19 paź 2014

Rozdział XXXIX

*Lena* Nastrój
Pojechaliśmy do Irlandii trzeciego lutego, wróciliśmy dziesiątego, a mamy czternasty... Ale ten czas szybko leci nieprawdaż?? Miałam rację... Tydzień spędzony w Irlandii rzeczywiście sprawił, że relacje między mną, a Niall'em się "naprawiły". Oprócz tego jeszcze bardziej zaprzyjaźniłam się z całą rodziną Horan'a i poznałam narzeczoną Greg'a - Denise. Muszę przyznać, że raczej się polubiłyśmy. Ogólnie rzecz biorąc siedem dni pobytu w rodowitym państwie Niall'a uważam za baaardzo pozytywne. Minęły już cztery dni od naszego powrotu do Londynu. W tym czasie chłopcy zdążyli udzielić dwóch wywiadów i zagrać wspaniały koncert. Dziś na szczęście mają dzień wolny... No w końcu to walentynki!!! No i właśnie... Dziś walentynki... Pewnie się domyślacie, albo i nie, ale tak jak zawsze Lenka ma mieszane uczucia. Z jednej strony jestem taka podekscytowana, a z drugiej strasznie się denerwuję... Powód?  Po pierwsze zastanawiam się teraz czy kupiłam odpowiedni prezent... Booże jak sobie pomyślę o tych nieszczęsnych zakupach.
*wspomnienie*
Kiedy chłopcy udzielali wywiadu ja siedziałam w domu i szukałam pomysłu na walentynkowy prezent. Długo się zastanawiałam... Przesiedziałam chyba parę ładnych godzin na różnych forach szukając podpowiedzi i żadna nie była satysfakcjonująca. Zdesperowana postanowiłam wybrać się do sklepu z Nadią. Później tego bardzo pożałowałam. Nie dość, że nie mogłam znaleźć odpowiedniego prezentu, to obok mnie szła moja przyjaciółka i ględziła o tym jak ona nienawidzi walentynek... Rozumiem, że dużo przeszła i takie święto nie jest dla niej czymś przyjemnym, ale czy przez to musi dodatkowo psuć mi humor. Byłyśmy chyba we wszystkich najbliższych sklepach i nic nie znalazłyśmy. Załamana usiadłam na ławce. To ciekawe, że dla innych to jest tak banalne, a mnie cała ta sytuacja doprowadza do płaczu. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam głęboko oddychać. Nawet się nie spostrzegłam, że Nadia ucichła. Podniosłam głowę i zobaczyłam moją przyjaciółkę idącą pewnym krokiem do sklepu, który na początku ominęłyśmy, bo jak powiedziała
" Jeśli tam wejdziemy to zacznę rzygać tęczą". Rzeczywiście już z daleka dało się zauważyć różowo - czerwoną dekorację, a przechodząc obok przez szyby "wyglądały" różne pluszowe misie i inne tego typu rzeczy. Szczerze mówiąc miałam jakieś przeczucie, że to właśnie tu mam szukać TEGO
prezentu, ale uszanowałam słowa Nadii i nawet tam nie zajrzałam. Ale chwileczkę! To czemu ona tam teraz idzie? Nie patrząc na nic ruszyłam za nią. Kiedy tylko przekroczyłyśmy próg moja przyjaciółka się skrzywiła, a na moje usta wkradł się ogromny uśmiech. No takiego wyboru nie było w żadnym sklepie. Rozejrzałam się dookoła i już wiedziałam co kupię. Jedna półka szczególnie przykuła moją uwagę, a mianowicie ta, na której stały różne kubki. ale nie takie zwyczajne tylko bardziej wymyślne. Nie musiałam się długo zastanawiać i wybrałam biały kubek, na którym narysowane były nutki, z uchwytem w kształcie klucza wiolinowego. Oczywiście dokupiłam do niego coś jeszcze. Z racji tego, że mój ukochany to miłośnik jedzenia i słodyczy
postanowiłam kupić mu dodatkowo ogromnego lizaka w kształcie serca. Usatysfakcjonowana zapłaciłam za zakupy i razem z Nadią wyszłyśmy ze sklepu. Kątem oka zauważyłam, że odetchnęła z ulgą. Jeszcze kilka minut temu zirytowałoby mnie to, ale teraz już nic nie popsuje mi humoru.
*koniec wspomnienia*
Jeszcze wczoraj byłam zadowolona ze swojego wyboru, a dziś znów mam wątpliwości. No ale teraz jest już za późno na ewentualną zmianę wiec musi zostać tak jak jest.
Po drugie nie wiem co szykuje Niall... To znaczy wiem tylko tyle, że mam być gotowa na godzinę 17.00. Boję się, że znów wymyślił coś wspaniałego i bardzo romantycznego, a ja nie będę miała dla niego nic szczególnego... No bo czy kubek i lizak jest czymś oryginalnym?? Nie... Mogłam to przemyśleć... Mogłam nie kupować czegoś co od razu wpadło mi w ręce... "LENA OGARNIJ SIĘ!!!" Dobra... Wdech, wydech, wdech, wydech... Wszystko będzie dobrze... Liczą się chęci i pamięć... Taaak! Tego mi było trzeba. Dobrze, że ten "tajemniczy głos w mojej głowie" pomaga mi się ogarnąć. Spojrzałam na zegarek. OMG! To już 15.30! Dobra czas się stroić i malować! No i znów pojawił się stres... Dziś ani Nadia, ani Wercia nie pomogą mi z makijażem... "Dasz sobie radę!"
- Dzięki...
Czy ja naprawdę powiedziałam to na głos??? Zaczynam wariować... Zaczynam rozmawiać z głosem w mojej głowie... Trzeba mnie wysłać do psychiatryka... No dobrze, ale to później... Dziś walentynki i mam je spędzić z moim chłopakiem!
***
Za chwilkę przyjdzie Niall... Gotowa jestem od jakichś piętnastu minut. Perfekcjonistka... Spytacie dlaczego? A dlatego, że, ponieważ, iż przez te piętnaście minut stałam przed lustrem i sprawdzałam
czy aby sukienka jest wyprasowana dokładnie lub czy obydwie kreski na moich powiekach są równe. Na całe szczęście wszystko było idealnie i nic nie musiałam poprawiać. Jeżeli Was to interesuje to wspomnę tylko, że miałam na sobie tę czarną sukienkę, którą dostałam od rodziców na wigilię.
Wzięłam torebkę z łóżka, prezent z szafki i zeszłam na dół. Właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek... Dwie minuty wcześniej niż się umawialiśmy. Poprawiłam sukienkę i ostatni raz spojrzałam w lustro.  Uważam, że jest całkiem dobrze, alee... Wstrzymałam oddech i otworzyłam drzwi.
- Hej Lee...nkoo...- powiedział przeciągając samogłoski. Jego mina nie wyrażała niczego... Miałam wrażenie, że mu się nie podobałam...
- Hej Niall... Mogę się jeszcze szybko przebrać jeżeli coś jest nie tak z tą sukienką - powiedziałam lekko załamana.
Blondyn spojrzał na mnie jeszcze raz, obejrzał "od stóp do głów", odchrząknął i dopiero po dłuższej chwili odezwał się ponownie.
- Kochanie wyglądasz... nie potrafię znaleźć trafnego komplementu... Pięknie czy ślicznie to za mało.
Na moich policzkach pojawiły się ogromne rumieńce. Dopiero teraz zauważyłam, że mój ukochany wystrojony jest w elegancki garnitur. Muszę przyznać, że taki Niall podoba mi się najbardziej.
- Dziękuję za komplement... Ty też świetnie się prezentujesz... - Blondyn uśmiechnął się na moje słowa.
- To co idziemy? - zapytał po krótkiej chwili na co ja skinęłam głową. W chwili gdy przekroczyłam próg mojego domu poczułam dobrze znane mi uczucie mrowienia w okolicach karku. Znów ktoś mnie obserwuje i jestem tego pewna w stu procentach. Tylko gdzie jest, kim jest i czemu szpieguje właśnie mnie? Na te pytania nie mogę znaleźć odpowiedzi. I choć strasznie się boję nie wspominam już o tym Nadii, bo wciąż twierdzi, że mam obsesję, a Niallo'wi nic nie mówię po prostu chcę oszczędzić mu nowych kłopotów. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Kiedy tylko wyjechaliśmy z "mojej uliczki" mrowienie zniknęło. Czy to oznacza, że ten KTOŚ czatuje przed moim domem lub nie daj Boże ma dorobione klucze do mojego mieszkania?
- Lenko czy coś się stało?? Jesteś jakaś blada i jakby poddenerwowana... - ciszę która panowała w samochodzie przerwał Niall.
- Nie Kochanie... Wszystko w porządku - wysiliłam się na sztuczny uśmiech - A gdzie mnie zabierasz?
Blondyn uśmiechnął się chytrze, zerknął w moją stronę po czym odpowiedział:
- A to jest akurat niespodzianka - odparł i pomimo moich natrętnych, i podchwytliwych pytań nie dowiedziałam się niczego. Dopiero po jakichś dwudziestu minutach z "trasy głównej" skręciliśmy w jakąś boczną uliczkę. Tą z kolei jechaliśmy niecałe dziesięć minut. Zatrzymaliśmy się na jakiejś polanie. Wysiadłam z samochodu i od razu się rozejrzałam. Dookoła nie było żadnych budynków tylko na samym środku stała niewielka, drewniana altanka. Niall złapał moją dłoń i powolnym
krokiem ruszyliśmy w jej stronę. Muszę przyznać, że prezentowała się pięknie, na tle odległego lasu. Czasami zastanawiam się jak mój ukochany wynajduje tak wspaniałe i romantyczne miejsca. Weszliśmy do środka a tam... Cała "sala" przystrojona była malutkimi świeczuszkami i płatkami czerwonych róż. W jej centrum stał mały stolik przykryty białym obrusem w bordowe serca. Na nim były dwa talerze, obok jednego z nich leżała róża i granatowe pudełeczko. Oprócz tego dwa kieliszki na wino, a na środku dwie czerwone, wysokie świeczki. W moich oczach
pojawiły się łzy... Niall tak się postarał, i znów pokazał jak ogromną miłością mnie darzy. Odwróciłam się do mojego romantyka, a on w swoich dłoniach trzymał małego pluszowego misia.
- Udanych walentynek kochanie - szepnął, a ja złożyłam na jego ustach czuły pocałunek, który został odwzajemniony. Kiedy się od siebie odsunęliśmy ja wręczyłam swój prezent mojemu chłopakowi. Niall zajrzał do torebki, a ja z ogromną ciekawością czekałam na jakąkolwiek reakcję. Niall odłożył prezent na podłogę i wolne już dłonie położył na moich biodrach.
- Jest wspaniały... Dziękuję... - powiedział tylko i znów złączył nasze wargi w pocałunku. Po wymianie czułości usiedliśmy przy stoliku. Jak się okazało w małym, granatowym pudełeczku były piękne kolczyki - białe perełki. Niall ma wspaniały gust i doskonale wie co najbardziej mi się podoba. Oboje zachwyceni swoimi prezentami zaczęliśmy jeść dania. Cały czas spoglądaliśmy sobie w oczy. Migocące płomyki świec i cicho grająca muzyka tworzyła wspaniały, romantyczny nastrój. Właśnie w takich chwilach jeszcze bardziej uświadamiam sobie, że mam ogromne szczęście, bo w wieku szesnastu lat znalazłam chłopaka, którego ogromnie kocham i chcę z nim spędzić resztę życia, i mam ogromną nadzieję, że tak właśnie się stanie w przyszłości. Po skonsumowaniu kolacji przyszedł czas na tańce. Po odtańczeniu kilku wolnych postanowiliśmy wracać do domu. Niall odwiózł mnie i odprowadził pod same drzwi, złożył ostatni tego dnia pocałunek na moich ustach i wrócił do siebie.

*Nadia*
Walentynki... W tym właśnie dniu staję się smerfem marudą... Najgorszy dzień w roku... W ogóle obchodzenie tego święta jest BEZ SENSU! Miłość powinno się okazywać na co dzień, a nie tylko w walentynki... No nic... Niech inni sobie obchodzą ten dzień jak chcą. Nawet moi rodzice wybyli na romantyczną kolację. Ja też za chwilkę przebieram się w moją najlepszą sukienkę, włączam muzykę na "full" i robię sobie wspaniałą, samotną imprezę. Przecież singielka też może się dobrze bawić! Włączyłam stojącą na biurku wieżę i tanecznym krokiem przeszłam do łazienki trzymając w dłoniach
czerwoną miniówkę. Nucąc piosenkę "Rock me" szybko się przebrałam, poprawiłam makijaż i wróciłam do pokoju. Zgasiłam światło i dałam się ponieść muzyce. Śpiewałam, tańczyłam, wirowałam, wariowałam jak kto woli. Jednym słowem impreza na całego! Co z tego, że jestem na niej sama?? Kiedy obróciłam się kilka razy wokół własnej osi w rytm, którejś ze skocznych piosenek i przez przypadek zerknęłam za okno wydało mi się, że widzę tam jakiś cień. Automatycznie się zatrzymałam, potrząsnęłam kilka
razy głową... Pewnie mi się przywidziało, ale tak w razie czegoś to wyłączę na chwilkę muzykę. W pokoju zapanowała cisza, a w mojej głowie zaczęły pojawiać się różne myśli. Nagle przypomniałam sobie, że Lena mówiła coś o jakimś czarnym samochodzie, który ją śledzi. A może to prawda i w tym wszystkim nie chodzi o nią tylko o MNIE! W tej chwili przydałby mi się siarczysty policzek. Zaczynam popadać w jakąś paranoję. Coś mi się przywidziało, a ja już mam gotowy czarny scenariusz. Kiedy zamierzałam ponownie włączyć muzykę coś stuknęło w moje drzwi balkonowe, a ja o mało nie dostałam zawału. O mój Boże!!! Nie... Serce zaczęło mi szybciej bić, nogi odmawiały posłuszeństwa. Miałam wrażenie, że zaraz osunę się na podłogę. Ciszę w pomieszczeniu przerwało ponowne pukanie. Kto to może być? Jakie ma zamiary? Czemu nie wejdzie jak normalny, cywilizowany człowiek tylko stuka w okno? A może to rzeczywiście jakiś bandzior? A co jeśli wybije okno, wejdzie tu i mnie z miejsca udusi?? STOOOP! Uspokój się! Nie przekonasz się
dopóki nie wyjdziesz na balkon. "Raz kozie śmierć" jak to mówią. Niepewnie podeszłam do szklanych drzwi, odetchnęłam głęboko i otworzyłam je. Dopiero po tym fakcie w mojej głowie pojawiło się takie pytanie: Czemu nie zaświeciłaś światła idiotko?? W tych egipskich ciemnościach na pewno wszystko zobaczysz i wszystkich rozpoznasz." Pogratulowałam sobie w myślach i jednocześnie wytężyłam wzrok. Jedyne co udało mi się stwierdzić to fakt, że osoba ta z postury wyglądała na mężczyznę. Serce podeszło mi do gardła i już miałam mdleć kiedy usłyszałam cichy śpiew, który wydał mi się znajomy:
"Heartache doesn’t last forever / Ból serca nie trwa wiecznie.
I’ll say I’m fine / Odpowiem, że mam się w porządku.
Midnight ain’t no time for laughing / Północ nie jest czasem na śmiech,
When you say goodbye / Kiedy mówisz 'żegnaj' "
Ten głos i tę solówkę rozpoznam wszędzie, o każdej porze. Przecież to Liam. Ale czemu nie wszedł normalnie, ale czemu teraz śpiewa właśnie tę piosenkę, która w tym momencie jest jednoznaczna, a przynajmniej dla mnie. Chłopak podszedł do mnie i usiłował znaleźć moje spojrzenie. Było to dość trudne w tych ciemnościach, ale chyba te "iskierki szczęścia" mnie zdradziły. Liam ujął moją dłoń i starając się ciągle utrzymać kontakt wzrokowy zaczął mówić:
- Nadio po wyśpiewanych przeze mnie słowach pewnie domyślasz się w jakiej sprawie przychodzę. Otóż... Przez ten tydzień dużo myślałem i analizowałem wiele spraw, odczuć i doszedłem do wniosku, że coś do Ciebie czuję... - zatrzymał się na chwilkę w celu pozbierania myśli i kontynuował - Nie chcę żebyś myślała, że to w ramach jakiegoś pocieszenia się po zerwaniu z Dan, bo to wcale tak nie jest. Szczerze mówiąc to jest całkiem odwrotnie. Wiesz przecież, że nie układało się nam najlepiej i w sumie to na siłę utrzymywaliśmy ten związek, ale kiedy poznałem Ciebie od razu wiedziałem, że nie będziesz mi obojętna. Na wszystkie sposoby odrzucałem tę myśl od siebie, bo nie chciałem być nielojalny wobec Danielle. Jednak po tej kłótni przed imprezą Harry'ego i po rozmowie z Leną uświadomiłem sobie, że nie jestem szczęśliwy w tym związku. A w momencie kiedy trzymałem Cię w ramionach dotarło do mnie, że zakochałem się w Tobie. Nadia nie możesz powiedzieć mi, że zbyt krótko się znamy, bo poznaliśmy się dokładnie pięć miesięcy temu, nie możesz powiedzieć, że nic do mnie nie czujesz, bo gdyby tak było to nie zgodziłabyś się na ten wypad do kina, a teraz nie miałabyś łez w oczach. Zapytam wprost... Czy zostaniesz moją dziewczyną?
Czy to dzieje się naprawdę? Czy ten cały monolog jest autentyczny czy to tylko wytwór mojej wybujałej wyobraźni. Mrugnęłam kilka razy i nic się nie zmieniło. Przede mną stał Liam,a  w jego oczach widziałam wyczekiwanie na moją odpowiedź. Booże co ja mam zrobić?? Jedna część mnie krzyczała : "Dziewczyno przecież Go kochasz! Liam to wspaniały chłopak! Drugiego takiego nie znajdziesz nigdy i nigdzie", ale słyszałam też inny głos: "Pamiętaj o tym co zrobił Ci Chris.... On też mówił, że Cię kocha..." W mojej głowie toczyła się kłótnia, a moje usta nie potrafiły wypowiedzieć ani słowa. Niezręczna cisza się przedłużała, a ja z zimna, albo z nerwów zaczęłam się trząść. Nie dało się tego nie zauważyć, dlatego kiedy Liam to spostrzegł zdjął swoją marynarkę i narzucił mi ją na nagie ramiona. Od razu zrobiło mi się cieplej, a kiedy poczułam jego nieziemskie perfumy nogi się pode mną ugięły. Spojrzałam mu prosto w oczy i dostałam jakiegoś natchnienia.
- Liam... Nie ukrywam, że czuje do Ciebie coś więcej niż do zwykłego przyjaciela jednak... - zawahałam się. Czy mogę mu powiedzieć? Czy mogę bezgranicznie mu zaufać? Były to dwa pytania retoryczne, a jednak szybko uzyskałam na nie odpowiedź "Przecież to Liam..." - coś szepnęło w mojej głowie i nakłoniło do dalszego mówienia. - Niecałe pół roku temu zostałam bardzo zraniona. Osoba, którą kochałam, która była moją pierwszą miłością zdradziła mnie... Moje serce pękło na miliony malutkich kawałeczków. Straciłam wiarę w ludzi... Boję się komukolwiek zaufać.
Liam mocniej uścisnął moją dłoń jakby chciał dodać mi otuchy i znów ciszę przerwał jego głos.
- Chciałbym Ci pomóc. Chciałbym posklejać Twoje serce, chciałbym przywrócić Twą wiarę i ufność. Nie mam zamiaru Cię do niczego zmuszać, ani w żaden sposób pośpieszać. Jestem cierpliwym człowiekiem. Gdybyś jednak zechciała uczynić mi tę przyjemność i zgodziła się teraz to również nie będę w niczym naciskał i pozwolę, aby nasz związek powoli się rozwijał. No więc?
On jest taki cudowny... On jest taki wyrozumiały... On mnie naprawdę kocha... A jaa?? Ja też go kocham... Wiem to na pewno... Ale nadal nie wiem co mam odpowiedzieć. A co zrobiłaby Lenka na moim miejscu?? Wiem, wiem takie decyzje powinnam podejmować sama, ale zastanowić się nie zaszkodzi. Lena by zaryzykowała i zgodziłaby się... Hmm... Pół roku to sporo czasu, a poza tym Liam diametralnie różni się od Chris'a. "Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje", albo inaczej "Kto nie ryzykuje ten potem żałuje".
- Liam mam nadzieję, że będziesz wyrozumiały i dotrzymasz słowa w związku z tą cierpliwością - powiedziałam podejmując ostateczną decyzję.
- Czy to znaczy że... - zawahał się w środku zdania jakby nie dowierzając w to co się tu teraz dzieje.
- Tak... To znaczy, że zgadzam się zostać... Twoją dziewczyną - uśmiechnęłam się szeroko, a on to odwzajemnił - A teraz chodźmy do domu, bo zrobiło się strasznie zimno i nie chcę żebyś przeze mnie kichał na jutrzejszym wywiadzie. - Weszliśmy do domu i  od razu udaliśmy się do kuchni, żeby porozmawiać chwilkę przy gorącej herbacie. Nie wiem czy tylko ja tak uważam, ale przy kuchennym stole, pijąc aromatyczną herbatę rozmawia się najlepiej. Dlatego też właśnie siedzimy sobie z Liam'em na przeciwko siebie, "gawędzimy" na różne tematy popijając od czasu ten złocisty płyn. Nie wiem kiedy upłynęły te praktycznie dwie godziny. Wiem tylko tyle, że sporo przez ten czas ustaliliśmy... Równo o godzinie 21,00 Liam podniósł się z krzesła i powiedział, że powinien już iść, bo musi się jeszcze przygotować do jutrzejszego wywiadu. Kiedy odprowadzałam go do drzwi poczułam w moim sercu coś dziwnego... Ja po prostu już zaczynam za nim tęsknić... Liam otworzył drzwi i już miał wyjść kiedy nagle odwrócił się i zbliżył się do mnie. Stchórzyłam! Nie byłam jeszcze na to gotowa. Kiedy tylko milimetry dzieliły nasze usta ja odwróciłam lekko głowę tak, że Liam złożył pocałunek na moim policzku. Nie był jednak zawiedziony czy coś w tym stylu tylko uśmiechnął się i wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi, oparłam się o nie plecami i zjechałam po nich w dół... JEEEJ! Mam chłopaka! Mam cudownego, kochanego CHŁOPAKA! Jestem dziewczyną Liam'a
Payne'a! AAAAAAAAAAAAAAA!!!  Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie! Zaczęłam chichotać jak głupia i w takim stanie poszłam na górę do swojego pokoju. Ciągle chichocząc przebrałam się, umyłam i położyłam do łóżka. A kiedy już zasypiałam w mojej głowie pojawiła się myśl. "Chyba te walentynki to nie są aż takie złe..." znów zaczęłam chichotać i niespodziewanie usnęłam. 
*********************************************************************
No witajcie!!! Przez ten tydzień nazbierało mi się trochę informacji więc czytajcie uważnie! 
1. Dziękuuuuję za 5042 wejścia!!! Jestem meeega szczęśliwa, że tak często tu zaglądacie.
2. Jak pewnie zauważyłyście ostatnio nie dodaję żadnych Imagin'ów. Przepraszam, ale ja po prostu nie wyrabiam, żeby tego pilnować więc na  razie pod tym względem zawieszam pisanie Imagin'ów ;)
3. Przepraszam też za to, że rozdział dopiero dziś. Ale wczoraj od 14.00 do 21.00 byłam poza domem więc nie dałam rady później już wstawić ;)
4. Wielkimi krokami zbliżamy się do punktu kulminacyjnego tego opowiadania.
5. Z tego co obliczyłam zostało mi do napisania 12 rozdziałów w tym epilog
6. Nie martwcie się już myślę o nowym blogu, ale to w przyszłości. Więcej powiem już przy epilogu tego opowiadania ;)
7. Dziś nie zadaję pytań. Powiedzcie co się Wam najbardziej podobało, co najmniej, czym chciałybyście się pochwalić itd. Daję Wam wolną rękę co do komentarzy :*

Pozdrawiam Was i całuję! Do następnego! Mam nadzieję, że uda mi się go wstawić w sobotę ;) 

MiLenka Lis (A.)

1 komentarz:

  1. Miłość. Miłość wszędzie... :D
    Oj, tyle się działo...
    Niall, jak można być takim uroczym i romantycznym i nie być moim sąsiadem, no?!
    I doskonale rozumiem Nadię w galerii. Mnie też od tego przesytu w Walentynki często mdli :D
    I muszę ją pochwalić. Ma świetny gust jeśli chodzi o imprezowanie w domu. Robię dokładnie tak samo :D
    I Liam... Zastował się do zaleceń. I polać mu za to, bo wyszło świetnie :D
    Ogólnie rzecz biorąc mam zaciesz z rozdziału, tak jak zwykle. Szkoda tylko, że pozostało tak mało do końca. Niecałe trzy miesiące i bum! Epilog... Trochę smutno, ale teraz nie będę jeszcze o tym myśleć, teraz ogromnie się cieszę i niech tak pozostanie ;)
    Mam nadzieję, że wyjazd się udał. Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń