4 cze 2014

Rozdział XIII część 2

Witajcie, Witajcie! Tak strasznie podoba mi się to co napisałam, iż postanowiłam, że wstawię rozdział dzisiaj! Nie chcę mi się rozpisywać na wstępie... Podziękuję tylko za 2495 wejść i zachęcę do komentowania i już przechodzę do drugiej części! ;) CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!

"Zajrzałam" do pomieszczenia oddzielonego szybką... Zauważyłam, że i Niall i Harry spoglądają na mnie i śpiewając posyłają mi uśmiechy...

Każdy z nich był jednak inny... Niall posyłał uśmiech pokrzepiający i taki ukazujący miłość... Uśmiech Harry'ego wyrażał taką ulgę i wdzięczność... W mojej głowie nadal słyszałam głośno i wyraźnie słowa Sophie... On Cię chyba bardzo kochał... Ale teraz stwierdził, że nie możecie być kimś więcej niż przyjaciółmi... Kochał mnie... No dooobrze... Ja też go kochałam, ale on nie dał mi szansy... Wyciągnął pochopne wnioski... To on pierwszy powiedział, że nie chce mnie znać... I ma rację... Nie możemy być nikim więcej niż przyjaciółmi... Ja mam chłopaka, on ma narzeczoną... Przyjaźń - to ona jest nam pisana... Spojrzałam jeszcze raz na Sophie... Teraz patrzę na nią inaczej... Wydaje mi się jakoś mniej plastikowa... Nawet jej blond włosy, wyglądają teraz ciemniej... Teraz widzę, że   ona jest rzeczywiście ładna i Harry ma bardzo dobry gust. Mimo to jakoś nie wierzyłam w jej dobre serce... Mimo jej wszystkich przekonujących słów nie wybaczę Styles'owi tak szybko... Pomyśli, że będzie mógł sobie ze mną zrobić co zechce, a ja i tak mu wybaczę... Niee... Tak nie będzie... Nie pozwolę się wykorzystywać czy coś... Wracając do "Słodziutkiej i Milutkiej Sophie" pozory często mylą...  Pół godziny to za mało by wyrobić sobie opinie na temat danej osoby. Albo może to ja już mam jakąś obsesję czy coś... Węszę podstępy na każdym kroku... Może powinni mnie zamknąć w psychiatryku, bo stwarzam zagrożenie dla siebie i swoich bliskich... Pewności nie mam. Któraś opcja z tych dwóch jest pewna... Kiedy chłopcy skończyli buło już po 17.00. Chłopcy zaprowadzili nas do kuchni i z tamtego miejsca Zayn zamówił pizze. Poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Zamknęłam oczy... Choć na chwilę chciałam uwolnić się od myśli związanych ze ślubem, z Harry'm, z Sophie... Miałam ochotę wyjść stąd i wrócić już po wszystkim... Takiej możliwości jednak nie mam... Muszę przetrwać... Na szczęście mam przy sobie Niall'a i wiem, że z nim jestem i będę szczęśliwa. Wiem, że powoli poskleja kawałeczki mojego serca w jedną całość... Wiem, że mimo wszystko będzie przy mnie nawet wtedy gdy będzie gdzieś daleko... To jest właśnie prawdziwa miłość! I tego mam się trzymać! Od tej pory żadnej myśli o tęsknocie za Harry'm. To za wcześnie na wybaczenie... Niee... Nie nie mam zamiaru za nim płakać... Tak zmarnowałam cały tydzień... Poza tym to on podjął decyzję... Ja się podporządkowałam... Te wszystkie jego uśmieszki... 100 % fałszu... Moje myśli krążą tak chaotycznie, że sama już nie wiem o czym myślę... Wyciszyłam się, a w mojej głowie zrobiło się nagle cicho... Żadnej myśli, żadnego wspomnianego głosu.... Nic... Kompletna pustka... O tak może zostać... Jednak chwila błogiej ciszy trwała krótko, ponieważ rozległ się dzwonek do drzwi i chłopcy oznajmili, że przyjechała pizza... Jakoś nie byłam głodna więc zostałam w salonie. Wciąż z zamkniętymi oczami siedziałam i słuchałam głosów w kuchni. Śmiali się... Nie zauważyli, że mnie tam nie ma... To doobrze... Nie chciało mi się tłumaczyć przed wszystkimi, że jakoś straciłam apetyt po usłyszeniu "Radosnej Nowiny". Wyjęłam z kieszeni telefon, włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam moją ulubioną "piosenkę". Z zamkniętymi oczami siedziałam na kanapie, cała "zatonęłam w piosence". Szukałam w niej siebie lecz dzisiaj nie mogłam się odnaleźć... Czy to wszystko jest spowodowane obwieszczeniem Harry'ego? W pewnej chwili poczułam, że miejsce obok mnie się tak jakby zapada, co oznaczało, że ktoś usiadł obok mnie... Nie chciałam otwierać oczu... Dzięki rozwijającej się tej pięknej melodii wreszcie udało mi się  uwolnić od wszystkich myśli i mogłam wsłuchać się w jej piękno... Moją dłoń objęła inna. Męska i silna.  Wiedziałam już, że to Niall dlatego też położyłam głowę na jego ramieniu i czekałam na koniec piosenki. Po minucie odezwałam się...
- Niall czemu nie jesz??
- A Ty?
- Po prostu nie jestem głodna i chciałam sobie posiedzieć w ciszy...
- Czy coś się stało?
- Nie kochanie... Wszystko jest tak jak miało być... Idź zjedz... A ja tu sobie na Ciebie poczekam...
- No ok. Odszedł niepewnie wciąż mi się przyglądając... Włączyłam piosenkę jeszcze raz od początku i znów zamknęłam oczy. Z takiego "transu" wybudziły mnie dopiero głosy osób wchodzących właśnie do salonu. Wyłączyłam muzykę i schowałam telefon do kieszeni. Lou oznajmił, że razem z chłopcami i Sophie ustalili dalszy plan na wieczór, a mianowicie atrakcję typu: Gra w butelkę. Najpierw odbyły się poszukiwania jakiejkolwiek butelki, których zazwyczaj w tym domu pełno... Dziś dziwnym trafem, nie można znaleźć było ani jednej... Kiedy byliśmy pewni, że zajrzeliśmy już do wszystkich zakamarków w całym domu i zrezygnowani zaczęliśmy słuchać kolejnych propozycji. Zayn z błyskiem w oczach pobiegł na dół (do salki ćwiczeniowej). Wrócił z niewielką butelką po wodzie mineralnej!!! Niewielka, ale jakaś jest! Usiedliśmy w kręgu na miękkim dywanie w salonie. Pierwszy zakręcił Zayn... Było to wynagrodzenie za to, że znalazł butelkę... Kręciła się i kręciła, aż
wskazała na mnie... Jakoś się zbytnio nie zdziwiłam. Wybrałam pytanie, bo wyzwań od Malika się trochę bałam.
- Nie umiem zadawać pytań... Nie wiem o co mogę zapytać... Hmmm.... Hmmm... Jakie są Twoje plany na przyszłość???
- Hahaha... Oj Zayn... Kreatywnie szczerze mówiąc... A moja odpowiedź brzmi... Moje plany na przyszłość to zrobienie kariery w zawodzie piosenkarki ewentualnie aktorki lub założenie rodziny... Bez zbędnego rozwijania tematu zakręciłam butelką, która zatrzymała się przy Sophie. Dziewczyna wybrała wyzwanie... Za Chiny nie wiedziałam jakie wyzwanie jej zadać... Myślałam dość długo, aż nagle w mojej głowie pojawiły się tylko dwa słowa.
-Zaśpiewaj coś!
- Nieee... Ja nie umiemm...
- Sophie nie kłamm! - wtrącił się Harry... Przecież wiem, że masz głos anioła i powinnaś się nim podzielić :D
- No ok. ok...
Zaczęła śpiewać jakąś dotąd nieznaną mi piosenkę... Słowa były przepiękne, a jej głos... nie ukrywając był całkiem, całkiem... Piosenka była oczywiście o miłości, ale nie była taka jak wszystkie... "Pokochałam Cię, a Ty niedobry mnie zostawiłeś... A ja teraz rozpaczam... A w drugiej zwrotce. Wcale Cię nie kochałam, to były tylko złudzenia" NIE! Tekst był z przesłaniem. Opowiadał o miłości dziewczyny do chłopaka, który musiał wybierać pomiędzy miłością, a realizowaniem marzeń... Wzruszyłam się trochę i choć tego nie okazywałam w głębi duszy czułam, że  to jest jej opowieść... Dziewczyna skończyła. Miałam rację... Kiedy zapytałam o twórcę tekstu i muzyki zaśmiała się i odpowiedziała, że cała piosenka jest tylko i wyłącznie jej dziełem. Sophie chyba nie chciała nic więcej powiedzieć na jej temat... Zerknęła tylko w stronę Harry'ego. Podążyłam za jej wzrokiem i ujrzałam Styles'a ze łzami w oczach... Jeszcze chwila i na serio stąd wyjdę... Teraz to wszystko ponownie zaczęło wydawać mi się takie plastikowe i
sztuczne... Może po prostu tak mi się tylko wydaje, ale po prostu, każdy gest i każde słowo Blondyny jest takie sztywne tak jakby wyuczone... Może to jednak ta druga opcja... Gdzie jest najbliższy psychiatryk?  Nieważne. Dziewczyna już dawno zakręciła butelką... Tym razem wypadło na Liama. Chłopak wybrał wyzwanie. Dziewczyna chwilkę się zastanowiła. zastanowienia wypowiedziała to oto wyzwanie:
- Liam... Heh! Sparodiuj z Harrym tę romantyczną scenę z Titanica...
Na samo wyobrażenie sobie o mało co nie parsknęłam śmiechem... Razem z chłopcami wyszliśmy na taras. Włączyłam z telefonu piosenkę "My heart will go on", żeby zrobić im nastrój.  Harry rozłożył ręce jak Rose, a Liam objął go w pasie i "wtulił" głowę w jego loki.  Wtedy już nie mogłam wytrzymać... Wybuchłam śmiechem na cały dom... Ja rozpoczęłam lawinę śmiechów i chichów... Śmialiśmy się przez 5 minut jeżeli nie dłużej, a chłopcy nadal trwali w swej romantycznej pozie... Wiatr muskał delikatnie włosy Harry'ego. Przez tą myśl dalej wewnętrznie chichotałam.  Piosenka się skończyła i chłopcy "oderwali się od siebie". My przestaliśmy się już śmiać na dobre... Tylko Lou skomentował całą sytuację:
- Uważam, że parodia była lepsza od oryginału. Nikt nie zaprzeczył. Weszliśmy z powrotem do środka i kontynuowaliśmy zabawę.
Każdy pomysł był na swój sposób oryginalny, ale nic nie pobiło wyzwania Sophie... Po dwóch godzinach (ok. 20) stwierdziłam, że muszę się już zbierać. Jutro do szkoły, trzeba się psychicznie przygotować... Najwyższy czas. Wstałam pożegnałam się z chłopakami i Sophie i poszłam w stronę drzwi. Niall mnie dogonił...
- No coś Ty... Nie dałaś mi całusa na dobranoc i chciałaś tak po prostu wrócić do domu.
Objął moją twarz delikatnie swoimi dłońmi i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
- Odwiozę Cię jutro do szkoły... Przyjdź tu rano.
- Nie musisz... Od czego są autobusy...
- Dopóki jestem na miejscu nie będziesz mi się tłukła komunikacją miejską...
- No doobrze... Tak więc dobrej nocki i do zobaczenia jutro. - Dałam mu buziaka w policzek i wyszłam. Przez drogę chichotałam... Trochę z powodu tych wyzwań, a trochę z powodu łaskoczących motylków w brzuchu... Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Weszłam do kuchni, żeby zostawić tam klucze. W tym właśnie pomieszczeniu przypomniałam sobie, że ostatnim posiłkiem zjedzonym przeze mnie był obiad w Nando's. Kiedy to sobie uświadomiłam mój brzuch się odezwał... Pomimo to nie miałam ochoty jeść... Pomimo, że mój brzuch się tego domagał coraz bardziej wciąż nie miałam apetytu. Zgasiłam światło i poszłam do pokoju. Przygotowałam sobie ubrania na jutro i poszłam do łazienki. Zmyłam dzisiejszy makijaż i przebrałam się w piżamy. Wróciłam do swojego azylu. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy była torba... Już spakowana, tylko czeka by ją jutro wziąć... Ciekawe czy poznam w tej szkole kogoś wartościowego... Czy ktoś mnie polubi? Czy znajdę sobie przyjaciółkę/przyjaciela? Czy sobie poradzę w nowej szkole, w nowym
otoczeniu? Teraz te myśli kłębiły się w mojej głowie... Zgasiłam lampkę, weszłam pod kołdrę i przyłożyłam głowę do poduszki z nadzieją, że uda mi się natychmiastowo zasnąć... Niestety... Dziś mam dzień nostalgii, rozmyśleń, melancholii... W głowie mieszały się myśli, wypowiedziane słowa... Doprowadziło mnie to do bólu głowy... A może to przez niedostarczanie jedzenia mojemu organizmowi... Nie wiem... W każdym bądź razie nie chciało mi się wstawać i iść do kuchni. Zamknęłam oczy i jakimś cudem zasnęłam.
O godzinie 6.00 obudził mnie, natrętnie dzwoniący budzik. Otworzyłam oczy i uświadomiłam sobie, że od dziś czeka mnie dziesięć miesięcy wytężonej pracy... Niechętnie wstałam z łóżka. Odsłoniłam rolety i oślepiło mnie ogromne słońce... Zdziwiłam się bardzo, ponieważ taka pogoda bardzo rzadko się tutaj zdarzała... Wzięłam ubrania z krzesła i poszłam do łazienki. Codzienne czynności : prysznic, ubieranie się , malowanie... To wszystko wykonałam w jakiejś apatii. Poszłam do kuchni. Złapałam jakąś kromkę chleba i wróciłam do pokoju po torbę... Była 6.45... Droga do szkoły z Niall'em będzie trwała ok 15 minut...Mam na 8.00. Wystarczy, jak pójdę do chłopców o 7.30. Tak więc mam jeszcze całe 45 minut. Włączyłam komputer i zajęłam się przeglądaniem stron plotkarskich... Na jednej z nich napisane było, że ja i Niall jesteśmy idealną parą. Tak wyszło z jakichś ankiet... Boże kochany... Z Niall'em jestem dopiero tydzień, a oni i tak wiedzą, że jesteśmy idealną parą... Po czym to można stwierdzić? Na kolejnej stronce było napisane, że już mam swoich fanów... Przecież to nie jest prawda! Nigdy nie miałam fanów... Nigdy... To są fani Niall'a... Postanowiłam tak napisać na swoim tweeterze... Po prostu nie chcę, żeby uważali mnie za osobę sławną skoro taką nie jestem... Jak postanowiłam tak zrobiłam... Troszeczkę się zdenerwowałam, więc wyłączyłam komputer i poszłam do chłopców wcześniej. Kiedy zadzwoniłam do drzwi otworzyła mi je Sophie... Jednak nie przywitała mnie swoim ciepłym i promiennym uśmiechem... Wręcz przeciwnie zgromiła mnie wzrokiem i bez słowa wpuściła do środka... Na początku mnie to zdziwiło, ale później pomyślałam sobie, że jest wcześnie... Pewnie teraz spałaby sobie w ciepłym łóżeczku, obok swojego narzeczonego, a ja jej to przeszkodziłam... Albo po prostu "wstała lewą nogą" i ma zły dzień... Jak każdy normalny człowiek... Przeszłam przez korytarz i zajrzałam do pokoju Niall'a. Nikogo w nim nie było. Usiadłam więc na łóżku i czekałam. 5 minut - nic, 10 minut nic... Chyba będę zmuszona iść pieszo do szkoły...
Zostało mi 20 minut, a Niall się nie zjawia... Może wyszedł... Wstałam, poprawiłam sweterek i kiedy już położyłam dłoń na klamce, drzwi się otworzyły.
- Leenka... Czemu nie zadzwoniłaś? Długo na mnie czekasz? - pytania padły z ust Niall'a
- Myślałam, że zrobię Ci mini niespodziankę... Czekam ok. 10 minut.
- No to sporo... Już zakładam buty i jedziemy...
Wyszliśmy do hallu. W całym domu było cicho... No tak wszyscy jeszcze śpią. To miejsce jest takie inne, kiedy nie słychać w nim rozmów, śmiechów, kłótni o byle głupotę... Jest, hmmm, obce, nieznajome... Kiedy wyobrażę sobie, że za dwa tygodnie tak będzie przez ok 28 dni, to w oczach od razu pojawiają się łzy, a w gardle rośnie jakaś gula, która nie pozwala mi na wypowiedzenie ani jednego słowa. Niall założył buty i wziął klucze od samochodu. Wyszliśmy z domu, po czym skierowaliśmy się w stronę samochodu. I znów pojawił się ten strach... Zrobiło mi się niedobrze, a po całym ciele przeszedł dreszcz... A co jeśli mnie nie zaakceptują?
- Lenko... Wszystko w porządku?
- Taak... To znaczy... Nie wiem... Boję się, że oni mnie nie polubią... Że będę obca w tej klasie...
- Słońce... Każdy się tak na początku czuje w nowym miejscu... Zobaczysz... Góra dwa miesiące i już będziesz miała zgraną paczkę... I ja będę z tego bardzo zadowolony o ile nie będziesz spędzała większości swojego czasu tylko z nimi...
- O to się Skarbie nie martw... Ty jesteś dla mnie najważniejszy... Nikt i nic tego nie zmieni...
Niall tylko popatrzył na mnie swoimi romantycznymi, błękitnymi oczami i uśmiechnął się czarująco... Przez dalszą drogę trwaliśmy w błogiej ciszy... Niall zatrzymał się przed główną bramą prowadzącą do szkoły i przerwał nasze milczenie.
- Dzwoń jak skończysz... Przyjadę po Ciebie. - pocałował mnie w usta. Powoli wysiadłam, zamknęłam drzwi, pomachałam mu i weszłam na teren szkoły. Kiedy się odwróciłam po samochodzie nie było śladu... Przeszłam kilka metrów po szerokim chodniku. Przede mną szła jeszcze jakaś grupka dziewczyn. Weszłam na schodki, kiedy one akurat otwierały drzwi. Gdy mnie zauważyły, spojrzały każda na drugą i bez słowa weszły do budynku. Nieee... Za dużo się namyślałam o tym, że mnie nie polubią i po prostu sobie coś wyobrażam... Również weszłam do szkoły udałam się do sali numer 216 (biologicznej). Oczywiście zanim dotarłam na miejsce trafiłam do kilku innych sal. Wiadomo przecież, że pierwszego dnia nie będę znała na pamięć "planu" całej szkoły.  Kiedy wreszcie znalazłam salę, weszłam do niej. Panował tam istny chaos. Nauczyciela jeszcze nie było, każdy coś do kogoś krzyczał, chłopcy rzucali w siebie papierkami, dziewczyny siedziały w jednym kącie i albo poprawiały makijaż, albo chichotały. Miałam nadzieję, że wejdę i
niepostrzeżenie usiądę w wolnej ławce... Niestety jedna z dziewczyn akurat się odwróciła i spojrzała na mnie. Dziewczyna ubrana była w białą bluzkę z dużym dekoltem i dżinsowoą spódniczkę,
która ledwo sięgała połowy uda... Ponad to na nogach szpilki na dziesięciocentymetrowym obcasie. Jej makijaż nie był taki jak wszystkich tzw. "tapeciar", ale niewiele mu brakło... Blond włosy z pasemkami, opalenizna" wymalowana podkładem trzy razy ciemniejszym od jej cery, przyklejone rzęsy, kształtne usta wymalowane jakimś różowym błyszczykiem, wyrysowane brwi itd. Na sam widok się wzdrygnęłam. Spostrzegłam, że to ona wraz z dwoma innymi, bardzo podobnymi do niej koleżankami szły przede mną ok 10 minut temu. Nie zwracając na nikogo najmniejszej uwagi usiadłam w jednej z ławek i wyjęłam książki z torby. Położyłam je na stoliku, a "plecak" powiesiłam na krzesełku, kiedy się odwróciłam przede mną stała trójca. Na przeciwko mnie blondyna, a po obu jej bokach wierne słóżki czego można było się od razu domyślić...
- Proszę wszystkich o uwagę! Popatrzmy, kto zaszczycił nas swoją obecnością. Czyż to nie dziewczyna Niall'a Horana?? Tego piosenkarza z One Direction? Tak to ona... Klękajcie narody! - wykrzyczała dziewczyna z kpiącym uśmieszkiem zwracając tym uwagę reszty klasy.
- Przepraszam, ale nie wiem o co Ci chodzi... Przecież nawet się nie znamy... Od wczoraj nie wypowiedziałam do Was żadnego słowa?? To, że jestem z Niall'em nie oznacza, że mam być lepiej traktowana... To on jest sławny, nie ja! To on jest gwiazdą, a ja tylko szarą myszką, na którą on zwrócił uwagę...
- Biedaczek... Na szczęście już niedługo...
- Nie rozumiem... - odparłam lekko zdenerwowana i zmieszana.
- Skarbie masz zerwać z Niall'em... On zasługuje na kogoś lepszego.
Zatkało mnie. Od kiedy ktoś mówi Ci co masz robić, nawet Cię nie znając... Od kiedy to obca osoba wie co będzie lepsze dla Ciebie lub Twoich najbliższych osób.
- Przepraszam Cię "Skarbie", ale to chyba Niall wybiera sobie dziewczynę... Jeżeli nie pasowałabym do niego to nie bylibyśmy teraz razem....
- Nie wiem co mu obiecałaś... Czym go omamiłaś, ale z własnej woli, by się z Tobą nie związał... Tak więc uwolnij go... Daję Ci czas do piątku... Jeżeli do tego czasu nie pojawi się plotka, że Niall jest wolny, możesz pożegnać się ze swoją piękną twarzyczką. - powiedziała i odeszła, a jej koleżaneczki obdarowały mnie szyderczym spojrzeniem. Serce tłukło mi się jak oszalałe. Co ona miała na myśli? Czyżby chciała mnie pobić? Czy jest do tego zdolna? Czy to po prostu żarty, czy ona tak na serio? Nie wyglądała jakby żartowała... Booże... Nawet jeżeli mówiła prawdę, nie zerwę z Niall'em... Za bardzo go kocham... Nic i nikt nas nigdy nie rozdzieli... Czułam na sobie spojrzenia całej klasy. Miałam ochotę wyjść stąd i uciekać jak najdalej... Jednak jak sobie pomyślę ile Niall musiał zrobić, żebym się tu dostała od razu tak myśl zniknęła... Jestem dzielna, dam sobie radę... Poza tym takie zastraszanie jak na razie nic nie znaczy... Zobaczymy co będzie dalej... Pomimo takiego uspokajanie samej siebie jakoś nie byłam
przekonana... Jednak nie mogłam już dłużej rozmyślać na ten temat, ponieważ do sali wszedł nauczyciel i rozpoczął lekcje. Nie mogłam się skupić na temacie... Wciąż czułam tak jakby palące spojrzenia wszystkich uczniów. Obawiam się, że przez to co się stało kilkanaście minut temu nie będę miała życia w tej szkole... Te dziewczyny będą na każdym kroku mnie prześladować, a reszta się im nie postawi... Po prostu się boi... Nie będę taka! Ja będę tą pierwszą! Nie pozwolę, żeby jakieś laleczki rozkazywały mi tylko dlatego, że z innymi im się to udawało... Ja się nie podporządkuje... A może to ja wygram? Tak minęła mi lekcja pierwsza. Zadzwonił dzwonek, nauczyciel wyszedł i znów w klasie zapanował rozgardiasz. Znów usłyszałam jakieś ploteczki na swój temat.
-"Patrzcie jak to coś jest ubrane... Pewnie ubranka z ciuchlandu, albo po siostrze. I jeszcze ten makijaż" Myślałam, że dam radę stłumić swój gniew... Niestety nie udało mi się i krzyknęłam:
- Im więcej człowiek pokazuje tym mniejszą ma godność... Lepiej ubrać się skromnie niż chodzić w jakichś skrawkach. To samo tyczy się makijażu. Lepiej pomalować się lekko, niż nakładać szpachelką trzy tony tapety! Ubrania może nie są z najmodniejszych sklepów, ale jestem jedynaczką więc nie "odziedziczyłam" ich po siostrze! - Dziewczyna, ani klasa chyba nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Patrzyli na mnie ogromnymi oczami, a co niektórzy otwierali buzię. Blondynka o imieniu Patricia zrobiła się czerwona i już miała ostentacyjnie odejść ze swoją zgrają, ale zatrzymała się i powiedziała.
- Jakim prawem tak do mnie mówisz? Jeszcze Ci mało? Chcesz dostać wcześniej?
- Takim samym jak Ty "Złotko"! Skoro Ty możesz mi grozić i obgadywać mnie to myślisz, że ja nie jestem w stanie? No widzisz... Myliłaś się. Nie jestem taką szarą myszką jak pozostałe osoby z naszej klasy, które bały się powiedzieć Ci kilka słów prawdy prosto w twarz... Ja się Ciebie nie boję! Możesz mnie bić, możesz mnie obrażać, możesz mnie obgadywać... Proszę bardzo. Jednak ja nie zerwę z Niall'em. Kochamy się i nikt nam w tym nie przeszkodzi. Nawet jakaś psychofanka.
Dziewczyna zamachnęła się jakby miała mnie uderzyć, ale złapałam ją za rękę i przecząco pokręciłam głową.
- Bójkami niczego nie zdziałasz...
- Jeszcze zobaczymy. - powiedziała ze złowrogim spojrzeniem i wróciła na swoje miejsce. Przez moją postawę zyskałam uznanie większości osób z klasy. Opłacało się... Przez resztę lekcji miałam jako taki spokój. Chociaż słyszałam jeszcze kilka złośliwych opini na mój temat, jednak już nie komentowałam ich. Po prostu milczałam i skupiałam się na lekcjach, a także myśli, że za 5... 4... 3... 2... godzinę przyjedzie po mnie Niall. Nareszcie koniec ostatniej lekcji! Wybiegłam z klasy, a następnie ze szkoły i już miałam dzwonić do Blondynka, kiedy okazało się, że jego samochód już stoi przed bramą. Nie patrząc na resztę klasy pobiegłam prosto w ramiona mojego chłopaka, a on złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Wiedziałam, że mogę mieć przez niego kłopoty, bo widziała go Patricia, ale mimo wszystko pragnęłam to zrobić na jej oczach, żeby pokazać iż to ja góruję nad nią.

****
Czekajcie na część trzecią :D Przepraszam za błędy.  Pozdrawiam i przesyłam całuski Milenka Lis <3 :**


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz