20 wrz 2014

Rozdział XXXV cz. 2

1. PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!
2. CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
 Kiedy byłyśmy już na zewnątrz czarny samochód gwałtownie ruszył w przeciwnym kierunku. To było trochę dziwne, ale nie miałam czasu na zastanawianie się nad tym, bo nie minęło pięć minut, a my już byłyśmy w pierwszym sklepie.

*** (Klik)
- Przymierz jeszcze tą... I tą... I tamtą... - wskazywała moja przyjaciółka, a ja miałam już dość. Jesteśmy w czwartym sklepie, a ja przymierzyłam chyba z trzydzieści sukienek. Zakupy z Nadią nie
są łatwym zajęciem oj nie! Gdybym sama miała wybierać sukienkę to wzięłabym pierwszą ładniejszą z brzegu i po sprawie, a moja przyjaciółka musi sprawdzić krój, materiał, jak na mnie leży i tak dalej, i tak daalej. Niemalże siłą zaciągnęła mnie do przymierzalni po raz kolejny. Najpierw założyłam fioletową sukienkę, która szczerze mówiąc bardzo mi się podobała i miałam ogromną nadzieję, że ta będzie w końcu idealna, ale myliłam się. Wyszłam z przymierzalni i zostałam poddana oględzinom. "W biodrach za szeroka, materiał jeszcze ujdzie, ale te falbanki..." Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam!!! Spokojnie Lenko... Wdech... Wydech... Weszłam z powrotem do przymierzalni i zmieniłam strój. " Zbyt obcisła i krótka, poza tym ten róż..." Ja chyba nie znajdę sukienki dla siebie!!! Wyszłyśmy ze sklepu. Miałam ochotę wracać do domu. Nogi mnie bolały od tego chodzenia i nie ukrywam byłam podirytowana tymi całymi zakupami. Oświadczyłam Nadii, że nie mam zamiaru wchodzić do kolejnego sklepu. Po prostu założę jakąś starą sukienkę, wygrzebaną z szafki.
- O nie... Moja droga obiecuję, że tu na pewno coś wybierzemy! Tylko najpierw musimy ustalić konkrety. - odpowiedziała i popatrzyła na mnie wzrokiem, który nie "przyjmował" sprzeciwów. - Ulubiony kolor Niall'a?
Tym razem to ja spojrzałam na nią karcącym wzrokiem... No żeby tego nie wiedzieć.. Serioo??
- Naprawdę nie wiesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Tak... Nie jestem wielką fanką One Direction, ani nigdy o to nie pytałam więc?
- Zielony - odparłam, a moja mina wyrażał tylko jedno "przecież to takie oczywiste"
- Nie... Zielona sukienka... Nieee... A kolor jego oczu?
No teraz to mnie rozwaliła... Jak można nie zauważyć tak pięknych, błękitnych paczadełek hmm?? Popatrzyłam na nią jeszcze większymi oczami.
- No sorry bardzo... Nie patrzę w oczy chłopakowi mojej przyjaciółki - odpowiedziała z lekką irytacją w głosie.
- Ok. ok. Błękitny.
- Czyli możemy podciągnąć pod niebieski... BINGO!!! - wykrzyknęła i pstryknęła palcami. Weszłyśmy do jakiegoś centrum handlowego. Spodziewałam się najgorszego to znaczy, że znów wyjdziemy z niczym, ale już drugi raz tego dnia się myliłam. Nadia przekroczyła próg i rozejrzała się. Nagle ni z tego ni z owego ruszyła pędem na drugi koniec sklepu. Sprzedawczyni popatrzyła na nią jak na wariatkę, ale moja przyjaciółka była zbyt zafascynowana sukienką, żeby zwrócić na to
uwagę. Podeszłam do niej spokojnie i wtedy dostrzegłam to cudo. Niebieską sukienkę bez ramiączek, która z przodu była krótsza, a tył miała przedłużony. Czym prędzej złapałam ją z wieszaka i szybko przeszłam do przymierzalni. Przebrałam się w ekspresowym tempie po czym z impetem wyszłam z pomieszczenia, o mało nie zabijając Nadii. Na całe szczęście dziewczyna w porę się odsunęła. Po tym jak już ją przeprosiłam z dziesięć razy dziewczyna zaczęła mi się przypatrywać. Nie docierało do mnie, że może ta sukienka nie wygląda na mnie tak idealnie. ONA.
MUSIAŁA. BYĆ. MOJA!!! Wstrzymałam oddech. Obrót w tą, obrót w tamtą.
- Lenko... Ta sukienka jest dla Ciebie stworzona - wyszeptała, a ja pisnęłam z radości czym zwróciłam uwagę ekspedientki. Ponownie skarciła nas wzrokiem i z oburzeniem pokręciła głową. No Boże kochany już nie można się cieszyć ze znalezienia idealnej sukienki. Teraz tylko buty i dodatki. Na szczęście wszystko to kupiłyśmy w sklepie obok. Kiedy wreszcie wyszłyśmy z ostatniego sklepu i już miałyśmy udać się do domu, usłyszałam znajomy pisk opon. Zaraz, zaraz. Sytuacja przed kawiarnią... Czarny samochód... Niee... Ale przecież nigdzie go nie widziałam, ani tutaj, ani po drodze... Pewnie znowu źle kojarzę fakty... Mimo to zapytałam Nadii co o tym sądzi. Dziewczyna po dłuższym zastanowieniu się powiedziała, że nie widzi w tym nic podejrzanego... Tak jak myślałam to ja zawsze widzę same czarne scenariusze. Obładowane torbami szłyśmy do domu. Po drodze wstąpiłyśmy jeszcze do marketu i kupiłyśmy duuużo słodyczy i czipsów. Postanowiłyśmy, że Nadia dziś będzie spała u mnie... Babski wieczór zawsze spoko! Dlatego też
każda miała w rękach po trzy torby. Na szczęście do domu nie było już tak daleko. Po jakichś dziesięciu minutach byłyśmy na miejscu. Przed drzwiami stał Niall i gdzieś wydzwaniał. Chyba był zdenerwowany, bo wymachiwał rękami na wszystkie strony i krzyczał na kogoś. Podeszłyśmy bliżej i w tym momencie Horan się odwrócił. Kiedy nas zobaczył, oparł się o drzwi wejściowe, odetchnął głęboko i powiedział do telefonu:
-Lena się znalazła... Możecie wracać do domu.
Nic z tego nie rozumiałam, ale pewnie zaraz się dowiem. Blondyn się rozłączył i podszedł do mnie
powoli, a następnie objął mnie swoimi ramionami.
- Kochanie gdzie byłaś i czemu nie odbierałaś telefonu??? Martwiłem się o Ciebie. Reszta szukała Cię po całej okolicy. Już mieliśmy zawiadamiać policję... Bałem się!
- Ojeeej... Zawsze wyciszam telefon kiedy jestem w szkole, a dziś najwidoczniej zapomniałam o włączeniu dźwięków i nie słyszałam jak dzwonił. Tym bardziej, że byłam pochłonięta zakupami... Przepraszam Kochanie - powiedziałam cicho i bardziej się w niego wtuliłam.
To o mnie się tak martwił... To przez moją nieobecność był taki zły... Mówiąc szczerze to było bardzo słodkie.
-Ekhem! - usłyszałam chrząknięcie Nadii. - Tak jakby jest mi troszkę ciężko...
Sama zapomniałam o trzymanych torbach. Podałam je  Niall'owi i w ekspresowym tempie otworzyłam drzwi. We trójkę weszliśmy do środka. Niall z zakupami spożywczymi poszedł do kuchni, a ja i Nadia zaniosłyśmy mój jutrzejszy strój na górę do mojego pokoju. Następnie wróciłyśmy na dół i postanowiłyśmy zrobić obiad. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, a Blondynek siedział i przysłuchiwał się naszej konwersacji od czasu do czasu coś wtrącając... Jednak kiedy dowiedział się, że robimy sobie dziś babskie popołudnie i wieczór od razu zerwał się z miejsca oznajmiając, że nie będzie nam przeszkadzał.  Dał mi całusa, pożegnał się z Nadią i już po chwili nie było po nim śladu. No czyż on nie jest wspaniały, kochany i taki wyrozumiały?? JEST! Dlatego też to mój ideał mężczyzny.
Tak się zamyśliłam, że kompletnie zapomniałam o krojonych przeze mnie warzywach. Niedługo musiałam czekać na przypomnienie. Po niecałych trzech minutach poczułam ogromny ból przeszywający palec wskazujący lewej ręki. Syknęłam i rzuciłam nóż na stół. Nadia gwałtownie odwróciła się od kuchenki i spojrzała na mnie, a raczej na moją dłoń. Z palca powoli kapały pojedyncze  krople krwi. Czy kiedykolwiek wspominałam, że nienawidzę krwi?? Nieee... No więc mówię szczerze kiedy tylko się skaleczę czy widzę kogoś zranionego robi mi się niedobrze i nie jestem w stanie wykonać najmniejszego ruchu. Dlatego też w tym momencie cały czas stałam i wpatrywałam się w coraz większą strużkę krwi. Powoli zaczynało mi się robić słabo,.. Na szczęście miałam Nadię. Dziewczyna działała szybko, ale ze skupieniem i opanowaniem. Ze wskazanej przeze mnie szafki wyjęła wodę utlenioną i plastry po czym zaprowadziła mnie do łazienki. Muszę przyznać, że fachowo opatrzyła moją ranę. Dziesięć minut zapomniałyśmy o całej "akcji ratunkowej". Dokończyłyśmy robienie obiadu, a raczej obiadokolacji, bo było już po 17.00, a następnie zabrałyśmy się za jego pałaszowanie. Po skonsumowaniu ugotowanego przez nas dania udałyśmy się do mojego pokoju, a tam sporządziłyśmy plan dzisiejszego popołudnia, a także jutrzejszego dnia. Tak to jest jak się spotkają dwie perfekcjonistki.  No więc

Dziś:
* pogaduchy na tematy poruszane tylko i wyłącznie podczas nocowania u przyjaciółki,
* noc filmowa.

Jutro:
* Pobudka
*Śniadanie
*Przejście do domu Nadii po jej rzeczy na imprezę
*Powrót do mnie
* Szykowanie się 
* IMPREEEZAA!!!

Skoro plan został sporządzony teraz wystarczy przynieść przekąski zakupione wcześniej i można zacząć wcielać go w życie. Trzema "susami" przemierzyłam schody, wzięłam z kuchni to co było potrzebne i w ten sam szybki sposób wróciłam na górę. Rozsiadłyśmy się wygodnie na łóżku i otworzyłyśmy paczkę czipsów. Podjadając cały czas ponownie spróbowałam rozwinąć temat czarnego samochodu sprzed kawiarni i tajemniczego pisku opon sprzed sklepu, ale Nadia stwierdziła, że zaczynam mieć obsesję na tym punkcie i zmieniła temat.
- Lenaa... A Liam dalej chodzi z Danielle? - spytała nieśmiało. W mojej głowie zaświeciła czerwona lampka. Poruszyłam dziwacznie brwiami przy czym uśmiechnęłam się podejrzliwie i odpowiedziałam:
- Tak... A co??
- Nieee. Tak tylko pytam. Wspominałaś coś, kiedyś, że nie układa im się najlepiej...
"ALARM!!! Ktoś tu się zakochał!!!" Moje usta wyszczerzyły się w jeszcze szerszym uśmiechu o ile to możliwe. Przysunęłam się do Nadii, spojrzałam jej prosto w oczy, a kiedy wyczytałam z nich to co chciałam wyczytać, powiedziałam:
- Oj Nadia... Przecież jesteśmy przyjaciółkami, Mi możesz powiedzieć wszystko.
Dziewczyna spojrzała na mnie z ogromnym, ale udawanym, zdziwieniem.. Marna z niej aktorka.-
Taak! Mówię prawdę... Możesz mówić mi o takich rzeczach typu "zakochałam się w Liam'ie".
Reakcja była natychmiastowa i taka jakiej się spodziewałam. Moja cicha kochana przyjaciółka się wkurzyła.
- Ja się w nikim nie zakochałam, a już na pewno nie w zajętym facecie! Booże.. Nie można o nic zapytać - wybuchła po raz pierwszy w mojej obecności zaczęła krzyczeć...
- Kochana mylisz się - odparłam. Myślałam, że za chwilę parsknę śmiechem. Przecież takie zaprzeczanie to najlepsza oznaka, że jednak coś się dzieje. - Możesz pytać o co tylko zechcesz. Po prostu zastanawiające jest to, że ni z tego ni z owego zmieniłaś temat czarnego samochodu na związek Liam'a i Danielle, a nie np. Lou i El czy kogokolwiek innego.
- Następnym razem już o nic nie będę pytać!!!
- Słonko... Złość piękności szkodzi - powiedziałam dalej szeroko się uśmiechając, a po chwili dodałam ciszej - Ja i tak wiem swoje.
Nadia albo udawała, że nie słyszała, albo rzeczywiście nie dotarł do niej mój szept. To nawet lepiej, bo jeszcze by się obraziła śmiertelnie i co wtedy??? Na szczęście po kilku minutach atmosfera w pewnym sensie się rozluźniła i ponownie zaczęłyśmy normalnie rozmawiać. Pomimo tego, że dziś zaczęły się ferie to "zahaczyłyśmy" też o tematy szkolne. Muszę przyznać, że wiele się zmieniło od mojego powrotu ze szpitala. Klasa jest świetnie zgrana, każdy pomaga sobie wzajemnie, nie ma żadnych podziałów i grupek, wszystkie pomysły są realizowane. Nie ma osoby, która nie chciałaby
brać w czymś udziału, czy izolowałaby się od reszty. To było coś nadzwyczajnego z czym nie spotkałam się przez całe moje życie.
Następnym tematem była jutrzejsza impreza. Policzyłyśmy przewidzianych gości, opowiedziałyśmy o zakupionych prezentach itd. itd. Kiedy wreszcie wyczerpałyśmy wszystkie tematy postanowiłyśmy zacząć seans filmowy. Pobiegłam na dół po popcorn, a Nadia wybrała film. Po dziesięciu minutach siedziałyśmy blisko siebie na łóżku, wpatrując się w ekran o co chwilę wkładając prażoną kukurydzę do ust. Tak przesiedziałyśmy ok, czterech godzin i obejrzałyśmy trzy filmy. Po 2,00 przebrałyśmy się szybko w piżamy i wykończone poszłyśmy spać.
*********************************************************************

Witaaajcie!!! No więc przybywam z drugą częścią rozdziału trzydziestego piątego. Niestety nie udało mi się napisać dnia urodzin Harry'ego za co bardzo przepraszam, ale kto jest w III gim. zrozumie. Kartkówki, pytania, sprawdziany, testy próbne, kółka itd. itd. Nooo cały czas tylko się uczyć... A gdzie znaleźć czas na pisanie i inne przyjemności... No nic. Trzeba przestać się użalać nad sobą i robić wszystko w miarę możliwości. Tym bardziej, że moja wena tak jako sobie poszła tak do tej pory nie wróciła... Nie wiem może już pora zgłosić zaginięcie?? :D No to teraz kilka pytanek:
1. Zgadzacie się z Nadią?? Lenka ma obsesję na punkcie czarnego samochodu? Czy może rzeczywiście coś tu nie gra??
2. Czy Nadia naprawdę zakochała się w Liam'ie?? Czy Payne się o tym dowie?? Czy jego związek z Danielle się zakończy, a Liam zwiąże się z Nadią??
3. Co Wam się podobało w tym rozdziale najbardziej, a co wcale??
Są tak jakby trzy punkty, a w nich ok osiem pytań, na które chcę odpowiedzi!!! <3 No ok. To następny rozdział raczej w sobotę, ewentualnie w niedzielę, bo wcześniej nie przewiduję.. Chyba, że ktoś odnajdzie moją wenę i mi ją przyśle pocztą to wtedy moooże, może... :D
Na koniec życzę Wam miłego wieczorku i udanej niedzieli. Dziękuję za wejścia, proszę o komentarze, głosowanie w ankietach, dodawanie się do obserwatorów i polecanie mojego bloga!!!
Pozdrawiam Was serdecznie, przesyłam uściski i całusy i do następnego!!! <3

MiLenka Lis (A.) :*

2 komentarze:

  1. ★She's so gooooooone - Lemonade mouth!★
    Chcesz znać odpowiedzi na pytania, tak więc: nie, nie, tak, nie, nie, nie - to by było na tyle z testowych. Pora na otwarte:
    -Znowu śliczna sukienka. Taka wpadająca w lapus lazuli... ♡
    -Niall się o nią martwił. Awwww jaki on uroczy...♥
    -Zdenerwowana Nadia - Hahaha i jeszcze więcej :D
    A te zakupy, to już wgle :D
    No to już odpowiedzi masz, moją opinię znasz - wedle życzenia.
    Dużo czasu i szybkiego powrotu tej niepokornej weny ("To ja, ten niepokorny..."). Do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj po przerwie! ;*
    Rozdział fajniutki. :3 Myślę, ze z tym samochodem cos musi być, bo to trochę podejrzana sytuacja. Jejku, byłoby super gdyby Nadia kochała Liama i byliby razem. Chociaż w rzeczywistości wyznaje Payzer Forever! :D Podobalo mi się to jak Niall martwił sie o Lenke, chociaż mysle ze za bardzo panikował.
    Przepraszam, ze ostatnio nie komentowalam ale po prostu nie miałam czasu. wybacz ❤
    Pozdrawiam i życzę weny. W sumie przydałaby sie tez mi...
    Forever Yours.

    OdpowiedzUsuń