21 lip 2014

Rozdział XX + Informacja

Heeej! Do końca lipca będę dodawała rozdziały częściej, bo 2-14 sierpnia mnie nie ma, a to oznacza, że rozdziałów też nie będzie... No więc to jest informacja... Coraz więcej głosów w ankietach, coraz więcej wejść, komentarze też już są... Chociaż prosiłabym o więcej... No to jak chcecie już ten rozdział??? Ok. Tylko jeszcze przypomnę... CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ... Miłego czytania!!! ;)

Sobota 13. 09. 2012
*Niall* NASTRÓJ (jeśli nie chcesz nie włączaj) ;)
Otworzyłem oczy. Kiedy tylko wciągnąłem powietrze od razu wiedziałem gdzie jestem... Tego zapachu nie można pomylić z żadnym innym... Szpital. Przez niewielkie okno wpadały jasne, słoneczne promienie. Postanowiłem powiadomić Weronikę o wypadku. Wyjąłem telefon i znalazłem jej numer w kontaktach. Zadzwoniłem. Odebrała dopiero po pięciu sygnałach.
-Niall coś się stało?? Jestem w szkole i mam lekcje... To coś poważnego?
- Moim zdaniem to stało się i to dużo... Lenka miała hmmm można to nazwać wypadkiem.
- Co?? Jaki wypadek? - spytała z przerażeniem w głosie...
- Koleżanka ją pobiła... Nie wiem jak jej się to "udało", ale Lena leży w szpitalu z połamaną ręką i pękniętymi żebrami... Jest cała posiniaczona i od wczoraj się jeszcze nie obudziła.
- Wiedziałam, że to prędzej czy później się tak skończy... - powiedziała, a mnie zamurowało...
- Czyli Ty też wiedziałaś o wszystkim...
- No wiesz Niall ja jestem jej siostrą i w ogóle...
- A ja jestem jej chłopakiem - zdenerwowałem się.
- Wiem... Ona się bała Twojej reakcji... Niall... Przepraszam, ale muszę wracać do klasy, bo mija mi ważna lekcja z fizyki... Ale zadzwonię do jej rodziców... Może przyjadą... Ja nie będę w stanie...
- W razie czegoś to dzwoń...
- Ok. - rozłączyła się.
Rodzice Lenki... Przecież mówiła, że oni się nią  wcale nie interesują... Ciekawe czy przyjadą... Ciekawe czy będzie to dla nich szok czy tylko taka tam informacja... Nie powiem nic Lence... Może narobić sobie nadziei, a później oni jednak nie przyjadą i będzie jej smutno. Pogłaskałem ją po podrapanym policzku, a ona otworzyła oczy.

*Lenka*
Obudziłam się. Moje ciało przeszywał piekielny ból. Szczególnie odczuwałam go w głowie, klatce piersiowej, brzuchu i prawej ręce. Otworzyłam oczy, a nie... tylko jedno. Spróbowałam otworzyć drugie, ale bezskutecznie. Powoli przypominałam sobie co się wydarzyło wczorajszego popołudnia. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i stwierdziłam iż jest to sala szpitalna. Przy mnie "leżał" Niall i głaskał mnie po policzku.
- Lenko jak dobrze, że się obudziłaś... - powiedział
- Też się cieszę... Co mi jest? Dlaczego nie mogę otworzyć drugiego oka?
- O czym Ty mówisz Kochanie? Masz otworzone oczy...
- To dlaczego na prawe nie widzę???
Niall nic nie odpowiedział, tylko wybiegł z sali. Po chwili wrócił z lekarzem, a ten przebadał mnie.
- Kiedy pan opowiadał myślałem, że to uszkodzenie w mózgu... Po wstępnym przebadaniu pacjentki stwierdzam, iż to nie jest coś aż tak poważnego. Mimo to będziemy musieli przeszczepić uszkodzoną rogówkę o ile chce pani widzieć - mówił lekarz.
- No jasne, że chcę widzieć... - odparłam lekko zirytowana.
- Ma pani szczęście... Nie musimy czekać na dawcę. Jutro o godzinie 10.30 zrobimy zabieg.
- Panie doktorze jak on będzie przebiegał?
Lekarz poinformował mnie o wszystkim. Rzadko zdarza się niepowodzenie w operacjach tego typu. Cały zabieg trwa 60-90 minut. Dość krótka, ale dalsze "leczenie" trwa troszkę dłużej... Przez 3 tygodnie będę musiała nosić opatrunek, a zdjęcie szwów odbywa się po 12 miesiącach... Teraz będę zmuszona pojechać na zrobienie kompletnych badań. Niall wyszedł z lekarzem, a ja miałam chwilkę na zastanowienie się. Wydawało się, że najgorsze już za mną, a tu jeszcze tyle przede mną. Zabieg, dalsze leczenie, tłumaczenie całej sprawy... Może gdybym powiedziała o tym Niall'owi wcześniej lepiej bym na tym wyszła... No nic czasu nie cofnę. Trzeba pogodzić się z tym co się stało i żyć dalej. Miałam tylko nadzieję, że Patricia będzie miała za swoje... Zaraz, zaraz... Dziś jest 13 września... O mój Boże! Niall ma dziś urodziny! Na szczęście kupiłam mu prezent wcześniej... Jest w moim pokoju schowany za biurkiem... No nic chyba będzie musiał poczekać. Ale! Szpital nie jest odpowiednie miejsce na obchodzenie urodzin. Szlag! Wszystko przeze mnie! Wszystko moja wina! Przeze mnie Niall nie będzie miał imprezy urodzinowej... Ale zaraz, zaraz po raz drugi... Przecież ognisko miało być wczoraj, bo dzisiaj chłopcy mieli być w trasie... Czyżby i trasa została odwołana z mojego powodu... Z moich oczu popłynęły łzy i w tym momencie wszedł Niall z wózkiem.
- Kotek co się stało?? Czemu płaczesz?? - podszedł do mnie
- Przepraszam Cię... Przepraszam chłopców... Przepraszam...
- Ale Słońce o czym mówisz??
- Przeze mnie Twoje urodzinowe ognisko się nie odbyło... Przeze mnie Wasza trasa została odwołana... Wszystko przeze mnie... Czemu ona mnie nie zabiła??
- LENA SKOŃCZ! Nigdy więcej tak nie mów! Rozumiesz?? Nigdy!! Kocham Cię i nie widziałbym sensu życia gdybyś... odeszła... Urodzinami się nie przejmuj... Odbędą się za rok... A trasa nie jest odwołana tylko przesunięta o dwa tygodnie...
Niall otarł moje łzy, pocałował w czoło i pomógł mi wstać. Moja ręka była w gipsie, a na klatce piersiowej miałam bandaż elastyczny... Nie spodziewałam się, że jestem, aż w takim złym stanie... No nic. Niall posadził mnie na wózku i wywiózł z sali. Przed nią siedzieli chłopcy i Nadia. Patrzyli na mnie ze współczuciem. No cóż, w sumie sama się o to prosiłam... Nikt nic nie mówił... Kiedy "przejeżdżałam" obok Harry'ego złapałam go za rękę i szepnęłam ciche "Dziękuję". Na nic więcej jak na razie nie miałam czasu. Niall zawiózł mnie do sali gdzie zrobili mi wszystkie potrzebne badania. Do swojej wróciłam dopiero po 30 minutach gdzie siedzieli już wszyscy... Chłopcy, Danielle, Eleanor, Sophie i Nadia.  Niall pomógł mi wstać i się położyć. Kiedy tylko wygodnie się ułożyłam zaczęli zasypywać mnie pytaniami... Na szczęście miałam moją przyjaciółkę więc ona odpowiadała za mnie kiedy ja nie miałam na to siły. Byli na mnie troszkę źli dlatego, że im nie powiedziałam o tym wcześniej, a Niall tak jakby się załamał gdy
dowiedział się, że chodziło głównie o nasz związek. Na chwilę obecną miałam ich wszystkich dość... Oprócz Nadii, Niall'a i... Harry'ego... Tak. Jego też, bo gdyby nie on to mnie już nie byłoby na tym świecie...  Chłopcy oraz ich drugie połówki wrócili do domu i zapewnili mnie, że jutro przyjadą... Został tylko Niall i Nadia... Harry też miał taki zamiar, ale gdy Sophie zgromiła go swoim spojrzeniem pojechał razem z resztą... Z ich zniknięciem poprawił się humor. Tym bardziej, że  Nadia oznajmiła, iż Patricia i jej służki zostały wywalone ze szkoły, a Blondyna na dodatek siedzi w poprawczaku. Może to samolubne i nie w porządku, ale cieszyłam się, że dostały nauczkę... Zadowolona zamknęłam oczy i zasnęłam...

 * Harry* ZMIEŃ
Wróciliśmy do domu... Chciałem zostać, ale Sophie to się nie spodobało... Nie wiem nawet dlaczego się nie sprzeciwiłem, ale nie miałem ochoty na ponowną kłótnię, nie przy Lenie i chłopcach... Poszliśmy do mojego pokoju... Myślałem, że teraz zaczną się wykłady, ale nie... Sophie podeszła do mnie i objęła w pasie...
- Kochanie... Skoro trasa jest za dwa tygodnie, może weźmiemy ślub w tym tygodniu? - wyszeptała prosto do mojego ucha. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale nie mogłem się opanować i zacząłem na nią krzyczeć...
- Czy Ty już do końca zwariowałaś?? Lenka miała być Twoją świadkową... W szpitalu będzie przynajmniej przez ten tydzień...!
- Harry uspokój się... Przecież jest jeszcze Danielle, Eleanour... Na pewno, któraś się zgodzi...
- NIE!!! Rozumiesz?? Nie mam zamiaru przekładać naszego ślubu... Tym bardziej nie teraz kiedy Lenka jest w szpitalu... Jesteś bez serca wiesz... To JA ją tak jakby uratowałem... To JA widziałem ją zaraz po tym... wypadku...
- Cały czas tylko LENA! Chodziliście ze sobą, ale to już było... To MY weźmiemy ślub! To MI się oświadczyłeś... Nie Lenie... Lenka to już przeszłość...
- WYNOŚ SIĘ! ODDAJ PIERŚCIONEK I STĄD ZNIKAJ! - wydarłem się na cały dom... Moje nerwy puściły całkowicie...
- Żartujesz?? Prawda??
- NIE!!! Jesteś osobą bez serca... Nic nie czujesz... Nic się dla Ciebie nie liczy... Ty musisz być w centrum uwagi... Otóż nie! Ślub jest odwołany...!
Sophie popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem... Chyba nie spodziewała się czegoś takiego z moich ust... Rzuciła pierścionek gdzieś w kąt i wybiegła, a ja poczułem ulgę... Do mojego pokoju wparował Lou.
- Co tu się stało?? - spytał
- To koniec Lou... - powiedziałem z uśmiechem...
- Gratuluję pierwszej męskiej decyzji chłopie... Już myślałem, że nie przejrzysz na oczy... - poklepał mnie po ramieniu i wyszedł.
Rzuciłem się na łóżko... Nigdy więcej pogardliwych spojrzeń, nigdy więcej różnych przykrych komentarzy... Jestem wolny!!! Jak mogłem być na tyle głupi, żeby się jej oświadczyć... Na całe szczęście już po wszystkim... Ale chwile szczęścia przerodziły się w smutek... No dobrze... Koniec z Sophie, ale kolejnego początku z Leną też nie przewiduję... No nic... Co ma być to będzie... Teraz powinienem cieszyć się tą wolnością...

Niedziela 14. 09. 2012
*Lena* ZMIEŃ PONOWNIE
Wstałam. Otworzyłam oczy i przeżyłam szok. Obok mnie siedziała moja mama, a przy niej stał mój tata. Teatralnie przetarłam oczy i spojrzałam jeszcze raz. Nie no moi rodzice... Żywi, w tym samym szpitalu co ja... Kto ich poinformował? Czemu przyjechali? Czyżby się przejęli? Czyżby w końcu przypomnieli sobie o mnie?? Byłam wściekła, a z drugiej strony cieszyłam się. Spoglądaliśmy na siebie, ale nikt się nie odzywał. W końcu to mama przerwała ciszę.
-Lenko... Kiedy dowiedzieliśmy się o Twoim "wypadku" mieliśmy zamiar przyjechać jak najszybciej, ale mieliśmy niespodziewaną sytuację w pracy i musieliśmy zostać... - powiedziała, a we mnie coś pękło...
- Taak? Dziękuję, że w ogóle zaszczyciliście mnie swoją obecnością... Jakim cudem znaleźliście w ogóle czas dla mnie?? Coo? Przecież praca jest ważniejsza od wszystkiego i wszystkich? Nawet pobicie córki nie było czymś tak ważnym, żeby rzucić wszystko i lecieć do niej... Zawsze praca była najważniejsza... Nigdy nie byliście przy mnie... Nigdy mnie nie wspieraliście... Moje wszystkie niańki wiedzą więcej o mnie niż Wy sami... Nie potrzebuję Was... Mam chłopaka, przyjaciółkę... Mam wystarczająco dużo... Nie musicie udawać kochających rodziców... Wracajcie do swojej pracy... Możecie mi nawet przestać przesyłać pieniądze... Znajdę pracę... Dam sobie radę! - wreszcie im wygarnęłam... Byłam z siebie zadowolona, ale z moich oczu popłynęły łzy... Dotarły do mnie moje słowa... Zabolały... A powinny zaboleć ich nie mnie... Niestety wspomnienia wróciły. Rodzice patrzyli na mnie w osłupieniu. Pewnie nie spodziewali się, że usłyszą tyle prawdy w kilku zdaniach. Mama położyła rękę na moim ramieniu, ale strąciłam ją od razu. Nie chciałam litości... Wiedziałam, że kiedy wyjdę ze szpitala wszystko wróci do "normalności". Nie chciałam sobie robić nadziei... Nie miałam zamiaru nawet myśleć, że moi rodzice mnie kochają... W końcu ciszę przerwał cichy, melodyjny głos mojej mamy.
- Lenko... - w jej oczach również pojawiły się łzy. - Kochanie... Przed chwilką uświadomiłaś mi jak bardzo, źle Cię traktowaliśmy... Słońce... Twoje słowa spowodowały, że popatrzyłam na nasze życie przez całkiem inny pryzmat... Tak naprawdę to praca nie jest najważniejsza... Jak Ty przez nas cierpiałaś... Co musiałaś przechodzić kiedy nie pojawiliśmy się na żadnym Twoim przedstawieniu, ani nie cieszyliśmy się z Twoich sukcesów... - zmieniała swoje miejsce. Siedziała teraz na moim łóżku i przytuliła mnie, a tata zajął miejsce na krześle i wziął mnie za rękę.
- Córeczko... - zaczął tata - wybacz nam... Obiecujemy, że wszystko się zmieni... Że teraz to Ty będziesz dla nas najważniejsza...
- Tato... Tu nie chodzi o to żebym była w centrum Waszej uwagi - zaczęłam szeptać, co jakiś czas siąkając nosem - chciałabym tylko, żebym miała z Wami kontakt... Żebyśmy spędzali razem święta... Żeby całe Wasze życie nie było tylko pracą... Żebym mogła do Was zadzwonić o każdej porze i zwierzyć się... Żebym wreszcie mogła powiedzieć "Mam kochających rodziców"... A nie mam rodziców, z którymi rozmawiałam pół roku temu...
Zamilkliśmy... Siedzieliśmy w tej ciszy, ale była dla nas ukojeniem. Czułam się taka bezpieczna... Było mi tak dobrze... Wreszcie mogłam się przytulić do mamy, w końcu poczułam ciepło płynące z dłoni mojego ojca. Chciałam, żeby czas się zatrzymał... Chciałam, żeby tak już było zawsze... Nagle drzwi się otworzyły, a do sali weszli chłopcy i Nadia... Kiedy nas zobaczyli, przeprosili szybko i już mieli wychodzić, ale moja mama ich zatrzymała.
- Lenko... czas na przedstawienie nam Twoich przyjaciół - powiedziała mama i uśmiechnęła się do mnie. Wstała, a razem z nią tata. Podeszli do reszty, a ja zaczęłam mówić.
- Mamo, tato... Ten Blondynek to Niall mój chłopak. - tata podał mu rękę, a mama powiedziała coś do niego po angielsku. Po angielsku?? Moi rodzice mówią w tym języku?? A już myślałam, że wszystko będę musiała tłumaczyć. Kontynuowałam swoją wypowiedź w ojczystym języku, ale chłopcy domyślali się o kim mówię dzięki rodzicom, którzy cały czas szeptali "Miło Cię poznać..."  - Czarnowłosy mulat to Zayn - ukochany Weroniki, chłopak z burzą loków to Harry, obok niego stoi Liam, a mężczyzna w bluzce w paski to Louis, Blondyneczka to Nadia - moja najlepsza przyjaciółka - powiedziałam i zwróciłam się do chłopców i Nadii w języku angielskim - poznajcie moich rodziców.
Kiedy już wszyscy się znali, podeszli do mojego łóżka... Mama i tata wciąż zerkali to na mnie to na Niall'a i się uśmiechali, a mój chłopak chyba był troszkę onieśmielony całą sytuacją... W ogóle wszyscy jakoś nie byli skorzy do rozmów. Kiedy miałam zacząć mówić do sali weszły dwie pielęgniarki i poinformowały, że za chwilkę zabierają mnie na salę operacyjną... W tym momencie dotarł do mnie strach.  Bałam się... Pojawiły się myśli: "a co będzie jeśli się nie obudzę, albo operacja się nie uda???" Wszyscy dodawali mi otuchy...
-Niall gdybym się nie obudziła to pamiętaj, że Cię kocham - powiedziałam, ale Blondynek, moi rodzice, a także pielęgniarki zapewniły mnie, że wszystko będzie dobrze... Wstałam z łóżka wsparta z jednej strony o ramię Niall'a, a z drugiej o ramię mojego taty i usiadłam na wózku. Jedna z pielęgniarek zaczęła go pchać, a ja powoli odjeżdżałam z mojej sali. Pomachałam jeszcze wszystkim tak jakbym chciała się pożegnać ostatni raz. W głębi mojego umysłu tkwiła myśl, że teraz kiedy wszystko zaczęło się układać, kiedy pogodziłam się z rodzicami, mam piątkę przyjaciół i kochanego chłopaka to może zniknąć, zakończyć się przez operację, która może się nie udać.  Tak myśląc "jechałam" przez długi korytarz. Zatrzymałam się przed dużymi szklanymi drzwiami z napisem "BLOK OPERACYJNY". Serce zaczęło mi bić szybciej z coraz większego strachu. Położyli mnie na stole operacyjnym, a następnie założyli jakąś maskę. Kiedy kilka razy wciągnęłam powietrze moje oczy zaczęły się zamykać i już nic więcej nie pamiętałam... Obudziłam się... W szpitalu była noc...  Ja nadal widziałam tylko na jedno oko...
- Niall! Operacja się nie udała... Widzę tylko na jedno oko - powiedziałam głośno i obudziłam Horanka...
- Słońce wszystko poszło doskonale... Nie widzisz, bo masz opatrunek... A teraz idź spać - powiedział i znów położył głowę na mojej pościeli... Spokojna odpłynęłam w objęcia Morfeusza...

No i jaak?? Mi się nawet podoba... A Wamm?? Czekam na komentarze... Kiedy chcecie kolejny rozdział?? A właśniee! Wolicie dłuższe czy krótsze rozdziały??? Odpowiedzcie na te pytania koniecznie! <3

Pozdrawiam i przesyłam całusy!!! :***

MiLena Lis!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz