27 wrz 2014

Rozdział XXXVI

*Lena* WŁĄCZ! <3

Z racji tego, że poszłyśmy spać bardzo późno wstałyśmy o stosownej do sytuacji porze tj. ok 11.00. Gdybyście jednak chcieli znać szczegóły to tak naprawdę Nadia wstała i mnie obudziła. Ja gdybym tylko mogła spałabym o wiele, wiele dłużej.  No ale to nic. Będę miała jeszcze czas by to odespać, bo nie powinnam przeznaczać na to dzisiejszego dnia.
Zanim zeszłyśmy na śniadanie, musiałyśmy doprowadzić się do porządku. Typowe poranne czynności: prysznic, ubieranie się, makijaż, fryzura i gotowe. Jakieś pół godziny później siedziałyśmy w kuchni przy stole i zjadałyśmy płatki na mleku. Tak wiem bardzo oryginalnie... Ale kto powiedział, że ma być oryginalnie... Ma być zdrowo i pożywnie prawda?? Po skończonym posiłku wstawiłyśmy naczynia do zmywarki po czym założyłyśmy kurtki i buty. Kiedy byłyśmy ubrane, wyszłyśmy z domu i powolnym spacerkiem udałyśmy się w stronę domu Nadii. Po drodze miałam wrażenie, że ktoś za nami jedzie, ale nie wspominałam o tym mojej przyjaciółce. Może to rzeczywiście jakaś obsesja... No cóż. Niektórzy mają ją na punkcie czarnych kotów, a ja najwidoczniej na punkcie czarnych samochodów. Droga zajęła nam piętnaście minut. Po przekroczeniu progu od razu się uśmiechnęłam. Kiedy tylko wejdę do tego domu od razu ogarnia mnie takie wspaniałe i przyjemne uczucie. Może dlatego, że zawsze słychać i czuć, że ktoś tu przebywa, że jest tak miło i przytulnie, że atmosfera w tym domu jest taka rodzinna. Weszłyśmy na chwilkę do kuchni, żeby przywitać się z mamą Nadii. Muszę przyznać, że Nadia jest strasznie podobna do swojej rodzicielki. W sumie to nie miała tylko małych zmarszczek i była nieco wyższa, ale tak poza tym to jak dwie krople wody. No więc przywitałyśmy się i już miałyśmy zniknąć kiedy pani Petrova nas zatrzymała. Ach zapomniałabym... Przecież nie przeszłam przez "odpytywanie". No może źle to ujęłam, ale zawsze kiedy przychodzę do Nadii jestem pytana: "Co u mnie??, Jak w szkole? (nawet na feriach), Jakie mamy plany? Czy aby nie jestem głodne itd. itp. Może to brzmi jakoś strasznie i zniechęcająco, ale muszę Was... hmmmm rozczarować? nie bardzo mi pasuje to określenie, ale żadne inne nie przychodzi mi do głowy... No więc. Lubiłam te chwilowe pogawędki z mamą Nadii. Kiedy tu przychodziłam czułam się jakbym była we własnym domu. Pani Petrova traktowała mnie jak własną córkę i bardzo często powtarzała, że cieszy się, iż Nadia w końcu ma bratnią duszę. Kiedy już przeszłam przez serię pytań poszłyśmy do pokoju Nadii. Wzięłyśmy spakowaną torbę i miałyśmy się udać w drogę powrotną. Mama Nadii była zawiedziona tym, że tak wpadłyśmy i już znikamy, ale kiedy Blondyneczka wytłumaczyła jej, że chodzi o urodziny naszego przyjaciela już o nic więcej nie pytała i puściła nas wolno. Droga powrotna minęła nam krócej. Szczerze mówiąc to nie wiem dlaczego... No ale to mało ważne... Po powrocie postanowiłyśmy zrobić obiad. Nie bardzo chciało nam się ślęczeć w kuchni nad jakimiś wytwornymi daniami tym bardziej, że chciałyśmy sporo czasu poświęcić na przygotowania do imprezy dlatego też zrobiłyśmy frytki. Szybkie, proste i sycące. Ok. godziny 15.00 najedzone poszłyśmy do mojego pokoju. Nadszedł upragniony przeze mnie moment.
Nadia wyjęła z torby swoją sukienkę. Moje oczy rozszerzyły się na wielkość pięciozłotówek, a po szczękę musiałabym chyba iść na dół. No cudo! Skoro takie wrażenie wywarła na mnie sama sukienka, to co będzie jak ujrzę w niej Nadię... Pewnie zejdę na zawał... Zaryzykuję! Przynajmniej przed śmiercią będę miała piękne widoki. Dobra Lenka OGAAAR! Podeszłam do szafy i wyjęłam swoją sukienkę, która nie wydawała mi się już taka piękna jak wczoraj. Teraz uważałam, że żadna inna nie dorówna Nadii... No nic będę musiała się z tym pogodzić. Wzięłam sukienkę i poszłam do łazienki. Przebrałam się, przejrzałam w lustrze... "Ujdzie w tłoku" z taką myślą udałam się do pokoju gdzie czekała na mnie już przebrana Blondyneczka... Tak jak przypuszczałam ta sukienka i jej idealna figura prezentowały się perfekcyjnie! Muszę z przykrością przyznać, że odrobinkę jej zazdrościłam, a także nie mogłam zrozumieć pewnej rzeczy. Jak taka piękna osóbka może nie mieć chłopaka, a takie coś jak ja zainteresowało Niall'a. Tak, tak charakter najważniejszy... Przecież wszyscy wiedzą ile w tym prawdy... No dooobra takie rozmyślania zostawię sobie na jakiś wolniejszy wieczór, a teraz trzeba wziąć się za fryzurę i makijaż... Tym razem Nadia maluje tylko i wyłącznie moje oczy i nic poza tym
resztą zajmę się sama. Więc kiedy ja robiłam fryzurę, moja przyjaciółka robiła własny makijaż.
Zanim skończyłam układanie włosów z moich ust co jakiś czas wydobywała się wiązanka przekleństw. Zawsze kiedy już miałam wpiąć ostatnią spinkę, "wylatywał" pojedynczy kosmyk i cała fryzura była do niczego... Poprawiałam ją chyba cztery czy pięć razy. Ostatecznie wyszła całkiem ładnie. Nadia zdążyła się w tym czasie pomalować i uczesać, a przez ostatnie kilka minut niemalże wiła się ze śmiechu patrząc na moje poczynania. Jest godzina 15. 45 ok. 17.00 mamy być u chłopców... Luzik... Ja mam tylko makijaż do zrobienia i będziemy gotowe. Usadowiłam się wygodnie przed lusterkiem i dokładnie zaczęłam rozprowadzać podkład po mojej twarzyczce. Kiedy już miałam pewność, że wszystkie niedoskonałości zostały zakryte pod delikatną warstewką "tapety", oddałam się w ręce Nadii. Muszę przyznać, że dość długo trwało to malowanie powiek, ale efekt był zachwycający...
Z resztą make-up'u poradziłam sobie w miarę sprawnie. Za piętnaście siedemnasta obydwie
byłyśmy gotowe. Każda z nas wzięła swoją torebkę, a także prezent dla solenizanta i razem udałyśmy się do domu chłopców. Drzwi otworzył nam Niall. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów i od razu się uśmiechnął. Czyżbym mu się podobała?? Blondynek odsunął się troszkę żebyśmy miały jak wejść. Nadia przekroczyła próg domu pierwsza, a ja podążałam za nią. Jednak kiedy zrobiłam jakieś trzy kroki poczułam, że Niall łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Stykaliśmy się ciałami i patrzyliśmy sobie w oczy. Jak dla mnie teraz czas mógłby się zatrzymać. Po dłuższej chwili milczenia Niall wyszeptał mi do ucha: "Prześlicznie wyglądasz..." i zbliżył swoją twarz do mojej. Milimetry dzieliły nasze usta i w tym właśnie momencie do przedpokoju wpadł Harry. Natychmiast się od siebie odsunęliśmy i spojrzeliśmy w jego stronę.
- Hej Lenko! Bardzo ładnie wyglądasz... A tak w ogóle to nie przeszkadzajcie sobie, ja i tak wychodzę bo muszę przecież pojechać po Megan - powiedział z ogromnym uśmiechem na ustach. Widać, że jest z nią bardzo szczęśliwy, a przez to i ja nie mam żadnych wyrzutów sumienia itp. Nie zdążyłam nawet się przywitać i złożyć mu życzeń, bo zniknął tak szybko jak się pojawił. Przeszliśmy do salonu gdzie byli już wszyscy chłopcy i El. Rozejrzałam się jeszcze raz, ale nie dostrzegłam Danielle. Podeszłam do Liam'a i cicho spytałam:
- Hej Liaś. Gdzie Dan?
Payne spojrzał na mnie tak beznamiętnym i chłodnym wzrokiem, że aż się zaniepokoiłam. Mimo jego sztucznego uśmiechu domyśliłam się, że jest coś nie tak.
- Ma jakąś ważną próbę i nie przyjdzie. - powiedział głosem o ton głośniejszym od szeptu. Tu chodziło o coś więcej a nie o próbę... To widać, słychać, a nawet czuć... Spojrzałam mu prosto w oczy. Teraz już nie były tak obojętne... Widziałam w nich rozczarowanie i malutki odcień bólu. Zrobiło mi się ciężej na sercu... Nie wiedziałam czy Liam chcę się wygadać czy woli sam zostać z tym swoim problemem. Spojrzałam na zegarek. 16.55. To jest tylko pięć minut, ale czasami krótka, szczera rozmowa może bardziej pomóc od godzinnych wywodów o niczym konkretnym. Położyłam dłoń na ramieniu Payne'a, a on odwrócił głowę w moją stronę. Złapałam go za dłoń i zaczęłam prowadzić go na taras. Jeszcze nie wiedział o co mi chodzi, ale współpracował ze mną. Reszta patrzyła na nas pytającymi spojrzeniami, ale nie chciałam tracić cennego czasu na wyjaśnienia. Kiedy już znaleźliśmy się na tarasie ponownie się odezwałam tylko już głośniej:
- Liam traktuję Was wszystkich jak przyjaciół i Wy też powinniście mnie tak traktować... Możesz mi wszystko powiedzieć.. Wysłucham i postaram się pomóc.
Liam westchnął, a jego oczy jakby się zaszkliły. Spuścił głowę i przez dłuższą chwilę stał w takiej
pozycji. Miałam szczęście, że reszta zrozumiała, że potrzebujemy spokoju i nikt nam tutaj nie zaglądał ani nie przerywał, bo zapowiadała się troszeczkę dłuższa rozmowa niż taka na pięć minut. Liam podniósł w końcu głowę i otarł pojedyncze łzy, które płynęły po jego policzkach... Wiedziałam, że coś tu nie gra, i że nie chodzi o jakąś próbę. Nie naciskałam. Czekałam aż sam zacznie mówić... Moje metody były słuszne. Payne w końcu się odezwał.
- I co mam Ci powiedzieć Lenko?? Że znów się pokłóciliśmy o głupotę? Że nie wiem co mam robić, co mam mówić w jej obecności, bo zawsze jest coś źle, bo zawsze zrobię coś nie tak? Że mam dość biegania za nią jak wierny piesek, którego z byle powodu można odtrącić i zganić? Lenka ja już nie daję rady... Ja nie mam siły na kolejne kłótnie i przeprosiny... - jego głos drżał, a z oczu płynęło coraz więcej łez. Było mi strasznie przykro i nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. W przypływie empatii
podeszłam do niego i przytuliłam go. I znów poczułam, że dobrze zrobiłam. Liam mocniej wtulił się we mnie i powoli zaczął się uspokajać. Do moich uszu dobiegł odgłos śpiewanego "Happy Birthday" co oznaczało, że Harry wrócił... No nic. Wiadomo, że to on powinien być tego dnia najważniejszy, ale nie byłam w stanie patrzeć na załamanego Liam'a. Osiemnastolatek odsunął się ode mnie.
- Przepraszam Cię... Przepraszam, że zabrałem Ci tyle czasu na użalanie się nad sobą...
- Liam jestem Twoją przyjaciółką... Przyjaciele powinni sobie pomagać w potrzebie. - natychmiast mu przerwałam. - Posłuchaj... Mimo tego, że bardzo lubię Danielle i wiem ile dla Ciebie znaczy muszę powiedzieć coś z czego być może nie będziesz zadowolony.... - zamilkłam na chwilę i próbowałam dobrać odpowiednie słowa. Liam patrzył na mnie wyczekująco.
- Myślę, że powinieneś... powinieneś z nią szczerze porozmawiać... Powiedzieć wszystko to co mi. Zawsze twierdziłam, że jesteście dla siebie stworzeni, ale z tego co powiedziałeś wywnioskowałam, że wcale tak nie jest... Czasami po prostu miłość wygasa... Na początku jest pięknie i ślicznie, ale po kilku miesiącach czy nawet latach orientujemy się, że osoba, którą uważaliśmy za idealną jest całkiem inna i nie widzimy sensu w tworzeniu związku z taką osobą. Liam jeżeli uważasz, że nie jesteś szczęśliwy z Dan to nie rób niczego wbrew sobie... Nie można nikogo, ani niczego uszczęśliwiać na siłę... Może czas w końcu powiedzieć nie? - ostatnie zdanie, a raczej pytanie "zawisło" w powietrzu. Brązowowłosy chłopak patrzył gdzieś w dal i kiwał głową... Chyba znalazł całkiem inny punkt widzenia na tą sytuację. Po niedługim czasie otrząsnął się i ponownie zwrócił swój wzrok na mnie. Na jego twarzy pojawił się lekki cień uśmiechu, a w oczach zauważyłam małe iskierki. Coś do niego dotarło, coś w końcu zrozumiał... Automatycznie i ja się uśmiechnęłam.
- Czy już lepiej?? - spytałam
- Tak Lenko! Dziękuję Ci bardzo za uświadomienie niektórych rzeczy... Jutro porozmawiam z Danielle, a teraz chodźmy do Harry'ego. Uczucie ciężkości w moim sercu zniknęło w jednej chwili. Tak bardzo się cieszyłam, że mu pomogłam. I mimo tego, że byłam "Lanielle Shipper" wolałam, żeby Liaś był szczęśliwy sam lub z kimś innym niż nieszczęśliwy z Dan. Kiedy weszliśmy do środka nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. W salonie nie było żadnego wolnego miejsca. Wszędzie byli jacyś nieznajomi dla mnie ludzie. Oprócz tego pachniało już alkoholem, a podłoga aż drżała od basów głośnej muzyki. Przecież nie było nas ok 15 minut! Zaczęłam się przepychać przez te tłumy w celu odnalezienia Nadii, Niall'a lub Harry'ego jednak bezskutecznie. Dopiero po upływie kolejnych dziesięciu minut kiedy przebrnęłam do kuchni znalazłam podjadającego Niall'a. No tak. Ten w swoim żywiole. Podeszłam do niego na palcach i położyłam mu dłonie na oczach.
- Hmmm... Niech zgadnę... Dziewczyna, która zamiast składać życzenia solenizantowi ze swoim chłopakiem wyszła na taras z jego przyjacielem. - wyczułam nutkę zazdrości i wyrzutów w jego głosie i wypowiedzianych słowach. Od razu zrzedła mi mina i automatycznie się odsunęłam. Blondyn odwrócił się do mnie z grymasem na twarzy.
- Niall Ty jesteś zazdrosny?? O to że zauważyłam iż mój przyjaciel potrzebuje pomocy i mu ją zaoferowałam?
- Nie Lena... Jestem zazdrosny o to, że dla wszystkich znajdujesz czas tylko nie dla mnie. Pięć dni w tygodniu do późnego popołudnia siedzisz w szkole, bo pozapisywałaś się na jakieś dodatkowe kółka, a kiedy masz wolne umawiasz się z Nadią i z nią spędzasz cały dzień. A kiedy znajdziesz w swoim grafiku tę chwilę dla swojego chłopaka? - w jego wypowiedzi było tyle złości, że aż sama zaczęłam się bać.
- Niall przesadzasz... Sam chciałeś żebym chodziła do najlepszej szkoły w Londynie więc wiesz, że żeby utrzymać jakiś poziom to muszę się uczyć, zapisałam się na zajęcia dodatkowe, bo chcę się rozwijać, a jeżeli chodzi o Nadię to jest moją przyjaciółką i jej też należy się odrobina mojego czasu i uwagi... Ale to chyba nie tylko moja wina, że się nie widujemy zbyt często... Ty też masz próby, wywiady, wyjazdy i wypady z chłopcami nie?? - odparłam w miarę spokojnie.
- To nie to samo... - odparł krótko, a we mnie się zagotowało...
- Tak a niby czemu? Bo to Twoja praca? Wyobraź sobie, że nauka to też praca i obowiązek... - powiedziałam już ostrzejszym tonem, Na szczęście muzyka grała na tyle głośno, żeby wszystko zagłuszyć. - No, ale dobrze skoro jest Ci tak bardzo źle z tym, że kompletnie nie mam dla Ciebie czasu, to może rzeczywiście bez sensu jest dalej to wszystko ciągnąć? - nie czekałam na odpowiedź. Wyszłam z kuchni, a w przedpokoju natknęłam się na Harry'ego z Megan. Przeprosiłam Loczka za to, że nie byłam przy uroczystym odśpiewaniu Happy Birthday, złożyłam mu życzenia, wręczyłam prezent i miałam zamiar wrócić do salonu, ale patrząc na te tłumy od razu robiło mi się niedobrze więc zawróciłam moje kroki i poszłam na górę. Na początku wahałam się do którego pokoju mam wejść, ale w końcu wybrałam pokój Liam'a. Niall mógł przyjść w każdej chwili do siebie, a nie chciałam go jak na razie widzieć, Harr'emu nie chciałam naruszać prywatności więc w ostatniej chwili postanowiłam wejść tutaj. Usiadłam na łóżku i myślałam... Z jednej strony byłam wściekła na Blondyna, a z drugiej miałam wyrzuty sumienia. Może zbyt gwałtownie zareagowałam. Może nie powinnam od razu mówić o kończeniu związku. A co jeśli on wziął wszystko na serio i to już koniec?? Ukryłam twarz w dłoniach, ale nie płakałam... Po prostu potrzebowałam chwili wyciszenia.

 ***
Nie wiem jakim cudem, ale moja chwila wyciszenia trwała ok 3-4 godzin. Niby nie spałam, ale całkowicie się wyłączyłam. Dopiero ok 22.00 postanowiłam zejść na dół. To co tam zastałam było przerażające. Salon wyglądał jak pobojowisko. Wszyscy goście już sobie poszli. Liam krzątał się po całym domu i chyba próbował choć trochę tu ogarnąć, Niall spał na kanapie, Zayn znalazł dla siebie wygodne miejsce w fotelu, Harry'ego i Meg nie było. tak samo jak Louis'a i Eleanor. Nigdzie nie widziałam Nadii. Zrobiło mi się gorąco ze strachu. Wątpiłam, żeby dziewczyna gdziekolwiek ruszyła się beze mnie. Poszłam do kuchni gdzie obecnie znajdował się Liam. 
- Wiesz gdzie jest Nadia, bo w salonie jej nie ma?
- A zaglądałaś w miejsca typu pod stołem lub w szafie? - Myślałam, że on po prostu żartuje, ale najwidoczniej mówił serio. Ale przecież Nadia... Nieee... Nie możliwe, żeby ona tknęła alkoholu. Wróciłam do pomieszczenia i według rad Liam'a skierowałam się w stronę stołu. Schyliłam się i... OMG. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. A jednak moja przyjaciółka to zrobiła.. Nie powiem,
że się upiła, bo to na pewno nie było tak. Myślę, że wypiła jeden góra dwa drinki i to już jej wystarczyło. Spróbowałam ją obudzić, ale bezskutecznie... I co ja teraz zrobię??? W tym właśnie momencie przyszedł Liam.
- A nie mówiłem? Hahaha... - zgromiłam go wzrokiem. - No przepraszam, przepraszam już się ogarniam. Wynagrodzę Ci ten wybuch śmiechu i zawiozę ją do domu. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam i już miałam mu podać adres Blondynki kiedy mnie olśniło. Nadia nie mogła wrócić do domu w takim stanie... Jej rodzice chyba by zawału dostali. Zaraz, zaraz! Lena myśl! 
- Liam zaniesiesz ją do mnie ok? - spytałam i zrobiłam słodkie oczka kota ze Shrek'a. 
- Dla Ciebie wszystko... - odpowiedział i uśmiechnął się, po czym wziął Nadię na ręce i razem przeszliśmy do przedpokoju. Zastanawiacie się pewnie po co tam ja... A kto otworzyłby przed nim drzwi?? No właśnie... Dlatego też poszłam i otworzyłam te drzwi, a w progu ujrzałam Danielle z uniesioną dłonią. Pewnie miała zamiar zapukać, ale ją uprzedziłam. Co za dziwny zbieg okoliczności. Brunetka uśmiechnęła się do mnie i kątem oka zauważyła Liam'a z Nadią na rękach. Jej wyraz twarzy gwałtownie się zmienił. Spojrzałam na Liam'a z jego oczu mogłam wyczytać jakąś dumę i pewność siebie. Nie wiedziałam co mam zrobić... Cofnęłam się kilka kroków, ale nadal miałam ich w zasięgu wzroku i słuchu. 
- Hej Liam... Ja przyszłam Cię przeprosić, ale widzę, że przyszłam w nieodpowiednim momencie - usłyszałam cichy głos Dan. 
- Witaj Danielle. Nie... Przyszłaś w najbardziej odpowiednim momencie...Wejdź i poczekaj na mnie chwilkę. Ja tylko zaniosę... Nadię do domu i zaraz wrócę to sobie porozmawiamy. - w ciągu tej pauzy przed wypowiedzeniem imienia Blondynki Payne spojrzał na nią z czułością... Na prawdę zwrócił swój wzrok na jej twarzyczkę, uśmiechnął się, powrócił spojrzeniem do Danielle i dopowiedział końcówkę zdania. Znów miałam dwa odmienne zdania. Z jednej strony mi się to podobało, a z drugiej byłam temu przeciwna. Nie chciałam, żeby Liam w pewnym sensie wykorzystał Nadię do ewentualnego zerwania z Danielle. Tak wiem, że mam zrytą psychikę, a moje pomysły są dziwne, ale taka już jestem i nic tego nie zmieni. Danielle poszła do kuchni, a ja wróciłam do salonu i próbowałam obudzić Niall'a. Nie wiem jakim cudem udało mi się zwlec go z kanapy i pomóc w przejściu do jego pokoju. W każdym bądź razie po jakichś dziesięciu minutach Blondyn leżał w swoim łóżku. Przygotowałam dla niego butelkę wody i aspirynę, bo wiedziałam, że jutro będzie go męczyć ogromny kac. Kiedy tak patrzyłam na bezbronnego, śpiącego Niall'a znów wróciły wyrzuty sumienia, za wypowiedziane słowa w kuchni. Obok "lekarstwa" i butelki położyłam nasze zdjęcie i kartkę z wypisanym słowem: PRZEPRASZAM! Wtedy w miarę spokojna zeszłam na dół. Z kuchni dobiegała rozmowa i ciche pochlipywanie... Po kilku minutach Danielle już nie było. Weszłam do kuchni i spojrzałam na Liam'a. 
- Zerwaliśmy... - wyszeptał, a po jego policzkach znów popłynęły łzy. Podeszłam do niego i
przytuliłam go. Jedną rękę głaskałam go po głowie, a drugą po plecach i jednocześnie szeptałam ciche słowa pocieszenia: "Liam naprawdę bardzo Ci współczuję, ale uwierz mi, że tylko na początku będzie tak strasznie boleć... Później będziesz powoli zapominał, aż do momentu kiedy poznasz tą jedyną z którą będziesz szczęśliwy..."
Liam się odsunął i spojrzał na mnie... 
- Dziękuję Ci Lenko... Za wszystko... Za tyle miłych słów, za to, że mi pomogłaś, bo gdyby nie Ty to może i mój związek trwałby nadal, ale na pewno nie byłbym w nim szczęśliwy. I wierzę Ci, że ten okropny ból minie i w końcu znajdę tę jedyną. - po tych słowach pocałował mnie w policzek i wyszedł. Stwierdziłam, że nic tu po mnie, więc ubrałam się i wyszłam. Trochę inaczej wyobrażałam sobie dzisiejszą imprezę, no ale niczego nie możemy zaplanować, a los lubi nam płatać figle. Oj te moje filozofie życiowe. Powoli przeszłam odległość dzielącą mój dom od willi chłopców, a kiedy wchodziłam po schodach poczułam jak napinają się, aż do bólu mięśnie mojego karku. To uczucie towarzyszyło mi tylko i wyłącznie kiedy ktoś mnie obserwował. A, że ktoś mnie obserwował byłam pewna - czułam wyraźne mrowienie w kręgosłupie. Odwróciłam się i rozejrzałam po "najbliższej okolicy". I wtedy dostrzegłam w ciemności dwa świecące punkty. W mojej głowie od razu pojawił się obraz czarnego samochodu. Świecące punkty to na pewno światła zewnętrzne tego auta. Teraz miałam pewność, że jestem obserwowana. Tylko dlaczego i kto mnie obserwuje??? Obawiam się, że już niedługo się dowiem... 
*********************************************************************

Witajcie, witajcie! Co tam, jak tam?? Prawie miesiąc nauki za nami nieprawdaż? I jak Wam to leci, bo u mnie masakra.. Na nic nie mam czasu i dziwię się, że jeszcze cokolwiek piszę... No, ale nie mogłabym zawieść moich ukochanych czytelniczek. No właśnie: 
1. Jak rozdział? Dla mnie z jednej strony całkiem, całkiem, a z drugiej taki trochę bez sensu... :P
2. Co się Wam najbardziej podobało, a co najmniej?
3. Kto i dlaczego obserwuje Lenę???
4. Czy Liam dobrze zrobił, że zerwał z Danielle
5. Co mogło oznaczać to "czułe spojrzenie"?? 
6. W kłótni Lenka vs Niall poparły(li)byście...?? 

Odpowiadajcie na pytania, bo bardzo lubię poczytać sobie Wasze pomysły i różne koncepcje... Rozdział z dedykacją dla Forever Yours i Eragona aa, które nie dość, że cały czas czytają to jeszcze komentują! Noo... Widzicie? Opłaca się komentować... :D No dobra chyba całą wenę wyczerpałam na ten rozdział i na notkę nic już nie zostało. Jeszcze raz poproszę o komentarze, głosy w ankietach, obserwacje i polecanie mojego bloga!!! Z góry za wszystko dziękuję... Do "zobaczenia" za tydzień!!! <3 

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!!! <3

MiLenka Lis (A.) :***

2 komentarze:

  1. Dziękuję za dedykację. W szkole jakoś leci, nie jest źle, ale co do czasu się zgodzę. I masz rację, nie mogłabyś przestać pisać. Nie pozwoliłabym Ci na to! Zapamiętaj to sobie :D
    Jakim prawem określasz ten cudowny rozdział jako bezsensowny? Pytam się?!
    Najbardziej podoba mi się... yyyy. Wszystko?
    A skąd mnie wiedzieć co Ty sobie tam takiego wymyśliłaś? Przecież jestem tylko czytelnikiem, nie mam pojęcia kto to będzie i czego chce. A może to tylko wiecznie spóźniony listonosz po godzinach, który nie może jej dopaść? Nie śmiej się, to też jest możliwe! :D
    Jeśli chodzi o Liama, to nie wiem. Jeśli miałby być nieszczęśliwy, to lepiej sobie odpuścić.
    Pozwól, że na piąte się nie wypowiem :D
    Szczerze? Niall'a. Lena przecież wiedziała na co się godzi i z czym to się wiąże. Nie mówię, żeby Lena przestała się widywać z Nadią, ale ją ma codziennie w szkole, a jego nie.
    Dużo brakującego czasu i do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy i znakomicie napisany rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń