Heeeej! Jeżeli jeszcze nie zauważyliście to dziś WTOREK i mój ostatni post przed moją nieobecnością na blogu... Później nie będę miała czasu więc wstawiam teraz. Nie mam zamiaru się rozpisywać. Dziękuję tylko za komentarz od Forever Yours, która pomimo prowadzenia swojego bloga zawsze znajdzie te 2-3 minuty na napisanie. Dziękuję również za 3146 wejść. Przypominam o głosowaniu w ankietach , bo dalej nie wiem z kim ma być Lenka + dzisiaj dodałam nową, o dodawaniu się do obserwatorów i o komentowaniu... Aha... Jeżeli czytasz i masz możliwość jakoś rozpowszechnić lub udostępnić, lub polecić mojego bloga to proszę zrób to... Byłabym bardzo wdzięczna za to... Nie mam zamiaru się rozpisywać?? Przepraszam bardzo, ale jakoś tak wychodzi, że chcę Wam dużo przekazać :D No i przypomnę jeszcze : CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!!! <3 Zapraszam do czytania!
*Lena* 19. 09. 2012. Włącz. (jeżeli chcesz) ;)
Środa i czwartek minęły mi tak jak wszystkie inne dni. Budziłam się, a przy mnie był już Niall lub moja mama, później dołączali chłopcy, a następnie przyjeżdżała Nadia z lekcjami. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. I zawsze o tej samej porze przerywał nam dźwięk mojego telefonu. 10 minut pogaduch z tatą. Co do tej afery z moim pobytem w szpitalu, dzięki mojemu tweet'owi trochę ucichło... A wracając do dnia dzisiejszego. Piątek, to właśnie dziś odwiedzają mnie uczniowie z mojej klasy. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, a z drugiej bałam się, że kiedy ich zobaczę to wszystko do mnie wróci i nie będę w stanie powstrzymać łez. No nic.. To dopiero za sześć godzin. Obecnie jest 9.00. Obok mnie siedzi moja mama. Chłopcy mają dziś jakieś nagrania więc nie przyjadą do mnie wcześniej niż po 18... Dzięki temu możemy sobie spokojnie porozmawiać z mamą... Tak zrobiłyśmy... Zwierzałam się, a ona mnie słuchała, opowiadałam jej o wszystkim poczynając od spraw bieżących kończąc na czasach dzieciństwa... Bardzo powoli nadrabiałyśmy "zaległości". Mama również dużo mi powiedziała... Nawet to czego nie wie jeszcze mój tata, a mianowicie w maju zostanę siostrą! Czy to nie cudowne??? Cieszyłam się jak głupia. Miałam ochotę wyskoczyć z łóżka i odtańczyć jakiś dziki taniec radości. Na szczęście się powstrzymałam, stwierdziłam, że nie wypada szesnastoletniej dziewczynie wydurniać się w szpitalu i to przed własną rodzicielką. Mama odetchnęła z ulgą, ponieważ bała się mojej reakcji. Ale czy mogła być inna? Przecież to taka wspaniała wiadomość... Dzisiejszego dnia czas płynął szybciej... Nim to spostrzegłam już była 15.00. Ze zniecierpliwieniem oczekiwałam przyjścia kolegów i koleżanek. 5 minut... 10 minut... Po 15 minutach usłyszałam ciche pukanie do drzwi. "Proszę" - powiedziałam i do sali powoli wchodziło dwadzieścia jeden osób... Zastanawiam się jak oni się tu wszyscy pomieścili. Kiedy wreszcie drzwi się zamknęły, zapadła niezręczna cisza. Ja patrzyłam na nich, a oni wpatrywali się we mnie i "oglądali" moje obrażenia. Na szczęście Nadia wiedziała co ma zrobić i jak się zachować.
- Hej Lenko! Mamy coś dla Ciebie - powiedziała i szturchnęła jednego z chłopców, bodajże Thomas'a. Podszedł do mnie i położył bombonierkę na kołdrze. Szepnął ciche "proszę" i wrócił na miejsce... Na jego policzkach widoczny był rumieniec... Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Bardzo Wam dziękuję... Nie trzeba było... Sam fakt, że tu jesteście dla mnie dużo znaczy...
Atmosfera się rozluźniła... Wszyscy nabrali pewności siebie i każdy zaczął coś opowiadać... Każdy się do mnie uśmiechał. Moja klasa spędziła u mnie dwie godziny... Sto dwadzieścia minut chwalenia się, przekrzykiwania, wymądrzania i rozśmieszania... Było cudownie. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Wszyscy stwierdzili, że muszą się już zbierać... Na pożegnanie każdy mnie uściskał... To również było ciekawe przeżycie. Później dwie rozmowy telefoniczne. Jedna z tatą, druga z Wercią. Taak... Moja siostra cioteczna sobie o mnie przypomniała. Wygadałyśmy się... O 18.30 wpadli do mnie Niall i Harry. Reszta nie mogła przyjechać. Nie byłam z tego powodu ani zła, ani smutna. Rozumiałam ich w stu procentach. Tym bardziej, że to był mój najprzyjemniejszy dzień w szpitalu, więc nic nie było w stanie go zepsuć. Chłopcy opowiedzieli mi o nagraniach, a nawet puścili kawałek nowej piosenki. Była cudowna... Strasznie mi się podobała... No, ale o czym my mówimy? Przecież to piosenka One Direction! Godzinę później Harry wrócił do domu, ja zostałam z mamą i Niall'em. Byłam wykończona dzisiejszym dniem... Tyle emocji, tyle wrażeń, tyle informacji, śmiechów i ogólnej radości. Równo o 20.00 zasnęłam.
*Narracja trzecioosobowa*
Narracja trzecioosobowa
Minął kolejny tydzień. Lenka wróciła do domu, a chłopcy wyruszyli w trasę koncertową. Codziennie Niall dzwonił, a w weekendy widziała się ze wszystkimi na skype'ie. Zdjęli Lenie opatrunek, następnie bandaż, a na koniec gips. Dziewczyna jednak wróciła do szkoły troszkę wcześniej, ponieważ uznała, że lepiej słuchać "wykładów" i później przepisać notatki niż siedzieć w domu i opuszczać kolejne lekcje. Kiedy Lena nie mogła jeszcze pisać wszystkie notatki i prace domowe dyktowała mamie, a ona zapisywała je w zeszycie. Jednak czas szybko minął i mama Leny nie była już jej potrzebna, rzecz jasna, chodzi o przepisywanie. Mimo to postanowiła wrócić do Polski. Lenka trochę się obawiała, ale nie było tak jak kiedyś. Cały czas utrzymywała kontakt z rodzicami. Mijały kolejne dni i tygodnie. Aż nadszedł 17 grudnia... Piątek... Wigilia szkolna, a także przyjazd chłopców.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział podzielony jest na dwie części, dlatego też jest krótszy niż zwykle... Niedobra MiLenka pozostawia Was w niepewności... Jeszcze nie jestem pewna, ale kolejny rozdział raczej pojawi się po 14 sierpnia... Zobaczymy jak to będzie... Jak na razie czekam na komentarze i wszystko co wymieniłam na początku :D Korzystajcie z wakacji, bo już połowa za nami, cieszcie się latem i czekajcie na kolejny rozdział!
Pozdrawiam i przesyłam całusy! :*
MiLenka Lis <3
29 lip 2014
26 lip 2014
Rozdział XXII
Hej, hej!!! W sumie jest już sobota więc wstawiam rozdział... ;) Nie chcę się rozpisywać, bo w sumie nie mam dla kogo... Jedna osoba komentuje i to dla mnie bardzo dużo znaczy, bo ta osoba również ma talent do pisania, ale na innych blogach jest po 20 - 30 komentarzy, a u mnie jeden + moja odpowiedź... No nic... Przypominam tylko: CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! Rozdział dedykowany wszystkim czytelnikom, a w szczególności Forever Yours! Zapraszam do czytania...
*Lena* 16. 09. 2012 Nastrój
Kiedy się obudziłam, zobaczyłam iż obok mnie siedzi moja mama. Kiedy zauważyła, że już nie śpię zaczęła mówić...
- Córciu... Przyjechałam wczoraj, ale wieczorem, bo tata dostał telefon i musiał wracać do pracy... On nie chciał jechać... Niemalże płakał wsiadając do samolotu i powtarzał "Zawiodę moją małą"...
- Mamo... Rozumiem... - przerwałam jej.
- Obiecał, że zadzwoni do Ciebie ok 16. - dokończyła i pogłaskała mnie po policzku - Ustaliliśmy wczoraj, że dopóki nie zdejmą Ci gipsu i bandaża zostanę z Tobą...
Na samą myśl się uśmiechnęłam... Przynajmniej przez jakiś czas nie będę w domu sama... No i będziemy w końcu miały możliwość do nadrobienia tych szesnastu lat... Położyłam swoją dłoń na ręce mamy, a ona ją uścisnęła... W tym momencie ciszę przerwał dźwięk mojego telefonu. SMS! Mama podała mi komórkę, a ja odczytałam wiadomość od Niall'a. " Za chwilkę wywiad... Boję się..." Rozejrzałam się po sali... Tak jestem tu od piątku i dalej nie wiem co "posiadam". Miałam to szczęście, że sala wyposażona była w to cudeńko jakim jest telewizor. Poprosiłam mamę o jego włączenie, a ja zajęłam się odpisywaniem. "Telewizor włączony... Kochanie... Nie masz się czego bać... To nie pierwszy raz. Wszystko będzie dobrze." - wystukałam i kliknęłam przycisk "Wyślij". Po chwili na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiło się "Wiadomość została wysłana". Niecałe pół minuty później ostatnia reklama dobiegła końca i zaczął się program. Automatycznie zacisnęłam kciuki i sama zaczęłam się denerwować... Nie wiedziałam co wczoraj ustalili?
Czy jednak wyjdzie na jaw to, że jestem w szpitalu? Zaraz wszystko się okaże...
*Na ekranie*
Młoda, piękna kobieta. Miała długie czarne włosy i czerwoną sukienkę z dużym dekoltem. Tak. To było pierwsze na co zwróciłam uwagę... Siedziała sobie na fotelu. Po chwili prezenterka zaczęła swoją zapowiedź
-Witam państwa bardzo serdecznie. Dziś w moim programie mam zaszczyt gościć pięciu przystojnych chłopców ze sławnego boysbandu. Czy wiecie o kim mówię? No pewnie! Zapraszam do mnie zespół One Direction! - Nie wiem skąd wyszli, ale po chwili już byli przy prezenterce... Oklaski i okrzyki. Chłopcy uśmiechają się i siadają na czerwonej kanapie. Po trzech minutach wszystko ucichło. Kobieta przywitała chłopców po czym zadała pierwsze pytanie, którego najbardziej wszyscy się obawiali.
- Harry... Jako powód przesunięcia trasy podaliście przygotowania do ceremonii ślubnej Twojej i Sophie. Niedługo potem na twitterze pojawia się informacja, że zerwaliście. To jak to jest w końcu??
Kamera zwróciła się wprost na twarz Styles'a. Chociaż jego mina wyrażała względny spokój "rozbiegane" oczy, w których widoczny był strach świadczyły o tym co dzieje się w jego umyśle i sercu. Kogo jak kogo, ale Harry'ego znam bardzo dobrze... Chwila ciszy się przedłużała. Chłopcy patrzyli na niego i chcieli dodać mu otuchy. Loczek przełknął ślinę, wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- No więc... Ja i Sophie... To znaczy my... Trasa... - zaczął się jąkać, a mi zrobiło się najpierw zimno, a później niemiłosiernie gorąco. Moje serce przyspieszyło o czym świadczyły szybsze "piknięcia" aparatury... Mama się trochę przestraszyła i spytała czy wszystko w porządku, a ja tylko kiwnęłam głową...
- Boże... Harry weź się w garść - powiedziałam do telewizora, znów zapominając o obecności mamy i zacisnęłam mocniej kciuki, aż mi kostki pobielały. Nie wiem czy akurat to pomogło, ale Harry niespodziewanie zaczął mówić ponownie.
- No więc... Jeżeli chodzi o to czy kłamaliśmy to... nie... Decyzja o przesunięciu trasy zapadła w piątek, a podjęliśmy ją, ponieważ... chcieliśmy mieć więcej czasu na przygotowania i mniej "zmartwień" podczas trasy. W sobotę natomiast pojawił się tweet Sophie. Również zawierał prawdę. Zerwaliśmy zaręczyny... Ślub jest odwołany ale to było dzień po podjęciu decyzji o przesunięciu trasy...
A jednak kłamstwo... Pewnie prawda zagroziłaby w jakiś sposób chłopcom i ich karierze... A może gdyby informacja o moim wypadku "wyciekła" to nie miałabym takiego spokoju jaki mam do tej pory... Przestałam na razie o tym myśleć, bo z wymalowanych na czerwono ust prezenterki padło kolejne pytanie do Harry'ego
-Aha... A mógłbyś powiedzieć nam czemu tak nagle zakończyliście związek? Co się stało?
Loczek chwilę się zastanowił ale po chwili znów zaczął wypowiedź
- Hmm... Od początku wydawało mi się, że postąpiłem zbyt pochopnie z tymi oświadczynami... Sophie zmieniła się... Nie była tą samą dziewczyną sprzed x-factor... - zatrzymał się na chwilę i uśmiechnął sam do siebie, na wspomnienie dawnych czasów - I nie mam zamiaru jej tu oczerniać przed widzami, bo nie o to mi chodzi... Po prostu doszedłem do wniosku, że nie pasujemy do siebie tak jak kiedyś...
- Mhmm... Czyli mamy rozumieć, że to Ty z nią zerwałeś?
Denerwowała mnie wścibskość tej kobiety. Ale oni wszyscy tacy są. Używają wszelakich metod żeby wyciągnąć jak najwięcej informacji
- Tak. Czy możemy zakończyć już ten temat? - spytał Harry. Najwidoczniej też był zmęczony odpowiadaniem na dręczące pytania.
- Oczywiście... - odpowiedziała prezenterka i zmieniła temat - No więc teraz przyspieszycie trasę?
Tym razem głos zabrał Liam:
- Nie... To nie miałoby sensu... Lepiej mieć trochę więcej czasu na dociągnięcie niedoskonałości niż wyruszyć w trasę i "potknąć" się gdzieś. - Ten to zawsze wie co i jak ma powiedzieć. No dobrze najważniejsze już za nami... Rozmowa toczyła się dalej
Prezenterka już wypowiadała kolejne pytanie. Zastanawiało mnie czy wszystkie przygotowała wcześniej czy też nie... Poszła na żywioł i pytała o to co akurat jej przychodziło do głowy?
- A ile będzie trwało wasze koncertowanie?
- Postanowiliśmy, że musimy wynagrodzić fankom to opóźnienie, więc przedłużamy trasę. Będzie ona trwała od 27 września do 17 grudnia. Po tych słowach wypowiedzianych przez Zayn'a dla mnie wszystko zniknęło. Telewizor, moja mama, sala, szpital, cały świat... Zostałam tylko ja i ta jedna myśl. Ale jak to od 27 września do 17 grudnia??? Jakim cudem z miesięcznej trasy powstała ponad dwumiesięczna?? Pewnie to znów jeden z genialnych pomysłów menadżera... Żadnemu z chłopców raczej nie uśmiechała się taka długa rozłąka ze swoimi drugimi połówkami... No oprócz Zayn'a i Harry'ego... Ale oni pewnie też nie skakali z radości kiedy to ustalali... No i jak ja sobie poradzę bez mojego chłopaka??? Jasne mam Nadię i mamę, a także tatę, który będzie się ze mną łączył przez telefon, ale to jednak nie to samo. Do moich uszu "dobiegł" głos prezenterki świadczący o tym, że półgodzinny wywiad powoli dobiegał końca.
- Moje ostatnie pytanie brzmi... Co z waszym życiem towarzyskim? Niall wciąż wiele słyszymy o Twoim idealnym związku z Mileną... Czy w rzeczywistości też jest tak różowo, jak we wszystkich artykułach?
- Tak... To znaczy... Czasami dochodzi do małych kłótni czy sporów jak w każdym normalnym związku, ale zawsze znajdujemy porozumienie. Poza tym bardzo się kochamy i jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Niczego nie udajemy przed kamerami... Lenka wspiera mnie we wszystkim i to jest cudowne... - powiedział Niall i uśmiechnął się... Te słowa również spowodowały, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech pomimo tego, że wciąż byłam smutna i zła, a mama pogłaskała mnie po plecach.
- A Ty Liam, nadal jesteś z Danielle?
- Owszem... Nie mamy zamiaru niczego kończyć...
- Lou, a co u Ciebie?
- U mnie bardzo dobrze... Ja i Eleanour jesteśmy w sobie zakochani po uszy... Niestety za mało czasu spędzamy razem, ale gdy tylko nadarzy się okazja wykorzystujemy ją w pełni...
- A Ty Zayn?
- Ja również mam dziewczynę... Aczkolwiek jak na razie nie będę mógł jej przedstawić, bo jest to związek na odległość...
- Może zdradzisz nam chociaż jej imię, lub skąd jest?
- Nie... Jak na razie pozostaje to moją słodką tajemnicą...
- Harry powiedział nam już wszystko... No więc chłopcy życzę żeby układało Wam się tak dobrze jak dotychczas w życiu prywatnym, a także zawodowym. Dziękuję bardzo za wywiad... W moim programie gościłam dziś chłopców z zespołu One Direction... - ostatnie słowa z ust prezenterki nie ciekawiły mnie zbytnio więc wyłączyłam telewizor. Ja nadal nie mogłam uwierzyć, że trasa będzie trwała tak długo, a dokładnie dwa miesiące i dwadzieścia dni. Obok mnie siedziała moja mama i nic nie mówiła... Wpatrywała się we mnie, a ja prawie płakałam. Ta informacja mnie przybiła. Błogą ciszę i moje myśli przerwała melodyjka mojego telefonu. Odebrałam.
- Hej Kochanie! Już do Ciebie jedziemy... Jak wypadliśmy? - usłyszałam głos Niall'a
- No heej! Było dobrze tylko czemu nic nie powiedziałeś, że przedłużacie trasę - spytałam z lekką irytacją w głosie.
- Słońce pamiętasz, że wczoraj musiałem wrócić do domu, żeby wszystko ustalić...
- Ach no taak... Niemądra ja...
- Mało spostrzegawcza i troszkę porywcza, ale i tak Cię kocham... - zaśmiał się - Będziemy za dwadzieścia minut.
- Ok. Czekam - powiedziałam i zakończyłam połączenie.
Wstałam z łóżka, poinformowałam mamę, że wychodzę do łazienki. Na początku moje kroki były strasznie niepewne... Cały czas się chwiałam... Długotrwałe leżenie tym właśnie skutkuje... Szłam powoli długim korytarzem, co jakiś czas podpierając się o ścianę. "Droga" zajęła mi około 7-8 minut. Załatwiłam swoje potrzeby i ruszyłam w kierunku powrotnym. Weszłam do sali. Wyglądała identycznie jak ta, w której przebywałam tylko tu nie było mojej mamy, a w łóżku leżała dziewczyna może 3 lata młodsza ode mnie... Cicho przeprosiłam i już miałam wychodzić kiedy usłyszałam cieniutki głos:
-O Mój Boże! To Milena Lis... Ty jesteś dziewczyną Niall'a Horan'a!
Nie wiedziałam jak mam zareagować. Po krótkim namyśle odwróciłam się i zaraz tego żałowałam... Dziewczyna zdążyła w tym czasie wyjąć telefon i zrobić mi zdjęcie. Myślałam, że zdążę powstrzymać ją przed ich opublikowaniem. Niestety jak na trzynastolatkę nieźle radziła sobie z rozsyłaniem informacji. Byłam wściekła na nią i na siebie. Bez słowa wyszłam i spojrzałam na numerek na drzwiach... No tak 78, a nie 79... Boże ja jestem jedną, wielką, totalną porażką... Wszystko zepsułam. Chłopcy tak się starali, żeby mnie nie wydać, a ja sama wpakowałam się w niezłe tarapaty. Wróciłam do sali gdzie chłopcy właśnie witali się z moją mamą, a ona gratulowała im wspaniałego wywiadu. Podeszłam do nich. Każdemu dałam buziaka w policzek, no oprócz Niall'a który wpił się w moje usta... To było trochę krępujące tak przy mamie... Ale stało się... Usiadłam na łóżku i powiedziałam chłopcom o całej sytuacji sprzed 10 minut. Trochę się przejęli, ale nie byli zdenerwowani... Domyślali się, że prędzej czy później wszystko się wyda... Potem zaczęli się nawet śmiać z tego i wymyślać nagłówki artykułów w jutrzejszych gazetach. Mama również dołączyła do nich... Tylko ja jakoś nie widziałam nic śmiesznego w tej sytuacji. Wyłączyłam się... Zaczęłam myśleć jak wytłumaczyć tą całą sytuację, tak żeby nie zaszkodziło to chłopcom, ale jakoś nic racjonalnego nie przychodziło mi do głowy...
- Słoneczko... Rozchmurz się... Wszystko będzie dobrze. - usłyszałam głos Niall'a dobiegający do moich uszu gdzieś z zaświatów.
Uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku. Dołączyłam się do konwersacji... Rozmawialiśmy o tym jak będzie przebiegać trasa, jak ja sobie poradzę bez nich, a także na wiele innych tematów. Nasze śmiechy i chichy przerwał dźwięk mojego telefonu... Spojrzałam na mały, świecący ekranik : Tata
- Halo - powiedziałam niepewnie
- Kochanie... Bardzo Cię przepraszam, że nie jestem z Tobą... Ale nagły wyjazd dyrektora spowodował, że ja musiałem wrócić, bo jestem wicedyrektorem... Muszę go zastąpić w firmie...
- Tato nic się nie dzieje... Wszystko rozumiem... Mama jest przy mnie, a ja cieszę się z tego, że znalazłeś chwilkę by do mnie zadzwonić...
- Już to mówiłem, ale chcę Ci to powtórzyć... Dzięki Twoim wczorajszym słowom uświadomiłem sobie, że byłem najgorszym ojcem na świecie... Będę Ci to wynagradzał do końca życia...
- Ale nie musisz...
- Córcia wiem co muszę, wiem co chcę... Jak się czujesz? - zmienił temat
- Dobrze... Chciałabym już być w domu. Ale czas umilają mi chłopcy, a zaraz powinna przyjechać Nadia...
- To bardzo dobrze, że masz przyjaciół, którzy są wciąż przy Tobie. Aha... Pozdrów ich ode mnie... Polubiłem Twojego chłopaka wiesz?
- Jego nie da się nie lubić - odparłam i się zaśmiałam.
"Paweł!" - usłyszałam w słuchawce imię swojego taty
- Lenko... Ja muszę kończyć. Odezwę się jutro. Miłego popołudnia i wieczoru.
- Jeszcze raz dziękuję za rozmowę... Papa... Do jutra.
Rozłączył się.
Z wielkim uśmiechem spojrzałam na resztę. Mama się uśmiechała, a chłopcy patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem. Ach! Mówiłam po polski więc nic nie rozumieli...
- Pozdrowienia od mojego taty - powiedziałam już w zrozumiałym dla nich języku. Znów powróciliśmy do normalnej rozmowy. Przyszła Nadia. Przekazała mi lekcje i ploteczki z dnia w szkole. Jeszcze bardziej nasiliła się ochota na wyjście ze szpitala. I znów przerwał nam telefon. Tym razem była to komórka Niall'a
- Halo... Tak? Już jest? Dobrze. Już się robi... - wszystkie zdania, a raczej ich równoważniki wypowiadał w szybkim tempie i ledwo zrozumiale.
- To był menadżer... Już jest pierwszy artykuł w Internecie... - wyjaśnił.
Weszłam na pierwszą lepszą stronkę plotkarską. Chwała temu kto wymyślił Internet w telefonie... Tytuł artykułu : Wiadomość z ostatniej chwili. Milena Lis w szpitalu. ~ Do Internetu wyciekło zdjęcie poturbowanej dziewczyny Niall'a Horan'a. Z tego co można zauważyć Lena ma złamaną rękę i kilka innych obrażeń... Nie wiemy jednak czym spowodowany jest jej stan. Czy chłopcom z One Direction grozi niebezpieczeństwo?~ Pod spodem zdjęcie zrobione przez tą dziewczynę... Postanowiłam, że napiszę coś na ten temat na twitterze... Musiałam uspokoić wszystkie fanki chłopców... Zalogowałam się i wstukałam tekst "Tak to prawda. Jestem w szpitalu... Wygląda to groźnie, ale najgorsze już za mną... Chłopcy są bezpieczni... Nie martwcie się! Ten stan zawdzięczam tylko i wyłącznie sobie i własnej niezdarności... Tak to już jest jak ktoś nie umie chodzić po schodach i ma ogromnego pecha... Niebawem wychodzę... Pozdrawiam Wszystkich!" - opublikowałam tweeta. Trochę było mi źle z myślą, że kłamię, no ale to dla dobra chłopców.
Kiedy wszystko zostało wyjaśnione mogliśmy ponownie zacząć rozmawiać. Przegadaliśmy jakieś następne trzy godziny. Później chłopcy i Nadia zaczęli się zbierać... Niall powiedział mojej mamie, żeby wróciła do domu z chłopcami, a dziś on zostanie ze mną na noc. Rodzicielka opierała się, ale chłopcy, ja i Nadia przekonywaliśmy ją, że powinna odpocząć. Niechętnie się zgodziła. Pocałowała mnie w czoło i wyszła za resztą.
- Nareszcie sami - powiedziałam kiedy zniknęli. Zrobiłam miejsce dla Niall'a. Mój chłopak położył się obok mnie. Swoimi palcami przeczesywał moje włosy...
- Wiesz, że mój tata powiedział mi dziś, że Cię lubi - oznajmiłam Blondynkowi.
- Naprawdę? No to kamień spadł mi z serca... Myślałem, że nie jest do mnie przyjaźnie nastawiony... - odpowiedział.
Zaśmiałam się cicho i zbliżyłam moje usta do warg Niall'a. Teraz bez żadnego skrępowania mogliśmy się całować. Tak mi tego brakowało... Pół dnia czekałam na to by ponownie poczuć jego miękkie wargi... Pół dnia czekałam, żeby w moim brzuchu znów zagościło stado fruwających motyli... Gdy już brakło nam tchu niechętnie odsunęliśmy się od siebie. Położyłam głowę na torsie Niall'a, a on cicho śpiewał mi do ucha jakąś piosenkę. Zanim jednak przypomniałam sobie jej tytuł już smacznie spałam.
*Lena* 16. 09. 2012 Nastrój
Kiedy się obudziłam, zobaczyłam iż obok mnie siedzi moja mama. Kiedy zauważyła, że już nie śpię zaczęła mówić...
- Córciu... Przyjechałam wczoraj, ale wieczorem, bo tata dostał telefon i musiał wracać do pracy... On nie chciał jechać... Niemalże płakał wsiadając do samolotu i powtarzał "Zawiodę moją małą"...
- Mamo... Rozumiem... - przerwałam jej.
- Obiecał, że zadzwoni do Ciebie ok 16. - dokończyła i pogłaskała mnie po policzku - Ustaliliśmy wczoraj, że dopóki nie zdejmą Ci gipsu i bandaża zostanę z Tobą...
Na samą myśl się uśmiechnęłam... Przynajmniej przez jakiś czas nie będę w domu sama... No i będziemy w końcu miały możliwość do nadrobienia tych szesnastu lat... Położyłam swoją dłoń na ręce mamy, a ona ją uścisnęła... W tym momencie ciszę przerwał dźwięk mojego telefonu. SMS! Mama podała mi komórkę, a ja odczytałam wiadomość od Niall'a. " Za chwilkę wywiad... Boję się..." Rozejrzałam się po sali... Tak jestem tu od piątku i dalej nie wiem co "posiadam". Miałam to szczęście, że sala wyposażona była w to cudeńko jakim jest telewizor. Poprosiłam mamę o jego włączenie, a ja zajęłam się odpisywaniem. "Telewizor włączony... Kochanie... Nie masz się czego bać... To nie pierwszy raz. Wszystko będzie dobrze." - wystukałam i kliknęłam przycisk "Wyślij". Po chwili na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiło się "Wiadomość została wysłana". Niecałe pół minuty później ostatnia reklama dobiegła końca i zaczął się program. Automatycznie zacisnęłam kciuki i sama zaczęłam się denerwować... Nie wiedziałam co wczoraj ustalili?
Czy jednak wyjdzie na jaw to, że jestem w szpitalu? Zaraz wszystko się okaże...
*Na ekranie*
Młoda, piękna kobieta. Miała długie czarne włosy i czerwoną sukienkę z dużym dekoltem. Tak. To było pierwsze na co zwróciłam uwagę... Siedziała sobie na fotelu. Po chwili prezenterka zaczęła swoją zapowiedź
-Witam państwa bardzo serdecznie. Dziś w moim programie mam zaszczyt gościć pięciu przystojnych chłopców ze sławnego boysbandu. Czy wiecie o kim mówię? No pewnie! Zapraszam do mnie zespół One Direction! - Nie wiem skąd wyszli, ale po chwili już byli przy prezenterce... Oklaski i okrzyki. Chłopcy uśmiechają się i siadają na czerwonej kanapie. Po trzech minutach wszystko ucichło. Kobieta przywitała chłopców po czym zadała pierwsze pytanie, którego najbardziej wszyscy się obawiali.
- Harry... Jako powód przesunięcia trasy podaliście przygotowania do ceremonii ślubnej Twojej i Sophie. Niedługo potem na twitterze pojawia się informacja, że zerwaliście. To jak to jest w końcu??
Kamera zwróciła się wprost na twarz Styles'a. Chociaż jego mina wyrażała względny spokój "rozbiegane" oczy, w których widoczny był strach świadczyły o tym co dzieje się w jego umyśle i sercu. Kogo jak kogo, ale Harry'ego znam bardzo dobrze... Chwila ciszy się przedłużała. Chłopcy patrzyli na niego i chcieli dodać mu otuchy. Loczek przełknął ślinę, wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- No więc... Ja i Sophie... To znaczy my... Trasa... - zaczął się jąkać, a mi zrobiło się najpierw zimno, a później niemiłosiernie gorąco. Moje serce przyspieszyło o czym świadczyły szybsze "piknięcia" aparatury... Mama się trochę przestraszyła i spytała czy wszystko w porządku, a ja tylko kiwnęłam głową...
- Boże... Harry weź się w garść - powiedziałam do telewizora, znów zapominając o obecności mamy i zacisnęłam mocniej kciuki, aż mi kostki pobielały. Nie wiem czy akurat to pomogło, ale Harry niespodziewanie zaczął mówić ponownie.
- No więc... Jeżeli chodzi o to czy kłamaliśmy to... nie... Decyzja o przesunięciu trasy zapadła w piątek, a podjęliśmy ją, ponieważ... chcieliśmy mieć więcej czasu na przygotowania i mniej "zmartwień" podczas trasy. W sobotę natomiast pojawił się tweet Sophie. Również zawierał prawdę. Zerwaliśmy zaręczyny... Ślub jest odwołany ale to było dzień po podjęciu decyzji o przesunięciu trasy...
A jednak kłamstwo... Pewnie prawda zagroziłaby w jakiś sposób chłopcom i ich karierze... A może gdyby informacja o moim wypadku "wyciekła" to nie miałabym takiego spokoju jaki mam do tej pory... Przestałam na razie o tym myśleć, bo z wymalowanych na czerwono ust prezenterki padło kolejne pytanie do Harry'ego
-Aha... A mógłbyś powiedzieć nam czemu tak nagle zakończyliście związek? Co się stało?
Loczek chwilę się zastanowił ale po chwili znów zaczął wypowiedź
- Hmm... Od początku wydawało mi się, że postąpiłem zbyt pochopnie z tymi oświadczynami... Sophie zmieniła się... Nie była tą samą dziewczyną sprzed x-factor... - zatrzymał się na chwilę i uśmiechnął sam do siebie, na wspomnienie dawnych czasów - I nie mam zamiaru jej tu oczerniać przed widzami, bo nie o to mi chodzi... Po prostu doszedłem do wniosku, że nie pasujemy do siebie tak jak kiedyś...
- Mhmm... Czyli mamy rozumieć, że to Ty z nią zerwałeś?
Denerwowała mnie wścibskość tej kobiety. Ale oni wszyscy tacy są. Używają wszelakich metod żeby wyciągnąć jak najwięcej informacji
- Tak. Czy możemy zakończyć już ten temat? - spytał Harry. Najwidoczniej też był zmęczony odpowiadaniem na dręczące pytania.
- Oczywiście... - odpowiedziała prezenterka i zmieniła temat - No więc teraz przyspieszycie trasę?
Tym razem głos zabrał Liam:
- Nie... To nie miałoby sensu... Lepiej mieć trochę więcej czasu na dociągnięcie niedoskonałości niż wyruszyć w trasę i "potknąć" się gdzieś. - Ten to zawsze wie co i jak ma powiedzieć. No dobrze najważniejsze już za nami... Rozmowa toczyła się dalej
Prezenterka już wypowiadała kolejne pytanie. Zastanawiało mnie czy wszystkie przygotowała wcześniej czy też nie... Poszła na żywioł i pytała o to co akurat jej przychodziło do głowy?
- A ile będzie trwało wasze koncertowanie?
- Postanowiliśmy, że musimy wynagrodzić fankom to opóźnienie, więc przedłużamy trasę. Będzie ona trwała od 27 września do 17 grudnia. Po tych słowach wypowiedzianych przez Zayn'a dla mnie wszystko zniknęło. Telewizor, moja mama, sala, szpital, cały świat... Zostałam tylko ja i ta jedna myśl. Ale jak to od 27 września do 17 grudnia??? Jakim cudem z miesięcznej trasy powstała ponad dwumiesięczna?? Pewnie to znów jeden z genialnych pomysłów menadżera... Żadnemu z chłopców raczej nie uśmiechała się taka długa rozłąka ze swoimi drugimi połówkami... No oprócz Zayn'a i Harry'ego... Ale oni pewnie też nie skakali z radości kiedy to ustalali... No i jak ja sobie poradzę bez mojego chłopaka??? Jasne mam Nadię i mamę, a także tatę, który będzie się ze mną łączył przez telefon, ale to jednak nie to samo. Do moich uszu "dobiegł" głos prezenterki świadczący o tym, że półgodzinny wywiad powoli dobiegał końca.
- Moje ostatnie pytanie brzmi... Co z waszym życiem towarzyskim? Niall wciąż wiele słyszymy o Twoim idealnym związku z Mileną... Czy w rzeczywistości też jest tak różowo, jak we wszystkich artykułach?
- Tak... To znaczy... Czasami dochodzi do małych kłótni czy sporów jak w każdym normalnym związku, ale zawsze znajdujemy porozumienie. Poza tym bardzo się kochamy i jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Niczego nie udajemy przed kamerami... Lenka wspiera mnie we wszystkim i to jest cudowne... - powiedział Niall i uśmiechnął się... Te słowa również spowodowały, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech pomimo tego, że wciąż byłam smutna i zła, a mama pogłaskała mnie po plecach.
- A Ty Liam, nadal jesteś z Danielle?
- Owszem... Nie mamy zamiaru niczego kończyć...
- Lou, a co u Ciebie?
- U mnie bardzo dobrze... Ja i Eleanour jesteśmy w sobie zakochani po uszy... Niestety za mało czasu spędzamy razem, ale gdy tylko nadarzy się okazja wykorzystujemy ją w pełni...
- A Ty Zayn?
- Ja również mam dziewczynę... Aczkolwiek jak na razie nie będę mógł jej przedstawić, bo jest to związek na odległość...
- Może zdradzisz nam chociaż jej imię, lub skąd jest?
- Nie... Jak na razie pozostaje to moją słodką tajemnicą...
- Harry powiedział nam już wszystko... No więc chłopcy życzę żeby układało Wam się tak dobrze jak dotychczas w życiu prywatnym, a także zawodowym. Dziękuję bardzo za wywiad... W moim programie gościłam dziś chłopców z zespołu One Direction... - ostatnie słowa z ust prezenterki nie ciekawiły mnie zbytnio więc wyłączyłam telewizor. Ja nadal nie mogłam uwierzyć, że trasa będzie trwała tak długo, a dokładnie dwa miesiące i dwadzieścia dni. Obok mnie siedziała moja mama i nic nie mówiła... Wpatrywała się we mnie, a ja prawie płakałam. Ta informacja mnie przybiła. Błogą ciszę i moje myśli przerwała melodyjka mojego telefonu. Odebrałam.
- Hej Kochanie! Już do Ciebie jedziemy... Jak wypadliśmy? - usłyszałam głos Niall'a
- No heej! Było dobrze tylko czemu nic nie powiedziałeś, że przedłużacie trasę - spytałam z lekką irytacją w głosie.
- Słońce pamiętasz, że wczoraj musiałem wrócić do domu, żeby wszystko ustalić...
- Ach no taak... Niemądra ja...
- Mało spostrzegawcza i troszkę porywcza, ale i tak Cię kocham... - zaśmiał się - Będziemy za dwadzieścia minut.
- Ok. Czekam - powiedziałam i zakończyłam połączenie.
Wstałam z łóżka, poinformowałam mamę, że wychodzę do łazienki. Na początku moje kroki były strasznie niepewne... Cały czas się chwiałam... Długotrwałe leżenie tym właśnie skutkuje... Szłam powoli długim korytarzem, co jakiś czas podpierając się o ścianę. "Droga" zajęła mi około 7-8 minut. Załatwiłam swoje potrzeby i ruszyłam w kierunku powrotnym. Weszłam do sali. Wyglądała identycznie jak ta, w której przebywałam tylko tu nie było mojej mamy, a w łóżku leżała dziewczyna może 3 lata młodsza ode mnie... Cicho przeprosiłam i już miałam wychodzić kiedy usłyszałam cieniutki głos:
-O Mój Boże! To Milena Lis... Ty jesteś dziewczyną Niall'a Horan'a!
Nie wiedziałam jak mam zareagować. Po krótkim namyśle odwróciłam się i zaraz tego żałowałam... Dziewczyna zdążyła w tym czasie wyjąć telefon i zrobić mi zdjęcie. Myślałam, że zdążę powstrzymać ją przed ich opublikowaniem. Niestety jak na trzynastolatkę nieźle radziła sobie z rozsyłaniem informacji. Byłam wściekła na nią i na siebie. Bez słowa wyszłam i spojrzałam na numerek na drzwiach... No tak 78, a nie 79... Boże ja jestem jedną, wielką, totalną porażką... Wszystko zepsułam. Chłopcy tak się starali, żeby mnie nie wydać, a ja sama wpakowałam się w niezłe tarapaty. Wróciłam do sali gdzie chłopcy właśnie witali się z moją mamą, a ona gratulowała im wspaniałego wywiadu. Podeszłam do nich. Każdemu dałam buziaka w policzek, no oprócz Niall'a który wpił się w moje usta... To było trochę krępujące tak przy mamie... Ale stało się... Usiadłam na łóżku i powiedziałam chłopcom o całej sytuacji sprzed 10 minut. Trochę się przejęli, ale nie byli zdenerwowani... Domyślali się, że prędzej czy później wszystko się wyda... Potem zaczęli się nawet śmiać z tego i wymyślać nagłówki artykułów w jutrzejszych gazetach. Mama również dołączyła do nich... Tylko ja jakoś nie widziałam nic śmiesznego w tej sytuacji. Wyłączyłam się... Zaczęłam myśleć jak wytłumaczyć tą całą sytuację, tak żeby nie zaszkodziło to chłopcom, ale jakoś nic racjonalnego nie przychodziło mi do głowy...
- Słoneczko... Rozchmurz się... Wszystko będzie dobrze. - usłyszałam głos Niall'a dobiegający do moich uszu gdzieś z zaświatów.
Uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku. Dołączyłam się do konwersacji... Rozmawialiśmy o tym jak będzie przebiegać trasa, jak ja sobie poradzę bez nich, a także na wiele innych tematów. Nasze śmiechy i chichy przerwał dźwięk mojego telefonu... Spojrzałam na mały, świecący ekranik : Tata
- Halo - powiedziałam niepewnie
- Kochanie... Bardzo Cię przepraszam, że nie jestem z Tobą... Ale nagły wyjazd dyrektora spowodował, że ja musiałem wrócić, bo jestem wicedyrektorem... Muszę go zastąpić w firmie...
- Tato nic się nie dzieje... Wszystko rozumiem... Mama jest przy mnie, a ja cieszę się z tego, że znalazłeś chwilkę by do mnie zadzwonić...
- Już to mówiłem, ale chcę Ci to powtórzyć... Dzięki Twoim wczorajszym słowom uświadomiłem sobie, że byłem najgorszym ojcem na świecie... Będę Ci to wynagradzał do końca życia...
- Ale nie musisz...
- Córcia wiem co muszę, wiem co chcę... Jak się czujesz? - zmienił temat
- Dobrze... Chciałabym już być w domu. Ale czas umilają mi chłopcy, a zaraz powinna przyjechać Nadia...
- To bardzo dobrze, że masz przyjaciół, którzy są wciąż przy Tobie. Aha... Pozdrów ich ode mnie... Polubiłem Twojego chłopaka wiesz?
- Jego nie da się nie lubić - odparłam i się zaśmiałam.
"Paweł!" - usłyszałam w słuchawce imię swojego taty
- Lenko... Ja muszę kończyć. Odezwę się jutro. Miłego popołudnia i wieczoru.
- Jeszcze raz dziękuję za rozmowę... Papa... Do jutra.
Rozłączył się.
Z wielkim uśmiechem spojrzałam na resztę. Mama się uśmiechała, a chłopcy patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem. Ach! Mówiłam po polski więc nic nie rozumieli...
- Pozdrowienia od mojego taty - powiedziałam już w zrozumiałym dla nich języku. Znów powróciliśmy do normalnej rozmowy. Przyszła Nadia. Przekazała mi lekcje i ploteczki z dnia w szkole. Jeszcze bardziej nasiliła się ochota na wyjście ze szpitala. I znów przerwał nam telefon. Tym razem była to komórka Niall'a
- Halo... Tak? Już jest? Dobrze. Już się robi... - wszystkie zdania, a raczej ich równoważniki wypowiadał w szybkim tempie i ledwo zrozumiale.
- To był menadżer... Już jest pierwszy artykuł w Internecie... - wyjaśnił.
Weszłam na pierwszą lepszą stronkę plotkarską. Chwała temu kto wymyślił Internet w telefonie... Tytuł artykułu : Wiadomość z ostatniej chwili. Milena Lis w szpitalu. ~ Do Internetu wyciekło zdjęcie poturbowanej dziewczyny Niall'a Horan'a. Z tego co można zauważyć Lena ma złamaną rękę i kilka innych obrażeń... Nie wiemy jednak czym spowodowany jest jej stan. Czy chłopcom z One Direction grozi niebezpieczeństwo?~ Pod spodem zdjęcie zrobione przez tą dziewczynę... Postanowiłam, że napiszę coś na ten temat na twitterze... Musiałam uspokoić wszystkie fanki chłopców... Zalogowałam się i wstukałam tekst "Tak to prawda. Jestem w szpitalu... Wygląda to groźnie, ale najgorsze już za mną... Chłopcy są bezpieczni... Nie martwcie się! Ten stan zawdzięczam tylko i wyłącznie sobie i własnej niezdarności... Tak to już jest jak ktoś nie umie chodzić po schodach i ma ogromnego pecha... Niebawem wychodzę... Pozdrawiam Wszystkich!" - opublikowałam tweeta. Trochę było mi źle z myślą, że kłamię, no ale to dla dobra chłopców.
Kiedy wszystko zostało wyjaśnione mogliśmy ponownie zacząć rozmawiać. Przegadaliśmy jakieś następne trzy godziny. Później chłopcy i Nadia zaczęli się zbierać... Niall powiedział mojej mamie, żeby wróciła do domu z chłopcami, a dziś on zostanie ze mną na noc. Rodzicielka opierała się, ale chłopcy, ja i Nadia przekonywaliśmy ją, że powinna odpocząć. Niechętnie się zgodziła. Pocałowała mnie w czoło i wyszła za resztą.
- Nareszcie sami - powiedziałam kiedy zniknęli. Zrobiłam miejsce dla Niall'a. Mój chłopak położył się obok mnie. Swoimi palcami przeczesywał moje włosy...
- Wiesz, że mój tata powiedział mi dziś, że Cię lubi - oznajmiłam Blondynkowi.
- Naprawdę? No to kamień spadł mi z serca... Myślałem, że nie jest do mnie przyjaźnie nastawiony... - odpowiedział.
Zaśmiałam się cicho i zbliżyłam moje usta do warg Niall'a. Teraz bez żadnego skrępowania mogliśmy się całować. Tak mi tego brakowało... Pół dnia czekałam na to by ponownie poczuć jego miękkie wargi... Pół dnia czekałam, żeby w moim brzuchu znów zagościło stado fruwających motyli... Gdy już brakło nam tchu niechętnie odsunęliśmy się od siebie. Położyłam głowę na torsie Niall'a, a on cicho śpiewał mi do ucha jakąś piosenkę. Zanim jednak przypomniałam sobie jej tytuł już smacznie spałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W tym rozdziale to by było na tyle... Nie wiem... Wydaje mi się, że jest krótszy... A Wy jak myślicie?? Lepiej się czyta takie czy te dłuższe?? Czekam na odpowiedzi w komentarzach...
Pozdrawiam!
MiLenka Lis. <3
24 lip 2014
Rozdział XXI
Witajcie Kochani!!! Ten rozdział dedykuję mojej Ukochanej Najlepszej Przyjaciółce, a mam ku temu powód, o którym na pewno będzie wiedziała, a nie chcę pisać publiczniee... ;) Dziś nie będę się rozpisywać, bo nie mam za bardzo na to czasu... Dziękuję za kolejne wejścia, za głosy w ankietach... Proszę o więcej komentarzy!!! <3 Przypominam: CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!!! Zapraszam do czytania...
Poniedziałek 15. 09. 2012 r. WŁĄCZ ;)
*Lena*
Obudziłam się i czułam, że dziś będzie lepiej... Wszystko bolało mnie już mniej, a kiedy otworzyłam oczy jednym widziałam wszystko, a drugim białą powierzchnię opatrunku, ale widziałam! Niall'a przy mnie nie było... Rodziców także... Jednak nie byłam sama... Obok mnie siedział Harry... Miał zamknięte oczy, ale nie spał...
- Harry wreszcie możemy porozmawiać sam na sam... - powiedziałam, a on spojrzał na mnie swoimi zielonymi tęczówkami.
- No więc ja na początku chciałbym Cię jeszcze raz przeprosić za tamte słowa, które powiedziałem przed Twoim wyjazdem do Polski... Kłamałem i Ciebie i siebie... Gdybyś wyniosła się z mojego życia ono straciłoby sens... Więc proszę Cię o wybaczenie... - w jego oczach widziałam, że wszystkie słowa są prawdziwe...
- Byłabym bezduszną osobą gdybym Ci nie wybaczyła... Gdyby nie Ty i Twoja pomoc ja... - szepnęłam i przerwałam nagle...
- Nie wspominajmy tego... Czyli znów jesteśmy przyjaciółmi??? - spytał z nadzieją.
- Tak... - odpowiedziałam i znów wzięłam go za rękę.
Przybliżył się do mnie i popatrzył w moje oczy... Zahipnotyzował mnie... Te zielone tęczówki wprowadzały w trans... Zbliżał swoją twarz do mojej, a ja nie protestowałam. Po chwili na swoich ustach poczułam miękkie wargi Harry'ego. Położyłam swoją lewą dłoń na jego policzku... Kiedy zabrakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie... Popatrzył na mnie... Dopiero teraz dotarło do mnie co tu się stało...
- Harry... Przyjaciele się nie całują... Ja kocham Niall'a, a Ty za miesiąc żenisz się z Sophie...
- Nie...
- Co nie? - spytałam ze zdziwieniem...
- Z Sophie koniec... Uświadomiłem sobie, że jej nie kocham... A wciąż czuję coś do Ciebie...
- Harry... Ja kocham Niall'a... - powtórzyłam - To wszystko czyli pobicie... Nie odbyłoby się gdybym zerwała z Niall'em, ale za bardzo go kocham i przeszłam to wszystko, żeby go nie stracić... Jesteś dla mnie kimś ważnym... Tym bardziej teraz kiedy Tobie zawdzięczam to, że żyję, ale nic więcej nie mogę Ci ofiarować niż tylko przyjaźń...
- Rozumiem to... - odparł lekko załamany...
- Przepraszam... Mam nadzieję, że nie byłam jedynym powodem, dla którego zerwałeś swoje zaręczyny...
- Niee... Po prostu uświadomiłem sobie, że ONA jest bezduszną harpią... - zaśmiał się...
- Mogę Ci coś powiedzieć?? Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi tego za złe, że to ukryłam ...
- Ja miałbym być na Ciebie zły???
- W tamtym tygodniu widziałam Sophie z innym facetem... Myślałam, że to nic takiego, ale oni... całowali się... Chciałam Ci powiedzieć, ale bałam się, że mi nie uwierzysz...
- Naprawdę??? W takim razie niezła z niej aktorka... Wczoraj udawała nawet, że płacze, a pewnie poleciała od razu do tego swojego chłoptasia... Dziękuję... Zrzuciłaś ze mnie najmniejsze poczucie winy... Koniec o mnie... Jak się czujesz??
- Całkiem dobrze... Wszystko mnie jeszcze boli, ale nie tak strasznie..
No i zapadła ta niezręczna cisza - to czego najbardziej się obawiałam w tym momencie. Harry wpatrywał się w swoje buty, a ja zaczęłam analizować to co się stało kilka minut temu. Styles mnie pocałował, a ja nie sprzeciwiłam się... Wręcz przeciwnie miałam wielką ochotę odwzajemnić pocałunek. STOP! Kochasz Niall'a... Gdyby tak nie było to wszystko nie miałoby miejsca.... Szantaże, "bójki". Ten pocałunek to chwilka słabości, spowodowana tym, że mój mózg po narkozie jeszcze dobrze nie pracuje. Tak dokładnie TAK! Dzwonek telefonu. Harry wstał, wyjął komórkę z kieszeni i odebrał połączenie.
- Harry Edward Styles czy Ty wiesz co Ty narobiłeś??
Zapowiadała się ostra kłótnia, bo nawet ja usłyszałam "słodziutki" głos menadżera chłopaków.
- To nie jest rozmowa na telefon... Będę w domu około 15... - przerwał Harry i rozłączył się... Po chwili znów mogliśmy usłyszeć melodyjkę, ale Styles najzwyczajniej w świecie wyłączył telefon. Nie poznawałam go. To nie jest ten osiemnastoletni, potulny Harry, który spełnia wszystkie zachcianki menadżera, to nowy Harry, który zaczął walczyć "o swoje" na większą skalę. Z jednej strony to dobrze, ale czy zespół na tym nie ucierpi? Okaże się... Spojrzałam na telefon... Była 11.00... Zaczęłam się martwić o Niall'a. Rozumiem, że chłopcy nie siedzą przy mnie cały dzień, bo mają własne życie, sprawy i problemy; Nadia musi chodzić do szkoły, ale Niall raczej byłby teraz tutaj... Martwiłam się, jednak nie śmiałam pytać o to Harry'ego. Po 10 minutach dalszego milczenia drzwi do sali się otworzyły. Byłam pewna, że to Niall, ale rozczarowałam się. Jedna z pielęgniarek przyszła zmienić mi kroplówkę i podać jakiś lek. Zabawiła tu jakieś siedem minut i znów zostałam sama z Harrym. Postanowiłam udawać, że śpię. Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o tym co będzie dalej. W szpitalu będę do środy, a chłopcy jadą trzy dni później czyli w sobotę. Opatrunek mi zdejmą dopiero po ich wyjeździe, ale ręka i żebra? Najbiedniej jeszcze 3 tygodnie po zdjęciu opatrunku będę miała ten gips i bandaż. Czyli co? Dwa miesiące do tyłu w liceum? Nie... Mam Nadię... Na pewno pomoże mi z lekcjami i w ogóle. A może na czas trasy wprowadziłaby się do mnie? Muszę jej to zaproponować. A jeżeli się nie zgodzi to przecież mam rodziców... Właśnie... Rodzice... Nie wiem czemu, ale ostatnio zaczęłam się cieszyć, że Patricia mnie pobiła.... Wiem to głupie myślenie, ale dzięki temu moi rodziciele wreszcie mnie zauważyli... Przypomnieli sobie o swojej córce. Jedna rzecz... Jedna mała sprawa i przyjechali... Do mnie, do swojej córki... Martwili się... Chcą się zmienić... To jest takie wspaniałe. W moje myśli wkradł się dźwięk otwieranych drzwi. Moje powieki jednocześnie się uniosły i spojrzałam w tamtym kierunku. Tym razem to był mój ukochany. Podszedł do mojego łóżka, pocałował mnie w czoło i dopiero wtedy przywitał się z Harrym.
-Gdzie byłeś? Martwiłam się o Ciebie... - powiedziałam z lekką irytacją w głosie...
- Po pierwsze zawiozłem Twoich rodziców do Twojego domu... Mają przyjechać po południu taksówką... Po drugie pojechałem się przebrać i coś zjeść, a przy okazji zabrałem dla Ciebie kilka książek, żebyś się nie nudziła podczas naszej nieobecności - odpowiedział lekko skruszony.
- Dziękuję - powiedziałam już łagodnym głosem. Nagle dotarła do mnie druga część wypowiedzi więc spytałam: - A gdzie się wybieracie?
- No dziś ja już jestem z Tobą przez popołudnie i caałą noc, ale od jutra zaczynamy ciężką pracę. Harry przypominam o jutrzejszym wywiadzie o 10.30.
Loczek po tych słowach wstał i zaczął się zbierać...
- Lenko skoro już masz przy sobie swojego Anioła Stróża to ja sobie pójdę... Jak widzisz czeka mnie ciężkie popołudnie i masa przygotowań - widziałam smutek w jego oczach i słyszałam rozczarowanie w głosie...
- Harry jak będzie bardzo źle to dzwoń... Już ja sobie z waszym menadżerem pogadam...
Uśmiechnął się lekko, ale to nie był ten promienny uśmiech przy którym ukazywały się jego cudne dołeczki. To był cień uśmiechu. Pożegnał się i wyszedł. Była 13.00 Za jakieś dwie godziny przyjedzie Nadia. Zanim jednak to nastąpi będę miała sporo czasu dla mojego chłopaka. Niall podszedł do mnie i musnął moje wargi. Odwzajemniłam pocałunek. Zamknęłam oczy i w mojej głowie pojawiła się , o zgrozo!, twarz Harry'ego. Odsunęłam się od Niall'a jak poparzona.
- Co się stało Lenko? - spytał
- Nic, nic... Tak jakoś... - Dlaczego? Znów powtarza się ta sama historia... Jestem szczęśliwa i za wszelką cenę próbuję to zepsuć... Nie mogę do tego dopuścić. Muszę wziąć się w garść i postawić jasno. Niall'a kocham, a Harry to tylko przyjaciel.
- Kochaniee - przerwał moje rozmyślanie.
- Słucham?
- Ja wiem, że to dla Ciebie trudne, że nie chcesz do tego wracać, ale chciałbym wiedzieć całą prawdę.
Czy on coś podejrzewa? Czy jakimś cudem wie co dzieje się teraz w mojej głowie?
- Chciałbym żebyś opowiedziała mi całą historię od dnia, w którym po raz pierwszy poszłaś do szkoły.-Odetchnęłam z ulgą. W pewnym sensie. Miał rację. Wracanie do tej sytuacji, teraz kiedy mam pewność, że już nigdy więcej do tego nie dojdzie jest czymś strasznym, ale muszę się przełamać. Wzięłam głęboki oddech, pamięcią wróciłam do tamtego dnia. Na samą myśl się wzdrygnęłam. Zaczęłam mówić. Wszystkie wydarzenia, emocje jakie mi towarzyszyły, nawet te dwa załamania psychiczne gdzie milimetry dzieliły mnie od śmierci. Wszystko płynęło z głębi serca, przez moje usta do uszu Niall'a. Jego mina wyrażała sto różnych odczuć. Najwyraźniej ból i obrzydzenie do Patricii. Sama ledwo powstrzymywałam łzy. Kiedy skończyłam swoją opowieść, Niall podszedł i przytulił mnie. Mimo, że zrobił to bardzo delikatnie ja i tak syknęłam z bólu. Pęknięte żebra dały o sobie znać. Nie odzywał się. Chyba nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. W tym momencie do "mojej" sali weszła pielęgniarka z tacą. No tak przyszła pora na jeden z
serwowanych tutaj "tfu" obiadków. Wolałabym nic nie jeść przez te dwa tygodnie no, ale cóż. Wcześniejszy brak apetytu i osłabienie po chorobie i wypadku zmuszało mnie do jedzenia... Starsza kobieta podała tacę Niall'owi i wyszła bez słowa. Miły personel to podstawa każdego szpitala nie? Blondynek postawił tacę na stoliczku przy moim łóżku. Nadal nie mogłam się przyzwyczaić do robienia wszystkiego lewą ręką. No, bo jak osoba praworęczna w jeden dzień może stać się leworęczna? Mimo to spróbowałam zjeść. Zajrzałam do talerza. Szara breja... Zupka! Pychootka... Ciekawe tylko jaka. Trudno było stwierdzić... Wzięłam łyżkę w lewą rękę i próbowałam jakoś przystawić ją sobie do ust. Kiedy Niall zobaczył moje poczynania, z troską w oczach wziął ode mnie łyżkę, "zatopił" ją w szarej brei i najzwyczajniej w świecie zaczął mnie karmić. Z jednej strony czułam się jak małe dziecko i było mi z tym głupio, a z drugiej cieszyłam się, że mam takiego kochanego chłopaka. Kiedy Niall mnie karmił, drzwi się otworzyły i do sali
weszła Nadia...
- Witaj Lenko! Smacznego... Wiesz jak to słodko wygląda...
- Hej! Dziękuję... I wiem, mój chłopak to sama słodycz - uśmiechnęłam się.
- Jedz, jedz... Nie przeszkadzaj sobie. Ja znajdę prezent, który mam Ci przekazać...
Miałam ochotę spytać o czym mówi, ale Niall wetknął mi kolejną łyżkę przepysznej zupki do na wpół otwartej buzi. Po 10 minutach miska po zupie była pusta, a ja czułam się w miarę najedzona. Teraz mogłam spytać o ten "prezent". Nadia podała mi białą kopertę, którą przez cały czas trzymała w dłoni. Do Lenki! - widniał napis, trochę koślawy, jakby pisany przez chłopaka. Otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej złożoną kartkę A4.
"Droga Lenko na początku naszego listu chcielibyśmy Cię bardzo przeprosić, za naszą obojętność. Gdybyśmy jakoś zareagowali pewnie cała ta przykra sytuacja nie miałaby miejsca. Następnie chcielibyśmy zapewnić Cię, że możesz na nas liczyć i w tym przypadku i przez następne trzy lata, które będziemy spędzać razem. Obiecujemy także, że nie tylko Nadia będzie dawała Ci lekcje. Sprężymy się tak, że każdego dnia będzie Ci je pisał ktoś inny OK.? Na koniec chcemy życzyć Ci szybkiego powrotu do zdrowia i do szkoły. PS. Spodziewaj się nas w piątek! Pozdrowienia i całusy od:
I tu dwadzieścia jeden nazwisk i imion uczniów z mojej klasy. Wzruszyłam się. Do moich oczu napłynęły łzy... Jednak mnie lubią! Przeczytałam list jeszcze dwa razy i teraz zamiast łez na twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha, a ja zaczęłam cicho chichotać...
- Dzisiejsze lekcje są ode mnie - przerwała ciszę Nadia i podała mi kartkę z tematami. - Aha i radziłabym Ci napisać odpowiedź od razu, żebym na jutro mogła ją zanieść...
- Już się za to zabieram...
Nadia podała mi kartkę i długopis. Od razu mina mi zrzedła. Jak ja cokolwiek napiszę? Przecież nie uda mi się z tym gipsem... Nadia widząc moje zakłopotanie, powiedziała, że napisze list za mnie, to znaczy ja będę dyktować treść a ona go napisze. Kiedy już miałam wypowiedzieć pierwsze słowa, przerwał mi dźwięk telefonu. Oczywiście musiała podać mi go moja przyjaciółka. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i usłyszałam głos Harry'ego
- Lenko nie mogę dodzwonić się do Niall'a... Jest nam tutaj potrzebny...
- Cześć Harry! Dać Ci go czy "wysłać" od razu do Was? - spytałam z lekkim niepokojem.
- Powiedz, żeby natychmiast przyjeżdżał, bo musimy ustalić kilka rzeczy przed jutrzejszym wywiadem - na te słowa trochę się uspokoiłam, ale następne lęki pojawiły się momentalnie w mej głowie.
- Ok. A jak rozmowa z menadżerem? - przypomniałam sobie
Cisza. W słuchawce słyszałam tylko jego w miarę spokojny oddech. Chyba się zastanawiał.
- Jak słyszysz żyję, więc nie było, aż tak tragicznie... - zaśmiał się, ale to nie był ten, śmiech który tak dobrze znałam... Przepełniony był jakimś hmm... fałszerstwem?
- No to się cieszę... Już mu przekazuję... Trzymaj się... Powodzenia jutro na wywiadzie! Pa! - powiedziałam i rozłączyłam się
Przekazałam Niall'owi informację. Blondynek nie był zadowolony z tego, że musi mnie opuścić. Miał zostać ze mną, aż do jutra. No, ale cóż... Obowiązki wzywają. Ucałował mnie w usta, pożegnał się z Nadią i wyszedł. Zrobiło mi się smutno. Pierwszy raz nie będzie przy mnie Niall'a w nocy.
- To co dyktujesz? - spytała Nadia
- Już, już... - Zebrałam myśli. Przypomniałam sobie treść listu od moich kolegów i koleżanek. Już miałam odpowiedź w głowie. Zaczęłam mówić. Kochana Klaso! Zrobiliście mi ogromną niespodziankę listem, za który bardzo dziękuję... Przeprosiny przyjęte, chociaż wątpię żebyście dali radę powstrzymać Patricię. To co się stało po prostu musiało się stać - dyktowałam tak szybko, że Nadia ledwo nadążała z pisaniem. Ale co ja mogłam poradzić... Słowa same pojawiały się w mojej głowie, a ja automatycznie je wypowiadałam. - Ale to już było i nie wróci... Cieszy mnie fakt, że mam w Was wsparcie... Myślałam, że nikt w klasie mnie nie lubi... No oprócz Nadii, a tu następna niespodzianka... - Uśmiechnęłam się do mojej przyjaciółki, odwzajemniła uśmiech i ponownie pochyliła się nad, prawie zapisaną już, kartką - Zapewniam Was, że na pewno skorzystam, a także informuję, że każdy z Was również możecie liczyć na mnie... Jeżeli macie ochotę to z wielką przyjemnością przyjmę wszystkie kartki z lekcjami... Jak na razie nie będę w
stanie nic uzupełnić, bo nie wiem czy wiecie, ale mam złamaną prawą rękę... A ten list pisze Nadia... To znaczy moje słowa przelewa na papier swoją ręką. A co do zapowiedzi piątkowej wizyty już na Was czekam! Strasznie mi się tu nudzi jak jestem sama... Pozdrawiam Was wszystkich i ściskam najmocniej... PS. Do szkoły wracam dopiero za jakieś 2-3 tygodnie...
- To wszystko? Może jakieś PS.2 na następne pół strony?? - spytała roześmiana Nadia
- Nie... I tak dużo przekazałam w tym liście... Może trochę zbędnych informacji... - zamyśliłam się, a po dłuższej chwili dodałam... - Cieszę się, że zostałam zaakceptowana...
- A właśnie... Miałam Ci coś powiedzieć, ale w obecności Niall'a było mi głupio... - powiedziała Nadia czym bardzo mnie zaciekawiła. Składając kartkę, mówiła dalej - Już teraz wiem dlaczego nie chciałaś zerwać z Blondynkiem. To anioł nie chłopak...
- Nadia... Oni wszyscy są tacy... - Zamyśliłam się ponownie - Po jednym razie się tego nie zauważa, ale kiedy spędzisz z nimi trochę więcej czasu zobaczysz... Liam... to jest sto aniołów w jednej osobie... Niall pięćdziesiąt i nie oznacza to, że Liam'a bardziej lubię czy coś... Niall jest tym jedynym, ale gdyby ich porównać to Liam jest tym spokojniejszym i w ogóle. Co do reszty chłopców. W każdym kryje się po jednym aniele, ale każdy ma w sobie coś z tej nieziemskiej istoty... - zakończyłam swoją prawie filozoficzną wypowiedź.
- Wiesz co... Dzięki Tobie szybciej, hmmm, otwieram się na ludzi... Jesteś moją pierwszą przyjaciółką... A chłopcy... Chłopcy są całkiem inni niż sobie ich wyobrażałam... Myślałam, że są piątką ważniaków, nie zwracających uwagi na takie osoby jak my... Proszę nie obrażaj się...
- Jak mogłabym się obrazić? Przecież wszystkie osoby, które nie mają "directiomanii" tak właśnie o nich myślą. I wiem, że my to osoby z niższej półki i też często zastanawiam się jakim cudem ja, prosta dziewczyna jestem drugą połówką jednego z członków One Direction. Poza tym jesteś moją drugą przyjaciółką, ale! pierwszą prawdziwą. Ta z Polski nią nie była. Znałyśmy się praktycznie od urodzenia, przez szesnaście lat razem... To samo przedszkole, ta sama podstawówka, to samo gimnazjum... A na zakończenie trzeciej klasy przyłapałam ją z moim chłopakiem... No, ale to nieważne... A chłopcy jak zauważyłaś nie są tacy... Nie uważają siebie za wielkie gwiazdy, tylko nadal czują się normalnymi ludźmi... Bo w sumie nimi są... Są zwyczajnymi chłopakami, tylko że Bóg dał im talent, który wykorzystali i mogą się nim szczycić... Dobra... Wystarczy już tych wywodów...
- Widziałam ich chyba dwa razy, a już czuję, że ich lubię... Tak samo było w Twoim przypadku? Czy Wy roztaczacie wokół siebie jakieś pole magnetyczne?
- Nic mi o tym nie wiadomo.
Zaczęłyśmy się śmiać... Nadia zerknęła na zegarek i od razu spoważniała...
- Lenko... Gdybym mogła siedziałabym tu z Tobą całą noc, ale nie każdy ma takie wakacje jak Ty i musi się uczyć, a także odrabiać lekcje... Więc ja zmykam, jutro będę o tej samej porze.
Niechętnie się pożegnałyśmy, ale mus to mus. Po chwili w pomieszczeniu zostałam tylko ja i pikająca aparatura podłączona do mnie. Czekałam na rodziców. Jednak kiedy przez dłuższy czas się nie zjawiali, wzięłam jedną z książek przyniesionych przez Niall'a i zaczęłam czytać. Pięć stron dalej uświadomiłam sobie, że nie zrozumiała ani jednego słowa... No tak... Jakim cudem mogłabym wiedzieć co przeczytałam jeśli mój mózg skupiał się na dzisiejszym dniu. Odłożyłam książkę i zamknęłam oczy. Harry i pocałunek, Niall, który mnie karmi, Nadia z listem... Niby nic szczególnego się nie wydarzyło, a mimo to wszystkie te zdarzenia pozostawiły po sobie jakiś ślad, który muszę przemyśleć... No więc... Harry... To w sumie już sobie wyjaśniłam... Styles to tylko przyjaciel. Niall to mój ukochany. Koniec! Kropka! Hmm... Dwójeczka. Niall... Normalny człowiek spytałby co tu analizować, ale ja nigdy nie należałam do tych normalnych... Do rzeczy! Mój Blondynek to cudowny chłopak... Myśli o mnie i chce dla mnie jak najlepiej. Troszczy się... Poza tym czuje się troszeczkę winny... Lepszego chłopaka nie mogłam sobie wymarzyć... A mimo to pojawia się wydarzenie nr 1, przez które mam mętlik w głowie... No dobrze, a co z trzecim... Nadia... Prawdziwa przyjaciółka... List od kolegów i koleżanek z klasy, którzy jednak mnie lubią... Którzy odwiedzą mnie już w piątek. Myśli które krążyły po mojej głowie były chaotyczne. Te trzy główne dzieliły się na mniejsze... Przemyślenie wszystkich nie bardzo mi pomogło... Od ich natłoku zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jak??? Czekam na komentarze... To co następny w sobotę?? ;)
Pozdrawiam i przesyłam uściski!
MiLena Lis! <3
Poniedziałek 15. 09. 2012 r. WŁĄCZ ;)
*Lena*
Obudziłam się i czułam, że dziś będzie lepiej... Wszystko bolało mnie już mniej, a kiedy otworzyłam oczy jednym widziałam wszystko, a drugim białą powierzchnię opatrunku, ale widziałam! Niall'a przy mnie nie było... Rodziców także... Jednak nie byłam sama... Obok mnie siedział Harry... Miał zamknięte oczy, ale nie spał...
- Harry wreszcie możemy porozmawiać sam na sam... - powiedziałam, a on spojrzał na mnie swoimi zielonymi tęczówkami.
- No więc ja na początku chciałbym Cię jeszcze raz przeprosić za tamte słowa, które powiedziałem przed Twoim wyjazdem do Polski... Kłamałem i Ciebie i siebie... Gdybyś wyniosła się z mojego życia ono straciłoby sens... Więc proszę Cię o wybaczenie... - w jego oczach widziałam, że wszystkie słowa są prawdziwe...
- Byłabym bezduszną osobą gdybym Ci nie wybaczyła... Gdyby nie Ty i Twoja pomoc ja... - szepnęłam i przerwałam nagle...
- Nie wspominajmy tego... Czyli znów jesteśmy przyjaciółmi??? - spytał z nadzieją.
- Tak... - odpowiedziałam i znów wzięłam go za rękę.
Przybliżył się do mnie i popatrzył w moje oczy... Zahipnotyzował mnie... Te zielone tęczówki wprowadzały w trans... Zbliżał swoją twarz do mojej, a ja nie protestowałam. Po chwili na swoich ustach poczułam miękkie wargi Harry'ego. Położyłam swoją lewą dłoń na jego policzku... Kiedy zabrakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie... Popatrzył na mnie... Dopiero teraz dotarło do mnie co tu się stało...
- Harry... Przyjaciele się nie całują... Ja kocham Niall'a, a Ty za miesiąc żenisz się z Sophie...
- Nie...
- Co nie? - spytałam ze zdziwieniem...
- Z Sophie koniec... Uświadomiłem sobie, że jej nie kocham... A wciąż czuję coś do Ciebie...
- Harry... Ja kocham Niall'a... - powtórzyłam - To wszystko czyli pobicie... Nie odbyłoby się gdybym zerwała z Niall'em, ale za bardzo go kocham i przeszłam to wszystko, żeby go nie stracić... Jesteś dla mnie kimś ważnym... Tym bardziej teraz kiedy Tobie zawdzięczam to, że żyję, ale nic więcej nie mogę Ci ofiarować niż tylko przyjaźń...
- Rozumiem to... - odparł lekko załamany...
- Przepraszam... Mam nadzieję, że nie byłam jedynym powodem, dla którego zerwałeś swoje zaręczyny...
- Niee... Po prostu uświadomiłem sobie, że ONA jest bezduszną harpią... - zaśmiał się...
- Mogę Ci coś powiedzieć?? Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi tego za złe, że to ukryłam ...
- Ja miałbym być na Ciebie zły???
- W tamtym tygodniu widziałam Sophie z innym facetem... Myślałam, że to nic takiego, ale oni... całowali się... Chciałam Ci powiedzieć, ale bałam się, że mi nie uwierzysz...
- Naprawdę??? W takim razie niezła z niej aktorka... Wczoraj udawała nawet, że płacze, a pewnie poleciała od razu do tego swojego chłoptasia... Dziękuję... Zrzuciłaś ze mnie najmniejsze poczucie winy... Koniec o mnie... Jak się czujesz??
- Całkiem dobrze... Wszystko mnie jeszcze boli, ale nie tak strasznie..
No i zapadła ta niezręczna cisza - to czego najbardziej się obawiałam w tym momencie. Harry wpatrywał się w swoje buty, a ja zaczęłam analizować to co się stało kilka minut temu. Styles mnie pocałował, a ja nie sprzeciwiłam się... Wręcz przeciwnie miałam wielką ochotę odwzajemnić pocałunek. STOP! Kochasz Niall'a... Gdyby tak nie było to wszystko nie miałoby miejsca.... Szantaże, "bójki". Ten pocałunek to chwilka słabości, spowodowana tym, że mój mózg po narkozie jeszcze dobrze nie pracuje. Tak dokładnie TAK! Dzwonek telefonu. Harry wstał, wyjął komórkę z kieszeni i odebrał połączenie.
- Harry Edward Styles czy Ty wiesz co Ty narobiłeś??
Zapowiadała się ostra kłótnia, bo nawet ja usłyszałam "słodziutki" głos menadżera chłopaków.
- To nie jest rozmowa na telefon... Będę w domu około 15... - przerwał Harry i rozłączył się... Po chwili znów mogliśmy usłyszeć melodyjkę, ale Styles najzwyczajniej w świecie wyłączył telefon. Nie poznawałam go. To nie jest ten osiemnastoletni, potulny Harry, który spełnia wszystkie zachcianki menadżera, to nowy Harry, który zaczął walczyć "o swoje" na większą skalę. Z jednej strony to dobrze, ale czy zespół na tym nie ucierpi? Okaże się... Spojrzałam na telefon... Była 11.00... Zaczęłam się martwić o Niall'a. Rozumiem, że chłopcy nie siedzą przy mnie cały dzień, bo mają własne życie, sprawy i problemy; Nadia musi chodzić do szkoły, ale Niall raczej byłby teraz tutaj... Martwiłam się, jednak nie śmiałam pytać o to Harry'ego. Po 10 minutach dalszego milczenia drzwi do sali się otworzyły. Byłam pewna, że to Niall, ale rozczarowałam się. Jedna z pielęgniarek przyszła zmienić mi kroplówkę i podać jakiś lek. Zabawiła tu jakieś siedem minut i znów zostałam sama z Harrym. Postanowiłam udawać, że śpię. Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o tym co będzie dalej. W szpitalu będę do środy, a chłopcy jadą trzy dni później czyli w sobotę. Opatrunek mi zdejmą dopiero po ich wyjeździe, ale ręka i żebra? Najbiedniej jeszcze 3 tygodnie po zdjęciu opatrunku będę miała ten gips i bandaż. Czyli co? Dwa miesiące do tyłu w liceum? Nie... Mam Nadię... Na pewno pomoże mi z lekcjami i w ogóle. A może na czas trasy wprowadziłaby się do mnie? Muszę jej to zaproponować. A jeżeli się nie zgodzi to przecież mam rodziców... Właśnie... Rodzice... Nie wiem czemu, ale ostatnio zaczęłam się cieszyć, że Patricia mnie pobiła.... Wiem to głupie myślenie, ale dzięki temu moi rodziciele wreszcie mnie zauważyli... Przypomnieli sobie o swojej córce. Jedna rzecz... Jedna mała sprawa i przyjechali... Do mnie, do swojej córki... Martwili się... Chcą się zmienić... To jest takie wspaniałe. W moje myśli wkradł się dźwięk otwieranych drzwi. Moje powieki jednocześnie się uniosły i spojrzałam w tamtym kierunku. Tym razem to był mój ukochany. Podszedł do mojego łóżka, pocałował mnie w czoło i dopiero wtedy przywitał się z Harrym.
-Gdzie byłeś? Martwiłam się o Ciebie... - powiedziałam z lekką irytacją w głosie...
- Po pierwsze zawiozłem Twoich rodziców do Twojego domu... Mają przyjechać po południu taksówką... Po drugie pojechałem się przebrać i coś zjeść, a przy okazji zabrałem dla Ciebie kilka książek, żebyś się nie nudziła podczas naszej nieobecności - odpowiedział lekko skruszony.
- Dziękuję - powiedziałam już łagodnym głosem. Nagle dotarła do mnie druga część wypowiedzi więc spytałam: - A gdzie się wybieracie?
- No dziś ja już jestem z Tobą przez popołudnie i caałą noc, ale od jutra zaczynamy ciężką pracę. Harry przypominam o jutrzejszym wywiadzie o 10.30.
Loczek po tych słowach wstał i zaczął się zbierać...
- Lenko skoro już masz przy sobie swojego Anioła Stróża to ja sobie pójdę... Jak widzisz czeka mnie ciężkie popołudnie i masa przygotowań - widziałam smutek w jego oczach i słyszałam rozczarowanie w głosie...
- Harry jak będzie bardzo źle to dzwoń... Już ja sobie z waszym menadżerem pogadam...
Uśmiechnął się lekko, ale to nie był ten promienny uśmiech przy którym ukazywały się jego cudne dołeczki. To był cień uśmiechu. Pożegnał się i wyszedł. Była 13.00 Za jakieś dwie godziny przyjedzie Nadia. Zanim jednak to nastąpi będę miała sporo czasu dla mojego chłopaka. Niall podszedł do mnie i musnął moje wargi. Odwzajemniłam pocałunek. Zamknęłam oczy i w mojej głowie pojawiła się , o zgrozo!, twarz Harry'ego. Odsunęłam się od Niall'a jak poparzona.
- Co się stało Lenko? - spytał
- Nic, nic... Tak jakoś... - Dlaczego? Znów powtarza się ta sama historia... Jestem szczęśliwa i za wszelką cenę próbuję to zepsuć... Nie mogę do tego dopuścić. Muszę wziąć się w garść i postawić jasno. Niall'a kocham, a Harry to tylko przyjaciel.
- Kochaniee - przerwał moje rozmyślanie.
- Słucham?
- Ja wiem, że to dla Ciebie trudne, że nie chcesz do tego wracać, ale chciałbym wiedzieć całą prawdę.
Czy on coś podejrzewa? Czy jakimś cudem wie co dzieje się teraz w mojej głowie?
- Chciałbym żebyś opowiedziała mi całą historię od dnia, w którym po raz pierwszy poszłaś do szkoły.-Odetchnęłam z ulgą. W pewnym sensie. Miał rację. Wracanie do tej sytuacji, teraz kiedy mam pewność, że już nigdy więcej do tego nie dojdzie jest czymś strasznym, ale muszę się przełamać. Wzięłam głęboki oddech, pamięcią wróciłam do tamtego dnia. Na samą myśl się wzdrygnęłam. Zaczęłam mówić. Wszystkie wydarzenia, emocje jakie mi towarzyszyły, nawet te dwa załamania psychiczne gdzie milimetry dzieliły mnie od śmierci. Wszystko płynęło z głębi serca, przez moje usta do uszu Niall'a. Jego mina wyrażała sto różnych odczuć. Najwyraźniej ból i obrzydzenie do Patricii. Sama ledwo powstrzymywałam łzy. Kiedy skończyłam swoją opowieść, Niall podszedł i przytulił mnie. Mimo, że zrobił to bardzo delikatnie ja i tak syknęłam z bólu. Pęknięte żebra dały o sobie znać. Nie odzywał się. Chyba nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. W tym momencie do "mojej" sali weszła pielęgniarka z tacą. No tak przyszła pora na jeden z
serwowanych tutaj "tfu" obiadków. Wolałabym nic nie jeść przez te dwa tygodnie no, ale cóż. Wcześniejszy brak apetytu i osłabienie po chorobie i wypadku zmuszało mnie do jedzenia... Starsza kobieta podała tacę Niall'owi i wyszła bez słowa. Miły personel to podstawa każdego szpitala nie? Blondynek postawił tacę na stoliczku przy moim łóżku. Nadal nie mogłam się przyzwyczaić do robienia wszystkiego lewą ręką. No, bo jak osoba praworęczna w jeden dzień może stać się leworęczna? Mimo to spróbowałam zjeść. Zajrzałam do talerza. Szara breja... Zupka! Pychootka... Ciekawe tylko jaka. Trudno było stwierdzić... Wzięłam łyżkę w lewą rękę i próbowałam jakoś przystawić ją sobie do ust. Kiedy Niall zobaczył moje poczynania, z troską w oczach wziął ode mnie łyżkę, "zatopił" ją w szarej brei i najzwyczajniej w świecie zaczął mnie karmić. Z jednej strony czułam się jak małe dziecko i było mi z tym głupio, a z drugiej cieszyłam się, że mam takiego kochanego chłopaka. Kiedy Niall mnie karmił, drzwi się otworzyły i do sali
weszła Nadia...
- Witaj Lenko! Smacznego... Wiesz jak to słodko wygląda...
- Hej! Dziękuję... I wiem, mój chłopak to sama słodycz - uśmiechnęłam się.
- Jedz, jedz... Nie przeszkadzaj sobie. Ja znajdę prezent, który mam Ci przekazać...
Miałam ochotę spytać o czym mówi, ale Niall wetknął mi kolejną łyżkę przepysznej zupki do na wpół otwartej buzi. Po 10 minutach miska po zupie była pusta, a ja czułam się w miarę najedzona. Teraz mogłam spytać o ten "prezent". Nadia podała mi białą kopertę, którą przez cały czas trzymała w dłoni. Do Lenki! - widniał napis, trochę koślawy, jakby pisany przez chłopaka. Otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej złożoną kartkę A4.
"Droga Lenko na początku naszego listu chcielibyśmy Cię bardzo przeprosić, za naszą obojętność. Gdybyśmy jakoś zareagowali pewnie cała ta przykra sytuacja nie miałaby miejsca. Następnie chcielibyśmy zapewnić Cię, że możesz na nas liczyć i w tym przypadku i przez następne trzy lata, które będziemy spędzać razem. Obiecujemy także, że nie tylko Nadia będzie dawała Ci lekcje. Sprężymy się tak, że każdego dnia będzie Ci je pisał ktoś inny OK.? Na koniec chcemy życzyć Ci szybkiego powrotu do zdrowia i do szkoły. PS. Spodziewaj się nas w piątek! Pozdrowienia i całusy od:
I tu dwadzieścia jeden nazwisk i imion uczniów z mojej klasy. Wzruszyłam się. Do moich oczu napłynęły łzy... Jednak mnie lubią! Przeczytałam list jeszcze dwa razy i teraz zamiast łez na twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha, a ja zaczęłam cicho chichotać...
- Dzisiejsze lekcje są ode mnie - przerwała ciszę Nadia i podała mi kartkę z tematami. - Aha i radziłabym Ci napisać odpowiedź od razu, żebym na jutro mogła ją zanieść...
- Już się za to zabieram...
Nadia podała mi kartkę i długopis. Od razu mina mi zrzedła. Jak ja cokolwiek napiszę? Przecież nie uda mi się z tym gipsem... Nadia widząc moje zakłopotanie, powiedziała, że napisze list za mnie, to znaczy ja będę dyktować treść a ona go napisze. Kiedy już miałam wypowiedzieć pierwsze słowa, przerwał mi dźwięk telefonu. Oczywiście musiała podać mi go moja przyjaciółka. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i usłyszałam głos Harry'ego
- Lenko nie mogę dodzwonić się do Niall'a... Jest nam tutaj potrzebny...
- Cześć Harry! Dać Ci go czy "wysłać" od razu do Was? - spytałam z lekkim niepokojem.
- Powiedz, żeby natychmiast przyjeżdżał, bo musimy ustalić kilka rzeczy przed jutrzejszym wywiadem - na te słowa trochę się uspokoiłam, ale następne lęki pojawiły się momentalnie w mej głowie.
- Ok. A jak rozmowa z menadżerem? - przypomniałam sobie
Cisza. W słuchawce słyszałam tylko jego w miarę spokojny oddech. Chyba się zastanawiał.
- Jak słyszysz żyję, więc nie było, aż tak tragicznie... - zaśmiał się, ale to nie był ten, śmiech który tak dobrze znałam... Przepełniony był jakimś hmm... fałszerstwem?
- No to się cieszę... Już mu przekazuję... Trzymaj się... Powodzenia jutro na wywiadzie! Pa! - powiedziałam i rozłączyłam się
Przekazałam Niall'owi informację. Blondynek nie był zadowolony z tego, że musi mnie opuścić. Miał zostać ze mną, aż do jutra. No, ale cóż... Obowiązki wzywają. Ucałował mnie w usta, pożegnał się z Nadią i wyszedł. Zrobiło mi się smutno. Pierwszy raz nie będzie przy mnie Niall'a w nocy.
- To co dyktujesz? - spytała Nadia
- Już, już... - Zebrałam myśli. Przypomniałam sobie treść listu od moich kolegów i koleżanek. Już miałam odpowiedź w głowie. Zaczęłam mówić. Kochana Klaso! Zrobiliście mi ogromną niespodziankę listem, za który bardzo dziękuję... Przeprosiny przyjęte, chociaż wątpię żebyście dali radę powstrzymać Patricię. To co się stało po prostu musiało się stać - dyktowałam tak szybko, że Nadia ledwo nadążała z pisaniem. Ale co ja mogłam poradzić... Słowa same pojawiały się w mojej głowie, a ja automatycznie je wypowiadałam. - Ale to już było i nie wróci... Cieszy mnie fakt, że mam w Was wsparcie... Myślałam, że nikt w klasie mnie nie lubi... No oprócz Nadii, a tu następna niespodzianka... - Uśmiechnęłam się do mojej przyjaciółki, odwzajemniła uśmiech i ponownie pochyliła się nad, prawie zapisaną już, kartką - Zapewniam Was, że na pewno skorzystam, a także informuję, że każdy z Was również możecie liczyć na mnie... Jeżeli macie ochotę to z wielką przyjemnością przyjmę wszystkie kartki z lekcjami... Jak na razie nie będę w
stanie nic uzupełnić, bo nie wiem czy wiecie, ale mam złamaną prawą rękę... A ten list pisze Nadia... To znaczy moje słowa przelewa na papier swoją ręką. A co do zapowiedzi piątkowej wizyty już na Was czekam! Strasznie mi się tu nudzi jak jestem sama... Pozdrawiam Was wszystkich i ściskam najmocniej... PS. Do szkoły wracam dopiero za jakieś 2-3 tygodnie...
- To wszystko? Może jakieś PS.2 na następne pół strony?? - spytała roześmiana Nadia
- Nie... I tak dużo przekazałam w tym liście... Może trochę zbędnych informacji... - zamyśliłam się, a po dłuższej chwili dodałam... - Cieszę się, że zostałam zaakceptowana...
- A właśnie... Miałam Ci coś powiedzieć, ale w obecności Niall'a było mi głupio... - powiedziała Nadia czym bardzo mnie zaciekawiła. Składając kartkę, mówiła dalej - Już teraz wiem dlaczego nie chciałaś zerwać z Blondynkiem. To anioł nie chłopak...
- Nadia... Oni wszyscy są tacy... - Zamyśliłam się ponownie - Po jednym razie się tego nie zauważa, ale kiedy spędzisz z nimi trochę więcej czasu zobaczysz... Liam... to jest sto aniołów w jednej osobie... Niall pięćdziesiąt i nie oznacza to, że Liam'a bardziej lubię czy coś... Niall jest tym jedynym, ale gdyby ich porównać to Liam jest tym spokojniejszym i w ogóle. Co do reszty chłopców. W każdym kryje się po jednym aniele, ale każdy ma w sobie coś z tej nieziemskiej istoty... - zakończyłam swoją prawie filozoficzną wypowiedź.
- Wiesz co... Dzięki Tobie szybciej, hmmm, otwieram się na ludzi... Jesteś moją pierwszą przyjaciółką... A chłopcy... Chłopcy są całkiem inni niż sobie ich wyobrażałam... Myślałam, że są piątką ważniaków, nie zwracających uwagi na takie osoby jak my... Proszę nie obrażaj się...
- Jak mogłabym się obrazić? Przecież wszystkie osoby, które nie mają "directiomanii" tak właśnie o nich myślą. I wiem, że my to osoby z niższej półki i też często zastanawiam się jakim cudem ja, prosta dziewczyna jestem drugą połówką jednego z członków One Direction. Poza tym jesteś moją drugą przyjaciółką, ale! pierwszą prawdziwą. Ta z Polski nią nie była. Znałyśmy się praktycznie od urodzenia, przez szesnaście lat razem... To samo przedszkole, ta sama podstawówka, to samo gimnazjum... A na zakończenie trzeciej klasy przyłapałam ją z moim chłopakiem... No, ale to nieważne... A chłopcy jak zauważyłaś nie są tacy... Nie uważają siebie za wielkie gwiazdy, tylko nadal czują się normalnymi ludźmi... Bo w sumie nimi są... Są zwyczajnymi chłopakami, tylko że Bóg dał im talent, który wykorzystali i mogą się nim szczycić... Dobra... Wystarczy już tych wywodów...
- Widziałam ich chyba dwa razy, a już czuję, że ich lubię... Tak samo było w Twoim przypadku? Czy Wy roztaczacie wokół siebie jakieś pole magnetyczne?
- Nic mi o tym nie wiadomo.
Zaczęłyśmy się śmiać... Nadia zerknęła na zegarek i od razu spoważniała...
- Lenko... Gdybym mogła siedziałabym tu z Tobą całą noc, ale nie każdy ma takie wakacje jak Ty i musi się uczyć, a także odrabiać lekcje... Więc ja zmykam, jutro będę o tej samej porze.
Niechętnie się pożegnałyśmy, ale mus to mus. Po chwili w pomieszczeniu zostałam tylko ja i pikająca aparatura podłączona do mnie. Czekałam na rodziców. Jednak kiedy przez dłuższy czas się nie zjawiali, wzięłam jedną z książek przyniesionych przez Niall'a i zaczęłam czytać. Pięć stron dalej uświadomiłam sobie, że nie zrozumiała ani jednego słowa... No tak... Jakim cudem mogłabym wiedzieć co przeczytałam jeśli mój mózg skupiał się na dzisiejszym dniu. Odłożyłam książkę i zamknęłam oczy. Harry i pocałunek, Niall, który mnie karmi, Nadia z listem... Niby nic szczególnego się nie wydarzyło, a mimo to wszystkie te zdarzenia pozostawiły po sobie jakiś ślad, który muszę przemyśleć... No więc... Harry... To w sumie już sobie wyjaśniłam... Styles to tylko przyjaciel. Niall to mój ukochany. Koniec! Kropka! Hmm... Dwójeczka. Niall... Normalny człowiek spytałby co tu analizować, ale ja nigdy nie należałam do tych normalnych... Do rzeczy! Mój Blondynek to cudowny chłopak... Myśli o mnie i chce dla mnie jak najlepiej. Troszczy się... Poza tym czuje się troszeczkę winny... Lepszego chłopaka nie mogłam sobie wymarzyć... A mimo to pojawia się wydarzenie nr 1, przez które mam mętlik w głowie... No dobrze, a co z trzecim... Nadia... Prawdziwa przyjaciółka... List od kolegów i koleżanek z klasy, którzy jednak mnie lubią... Którzy odwiedzą mnie już w piątek. Myśli które krążyły po mojej głowie były chaotyczne. Te trzy główne dzieliły się na mniejsze... Przemyślenie wszystkich nie bardzo mi pomogło... Od ich natłoku zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jak??? Czekam na komentarze... To co następny w sobotę?? ;)
Pozdrawiam i przesyłam uściski!
MiLena Lis! <3
21 lip 2014
Rozdział XX + Informacja
Heeej! Do końca lipca będę dodawała rozdziały częściej, bo 2-14 sierpnia mnie nie ma, a to oznacza, że rozdziałów też nie będzie... No więc to jest informacja... Coraz więcej głosów w ankietach, coraz więcej wejść, komentarze też już są... Chociaż prosiłabym o więcej... No to jak chcecie już ten rozdział??? Ok. Tylko jeszcze przypomnę... CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ... Miłego czytania!!! ;)
Sobota 13. 09. 2012
*Niall* NASTRÓJ (jeśli nie chcesz nie włączaj) ;)
Otworzyłem oczy. Kiedy tylko wciągnąłem powietrze od razu wiedziałem gdzie jestem... Tego zapachu nie można pomylić z żadnym innym... Szpital. Przez niewielkie okno wpadały jasne, słoneczne promienie. Postanowiłem powiadomić Weronikę o wypadku. Wyjąłem telefon i znalazłem jej numer w kontaktach. Zadzwoniłem. Odebrała dopiero po pięciu sygnałach.
-Niall coś się stało?? Jestem w szkole i mam lekcje... To coś poważnego?
- Moim zdaniem to stało się i to dużo... Lenka miała hmmm można to nazwać wypadkiem.
- Co?? Jaki wypadek? - spytała z przerażeniem w głosie...
- Koleżanka ją pobiła... Nie wiem jak jej się to "udało", ale Lena leży w szpitalu z połamaną ręką i pękniętymi żebrami... Jest cała posiniaczona i od wczoraj się jeszcze nie obudziła.
- Wiedziałam, że to prędzej czy później się tak skończy... - powiedziała, a mnie zamurowało...
- Czyli Ty też wiedziałaś o wszystkim...
- No wiesz Niall ja jestem jej siostrą i w ogóle...
- A ja jestem jej chłopakiem - zdenerwowałem się.
- Wiem... Ona się bała Twojej reakcji... Niall... Przepraszam, ale muszę wracać do klasy, bo mija mi ważna lekcja z fizyki... Ale zadzwonię do jej rodziców... Może przyjadą... Ja nie będę w stanie...
- W razie czegoś to dzwoń...
- Ok. - rozłączyła się.
Rodzice Lenki... Przecież mówiła, że oni się nią wcale nie interesują... Ciekawe czy przyjadą... Ciekawe czy będzie to dla nich szok czy tylko taka tam informacja... Nie powiem nic Lence... Może narobić sobie nadziei, a później oni jednak nie przyjadą i będzie jej smutno. Pogłaskałem ją po podrapanym policzku, a ona otworzyła oczy.
*Lenka*
Obudziłam się. Moje ciało przeszywał piekielny ból. Szczególnie odczuwałam go w głowie, klatce piersiowej, brzuchu i prawej ręce. Otworzyłam oczy, a nie... tylko jedno. Spróbowałam otworzyć drugie, ale bezskutecznie. Powoli przypominałam sobie co się wydarzyło wczorajszego popołudnia. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i stwierdziłam iż jest to sala szpitalna. Przy mnie "leżał" Niall i głaskał mnie po policzku.
- Lenko jak dobrze, że się obudziłaś... - powiedział
- Też się cieszę... Co mi jest? Dlaczego nie mogę otworzyć drugiego oka?
- O czym Ty mówisz Kochanie? Masz otworzone oczy...
- To dlaczego na prawe nie widzę???
Niall nic nie odpowiedział, tylko wybiegł z sali. Po chwili wrócił z lekarzem, a ten przebadał mnie.
- Kiedy pan opowiadał myślałem, że to uszkodzenie w mózgu... Po wstępnym przebadaniu pacjentki stwierdzam, iż to nie jest coś aż tak poważnego. Mimo to będziemy musieli przeszczepić uszkodzoną rogówkę o ile chce pani widzieć - mówił lekarz.
- No jasne, że chcę widzieć... - odparłam lekko zirytowana.
- Ma pani szczęście... Nie musimy czekać na dawcę. Jutro o godzinie 10.30 zrobimy zabieg.
- Panie doktorze jak on będzie przebiegał?
Lekarz poinformował mnie o wszystkim. Rzadko zdarza się niepowodzenie w operacjach tego typu. Cały zabieg trwa 60-90 minut. Dość krótka, ale dalsze "leczenie" trwa troszkę dłużej... Przez 3 tygodnie będę musiała nosić opatrunek, a zdjęcie szwów odbywa się po 12 miesiącach... Teraz będę zmuszona pojechać na zrobienie kompletnych badań. Niall wyszedł z lekarzem, a ja miałam chwilkę na zastanowienie się. Wydawało się, że najgorsze już za mną, a tu jeszcze tyle przede mną. Zabieg, dalsze leczenie, tłumaczenie całej sprawy... Może gdybym powiedziała o tym Niall'owi wcześniej lepiej bym na tym wyszła... No nic czasu nie cofnę. Trzeba pogodzić się z tym co się stało i żyć dalej. Miałam tylko nadzieję, że Patricia będzie miała za swoje... Zaraz, zaraz... Dziś jest 13 września... O mój Boże! Niall ma dziś urodziny! Na szczęście kupiłam mu prezent wcześniej... Jest w moim pokoju schowany za biurkiem... No nic chyba będzie musiał poczekać. Ale! Szpital nie jest odpowiednie miejsce na obchodzenie urodzin. Szlag! Wszystko przeze mnie! Wszystko moja wina! Przeze mnie Niall nie będzie miał imprezy urodzinowej... Ale zaraz, zaraz po raz drugi... Przecież ognisko miało być wczoraj, bo dzisiaj chłopcy mieli być w trasie... Czyżby i trasa została odwołana z mojego powodu... Z moich oczu popłynęły łzy i w tym momencie wszedł Niall z wózkiem.
- Kotek co się stało?? Czemu płaczesz?? - podszedł do mnie
- Przepraszam Cię... Przepraszam chłopców... Przepraszam...
- Ale Słońce o czym mówisz??
- Przeze mnie Twoje urodzinowe ognisko się nie odbyło... Przeze mnie Wasza trasa została odwołana... Wszystko przeze mnie... Czemu ona mnie nie zabiła??
- LENA SKOŃCZ! Nigdy więcej tak nie mów! Rozumiesz?? Nigdy!! Kocham Cię i nie widziałbym sensu życia gdybyś... odeszła... Urodzinami się nie przejmuj... Odbędą się za rok... A trasa nie jest odwołana tylko przesunięta o dwa tygodnie...
Niall otarł moje łzy, pocałował w czoło i pomógł mi wstać. Moja ręka była w gipsie, a na klatce piersiowej miałam bandaż elastyczny... Nie spodziewałam się, że jestem, aż w takim złym stanie... No nic. Niall posadził mnie na wózku i wywiózł z sali. Przed nią siedzieli chłopcy i Nadia. Patrzyli na mnie ze współczuciem. No cóż, w sumie sama się o to prosiłam... Nikt nic nie mówił... Kiedy "przejeżdżałam" obok Harry'ego złapałam go za rękę i szepnęłam ciche "Dziękuję". Na nic więcej jak na razie nie miałam czasu. Niall zawiózł mnie do sali gdzie zrobili mi wszystkie potrzebne badania. Do swojej wróciłam dopiero po 30 minutach gdzie siedzieli już wszyscy... Chłopcy, Danielle, Eleanor, Sophie i Nadia. Niall pomógł mi wstać i się położyć. Kiedy tylko wygodnie się ułożyłam zaczęli zasypywać mnie pytaniami... Na szczęście miałam moją przyjaciółkę więc ona odpowiadała za mnie kiedy ja nie miałam na to siły. Byli na mnie troszkę źli dlatego, że im nie powiedziałam o tym wcześniej, a Niall tak jakby się załamał gdy
dowiedział się, że chodziło głównie o nasz związek. Na chwilę obecną miałam ich wszystkich dość... Oprócz Nadii, Niall'a i... Harry'ego... Tak. Jego też, bo gdyby nie on to mnie już nie byłoby na tym świecie... Chłopcy oraz ich drugie połówki wrócili do domu i zapewnili mnie, że jutro przyjadą... Został tylko Niall i Nadia... Harry też miał taki zamiar, ale gdy Sophie zgromiła go swoim spojrzeniem pojechał razem z resztą... Z ich zniknięciem poprawił się humor. Tym bardziej, że Nadia oznajmiła, iż Patricia i jej służki zostały wywalone ze szkoły, a Blondyna na dodatek siedzi w poprawczaku. Może to samolubne i nie w porządku, ale cieszyłam się, że dostały nauczkę... Zadowolona zamknęłam oczy i zasnęłam...
* Harry* ZMIEŃ
Wróciliśmy do domu... Chciałem zostać, ale Sophie to się nie spodobało... Nie wiem nawet dlaczego się nie sprzeciwiłem, ale nie miałem ochoty na ponowną kłótnię, nie przy Lenie i chłopcach... Poszliśmy do mojego pokoju... Myślałem, że teraz zaczną się wykłady, ale nie... Sophie podeszła do mnie i objęła w pasie...
- Kochanie... Skoro trasa jest za dwa tygodnie, może weźmiemy ślub w tym tygodniu? - wyszeptała prosto do mojego ucha. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale nie mogłem się opanować i zacząłem na nią krzyczeć...
- Czy Ty już do końca zwariowałaś?? Lenka miała być Twoją świadkową... W szpitalu będzie przynajmniej przez ten tydzień...!
- Harry uspokój się... Przecież jest jeszcze Danielle, Eleanour... Na pewno, któraś się zgodzi...
- NIE!!! Rozumiesz?? Nie mam zamiaru przekładać naszego ślubu... Tym bardziej nie teraz kiedy Lenka jest w szpitalu... Jesteś bez serca wiesz... To JA ją tak jakby uratowałem... To JA widziałem ją zaraz po tym... wypadku...
- Cały czas tylko LENA! Chodziliście ze sobą, ale to już było... To MY weźmiemy ślub! To MI się oświadczyłeś... Nie Lenie... Lenka to już przeszłość...
- WYNOŚ SIĘ! ODDAJ PIERŚCIONEK I STĄD ZNIKAJ! - wydarłem się na cały dom... Moje nerwy puściły całkowicie...
- Żartujesz?? Prawda??
- NIE!!! Jesteś osobą bez serca... Nic nie czujesz... Nic się dla Ciebie nie liczy... Ty musisz być w centrum uwagi... Otóż nie! Ślub jest odwołany...!
Sophie popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem... Chyba nie spodziewała się czegoś takiego z moich ust... Rzuciła pierścionek gdzieś w kąt i wybiegła, a ja poczułem ulgę... Do mojego pokoju wparował Lou.
- Co tu się stało?? - spytał
- To koniec Lou... - powiedziałem z uśmiechem...
- Gratuluję pierwszej męskiej decyzji chłopie... Już myślałem, że nie przejrzysz na oczy... - poklepał mnie po ramieniu i wyszedł.
Rzuciłem się na łóżko... Nigdy więcej pogardliwych spojrzeń, nigdy więcej różnych przykrych komentarzy... Jestem wolny!!! Jak mogłem być na tyle głupi, żeby się jej oświadczyć... Na całe szczęście już po wszystkim... Ale chwile szczęścia przerodziły się w smutek... No dobrze... Koniec z Sophie, ale kolejnego początku z Leną też nie przewiduję... No nic... Co ma być to będzie... Teraz powinienem cieszyć się tą wolnością...
Niedziela 14. 09. 2012
*Lena* ZMIEŃ PONOWNIE
Wstałam. Otworzyłam oczy i przeżyłam szok. Obok mnie siedziała moja mama, a przy niej stał mój tata. Teatralnie przetarłam oczy i spojrzałam jeszcze raz. Nie no moi rodzice... Żywi, w tym samym szpitalu co ja... Kto ich poinformował? Czemu przyjechali? Czyżby się przejęli? Czyżby w końcu przypomnieli sobie o mnie?? Byłam wściekła, a z drugiej strony cieszyłam się. Spoglądaliśmy na siebie, ale nikt się nie odzywał. W końcu to mama przerwała ciszę.
-Lenko... Kiedy dowiedzieliśmy się o Twoim "wypadku" mieliśmy zamiar przyjechać jak najszybciej, ale mieliśmy niespodziewaną sytuację w pracy i musieliśmy zostać... - powiedziała, a we mnie coś pękło...
- Taak? Dziękuję, że w ogóle zaszczyciliście mnie swoją obecnością... Jakim cudem znaleźliście w ogóle czas dla mnie?? Coo? Przecież praca jest ważniejsza od wszystkiego i wszystkich? Nawet pobicie córki nie było czymś tak ważnym, żeby rzucić wszystko i lecieć do niej... Zawsze praca była najważniejsza... Nigdy nie byliście przy mnie... Nigdy mnie nie wspieraliście... Moje wszystkie niańki wiedzą więcej o mnie niż Wy sami... Nie potrzebuję Was... Mam chłopaka, przyjaciółkę... Mam wystarczająco dużo... Nie musicie udawać kochających rodziców... Wracajcie do swojej pracy... Możecie mi nawet przestać przesyłać pieniądze... Znajdę pracę... Dam sobie radę! - wreszcie im wygarnęłam... Byłam z siebie zadowolona, ale z moich oczu popłynęły łzy... Dotarły do mnie moje słowa... Zabolały... A powinny zaboleć ich nie mnie... Niestety wspomnienia wróciły. Rodzice patrzyli na mnie w osłupieniu. Pewnie nie spodziewali się, że usłyszą tyle prawdy w kilku zdaniach. Mama położyła rękę na moim ramieniu, ale strąciłam ją od razu. Nie chciałam litości... Wiedziałam, że kiedy wyjdę ze szpitala wszystko wróci do "normalności". Nie chciałam sobie robić nadziei... Nie miałam zamiaru nawet myśleć, że moi rodzice mnie kochają... W końcu ciszę przerwał cichy, melodyjny głos mojej mamy.
- Lenko... - w jej oczach również pojawiły się łzy. - Kochanie... Przed chwilką uświadomiłaś mi jak bardzo, źle Cię traktowaliśmy... Słońce... Twoje słowa spowodowały, że popatrzyłam na nasze życie przez całkiem inny pryzmat... Tak naprawdę to praca nie jest najważniejsza... Jak Ty przez nas cierpiałaś... Co musiałaś przechodzić kiedy nie pojawiliśmy się na żadnym Twoim przedstawieniu, ani nie cieszyliśmy się z Twoich sukcesów... - zmieniała swoje miejsce. Siedziała teraz na moim łóżku i przytuliła mnie, a tata zajął miejsce na krześle i wziął mnie za rękę.
- Córeczko... - zaczął tata - wybacz nam... Obiecujemy, że wszystko się zmieni... Że teraz to Ty będziesz dla nas najważniejsza...
- Tato... Tu nie chodzi o to żebym była w centrum Waszej uwagi - zaczęłam szeptać, co jakiś czas siąkając nosem - chciałabym tylko, żebym miała z Wami kontakt... Żebyśmy spędzali razem święta... Żeby całe Wasze życie nie było tylko pracą... Żebym mogła do Was zadzwonić o każdej porze i zwierzyć się... Żebym wreszcie mogła powiedzieć "Mam kochających rodziców"... A nie mam rodziców, z którymi rozmawiałam pół roku temu...
Zamilkliśmy... Siedzieliśmy w tej ciszy, ale była dla nas ukojeniem. Czułam się taka bezpieczna... Było mi tak dobrze... Wreszcie mogłam się przytulić do mamy, w końcu poczułam ciepło płynące z dłoni mojego ojca. Chciałam, żeby czas się zatrzymał... Chciałam, żeby tak już było zawsze... Nagle drzwi się otworzyły, a do sali weszli chłopcy i Nadia... Kiedy nas zobaczyli, przeprosili szybko i już mieli wychodzić, ale moja mama ich zatrzymała.
- Lenko... czas na przedstawienie nam Twoich przyjaciół - powiedziała mama i uśmiechnęła się do mnie. Wstała, a razem z nią tata. Podeszli do reszty, a ja zaczęłam mówić.
- Mamo, tato... Ten Blondynek to Niall mój chłopak. - tata podał mu rękę, a mama powiedziała coś do niego po angielsku. Po angielsku?? Moi rodzice mówią w tym języku?? A już myślałam, że wszystko będę musiała tłumaczyć. Kontynuowałam swoją wypowiedź w ojczystym języku, ale chłopcy domyślali się o kim mówię dzięki rodzicom, którzy cały czas szeptali "Miło Cię poznać..." - Czarnowłosy mulat to Zayn - ukochany Weroniki, chłopak z burzą loków to Harry, obok niego stoi Liam, a mężczyzna w bluzce w paski to Louis, Blondyneczka to Nadia - moja najlepsza przyjaciółka - powiedziałam i zwróciłam się do chłopców i Nadii w języku angielskim - poznajcie moich rodziców.
Kiedy już wszyscy się znali, podeszli do mojego łóżka... Mama i tata wciąż zerkali to na mnie to na Niall'a i się uśmiechali, a mój chłopak chyba był troszkę onieśmielony całą sytuacją... W ogóle wszyscy jakoś nie byli skorzy do rozmów. Kiedy miałam zacząć mówić do sali weszły dwie pielęgniarki i poinformowały, że za chwilkę zabierają mnie na salę operacyjną... W tym momencie dotarł do mnie strach. Bałam się... Pojawiły się myśli: "a co będzie jeśli się nie obudzę, albo operacja się nie uda???" Wszyscy dodawali mi otuchy...
-Niall gdybym się nie obudziła to pamiętaj, że Cię kocham - powiedziałam, ale Blondynek, moi rodzice, a także pielęgniarki zapewniły mnie, że wszystko będzie dobrze... Wstałam z łóżka wsparta z jednej strony o ramię Niall'a, a z drugiej o ramię mojego taty i usiadłam na wózku. Jedna z pielęgniarek zaczęła go pchać, a ja powoli odjeżdżałam z mojej sali. Pomachałam jeszcze wszystkim tak jakbym chciała się pożegnać ostatni raz. W głębi mojego umysłu tkwiła myśl, że teraz kiedy wszystko zaczęło się układać, kiedy pogodziłam się z rodzicami, mam piątkę przyjaciół i kochanego chłopaka to może zniknąć, zakończyć się przez operację, która może się nie udać. Tak myśląc "jechałam" przez długi korytarz. Zatrzymałam się przed dużymi szklanymi drzwiami z napisem "BLOK OPERACYJNY". Serce zaczęło mi bić szybciej z coraz większego strachu. Położyli mnie na stole operacyjnym, a następnie założyli jakąś maskę. Kiedy kilka razy wciągnęłam powietrze moje oczy zaczęły się zamykać i już nic więcej nie pamiętałam... Obudziłam się... W szpitalu była noc... Ja nadal widziałam tylko na jedno oko...
- Niall! Operacja się nie udała... Widzę tylko na jedno oko - powiedziałam głośno i obudziłam Horanka...
- Słońce wszystko poszło doskonale... Nie widzisz, bo masz opatrunek... A teraz idź spać - powiedział i znów położył głowę na mojej pościeli... Spokojna odpłynęłam w objęcia Morfeusza...
No i jaak?? Mi się nawet podoba... A Wamm?? Czekam na komentarze... Kiedy chcecie kolejny rozdział?? A właśniee! Wolicie dłuższe czy krótsze rozdziały??? Odpowiedzcie na te pytania koniecznie! <3
Pozdrawiam i przesyłam całusy!!! :***
MiLena Lis!
Sobota 13. 09. 2012
*Niall* NASTRÓJ (jeśli nie chcesz nie włączaj) ;)
Otworzyłem oczy. Kiedy tylko wciągnąłem powietrze od razu wiedziałem gdzie jestem... Tego zapachu nie można pomylić z żadnym innym... Szpital. Przez niewielkie okno wpadały jasne, słoneczne promienie. Postanowiłem powiadomić Weronikę o wypadku. Wyjąłem telefon i znalazłem jej numer w kontaktach. Zadzwoniłem. Odebrała dopiero po pięciu sygnałach.
-Niall coś się stało?? Jestem w szkole i mam lekcje... To coś poważnego?
- Moim zdaniem to stało się i to dużo... Lenka miała hmmm można to nazwać wypadkiem.
- Co?? Jaki wypadek? - spytała z przerażeniem w głosie...
- Koleżanka ją pobiła... Nie wiem jak jej się to "udało", ale Lena leży w szpitalu z połamaną ręką i pękniętymi żebrami... Jest cała posiniaczona i od wczoraj się jeszcze nie obudziła.
- Wiedziałam, że to prędzej czy później się tak skończy... - powiedziała, a mnie zamurowało...
- Czyli Ty też wiedziałaś o wszystkim...
- No wiesz Niall ja jestem jej siostrą i w ogóle...
- A ja jestem jej chłopakiem - zdenerwowałem się.
- Wiem... Ona się bała Twojej reakcji... Niall... Przepraszam, ale muszę wracać do klasy, bo mija mi ważna lekcja z fizyki... Ale zadzwonię do jej rodziców... Może przyjadą... Ja nie będę w stanie...
- W razie czegoś to dzwoń...
- Ok. - rozłączyła się.
Rodzice Lenki... Przecież mówiła, że oni się nią wcale nie interesują... Ciekawe czy przyjadą... Ciekawe czy będzie to dla nich szok czy tylko taka tam informacja... Nie powiem nic Lence... Może narobić sobie nadziei, a później oni jednak nie przyjadą i będzie jej smutno. Pogłaskałem ją po podrapanym policzku, a ona otworzyła oczy.
*Lenka*
Obudziłam się. Moje ciało przeszywał piekielny ból. Szczególnie odczuwałam go w głowie, klatce piersiowej, brzuchu i prawej ręce. Otworzyłam oczy, a nie... tylko jedno. Spróbowałam otworzyć drugie, ale bezskutecznie. Powoli przypominałam sobie co się wydarzyło wczorajszego popołudnia. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i stwierdziłam iż jest to sala szpitalna. Przy mnie "leżał" Niall i głaskał mnie po policzku.
- Lenko jak dobrze, że się obudziłaś... - powiedział
- Też się cieszę... Co mi jest? Dlaczego nie mogę otworzyć drugiego oka?
- O czym Ty mówisz Kochanie? Masz otworzone oczy...
- To dlaczego na prawe nie widzę???
Niall nic nie odpowiedział, tylko wybiegł z sali. Po chwili wrócił z lekarzem, a ten przebadał mnie.
- Kiedy pan opowiadał myślałem, że to uszkodzenie w mózgu... Po wstępnym przebadaniu pacjentki stwierdzam, iż to nie jest coś aż tak poważnego. Mimo to będziemy musieli przeszczepić uszkodzoną rogówkę o ile chce pani widzieć - mówił lekarz.
- No jasne, że chcę widzieć... - odparłam lekko zirytowana.
- Ma pani szczęście... Nie musimy czekać na dawcę. Jutro o godzinie 10.30 zrobimy zabieg.
- Panie doktorze jak on będzie przebiegał?
Lekarz poinformował mnie o wszystkim. Rzadko zdarza się niepowodzenie w operacjach tego typu. Cały zabieg trwa 60-90 minut. Dość krótka, ale dalsze "leczenie" trwa troszkę dłużej... Przez 3 tygodnie będę musiała nosić opatrunek, a zdjęcie szwów odbywa się po 12 miesiącach... Teraz będę zmuszona pojechać na zrobienie kompletnych badań. Niall wyszedł z lekarzem, a ja miałam chwilkę na zastanowienie się. Wydawało się, że najgorsze już za mną, a tu jeszcze tyle przede mną. Zabieg, dalsze leczenie, tłumaczenie całej sprawy... Może gdybym powiedziała o tym Niall'owi wcześniej lepiej bym na tym wyszła... No nic czasu nie cofnę. Trzeba pogodzić się z tym co się stało i żyć dalej. Miałam tylko nadzieję, że Patricia będzie miała za swoje... Zaraz, zaraz... Dziś jest 13 września... O mój Boże! Niall ma dziś urodziny! Na szczęście kupiłam mu prezent wcześniej... Jest w moim pokoju schowany za biurkiem... No nic chyba będzie musiał poczekać. Ale! Szpital nie jest odpowiednie miejsce na obchodzenie urodzin. Szlag! Wszystko przeze mnie! Wszystko moja wina! Przeze mnie Niall nie będzie miał imprezy urodzinowej... Ale zaraz, zaraz po raz drugi... Przecież ognisko miało być wczoraj, bo dzisiaj chłopcy mieli być w trasie... Czyżby i trasa została odwołana z mojego powodu... Z moich oczu popłynęły łzy i w tym momencie wszedł Niall z wózkiem.
- Kotek co się stało?? Czemu płaczesz?? - podszedł do mnie
- Przepraszam Cię... Przepraszam chłopców... Przepraszam...
- Ale Słońce o czym mówisz??
- Przeze mnie Twoje urodzinowe ognisko się nie odbyło... Przeze mnie Wasza trasa została odwołana... Wszystko przeze mnie... Czemu ona mnie nie zabiła??
- LENA SKOŃCZ! Nigdy więcej tak nie mów! Rozumiesz?? Nigdy!! Kocham Cię i nie widziałbym sensu życia gdybyś... odeszła... Urodzinami się nie przejmuj... Odbędą się za rok... A trasa nie jest odwołana tylko przesunięta o dwa tygodnie...
Niall otarł moje łzy, pocałował w czoło i pomógł mi wstać. Moja ręka była w gipsie, a na klatce piersiowej miałam bandaż elastyczny... Nie spodziewałam się, że jestem, aż w takim złym stanie... No nic. Niall posadził mnie na wózku i wywiózł z sali. Przed nią siedzieli chłopcy i Nadia. Patrzyli na mnie ze współczuciem. No cóż, w sumie sama się o to prosiłam... Nikt nic nie mówił... Kiedy "przejeżdżałam" obok Harry'ego złapałam go za rękę i szepnęłam ciche "Dziękuję". Na nic więcej jak na razie nie miałam czasu. Niall zawiózł mnie do sali gdzie zrobili mi wszystkie potrzebne badania. Do swojej wróciłam dopiero po 30 minutach gdzie siedzieli już wszyscy... Chłopcy, Danielle, Eleanor, Sophie i Nadia. Niall pomógł mi wstać i się położyć. Kiedy tylko wygodnie się ułożyłam zaczęli zasypywać mnie pytaniami... Na szczęście miałam moją przyjaciółkę więc ona odpowiadała za mnie kiedy ja nie miałam na to siły. Byli na mnie troszkę źli dlatego, że im nie powiedziałam o tym wcześniej, a Niall tak jakby się załamał gdy
dowiedział się, że chodziło głównie o nasz związek. Na chwilę obecną miałam ich wszystkich dość... Oprócz Nadii, Niall'a i... Harry'ego... Tak. Jego też, bo gdyby nie on to mnie już nie byłoby na tym świecie... Chłopcy oraz ich drugie połówki wrócili do domu i zapewnili mnie, że jutro przyjadą... Został tylko Niall i Nadia... Harry też miał taki zamiar, ale gdy Sophie zgromiła go swoim spojrzeniem pojechał razem z resztą... Z ich zniknięciem poprawił się humor. Tym bardziej, że Nadia oznajmiła, iż Patricia i jej służki zostały wywalone ze szkoły, a Blondyna na dodatek siedzi w poprawczaku. Może to samolubne i nie w porządku, ale cieszyłam się, że dostały nauczkę... Zadowolona zamknęłam oczy i zasnęłam...
* Harry* ZMIEŃ
Wróciliśmy do domu... Chciałem zostać, ale Sophie to się nie spodobało... Nie wiem nawet dlaczego się nie sprzeciwiłem, ale nie miałem ochoty na ponowną kłótnię, nie przy Lenie i chłopcach... Poszliśmy do mojego pokoju... Myślałem, że teraz zaczną się wykłady, ale nie... Sophie podeszła do mnie i objęła w pasie...
- Kochanie... Skoro trasa jest za dwa tygodnie, może weźmiemy ślub w tym tygodniu? - wyszeptała prosto do mojego ucha. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale nie mogłem się opanować i zacząłem na nią krzyczeć...
- Czy Ty już do końca zwariowałaś?? Lenka miała być Twoją świadkową... W szpitalu będzie przynajmniej przez ten tydzień...!
- Harry uspokój się... Przecież jest jeszcze Danielle, Eleanour... Na pewno, któraś się zgodzi...
- NIE!!! Rozumiesz?? Nie mam zamiaru przekładać naszego ślubu... Tym bardziej nie teraz kiedy Lenka jest w szpitalu... Jesteś bez serca wiesz... To JA ją tak jakby uratowałem... To JA widziałem ją zaraz po tym... wypadku...
- Cały czas tylko LENA! Chodziliście ze sobą, ale to już było... To MY weźmiemy ślub! To MI się oświadczyłeś... Nie Lenie... Lenka to już przeszłość...
- WYNOŚ SIĘ! ODDAJ PIERŚCIONEK I STĄD ZNIKAJ! - wydarłem się na cały dom... Moje nerwy puściły całkowicie...
- Żartujesz?? Prawda??
- NIE!!! Jesteś osobą bez serca... Nic nie czujesz... Nic się dla Ciebie nie liczy... Ty musisz być w centrum uwagi... Otóż nie! Ślub jest odwołany...!
Sophie popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem... Chyba nie spodziewała się czegoś takiego z moich ust... Rzuciła pierścionek gdzieś w kąt i wybiegła, a ja poczułem ulgę... Do mojego pokoju wparował Lou.
- Co tu się stało?? - spytał
- To koniec Lou... - powiedziałem z uśmiechem...
- Gratuluję pierwszej męskiej decyzji chłopie... Już myślałem, że nie przejrzysz na oczy... - poklepał mnie po ramieniu i wyszedł.
Rzuciłem się na łóżko... Nigdy więcej pogardliwych spojrzeń, nigdy więcej różnych przykrych komentarzy... Jestem wolny!!! Jak mogłem być na tyle głupi, żeby się jej oświadczyć... Na całe szczęście już po wszystkim... Ale chwile szczęścia przerodziły się w smutek... No dobrze... Koniec z Sophie, ale kolejnego początku z Leną też nie przewiduję... No nic... Co ma być to będzie... Teraz powinienem cieszyć się tą wolnością...
Niedziela 14. 09. 2012
*Lena* ZMIEŃ PONOWNIE
Wstałam. Otworzyłam oczy i przeżyłam szok. Obok mnie siedziała moja mama, a przy niej stał mój tata. Teatralnie przetarłam oczy i spojrzałam jeszcze raz. Nie no moi rodzice... Żywi, w tym samym szpitalu co ja... Kto ich poinformował? Czemu przyjechali? Czyżby się przejęli? Czyżby w końcu przypomnieli sobie o mnie?? Byłam wściekła, a z drugiej strony cieszyłam się. Spoglądaliśmy na siebie, ale nikt się nie odzywał. W końcu to mama przerwała ciszę.
-Lenko... Kiedy dowiedzieliśmy się o Twoim "wypadku" mieliśmy zamiar przyjechać jak najszybciej, ale mieliśmy niespodziewaną sytuację w pracy i musieliśmy zostać... - powiedziała, a we mnie coś pękło...
- Taak? Dziękuję, że w ogóle zaszczyciliście mnie swoją obecnością... Jakim cudem znaleźliście w ogóle czas dla mnie?? Coo? Przecież praca jest ważniejsza od wszystkiego i wszystkich? Nawet pobicie córki nie było czymś tak ważnym, żeby rzucić wszystko i lecieć do niej... Zawsze praca była najważniejsza... Nigdy nie byliście przy mnie... Nigdy mnie nie wspieraliście... Moje wszystkie niańki wiedzą więcej o mnie niż Wy sami... Nie potrzebuję Was... Mam chłopaka, przyjaciółkę... Mam wystarczająco dużo... Nie musicie udawać kochających rodziców... Wracajcie do swojej pracy... Możecie mi nawet przestać przesyłać pieniądze... Znajdę pracę... Dam sobie radę! - wreszcie im wygarnęłam... Byłam z siebie zadowolona, ale z moich oczu popłynęły łzy... Dotarły do mnie moje słowa... Zabolały... A powinny zaboleć ich nie mnie... Niestety wspomnienia wróciły. Rodzice patrzyli na mnie w osłupieniu. Pewnie nie spodziewali się, że usłyszą tyle prawdy w kilku zdaniach. Mama położyła rękę na moim ramieniu, ale strąciłam ją od razu. Nie chciałam litości... Wiedziałam, że kiedy wyjdę ze szpitala wszystko wróci do "normalności". Nie chciałam sobie robić nadziei... Nie miałam zamiaru nawet myśleć, że moi rodzice mnie kochają... W końcu ciszę przerwał cichy, melodyjny głos mojej mamy.
- Lenko... - w jej oczach również pojawiły się łzy. - Kochanie... Przed chwilką uświadomiłaś mi jak bardzo, źle Cię traktowaliśmy... Słońce... Twoje słowa spowodowały, że popatrzyłam na nasze życie przez całkiem inny pryzmat... Tak naprawdę to praca nie jest najważniejsza... Jak Ty przez nas cierpiałaś... Co musiałaś przechodzić kiedy nie pojawiliśmy się na żadnym Twoim przedstawieniu, ani nie cieszyliśmy się z Twoich sukcesów... - zmieniała swoje miejsce. Siedziała teraz na moim łóżku i przytuliła mnie, a tata zajął miejsce na krześle i wziął mnie za rękę.
- Córeczko... - zaczął tata - wybacz nam... Obiecujemy, że wszystko się zmieni... Że teraz to Ty będziesz dla nas najważniejsza...
- Tato... Tu nie chodzi o to żebym była w centrum Waszej uwagi - zaczęłam szeptać, co jakiś czas siąkając nosem - chciałabym tylko, żebym miała z Wami kontakt... Żebyśmy spędzali razem święta... Żeby całe Wasze życie nie było tylko pracą... Żebym mogła do Was zadzwonić o każdej porze i zwierzyć się... Żebym wreszcie mogła powiedzieć "Mam kochających rodziców"... A nie mam rodziców, z którymi rozmawiałam pół roku temu...
Zamilkliśmy... Siedzieliśmy w tej ciszy, ale była dla nas ukojeniem. Czułam się taka bezpieczna... Było mi tak dobrze... Wreszcie mogłam się przytulić do mamy, w końcu poczułam ciepło płynące z dłoni mojego ojca. Chciałam, żeby czas się zatrzymał... Chciałam, żeby tak już było zawsze... Nagle drzwi się otworzyły, a do sali weszli chłopcy i Nadia... Kiedy nas zobaczyli, przeprosili szybko i już mieli wychodzić, ale moja mama ich zatrzymała.
- Lenko... czas na przedstawienie nam Twoich przyjaciół - powiedziała mama i uśmiechnęła się do mnie. Wstała, a razem z nią tata. Podeszli do reszty, a ja zaczęłam mówić.
- Mamo, tato... Ten Blondynek to Niall mój chłopak. - tata podał mu rękę, a mama powiedziała coś do niego po angielsku. Po angielsku?? Moi rodzice mówią w tym języku?? A już myślałam, że wszystko będę musiała tłumaczyć. Kontynuowałam swoją wypowiedź w ojczystym języku, ale chłopcy domyślali się o kim mówię dzięki rodzicom, którzy cały czas szeptali "Miło Cię poznać..." - Czarnowłosy mulat to Zayn - ukochany Weroniki, chłopak z burzą loków to Harry, obok niego stoi Liam, a mężczyzna w bluzce w paski to Louis, Blondyneczka to Nadia - moja najlepsza przyjaciółka - powiedziałam i zwróciłam się do chłopców i Nadii w języku angielskim - poznajcie moich rodziców.
Kiedy już wszyscy się znali, podeszli do mojego łóżka... Mama i tata wciąż zerkali to na mnie to na Niall'a i się uśmiechali, a mój chłopak chyba był troszkę onieśmielony całą sytuacją... W ogóle wszyscy jakoś nie byli skorzy do rozmów. Kiedy miałam zacząć mówić do sali weszły dwie pielęgniarki i poinformowały, że za chwilkę zabierają mnie na salę operacyjną... W tym momencie dotarł do mnie strach. Bałam się... Pojawiły się myśli: "a co będzie jeśli się nie obudzę, albo operacja się nie uda???" Wszyscy dodawali mi otuchy...
-Niall gdybym się nie obudziła to pamiętaj, że Cię kocham - powiedziałam, ale Blondynek, moi rodzice, a także pielęgniarki zapewniły mnie, że wszystko będzie dobrze... Wstałam z łóżka wsparta z jednej strony o ramię Niall'a, a z drugiej o ramię mojego taty i usiadłam na wózku. Jedna z pielęgniarek zaczęła go pchać, a ja powoli odjeżdżałam z mojej sali. Pomachałam jeszcze wszystkim tak jakbym chciała się pożegnać ostatni raz. W głębi mojego umysłu tkwiła myśl, że teraz kiedy wszystko zaczęło się układać, kiedy pogodziłam się z rodzicami, mam piątkę przyjaciół i kochanego chłopaka to może zniknąć, zakończyć się przez operację, która może się nie udać. Tak myśląc "jechałam" przez długi korytarz. Zatrzymałam się przed dużymi szklanymi drzwiami z napisem "BLOK OPERACYJNY". Serce zaczęło mi bić szybciej z coraz większego strachu. Położyli mnie na stole operacyjnym, a następnie założyli jakąś maskę. Kiedy kilka razy wciągnęłam powietrze moje oczy zaczęły się zamykać i już nic więcej nie pamiętałam... Obudziłam się... W szpitalu była noc... Ja nadal widziałam tylko na jedno oko...
- Niall! Operacja się nie udała... Widzę tylko na jedno oko - powiedziałam głośno i obudziłam Horanka...
- Słońce wszystko poszło doskonale... Nie widzisz, bo masz opatrunek... A teraz idź spać - powiedział i znów położył głowę na mojej pościeli... Spokojna odpłynęłam w objęcia Morfeusza...
No i jaak?? Mi się nawet podoba... A Wamm?? Czekam na komentarze... Kiedy chcecie kolejny rozdział?? A właśniee! Wolicie dłuższe czy krótsze rozdziały??? Odpowiedzcie na te pytania koniecznie! <3
Pozdrawiam i przesyłam całusy!!! :***
MiLena Lis!
18 lip 2014
Rozdział XIX
Witam, witam!!! Jestem mega szczęśliwa więc postanowiłam dodać ten oto dziewiętnasty rozdział! Pytacie pewnie czemu jestem taka szczęśliwa??? Już Wam mówię... Przybył mi jeden obserwator, a w zasadzie obserwatorka... Jako pierwsza skomentowała jeden z postów... I dopełnienie wszystkiego - zagłosowała w ankietach... Czyż nie jest to powód do radości??? No dla mnie ogromny!!! Dlatego właśnie już dziś pojawia się kolejny... Mam wielką, a nawet ogromną nadzieję, że pod tym postem będzie więcej komentarzy!!! "CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!!!" Aha. Polecam Wam tego bloga! Jest cudowny!!! http://1dopowiadania.blogspot.com/ A rozdział dedykuję Forever Yours!!! :* Zapraszam do czytania i komentowania...
Piątek 12.09.2012
*Lena*
Poniedziałek... Wtorek... Środa... Czwartek... Te cztery dni prawie przeleciały mi przez palce... W szkole coraz więcej nauki, ale atmosfera się poprawiła... Razem z Nadią oficjalnie zostałyśmy przyjaciółkami i na każdej lekcji, nie mówiąc o przerwach siedziałyśmy razem... Patricia dała mi święty spokój... Mimo to trochę obawiałam się tego co przyniesie dzisiejszy dzień. A jutro chłopcy wyjeżdżają, a ja zaczynam pomagać w przygotowaniach do ślubu... Ciężki miesiąc się zapowiada... No cóż... Trzeba jakoś normalnie funkcjonować. Wstałam z łóżka o godzinie 6.45. i pierwsze co zrobiłam to było wizyta w łazience. Umyłam się i wysuszyłam włosy. Owinięta ręcznikiem wróciłam i z turbanem na głowie wróciłam do pokoju. Wybrałam stosowne do pogody ubrania. Z tego co widziałam przez okno było zimno, wietrznie i mżył deszczyk. Wysuszyłam włosy, przebrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Wzięłam torebkę i zeszłam na dół. Nie byłam głodna, ale ostatnio przez to, że mało jadłam i przeziębienie strasznie wychudłam postanowiłam zmuszać się do jedzenia. Spożyłam skromny posiłek i wysłałam SMS'a do Niall'a, że jestem gotowa. O godzinie 7.30 był już u mnie czyli po 10 minutach. Założyłam botki i płaszczyk. Wyszliśmy z domu, zamknęłam drzwi i weszłam do samochodu. Niall jak zawsze znalazł się pod szkołą w tym samym tempie i w tym samym miejscu. Pożegnaliśmy się i z uśmiechem, tak z uśmiechem od ucha do ucha weszłam w progi mojego liceum. Mina mi zrzedła kiedy dowiedziałam się, że Nadia dziś nie przyszła... Co ja będę robić na przerwach? Z kim będę rozmawiać i plotkować... Na moje szczęście nie było też Patricii.. Liv i ta druga, bodajże Molly zaszczyciły klasę swoją obecnością, ale bez swej przewodniczącej są niegroźne. Lekcje mi się dłużyły... Przerwy też... Myślałam, że psychicznie nie wytrzymam, ale dałam radę. WŁĄCZ Równo o 14.30 wyszłam z klasy po zakończeniu matematyki... Na złość w telefonie czekała wiadomość, iż Niall nie będzie mógł przyjechać, bo musiał pojechać na zakupy... Lekko zdenerwowana szłam do domu ze wzrokiem wpatrzonym w chodnik. Nagle po plecach przeszedł mnie dreszcz. Miałam wrażenie, że ktoś idzie za mną i mnie obserwuje... Odwróciłam powoli głowę, ale nikogo za mną nie było... Zaczynam świrować przez tą całą Patricię. Ponownie wbiłam wzrok w szarą, szorstką powierzchnię i dalej szłam, ale już nie tak spokojnie. Serce zaczęło mi bić szybciej, a oddech miałam coraz bardziej płytki. Uczucie mrowienia w okolicach karku i pleców nie ustało... Wręcz przeciwnie nasilało się. Przyśpieszyłam i wtedy usłyszałam wyraźne kroki za sobą. Zaczęłam biec, ale osoba, która mnie śledziła nie ustawała. Robiła dokładnie to co ja. I mimo, że nadal przyśpieszałam w miarę możliwości, rytmiczne stąpanie za mną nie ustawało. Dosłownie czułam oddech tej osoby na swoim karku i miałam wrażenie, że na mojej szyi zaciskają się ręce, które chcą mnie udusić. Biegłam tak szybko jak tylko mogłam i przeklinałam się w duchu za to, że nie ćwiczyłam i teraz nie mam kondycji. Dwa metry przed moim domem ten "ktoś" dopadł mnie. Poczułam mdlącą woń perfum i od razu wiedziałam, że to Patricia. Nie zdołałam zrobić żadnego obronnego ruchu. Byłam w zbyt dużym szoku, a ona już okładała mnie pięściami. Z każdym ciosem słabłam. Zastanawiałam się skąd w takiej niepozornej osobie tyle siły. Zauważyła, że co raz gorzej ze mną i w pełni to wykorzystała. Popchnęła mnie na ogrodzenie. Upadłam, zdzierając przy tym kolana przez szorstką powierzchnię asfaltu i uderzyłam głową o siatkę. Teraz to już nie miałam jak się bronić. Kopała mnie po nogach i brzuchu tak, że zapierało mi dech w piersiach. Ostatkiem sił zawołałam "Pomocy!" chociaż wątpiłam, że ktoś mnie usłyszy. Jednak po chwili do moich uszu dobiegł znajomy głos:
-Co tu się dzieje?! - krzyknął Harry jeszcze bardziej zachrypniętym głosem niż normalnie. Poczułam ulgę, bo wiedziałam, że teraz już jestem bezpieczna, że najgorsze już za mną... Nie wiedziałam czy to z powodu ulgi czy z ogromnego bólu zemdlałam.
*Harry* ZMIEŃ
Liam u Danielle, Lou spędza ostatnie godziny z Eleanour, a Zayn z Niall'em pojechali na zakupy. Ja natomiast posprzeczałem się z Sophie i nie miałem nastroju na nic. Siedziałem w swoim pokoju i pakowałem ostatnie rzeczy. Przeglądając zawartość szafki nocnej znalazłem zdjęcie, na którym byłem ja i... Lenka. Przytuleni, uśmiechnięci, cieszący się tym, że mamy siebie, a ja to wszystko zniszczyłem. Moja chora zazdrość pozbawiła mnie udanej i wymarzonej przyszłości. Teraz Lena jest szczęśliwa z Niall'em, a ja udaje, że kocham Sophie i jest mi z nią dobrze... W moje rozmyślania wdarł się przeraźliwy krzyk wołający o pomoc. Poczułem się jakby ktoś rozrywał moje serce na kawałki, a żołądek podszedł mi do gardła. To była Lenka i ktoś wyrządził jej krzywdę. Wybiegłem z pokoju jak z procy i znalazłem się przed drzwiami swojego domu. Moje oczy ujrzały dwie osoby. Jedna leżała, a druga dosłownie się nad nią znęcała. Nie mogłem uwierzyć, że oprawcą była dziewczyna. Nie wiedziałem jak mam zareagować. Zduszonym ze strachu głosem zawołałem:
-Co tu się dzieje?
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę, popatrzyła chwilkę na mnie i zaczęła uciekać. Już miałem pobiec za nią kiedy przypomniałem sobie o poszkodowanej. Podszedłem tam szybkim krokiem, a w duchu modliłem się, żeby to nie była Lenka, żeby to miejsce to był tylko zwykły zbieg okoliczności. Ukląkłem przy osobie. Na pewno była to dziewczyna, bo miała długie blond włosy... Bałem się ją odwrócić... Bałem się ujrzeć jej twarz... Ale uświadomiłem sobie, że mogą liczyć się tylko sekundy i wtedy drżącymi rękoma odwróciłem ją... Ujrzałem to czego tak bardzo się obawiałem... Twarz Lenki poobijaną i podrapaną. Z mojego gardła wyrwał się rozpaczliwy szloch. Dlaczego ona?? Przecież taka wspaniała, cicha, skromna osoba nie zasługiwała na coś takiego. Zbliżyłem swoje ucho do jej ust, sprawdzając tym samym czy oddycha. Ledwo odczuwalny oddech, ale był. Dla pewności spojrzałem na jej klatkę piersiową. Delikatnie się unosiła. Pewien rodzaj ulgi opanował mój umysł. Wyjąłem telefon. Nie mogłem tracić czasu. Zadzwoniłem po karetkę i czekałem. Byłem wściekły... Na dziewczynę, która pobiła Lenkę, na lekarzy, którzy jak dla mnie jechali zbyt wolno, na cały świat, bo jest niesprawiedliwy i okrutny, na siebie, bo byłem idiotą... Po 15 minutach przyjechała karetka. Wyskoczyło z niej czterech lekarzy, którzy sprawdzili stan Lenki i delikatnie przenieśli ją na noszach do "środka". Wyjaśniłem im co się stało i poprosiłem, żeby zabrali mnie ze sobą, bo po pierwsze chciałem być cały czas blisko niej, a po drugie nie miałem samochodu... Zgodzili się, nie bez oporów, ale cel został osiągnięty. Trzymałem ją za rękę, cały czas, a jeden z lekarzy co kilka minut sprawdzał tętno i oddech. Była w ciężkim stanie, jej życie wisiało na włosku. Przecież ona jest taka kruchutka, taka bezbronna dlaczego to właśnie jej się przytrafiło coś takiego? Dotarliśmy na miejsce. Przy karetce pojawiło się dwóch jeszcze innych lekarzy i przewieźli Lenkę do ogromnego budynku, w którym mieścił się szpital. Pobiegłem za nimi, kiedy tylko znalazłem się w środku, do moich nozdrzy dotarł ten charakterystyczny zapach przyprawiający o mdłości. Gdyby to nie były takie okoliczności jak teraz to chyba bym tam nie wszedł, ale strasznie mi na Lence zależało więc bez zawahania wciąż
podążałem za grupką lekarzy. Szli przez cały korytarz, aż zatrzymali się przed szklanymi drzwiami OIOM-u i tam zniknęli. Usiadłem na krzesełku pod salą i poinformowałem przez telefon resztę oraz menadżera o tym co zaszło. Każdy z nich odpowiadał to samo: "Już tam jedziemy" Po 15 minutach wszyscy znaleźli się obok mnie. Gdy Niall się pojawił ja usunąłem się z pola widzenia. Chłopcy ledwo powstrzymywali go od wtargnięcia na salę. Po godzinie lekarze wyszli. Blondyn niemal rzucił się na jednego z nich.
- Panie doktorze co z nią? Przeżyje?
- Czy jest pan kimś z rodziny - odpowiedział pytaniem.
- Nie jestem jej chłopakiem - wydarł się Niall
Był rozwścieczony, zdesperowany i strasznie się martwił
- Czy ktoś z państwa jest kimś z rodziny pacjentki?
Pokręciliśmy przecząco głowami.
- W takim razie jestem zmuszony poinformować pana o stanie panienki Leny... Zapraszam do gabinetu... - powiedział powoli lekarz.
Zanim Niall wrócił, ustaliliśmy z resztą i menadżerem, że przesuwamy trasę o dwa tygodnie. Powodem tego opóźnienia mają być moje przygotowania do ślubu. W tym momencie pojawił się Niall. Był roztrzęsiony, a w oczach miał łzy.
- Lenka ma pęknięte dwa żebra, złamaną prawą rękę i kilka mniejszych obrażeń w postaci siniaków i zadrapań - zamilkł, wziął głęboki oddech i ponownie zaczął mówić - Ten lekarz powiedział, że gdyby nie Ty Harry, Lenka mogłaby już... nie żyć... Dziękuję Ci... -Podszedłem do niego i uścisnąłem go. Wreszcie poczułem, że wszystkie spory zniknęły, że znów możemy się normalnie przyjaźnić.
- Idę do Niej... Lekarz powiedział, że dostała bardzo silne leki i obudzi się dopiero jutro... Możecie wracać do domu - powiedział i zniknął za szklanymi drzwiami. Chłopcy z menadżerem zebrali się i pojechali, ale ja nie mogłem tak normalnie sobie stąd odjechać wiedząc, że osoba, którą tak bardzo kocham cierpi... Zadzwoniłem do Nadii i ją także poinformowałem. Nie była zbytnio zdziwiona... Owszem przejęła się, ale tak jakby przeczuwała, że coś takiego nastąpi... Powiedziała że dziś nie da rady dojechać, ale jutro z samego rana już tu będzie. W głębi serca cieszyłem się, że z Niall'em już wszystko wyjaśnione, że znów jesteśmy przyjaciółmi. Miałem nadzieję, że Lenka również mi wybaczy... Zamknąłem oczy, oparłem się wygodnie o oparcie krzesełka i zasnąłem.
Czekam na więcej komentarzy... Jeszcze raz zapraszam na bloga Forever Yours! Bardzo Ci dziękuję za wszystko i czekam na kolejne "niespodzianki" (w postaci komentarzy oczywiście)! Kolejny rozdział już w przyszłym tygodniu! :D
Pozdrawiam Serdecznie! Papapapa całusów sto dwadzieścia dwa! :* <3
MiLenka Lis
Piątek 12.09.2012
*Lena*
Poniedziałek... Wtorek... Środa... Czwartek... Te cztery dni prawie przeleciały mi przez palce... W szkole coraz więcej nauki, ale atmosfera się poprawiła... Razem z Nadią oficjalnie zostałyśmy przyjaciółkami i na każdej lekcji, nie mówiąc o przerwach siedziałyśmy razem... Patricia dała mi święty spokój... Mimo to trochę obawiałam się tego co przyniesie dzisiejszy dzień. A jutro chłopcy wyjeżdżają, a ja zaczynam pomagać w przygotowaniach do ślubu... Ciężki miesiąc się zapowiada... No cóż... Trzeba jakoś normalnie funkcjonować. Wstałam z łóżka o godzinie 6.45. i pierwsze co zrobiłam to było wizyta w łazience. Umyłam się i wysuszyłam włosy. Owinięta ręcznikiem wróciłam i z turbanem na głowie wróciłam do pokoju. Wybrałam stosowne do pogody ubrania. Z tego co widziałam przez okno było zimno, wietrznie i mżył deszczyk. Wysuszyłam włosy, przebrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Wzięłam torebkę i zeszłam na dół. Nie byłam głodna, ale ostatnio przez to, że mało jadłam i przeziębienie strasznie wychudłam postanowiłam zmuszać się do jedzenia. Spożyłam skromny posiłek i wysłałam SMS'a do Niall'a, że jestem gotowa. O godzinie 7.30 był już u mnie czyli po 10 minutach. Założyłam botki i płaszczyk. Wyszliśmy z domu, zamknęłam drzwi i weszłam do samochodu. Niall jak zawsze znalazł się pod szkołą w tym samym tempie i w tym samym miejscu. Pożegnaliśmy się i z uśmiechem, tak z uśmiechem od ucha do ucha weszłam w progi mojego liceum. Mina mi zrzedła kiedy dowiedziałam się, że Nadia dziś nie przyszła... Co ja będę robić na przerwach? Z kim będę rozmawiać i plotkować... Na moje szczęście nie było też Patricii.. Liv i ta druga, bodajże Molly zaszczyciły klasę swoją obecnością, ale bez swej przewodniczącej są niegroźne. Lekcje mi się dłużyły... Przerwy też... Myślałam, że psychicznie nie wytrzymam, ale dałam radę. WŁĄCZ Równo o 14.30 wyszłam z klasy po zakończeniu matematyki... Na złość w telefonie czekała wiadomość, iż Niall nie będzie mógł przyjechać, bo musiał pojechać na zakupy... Lekko zdenerwowana szłam do domu ze wzrokiem wpatrzonym w chodnik. Nagle po plecach przeszedł mnie dreszcz. Miałam wrażenie, że ktoś idzie za mną i mnie obserwuje... Odwróciłam powoli głowę, ale nikogo za mną nie było... Zaczynam świrować przez tą całą Patricię. Ponownie wbiłam wzrok w szarą, szorstką powierzchnię i dalej szłam, ale już nie tak spokojnie. Serce zaczęło mi bić szybciej, a oddech miałam coraz bardziej płytki. Uczucie mrowienia w okolicach karku i pleców nie ustało... Wręcz przeciwnie nasilało się. Przyśpieszyłam i wtedy usłyszałam wyraźne kroki za sobą. Zaczęłam biec, ale osoba, która mnie śledziła nie ustawała. Robiła dokładnie to co ja. I mimo, że nadal przyśpieszałam w miarę możliwości, rytmiczne stąpanie za mną nie ustawało. Dosłownie czułam oddech tej osoby na swoim karku i miałam wrażenie, że na mojej szyi zaciskają się ręce, które chcą mnie udusić. Biegłam tak szybko jak tylko mogłam i przeklinałam się w duchu za to, że nie ćwiczyłam i teraz nie mam kondycji. Dwa metry przed moim domem ten "ktoś" dopadł mnie. Poczułam mdlącą woń perfum i od razu wiedziałam, że to Patricia. Nie zdołałam zrobić żadnego obronnego ruchu. Byłam w zbyt dużym szoku, a ona już okładała mnie pięściami. Z każdym ciosem słabłam. Zastanawiałam się skąd w takiej niepozornej osobie tyle siły. Zauważyła, że co raz gorzej ze mną i w pełni to wykorzystała. Popchnęła mnie na ogrodzenie. Upadłam, zdzierając przy tym kolana przez szorstką powierzchnię asfaltu i uderzyłam głową o siatkę. Teraz to już nie miałam jak się bronić. Kopała mnie po nogach i brzuchu tak, że zapierało mi dech w piersiach. Ostatkiem sił zawołałam "Pomocy!" chociaż wątpiłam, że ktoś mnie usłyszy. Jednak po chwili do moich uszu dobiegł znajomy głos:
-Co tu się dzieje?! - krzyknął Harry jeszcze bardziej zachrypniętym głosem niż normalnie. Poczułam ulgę, bo wiedziałam, że teraz już jestem bezpieczna, że najgorsze już za mną... Nie wiedziałam czy to z powodu ulgi czy z ogromnego bólu zemdlałam.
*Harry* ZMIEŃ
Liam u Danielle, Lou spędza ostatnie godziny z Eleanour, a Zayn z Niall'em pojechali na zakupy. Ja natomiast posprzeczałem się z Sophie i nie miałem nastroju na nic. Siedziałem w swoim pokoju i pakowałem ostatnie rzeczy. Przeglądając zawartość szafki nocnej znalazłem zdjęcie, na którym byłem ja i... Lenka. Przytuleni, uśmiechnięci, cieszący się tym, że mamy siebie, a ja to wszystko zniszczyłem. Moja chora zazdrość pozbawiła mnie udanej i wymarzonej przyszłości. Teraz Lena jest szczęśliwa z Niall'em, a ja udaje, że kocham Sophie i jest mi z nią dobrze... W moje rozmyślania wdarł się przeraźliwy krzyk wołający o pomoc. Poczułem się jakby ktoś rozrywał moje serce na kawałki, a żołądek podszedł mi do gardła. To była Lenka i ktoś wyrządził jej krzywdę. Wybiegłem z pokoju jak z procy i znalazłem się przed drzwiami swojego domu. Moje oczy ujrzały dwie osoby. Jedna leżała, a druga dosłownie się nad nią znęcała. Nie mogłem uwierzyć, że oprawcą była dziewczyna. Nie wiedziałem jak mam zareagować. Zduszonym ze strachu głosem zawołałem:
-Co tu się dzieje?
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę, popatrzyła chwilkę na mnie i zaczęła uciekać. Już miałem pobiec za nią kiedy przypomniałem sobie o poszkodowanej. Podszedłem tam szybkim krokiem, a w duchu modliłem się, żeby to nie była Lenka, żeby to miejsce to był tylko zwykły zbieg okoliczności. Ukląkłem przy osobie. Na pewno była to dziewczyna, bo miała długie blond włosy... Bałem się ją odwrócić... Bałem się ujrzeć jej twarz... Ale uświadomiłem sobie, że mogą liczyć się tylko sekundy i wtedy drżącymi rękoma odwróciłem ją... Ujrzałem to czego tak bardzo się obawiałem... Twarz Lenki poobijaną i podrapaną. Z mojego gardła wyrwał się rozpaczliwy szloch. Dlaczego ona?? Przecież taka wspaniała, cicha, skromna osoba nie zasługiwała na coś takiego. Zbliżyłem swoje ucho do jej ust, sprawdzając tym samym czy oddycha. Ledwo odczuwalny oddech, ale był. Dla pewności spojrzałem na jej klatkę piersiową. Delikatnie się unosiła. Pewien rodzaj ulgi opanował mój umysł. Wyjąłem telefon. Nie mogłem tracić czasu. Zadzwoniłem po karetkę i czekałem. Byłem wściekły... Na dziewczynę, która pobiła Lenkę, na lekarzy, którzy jak dla mnie jechali zbyt wolno, na cały świat, bo jest niesprawiedliwy i okrutny, na siebie, bo byłem idiotą... Po 15 minutach przyjechała karetka. Wyskoczyło z niej czterech lekarzy, którzy sprawdzili stan Lenki i delikatnie przenieśli ją na noszach do "środka". Wyjaśniłem im co się stało i poprosiłem, żeby zabrali mnie ze sobą, bo po pierwsze chciałem być cały czas blisko niej, a po drugie nie miałem samochodu... Zgodzili się, nie bez oporów, ale cel został osiągnięty. Trzymałem ją za rękę, cały czas, a jeden z lekarzy co kilka minut sprawdzał tętno i oddech. Była w ciężkim stanie, jej życie wisiało na włosku. Przecież ona jest taka kruchutka, taka bezbronna dlaczego to właśnie jej się przytrafiło coś takiego? Dotarliśmy na miejsce. Przy karetce pojawiło się dwóch jeszcze innych lekarzy i przewieźli Lenkę do ogromnego budynku, w którym mieścił się szpital. Pobiegłem za nimi, kiedy tylko znalazłem się w środku, do moich nozdrzy dotarł ten charakterystyczny zapach przyprawiający o mdłości. Gdyby to nie były takie okoliczności jak teraz to chyba bym tam nie wszedł, ale strasznie mi na Lence zależało więc bez zawahania wciąż
podążałem za grupką lekarzy. Szli przez cały korytarz, aż zatrzymali się przed szklanymi drzwiami OIOM-u i tam zniknęli. Usiadłem na krzesełku pod salą i poinformowałem przez telefon resztę oraz menadżera o tym co zaszło. Każdy z nich odpowiadał to samo: "Już tam jedziemy" Po 15 minutach wszyscy znaleźli się obok mnie. Gdy Niall się pojawił ja usunąłem się z pola widzenia. Chłopcy ledwo powstrzymywali go od wtargnięcia na salę. Po godzinie lekarze wyszli. Blondyn niemal rzucił się na jednego z nich.
- Panie doktorze co z nią? Przeżyje?
- Czy jest pan kimś z rodziny - odpowiedział pytaniem.
- Nie jestem jej chłopakiem - wydarł się Niall
Był rozwścieczony, zdesperowany i strasznie się martwił
- Czy ktoś z państwa jest kimś z rodziny pacjentki?
Pokręciliśmy przecząco głowami.
- W takim razie jestem zmuszony poinformować pana o stanie panienki Leny... Zapraszam do gabinetu... - powiedział powoli lekarz.
Zanim Niall wrócił, ustaliliśmy z resztą i menadżerem, że przesuwamy trasę o dwa tygodnie. Powodem tego opóźnienia mają być moje przygotowania do ślubu. W tym momencie pojawił się Niall. Był roztrzęsiony, a w oczach miał łzy.
- Lenka ma pęknięte dwa żebra, złamaną prawą rękę i kilka mniejszych obrażeń w postaci siniaków i zadrapań - zamilkł, wziął głęboki oddech i ponownie zaczął mówić - Ten lekarz powiedział, że gdyby nie Ty Harry, Lenka mogłaby już... nie żyć... Dziękuję Ci... -Podszedłem do niego i uścisnąłem go. Wreszcie poczułem, że wszystkie spory zniknęły, że znów możemy się normalnie przyjaźnić.
- Idę do Niej... Lekarz powiedział, że dostała bardzo silne leki i obudzi się dopiero jutro... Możecie wracać do domu - powiedział i zniknął za szklanymi drzwiami. Chłopcy z menadżerem zebrali się i pojechali, ale ja nie mogłem tak normalnie sobie stąd odjechać wiedząc, że osoba, którą tak bardzo kocham cierpi... Zadzwoniłem do Nadii i ją także poinformowałem. Nie była zbytnio zdziwiona... Owszem przejęła się, ale tak jakby przeczuwała, że coś takiego nastąpi... Powiedziała że dziś nie da rady dojechać, ale jutro z samego rana już tu będzie. W głębi serca cieszyłem się, że z Niall'em już wszystko wyjaśnione, że znów jesteśmy przyjaciółmi. Miałem nadzieję, że Lenka również mi wybaczy... Zamknąłem oczy, oparłem się wygodnie o oparcie krzesełka i zasnąłem.
Czekam na więcej komentarzy... Jeszcze raz zapraszam na bloga Forever Yours! Bardzo Ci dziękuję za wszystko i czekam na kolejne "niespodzianki" (w postaci komentarzy oczywiście)! Kolejny rozdział już w przyszłym tygodniu! :D
Pozdrawiam Serdecznie! Papapapa całusów sto dwadzieścia dwa! :* <3
MiLenka Lis
14 lip 2014
3000 wejść + NIESPODZIANKA!
WOOOOW!!! Nie wierzę!!! W tak krótkim czasie dobiliśmy do 3 tysięcy wejść! Chciałabym Wam serdecznie za to podziękować... Dzięki takiej ilości mam chęć do pisania mimo tego, że jak na razie komentarzami "nie grzeszycie". Widzę, że jesteście, ale błagam! Pokażcie na co Was stać i głosujcie w ankietach, dodawajcie się do obserwatorów, a przede wszystkim komentujcie!!! No i obiecana niespodzianka. Postanowiłam, że z tej okazji wstawię Wam mojego pierwszego Imagina z Liam'em w roli głównej! Czy mam talent do pisania Imaginów??? Oceńcie sami i napiszcie w komentarzu!!! <3
Obudziłam się. Otworzyłam oczy i od razu spojrzałam na zegarek. WOW! Pierwszy raz wstałam przed zadzwonieniem budzika. 5.00. Kolejny dzień. Kolejne zmagania z przeciwnościami losu. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej białe rurki, bokserkę w tym samym kolorze i do tego fioletowy sweterek. Pogoda była straszna. No, ale powoli zaczęłam się przyzwyczajać do faktu, że w Londynie rzadko kiedy świeci słońce. Z wybranymi ubraniami przeszłam do łazienki. Zdjęłam piżamy i wzięłam szybki prysznic. Przebrałam się. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam tylko szybki makijaż i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do kuchni w celu zjedzenia śniadania. Nie miałam zbyt dużo czasu, ani ochoty na wymyślne potrawy. Wyjęłam płatki z szafki, a mleko z lodówki. Przygotowałam i zjadłam posiłek. Wstawiłam miskę do zmywarki, złapałam torebkę i wyszłam z domu. Zakluczyłam drzwi i wsiadłam do samochodu. Tak, mam 26 lat, pracuję ciężko i nie mam czasu na życie towarzyskie. Włożyłam kluczyki do stacyjki i ruszyłam. Do pracy dojechałam w 15 minut. Zaparkowałam i weszłam do budynku. Od razu skierowałam się na pierwsze piętro do gabinetu. Nikogo w nim nie spotkałam. Zdjęłam płaszczyk sweterek, a na wierzch założyłam niebieski fartuch lekarski. Tak... Od pół roku pracuję w szpitalu. Zmieniłam botki na białe klapki i związałam włosy w luźnego koka. Do gabinetu wszedł Matty.
- Oo. Witaj [Twoje.Imię]... Jak tam?
- Cześć... Spokojnie. Zaraz zaczynam obchód. A u Ciebie?
- Zaraz stąd spadam.... Nocny dyżur. Straasznie...
- No to miłego odpoczynku.
Wyszłam i skierowałam się do pierwszej sali. W łóżku leżała Baily. Spała sobie... Moja mała... Strasznie jej współczułam. Miała siedem lat. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym cztery lata temu. Zajęła się nią babcia. Pół roku temu, właśnie kiedy zaczęłam pracę, u dziewczynki zdiagnozowano białaczkę. Kiedy staruszka się o tym dowiedziała miała atak serca i niestety zmarła. Biedactwo, tyle przeszła, a jednak niczym się nie martwi. Cieszy się życiem pomimo tego, że choruje i może zakończyć je już niedługo. Nie miałam serca, żeby ją budzić, ale musiałam dokonać rutynowych badań.
- Baily... Obudź się... - powiedziałam i lekko połaskotałam ją w małą stópkę. Podniosła się. Na jej głowie zamiast pięknych, złotych loków miała czerwoną chusteczkę w białe serduszka. Dla niej nie był to powód do smutku. Cieszyła się, że może codziennie zmieniać kolor chustki. Mówiła, że to tata nauczył jej tej gry. Gry w cieszenie się nawet z tego co ją smuci.
-Oo. To Ty [T.I]. Tęskniłam za Tobą...
- Ja za Tobą bardziej... - Byłam dla niej jak starsza siostra. - Czas na poranne badania - podałam jej termometr - Jak się czujesz?
- Kiedy jesteś przy mnie... Cudownie! - odpowiedziała dziewczynka ukazując swoje piękne ząbki w szerokim uśmiechu. Po chwili mogłyśmy usłyszeć ciche piknięcie termometru. 36,7. No, jest OK. Dokończyłam badanie i powiedziałam:
- Mam coś dla Ciebie... Przyniosę niespodziankę jak skończę obchód. Ok?
-Ok. - powiedziała i zaczęła chichotać.
WŁĄCZ
Właśnie miałam wychodzić kiedy do sali szybkim krokiem weszła jedna z sióstr.
- Pani doktor jest pilnie proszona. Przed chwilą przywieziono mężczyznę. Wypadek samochodowy.
- Już biegnę... Czekaj na mnie... - zwróciłam się do Bailey na co ona kiwnęła głową. Wyszłam z jej sali i poszłam za pielęgniarką. W pomieszczeniu było już trzech moich kolegów po fachu.
- Co tu mamy? - spytałam
- No więc... Rana na czole - tomografia niczego nie wykazała, złamana ręka, połamane żebra - skutek uszkodzenie wątroby i śledziony.
- No to zabieramy się do roboty... - powiedziałam
Najpierw czoło... Później ręka... Na koniec żebra.... Rozcięcie było dość paskudne i niestety musieliśmy je zszywać. Ręka była w lepszym stanie... To znaczy nie trzeba było jej składać chirurgicznie tylko od razu mogliśmy zakładać gips. Najgorsze dopiero przed nami. Wyszliśmy, a na łóżku wieźliśmy poszkodowanego. Przed salą siedziało pięciu mężczyzn. Jeden był starszy od reszty.
- Przepraszam... Pani doktor... - poszedł do mnie blondyn - Czy to coś poważnego? - spytał.
- Jak na razie śpieszymy się na blok operacyjny. Wszystko opowiem po operacji - posłałam mu pokrzepiający uśmiech i szybko przeszliśmy cały korytarz.
Dwie godziny później
- No załogo! Dziękuję za świetną współpracę - powiedziałam. Umyłam dokładnie ręce, zdjęłam maseczkę ochronną i wyrzuciłam ją do kosza. Poszłam do gabinetu po prezent dla Bailey. Wyjęłam do z torebki i od razu moje nogi poniosły mnie do sali nr 215. Zajrzałam do środka. Dziewczynka oglądała jakieś kreskówki.
- Witaj ponownie Bailey... Już jestem.
- Cieszę się! To co masz ten prezent? - spytała z wielkim uśmiechem
- O Ty draniu mały!!! Kochasz tylko niespodzianki ode mnie... - zaczęłam ją łaskotać. Kiedy się opanowałyśmy podałam jej ulubione czasopismo. Tak siedmioletnia dziewczynka i czasopismo... Zależało jej tylko na środkowej części...
-[T.I.] Uwielbiam Cię! Dziękuję, dziękuję!!! - krzyczała i otworzyła gazetę od razu w środku, żeby zobaczyć plakaty. Cieszyłam się patrząc na jej światełka w błękitnych oczach. Dopiero gdy cieniutki pisk wydał się z jej gardła, spojrzałam na plakat. O Mój Booże!! To ten facet, którego operowałam...
- Bailey Słońce... Poczekaj tu na mnie zaraz wracam. - wybiegłam z sali i pobiegłam w stronę pięciu mężczyzn, którzy siedzieli pod salą nr 213.
- Ooo... Pani doktor. Mamy rozumieć, że już wszystko w porządku - powiedział Blondyn i skinął głową w stronę szyby, przez którą widać było mężczyznę.
-Najmocniej przepraszam, ale musiałam coś załatwić w między czasie - powiedziałam zakłopotana - Tak. Operacja się udała bez żadnych komplikacji. Wasz kolega obudzi się dopiero jutro... A do domu będzie mógł wrócić dopiero za jakieś dwa-trzy tygodnie.
- Aha. Dziękujemy...
- Ależ nie ma za co... To nasza praca - powiedziałam i uśmiechnęłam się. Nikt z nas już nie miał nic do powiedzenia więc wróciłam do Bailey. Nadal zachwycała się plakatem. Oznajmiłam jej, że zaraz kończę swoją zmianę i wracam do domu. Natychmiastowo posmutniała. Pocałowałam ją w czółko i obiecałam, że przyjdę jutro rano. Kiedy wracałam do domu znów pojawiła się myśl, że chciałabym adoptować Bailey. Tylko, że chcieć, a móc... Próbowałam wiele razy, ale zawsze słyszałam to samo: "Nie ma pani męża, pracuje pani w szpitalu czyli rzadko kiedy przebywa pani w domu. Jak mogłaby stworzyć odpowiednie warunki dla Bailey?" Mieli rację... Cieszyłam się tym, że chociaż w szpitalu mogę się nią zająć. Kiedy byłam w domu zjadłam kolację i dosłownie padłam.
WŁĄCZ
Obudził mnie budzik o 5.30. Wstałam, ogarnęłam się, zjadłam śniadanie i pojechałam do pracy - rutyna. Zajrzałam do Bailey. Spała więc postanowiłam jej teraz nie budzić. Poszłam do sali, w której leżał mężczyzna po wczorajszej operacji. On nie spał. Gdy tylko mnie zauważył, spytał:
- To pani wczoraj mnie operowała?
- Tak to ja - odparłam.
- Zawdzięczam pani życie... Jak mógłbym się odwdzięczyć?
- Proszę pana...
- Liam... Mów mi Liam...
- No więc Liam - powiedziałam nieśmiało... - to moja praca więc nie musisz się odwdzięczać...
- Mimo wszystko czuję, że mam u pani "dług" i chcę go spłacić... - powiedział
Zaplątałam się... "Mów mi Liam...", a za chwilkę "mam u pani dług"...
- Skoro ja mówię do Ciebie po imieniu to Ty też musisz się do mnie tak zwracać. Jestem [T. I.]
- Bardzo mi miło... Zgodzisz się na wspólną kawę?
- W naszym szpitalnym bufecie... - zaśmiałam się cicho.
- Niee... Zabiorę Cię na nią jak stąd wyjdę...
- No to jesteśmy umówieni...
2 tygodnie później.
Trzymam w ręku wypis dla Liam'a i zmierzam w kierunku sali 213. Weszłam do środka. Mężczyzna siedział na łóżku ubrany już w swoje, normalne ubrania z gipsem na ręku i bandażem uciskowym na wysokości żeber.
- Witaj [T. I] Dziś wychodzę... O której kończysz?
- Cześć Liam. Wiem, bo mam wypis dla Ciebie. A kończę za pół godziny.
- Ooo! Nie opłaca mi się dzwonić po chłopaków, bo zaraz musiałbym wracać po Ciebie... Pamiętasz o kawie?
- Tak. Pamiętam - mrugnęłam - Aha. Mam dla Ciebie propozycję jak mógłbyś wykorzystać ten czas - uśmiechnęłam się
- Zamieniam się w słuch - powiedział i odwzajemnił uśmiech
Pięć minut później staliśmy już pod drzwiami do sali Bailey. Weszłam sama.
- Witaj Bailey... Ktoś przyszedł do Ciebie... - powiedziałam i ledwo powstrzymywałam chichot.
- Do mnie?? Żartujesz...
- Nie - odparłam. Wyjrzałam do Liam'a i powiedziałam, że może już wejść.
- Hej Bailey! Jak się masz - wkroczył Brunet
Dziewczynka patrzyła na mnie, później na Liam'a, i tak przez jakieś dwie minuty. Następnie zaczęła krzyczeć. Dosłownie piszczała z radości, a w moich oczach pojawiły się łzy. Ona zawsze była radosna, ale po raz pierwszy w takim stopniu.
- To ja Was zostawiam. Wrócę za pół godziny - mrugnęłam do Liam'a i wyszłam.
Pół godziny później.
Weszłam do sali. Bailey i Liam o czymś rozmawiali i chichotali.
- Jestem - powiedziałam stając w progu. Natychmiast umilkli. Czyżby rozmawiali na mój temat?? Wolałam nie pytać. Weszłam do sali i podeszłam do Bailey.
- Dziękuję [T.I.]. Tyle dla mnie robisz. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie... Tobie też dziękuję Liam. Za to, że znalazłeś czas na odwiedzenie mnie... Pozdrów chłopaków...
Ucałowałam dziewczynkę w czoło, a Liam uścisnął jej malutką dłoń i wyszliśmy. Brunet uświadomił sobie, że nie ma samochodu dopiero przed szpitalem. Był taki słodki kiedy był zakłopotany. Poinformowałam go, że możemy pojechać moim. Z wielkim trudem przyszło mu zgodzić się na moją propozycję. W końcu wyszło tak, że ja prowadziłam, a on był moim GPS-em. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na niesłużbowym spotkaniu. Tym bardziej nie pamiętam kiedy tak dobrze się bawiłam. Liam sprawił, że na moich ustach znów zagościł promienny uśmiech, a w głowie i sercu nadzieja, że wszystko się ułoży.
Narracja Trzecioosobowa.
Przez cały rok Liam i [T. I] zbliżali się do siebie. Spotykali się... Liam odwiedzał ją w pracy, a przy okazji zaglądał do Bailey. Po kilku miesiącach zostali parą. Bardzo się kochali. Bailey dostała szansę całkowitego wyleczenia choroby. Musiała jednak wyjechać do Australii na miesiąc. [T. I] nie miała pieniędzy na pokrycie kosztów wyjazdu i leczenia... Tym sposobem radość i nadzieja zmieniła się z smutek i rozżalenie. Liam od razu zauważył, że coś jest nie tak. Zapytał, a dziewczyna przez łzy opowiedziała mu o wszystkim. Mężczyzna kazał jej się nie przejmować. Zorganizował z resztą chłopców koncert, dzięki któremu mieli zebrać pieniądze. Udało się. Bailey wyjechała, a kiedy wróciła była zdrowa. Liam oświadczył się [T.I]. Teraz są szczęśliwym małżeństwem, adoptowali Bailey i oczekują przyjścia na świat małego szkraba - Liam'a Juniora.
JESZCZE RAZ BAAARDZO DZIĘKUJĘ ZA 3000 WEJŚĆ! ZAPRASZAM DO DALSZEGO CZYTANIA MOJEGO OPOWIADANIA I KOMENTOWANIA!!! <3
MiLenka Lis <3
Obudziłam się. Otworzyłam oczy i od razu spojrzałam na zegarek. WOW! Pierwszy raz wstałam przed zadzwonieniem budzika. 5.00. Kolejny dzień. Kolejne zmagania z przeciwnościami losu. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej białe rurki, bokserkę w tym samym kolorze i do tego fioletowy sweterek. Pogoda była straszna. No, ale powoli zaczęłam się przyzwyczajać do faktu, że w Londynie rzadko kiedy świeci słońce. Z wybranymi ubraniami przeszłam do łazienki. Zdjęłam piżamy i wzięłam szybki prysznic. Przebrałam się. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam tylko szybki makijaż i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do kuchni w celu zjedzenia śniadania. Nie miałam zbyt dużo czasu, ani ochoty na wymyślne potrawy. Wyjęłam płatki z szafki, a mleko z lodówki. Przygotowałam i zjadłam posiłek. Wstawiłam miskę do zmywarki, złapałam torebkę i wyszłam z domu. Zakluczyłam drzwi i wsiadłam do samochodu. Tak, mam 26 lat, pracuję ciężko i nie mam czasu na życie towarzyskie. Włożyłam kluczyki do stacyjki i ruszyłam. Do pracy dojechałam w 15 minut. Zaparkowałam i weszłam do budynku. Od razu skierowałam się na pierwsze piętro do gabinetu. Nikogo w nim nie spotkałam. Zdjęłam płaszczyk sweterek, a na wierzch założyłam niebieski fartuch lekarski. Tak... Od pół roku pracuję w szpitalu. Zmieniłam botki na białe klapki i związałam włosy w luźnego koka. Do gabinetu wszedł Matty.
- Oo. Witaj [Twoje.Imię]... Jak tam?
- Cześć... Spokojnie. Zaraz zaczynam obchód. A u Ciebie?
- Zaraz stąd spadam.... Nocny dyżur. Straasznie...
- No to miłego odpoczynku.
Wyszłam i skierowałam się do pierwszej sali. W łóżku leżała Baily. Spała sobie... Moja mała... Strasznie jej współczułam. Miała siedem lat. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym cztery lata temu. Zajęła się nią babcia. Pół roku temu, właśnie kiedy zaczęłam pracę, u dziewczynki zdiagnozowano białaczkę. Kiedy staruszka się o tym dowiedziała miała atak serca i niestety zmarła. Biedactwo, tyle przeszła, a jednak niczym się nie martwi. Cieszy się życiem pomimo tego, że choruje i może zakończyć je już niedługo. Nie miałam serca, żeby ją budzić, ale musiałam dokonać rutynowych badań.
- Baily... Obudź się... - powiedziałam i lekko połaskotałam ją w małą stópkę. Podniosła się. Na jej głowie zamiast pięknych, złotych loków miała czerwoną chusteczkę w białe serduszka. Dla niej nie był to powód do smutku. Cieszyła się, że może codziennie zmieniać kolor chustki. Mówiła, że to tata nauczył jej tej gry. Gry w cieszenie się nawet z tego co ją smuci.
-Oo. To Ty [T.I]. Tęskniłam za Tobą...
- Ja za Tobą bardziej... - Byłam dla niej jak starsza siostra. - Czas na poranne badania - podałam jej termometr - Jak się czujesz?
- Kiedy jesteś przy mnie... Cudownie! - odpowiedziała dziewczynka ukazując swoje piękne ząbki w szerokim uśmiechu. Po chwili mogłyśmy usłyszeć ciche piknięcie termometru. 36,7. No, jest OK. Dokończyłam badanie i powiedziałam:
- Mam coś dla Ciebie... Przyniosę niespodziankę jak skończę obchód. Ok?
-Ok. - powiedziała i zaczęła chichotać.
WŁĄCZ
Właśnie miałam wychodzić kiedy do sali szybkim krokiem weszła jedna z sióstr.
- Pani doktor jest pilnie proszona. Przed chwilą przywieziono mężczyznę. Wypadek samochodowy.
- Już biegnę... Czekaj na mnie... - zwróciłam się do Bailey na co ona kiwnęła głową. Wyszłam z jej sali i poszłam za pielęgniarką. W pomieszczeniu było już trzech moich kolegów po fachu.
- Co tu mamy? - spytałam
- No więc... Rana na czole - tomografia niczego nie wykazała, złamana ręka, połamane żebra - skutek uszkodzenie wątroby i śledziony.
- No to zabieramy się do roboty... - powiedziałam
Najpierw czoło... Później ręka... Na koniec żebra.... Rozcięcie było dość paskudne i niestety musieliśmy je zszywać. Ręka była w lepszym stanie... To znaczy nie trzeba było jej składać chirurgicznie tylko od razu mogliśmy zakładać gips. Najgorsze dopiero przed nami. Wyszliśmy, a na łóżku wieźliśmy poszkodowanego. Przed salą siedziało pięciu mężczyzn. Jeden był starszy od reszty.
- Przepraszam... Pani doktor... - poszedł do mnie blondyn - Czy to coś poważnego? - spytał.
- Jak na razie śpieszymy się na blok operacyjny. Wszystko opowiem po operacji - posłałam mu pokrzepiający uśmiech i szybko przeszliśmy cały korytarz.
Dwie godziny później
- No załogo! Dziękuję za świetną współpracę - powiedziałam. Umyłam dokładnie ręce, zdjęłam maseczkę ochronną i wyrzuciłam ją do kosza. Poszłam do gabinetu po prezent dla Bailey. Wyjęłam do z torebki i od razu moje nogi poniosły mnie do sali nr 215. Zajrzałam do środka. Dziewczynka oglądała jakieś kreskówki.
- Witaj ponownie Bailey... Już jestem.
- Cieszę się! To co masz ten prezent? - spytała z wielkim uśmiechem
- O Ty draniu mały!!! Kochasz tylko niespodzianki ode mnie... - zaczęłam ją łaskotać. Kiedy się opanowałyśmy podałam jej ulubione czasopismo. Tak siedmioletnia dziewczynka i czasopismo... Zależało jej tylko na środkowej części...
-[T.I.] Uwielbiam Cię! Dziękuję, dziękuję!!! - krzyczała i otworzyła gazetę od razu w środku, żeby zobaczyć plakaty. Cieszyłam się patrząc na jej światełka w błękitnych oczach. Dopiero gdy cieniutki pisk wydał się z jej gardła, spojrzałam na plakat. O Mój Booże!! To ten facet, którego operowałam...
- Bailey Słońce... Poczekaj tu na mnie zaraz wracam. - wybiegłam z sali i pobiegłam w stronę pięciu mężczyzn, którzy siedzieli pod salą nr 213.
- Ooo... Pani doktor. Mamy rozumieć, że już wszystko w porządku - powiedział Blondyn i skinął głową w stronę szyby, przez którą widać było mężczyznę.
-Najmocniej przepraszam, ale musiałam coś załatwić w między czasie - powiedziałam zakłopotana - Tak. Operacja się udała bez żadnych komplikacji. Wasz kolega obudzi się dopiero jutro... A do domu będzie mógł wrócić dopiero za jakieś dwa-trzy tygodnie.
- Aha. Dziękujemy...
- Ależ nie ma za co... To nasza praca - powiedziałam i uśmiechnęłam się. Nikt z nas już nie miał nic do powiedzenia więc wróciłam do Bailey. Nadal zachwycała się plakatem. Oznajmiłam jej, że zaraz kończę swoją zmianę i wracam do domu. Natychmiastowo posmutniała. Pocałowałam ją w czółko i obiecałam, że przyjdę jutro rano. Kiedy wracałam do domu znów pojawiła się myśl, że chciałabym adoptować Bailey. Tylko, że chcieć, a móc... Próbowałam wiele razy, ale zawsze słyszałam to samo: "Nie ma pani męża, pracuje pani w szpitalu czyli rzadko kiedy przebywa pani w domu. Jak mogłaby stworzyć odpowiednie warunki dla Bailey?" Mieli rację... Cieszyłam się tym, że chociaż w szpitalu mogę się nią zająć. Kiedy byłam w domu zjadłam kolację i dosłownie padłam.
WŁĄCZ
Obudził mnie budzik o 5.30. Wstałam, ogarnęłam się, zjadłam śniadanie i pojechałam do pracy - rutyna. Zajrzałam do Bailey. Spała więc postanowiłam jej teraz nie budzić. Poszłam do sali, w której leżał mężczyzna po wczorajszej operacji. On nie spał. Gdy tylko mnie zauważył, spytał:
- To pani wczoraj mnie operowała?
- Tak to ja - odparłam.
- Zawdzięczam pani życie... Jak mógłbym się odwdzięczyć?
- Proszę pana...
- Liam... Mów mi Liam...
- No więc Liam - powiedziałam nieśmiało... - to moja praca więc nie musisz się odwdzięczać...
- Mimo wszystko czuję, że mam u pani "dług" i chcę go spłacić... - powiedział
Zaplątałam się... "Mów mi Liam...", a za chwilkę "mam u pani dług"...
- Skoro ja mówię do Ciebie po imieniu to Ty też musisz się do mnie tak zwracać. Jestem [T. I.]
- Bardzo mi miło... Zgodzisz się na wspólną kawę?
- W naszym szpitalnym bufecie... - zaśmiałam się cicho.
- Niee... Zabiorę Cię na nią jak stąd wyjdę...
- No to jesteśmy umówieni...
2 tygodnie później.
Trzymam w ręku wypis dla Liam'a i zmierzam w kierunku sali 213. Weszłam do środka. Mężczyzna siedział na łóżku ubrany już w swoje, normalne ubrania z gipsem na ręku i bandażem uciskowym na wysokości żeber.
- Witaj [T. I] Dziś wychodzę... O której kończysz?
- Cześć Liam. Wiem, bo mam wypis dla Ciebie. A kończę za pół godziny.
- Ooo! Nie opłaca mi się dzwonić po chłopaków, bo zaraz musiałbym wracać po Ciebie... Pamiętasz o kawie?
- Tak. Pamiętam - mrugnęłam - Aha. Mam dla Ciebie propozycję jak mógłbyś wykorzystać ten czas - uśmiechnęłam się
- Zamieniam się w słuch - powiedział i odwzajemnił uśmiech
Pięć minut później staliśmy już pod drzwiami do sali Bailey. Weszłam sama.
- Witaj Bailey... Ktoś przyszedł do Ciebie... - powiedziałam i ledwo powstrzymywałam chichot.
- Do mnie?? Żartujesz...
- Nie - odparłam. Wyjrzałam do Liam'a i powiedziałam, że może już wejść.
- Hej Bailey! Jak się masz - wkroczył Brunet
Dziewczynka patrzyła na mnie, później na Liam'a, i tak przez jakieś dwie minuty. Następnie zaczęła krzyczeć. Dosłownie piszczała z radości, a w moich oczach pojawiły się łzy. Ona zawsze była radosna, ale po raz pierwszy w takim stopniu.
- To ja Was zostawiam. Wrócę za pół godziny - mrugnęłam do Liam'a i wyszłam.
Pół godziny później.
Weszłam do sali. Bailey i Liam o czymś rozmawiali i chichotali.
- Jestem - powiedziałam stając w progu. Natychmiast umilkli. Czyżby rozmawiali na mój temat?? Wolałam nie pytać. Weszłam do sali i podeszłam do Bailey.
- Dziękuję [T.I.]. Tyle dla mnie robisz. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie... Tobie też dziękuję Liam. Za to, że znalazłeś czas na odwiedzenie mnie... Pozdrów chłopaków...
Ucałowałam dziewczynkę w czoło, a Liam uścisnął jej malutką dłoń i wyszliśmy. Brunet uświadomił sobie, że nie ma samochodu dopiero przed szpitalem. Był taki słodki kiedy był zakłopotany. Poinformowałam go, że możemy pojechać moim. Z wielkim trudem przyszło mu zgodzić się na moją propozycję. W końcu wyszło tak, że ja prowadziłam, a on był moim GPS-em. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na niesłużbowym spotkaniu. Tym bardziej nie pamiętam kiedy tak dobrze się bawiłam. Liam sprawił, że na moich ustach znów zagościł promienny uśmiech, a w głowie i sercu nadzieja, że wszystko się ułoży.
Narracja Trzecioosobowa.
Przez cały rok Liam i [T. I] zbliżali się do siebie. Spotykali się... Liam odwiedzał ją w pracy, a przy okazji zaglądał do Bailey. Po kilku miesiącach zostali parą. Bardzo się kochali. Bailey dostała szansę całkowitego wyleczenia choroby. Musiała jednak wyjechać do Australii na miesiąc. [T. I] nie miała pieniędzy na pokrycie kosztów wyjazdu i leczenia... Tym sposobem radość i nadzieja zmieniła się z smutek i rozżalenie. Liam od razu zauważył, że coś jest nie tak. Zapytał, a dziewczyna przez łzy opowiedziała mu o wszystkim. Mężczyzna kazał jej się nie przejmować. Zorganizował z resztą chłopców koncert, dzięki któremu mieli zebrać pieniądze. Udało się. Bailey wyjechała, a kiedy wróciła była zdrowa. Liam oświadczył się [T.I]. Teraz są szczęśliwym małżeństwem, adoptowali Bailey i oczekują przyjścia na świat małego szkraba - Liam'a Juniora.
JESZCZE RAZ BAAARDZO DZIĘKUJĘ ZA 3000 WEJŚĆ! ZAPRASZAM DO DALSZEGO CZYTANIA MOJEGO OPOWIADANIA I KOMENTOWANIA!!! <3
MiLenka Lis <3
Rozdział XVIII
Hej, haj heloł! Moi Kochani z racji tego, że jutro i pojutrze mnie nie będzie wstawiam Wam o to rozdział osiemnasty... Będzie bez dedykacji, bo nie ma komentarzy żadnych, a ostatnio wejść było ok. 70... No więc ja nie wiem... :P No, ale liczę, że pod tym będą jakieś... ;) A właśnie dobijemy do 3000 ??? MUSIMY!!! Powiem tylko, że jak przekroczymy tę magiczną liczbę będzie niespodziaaankaa... I już przechodzimy do rozdziału, bo mogę się gdzieś przez przypadek wygadać... Przypomnienia : 1. Jeżeli chcesz być informowana o nowych rozdziałach to w komentarzu podaj swojego twitter'a lub ask'a :D 2. CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!
NIEDZIELA 07.09.2012 NASTRÓJ ;)
Obudziłam się... Otworzyłam oczy i miałam zamiar wstać. W głowie mi szumiało, a nawet huczało. Nie mogłam oddychać przez nos z powodu kataru. Było mi na przemian gorąco i zimno. Kiedy się podniosłam zakręciło mi się w głowie, więc bezwładnie opadłam na poduszkę... Tym sposobem obudziłam Niall'a
- Lenko wszystko w porządku - spytał z troską w głosie.
Otworzyłam usta, ale zamiast słów z mojego gardła wydobył się jakiś zachrypnięty pisk czy jęk. Tak wczorajsze tańce w deszczu dały się we znaki... Wiedziałam, że tak będzie... Mam strasznie słabe zdrowie jeśli chodzi o grypy i przeziębienia. Niall położył mi swoją dłoń na czole i stwierdził, że jest rozpalone.
- Lenko masz leżeć w łóżku co najmniej tydzień... - powiedział mój chłopak.
- Kochanie przesadzasz... Wezmę jakieś leki i zaraz będę mogła normalnie funkcjonować...
- Nie pozwalam!
- Ale Niall... Obiad u mnie! Nie ma mowy, żebym przez własne przeziębienie to odwoływała... Dasz mi jakąś bluzę? Lecę do siebie...
- Lenko proszę Cię...
- Misiu... Wezmę leki i będzie dobrze - zakasłałam - To co dasz mi bluzę?
Pokręcił głową i skierował się w stronę szafki. Podał mi bluzę pasującą do dresowych spodni. Założyłam ją, podziękowałam, pożegnałam się i już biegłam do siebie.
Gdy byłam już w domu, spojrzałam na zegarek - 11.13. Na zrobienie obiadu mam niecałe dwie godziny, bo godzinę muszę zostawić na ogarnięcie siebie. Wzięłam z apteczki tabletkę zbijającą temperaturę i mogłam zacząć działać. Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać obiad.
Ostatnia porcja frytek i ryby właśnie się smażyła więc ja mogłam szybko przywrócić się do stanu "używalności". Poszłam do szafki i wybrałam strój.ZESTAW Idąc do łazienki, zajrzałam do kuchni, aby wyłączyć kuchenkę. Nie ma to jak dobra organizacja. W łazience spędziłam 40 minut. Umyłam się, przebrałam, pomalowałam i uczesałam. O 13.50 byłam gotowa. Ustawiłam talerze i szklanki na stole, przygotowałam sztućce. Kiedy wychodziłam z kuchni zadzwonił dzwonek. Pobiegłam do drzwi i otworzyłam. W progu stała Nadia. Przywitałam ją i zaprosiłam do środka. Kiedy weszłyśmy do kuchni bardzo się zdziwiła i spytała.
- Czemu tu jest, aż dziesięć nakryć??
- Spokojnie będzie nas sporo, ale nikt Cię tu nie zje... Masz moje słowo.
Dziewczyna popatrzyła na mnie z przerażeniem. Nie zdążyłam jej jakoś uspokoić, bo do drzwi zapukano. Ponownie je otworzyłam i w progi mojego domu weszli Liam z Danielle, Louis z Eleanour, Sophie z Harrym, Zayn i Niall. Nadia wyszła za mną z kuchni. Nareszcie przyszedł czas, żeby ich sobie przedstawić. Miałam tak dobry humor więc chciałam żeby to wszystko też było na luzie... Zaczęłam mówić z udawaną powagą.
- Witajcie moi kochani. Zebraliśmy się tu, aby zawiązać dziś nowe przyjaźnie. Chłopcy, Danielle, Sophie, Eleanour poznajcie moją koleżankę z klasy nazywa się Nadia Petrova. Nadio, Niall'a już znasz. Ten chłopak w lokach to Harry, a obok niego stoi jego narzeczona Sophie. Czarnowłosy przystojniak nazywa się Zayn. Zostały dwie pary. Liam i Danielle oraz Louis i Eleanour - spokojnie mówiłam i wskazywałam dłonią poszczególne osoby. - Część oficjalną mamy już za sobą... Teraz zapraszam na obiad, a później będziemy mieli możliwość do lepszego zapoznania się.
Gestem zaprosiłam wszystkich do kuchni. Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca, nałożyłam na talerze przygotowane danie. Z tego co stwierdziłam to raczej im smakowało. Po obiedzie nie zostało żadnego "okruszka". Każdy talerz był wyczyszczony. Ciszę, która panowała podczas obiadu przerwał mój chłopak
- Chciałbym powiedzieć, że Lenka jest cudotwórczynią. Dziś rano obudziła się z gorączką i ogólnie źle się czuła, ale tak zależało jaj na tym spotkaniu, iż bez marudzenia wstała i ugotowała ten pyszny obiad, a w dodatku wygląda jak ósmy cud świata.
- Niall, Kochanie nie musisz się podlizywać i tak Cię kocham - odparłam na pochwały z ust Blondynka.
Wszyscy zaczęli się śmiać, no oprócz Harry'ego i Sophie, ale tą dwójką nie miałam zamiaru się przejmować.
- Tak więc... Pomyślałam, że aby poznawanie się nie było zbyt nudne możemy zagrać w butelkę, ale tylko na pytania - powiedziałam
Nikt się nie sprzeciwił. Wzięłam butelkę i wszyscy przeszliśmy do salonu. Usiedliśmy na miękkim, puszystym dywanie i rozpoczęliśmy "zabawę". Zakręciłam butelką. Wirowała... Wirowała, aż w końcu zatrzymała się i wskazała Sophie. Jedyne pytanie, które pojawiło się w mojej głowie to: "Co łączy Cię z tym facetem, z którym obściskiwałaś się przed marketem?". Jednak nie miałam tyle odwagi i nie mogłam jej tego zrobić przy Harry'm...
- Czy zdecydowałaś już kogo wybierzesz na świadkową - powoli wypowiadałam słowa zastanawiając się czy mają jakikolwiek sens.
- Taaak... Od momentu zaręczyn mam już wybraną osobę. Nie wiem tylko czy się ZGODZISZ!
Czy ja na prawdę usłyszałam to "sz"... Wybrała mnie na świadka na swoim ślubie z moim byłym??? Przecież to jest niedorzeczne...
-Na serio pomyślałaś o mnie - spytałam z niedowierzaniem
- Lenko... Bardzo Cię lubię, a poza tym Harry chyba by mnie udusił gdybyś to nie była Ty
- Będę zaszczycona - skłamałam... Nie miałam ochoty robić jakichś scen przy wszystkich... Obie udawałyśmy... Obie odgrywałyśmy jakieś role. Przecież wiem, że Sophie mnie wręcz nienawidzi, a ja to uczucie odwzajemniam w stu procentach. W każdym bądź razie rola aktorki bardzo mi się podobała. Muszę poważnie przemyśleć czy w przyszłości nie chcę zostać nią z zawodu... Kiedy Sophie zakręciła butelką przedmiot wskazał Niall'a
- W jakich okolicznościach wyznałeś miłość Lence - padło pytanie z ust Sophie
- Kiedy Lenka rozstała się z Harry'm... - Styles zaczął nerwowo stukać palcami o panele, lecz nikt oprócz mnie nie zwrócił na to uwagi - wróciła do Polski. Pojechałem za nią i wyznałem jej miłość po kilku dniach podczas pikniku... - Niall uśmiechnął się i dał mi buziaka.
Loczek gwałtownie wstał, złapał Sophie za rękę.
- Na śmierć zapomniałem - wykrzyknął teatralnie... Czyżby kolejny aktor? - Musimy już uciekać, bo jesteśmy umówieni z księdzem. Dziękujemy za obiad. Miło byłę Cię poznać Nadio... Do zobaczenia jak najszybciej - powiedział w szybkim tempie i wyszli. Zabawa trwała jeszcz przez około dwie godziny. Każdy wiedział już praktycznie wszystko na temat innych. Moi goście zaczęli się żegnać i powoli rozchodzić. Niall zaoferował Nadii "podwózkę" do domu, ale ona stwierdziła, że woli się przejść i dotlenić. O godzinie 16.30 zostałam sama z Niall'em. Tabletka przestawała działać i znów poczułam się fatalnie, a musiałam jeszcze pozmywać, odrobić lekcje... Na całe szczęście miałam Niall'a i w półtorej godziny wyrobiłam się ze wszystkim. Nie miałam już na nic siły. Wzięłam piżamy i podczas kiedy ja się przebierałam i zmywałam makijaż mój ukochany ścielił mi łóżko. Wróciłam do pokoju, wskoczyłam pod kołdrę i gdy tylko położyłam głowę na poduszce zasnęłam.
No i jak Wam sie podobaa??? Czekam na komentarze i 3000 wejść :*
Pozdrawiam i przesyłam całusy! <3
MiLenka Lis!
NIEDZIELA 07.09.2012 NASTRÓJ ;)
Obudziłam się... Otworzyłam oczy i miałam zamiar wstać. W głowie mi szumiało, a nawet huczało. Nie mogłam oddychać przez nos z powodu kataru. Było mi na przemian gorąco i zimno. Kiedy się podniosłam zakręciło mi się w głowie, więc bezwładnie opadłam na poduszkę... Tym sposobem obudziłam Niall'a
- Lenko wszystko w porządku - spytał z troską w głosie.
Otworzyłam usta, ale zamiast słów z mojego gardła wydobył się jakiś zachrypnięty pisk czy jęk. Tak wczorajsze tańce w deszczu dały się we znaki... Wiedziałam, że tak będzie... Mam strasznie słabe zdrowie jeśli chodzi o grypy i przeziębienia. Niall położył mi swoją dłoń na czole i stwierdził, że jest rozpalone.
- Lenko masz leżeć w łóżku co najmniej tydzień... - powiedział mój chłopak.
- Kochanie przesadzasz... Wezmę jakieś leki i zaraz będę mogła normalnie funkcjonować...
- Nie pozwalam!
- Ale Niall... Obiad u mnie! Nie ma mowy, żebym przez własne przeziębienie to odwoływała... Dasz mi jakąś bluzę? Lecę do siebie...
- Lenko proszę Cię...
- Misiu... Wezmę leki i będzie dobrze - zakasłałam - To co dasz mi bluzę?
Pokręcił głową i skierował się w stronę szafki. Podał mi bluzę pasującą do dresowych spodni. Założyłam ją, podziękowałam, pożegnałam się i już biegłam do siebie.
Gdy byłam już w domu, spojrzałam na zegarek - 11.13. Na zrobienie obiadu mam niecałe dwie godziny, bo godzinę muszę zostawić na ogarnięcie siebie. Wzięłam z apteczki tabletkę zbijającą temperaturę i mogłam zacząć działać. Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać obiad.
Ostatnia porcja frytek i ryby właśnie się smażyła więc ja mogłam szybko przywrócić się do stanu "używalności". Poszłam do szafki i wybrałam strój.ZESTAW Idąc do łazienki, zajrzałam do kuchni, aby wyłączyć kuchenkę. Nie ma to jak dobra organizacja. W łazience spędziłam 40 minut. Umyłam się, przebrałam, pomalowałam i uczesałam. O 13.50 byłam gotowa. Ustawiłam talerze i szklanki na stole, przygotowałam sztućce. Kiedy wychodziłam z kuchni zadzwonił dzwonek. Pobiegłam do drzwi i otworzyłam. W progu stała Nadia. Przywitałam ją i zaprosiłam do środka. Kiedy weszłyśmy do kuchni bardzo się zdziwiła i spytała.
- Czemu tu jest, aż dziesięć nakryć??
- Spokojnie będzie nas sporo, ale nikt Cię tu nie zje... Masz moje słowo.
Dziewczyna popatrzyła na mnie z przerażeniem. Nie zdążyłam jej jakoś uspokoić, bo do drzwi zapukano. Ponownie je otworzyłam i w progi mojego domu weszli Liam z Danielle, Louis z Eleanour, Sophie z Harrym, Zayn i Niall. Nadia wyszła za mną z kuchni. Nareszcie przyszedł czas, żeby ich sobie przedstawić. Miałam tak dobry humor więc chciałam żeby to wszystko też było na luzie... Zaczęłam mówić z udawaną powagą.
- Witajcie moi kochani. Zebraliśmy się tu, aby zawiązać dziś nowe przyjaźnie. Chłopcy, Danielle, Sophie, Eleanour poznajcie moją koleżankę z klasy nazywa się Nadia Petrova. Nadio, Niall'a już znasz. Ten chłopak w lokach to Harry, a obok niego stoi jego narzeczona Sophie. Czarnowłosy przystojniak nazywa się Zayn. Zostały dwie pary. Liam i Danielle oraz Louis i Eleanour - spokojnie mówiłam i wskazywałam dłonią poszczególne osoby. - Część oficjalną mamy już za sobą... Teraz zapraszam na obiad, a później będziemy mieli możliwość do lepszego zapoznania się.
Gestem zaprosiłam wszystkich do kuchni. Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca, nałożyłam na talerze przygotowane danie. Z tego co stwierdziłam to raczej im smakowało. Po obiedzie nie zostało żadnego "okruszka". Każdy talerz był wyczyszczony. Ciszę, która panowała podczas obiadu przerwał mój chłopak
- Chciałbym powiedzieć, że Lenka jest cudotwórczynią. Dziś rano obudziła się z gorączką i ogólnie źle się czuła, ale tak zależało jaj na tym spotkaniu, iż bez marudzenia wstała i ugotowała ten pyszny obiad, a w dodatku wygląda jak ósmy cud świata.
- Niall, Kochanie nie musisz się podlizywać i tak Cię kocham - odparłam na pochwały z ust Blondynka.
Wszyscy zaczęli się śmiać, no oprócz Harry'ego i Sophie, ale tą dwójką nie miałam zamiaru się przejmować.
- Tak więc... Pomyślałam, że aby poznawanie się nie było zbyt nudne możemy zagrać w butelkę, ale tylko na pytania - powiedziałam
Nikt się nie sprzeciwił. Wzięłam butelkę i wszyscy przeszliśmy do salonu. Usiedliśmy na miękkim, puszystym dywanie i rozpoczęliśmy "zabawę". Zakręciłam butelką. Wirowała... Wirowała, aż w końcu zatrzymała się i wskazała Sophie. Jedyne pytanie, które pojawiło się w mojej głowie to: "Co łączy Cię z tym facetem, z którym obściskiwałaś się przed marketem?". Jednak nie miałam tyle odwagi i nie mogłam jej tego zrobić przy Harry'm...
- Czy zdecydowałaś już kogo wybierzesz na świadkową - powoli wypowiadałam słowa zastanawiając się czy mają jakikolwiek sens.
- Taaak... Od momentu zaręczyn mam już wybraną osobę. Nie wiem tylko czy się ZGODZISZ!
Czy ja na prawdę usłyszałam to "sz"... Wybrała mnie na świadka na swoim ślubie z moim byłym??? Przecież to jest niedorzeczne...
-Na serio pomyślałaś o mnie - spytałam z niedowierzaniem
- Lenko... Bardzo Cię lubię, a poza tym Harry chyba by mnie udusił gdybyś to nie była Ty
- Będę zaszczycona - skłamałam... Nie miałam ochoty robić jakichś scen przy wszystkich... Obie udawałyśmy... Obie odgrywałyśmy jakieś role. Przecież wiem, że Sophie mnie wręcz nienawidzi, a ja to uczucie odwzajemniam w stu procentach. W każdym bądź razie rola aktorki bardzo mi się podobała. Muszę poważnie przemyśleć czy w przyszłości nie chcę zostać nią z zawodu... Kiedy Sophie zakręciła butelką przedmiot wskazał Niall'a
- W jakich okolicznościach wyznałeś miłość Lence - padło pytanie z ust Sophie
- Kiedy Lenka rozstała się z Harry'm... - Styles zaczął nerwowo stukać palcami o panele, lecz nikt oprócz mnie nie zwrócił na to uwagi - wróciła do Polski. Pojechałem za nią i wyznałem jej miłość po kilku dniach podczas pikniku... - Niall uśmiechnął się i dał mi buziaka.
Loczek gwałtownie wstał, złapał Sophie za rękę.
- Na śmierć zapomniałem - wykrzyknął teatralnie... Czyżby kolejny aktor? - Musimy już uciekać, bo jesteśmy umówieni z księdzem. Dziękujemy za obiad. Miło byłę Cię poznać Nadio... Do zobaczenia jak najszybciej - powiedział w szybkim tempie i wyszli. Zabawa trwała jeszcz przez około dwie godziny. Każdy wiedział już praktycznie wszystko na temat innych. Moi goście zaczęli się żegnać i powoli rozchodzić. Niall zaoferował Nadii "podwózkę" do domu, ale ona stwierdziła, że woli się przejść i dotlenić. O godzinie 16.30 zostałam sama z Niall'em. Tabletka przestawała działać i znów poczułam się fatalnie, a musiałam jeszcze pozmywać, odrobić lekcje... Na całe szczęście miałam Niall'a i w półtorej godziny wyrobiłam się ze wszystkim. Nie miałam już na nic siły. Wzięłam piżamy i podczas kiedy ja się przebierałam i zmywałam makijaż mój ukochany ścielił mi łóżko. Wróciłam do pokoju, wskoczyłam pod kołdrę i gdy tylko położyłam głowę na poduszce zasnęłam.
No i jak Wam sie podobaa??? Czekam na komentarze i 3000 wejść :*
Pozdrawiam i przesyłam całusy! <3
MiLenka Lis!
10 lip 2014
Rozdział XVII
Witajcie, witajcie!!! No ja nie wiemm... Wszystko już robię dla Was... Twittera założyłam, rozdziały wstawiam tak często jak tylko mogę... Wejść jest sporo, głosów w ankietach także a komentarzy brak... I na nic moje błagania... ODWAŻ SIĘ I NAPISZ JAKO PIERWSZY/A, A BĘDZIESZ MIAŁ/A DEDYKACJĘ W NASTĘPNYM ROZDZIALE!!! <3 Ja się rozpisywać nie mam zamiaru, żeby Was nie zanudzać... Powtórzę jeszcze to co zawsze... CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!!!
Zapraszam do czytania :*
Sobota. 06. 09. 2012 ( nie żebym była jakaś nie tego, ale 06. 09??? Przypaadek?? :D
Obudziłam się. Otworzyłam oczy i zobaczyłam ciemność... To był najstraszniejszy koszmar w moim życiu. Przyśniła mi się Patricia. Kolejne starcie... Kolejna walka... Tylko, że o wiele gorzej ją zniosłam... Czy to jest zapowiedź piątku?? Oby nie... Podniosłam się i rozejrzałam po pokoju. Zaraz zaraz... Gdzie moja szafka nocna? Czemu szafa stoi tu, a nie tam?? To nie jest mój pokój! Chwileczkę... Dyskoteka... Niall... James... Aaa! Jestem u Hendersona... Kiedy już to jest wyjaśnione znów mogę się położyć. Jednak kiedy zamknęłam oczy przed oczami znów ujrzałam Patricię... Otworzyłam je i gwałtownie wstałam... Zaczęłam powoli przemieszczać się po pokoju.. Szukałam włącznika światła... Po ok. 10 minutach obijania się o meble i ściany znalazłam go. Zaświeciłam światło, które aż mnie oślepiło. Przez chwilę stałam w miejscu, ponieważ musiałam przyzwyczaić swoje oczy. Wyszłam z pokoju i kierując się trochę intuicją, a trochę pamięcią dotarłam do salonu. Na kanapie spał James. Wiedziałam to, ponieważ w było
całkiem jasno... Oświetlał go jasny blask księżyca wpadający przez okno.
- James... James... - szeptałam cicho i delikatnie dotknęłam jego ramienia.
- Lenkaa?? Co Ty tuu robisz??
- Nie mogę zasnąć... Mógłbyś wrócić do swojego pokoju? - spytałam, a moje policzki aż płonęły od rumieńców... Na całe szczęście tego akurat nie było widać. James tak jakby lunatykował. Wstał z zamkniętymi oczami, poszedł do swojego pokoju i rzucił się na własne łóżko. Położyłam się obok niego, starając się w żaden sposób go nie dotknąć itp. Po chwili jego ręka bezwładnie opadła na mnie. James przyciągnął mnie do siebie. Kiedy poczułam jego ciepło i te nieziemskie perfumy zasnęłam.
Kiedy ponownie się obudziłam, było po 10... James nie spał obok mnie, ale stał przy sztaludze i rysował... Kiedy zauważył, że się podnoszę zrobił gwałtowny ruch ręką i szybko powiedział
- Połóż się i zamknij oczy... Jeszcze na jakieś 10 - 15 minut... Jeżeli ten obraz wyjdzie mi ładnie nie będziesz musiała mi pozować o 14. Już prawie skończyłem. Posłusznie opadłam na poduszkę i rozkoszowałam się myślą, że dziś jest sobota... Nie trzeba iść do szkoły, nie trzeba zmagać się z Patricią... Można wreszcie odpocząć... Zacząć normalnie funkcjonować. Uśmiechnęłam się na samą myśl...
- Ooo... Uśmiechaj się... Tak jest ślicznie - usłyszałam... Teraz dotarło do mnie, że James rysuje mnie... Przez następne dziesięć minut się w ogóle nie ruszałam ... Można rzec, że prawie nie oddychałam... Chciałam, żeby wszyło idealnie... Skoro już prawdziwy artysta się za to weźmie to oznacza, że coś we mnie jest... Hahaha może jestem piękna??
- Możesz już wstać i zobaczyć. - oznajmił, a ja prawie nie wyskoczyłam z łóżka jak z procy. Spojrzałam na ogromną kartkę... Jakbym widziała siebie w lustrze tylko na czarno - biało.
- Jest śliczny! - wykrzyknęłam i od razu złapałam się za usta... Rodzice James'a...
- Spokojnie moich rodziców już nie ma... A obraz dlatego śliczny, bo Ty taka jesteś...
- Przeeestań - powiedziałam i delikatnie się zarumieniłam...
- Aaa Twój telefon dzwonił kilka razy, ale nie chciałem Cię budzić... - Podeszłam do krzesła, na którym leżały moje ubrania i torebka. Wyjęłam z niej telefon. Pięć nieodebranych połączeń, dwie wiadmości głosowe od Niall'a. Z jednej strony nie chciałam słuchać tych wiadomości, ale z drugiej coś mnie kusiło, żeby je "sprawdzić". Włączyłam pierwszą... Cisza... Cisza... Ciche westchnienie i tak bardzo znajomy głos... "Lenko... Gdzie jesteś?? Wczoraj po tym co się stało ja wróciłem do klubu porozmawiać z tą dziewczyną... Niczego się nie dowiedziałem, a kiedy wyszedłem Ciebie już nie było... Kocham Cię rozumiesz... Kocham... Nie za to, że jesteś piękna... Za to, że jesteś moim ideałem... Nigdy nie znajdę sobie nikogo lepszego od Ciebie..." Koniec... Odruchowo włączyłam drugą... " Wracaj do domu... Proszę... Tęsknię za Tobą" I tyle... Wiadomość się skończyła... W oczach miałam łzy... W mojej głowie z samego rana już zaczęła się walka... Oddzwonić czy nie? Wrócić czy zostać tu?? Oddzwonić - nie, wrócić - tak,
przynajmniej po jakieś rzeczy czy cokolwiek. Poza tym nie mogę siedzieć James'owi na głowie. Po moich policzkach spłynęły dwie łzy. James podszedł do mnie i starł je kciukiem.
- Mój tata dziś wyjechał, ale moja mama jest od piętnastej w domu... Możemy pojechać do Ciebie... Przebrałabyś się, ogarnęła i te sprawy, a później byśmy wrócili do mnie... Pokazałbym obrazy mamie i będziesz wolna o ile się zgodzi... - powiedział i uśmiechnął się.
- Ok. No więc chodźmy.
Baleriny, rurki i męska bluza od dresu to nie było idealne dopasowanie, ale lepsze od poplamionej bluzki. Czarnowłosy otworzył mi drzwi, a sam zasiadł po stronie kierowcy. Na miejsce dojechaliśmy w 5 minut. Spojrzałam na mój dom i na wille chłopaków i w oczach znów pojawiły się łzy. Potrząsnęłam lekko głową, dzięki czemu się cofnęły, i zaprosiłam James'a do domu. Zaprowadziłam go do salonu, przyniosłam szklankę z sokiem pomarańczowym i oznajmiłam, że idę się odświeżyć. Poszłam do pokoju i stanęłam przed szafą... Jak zwykle ten sam dylemat. W końcu wybrałam ten zestaw ( KLIK - bez czapki ) i udałam się do łazienki. Zrzuciłam ubrania i od razu ładnie je poskładałam... Teraz spokojnie mogłam wejść pod prysznic. Czułam jak zmywam z siebie nie tylko brud, ale wszystkie troski i smutki z wczorajszego dnia... To było takie przyjemne uczucie... Niestety nic nie trwa wiecznie, a chwile przyjemne zazwyczaj trwają jeszcze krócej... Byłam zmuszona wyjść spod prysznica,
ponieważ skończyła się ciepła woda. Wytarłam się do sucha ręcznikiem i założyłam ubrania. Kiedy spojrzałam w lustro przestraszyłam się... Pod prawym okiem miałam fioletowego, śliwkowego wręcz siniaka. A mimo to James twierdził, że wyglądam pięknie i o nic nie pytał... To jest prawdziwy przyjaciel... Mimo, że znamy się dość krótko on cały czas mi pomaga. Zrobiłam mocniejszy makijaż i wysuszyłam włosy. Suszarka szumiała, a w między czasie słyszałam też mój burczący brzuch. Wyszłam z toalety i wróciłam do salonu...
- James jesteś głodny? - spytałam
- Tak straszliwie to nie, ale mogę Ci potowarzyszyć - na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech
- To chodź do kuchni.
Z tego co w niej miałam udało mi się przyrządzić tosty i jajka na miękko.... Kiedy tylko wrócę muszę się wybrać na zakupy. Czarnowłosy zjadł i pochwalił moje umiejętności kucharskie... On mnie cały czas chwali... Przecież obiecałam, że mu pomogę.... Nie musi się podlizywać. Również zjadłam swoją porcję i wstawiłam naczynia do zmywarki. Była godzina 12.00. Co możemy robić przez trzy godziny? Zaproponowałam oglądanie telewizji, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. James przeglądał moje płyty. W końcu wybrał "Pamiętnik". Nigdy nie obejrzałam tego filmu... Płytę dostałam od Harry'ego. To był prezent na uczczenie miesiąca od kiedy zaczęliśmy ze sobą "chodzić". Jakoś nigdy nie miałam ochoty jej oglądać... Kojarzyła mi się tylko z nim i naszym rozstaniem... No, ale cóż... Nie chciałam się sprzeciwiać... Henderson włączył film, a ja już wygodnie siedziałam na kanapie i w tym momencie do salonu wpadł Niall... Jakim cudem nie usłyszałam, że wszedł? Pytanie retoryczne...
-Lenko jak doo... brze, że... wró... ciłaś - powiedział przeciągając końcówkę... - przepraszam, nie chciałem przeszkadzać.
-James przepraszam... Daj mi chwilkę... - zwróciłam się do Czarnowłosego...
- Jasne - powiedział ledwo słyszalnie, a ja wyszłam i razem z Niall'em udałam się do swojego pokoju... Wiedziałam, że to będzie długa rozmowa... Wiedziałam, że będzie ona trudna... Nie wiedziałam tylko czy mam powiedzieć Niall'owi o sytuacji w szkole... Zobaczę jak to się wszystko potoczy...
- Lena... Martwiłem się o Ciebie... Wydzwaniałem... Szukałem... Przez całą noc... A Ty sobie poszłaś do tego dziewiętnastolatka! Mogłaś powiedzieć wprost, że wolisz Go ode mnie... - Czyżby deja vou? Mniej więcej tak brzmiały słowa Harry'ego niecały miesiąc temu...
- Niall... Tłumaczyłam to już. James to tylko przyjaciel, któremu pomagam w realizowaniu marzeń... Kocham tylko Ciebie, a wczoraj... Zrobiłam to tylko dla Ciebie... Nie wiem co przeze mnie może spotkać Ciebie...
- O czym Ty mówisz?
- Niall nie mogę Ci nic więcej powiedzieć... To i tak za dużo...
- Powiedz o co chodzi... Przejdziemy przez to razem...
- Kochanie... Misiu... powiedziałabym Ci... Ale za bardzo mi na Tobie zależy...
-Nie mogę zostawić Cię samej ze swoimi problemami.
- Musisz to zrobić... Powiem Ci wszystko, ale w swoim czasie. - powiedziałam i podeszłam do niego... Wzięłam jego twarz w swoje dłonie i wyszeptałam:
- Zapomnijmy o tym co było wczoraj...
- A coś się wczoraj wydarzyło? - spytał z uśmiechem, a ja delikatnie musnęłam jego pełne, słodkie wargi. W tym momencie przypomniałam sobie o James'ie. Odsunęłam się od mojego Blondynka.
- Kotek ja zaraz pojadę jeszcze na chwilę do James'a, ale wrócę do domu ok. 17.
- No to będę czekał... Kocham Cię!
Nie odpowiedziałam tylko pocałowałam go. Odprowadziłam Niall'a do drzwi i wróciłam do salonu. James siedział na kanapie przed czarnym ekranem telewizora. Był zamyślony... Nie zauważył nawet, że weszłam do pokoju. Usiadłam na fotelu i zaczęłam się mu przyglądać... Siedzieliśmy w ciszy. Spojrzałam na zegarek 12:30. Film trwa dwie godziny. Spokojnie damy radę go obejrzeć, o ile James ma ochotę jeszcze go oglądać... Wstałam i usiadłam obok niego na kanapie i w tym momencie wreszcie mnie zauważył...
- To co? Oglądamy? - spytał.
Kiwnęłam twierdząco głową. Muszę przyznać, że po raz pierwszy tak bardzo przeżywałam film. Czułam się jakbym tam była obok... Jakbym miała bezpośredni kontakt z aktorami. Końcówka doprowadziła mnie do stanu makabrycznego... Płakałam jak bóbr... Czułam tylko ciepło bijące od przytulającego mnie James'a. Postanowiłam powoli się ogarnąć... Wstałam z kanapy i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i poprawiłam makijaż... Teraz wyglądam całkiem przyzwoicie. W pewnym momencie z niewiadomych powodów zaczęło mi się kręcić w głowie. Oparłam się o pralkę i zaczęłam głęboko oddychać. Co mi jest? Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Taki stan trwał przez jakieś 5 minut. Było mi gorąco, a zaraz potem lodowato. Wszystko zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Jakby nigdy nic wyszłam z łazienki i dłużej się nad tym nie zastanawiałam. James stał przy drzwiach wyjściowych. Spojrzałam na zegarek - 14.30. No tak musimy pojechać wcześniej, żeby wszystko przygotować... Musi być idealnie! Musi się udać! Włożyłam botki i
razem z James'em wyszliśmy z domu. Zakluczyłam drzwi i wsiadłam do samochodu. Ruszyliśmy...
- Jesteś bardzo wrażliwą osobą - stwierdził
- Tak... Nie da się ukryć... To u mnie normalne...
Nie skomentował. Nic nie powiedział już na ten temat więc i ja go nie drążyłam. Dotarliśmy na miejsce jak zawsze - po 5 minutach. Nie musieliśmy iść przez salon fryzjerski, ponieważ Czarnowłosy pokazał mi inne wejście na tyłach domu. Kiedy byliśmy w środku James powiedział, żebym poczekała w pokoju, a on wszystko przygotuje w salonie. Siedziałam na wygodnym łóżku i patrzyłam jak Henderson biega z pokoju do salonu z różnymi sztalugami, blokami, materiałami i podobnymi rzeczami. Po jakichś 10 minutach James zniknął w salonie na dobre... Minuty mijały, ja siedziałam w pokoju i słyszałam tylko różne odgłosy. Można było się domyślić, że James wszystko idealnie ustawia i układa. Przechadzałam się po jego pokoju i czekałam grzecznie. Kilka razy miałam ochotę wejść już do salonu, ale jakoś się powstrzymywałam. W końcu usłyszałam pozwolenie. Przeszłam do salonu. Obrazów było pięć... Trzy z nich przedstawiały mnie. Jeden z dzisiaj, drugi był jak kopia tego, który dostałam, a trzeciego jeszcze na oczy nie widziałam.
Na pozostałych widniały jakieś nieznane mi krajobrazy. Plan nie mógł się nie udać... Nawet największy krytyk sztuki zakochałby się w tak ślicznych obrazach. I nie chodzi mi o to, że ja na nich jestem... One są po prostu idealne i dopracowane. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była już 14.55. Byłam strasznie podekscytowana. Tylko pięć minut i przyjdzie mama James'a. Siedzieliśmy w ciszy. Te 5 minut dłużyło się niemiłosiernie... James też był zdenerwowany. Chodził szybkim krokiem po salonie i co jakiś czas pstrykał palcami. Odgłos otwieranych i zamykanych drzwi. No to zaczynamy - pomyślałam i wyszłam z salonu.
- Dzień dobry pani Henderson - powiedziałam słodkim głosem i uśmiechnęłam się
- Witaj Lenko! Coraz częściej u nas bywasz? Hmmm... - powiedziała z chytrym uśmieszkiem
- Dzisiaj jestem, aby pomóc mojemu przyjacielowi czyli James'owi.\
- Taaak?? A w czym niby? - spytała podejrzliwie.
- Zapraszam do salonu.
Powolnym krokiem weszła do pomieszczenia gdzie jej syn ledwo trzymał się na nogach... Biedaczek tak się zestresował...
- No więc słucham? - spytała i spoglądała na obrazy.
James otwierał usta i je zamykał. Już się zbierał, już miał coś powiedzieć i znowu nic. Popatrzył się na mnie. Mrugnęłam do niego i uśmiechnęłam się. Wziął głęboki wdech i zaczął mówić:
-Mmamo gdyby nie Lenka nigdy nie byłoby takiej sytuacji, ale z jej wsparciem stoję tu teraz przed tobą ii chcę o coś zapytać...
Twarz jego mamy pobladła... Henderson znów popatrzył na mnie... Pokazałam ręką, żeby mówił dalej.
- Czy te obrazy Ci się podobają? - spytał cicho, a jego rodzicielka skinęła głową
- One są... mojego autorstwa... Mamo proszę pozwól mi iść na studia plastyczne... Wydział - malarstwo...
Pani Henderson wstała i podeszła do jednego z obrazów. Następnie obejrzała wszystkie i zatrzymała się przy tym, na którym namalowana jestem ja podczas snu.
- James... - przerwała trwającą ciszę... - Synku nie miałabym serca gdybym odebrała Ci po pierwsze przyjemność, a po drugie realizowanie siebie... Masz moją zgodę na kształcenie się w tym kierunku, a tatą się nie martw. Ja to załatwię...
W duchu skakałam z radości, aż pod sufit, a Czarnowłosy przytulił swoją mamę...
- No już, już... Zbieraj swoje dzieła i dziękuj Lence, bo gdyby nie ona to... - powiedziała mama James'a, a on niemal podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce i zaczął się ze mną kręcić po całym salonie...
- Puść wariacie! - krzyknęłam, a jego mama cały czas się z nas śmiała... Chłopak posłusznie odstawił mnie na ziemię. Pomogłam mu zbierać obrazy i sztalugi. Kiedy wszystko było posprzątane poszliśmy do jego pokoju. Cały czas chichotałam.
- Lenko chciałbym Ci bardzo podziękować... Gdyby nie Ty mój talent marnowałby się w salonie fryzjerskim...
- James... Nie masz za co dziękować... Gdybyś nie narysował tego portretu to ja nie wiedziałabym o Twoim talencie... To tylko i wyłącznie Twoja zasługa.
- Jak Ci się odwdzięczę - spytał... A ja wskazałam palcem mój policzek. Podszedł do mnie i zbliżył swoje usta do mojego policzka. W ostatniej sekundzie wziął moją twarz w swoje dłonie i odwrócił mnie tak, że miał idealny dostęp do moich ust z czego skorzystał. Wpił się w moje wargi... Byłam w szoku... Nie sprzeciwiłam się, ani nie odwzajemniłam pocałunku. Kiedy on odsunął się ode mnie popatrzyłam na niego ogromnymi oczami...
- Co TO miało być? - spytałam oburzona.
- Lenka ja nic na to nie poradzę, ale zakochałem się w Tobie... Rozumiesz?
Patrzyłam w jego oczy i widziałam, że mówi szczerze... Milczałam... Nie wiedziałam co mam powiedzieć... Kocham Niall'a i tylko jego! James to jedynie przyjaciel nic więcej... Tylko jak mu to delikatnie wyznać... Westchnęłam... Niezręczna cisza się przedłużała... W końcu odzyskałam zdolność myślenia i mówienia...
- James... Ja bardzo Cię lubię, a to naprawdę dużo w tak krótkim czasie... Poza tym ja mam chłopaka, a Ciebie traktuję jak przyjaciela i dlatego Ci pomogłam...
- No jasne... Rozumiem...
- Przepraszam... i gratuluję "wygranej"... Mam nadzieję, że dobrze wykorzystasz tę szansę... Do zobaczenia kiedyś... Powodzenia...
Pożegnałam się jeszcze z panią Henderson i wyszłam... Czułam na sobie wzrok Czarnowłosego, który na 100 % stał w oknie... Nie odwracałam się... Chciałam jak najszybciej być w domu... Chciałam przytulić się do Niall'a i zapomnieć o wszystkim... Szłam powoli w stronę domu. Na ulicy był ogromny ruch. No tak... 16.00 wszyscy wracają z pracy. Kiedy wróciłam do domu była już 16.15. Skierowałam się do kuchni i uświadomiłam sobie, że muszę zrobić zakupy. Wzięłam torbę i ponownie opuściłam swoje mieszkanie. Drogę do sklepu pokonałam w szybkim tempie... Śpieszyłam się, bo miałam nadzieję, że przed przyjściem Niall'a uda mi się jeszcze zrobić szybką kolację. Weszłam do marketu, wzięłam koszyk i zaczęłam przemieszczać się pomiędzy półkami. Kiedy miałam już wszystko pomyślałam, że kupię jeszcze trochę słodyczy na poprawienie sobie humoru. Weszłam do działu z moim ulubionym jedzeniem. Miałam ochotę na wszystko co się tu znajdowało. W końcu do koszyka wrzuciłam kilka batonów, dwie paczki żelków, czekoladę z orzechami... Jak szaleć to szaleć... Skierowałam się do kasy... Wyjęłam wszystko z koszyka. Kasjerka popatrzyła się na mnie dziwnym wzrokiem... No tak normalny człowiek nie je tylu słodyczy... No, ale mój chłopak też lubi słodycze, więc obiecuję, że się z nim podzielę... Uśmiechnęłam się, zapłaciłam za zakupy, schowałam je do torby i wyszłam ze sklepu. W drodze powrotnej spotkałam się z Nadią... Postanowiłam, że zapoznam ją jutro z chłopakami... Zgodziła się wpaść do mnie... Zadowolona wróciłam do domu... Zostawiłam zakupy w kuchni i poszłam się przebrać. KLIK . Zmieniłam ubrania i wróciłam do kuchni. Wyjęłam produkty i po kolei układałam je w poszczególnych szafkach lub w lodówce. Przez chwilę zastanawiałam się co mogłabym zrobić na kolację. Miałam ochotę na coś słodkiego i w miarę lekkiego. Postanowiłam, że zrobię gofry z bitą śmietaną i truskawkami. Wyjęłam gofrownicę i przygotowałam ciasto. Kiedy zaczęłam smażyć pierwsze dwa niespodziewanie poczułam czyjeś ręce na swoich
biodrach. Odwróciłam głowę i ujrzałam za sobą Niall'a. Dałam mu całusa w policzek i dalej smażyłam.
- Czyżby gofry na kolację?
- A masz coś przeciwko??
- Nie kochanie... Jestem tak głodny, że zjem wszystko co dla mnie przygotujesz...
- Mógłbyś mi pomóc?
- Jasne Słońce!
- Wyjmij z lodówki bitą śmietanę i truskawki.
Wykonał moje polecenie natychmiast, a ja smażyłam kolejne dwa gofry.
- A teraz wyjmij z tej szafki - pokazałam palcem - czekoladę i wrzuć cztery kostki do tego rondelka. Dolej pół szklanki mleka. I mieszaj...
Wydawałam "komendy", a Horanek posłusznie je spełniał. Po 5 minutach na dwóch talerzach po dwa gofry udekorowane bitą śmietaną i truskawkami. Wystarczyło tylko polać je rozpuszczoną czekoladą i mogliśmy jeść kolację... Podeszłam do Niall'a i zajrzałam do rondelka. Spojrzałam jeszcze raz i wybuchnęłam śmiechem... W mleku nadal pływały cztery kostki czekolady. Kiedy już się powoli opanowałam ucałowałam Niall'a prosto w usta i powiedziałam:
- Kochanie... Następnym razem gdy będziesz miał coś ugotować lub rozpuścić włącz kuchenkę...
Niall tylko pokazał swe piękne ząbki w ogromnym uśmiechu i usiadł na jednym z krzeseł... Tak musiałam to "naprawić". Po 5 minutach czekolada była rozpuszczona i znajdowała się na gofrach. Powoli zjadaliśmy i opowiadaliśmy sobie o spędzonym dniu. Przemilczałam pocałunek James'a. Dla mnie on nic nie znaczył, więc po co mam psuć humor i sobie i mojemu chłopakowi. Gdy skończyliśmy jeść była 17.30. WŁĄCZ! Niall zaproponował, żebyśmy wyszli na spacer. Zgodziłam się. Horan'ek dobrowolnie zmył naczynia po kolacji, a ja założyłam płaszczyk i botki. Po 10 minutach byliśmy już przed domem. Blondynek wziął mnie za rękę i powoli szliśmy rozmawiając o najbliższych dniach i tygodniach... W pewnym momencie usłyszeliśmy za sobą piski dziewczyn: "To Niall Horan!!! i jego dziewczyna!" "AAAA!!!" I tym podobne... Niall chyba nie miał ochoty na spotkanie z nimi, ponieważ ścisnął mocniej moją dłoń i pobiegł przed siebie, przez co ja o mały włos się nie przewróciłam. Biegłam za nim, ale dziewczyny nie odpuszczały. Mieliśmy nad nimi sporą przewagę. W pewnym momencie Niall skręcił i wbiegliśmy do jakiegoś budynku. Na schodkach już zwolniliśmy. Mimo to Niall wciąż trzymał mnie za rękę i prowadził w górę. Po pokonaniu ok. stu schodków znaleźliśmy się na szczycie jakiegoś ogromnego budynku. Widok był niesamowity. Rzuciłam się Niall'owi w ramiona i w tym momencie zaczął padać deszcz. Blondynek złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Przewiesiłam swoje ręce na jego szyi, a on uniósł mnie delikatnie i obrócił się kilka razy wokół własnej osi. Zaczęłam piszczeć jak wariatka, a potem chichotałam.
- Zawsze o tym marzyłem - wyszeptał mi do ucha i znów złączył nasze wargi w jedność. Odwzajemniłam pocałunek. Kiedy zabrakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie. Byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Przeczuwałam, że będę chora, ale to nic. Cieszyłam się, że miałam możliwość coś takiego przeżyć. To był cudowny dzień... No oprócz tego pocałunku z James'em, ale o nim muszę zapomnieć i już!
- Musimy wracać do domu... - powiedziałam cicho... - bo jak się rozchorujesz to nie pojedziesz w trasę..
- To może nie wracajmy.
- Wiesz jak bardzo bym chciała, żebyś został no, ale kariera, zespół...
- Moja mądra i racjonalnie myśląca Lenka... Kocham Cię! - krzyknął
- Ja Ciebie też...
Zeszliśmy na dół i w szybkim tempie wracaliśmy do domu, bo zaczęło robić nam się strasznie zimno. Jedni ludzie patrzyli na nas ze zdziwieniem, a nawet jakimś oburzeniem, lecz inni na nasz widok się uśmiechali... Jakby wspominali dawne czasy. Po 20 minutach staliśmy przed domem Niall'a i reszty chłopców. Weszliśmy. Zayn, Liam, Louis, Harry i Sophie siedzieli w kuchni więc kiedy usłyszeli dźwięk zamykanych drzwi odwrócili się w naszą stronę. Na każdej twarzy zagościła inna mina. Zayn i Lou się uśmiechali, Liam patrzył na nas tak jakby z troską, Sophie przewróciła oczami i odwróciła się, a z oczu Harry'ego biła... złość i zazdrość? Nieee! Harry zazdrosny?? O coo? O kogo? Przecież ma swoją narzeczoną...
-Gdzie Wy byliście i co robiliście - zapytał Liam z udawanym gniewem
- Uciekaliśmy przed fankami i złapał nas deszcz - odparł Niall z uśmiechem - pozwolicie, że znikniemy na jakieś 40 minut. Musimy się wysuszyć i przebrać.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojego pokoju
- Idź do łazienki, a ja zaraz przyniosę Ci jakieś ubrania - "nakazał" Blondynek.
Jak powiedział tak zrobiłam. Weszłam do łazienki i wielce się zaskoczyłam. Nie dość , że było tu idealnie czysto to ogół prezentował się perfekcyjnie. Całe pomieszczenie utrzymane było w kolorach: białym (kafelki i szafki) i granatowym (ściany i dywaniki). Coś podkusiło mnie żeby zajrzeć do jednej z szafek. Przyznam szczerze, że chłopcy mieli więcej "kosmetyków" ode mnie. Czekałam... Bosymi stopami stąpając po zimnych kafelkach. Co nie było zbyt dobrym pomysłem. Marzyłam o tym żeby zanurzyć się w gorącej kąpieli z duużą ilością piany... W tym momencie ktoś zastukał do drzwi:
- Niall możesz wejść - powiedziałam
Blondynek uchylił drzwi, zerknął i kiedy zobaczył, że jestem ubrana wszedł bez skrępowania. W rękach trzymał zwykłą, białą koszulkę i szare spodnie od dresu.
- Dziękuję, a teraz możesz już iść "wracam" za pół godziny. - zamknęłam drzwi i odkręciłam kurek z gorącą wodą. Kiedy wanna się napełniała ja zdjęłam ubrania i rzuciłam je gdzieś w kąt. Zakręciłam kurek i wlałam do wody jakiś, ślicznie pachnący, płyn. Niemal wskoczyłam do wanny i zanurzyłam się cała. Jakie to miłe uczucie. Tak! Tego było mi trzeba. Po 30 minutach byłam rozgrzana, sucha i ubrana. Wyszłam z łazienki zabierając wcześniej swoje ubrania i skierowałam się do pokoju Niall'a. Mój "Głodomorek" siedział na łóżku. Był już przebrany, a jego włosy wyschły same.
-Ślicznie Ci w moich ubraniach - powiedział gdy tylko mnie zauważył
-Bo są Twoje... - odparłam
- Nie, bo Ty jesteś śliczna...
Uśmiechnęłam się i podeszłam i poczochrałam jego czuprynę. On złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie i zaczął namiętnie całować. Kiedy jego ręce powędrowały pod "moją" bluzkę jak zwykle ktoś nam przeszkodził
- Macie ochotę na wieczór karaoke - usłyszałam głos Harry'ego
- Nie.! -mój chłopak odparł krótko z lekką irytacją
-Baaardzo chętnie - odpowiedziałam starając się zagłuszyć Blondynka. Styles popatrzył na mnie, później Niall'a, cicho się zaśmiał i wyszedł. Blondynek skrzyżował ręce na piersiach i odwrócił lekko głowę.
-Foch forever? - spytałam, a on się nie odezwał. Pocałowałam go w policzek, wiedziałam, że nie będzie się długo na mnie gniewał. Uśmiechnął się. Wzięłam go za rękę i razem zeszliśmy na dół. Kiedy znaleźliśmy się w salonie zobaczyliśmy, że wszyscy już są, tylko czekają na nas.
- A właśnie! - powiedziałam olśniona - chłopcy i Sophie chciałabym Was zaprosić do mnie jutro na obiad. Musicie kogoś poznać.
- Przykro mi Lenko, ale ja już umówiłem się z Danielle... - powiedział Liam przepraszającym głosem
- A kto powiedział, że nie możesz wziąć jej ze sobą? W takim razie Lou, Eleanor też jest zaproszona.
- Na prawdę? Dziękuję! - wykrzyknął uradowany.
- No to skoro wszystko ustalone możemy zaczynać...
Usiedliśmy na kanapie. Oczywiście nie dla wszystkich wystarczyło miejsca. Zayn, Lou i Liam musieli zadowolić się miejscem na podłodze. Z racji tego, że dziewczyny mają pierwszeństwo chłopcy zdecydowali , że je mam "pójść na pierwszy ogień". I w tym momencie oprzytomniałam. Na co ja się zgodziłam? Czy ja oszalałam? Przecież ja padnę trupem zanim wydobędę jakiś dźwięk. No nic. Klamka zapadła, odwrotu niestety nie ma. Tym bardziej, że nie mogę dać tej satysfakcji Sophie. Wstałam, wybrałam piosenkę i czekałam na podkład. Ze strachem w oczach popatrzyłam na Niall'a, a on posłał mi pokrzepiający uśmiech i mrugnął.
From the moment I met you everything changed Piosenka Lenki
Pierwsze słowa piosenki były ciche i bardzo niepewne, ale za każdym razem gdy patrzyłam na mojego Blondynka dostawałam maleńką dawkę odwagi. Kiedy "dotarłam" do refrenu byłam w stanie zaśpiewać już pełnym głosem. Zamknęłam oczy i zapomniałam o wszystkim. Wczułam się w piosenkę, wsłuchałam w melodię. Zaczęłam kołysać się w rytm piosenki i wciąż śpiewałam. Piosenka się skończyła, otworzyłam oczy. Chłopcy i Sophie patrzyli na mnie ogromnymi oczami i otworzonymi buziami... Na moje policzki wypłyną czerwony rumieniec i wybiegłam z salonu. Jednak byłam zbyt wolna. Ktoś dogonił mnie i złapał za rękę. Nie odwracałam się. Nie chciałam patrzeć im w oczy. Co ja sobie myślałam, że wyjdę poskrzeczę, a im się to spodoba... Przecież Ty nie masz głosu dziewczyno! Nigdy więcej takiej kompromitacji! Nigdy!!! Ten ktoś odwrócił mnie w swoją stronę. Przed sobą ujrzałam zielone tęczówki i bujne, brązowe loki.
- O co chodzi? - spytałam oschle
- Wróć tam i posłuchaj opinii, a potem uciekaj... - odparł i pogłaskał mnie po policzku
-Ej! Gdzie z tymi łapami? Wracaj do swojej Sophie...
Popatrzył na mnie spojrzeniem "zbitego psa" i odszedł, a ja poszłam za nim. Nie rozumiem GO! Ma Sophie, za miesiąc się z nią żeni, a zachowuje się jakby nadal kochał mnie... NIE!!! To niemożliwe! Skarciłam w myślach moją wybujałą wyobraźnię. Weszłam niepewnie do salonu i spojrzałam na chłopców i Sophie. Blondyna po chwili zawachania odezwała się:
-Lenko... To było... CU - DO - WNE! Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia... Harry na pewno się zgodzi - przerwała i posłała mu czułe spojrzenie - Mogłabyś stanowić oprawę muzyczną na naszym ślubie i weselu...
- Sophie ma rację! Twój głos jest fenomenalny! - wykrzykiwał Lou
Chłopcy potakiwali głowami... Byłam w szoku. Po pierwsze opinią, po drugie propozycją Sophie... Nie byłam w stanie nic powiedzieć....
- No więc... Lenkoo? - spytał niepewnie Harry
- Muszę się zastanowić, ale bardzo dziękuję za propozycję... Usiadłam na kolanach Niall'a, a on wtulił twarz w moją szyję i szeptał mi same pochwały i komplementy. W tym czasie wstała Sophie i wybrała piosenkę dla siebie. Patrząc w oczy Loczka zaczęła śpiewać
The night shines
It's getting hot on my shoulders Piosenka Sophie
Z jednej strony nie przepadałam za Blondynką... Wiedziałam, że coś ukrywa, że jest fałszywa..., ale z drugiej podziwiałam ją za to, że była w stanie wyjść spokojnie i normalnie, bez stresu zaśpiewać... Na dodatek wyszło jej cudnie. Kiedy skończyła, dygnęła i usiadła obok Harry'ego. Przyszła pora na chłopców. Nie obyło się bez kłótni. Każdy chciał być pierwszy. Zrobiliśmy mini głosowanie i wyszło na to, że teraz produkować się będzie Zayn. Mulat wybrał "Moments". Nie muszę się rozpisywać na temat jego "występu", wiadomo, że poszło mu świetnie, przecież to jeden z członków zespołu One Direction. Później szło już gładko. Liam postanowił, że zaśpiewa piosenkę pod tytułem Na na na. Łatwo można było się domyślić, że chodzi tu o jego związek z Danielle. Każdy twierdzi, że jest to para idealna, ale świat o wszystkim nie wie. Przecież raz już zerwali tak publicznie, ale ile razy się rozstawali, a na drugi dzień Liam wracał do Danielle na kolanach... Mimo wszystko Payne kiedy skończył usiadł na swoim miejscu z uśmiechem. Po Liamie śpiewał Niall. Wybrał dla siebie piosenkę "What Makes Beautiful". Przez cały czas patrzył na mnie. Gdy skończył śpiewać podszedł do mnie i namiętnie mnie pocałował. Wszyscy zaczęli bić brawo. Czasami zastanawiam się czy oni są normalni, przecież nic wielkiego się nie stało... Jesteśmy już razem 2 tygodnie, a dla nich to jeszcze wielkie "halo". To znaczy cieszę się, że jestem z Niall'em i też jeszcze czasami nie mogę w to uwierzyć, ale nie lubię takich "sensacji" wokół siebie. Harry wstał, był lekko zdenerwowany. Nie powiedział wprost tytułu wybranej piosenki. Zaczął się wstęp, a w mojej głowie na czerwono "wyświetliły" się słowa "Tell me a lie". Styles śpiewał i nie odrywał ode mnie wzroku. Wwiercał swoje spojrzenie w moje oczy. Niall popatrzył na mnie... Wzruszyłam ramionami. Nie miałam pojęcia o co chodzi. Sophie też zerkała co jakiś czas w moją stronę. Atmosfera stała się napięta. Na moje szczęście był z nami Lou, dzięki któremu się rozluźniła. Tomlinson zaśpiewał swoją ulubioną piosenkę za czasów x-factora tj. "Who let the dogs out" czym rozśmieszył wszystkich. W międzyczasie spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał 23.25.
- Ja będę uciekać. Jest już późno... - powiedziałam
- Nie, Lenko zostaniesz dzisiaj na noc u mnie - odparł, stanowczo, ale z uśmiechem, Nial
-Skoro nalegasz - zaśmiałam się cicho - Dzięki za wspaniałą zabawę, propozycję przemyślę, a teraz życzymy Wam dobrej nocki.
Wzięłam Niall'a za rękę i poszliśmy na górę. Blondynek poszedł się wykąpać, w tym czasie pościeliłam łóżko. Zanim Niall wrócił ja już prawie spałam. Horanek położył się obok.
- Dziękuję Ci za dzisiejszy spacer... - wyszeptałam i wtuliłam się w jego tors, a on pocałował mnie w czoło i... zasnęliśmy.
________________________
I jak??? Czekam na komentarze... :* Aha i dziękuję za 2919 wejść!!! Pokażcie, że naprawdę jesteście ze mną!!! :*
Zapraszam do czytania :*
Sobota. 06. 09. 2012 ( nie żebym była jakaś nie tego, ale 06. 09??? Przypaadek?? :D
Obudziłam się. Otworzyłam oczy i zobaczyłam ciemność... To był najstraszniejszy koszmar w moim życiu. Przyśniła mi się Patricia. Kolejne starcie... Kolejna walka... Tylko, że o wiele gorzej ją zniosłam... Czy to jest zapowiedź piątku?? Oby nie... Podniosłam się i rozejrzałam po pokoju. Zaraz zaraz... Gdzie moja szafka nocna? Czemu szafa stoi tu, a nie tam?? To nie jest mój pokój! Chwileczkę... Dyskoteka... Niall... James... Aaa! Jestem u Hendersona... Kiedy już to jest wyjaśnione znów mogę się położyć. Jednak kiedy zamknęłam oczy przed oczami znów ujrzałam Patricię... Otworzyłam je i gwałtownie wstałam... Zaczęłam powoli przemieszczać się po pokoju.. Szukałam włącznika światła... Po ok. 10 minutach obijania się o meble i ściany znalazłam go. Zaświeciłam światło, które aż mnie oślepiło. Przez chwilę stałam w miejscu, ponieważ musiałam przyzwyczaić swoje oczy. Wyszłam z pokoju i kierując się trochę intuicją, a trochę pamięcią dotarłam do salonu. Na kanapie spał James. Wiedziałam to, ponieważ w było
całkiem jasno... Oświetlał go jasny blask księżyca wpadający przez okno.
- James... James... - szeptałam cicho i delikatnie dotknęłam jego ramienia.
- Lenkaa?? Co Ty tuu robisz??
- Nie mogę zasnąć... Mógłbyś wrócić do swojego pokoju? - spytałam, a moje policzki aż płonęły od rumieńców... Na całe szczęście tego akurat nie było widać. James tak jakby lunatykował. Wstał z zamkniętymi oczami, poszedł do swojego pokoju i rzucił się na własne łóżko. Położyłam się obok niego, starając się w żaden sposób go nie dotknąć itp. Po chwili jego ręka bezwładnie opadła na mnie. James przyciągnął mnie do siebie. Kiedy poczułam jego ciepło i te nieziemskie perfumy zasnęłam.
Kiedy ponownie się obudziłam, było po 10... James nie spał obok mnie, ale stał przy sztaludze i rysował... Kiedy zauważył, że się podnoszę zrobił gwałtowny ruch ręką i szybko powiedział
- Połóż się i zamknij oczy... Jeszcze na jakieś 10 - 15 minut... Jeżeli ten obraz wyjdzie mi ładnie nie będziesz musiała mi pozować o 14. Już prawie skończyłem. Posłusznie opadłam na poduszkę i rozkoszowałam się myślą, że dziś jest sobota... Nie trzeba iść do szkoły, nie trzeba zmagać się z Patricią... Można wreszcie odpocząć... Zacząć normalnie funkcjonować. Uśmiechnęłam się na samą myśl...
- Ooo... Uśmiechaj się... Tak jest ślicznie - usłyszałam... Teraz dotarło do mnie, że James rysuje mnie... Przez następne dziesięć minut się w ogóle nie ruszałam ... Można rzec, że prawie nie oddychałam... Chciałam, żeby wszyło idealnie... Skoro już prawdziwy artysta się za to weźmie to oznacza, że coś we mnie jest... Hahaha może jestem piękna??

- Jest śliczny! - wykrzyknęłam i od razu złapałam się za usta... Rodzice James'a...
- Spokojnie moich rodziców już nie ma... A obraz dlatego śliczny, bo Ty taka jesteś...
- Przeeestań - powiedziałam i delikatnie się zarumieniłam...
- Aaa Twój telefon dzwonił kilka razy, ale nie chciałem Cię budzić... - Podeszłam do krzesła, na którym leżały moje ubrania i torebka. Wyjęłam z niej telefon. Pięć nieodebranych połączeń, dwie wiadmości głosowe od Niall'a. Z jednej strony nie chciałam słuchać tych wiadomości, ale z drugiej coś mnie kusiło, żeby je "sprawdzić". Włączyłam pierwszą... Cisza... Cisza... Ciche westchnienie i tak bardzo znajomy głos... "Lenko... Gdzie jesteś?? Wczoraj po tym co się stało ja wróciłem do klubu porozmawiać z tą dziewczyną... Niczego się nie dowiedziałem, a kiedy wyszedłem Ciebie już nie było... Kocham Cię rozumiesz... Kocham... Nie za to, że jesteś piękna... Za to, że jesteś moim ideałem... Nigdy nie znajdę sobie nikogo lepszego od Ciebie..." Koniec... Odruchowo włączyłam drugą... " Wracaj do domu... Proszę... Tęsknię za Tobą" I tyle... Wiadomość się skończyła... W oczach miałam łzy... W mojej głowie z samego rana już zaczęła się walka... Oddzwonić czy nie? Wrócić czy zostać tu?? Oddzwonić - nie, wrócić - tak,
przynajmniej po jakieś rzeczy czy cokolwiek. Poza tym nie mogę siedzieć James'owi na głowie. Po moich policzkach spłynęły dwie łzy. James podszedł do mnie i starł je kciukiem.
- Mój tata dziś wyjechał, ale moja mama jest od piętnastej w domu... Możemy pojechać do Ciebie... Przebrałabyś się, ogarnęła i te sprawy, a później byśmy wrócili do mnie... Pokazałbym obrazy mamie i będziesz wolna o ile się zgodzi... - powiedział i uśmiechnął się.
- Ok. No więc chodźmy.
Baleriny, rurki i męska bluza od dresu to nie było idealne dopasowanie, ale lepsze od poplamionej bluzki. Czarnowłosy otworzył mi drzwi, a sam zasiadł po stronie kierowcy. Na miejsce dojechaliśmy w 5 minut. Spojrzałam na mój dom i na wille chłopaków i w oczach znów pojawiły się łzy. Potrząsnęłam lekko głową, dzięki czemu się cofnęły, i zaprosiłam James'a do domu. Zaprowadziłam go do salonu, przyniosłam szklankę z sokiem pomarańczowym i oznajmiłam, że idę się odświeżyć. Poszłam do pokoju i stanęłam przed szafą... Jak zwykle ten sam dylemat. W końcu wybrałam ten zestaw ( KLIK - bez czapki ) i udałam się do łazienki. Zrzuciłam ubrania i od razu ładnie je poskładałam... Teraz spokojnie mogłam wejść pod prysznic. Czułam jak zmywam z siebie nie tylko brud, ale wszystkie troski i smutki z wczorajszego dnia... To było takie przyjemne uczucie... Niestety nic nie trwa wiecznie, a chwile przyjemne zazwyczaj trwają jeszcze krócej... Byłam zmuszona wyjść spod prysznica,
ponieważ skończyła się ciepła woda. Wytarłam się do sucha ręcznikiem i założyłam ubrania. Kiedy spojrzałam w lustro przestraszyłam się... Pod prawym okiem miałam fioletowego, śliwkowego wręcz siniaka. A mimo to James twierdził, że wyglądam pięknie i o nic nie pytał... To jest prawdziwy przyjaciel... Mimo, że znamy się dość krótko on cały czas mi pomaga. Zrobiłam mocniejszy makijaż i wysuszyłam włosy. Suszarka szumiała, a w między czasie słyszałam też mój burczący brzuch. Wyszłam z toalety i wróciłam do salonu...
- James jesteś głodny? - spytałam
- Tak straszliwie to nie, ale mogę Ci potowarzyszyć - na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech
- To chodź do kuchni.
Z tego co w niej miałam udało mi się przyrządzić tosty i jajka na miękko.... Kiedy tylko wrócę muszę się wybrać na zakupy. Czarnowłosy zjadł i pochwalił moje umiejętności kucharskie... On mnie cały czas chwali... Przecież obiecałam, że mu pomogę.... Nie musi się podlizywać. Również zjadłam swoją porcję i wstawiłam naczynia do zmywarki. Była godzina 12.00. Co możemy robić przez trzy godziny? Zaproponowałam oglądanie telewizji, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. James przeglądał moje płyty. W końcu wybrał "Pamiętnik". Nigdy nie obejrzałam tego filmu... Płytę dostałam od Harry'ego. To był prezent na uczczenie miesiąca od kiedy zaczęliśmy ze sobą "chodzić". Jakoś nigdy nie miałam ochoty jej oglądać... Kojarzyła mi się tylko z nim i naszym rozstaniem... No, ale cóż... Nie chciałam się sprzeciwiać... Henderson włączył film, a ja już wygodnie siedziałam na kanapie i w tym momencie do salonu wpadł Niall... Jakim cudem nie usłyszałam, że wszedł? Pytanie retoryczne...
-Lenko jak doo... brze, że... wró... ciłaś - powiedział przeciągając końcówkę... - przepraszam, nie chciałem przeszkadzać.
-James przepraszam... Daj mi chwilkę... - zwróciłam się do Czarnowłosego...
- Jasne - powiedział ledwo słyszalnie, a ja wyszłam i razem z Niall'em udałam się do swojego pokoju... Wiedziałam, że to będzie długa rozmowa... Wiedziałam, że będzie ona trudna... Nie wiedziałam tylko czy mam powiedzieć Niall'owi o sytuacji w szkole... Zobaczę jak to się wszystko potoczy...
- Lena... Martwiłem się o Ciebie... Wydzwaniałem... Szukałem... Przez całą noc... A Ty sobie poszłaś do tego dziewiętnastolatka! Mogłaś powiedzieć wprost, że wolisz Go ode mnie... - Czyżby deja vou? Mniej więcej tak brzmiały słowa Harry'ego niecały miesiąc temu...
- Niall... Tłumaczyłam to już. James to tylko przyjaciel, któremu pomagam w realizowaniu marzeń... Kocham tylko Ciebie, a wczoraj... Zrobiłam to tylko dla Ciebie... Nie wiem co przeze mnie może spotkać Ciebie...
- O czym Ty mówisz?
- Niall nie mogę Ci nic więcej powiedzieć... To i tak za dużo...
- Powiedz o co chodzi... Przejdziemy przez to razem...
- Kochanie... Misiu... powiedziałabym Ci... Ale za bardzo mi na Tobie zależy...
-Nie mogę zostawić Cię samej ze swoimi problemami.
- Musisz to zrobić... Powiem Ci wszystko, ale w swoim czasie. - powiedziałam i podeszłam do niego... Wzięłam jego twarz w swoje dłonie i wyszeptałam:
- Zapomnijmy o tym co było wczoraj...
- A coś się wczoraj wydarzyło? - spytał z uśmiechem, a ja delikatnie musnęłam jego pełne, słodkie wargi. W tym momencie przypomniałam sobie o James'ie. Odsunęłam się od mojego Blondynka.
- Kotek ja zaraz pojadę jeszcze na chwilę do James'a, ale wrócę do domu ok. 17.
- No to będę czekał... Kocham Cię!
Nie odpowiedziałam tylko pocałowałam go. Odprowadziłam Niall'a do drzwi i wróciłam do salonu. James siedział na kanapie przed czarnym ekranem telewizora. Był zamyślony... Nie zauważył nawet, że weszłam do pokoju. Usiadłam na fotelu i zaczęłam się mu przyglądać... Siedzieliśmy w ciszy. Spojrzałam na zegarek 12:30. Film trwa dwie godziny. Spokojnie damy radę go obejrzeć, o ile James ma ochotę jeszcze go oglądać... Wstałam i usiadłam obok niego na kanapie i w tym momencie wreszcie mnie zauważył...
- To co? Oglądamy? - spytał.
Kiwnęłam twierdząco głową. Muszę przyznać, że po raz pierwszy tak bardzo przeżywałam film. Czułam się jakbym tam była obok... Jakbym miała bezpośredni kontakt z aktorami. Końcówka doprowadziła mnie do stanu makabrycznego... Płakałam jak bóbr... Czułam tylko ciepło bijące od przytulającego mnie James'a. Postanowiłam powoli się ogarnąć... Wstałam z kanapy i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i poprawiłam makijaż... Teraz wyglądam całkiem przyzwoicie. W pewnym momencie z niewiadomych powodów zaczęło mi się kręcić w głowie. Oparłam się o pralkę i zaczęłam głęboko oddychać. Co mi jest? Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Taki stan trwał przez jakieś 5 minut. Było mi gorąco, a zaraz potem lodowato. Wszystko zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Jakby nigdy nic wyszłam z łazienki i dłużej się nad tym nie zastanawiałam. James stał przy drzwiach wyjściowych. Spojrzałam na zegarek - 14.30. No tak musimy pojechać wcześniej, żeby wszystko przygotować... Musi być idealnie! Musi się udać! Włożyłam botki i
razem z James'em wyszliśmy z domu. Zakluczyłam drzwi i wsiadłam do samochodu. Ruszyliśmy...
- Jesteś bardzo wrażliwą osobą - stwierdził
- Tak... Nie da się ukryć... To u mnie normalne...
Nie skomentował. Nic nie powiedział już na ten temat więc i ja go nie drążyłam. Dotarliśmy na miejsce jak zawsze - po 5 minutach. Nie musieliśmy iść przez salon fryzjerski, ponieważ Czarnowłosy pokazał mi inne wejście na tyłach domu. Kiedy byliśmy w środku James powiedział, żebym poczekała w pokoju, a on wszystko przygotuje w salonie. Siedziałam na wygodnym łóżku i patrzyłam jak Henderson biega z pokoju do salonu z różnymi sztalugami, blokami, materiałami i podobnymi rzeczami. Po jakichś 10 minutach James zniknął w salonie na dobre... Minuty mijały, ja siedziałam w pokoju i słyszałam tylko różne odgłosy. Można było się domyślić, że James wszystko idealnie ustawia i układa. Przechadzałam się po jego pokoju i czekałam grzecznie. Kilka razy miałam ochotę wejść już do salonu, ale jakoś się powstrzymywałam. W końcu usłyszałam pozwolenie. Przeszłam do salonu. Obrazów było pięć... Trzy z nich przedstawiały mnie. Jeden z dzisiaj, drugi był jak kopia tego, który dostałam, a trzeciego jeszcze na oczy nie widziałam.
Na pozostałych widniały jakieś nieznane mi krajobrazy. Plan nie mógł się nie udać... Nawet największy krytyk sztuki zakochałby się w tak ślicznych obrazach. I nie chodzi mi o to, że ja na nich jestem... One są po prostu idealne i dopracowane. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była już 14.55. Byłam strasznie podekscytowana. Tylko pięć minut i przyjdzie mama James'a. Siedzieliśmy w ciszy. Te 5 minut dłużyło się niemiłosiernie... James też był zdenerwowany. Chodził szybkim krokiem po salonie i co jakiś czas pstrykał palcami. Odgłos otwieranych i zamykanych drzwi. No to zaczynamy - pomyślałam i wyszłam z salonu.
- Dzień dobry pani Henderson - powiedziałam słodkim głosem i uśmiechnęłam się
- Witaj Lenko! Coraz częściej u nas bywasz? Hmmm... - powiedziała z chytrym uśmieszkiem
- Dzisiaj jestem, aby pomóc mojemu przyjacielowi czyli James'owi.\
- Taaak?? A w czym niby? - spytała podejrzliwie.
- Zapraszam do salonu.
Powolnym krokiem weszła do pomieszczenia gdzie jej syn ledwo trzymał się na nogach... Biedaczek tak się zestresował...
- No więc słucham? - spytała i spoglądała na obrazy.
James otwierał usta i je zamykał. Już się zbierał, już miał coś powiedzieć i znowu nic. Popatrzył się na mnie. Mrugnęłam do niego i uśmiechnęłam się. Wziął głęboki wdech i zaczął mówić:
-Mmamo gdyby nie Lenka nigdy nie byłoby takiej sytuacji, ale z jej wsparciem stoję tu teraz przed tobą ii chcę o coś zapytać...
Twarz jego mamy pobladła... Henderson znów popatrzył na mnie... Pokazałam ręką, żeby mówił dalej.
- Czy te obrazy Ci się podobają? - spytał cicho, a jego rodzicielka skinęła głową
- One są... mojego autorstwa... Mamo proszę pozwól mi iść na studia plastyczne... Wydział - malarstwo...
Pani Henderson wstała i podeszła do jednego z obrazów. Następnie obejrzała wszystkie i zatrzymała się przy tym, na którym namalowana jestem ja podczas snu.
- James... - przerwała trwającą ciszę... - Synku nie miałabym serca gdybym odebrała Ci po pierwsze przyjemność, a po drugie realizowanie siebie... Masz moją zgodę na kształcenie się w tym kierunku, a tatą się nie martw. Ja to załatwię...
W duchu skakałam z radości, aż pod sufit, a Czarnowłosy przytulił swoją mamę...
- No już, już... Zbieraj swoje dzieła i dziękuj Lence, bo gdyby nie ona to... - powiedziała mama James'a, a on niemal podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce i zaczął się ze mną kręcić po całym salonie...
- Puść wariacie! - krzyknęłam, a jego mama cały czas się z nas śmiała... Chłopak posłusznie odstawił mnie na ziemię. Pomogłam mu zbierać obrazy i sztalugi. Kiedy wszystko było posprzątane poszliśmy do jego pokoju. Cały czas chichotałam.
- Lenko chciałbym Ci bardzo podziękować... Gdyby nie Ty mój talent marnowałby się w salonie fryzjerskim...
- James... Nie masz za co dziękować... Gdybyś nie narysował tego portretu to ja nie wiedziałabym o Twoim talencie... To tylko i wyłącznie Twoja zasługa.
- Jak Ci się odwdzięczę - spytał... A ja wskazałam palcem mój policzek. Podszedł do mnie i zbliżył swoje usta do mojego policzka. W ostatniej sekundzie wziął moją twarz w swoje dłonie i odwrócił mnie tak, że miał idealny dostęp do moich ust z czego skorzystał. Wpił się w moje wargi... Byłam w szoku... Nie sprzeciwiłam się, ani nie odwzajemniłam pocałunku. Kiedy on odsunął się ode mnie popatrzyłam na niego ogromnymi oczami...
- Co TO miało być? - spytałam oburzona.
- Lenka ja nic na to nie poradzę, ale zakochałem się w Tobie... Rozumiesz?
Patrzyłam w jego oczy i widziałam, że mówi szczerze... Milczałam... Nie wiedziałam co mam powiedzieć... Kocham Niall'a i tylko jego! James to jedynie przyjaciel nic więcej... Tylko jak mu to delikatnie wyznać... Westchnęłam... Niezręczna cisza się przedłużała... W końcu odzyskałam zdolność myślenia i mówienia...
- James... Ja bardzo Cię lubię, a to naprawdę dużo w tak krótkim czasie... Poza tym ja mam chłopaka, a Ciebie traktuję jak przyjaciela i dlatego Ci pomogłam...
- No jasne... Rozumiem...
- Przepraszam... i gratuluję "wygranej"... Mam nadzieję, że dobrze wykorzystasz tę szansę... Do zobaczenia kiedyś... Powodzenia...
Pożegnałam się jeszcze z panią Henderson i wyszłam... Czułam na sobie wzrok Czarnowłosego, który na 100 % stał w oknie... Nie odwracałam się... Chciałam jak najszybciej być w domu... Chciałam przytulić się do Niall'a i zapomnieć o wszystkim... Szłam powoli w stronę domu. Na ulicy był ogromny ruch. No tak... 16.00 wszyscy wracają z pracy. Kiedy wróciłam do domu była już 16.15. Skierowałam się do kuchni i uświadomiłam sobie, że muszę zrobić zakupy. Wzięłam torbę i ponownie opuściłam swoje mieszkanie. Drogę do sklepu pokonałam w szybkim tempie... Śpieszyłam się, bo miałam nadzieję, że przed przyjściem Niall'a uda mi się jeszcze zrobić szybką kolację. Weszłam do marketu, wzięłam koszyk i zaczęłam przemieszczać się pomiędzy półkami. Kiedy miałam już wszystko pomyślałam, że kupię jeszcze trochę słodyczy na poprawienie sobie humoru. Weszłam do działu z moim ulubionym jedzeniem. Miałam ochotę na wszystko co się tu znajdowało. W końcu do koszyka wrzuciłam kilka batonów, dwie paczki żelków, czekoladę z orzechami... Jak szaleć to szaleć... Skierowałam się do kasy... Wyjęłam wszystko z koszyka. Kasjerka popatrzyła się na mnie dziwnym wzrokiem... No tak normalny człowiek nie je tylu słodyczy... No, ale mój chłopak też lubi słodycze, więc obiecuję, że się z nim podzielę... Uśmiechnęłam się, zapłaciłam za zakupy, schowałam je do torby i wyszłam ze sklepu. W drodze powrotnej spotkałam się z Nadią... Postanowiłam, że zapoznam ją jutro z chłopakami... Zgodziła się wpaść do mnie... Zadowolona wróciłam do domu... Zostawiłam zakupy w kuchni i poszłam się przebrać. KLIK . Zmieniłam ubrania i wróciłam do kuchni. Wyjęłam produkty i po kolei układałam je w poszczególnych szafkach lub w lodówce. Przez chwilę zastanawiałam się co mogłabym zrobić na kolację. Miałam ochotę na coś słodkiego i w miarę lekkiego. Postanowiłam, że zrobię gofry z bitą śmietaną i truskawkami. Wyjęłam gofrownicę i przygotowałam ciasto. Kiedy zaczęłam smażyć pierwsze dwa niespodziewanie poczułam czyjeś ręce na swoich
biodrach. Odwróciłam głowę i ujrzałam za sobą Niall'a. Dałam mu całusa w policzek i dalej smażyłam.
- Czyżby gofry na kolację?
- A masz coś przeciwko??
- Nie kochanie... Jestem tak głodny, że zjem wszystko co dla mnie przygotujesz...
- Mógłbyś mi pomóc?
- Jasne Słońce!
- Wyjmij z lodówki bitą śmietanę i truskawki.
Wykonał moje polecenie natychmiast, a ja smażyłam kolejne dwa gofry.
- A teraz wyjmij z tej szafki - pokazałam palcem - czekoladę i wrzuć cztery kostki do tego rondelka. Dolej pół szklanki mleka. I mieszaj...
Wydawałam "komendy", a Horanek posłusznie je spełniał. Po 5 minutach na dwóch talerzach po dwa gofry udekorowane bitą śmietaną i truskawkami. Wystarczyło tylko polać je rozpuszczoną czekoladą i mogliśmy jeść kolację... Podeszłam do Niall'a i zajrzałam do rondelka. Spojrzałam jeszcze raz i wybuchnęłam śmiechem... W mleku nadal pływały cztery kostki czekolady. Kiedy już się powoli opanowałam ucałowałam Niall'a prosto w usta i powiedziałam:
- Kochanie... Następnym razem gdy będziesz miał coś ugotować lub rozpuścić włącz kuchenkę...
- Zawsze o tym marzyłem - wyszeptał mi do ucha i znów złączył nasze wargi w jedność. Odwzajemniłam pocałunek. Kiedy zabrakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie. Byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Przeczuwałam, że będę chora, ale to nic. Cieszyłam się, że miałam możliwość coś takiego przeżyć. To był cudowny dzień... No oprócz tego pocałunku z James'em, ale o nim muszę zapomnieć i już!
- Musimy wracać do domu... - powiedziałam cicho... - bo jak się rozchorujesz to nie pojedziesz w trasę..
- To może nie wracajmy.
- Wiesz jak bardzo bym chciała, żebyś został no, ale kariera, zespół...
- Moja mądra i racjonalnie myśląca Lenka... Kocham Cię! - krzyknął
- Ja Ciebie też...
Zeszliśmy na dół i w szybkim tempie wracaliśmy do domu, bo zaczęło robić nam się strasznie zimno. Jedni ludzie patrzyli na nas ze zdziwieniem, a nawet jakimś oburzeniem, lecz inni na nasz widok się uśmiechali... Jakby wspominali dawne czasy. Po 20 minutach staliśmy przed domem Niall'a i reszty chłopców. Weszliśmy. Zayn, Liam, Louis, Harry i Sophie siedzieli w kuchni więc kiedy usłyszeli dźwięk zamykanych drzwi odwrócili się w naszą stronę. Na każdej twarzy zagościła inna mina. Zayn i Lou się uśmiechali, Liam patrzył na nas tak jakby z troską, Sophie przewróciła oczami i odwróciła się, a z oczu Harry'ego biła... złość i zazdrość? Nieee! Harry zazdrosny?? O coo? O kogo? Przecież ma swoją narzeczoną...
-Gdzie Wy byliście i co robiliście - zapytał Liam z udawanym gniewem
- Uciekaliśmy przed fankami i złapał nas deszcz - odparł Niall z uśmiechem - pozwolicie, że znikniemy na jakieś 40 minut. Musimy się wysuszyć i przebrać.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojego pokoju
- Idź do łazienki, a ja zaraz przyniosę Ci jakieś ubrania - "nakazał" Blondynek.
Jak powiedział tak zrobiłam. Weszłam do łazienki i wielce się zaskoczyłam. Nie dość , że było tu idealnie czysto to ogół prezentował się perfekcyjnie. Całe pomieszczenie utrzymane było w kolorach: białym (kafelki i szafki) i granatowym (ściany i dywaniki). Coś podkusiło mnie żeby zajrzeć do jednej z szafek. Przyznam szczerze, że chłopcy mieli więcej "kosmetyków" ode mnie. Czekałam... Bosymi stopami stąpając po zimnych kafelkach. Co nie było zbyt dobrym pomysłem. Marzyłam o tym żeby zanurzyć się w gorącej kąpieli z duużą ilością piany... W tym momencie ktoś zastukał do drzwi:
- Niall możesz wejść - powiedziałam
Blondynek uchylił drzwi, zerknął i kiedy zobaczył, że jestem ubrana wszedł bez skrępowania. W rękach trzymał zwykłą, białą koszulkę i szare spodnie od dresu.
- Dziękuję, a teraz możesz już iść "wracam" za pół godziny. - zamknęłam drzwi i odkręciłam kurek z gorącą wodą. Kiedy wanna się napełniała ja zdjęłam ubrania i rzuciłam je gdzieś w kąt. Zakręciłam kurek i wlałam do wody jakiś, ślicznie pachnący, płyn. Niemal wskoczyłam do wanny i zanurzyłam się cała. Jakie to miłe uczucie. Tak! Tego było mi trzeba. Po 30 minutach byłam rozgrzana, sucha i ubrana. Wyszłam z łazienki zabierając wcześniej swoje ubrania i skierowałam się do pokoju Niall'a. Mój "Głodomorek" siedział na łóżku. Był już przebrany, a jego włosy wyschły same.
-Ślicznie Ci w moich ubraniach - powiedział gdy tylko mnie zauważył
-Bo są Twoje... - odparłam
- Nie, bo Ty jesteś śliczna...
Uśmiechnęłam się i podeszłam i poczochrałam jego czuprynę. On złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie i zaczął namiętnie całować. Kiedy jego ręce powędrowały pod "moją" bluzkę jak zwykle ktoś nam przeszkodził
- Macie ochotę na wieczór karaoke - usłyszałam głos Harry'ego
- Nie.! -mój chłopak odparł krótko z lekką irytacją
-Baaardzo chętnie - odpowiedziałam starając się zagłuszyć Blondynka. Styles popatrzył na mnie, później Niall'a, cicho się zaśmiał i wyszedł. Blondynek skrzyżował ręce na piersiach i odwrócił lekko głowę.
-Foch forever? - spytałam, a on się nie odezwał. Pocałowałam go w policzek, wiedziałam, że nie będzie się długo na mnie gniewał. Uśmiechnął się. Wzięłam go za rękę i razem zeszliśmy na dół. Kiedy znaleźliśmy się w salonie zobaczyliśmy, że wszyscy już są, tylko czekają na nas.
- A właśnie! - powiedziałam olśniona - chłopcy i Sophie chciałabym Was zaprosić do mnie jutro na obiad. Musicie kogoś poznać.
- Przykro mi Lenko, ale ja już umówiłem się z Danielle... - powiedział Liam przepraszającym głosem
- A kto powiedział, że nie możesz wziąć jej ze sobą? W takim razie Lou, Eleanor też jest zaproszona.
- Na prawdę? Dziękuję! - wykrzyknął uradowany.
- No to skoro wszystko ustalone możemy zaczynać...
Usiedliśmy na kanapie. Oczywiście nie dla wszystkich wystarczyło miejsca. Zayn, Lou i Liam musieli zadowolić się miejscem na podłodze. Z racji tego, że dziewczyny mają pierwszeństwo chłopcy zdecydowali , że je mam "pójść na pierwszy ogień". I w tym momencie oprzytomniałam. Na co ja się zgodziłam? Czy ja oszalałam? Przecież ja padnę trupem zanim wydobędę jakiś dźwięk. No nic. Klamka zapadła, odwrotu niestety nie ma. Tym bardziej, że nie mogę dać tej satysfakcji Sophie. Wstałam, wybrałam piosenkę i czekałam na podkład. Ze strachem w oczach popatrzyłam na Niall'a, a on posłał mi pokrzepiający uśmiech i mrugnął.
From the moment I met you everything changed Piosenka Lenki
Pierwsze słowa piosenki były ciche i bardzo niepewne, ale za każdym razem gdy patrzyłam na mojego Blondynka dostawałam maleńką dawkę odwagi. Kiedy "dotarłam" do refrenu byłam w stanie zaśpiewać już pełnym głosem. Zamknęłam oczy i zapomniałam o wszystkim. Wczułam się w piosenkę, wsłuchałam w melodię. Zaczęłam kołysać się w rytm piosenki i wciąż śpiewałam. Piosenka się skończyła, otworzyłam oczy. Chłopcy i Sophie patrzyli na mnie ogromnymi oczami i otworzonymi buziami... Na moje policzki wypłyną czerwony rumieniec i wybiegłam z salonu. Jednak byłam zbyt wolna. Ktoś dogonił mnie i złapał za rękę. Nie odwracałam się. Nie chciałam patrzeć im w oczy. Co ja sobie myślałam, że wyjdę poskrzeczę, a im się to spodoba... Przecież Ty nie masz głosu dziewczyno! Nigdy więcej takiej kompromitacji! Nigdy!!! Ten ktoś odwrócił mnie w swoją stronę. Przed sobą ujrzałam zielone tęczówki i bujne, brązowe loki.
- O co chodzi? - spytałam oschle
- Wróć tam i posłuchaj opinii, a potem uciekaj... - odparł i pogłaskał mnie po policzku
-Ej! Gdzie z tymi łapami? Wracaj do swojej Sophie...
Popatrzył na mnie spojrzeniem "zbitego psa" i odszedł, a ja poszłam za nim. Nie rozumiem GO! Ma Sophie, za miesiąc się z nią żeni, a zachowuje się jakby nadal kochał mnie... NIE!!! To niemożliwe! Skarciłam w myślach moją wybujałą wyobraźnię. Weszłam niepewnie do salonu i spojrzałam na chłopców i Sophie. Blondyna po chwili zawachania odezwała się:
-Lenko... To było... CU - DO - WNE! Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia... Harry na pewno się zgodzi - przerwała i posłała mu czułe spojrzenie - Mogłabyś stanowić oprawę muzyczną na naszym ślubie i weselu...
- Sophie ma rację! Twój głos jest fenomenalny! - wykrzykiwał Lou
Chłopcy potakiwali głowami... Byłam w szoku. Po pierwsze opinią, po drugie propozycją Sophie... Nie byłam w stanie nic powiedzieć....
- No więc... Lenkoo? - spytał niepewnie Harry
- Muszę się zastanowić, ale bardzo dziękuję za propozycję... Usiadłam na kolanach Niall'a, a on wtulił twarz w moją szyję i szeptał mi same pochwały i komplementy. W tym czasie wstała Sophie i wybrała piosenkę dla siebie. Patrząc w oczy Loczka zaczęła śpiewać
The night shines
It's getting hot on my shoulders Piosenka Sophie
Z jednej strony nie przepadałam za Blondynką... Wiedziałam, że coś ukrywa, że jest fałszywa..., ale z drugiej podziwiałam ją za to, że była w stanie wyjść spokojnie i normalnie, bez stresu zaśpiewać... Na dodatek wyszło jej cudnie. Kiedy skończyła, dygnęła i usiadła obok Harry'ego. Przyszła pora na chłopców. Nie obyło się bez kłótni. Każdy chciał być pierwszy. Zrobiliśmy mini głosowanie i wyszło na to, że teraz produkować się będzie Zayn. Mulat wybrał "Moments". Nie muszę się rozpisywać na temat jego "występu", wiadomo, że poszło mu świetnie, przecież to jeden z członków zespołu One Direction. Później szło już gładko. Liam postanowił, że zaśpiewa piosenkę pod tytułem Na na na. Łatwo można było się domyślić, że chodzi tu o jego związek z Danielle. Każdy twierdzi, że jest to para idealna, ale świat o wszystkim nie wie. Przecież raz już zerwali tak publicznie, ale ile razy się rozstawali, a na drugi dzień Liam wracał do Danielle na kolanach... Mimo wszystko Payne kiedy skończył usiadł na swoim miejscu z uśmiechem. Po Liamie śpiewał Niall. Wybrał dla siebie piosenkę "What Makes Beautiful". Przez cały czas patrzył na mnie. Gdy skończył śpiewać podszedł do mnie i namiętnie mnie pocałował. Wszyscy zaczęli bić brawo. Czasami zastanawiam się czy oni są normalni, przecież nic wielkiego się nie stało... Jesteśmy już razem 2 tygodnie, a dla nich to jeszcze wielkie "halo". To znaczy cieszę się, że jestem z Niall'em i też jeszcze czasami nie mogę w to uwierzyć, ale nie lubię takich "sensacji" wokół siebie. Harry wstał, był lekko zdenerwowany. Nie powiedział wprost tytułu wybranej piosenki. Zaczął się wstęp, a w mojej głowie na czerwono "wyświetliły" się słowa "Tell me a lie". Styles śpiewał i nie odrywał ode mnie wzroku. Wwiercał swoje spojrzenie w moje oczy. Niall popatrzył na mnie... Wzruszyłam ramionami. Nie miałam pojęcia o co chodzi. Sophie też zerkała co jakiś czas w moją stronę. Atmosfera stała się napięta. Na moje szczęście był z nami Lou, dzięki któremu się rozluźniła. Tomlinson zaśpiewał swoją ulubioną piosenkę za czasów x-factora tj. "Who let the dogs out" czym rozśmieszył wszystkich. W międzyczasie spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał 23.25.
- Ja będę uciekać. Jest już późno... - powiedziałam
- Nie, Lenko zostaniesz dzisiaj na noc u mnie - odparł, stanowczo, ale z uśmiechem, Nial
-Skoro nalegasz - zaśmiałam się cicho - Dzięki za wspaniałą zabawę, propozycję przemyślę, a teraz życzymy Wam dobrej nocki.
Wzięłam Niall'a za rękę i poszliśmy na górę. Blondynek poszedł się wykąpać, w tym czasie pościeliłam łóżko. Zanim Niall wrócił ja już prawie spałam. Horanek położył się obok.
- Dziękuję Ci za dzisiejszy spacer... - wyszeptałam i wtuliłam się w jego tors, a on pocałował mnie w czoło i... zasnęliśmy.
________________________
I jak??? Czekam na komentarze... :* Aha i dziękuję za 2919 wejść!!! Pokażcie, że naprawdę jesteście ze mną!!! :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)