24 paź 2014

Rozdział XL

*Nadia* Nastrój
Minęły trzy tygodnie odkąd jestem z Liam'em. Jak na razie wiedzą o nas tylko chłopcy i Lenka. Chociaż co raz częściej nasze zdjęcia pojawiają się w gazetach czy Internecie. Muszę przyznać, że na razie jest mi ciężko. Brak prywatności, krytyka fanek One Direction. To mnie po prostu przerasta. Czasami mam dość, mam ochotę skończyć to co zaczęło się tak niedawno, ale wtedy przychodzi Liam i mnie przytula, a w jego ramionach czuję się tak bezpiecznie... Natomiast kiedy nie ma mojego chłopaka, a ja przechodzę przez takowy kryzys to na ratunek przybywa Lenka. Szczerze mówiąc to chyba jej wsparcie i zrozumienie mi najbardziej pomaga. Zawsze kiedy ja już nie daję rady opowiada mi o swoich "początkach". O tym, że kiedy zaczął się jej związek z Niall'em to też miała sporo "hejtów" i choć też było jej ciężko nie zwracała uwagi na opinię innych. Wiedziała, że skoro jest szczęśliwa z Horan'em, a on z nią to nic i nikt nie ma prawa tego zniszczyć. Właśnie te słowa za każdym razem sprawiały, że moje załamanie mijało.
Dziś ósmy marca "Dzień Kobiet". Dziś Liam wraca po tygodniowym wyjeździe z zespołem... Już się nie mogę doczekać... Codzienne rozmowy przez telefon to nie to samo co spotkania. Nawet nie wiem gdzie i jak spędzimy dzisiejsze popołudnie... Wiem tylko, że na 16.00 mam być gotowa.
***
-W co ja mam się ubrać?! - krzyknęłam zdesperowana do telefonu.
- Spokojnie Słońce... To, że spotykasz się dziś z Liam'em nie oznacza, że masz mi się wydzierać do słuchawki... Rozumiem, że jesteś podekscytowana i te sprawy, ale jak Ty będziesz się tak denerwować przed każdą randką to się nerwicy nabawisz. - usłyszałam spokojny głos Lenki. Ciekawe czy ona nie stresowała się przed pierwszą oficjalną randką z Niall'em.
- Jak ja mam być spokojna??? Ja chcę wyglądać idealnie, a nic takiego nie mam... - powiedziałam płaczliwym tonem.
- Jak dla mnie to wcale nie musisz się stroić no ale skoro tak bardzo chcesz to zaraz będę...
Odrobinę pocieszona odłożyłam telefon i ponownie zaczęłam przeglądać szafę. Wszystkie sukienki jakie miałam, wydawały mi się teraz okropne i w ogóle nie pasujące na tę okazję. Ta zbyt uroczysta, ta zbyt dyskotekowa, ta ma za dużo dodatków, a tamta jest zbyt skromna. Tak wiem jestem w pewnym stopniu wybredna no ale cóż poradzić... Na szczęście nie musiałam długo czekać na Lenkę. Po jakichś dziesięciu minutach pojawiłam się w moim pokoju.  Szybkie wymienienie uścisków no i wreszcie oczekiwana pomoc. Blondynka podeszła do mojej szafy i zaczęła przeglądać jej zawartość. Mrucząc coś pod nosem to wyjmowała, to wkładała jakiś wieszak.
- Mam! - krzyknęła i wyjęła kremową sukienkę. To była ta, którą uznałam za "zbyt ozdobną" - Ta sukienka jest idealna. Delikatna, zmysłowa i taka "słodziutka" czyli stuprocentowe odzwierciedlenie Ciebie. Nie zgłaszałam protestów, bo nie widziałam w tym sensu. Lena miała rację. Z radości wyściskałam Lenkę tak, że aż jej coś w kręgosłupie chrupnęło. Od razu mówię nic się nie stało.
- Słońce ja muszę już wracać do siebie, bo sama jeszcze nie przygotowałam własnego stroju. Udanego popołudnia i wieczoru życzę - powiedziała Lena kończąc już pożegnalne uściski.
- Dziękuję i wzajemnie... Do jutra!
Dziewczyna wyszła z pokoju. Usłyszałam jeszcze jak zbiega po schodach i szybkim krokiem maszeruję w stronę swojego domu. Moja kochana wariatka... Dobra czas wrócić na ziemię! Za godzinkę przyjeżdża Liam... Poszłam do łazienki aby tam wziąć szybki prysznic i umyć włosy. Następnie w szlafroku wróciłam do swojego pokoju gdzie wysuszyłam moją czuprynkę i przebrałam się w wybraną sukienkę. Najwyższy czas na makijaż. Włosy zostawię rozpuszczone. Siedząc przy biurku, na którym rozłożone były moje wszystkie kosmetyki dobierałam odpowiednie cienie, pudry itd. Kiedy wiedziałam już jak mam się pomalować, wyjęłam lusterko z szuflady i zaczęłam makijaż. Mała warstewka podkładu, delikatny róż na policzki, perłowy cień na powieki, idealne kreski wyrysowane eye-liner'em i perfekcyjnie wytuszowane rzęsy, na koniec bladoróżowa szminka. Gotowe. Przejrzałam się w lusterku. WOW! Nie no muszę przyznać, że efekt jest cudowny. Usłyszałam silnik samochodu. Mój Liaś wrócił!!! Złapałam w biegu sweterek oraz torebkę i zbiegłam na dół. W pośpiechu otworzyłam drzwi i ujrzałam mojego chłopaka. Przez kilka chwil wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Nie wytrzymałam i wtuliłam się w niego.
- Tak bardzo tęskniłam - szepnęłam jeszcze bardziej tuląc się do mojego chłopaka.
- Może mi nie uwierzysz, ale ja tęskniłem bardziej - szepnął mi do ucha i pocałował mnie w czoło. Kiedy już się od siebie odsunęliśmy, Liam obejrzał mnie dokładnie od góry do dołu.
- Zawsze byłaś piękna, ale dzisiaj to już przeszłaś samą siebie.
Przez jego komplement lekko się zaczerwieniłam, a na moje usta wdarł się ogromny uśmiech. Gdy już się ogarnęłam, spytałam czy wejdzie do domu, ale odparł, że ma ogromną ochotę na spacer. Mówiąc szczerze to nagle poczułam nieodpartą ochotę dotlenienia się. Założyłam sweterek i szpilki po czym wyszłam z domu. Pogoda była dość ładna, wprawdzie słońce nie świeciło jakoś przesadnie mocno, ale jednak świeciło, a w dodatku nie padał deszcz więc mieliśmy sprzyjające warunki do spacerowania.. Zmierzając tak w stronę pobliskiego parku rozmawialiśmy o wszystkim. Liam opowiadał co się działo podczas wyjazdu. W pewnej chwili poczułam jak wplata swoje palce między moje. Dalej szliśmy trzymając się za ręce co baaardzo mi się podobało. Kiedy dotarliśmy do parku, usiedliśmy na jednej z ławeczek. I od tej pory Liam stał się strasznie spięty. Na początku udawałam, że tego nie zauważyłam, ale po kilkunastu minutach w końcu spytałam.
- Czy wszystko w porządku?
Liam popatrzył na mnie i przez chwilkę milczał jakby moje pytanie dopiero co docierało do jego umysłu.:
- Tak, tak... Wszystko jest ok. - odparł i uśmiechnął się. Zauważyłam w jego uśmiechu trochę sztuczności, ale już o nic nie pytałam. Dopiero po następnych kilkunastu minutach poznałam powód tego "stresu". Liam po prostu chciał mi wręczyć prezent z okazji Dnia Kobiet. Po upłynięciu ok. 20 minut wyjął z kieszeni niewielkie prostokątne pudełko. Jego zawartością był piękny, srebrny wisiorek z zawieszką w kształcie litery "L". W ramach podziękować Liaś dostał ode mnie buziaka... prosto w usta. Tak, dokładnie tak. Właśnie dzisiejszego dnia postąpiliśmy o krok dalej w naszym związku. Pierwszy, nieśmiały pocałunek został zaliczony.

*Lena*
Dzwonek do drzwi... Tak to Niall. Wreszcie zobaczę mojego Blondynka po całym tygodniu rozłąki. Ostatnie spojrzenie w lustro. Biała, koronkowa sukienka prezentowała się perfekcyjnie. Tego jestem dziś pewna i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej... Zbiegłam na dół, otworzyłam drzwi i niemalże rzuciłam się na mojego chłopaka.
- Witaj Kochanie,,, - szepnęłam mu na ucho.
- Witaj Ślicznotko - odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha i unosząc mnie lekko obrócił się kilka razy wokół własnej osi.
- Jesteś głodny? - spytałam kiedy odstawił mnie na ziemię.
- Jak wilk! Dlatego też zabieram Cię do restauracji. Wszystkiego najlepszego Kochanie! - powiedział i namiętnie mnie pocałował. Jak ja wytrzymałam ten tydzień bez niego?? Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Ruszyliśmy, po chwili Niall położył jedną rękę na mojej dłoni. Zerknęłam w jego stronę i promiennie się uśmiechnęłam. Droga zajęła nam nie więcej niż piętnaście minut. Niall wyszedł pierwszy z samochodu, a następnie otworzył moje drzwi i pomógł mi wysiąść. To było słodkie i taaakie romantyczne. I to jest właśnie cały Niall, MÓJ NIALL - kochany, troskliwy, słodki i romantyczny. Przeszliśmy do restauracji. Oczywiście po otworzeniu szklanych drzwi otoczyło nas przyjemne ciepło i zapach różnych potraw. Od razu zrobiłam się głodna. Weszliśmy do środka i zajęliśmy jeden z wolnych stolików. W momencie gdy usiedliśmy, pojawiła się przy nas kelnerka z menu. Przeglądaliśmy kartę dań i już po kilku minutach złożyliśmy zamówienie. Słuchając opowieści Niall'a zerknęłam przez jedną z szyb i... zauważyłam czarny samochód. (Nastrój) Momentalnie odechciało mi się jeść. O nie! Pora to zakończyć raz, a porządnie! Przeprosiłam Niall'a na chwilkę i zdenerwowana wyszłam z restauracji. Pewnym krokiem podeszłam do samochodu i zastukałam w przyciemnianą szybkę. Odeszłam o krok i drzwi auta gwałtownie się otworzyły, a z niego wyszedł... facet Sophie... Ten, którego widziałam przed supermarketem.* Ubyło mi trochę
odwagi, ale nadal byłam wściekła, a zarazem ciekawa o co w tym wszystkim chodzi.
- Przepraszam bardzo, ale chciałabym o coś pana zapytać. Dlaczego mnie pan śledzi?
Mężczyzna popatrzył na mnie z popłochem w oczach. Teraz to on boi się mnie? Coś tu nie gra... Jednak kiedy patrzył na mnie przez dłuższy czas zaczął się powoli uśmiechać. Teraz to już kompletnie nic nie rozumiem.
- Boże... To naprawdę Ty... Milenka... - uśmiechnął się jeszcze bardziej i podniósł swoją dłoń tak jakby chciał mnie pogłaskać. Zrobiłam gwałtowne dwa kroki w tył i z przerażeniem w oczach spytałam:
-Skąd pan mnie zna i o co panu chodzi!?
- Milenko tylko spokojnie- zaczął powoli, ale ja natychmiast mu przerwałam
- Niech się pan tak do mnie nie zwraca! Nie jestem pańską koleżanką! - co on sobie myśli i za kogo się uważa??
- Nie, nie jesteś moją koleżanką... - zawahał się... - Jesteś moją siostrą... - dokończył śmiertelnie poważnie...
Że co proszę??? To chyba jakiś żart. Do Prima Aprilis wprawdzie już niedługo ale jednak... Nie wiedziałam jak mam się zachować. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć... To nie prawda! Głupi dwudziestotrzylatek robi sobie ze mnie żarty.
- O czym pan mówi?? Nigdy nie miałam brata, ani siostry... Byłam to znaczy jestem jedynaczką! - zaczęłam się trząść z nerwów.
- Posłuchaj mnie uważnie... Nazywam się Chris Wesley... - tu zawahał się na moment, a po chwili dodał- Po polsku Krzysztof Wasilewski. Kiedy miałem sześć lat mój ojciec zginął w wypadku, a ja wraz z mamą wyjechaliśmy do babci, do Londynu. - oniemiałam kiedy dotarło do mnie to, że dokończył w moim ojczystym języku.
- To naprawdę bardzo przykre, ale nie rozumiem czemu pan mówi o tym mnie. Chcę się dowiedzieć dlaczego pan mnie śledził, a nie poznać pana życiorys! - to jest jakieś chore!!! Co ja takiego zrobiłam?? Czym zawiniłam??
- Daj mi dokończyć... Nie wspomniałem jeszcze o tym, że pół roku przed moimi szóstymi urodzinami i cztery miesiące przed wypadkiem ojca urodziła mi się siostrzyczka - w jego oczach zauważyłam łzy... Boże co tu się dzieje???? Czemu jakiś obcy facet, który śledził mnie przez ok. dwa miesiące opowiada mi swoją historię z przeszłości?? Ja chcę wrócić do tej restauracji, do Niall'a! Chciałam przerwać ten cały monolog, ale coś mnie powstrzymywało. Coś mówiło: "Poczekaj, a znajdziesz odpowiedź na swoje pytanie". Mężczyzna ponownie zaczął mówić. - Mama była taka szczęśliwa, tata zresztą też. Na moją prośbę dali jej na imię Milena. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie ten przeklęty wypadek... Po śmierci ojca mama się załamała. Przed wyjazdem do Londynu stwierdziła, że nie jest w stanie utrzymać dwójki dzieci dlatego też... oddała moją kochaną siostrę państwu o nazwisku... Lis, którzy tak bardzo pragnęli mieć dziecko...
NIEEEE!!! To nie prawda!!! To nie może być prawda! To jest zmyślona historia prawda!!! Tak! Na pewno! Ten człowiek jest chory umysłowo! W głowie zaczęło mi huczeć... Od natłoku myśli zrobiło mi się słabo! Nie! Nie! Nie! To nie jest prawda!!! Cały czas słyszałam głos w mojej głowie...W moich oczach pojawiły się łzy...
- Nie wierzę Ci... Nie masz dowodów, a Twoja historyjka nic dla mnie nie znaczy... - wysyczałam przez zęby ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem. Mężczyzna wyjął z samochodu paczkę, która wydała mi się znajoma.
*wspomnienie*
 Kiedy stwierdziłam, że to, co uzbierałam, wystarczy mi na calutki tydzień udałam się do kasy. Przede mną stała blond włosa dziewczyna, która właśnie rozmawiała przez telefon. Chwila... Skąd ja znam ten landrynkowy głosik, słodki zapach perfum również wydawał mi się znajomy... Po chwili dziewczyna zakończyła rozmowę i zaczęła szukać portfela w torebce. Kiedy ujrzałam ją z profilu, wszystko stało się jasne... Sophie... Znalazła portfel, zapłaciła za zakupy i szybko opuściła budynek. Nie umiem wyjaśnić dlaczego, ale wydało mi się to podejrzane. Szybko wyłożyłam artykuły na ladę, zapłaciłam, schowałam zakupy do torby i niemal biegiem ruszyłam za Sophie. Przed budynkiem stał czarny, sportowy samochód, a obok niego Blondyna z jakimś wysokim i umięśnionym facetem, który wyglądał na 22 – 23 lata. Cofnęłam się cicho i spoglądałam na nich przez sklepową szybę. Rozmawiali, śmiali się... Niby nic specjalnego, ot spotkanie dwójki znajomych. Już miałam wyjść, gdy nagle zauważyłam, że dziewczyna dała coś mężczyźnie i pocałowała go. Pocałowała go?! Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Narzeczona Herry'ego całuje się z jakimś innym facetem. To chyba mi się tylko przywidziało... Zerknęłam jeszcze raz, by mieć pewność. Niestety to nie była pomyłka. Wciąż stali przed samochodem złączeni w jednoznacznym uścisku... (Rozdział XIII cz. 3)
*koniec wspomnienia*
- Zajrzyj do środka - usłyszałam cichy głos. Aha jeszcze nie wróciłam ze świata wspomnień. Otrząsnęłam się i powoli otworzyłam pudełko. Ujrzałam w nim moją legitymację szkolną z VI klasy, mój grzebyk, który zginął mi gdzieś w sierpniu, a co najgorsze mój akt urodzenia, a raczej jego kopię.
- Oryginał trzymałem w szufladzie mojego biurka przez siedemnaście lat, bo wiedziałem, że kiedyś mi się przyda. No i popatrz! Znalazłem Cię, znalazłem moją siostrzyczkę...
Patrzyłam na rozpromienioną twarz Chris'a, ale przed oczami widziałam moich rodziców, a tak właściwie to obcych mi osób... Okłamywali mnie przez szesnaście lat! Wmawiali mi, że mnie kochają! Okres po moim wypadku był wprost cudowny. Kochający rodzice...
Z każdą myślą uświadamiałam sobie straszniejsze rzeczy. Malutkie dzieciątko, które urodzi się gdzieś w czerwcu nie jest moją siostrą... Weronika nie jest ze mną spokrewniona... Jednak to wszystko było niczym... Myśl, że własna, prawdziwa matka oddała mnie obcym ludziom to było najgorsze i nie do zniesienia... Coś we mnie pękło...Z moich oczu popłynęły łzy. Nie chciałam żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie więc zaczęłam biec. Za sobą słyszałam okrzyki, ale nie zwracałam na nie uwagi. Biegłam ile miałam sił w nogach i wylewałam łzy... Własna matka mnie nie chciała... Byłam wychowywana przez obcych ludzi. Przez szesnaście, prawie siedemnaście lat żyłam w kłamstwie...
Nie wiem w jak krótkim czasie pokonałam dystans dzielący mnie od domu. Wiem tylko, że po zamknięciu drzwi na klucz, osunęłam się na podłogę i zaczęłam głośno szlochać. Nie minęło pięć minut, a już słyszałam głośne pukanie. W pierwszej chwili myślałam, że to... Chris, ale usłyszałam wołanie mojego chłopaka:
- Lenko otwórz mi! Proszę Cię!
Nie byłam w stanie się podnieść. Nie chcę nikogo widzieć, nie chcę z nikim rozmawiać! Chcę umrzeć!!! Nie chcieli mnie! Nikt mnie nigdy nie chciał! Prawdziwa matka mnie oddała, a rodzice zastępczy przez szesnaście lat mnie okłamywali i nie wysilali się nawet z okazywaniem uczuć. Od zawsze byłam dla wszystkich problemem! - Pukanie nie ustawało. W końcu podniosłam się i otworzyłam drzwi.
- Boże Lenko co się stało? - Niall ponowił pytanie, a ja znów wybuchłam płaczem. Blondyn zamknął drzwi i mnie przytulił.
- Ćsiiii.... Pójdziemy do pokoju i wszystko powoli mi opowiesz dobrze? Kiwnęłam tylko głową bo nie mogłam nic powiedzieć. Łapczywie łapałam każdy oddech pomiędzy kolejnymi szlochami, Weszliśmy po schodach i już po chwili siedziałam na własnym łóżku. Obok mnie usadowił się Niall i zaczął mnie głaskać po plecach. Powoli się uspokajałam. Kiedy już byłam w miarę spokojna zaczęłam mu wszystko opowiadać. Począwszy od tego śledzenia, aż do informacji z dnia dzisiejszego. On również był w ogromnym szoku... Widziałam w jego oczach współczucie... Tego nie chciałam najbardziej... Teraz wszyscy będą mi współczuć, bo byłam i jestem niechciana...Czułam jak spadam... Spadam na dno głębokiej i szerokiej studni...

*Niall*
Dlaczego ona? Dlaczego biedna Lena, która już tyle wycierpiała? Jak jej pomóc? Jak ją wspierać, a zarazem nie okazywać współczucia? Mam wrażenie, że to tylko koszmar, który śni się nam obojgu. Niestety to nie jest sen... To rzeczywistość, która czasami bywa bardzo brutalna... Lenka położyła się na łóżku i nadal łkała, a ja nie miałem pojęcia co mam robić. Te informacje były dla mnie ogromnym szokiem... Nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewał... No dobrze Niall, ale Ty masz być teraz wsparciem dla Leny więc otrząśnij się i zacznij działać. Wstałem z łóżka i okryłem moją ukochaną kocem, bo przez cały czas się trzęsła. Nie wiem czy to z zimna, czy od ciągłego łkania. Ach właśnie. Lenka powinna wziąć coś na uspokojenie.. Czemu wcześniej o tym nie pomyślałem??? W ekspresowym tempie przeszedłem do łazienki i przeglądając zawartość szafki z lekami znalazłem to co było mi potrzebne. Zszedłem na dół po szklankę wody i ponownie udałem się do pokoju Lenki.
- Słońce mam dla Ciebie coś na uspokojenie. Weź to, a na pewno poczujesz się lepiej - powiedziałem
głosem o ton głośniejszym od szeptu. Lena spojrzała na mnie nieufnym wzrokiem, ale wzięła lek i ponownie opadła na poduszki. Odstawiłem szklankę na szafce nocnej i położyłem się obok niej. Nucąc jakąś melodię i głaszcząc ją po plecach obmyślałem plan działania. Lena nie może być teraz sama w domu... Kto wie co może jej przyjść do głowy kiedy będzie siedziała w tej ciszy i pustce? Lena mnie potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek. Można to potraktować jako taki test sprawdzający czy nasza miłość przetrwa wszystko. Dobrze już wiem co muszę zrobić, ale to za chwilkę.
*30 min, później*
- Halo - usłyszałem rozbawiony głos Nadii.
- Przepraszam, że zakłócam Ci spokój w takie święto, ale jesteś bardzo potrzebna Lenie - powiedziałem dość poważnym głosem i Nadia momentalnie spoważniała.
- Coś się stało?
- Jak przyjedziesz to wszystko Ci wyjaśnię.
Usłyszałem tylko sygnał rozłączonego połączenia. Po dziesięciu minutach przed domem Lenki stanął samochód Liam'a. Chwilkę później oboje byli już przed drzwiami jej pokoju. Wyjaśniłem pokrótce co zaszło. Ich tak samo jak mnie zszokowała ta wiadomość.
- Boję się, że jak zostanie sama to zrobi sobie coś złego... Dlatego też postanowiłem się do niej wprowadzić, aż do poprawy jej stanu albo do przyjazdu Werci zobaczymy co nastąpi szybciej. - Liam i Nadia przyznali mi rację, stwierdzili, że to najlepsze rozwiązanie. - W związku z tym Nadio mam do Ciebie prośbę. Czy mogłabyś zostać przy Lenie przez jakiś czas? Ja bym się tylko spakował i zaraz tu wracam.
- Mogę siedzieć przy niej cały czas. Jestem jej przyjaciółką i jestem zobowiązana do tego by jej pomagać.., Poza tym kocham ją jak siostrę więc... zmykajcie, a ja będę jej pilnować - odparła i weszła do pokoju Leny. Natomiast ja z Liam'em poszliśmy do siebie. Mimo, że jest to dość krótka odległość, Payne zdążył mi zadać mnóstwo pytań w związku z zaistniałą sytuacją. Zanim weszliśmy do domu brunet wiedział już wszystko .
Po zamknięciu drzwi wejściowych z salonu wybiegli Louis, Harry i Zayn.
- Witajcie! - wykrzyknęli, ale ich entuzjazm szybko "opadł"
- A gdzie Lena i Nadia? Co się stało Niall? - spytał zaniepokojony Harry.
Czy to aż tak widać? Czy z mojej twarzy można wyczytać wszystko?
-Przepraszam, ale nie mam czasu na wyjaśnienia. Liam wie wszystko więc... - nie dokończyłem tylko szybkimi krokami wszedłem na górę. Na środku mojego pokoju stała jeszcze nierozpakowana walizka. To się chyba nazywa szczęście w nieszczęściu. Teraz muszę tylko dorzucić kilka rzeczy i mogę szybko wracać do Lenki. Jak powiedziałem, tak zrobiłem i już po chwili schodziłem z walizką na dół. W hallu stała reszta. Wyglądali na zszokowanych, podłamanych, smutnych... No tak. Wszyscy kochają Lenę...
- Niall pamiętaj, że tworzymy jedną wielką rodzinę i gdybyś sobie nie radził to my zawsze Ci pomożemy. Wiesz, że bardzo lubimy Lenę i też będziemy starali się być dla niej wsparciem - powiedział Liam kiedy tylko stanąłem między nimi. Miałem łzy wzruszenia w oczach. Moi przyjaciele, moi prawdziwi przyjaciele... Złączyliśmy się wszyscy w grupowym uścisku. Wyglądało to tak jakbyśmy się żegnali na zawsze, a przecież będę w mieszkaniu obok. No właśnie... Czas się zbierać. Jeszcze raz pożegnałem się z chłopakami i wyszedłem. Czułem w sercu, że zaczynam nowy etap, który będzie ciężki, ale jeżeli w nim wytrwam to wynagrodzenie będzie ogromne. Wynagrodzeniem będzie szczęście Lenki, a jeżeli moja ukochana będzie szczęśliwa to i ja taki będę... Z taką myślą przekroczyłem próg domu mojej dziewczyny. Zdjąłem buty i kurtkę, i poszedłem na górę. Wszedłem do pokoju Lenki najciszej jak potrafiłem i spojrzałem na łóżko. Nadia siedziała przy niej i głaskała ją po ramieniu.
- Dziękuję... - szepnąłem i uśmiechnąłem się lekko.
- Nie ma za co... Zawsze możecie na mnie liczyć.
Dziewczyna wstała, przytuliła mnie na pożegnanie i wyszła szepcząc jeszcze ciche "Trzymaj się..." Wytrwam choćby nie wiem co... Muszę... Dla Lenki. Dla NAS!
******************************************************************************
SURPRISEEE!!! Hej haj heloooł! Jestem tak mega podjarana nowym teledyskiem, że postanowiłam zrobić Wam niespodziankę i wstawiam rozdział już dziś! No normalnie śmiech przez łzy... Jestem zachwycona teledyskiem więc już za "nieogarniętą notkę" baardzo przepraszam :*- Dla tych co jeszcze nie widzieli link. A dla tych co widzieli pierwsze pytanko: Co o nim myśliciee???
A teraz wracamy na ziemię! To znaczy do rozdziału. Muszę Wam szczerze powiedzieć, że on również strasznie mi się podoba, a kiedy go pisałam to wyłam jak głupia, ale w tym rozdziale jest tyle emocji, że normalnie... Dobra skończę wypisywanie mojej opinii i własnych odczuć i przejdę do pytań:
1. Jakie odczucia macie po przeczytaniu tego rozdziału?
2. Co Wam się najbardziej podobało??
3. Co myślicie o całej sytuacji z Lenką?
4. Jak oceniacie Chris'a?
5. Jak myślicie co będzie dalej???
6. Czy muzyka jest dobrana odpowiednio?
To są pytania pomocnicze,,, Możecie na nie odpowiedzieć w podpunktach, albo pisząc ogólny komentarz zawrzeć wszystkie informacje dotyczące spraw o które pytałam.
A teraz ostatnie pytanko: Podoba się niespodzianka??? :D
Mam nadzieję, że tak... Proszę o komentarze, głosy w ankietach i polecanie mojego bloga. Dziękuję za wszystko co zrobiłyście do tej pory czyli wszystkie komentarze i ponad 5200 wejść. To dla mnie bardzo ważne i wiele dla mnie znaczy... Aha i jeszcze jedno. Rozdział dedykuję mojej ukochanej, wspaniałej Jessice... Możliwe, że zanim przeczytasz ten rozdział minie trochę czasu, ale... właśnie ten rozdział był "zarezerwowany" dla Ciebie... Mam nadzieję, że Ci się spodobał! <3
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie! Całuję i ściskam mocno!!!

MiLenka Lis (A.)

1 komentarz:

  1. No to od początku............

    O matko. Liam i Nadia, Nadia i Liam!!! Lidia♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
    Jejku, jak ja się z nimi cieszę!!! Oni są tacy cudowni... O matko, no po prostu Per-fect! a'la Leeroy :D
    Danny, czemu taki przystojny, utalentowany, pięknie śpiewający, w połowie Polak, cudowny i wgle musisz być "tym złym"??? Why? ..... I tak cię kocham :D
    I nagle to tyle wyczekiwane BUUUM!!!!
    No wszystkiego się można było spodziewać. Ale żebyś zepsuła nagle jej rewelacyjne relacje z "rodzicami".. To po co było je naprawiać??? :D
    Ale ta wiadomość napewno była szokująca. Ona. Adoptowana. Siostra przecudownego Danny'ego w roli Chrisa Wesley'a, który nazwisko odziedziczył po kolejnym cudownym facecie o polskich korzeniach, Paul'u Wesley'u - Pawle Wasilewskim. Za dużo dobra w jednym miejscu, zdecydowanie :D
    I Niall, jak zwykle taki opiekuńczy. On o to zawalczy. Jemu się uda. Ja w to wierzę!
    Aaaa co do STM, to piszę już po minięciu czasu na ustanowienie rekordu, teraz byle do poniedziałku w oczekiwaniu na wyniki ;)
    Ja chcę wiedzieć co będzie dalej NOW! Więc proszę mi tu zaraz dać sobotę i to już! Do jak najszybszego :*

    OdpowiedzUsuń