutka i pachnąca. Dokładnie wytarłam ciało i włosy, po czym ubrałam się w wybrane ciuszki, a swoje blond kłaki związałam w niechlujnego koka. Całość prezentowała się całkiem nieźle... W miarę gotowa zeszłam na dół do kuchni.

*Lenka*

Weronika poszła na góe, a ja zaczęłam pichcić obiad. Postanowiłam, że zrobię pierogi. Nie wiem co mnie naszło na takie typowo polskie danie, chyba stęskniłam się za tamtą kuchnią. Najpierw obrałam ziemniaki i zaczęłam je gotować, nastęonie z lodówki wyjęłam ser. Po 10 minutach farsz miałam gotowy.  Zaczęłam robić ciasto: mąka, jajka, woda, sól. Wszystko to idealnie połączyć i zagnieść... Hmm, jak na razie idzie mi doskonale. Podzieliłam ciasto na 3 części. Jedną z nich zaczęłam rozwałkowywać, następnie wycięłam szklanką kółka, na których układałam kuleczki farszu. Uformowałam z nich pierogi... Z pozostałymi dwiema częściami ciasta postąpiłam tak samo. Wcześniej już wstawiona woda zaczęła się gotować co oznaczało, że można do niej wrzucać pierwszą porcję. Po 20 minutach danie było gotowe. W tym właśnie momencie do kuchni wkroczyła Weronika...
-Ooo dobrze, że jesteś już podaję obiad- powiedziałam. Weronika usiadła przy stole, a ja postawiłam przed nią talerz z 10 malutkimu pierożkami. Kiedy blondynka zobaczyła ilość pierogów i to co się na nich znajdowało czyli tłuszcz i skwaruszki, zrobiła wielkie oczy i popatrzyła na mnie spojrzeniem mówiącym "ja mam to wszystko zjeść?"
-Nie patrz tak na mnie tylko wcinaj. Ostrzegam nie ziesz sama, wepchnę Ci je na siłe. Smacznego... -usmiechnęłam się i zajęłam się swoją porcją. Kiedy, ja już kończyłam, Werka nadal wpatrywała się w jedzenie. Nie wiem, może miała jakąś nadzieję, że jedzenie samo zniknie czy cóś.
-No więc jesz sama, czy mam Ci pomóc???-spytałam.
Blondynka popatrzyła na mnie piorunującym wzrokiem, wzięła widelec do ręki, przekroiła pierożka na pół i włożyła pierwszy kęs do ust. Przeżuwała, przeżuwała jakby nie wiem ile miała tego jedzenia w buzi, w kocu połknęła co przyszło jej z takim trudem jakby nie wiem miała zjeść coś zatrutego. Siedziałam przy niej, do póki jej talerz nie stał się "czysty", ok 25 minut. Kiedy skonsumowała wszystko, wstała i bez słowa poszła do siebie. Zmyłam naczynia i wpadłam na pomysł zrobienia sałatki owocowej na podwieczorek, ale nie mam potrzebnych składników więc muszę się wybrać do sklepu. Poinformowałam Weronikę o moim wyjściu, założyłam buty, wzięłam portfel i torbę i wyszłam z domu. Mamy ogromne szczęście ponieważ, żeby dojść do sklepu musimy zrobić 10 kroków i już jesteśmy na miejscu. Weszłam so sklepu i zaczęłam chodzić między półkami z owocami w poszukiwaniu potrzebnych składników: 1średniej wielkości arbuz, 1 melon, 2 gruszki, 2 brzoskwinie, kiść winogron, 1 cytryna. Kiedy znalazłam już wszystko chciałam iść do kasy, ale przez przypadek wpadłam na kogoś i wysypałam mu zakupy. 
-Przepraszam jaaa nie chciałam-wyjąkałam
-Nic się nie stało- usłyszałam dobrze już znajomy głos. Popatrzyłam się na moję "ofiarę"- to był Harry.
-Zakupy?-spytałam głupio...
-Jak widać... Niall zgłodniał, a wiesz z nim nie ma żartów. A Ty co kupujesz?-spytał.
-A ja mam zamiar zrobić sałatkę owocową na podwieczorek więc kupuję potrzebne składniki.
-Aha.. Dobra Lenko, bardzo chętnie bym z Tobą porozmawiał, ale...
-Wiem, wiem Niall czeka. Pozdrów go ode mnie no i resztę chłopaków też.
-Ok.-odpowiedział i zniknął za stoiskiem ze słodyczami. Podeszłam do kasy, zapłaciłam za zakupy i wróciłam do domu.
-Już jestem-wrzasnęłam kiedy tylko weszłam. 
Weronika wciąż się nie odzywała. Oj pofocha się kilka godzin i jej przejdzie. Zdjęłam buty, weszłam do kuchni i rozpakowałam zakupy. Teraz mam trochę wolnego czasu dlatego też wykorzystam go na czytanie książki. Uwielbiam czytać. Zawsze nazywano mnie molem książkowym, no ale ja już w wieku 4 lat czytałam płynnie. Weszłam do pokoju i zdjęłam z półki, jedno z dzieł
Małgorzaty Musierowicz "Kwiat kalafiora". Autorka serii "Jeżycjada" do głębi poruszyła moje serce. Mogę powiedzieć, że zakochałam się w jej książkach od pierwszego przeczytania, a muszę się przyznać, że każdą przeczytałam conajmnie 4 razy i ciągle mam ochotę zaczynać od nowa całą kolekcję. "Kwiet kalafiora" to moja ulubiona opowiada o rodzinie Borejków: tacie Ignacym Borejko, mamie Melanii Borejko, najstarszej córce Gabrysii Borejko, córce nr II Idzie Borejko, córce nr III Natalii i najmłodszej córce Patrycji. Gabrysia zostaje zaproszona na prywatkę sylwestrową do kuzynki. Idzie na przyjęcie, ale nie będzie to dla nie miła zabawa. Kilka minut po północy dzwoni do niej młodsza siostra z informacją, że ich mama została zawieziona do szpitala i musi zostać tam przez jakiś czas. Najstarsza z sióstr musi podjąć się wielu zadań: opieka nad młodszymi siostrami, zajmowanie się domem, obowiązki szkolne. Mimo młodego wieku daje sobie radę ze wszystkim choć czasami nie jest jej łatwo. Jest to bardzo humorystyczna, a zarazem zmuszająca do refleksji książka. Za to je lubię. Usiadłam sobie wygodnie na łóżku, otworzyłam książkę i przeniosłam się w świat rodziny Borejków. \
     Nie wiem dlaczego, ale zrobiło się tak jakość ciemno, iż nie widzę literek. Spojrzałam na zegarek 19:32. Woooow czytałam 4 godzinyi praktycznie kończę książką, no ale na razie muszę wrócić do rzeczywistości i pójść zrobić kolację. Pomysł z sałatką wykorzystałam. Pokroiłam iwoce i dokładnie wymieszałam, następnie nałożyłam specjału do małej miseczki i zaniosłam ją Weronice., która siedziała przed komputerem. Postawiłam salaterkę na jej biurku i usiadłam na łóżku. 
-Czy Ty masz zamiar mnie teraz pilnować cały czas?!-zapytała zdenerwowanym głosem
-Taaak.
-Aha-powiedziała i wzięła miseczkę do ręki. Zjadła wszystko w bardzo szybkim tempie i odstawiła salaterkę z taką siłą, że nie wiem jakim cudem, ale naczynie się nie rozbiło.
-Mam nadzieję, że Ci smakowało, Aaa i chciałabym Ci powiedzieć, że robię to wszystko dla twojego dobra-powiedziałam cicho i wyszłam z pokoju. Seszłam do kuchni, nałożyłam sobie sałatki, szybko ją skonsumowałam, zmyłam naczynia wróciłam do pokoju. Weszłam pod koc i znów mogłam przenieść się do Poznania, gdzie Gabrysia zmaga się z wieloma trudnościami.


**************************************
Cześć Słoneczka!!! Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale zrobiłam Wam niespodzankę w dzisiejszy cudowny dzień i dodałam nowy dłuugi rozdział. Aaa dzisiejszy dzień jest cudowny ponieważ w tym o to dniu nasz kochany Zayn kończy 20 laaat. Z tej właśnie okazji chciałabym złożyć mu najserdeczniejsze życzenia:
           
Zayn, wiem, ze i tak nigdy tego nie przeczytasz ale, chciałabym, żebyś wiedział, że ja jak i pozostałe polskie Directioners, bardzo Cię kochamy i nigdy to się nie zmieni. Dla nas będziesz zawsze tym samym 17-latkiem z x-factor, który nie umie tańczyć. No więc myślę, że życząc Ci szczęścia w miłości jak i w karierze zakończę swoje szczere, płynące prosto z serca życzenia.

A teraz już mówiąc o blogu. Po ostatnim czy przedostatnim rozdziałem pojawiły się dwa komentarze, nawet nie wiecie jakę przyjemność mi zrobiłyście, poza tym na blogu jest ponad 850 wejść co mnie jeszcze bardziej cieszy. Czekam na więcej komentarzy i błagam anonimki podpisujcie się... 

                                                                                 Koooocham i gorąco pozdrawiam Lenka!!!

















3 sty 2013

Rozdział V cz. 1

Obudziły mnie "wrzaski" Weroniki, która stała nade mną, krzyczała i telepała moim ciałem.
-Czego Ty chcesz?-warknęłam
-Zapytać czy idziesz ze mną do chłopaków...
-Nie idę, głowa mnie boli.
-Ok. To w razie czego ja jestem u sąsiadów.
Od wczoraj jestem cały czas zdenerwowania... Werka mnie obudziła i sobie wyszła, zostawiając mnie z bólem głowy... Nawet nie miałam nadziei, że znów zasnę dlatego też wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym dokładnie wytarłam ciało i włosy. Właśnie teraz przypomniałam sobie, że chyba muszę się w coś ubrać, ale nic ze sobą nie wzięłam. Owinęłam się, krótkim czerwonym ręcznikiem i wyszłam z toalety. Udałam się do pokoju po jakiekolwiek rzeczy. Zamaszyście otworzyłam drzwi i weszłam do mojego azylu, wtedy zauważyłam, że na moim łóżku siedzi Niall, i może udałoby mi się jakoś "uciec" gdyby nie moje głośne wejście, które spowodowało, że chłopak odwrócił głowę w moją stronę, a kiedy mnie zobaczył jego mina wyglądała mniej więcej tak: http://media.tumblr.com/tumblr_mend2nrBMk1ru9mxt.gif. Moje policzki i szyja momentalnie zrobiły się intensywnie czerwone co oznacza wstyd lub stres. W tym przypadku oznaczało to pierwsze.
-Niall co Ty tu robisz??-wyjąkałam
-Ja... ja no bo... Weronika powiedziała, że boli Cię głowa, więc chciałem spytać czy nasze plany są nadal aktualne...
-Taaak, oczywiście. Niall idź do kuchni a ja zaraz przyjdę...
-Ok, czekam...
W pośpiechu założyłam krótką, zieloną, przewiewną sukienkę, wiązaną na szyi (SUKIENECZKA :*), włosów nie czesałam tylko zostawiłam w "artystycznym nieładzie", pomalowałam rzęsy tuszem, a na usta nałożyłam mój ulubiony, malinowy błyszczyk. W miarę gotowa poszłam do kuchni.
-Wooow-powiedział Niall, kiedy tylko mnie zobaczył.
-No wiem, wiem... strasznie wyglądam, no ale cuda z czegoś takiego-wskazałam na siebie- niestety nie zrobisz...
-Co Ty gadasz???? Wyglądasz ślicznie...
-Tylko tak mówisz...
-Mówię to co myślę...
-W takim razie dziękuję. Jadłeś śniadanie??
-Mhm...
-A jesteś głodny? Po co ja się w ogóle pytam zamiast robić nam coś do jedzenia...
Na moje ostatnie słowa Niall uśmiechnął się i usiadł przy stole. Kiedy ja robiłam naleśniki Blondynek opowiadał o tym co zobaczył w internecie, a mianowicie: zdjęcia moje i Harry'ego jak trzymamy się za ręce i "uciekamy" przed paparazzie. Nawet tego nie skomentowałam tylko uśmiechnęłam się na wspomnienie pocałunku... Irlandczyk chyba to zauważył bo zapytał dlaczego się szczerze. Nie odpowiedziałam na to pytanie, zmieniając temat, a raczej podając mu naleśnika z nutellą, bitą śmietaną i truskawkami. Po chwili ja zjadałam swoją porcję. Kiedy Niall skończył konsumować popatrzył na mnie i zaczął się dziwnie uśmiechać. Spytałam czy coś ze mną nie tak, a on podszedł do mnie i dotknął mój czubek nosa. Jak się po chwili okazało zrobił to, ponieważ na nosie miałam bitą śmietanę... Dorobiłam kilka naleśników (sobie jednego Niall'owi 4), umyłam naczynia i znów usiadłam przy stole.
-Lenko, jak byłem u Ciebie w pokoju zauważyłem gitarę, grasz???
-Trooochę, i śpiewam...
-Mam pomysł, zaśpiewaj mi coś, a ja zagram na gitarze.
-To zły pomysł, powiedziałam, że śpiewam, ale nie powiedziałam, że robię to ładnie po za tym ja nie śpiewam przed publicznością co najwyżej w domu jak nikogo nie ma...
-Nie marudź tylko idź po gitarę...
-Żebyś później nie żałował, i nie mówił że uszkodziłam Ci zdrowie- po tych słowach powolnym krokiem udałam się do pokoju... Przyniosłam instrument, podałam go Blondynowi. Niall zaczął grać piosenkę "More Than This" (czytaj moją ulubioną piosenkę z repertuaru One Direction), a ja po chwili dołączyłam swój śpiew. Kocham śpiewać czuję się wtedy taka wolna i spełniona, ale nigdy nie miałam odwagi i zapewne nie będę jej miała by zaśpiewać coś publicznie. Niall jest jedyną osobą która mnie słyszała no oprócz Weroniki i Natalii (mojej najlepszej przyjaciółki ze szkoły) Zaraz zaraz... przecież Harry też słyszał "Moments" w moim wykonaniu i nawet mu się podobało heh, ale wtedy nie miałam świadomości, że on przebywa w moim pokoju. Teraz jest ze mną Niall i wiem o tym, ale o dziwo nie stresuję się po prostu przy nim nie umiem się stresować... Śpiewałam, śpiewałam, Niall grał... Było tak cudownie i... magicznie?? Niestety piosenka tak jak każda inna musiała się skończyć... Blondynek wychwalał mój śpiew i powiedział, że z moim talenetem powinnam zgłosić się do x-factor... Takie programy to nie dla mnie. Ja mogę śpiewać dla siebie, co najwyżej dla najlepszych przyajciół bo przy większej publiczności to jaj już bym leżała nieprzytomna... Nim się spostrzegł wybiła 13. Godzina o której razem z Niallerem miałam iść do kina. Wzięłam torebkę, założyłam buty i wraz z irlandczykiem wyszliśmy z domu. Mój przyjaciel zamówił taksówkę, na którą nie czekaliśmy długo. Wsiedliśmy do żółtego pojazdu i nie zwracając większej uwagi na kierowcę rozmawialiśmy... Po 15 minutach byliśmy przed ogromnym budynkiem z wielkim szyldem CINEMA!!! Blondynek wybrał komedię romantyczną. /nie ukrywam, że na tego typu filmach płacze jak głupia, Tak było i teraz. Po prostu mój charakter jest taki, że za bardzo się we wszystko wczuwam i za bardzo się do wszystkiego przywiązuje. Niall też uronił kilka łez za co go podziwiam, bo nie ukrywa tego co czuje, a nie wiele chłopaków posiada taką umiejętność. Film trwał dwie godziny, lecz uważam, że były to dwie najlepsze godziny w tym dniu. Po kinie Niall zabrał mnie na lody. Tak minęło mi popołudnie...  Nialler zadzwonił po taksówkę i tak samo po 15 minutach byliśmy przed domem. Pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł do siebie. Drzwi od mieszkania były zamknięte to oznacza, że Weronika jest jeszcze u chłopaków. Całe szczęście obydwie mamy swoją parę kluczy. Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Zdjęłam buty i poszłam do pokoju. Od razu włączyłam laptopa, zalogowałam się na twittera i z uśmiechem na ustach dodałam tweeta o treści:
"Niall, dziękuję Ci za wspaniale spędzony dzień!!! xx :*"
Po chwili zauważyłam, że blondynek odpowiedział na moją "wiadomość"
"To ja dziękuję, że mogłem ten dzień spędzić z Tobą... xxx :***" 
Później weszłam na facebooka, a następnie zajrzałam tak z ciekawości na jedną ze stronek plotkarskich... Pierwsze co zobaczyłam to nagłówek: Kim jest tajemnicza dziewczyna, która rozkochała w sobie aż dwóch członków zespołu One Direction??",  a pod nagłówkiem dwa zdjęcia- moje i Harry'ego, a obok moje i Niall'a. Rozwaliło mnie to... Czego oni szukają sensacji i zmyślają takie banały?? No taaak, dla kasy! Ooo już są pierwsze komentarze:
-Niech ona się odwali od mojego Harry;ego!!!
-Kimkolwiek jest ta dziewucha ma się usunąć z życia Niall'a!!!
-To ma być dziewczyna??? Chłopcy stracili gust...
Nie ukrywam, że zabolały mnie te komentarze i już już miałam zamykać tę stronkę, kiedy zauważyłam jeden, dłuugi komentarz, który mnie zaciekawił:
"-Heeej! Myślę, że to iż chłopcy mają zdjęcia z tą oto dziewczyną nie oznacza, że musi być z którymś z nich i nie potrzebnie tu wymyślać jakieś historie o romansach chłopców. Denerwuje mnie to, że prawie wszystkie Directioners są takie łatwowierne, a gdyby napisali, że pozabijali się o tamtą dziewczynę też byście uwierzyły?? Żal mi takich "fanek", które nie mogą zaakceptować tego, że chłopcy mają lub mogą mieć dziewczyny... A tak na marginesie ta ślicznotka obok naszych chłopców to Milena Lis..."
Dzięki temu komentarzowi zrobiło mi się jakoś cieplej na sercu i reszty nie czytałam...  Obiecałam sobie tylko, że pokaże to Niall'owi, a teraz idę spać bo moja głowa znów zaczyna dawać o sobie znak...

***Weronika***
Następny dzień u mnie rozpoczął się o 11:30, pewnie spałabym dłużej, ale obudziła mnie Lenka, informując że wychodzi i nie wie kiedy wróci... Po jej zachowaniu stwierdziłam, że na pewno NIE umówiła się z Niall'em, bo kiedy miała się spotkać z naszym uroczym blondynkiem, była uśmiechnięta, radosna po prostu promieniała, a kiedy wychodziła dziś była tak jakby znów poddenerwowana... Tak się ostatnio zastanawiam i doszłam do wniosku, że Lenka cały czas się denerwuje, nie mam pojęcia dlaczego, ale gdy przychodzi Niall od razu staje się taka wyluzowana... Czyżby się zakochała??? Nie, to do niej nie podobne... Natomiast Irlandczyk czuje coś do mojej Lenki to widać gołym okiem... Jest jeszcze Harry, który też cały czas gada o Lence i patrzy na nią maślanymi oczami. Ta to ma szczęście podkochuje się w niej dwóch chłopaków, a mną nikt nie jest zainteresowany... Oj jakoś to zniosę... Moja głowa znów pełna myśli i to w jakim temacie... W temacie miłości. No, ale myślenie nie przeszkadza w ubieraniu się dlatego też wyjęłam z szafy: szarą bluzkę z niebieskimi oczami i dżinsy z dziurami . Założyłam wybrany strój (LINK). Następnie powinnam zjeść śniadanie, ale ostatnio nie mam apetytu.... Dzisiaj, każdy z chłopców miał coś ważnego do zrobienia, dlatego też ja miałam dzień "wolny", ale dzień bez chłopaków= nuuuuuda i to totalna... Postanowiłam, że pójdę na zakupy co oznacza, że mogę spędzić po za domem cały dzień, ponieważ uwielbiam zakupy. W przeciwieństwie do Lenki, która tej czynności, wręcz nienawidzi. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi i wsiadłam do wcześniej zamówionej taksówki. Kierowca zawiózł mnie do centrum gdzie jest najwięcej sklepów. Weszłam do pierwszego domu towarowego i doznałam szoku... Wszędzie ciuchy ciuszki, buty, buciki, biżuteria itd, itp. Jestem w siódmym niebie... Szybkim krokiem podeszłam do wieszaków z ubraniami i w pełni oddałam się zakupom. Przymierzyłam chyba wszystkie ubrania z pięciu sklepów. Czas trwania zakupów- ok 5 godzin... Moim zdaniem opłacało się. Zakupiłam dwie bluzki, sukienkę, parę rurek, 3 pary butów, spódniczkę, kolczyki no i bransoletkę... (LINK) Dobrze, że wzięłam sporo pieniędzy... No ale, na zakupy wystarczyło,ale nie mam grosza ani na taksówkę, ani na nic do jedzenia... Nie dość, że się źle czuję (jest mi słabo i niedobrze, boli mnie głowa) to jeszcze mam tyle toreb, że nie wiem jak ja się z tym wszystkim zabiorę. Usiadłam na ławce, ponieważ zrobiło mi się ciemno przed oczami... Odetchnęłam głęboko kilka razy i wszystko wróciło do jako takiej normy... Wstałam i zaczęłam iść w stronę domu, kilkadziesiąt metrów dalej zaczęło mi się kręcić w głowie i straciłam świadomość...