12 sty 2013

rozdział V cz.2

Kiedy się obudziłam tj. o 11 zobaczyłam, iż dostałam wiadomość od Harry'ego. Loczek chciał się ze mną spotkać. Odpisałam na sms-a: "Ok, tylko gdzie i o której?? Po chwili dostałam odpowiedź: "za pół godziny wyjdź przed dom..." No więc miałam 30 minut, żeby się jako tako przygotować. Najpierw poszłam d łazienki i wzięłam szybki prysznic, następnie ubrałam się w wcześniej przygotowane ubranie , a włosy związałam w kucyk. Poszłam do kuchni. Ostatnio tyle przebywam z Niall'em, że udzieliła mi się ta jego miłość do jedzenia.... Wyjęłam miskę i płatki z szafek, a mleko z lodówki, po czym płatki wsypałam do naczynia i zalałam je białą cieczą.... Zjadłam przygotowany posiłek, umyłam naczynie i pobiegłam na górę by poinformować Werkę o moim wyjściu. Wyszłam z domu, drzwi zamknęłam na klucz, a kiedy się odwróciłam zobaczyłam Harry'ego...
-Cześć- powiedział zachrypniętym głosem.
-Heeej- rzekłam cicho.
-Lenko ja chciałbym Cię przeprosić za tamto, to nie miało być tak...- zaczął się tłumaczyć. Jego oczy były przepełnione smutkiem, a zarazem przerażeniem. Na tej zawsze promiennej twarzy teraz nie gościł nawet cień uśmiechu.i
-Nie ważne...
-Może dla ciebie nie, ale dla mnie tak, bo przez tamten incydent Ty... zaczęłaś mnie... unikać. Dlatego też chciałbym zabrać Cię do centrum na przeprosinowe lody. - powiedział i się tak jakby uśmiechnął.- Co Ty na to??
-Harry to nie tak, że ja Cię unikam po prostu musiałam to wszysko dokładnie przemyśleć, przeanalizować. - wytłumaczyłam mu cicho- A co do Twojej propozycji to bardzo chętnie pójdę z Tobą na lody.
Loczek zabrał mnie na ten mrożony deser samochodem ponieważ centrum było trochę daleko. Oboje kupilśmy lody truskawkowe i zjadaliśmy je, spacerując i rozmawiając o wszystkim i o niczym. W pewnej chwili zauważyłam, że kilka metrów przed nami leży jakaś osoba. Zaniepokojeni podbiegliśmy tam. To była dziewczyna lecz leżała na brzuchu dlatego też nie widziałam jej twarzy, ale coś w środku mówiło mi, że to jest ktoś kogo znam. Harry pochylił się nad blondynką i delikatnie ją odwrócił. Doznałam szoku... to była Werka... Z przerażenia nie wiedziałam co mam robić, dobrze, że był ze mną Harry to on zadzwonił na pogotowie i to właśnie on pomógł mi się opanować.
Karetka przyjechała dosyć szybko. Zdecydowaliśmy, że ja pojadę z Weroniką, a Harry zaraz dojedzie swoim samochodem tak też zrobiliśmy.

*Pół godziny później*
Od 20 minut siedzę i czekam na jakieś wieści, ponieważ kiedy tylko przyjechaliśmy Weronikę zabrali na badania. Harry tak jak obiecał dojechał, a nawet przywiózł ze sobą chłopaków. Mam już dość tej nieświadomości. Dlaczego ona była nieprzytomna? Niby nie miała żadnych obrażeń więc raczej nie została pobita. No więc co jej się stało?? W głowie mam tysiące wizji, miliony scenariuszy tego wydarzenia.Cały czas bardzo się denerwuje, chłopcy starają się być spokojni, chociaż Zayn też ma w oczach strach. Po upłynięciu kolejnych 20 minut z sali wyszedł lekarz i podszedł do nas, a raczej do mnie.
-Pani jest kimś z  rodziny?- zapytał
-Tak jestem siostrą cioteczną Weroniki.
-W takim razie zapraszam do mojego gabinetu.
Niepewnym krokiem poszłam za mężczyzną, Kiedy weszliśmy do jasnego pomieszczenia doktor usiadł na fotelu i pokazał dłonią, że mam uczynić to samo.
-Mam do pani jedno pytanie-zaczął
-Słucham-powiedziałam cichym, zachrypniętym z przerażenia głosem.
-Czy pani Weronika ma, a może miała jakieś problemy z odżywianiem.
-Z tego co pamiętam to tak, 4 lata temu. Zaczęło się od odchudzania, a skończyło na anoreksji, ale na szczęście jej rodzic w pore zgłosili ją do lekarza i udało się ją wyleczyć.
-Wie pani, że z tej choroby nie można się tak do końca wyleczyć... Czy pani Weronika jada posiłki regularnie??
-Raczej taaak.  Dlaczego pan o to pyta, czy choroba wróciła??
-Pytam, ponieważ mamy takie przypuszczenie. To omdlenie ba pewno było spowodowane głodzeniem organizmu przez kilka dni.
-Panie doktorze, ale ona będzie żyć...
-Taaaak w stu procentach. Tylko będzie pani musiała jej pilnować...
-Oczywiście. Czy możemy z przyjaciółmi wejść do niej?
-Tak, ale tylko na 5 minut, ponieważ jest bardzo wyczerpana i nie trzeba jej przemęczać
-Dziękuję bardzo...
Wyszłam z gabinetu i odwróciłam się w stronę chłopaków. Kiedy tylko mnie ujrzeli, zaczęli zasypywać mnie pytaniami. A ja, ja jestem tak jakby nieświadoma tego co się wokół mnie dzieje. Przed oczami mam jedynie obraz Werki. Uśmiechniętej 11 letniej dziewczyny bez żadnych problemów, bez potrzeby odchudzania się... Zaczęłam płakać, po prostu nie wytrzymałam... Harry, Niall i Zayn podbiegli do mnie.
-Lenko, Lenko co się stało, co z Weroniką, dlaczego płaczesz???-wykrzykiwali jeden przez drugiego. Spróbowałam się uspokoić. Powoli doszłam do siebie i zaczęłam mówić.
-No więc... zacznę od początku. Cztery lata temu Weronika zaczęła się odchudzać- główna przyczyna zakochała się... Niestety pewnego dnia zobaczya, że obiekt jej westchnień ma już dziewczynę- śliczną, długonogą blondynkę, ubraną w różową miniówkę i o wadze nie większej niż 30 kilo... Bieeedactwo, załamała się i nie chciała nic jeść, po prostu zaczęła się głodzić. Trafiła przez to do szpitalai lekarzom udało się ją wyleczyć jak widać nie do końca- kiedy skończyłam swój monolog znów wybuchnęłam płaczem. Na ten widok Niall podbiegł do mnie przytulił i wyszeptał standardowe słowa: "wszystko się ułoży", po czym błagalnym tonem poprosił bym przestała płakać. Nie wiem ja mu się to udało, ale po jego słowach automatycnie moje oczy przestały wylewać łzy.
-Aaaa lekarz powiedział, że możemy wejść do niej na 5 minut bo jest bardzo słaba...
Weszliśmy do sali. Na białym łóżku leżała ONA. Blada, zmizerowana, ale z uśmiechem na twarzy, który pojawił się od razu kiedy weszliśmy.
-Heeeeej! powiedzieliśmy chórem
-Czeeść- wyszeptała
-Nawet nie wiesz jakiego stracha nam napędziłaś...-powiedział Zayn.
-Przeeepraaszam...
-Weronika, dlaczego znowu zaczęłaś to robić???
-Możemy teraz o tym nie rozmawiać.
-Ok, ale szykuj się na taką rozmowę...
Przez 5 minut nawet sobie, nie porozmawialiśmy no bo wypowiedzenie 10 zdań to raczej nie rozmowa... No, ale możemy jej przemęczać.kiedy wyszliśmy, powiedziałam chłopcom, żeby wracali do domu, a ja tu zostanę. Zayn oznajmił, że on również tu zostaje. Niall i Harry też nie chcieli opuścić szpitala, ale "pozwoliłam" zostać tylko Zayn'owi. Siedzieliśmy przed salą, Zayn wpatrywał się w jeden punkt i cały czas nad czymś rozmyślał, a ja zaczęłam się obwiniać za to co się stało. Gdybym nie zajmowała się tylko sobą, to zauważyłabym, że Weronika nie je tak jak powinna. To wszystko moja wina w 100%. Jestem egoistką, głupią dziewuchą zapatrzoną tylko w siebie... Boooże jak ja mogłam dopuścić do czegoś takiego... Już wieem przez co tak zaniedbałam Werkę- ponieważ byłam zajęta umawianiem się jak nie z Niall'em to z Harry'm. Nie, tak nie może być!!! Koniec! Nie będę narażać życia mojej siostry tylko dlatego, iż postanowiłam dogadzać tylko sobie. Od teraz pilnuję ojej Werci jak oczka w głowie. Z takim postanowieniem, odpłynęłam w objęcia Morfeusza...

NASTĘPNY DZIEŃ

-Leeeeenko, Leeeenko!-usłyszałam jakiś głos i poczułam, że ktoś tarmosi mnie za ramię.
-Hmmm, o co chodzi?-otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą Zayn'a.
-Przed chwilą był tu lekarz, powiedział, że zabierają Werkę na badania i jeżeli wyjdą dobrze to Wercia będzie mogła wrócić do domu.
-Cooooo?? To wspaniale... Dzwonię do Harry'ego żeby po nas przyjechał.
-Ale skąd wiesz, że wyniki będą dobre.
-Bo wiem-niemal wykrzyczałam i wyjęłam telefon z kieszeni. Zadzwoniłam do Harry'ego... Moje przeczucia się sprawdziły, wszystkie wyniki były dobre. Teraz musimy poczekać pół godziny na wypis, a to się bardzo dobrze składa, bo akurat tyle zajmie Harry'emu dojechanie do szpitala... Razem z Zayn'em i z Weroniką siedzieliśmy w sali i nikt z nas się nie odzywał. Blondynka myślami była gdzie indziej, Malik wpatrywał się w moją siostrę jak ciele w malowane wrota, a ja znów zaczęłam obwiniać się za to co się stało...
     Te pół godziny minęło jak z bicza strzelił. Do sali weszła pielęgniarka z wypisem, a po chwili w pomieszczeniu pojawił się Harry. Zebranie się zajęło nam 10 minut. Teraz siedzimy w dużym, czarnym samochodzie Styles'a i wracamy do domu. Całe auto wypełnia głośna muzyka, płynąca z radia. Nie wiem dlaczego, ale zawsze kiedy jadę samochodem od razu chce mi się spać... Może to ten szum, albo widoki rozmazujących się drzew, domów słupów za oknem... Nie wiem, w każdym bądź razie teraz też chciało mi się spać, dlatego też bez większych oporów udałam się do "Krainy Snów".

*Weronika*

To jest straaaszneeee... ONI o wszystkim wiedzą! Ja, nie będę mogła normalnie funkcjonować z myślą, że chłopcy znają mój największy sekret. Teraz zacznie się okazywanie współczucia, a ja tego nie chcę, ja chcę jedynie normalnego traktowania... Gdybym mogła cofnąć czas o te 4 lata to wtedy nie zaczęłabym się odchudzać... Och świat stałby się piękniejszy, moje życie byłoby cudowniejsze, a nie pełne męki... Wiecie jak to jest? Zaczynacie się odchudzać i ciągle nie jesteście usatysfakcjonowane swoją sylwetką, mimo zrzucenia wszystkich, zbędnych kilogramów. Następniewpadacie w nałóg przeliczania kalorii i im dłużej to robicie tym bardziej to Was wciąga i nie umiecie przestać, lecz dalej nie jesteście zadowolone ze swojej figury, dlatego też przestajecie jeść... I tu zaczynają się: omdlenia, pobyty w szpitalach, itd itp. Moi rodzice starali się mi pomóc, zapisali mnie na specjalne terapie, które pomogły, ale jak widać nie skutecznie. Intensywnie rozmyślając nad moją chorobą, nie spostrzegłam nawet, że już stoimy przed domem. Obudziłam Lenkę, podzękowałam chłopakom za wszystki i wraz z moją czrnowłosą siostrzyczką udałyśmy się do naszego mieszkania. Lenka otworzyła drzwi i wpuściła mnie jako pierwszą... Och, ale się stęskniłam za tym wszystkim, now iem nie było mnie tutaj tylko dzień, ale to i tak dużo... Bez słowa poszłam do pokoju, zostawiając Lenkę samą sobie. Na moim łóżku stały torby z pamiętnych zakupów, ciekawe skąd się tutaj wzięły, ale to nieważne... Podeszłam do szafy wyjęłam z niej to i poczłapałam do łazienki. Zdjęłam ubbrania i weszłam pod prysznic. Musiałam zmyć z siebie ten straszny zapach z wstrętnego szpitala. Strumień ciepłej wody oblewał każdy centymetr mojego ciała. Nooo wystarczyło 10 minut i już jestem czyściutka, świeżutka i pachnąca. Dokładnie wytarłam ciało i włosy, po czym ubrałam się w wybrane ciuszki, a swoje blond kłaki związałam w niechlujnego koka. Całość prezentowała się całkiem nieźle... W miarę gotowa zeszłam na dół do kuchni.

*Lenka*

Weronika poszła na góe, a ja zaczęłam pichcić obiad. Postanowiłam, że zrobię pierogi. Nie wiem co mnie naszło na takie typowo polskie danie, chyba stęskniłam się za tamtą kuchnią. Najpierw obrałam ziemniaki i zaczęłam je gotować, nastęonie z lodówki wyjęłam ser. Po 10 minutach farsz miałam gotowy.  Zaczęłam robić ciasto: mąka, jajka, woda, sól. Wszystko to idealnie połączyć i zagnieść... Hmm, jak na razie idzie mi doskonale. Podzieliłam ciasto na 3 części. Jedną z nich zaczęłam rozwałkowywać, następnie wycięłam szklanką kółka, na których układałam kuleczki farszu. Uformowałam z nich pierogi... Z pozostałymi dwiema częściami ciasta postąpiłam tak samo. Wcześniej już wstawiona woda zaczęła się gotować co oznaczało, że można do niej wrzucać pierwszą porcję. Po 20 minutach danie było gotowe. W tym właśnie momencie do kuchni wkroczyła Weronika...
-Ooo dobrze, że jesteś już podaję obiad- powiedziałam. Weronika usiadła przy stole, a ja postawiłam przed nią talerz z 10 malutkimu pierożkami. Kiedy blondynka zobaczyła ilość pierogów i to co się na nich znajdowało czyli tłuszcz i skwaruszki, zrobiła wielkie oczy i popatrzyła na mnie spojrzeniem mówiącym "ja mam to wszystko zjeść?"
-Nie patrz tak na mnie tylko wcinaj. Ostrzegam nie ziesz sama, wepchnę Ci je na siłe. Smacznego... -usmiechnęłam się i zajęłam się swoją porcją. Kiedy, ja już kończyłam, Werka nadal wpatrywała się w jedzenie. Nie wiem, może miała jakąś nadzieję, że jedzenie samo zniknie czy cóś.
-No więc jesz sama, czy mam Ci pomóc???-spytałam.
Blondynka popatrzyła na mnie piorunującym wzrokiem, wzięła widelec do ręki, przekroiła pierożka na pół i włożyła pierwszy kęs do ust. Przeżuwała, przeżuwała jakby nie wiem ile miała tego jedzenia w buzi, w kocu połknęła co przyszło jej z takim trudem jakby nie wiem miała zjeść coś zatrutego. Siedziałam przy niej, do póki jej talerz nie stał się "czysty", ok 25 minut. Kiedy skonsumowała wszystko, wstała i bez słowa poszła do siebie. Zmyłam naczynia i wpadłam na pomysł zrobienia sałatki owocowej na podwieczorek, ale nie mam potrzebnych składników więc muszę się wybrać do sklepu. Poinformowałam Weronikę o moim wyjściu, założyłam buty, wzięłam portfel i torbę i wyszłam z domu. Mamy ogromne szczęście ponieważ, żeby dojść do sklepu musimy zrobić 10 kroków i już jesteśmy na miejscu. Weszłam so sklepu i zaczęłam chodzić między półkami z owocami w poszukiwaniu potrzebnych składników: 1średniej wielkości arbuz, 1 melon, 2 gruszki, 2 brzoskwinie, kiść winogron, 1 cytryna. Kiedy znalazłam już wszystko chciałam iść do kasy, ale przez przypadek wpadłam na kogoś i wysypałam mu zakupy. 
-Przepraszam jaaa nie chciałam-wyjąkałam
-Nic się nie stało- usłyszałam dobrze już znajomy głos. Popatrzyłam się na moję "ofiarę"- to był Harry.
-Zakupy?-spytałam głupio...
-Jak widać... Niall zgłodniał, a wiesz z nim nie ma żartów. A Ty co kupujesz?-spytał.
-A ja mam zamiar zrobić sałatkę owocową na podwieczorek więc kupuję potrzebne składniki.
-Aha.. Dobra Lenko, bardzo chętnie bym z Tobą porozmawiał, ale...
-Wiem, wiem Niall czeka. Pozdrów go ode mnie no i resztę chłopaków też.
-Ok.-odpowiedział i zniknął za stoiskiem ze słodyczami. Podeszłam do kasy, zapłaciłam za zakupy i wróciłam do domu.
-Już jestem-wrzasnęłam kiedy tylko weszłam. 
Weronika wciąż się nie odzywała. Oj pofocha się kilka godzin i jej przejdzie. Zdjęłam buty, weszłam do kuchni i rozpakowałam zakupy. Teraz mam trochę wolnego czasu dlatego też wykorzystam go na czytanie książki. Uwielbiam czytać. Zawsze nazywano mnie molem książkowym, no ale ja już w wieku 4 lat czytałam płynnie. Weszłam do pokoju i zdjęłam z półki, jedno z dzieł
Małgorzaty Musierowicz "Kwiat kalafiora". Autorka serii "Jeżycjada" do głębi poruszyła moje serce. Mogę powiedzieć, że zakochałam się w jej książkach od pierwszego przeczytania, a muszę się przyznać, że każdą przeczytałam conajmnie 4 razy i ciągle mam ochotę zaczynać od nowa całą kolekcję. "Kwiet kalafiora" to moja ulubiona opowiada o rodzinie Borejków: tacie Ignacym Borejko, mamie Melanii Borejko, najstarszej córce Gabrysii Borejko, córce nr II Idzie Borejko, córce nr III Natalii i najmłodszej córce Patrycji. Gabrysia zostaje zaproszona na prywatkę sylwestrową do kuzynki. Idzie na przyjęcie, ale nie będzie to dla nie miła zabawa. Kilka minut po północy dzwoni do niej młodsza siostra z informacją, że ich mama została zawieziona do szpitala i musi zostać tam przez jakiś czas. Najstarsza z sióstr musi podjąć się wielu zadań: opieka nad młodszymi siostrami, zajmowanie się domem, obowiązki szkolne. Mimo młodego wieku daje sobie radę ze wszystkim choć czasami nie jest jej łatwo. Jest to bardzo humorystyczna, a zarazem zmuszająca do refleksji książka. Za to je lubię. Usiadłam sobie wygodnie na łóżku, otworzyłam książkę i przeniosłam się w świat rodziny Borejków. \
     Nie wiem dlaczego, ale zrobiło się tak jakość ciemno, iż nie widzę literek. Spojrzałam na zegarek 19:32. Woooow czytałam 4 godzinyi praktycznie kończę książką, no ale na razie muszę wrócić do rzeczywistości i pójść zrobić kolację. Pomysł z sałatką wykorzystałam. Pokroiłam iwoce i dokładnie wymieszałam, następnie nałożyłam specjału do małej miseczki i zaniosłam ją Weronice., która siedziała przed komputerem. Postawiłam salaterkę na jej biurku i usiadłam na łóżku. 
-Czy Ty masz zamiar mnie teraz pilnować cały czas?!-zapytała zdenerwowanym głosem
-Taaak.
-Aha-powiedziała i wzięła miseczkę do ręki. Zjadła wszystko w bardzo szybkim tempie i odstawiła salaterkę z taką siłą, że nie wiem jakim cudem, ale naczynie się nie rozbiło.
-Mam nadzieję, że Ci smakowało, Aaa i chciałabym Ci powiedzieć, że robię to wszystko dla twojego dobra-powiedziałam cicho i wyszłam z pokoju. Seszłam do kuchni, nałożyłam sobie sałatki, szybko ją skonsumowałam, zmyłam naczynia wróciłam do pokoju. Weszłam pod koc i znów mogłam przenieść się do Poznania, gdzie Gabrysia zmaga się z wieloma trudnościami.


**************************************
Cześć Słoneczka!!! Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale zrobiłam Wam niespodzankę w dzisiejszy cudowny dzień i dodałam nowy dłuugi rozdział. Aaa dzisiejszy dzień jest cudowny ponieważ w tym o to dniu nasz kochany Zayn kończy 20 laaat. Z tej właśnie okazji chciałabym złożyć mu najserdeczniejsze życzenia:
           
Zayn, wiem, ze i tak nigdy tego nie przeczytasz ale, chciałabym, żebyś wiedział, że ja jak i pozostałe polskie Directioners, bardzo Cię kochamy i nigdy to się nie zmieni. Dla nas będziesz zawsze tym samym 17-latkiem z x-factor, który nie umie tańczyć. No więc myślę, że życząc Ci szczęścia w miłości jak i w karierze zakończę swoje szczere, płynące prosto z serca życzenia.

A teraz już mówiąc o blogu. Po ostatnim czy przedostatnim rozdziałem pojawiły się dwa komentarze, nawet nie wiecie jakę przyjemność mi zrobiłyście, poza tym na blogu jest ponad 850 wejść co mnie jeszcze bardziej cieszy. Czekam na więcej komentarzy i błagam anonimki podpisujcie się... 

                                                                                 Koooocham i gorąco pozdrawiam Lenka!!!

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz