Piątek 05. 09. 2012
*Lena*
Z wspaniałego świata wyrwał mnie głośny dźwięk budzika. Otworzyłam oczy... Jak przypuszczałam za oknem ujrzałam szare niebo i delikatny deszcz. Poprawiłam kołdrę, przykryłam łóżko czarno-czerwonym pledem. Wzięłam wczoraj przygotowane ubranie i poszłam do toalety. Rutynowa, poranna toaleta, tj. prysznic i suszenie włosów. Kiedy byłam już czyściutka i pachnąca mogłam się ubrać. Teraz już tylko delikatny makijaż i byłam gotowa. Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni. Znów nie byłam głodna... Coś się ze mną dzieje?? Niee... Może po prostu nie mam apetytu i tyle... Mimo wszystko zjadłam mój standardowy posiłek czyli jabłko, wzięłam torbę z pokoju i wyszłam. Zakluczyłam dom, zeszłam ze schodów, wróciłam sprawdzić czy na pewno zamknęłam drzwi, kiedy się okazało, że na sto procent są zamknięte spokojnie poszłam do domu chłopców. Zadzwoniłam, a po chwili drzwi otworzył mi Harry.
- Cześć! - powiedział Harry z uśmiechem.
-Hej. Możesz zawołać Niall'a. - powiedziałam bez żadnego wyrazu na twarzy. Chyba wciąż jestem zła o ten ślub...
- A może wejdziesz? - spytał z nadzieją w głosie...
-Niee.. Śpieszę się do szkoły...
- Aha. No to ok. Poczekaj chwilkę... - odszedł troszkę zrezygnowany... Czyżby pokłócił się ze swoją Sophie...
"NIAAAL!" Rozległ się zachrypnięty głos Loczka... Po niecałych pięciu minutach przed drzwiami pojawił się mój chłopak. Zbliżył się do mnie i złożył na moich ustach subtelny pocałunek. Zamknęłam oczy... Nie chciałam iść do szkoły. Wolałam zostać tu z NIM . Niestety obowiązki to obowiązki. Odsunęliśmy się od siebie.
- Witaj Słońce... Czy wiesz, że dzisiaj piątek? Weekend... Może jakaś imprezka wieczorem?? Hmm...
- Witaj Kochanie! Wiemm... - przed oczami stanęła mi Patricia... Szybko "przegoniłam" ją z mojej głowy. Co do tej imprezy, to kto wie... Zobaczymy... - Wzięłam Niall'a za rękę i wyszliśmy. Skierowaliśmy się w stronę samochodu. Mój dżentelmen otworzył mi drzwi. Kiedy usadowiłam się na swoim miejscu, zamknął je i zajął miejsce kierowcy. Ruszyliśmy... Nie śpieszyliśmy się zbytnio więc przed szkołą byłam 7.55. Dałam buziaka Niall'owi i niemal wybiegłam z samochodu... W 5 minut udało mi się znaleźć na moim miejscu w klasie fizycznej. Lekcje mijały mi spokojnie, chociaż przez cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje... Normalnie "wierci" dziurę w moich plecach swoim wzrokiem. Coś w głębi mojej głowy podpowiadało mi, że to Patricia... Coraz bardziej się bałam... Chyba wolałabym gdyby mnie teraz pobiła niż tą niepewność i oczekiwanie... Ostatnią lekcją był w-f. Nauczyciel stwierdził, że jest za zimno, żeby pójść na boisko, choć godzinę temu grał w piłkę nożną z trzecią klasą, więc poszliśmy na salę i graliśmy w siatkę. Uwielbiam ten sport. Wszystkie inne przy siatkówce są dla mnie niczym... No może większość... Moja drużyna wygrała 2:0. Nie chwaląc się głównie dzięki moim serwom. Zadowoleni przybiliśmy sobie piątki i poszliśmy do szatni... Jak zawsze mi najdłużej zajęło przebieranie się. Wszyscy już wyszli, kiedy ja dopiero zakładałam buty. Po chwili ktoś wrócił... Myślałam, że to któraś z dziewczyn czegoś zapomniała. Podniosłam głowę. Przede mną stała Patricia, a za nią jej dwie przyjaciółki. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe, a w gardle pojawiła się gula wielkości jabłka zjedzonego na śniadanie. Przełknęłam ślinę i podniosłam się.
- No co Lenko... Nie wywiązałaś się z umowy.
- Ja nic nie podpisywałam...
- Przecież wiesz o czym mówię - warknęła. Podeszła do mnie. Nie cofałam się... "Co ma być to będzie" powtórzyłam w myślach i poczułam silne uderzenie w twarz. Zatoczyłam się, a jedna z jej koleżanek podstawiła mi nogę... Upadłam.
- Masz szczęście, że mam dzisiaj dobry humor... Daję Ci jeszcze jedną szansę... W piątek jeżeli nie zerwiesz z Blondynkiem nie będziemy, aż takie miłe. Wyszły. Nie miałam siły by wstać i nie chodzi o siłę fizyczną... Upadłam psychicznie... Nie byłam w stanie jej powstrzymać... Jaką idiotką i zołzą muszę być... Z moich oczu popłynęły słone łzy. Skuliłam się i siedziałam w kącie. Drzwi szatni otworzyły się ponownie, a moje serce o mało nie wyskoczyło. Okazało się, że to Nadia zapomniała wziąć bluzy. Zauważyła mnie i podbiegła tutaj...
- Boże... Lenkoo... One na prawdę to zrobiły... A mogłam się domyślić... Powinnam coś z tym zrobić wcześniej...
- Nadia... Nie przejmuj się mną... Nic nie mogłaś zrobić... Dzięki za troskę, ale dam radę... - powiedziałam, ale kiedy dotarły do mnie moje słowa wybuchnęłam jeszcze większym szlochem. Nadia podała mi rękę i bez słowa przytuliła mnie. Tak dobrze było poczuć, że ktoś mnie tutaj lubi, że ktoś zauważył, że coś jest nie tak. Oparłam głowę na jej ramieniu i dalej szlochałam chociaż coraz ciszej. Poczułam jej rękę na swoich włosach. Powoli moje emocje się uciszały. Odsunęłam się od niej...
- Przepraszam... Bardzo Cię przepraszam, że musiałaś na to patrzeć... Dziękuję za to co zrobiłaś... Już możesz iść... Dam radę...
- Lenkoo nie przepraszaj... Sama nie wiem jak zachowałabym się w takiej trudnej sytuacji... To normalne, że dałaś upust swoim emocjom... Każdy jest tylko człowiekiem... I tak do tej pory byłaś bardzo dzielna i silna, żeby się im przeciwstawić.... Nigdzie nie pójdę, dopóki nie będę pewna, że jesteś bezpieczna w swoim domu. Dlatego też odprowadzę Cię...
Nie sprzeciwiłam się. Przez chwilę chciałam przynajmniej pomyśleć, że mam przyjaciółkę... Przez moment chciałam mieć świadomość, że ktoś się o mnie martwi. Wyszłyśmy z szatni. Policzek strasznie piekł. Zapewne wyglądałam strasznie... Spuchnięty policzek i rozmazany tusz. O dziwo Niall'a nie było przed szkołą. Spojrzałam na telefon. Jedna nieodczytana wiadomość od Niall'a. Jego treść: Przepraszam Kotek, ale dziś po Ciebie nie przyjadę. Próba... Wpadnę do Ciebie jak się skończy." Bardzo dobrze... Cała ta sprawa jest związana głównie z nim... A ja o nim zapomniałamm... Zapomniałam, że może tu przyjechać i zobaczyć mnie posiniaczoną czy poturbowaną... Na następny piątek też coś trzeba wymyślić, ale to już inna sprawa. Szłyśmy sobie powoli nie zamieniając żadnego słowa... Tak było lepiej. Każda mogła po cichu zająć się swoimi myślami. Droga do domu zajęła nam 25 minut. O 15.00 byłyśmy przed moim domem. Zaproponowałam jej herbatę. Zgodziła się bez większych oporów. Otworzyłam drzwi i wpuściłam ją pierwszą.
Niepewnie weszła i zatrzymała się w korytarzu. Zdjęła buty, choć nalegałam by tego nie robiła... Jednak była baardzo uparta. Zaprowadziłam ją do swojego pokoju i powiedziałam, żeby poczekała chwilkę na herbatę... Powędrowałam szybkim krokiem do kuchni. Wstawiłam wodę, wyjęłam kubki z szafki, wsypałam do nich herbaty. Kiedy woda się gotowała ja poszłam do łazienki, żeby przynajmniej zmyć rozmazany tusz. Kiedy "ochlapałam" twarz zimną wodę najpierw poczułam ulgę, a później taki piekący ból. Spojrzałam w lustro. Pod prawym okiem widniał różowo-fioletowy siniak. Już miałam go przypudrować, kiedy usłyszałam gwizd czajnika. Wyszłam z łazienki, zalałam herbatę i udałam się z kubkami do pokoju.
- Ale masz tu ślicznie - powiedziała Nadia gdy tylko mnie zobaczyła...
- Dziękuję. - postawiłam kubki na biurku i odwróciłam się w jej stronę...
Kiedy zobaczyła siniaka lekko się wzdrygnęła i tak jakby westchnęła.
- Lenko. Znam Cię pięć dni... A tak lepiej to od dwóch. I nie bardzo chcę mieszać się w Twoje życie prywatne, ale... - zawahała się... Widać było, że analizuje w głowie to co miała mi powiedzieć... - Zerwij z Niall'em
- To nie wchodzi w grę...
- Dlaczegoo? Widzisz, że one są zdolne do wszystkiego... Co będzie za tydzień? Co będzie za dwa? A za miesiąc? Jeżeli Cię zabiją... - popatrzyła smutnym, a zarazem przerażonym wzrokiem.
- Wolę być z nim do końca niż zerwać z takiego powodu jak głupie psychofanki. Nadia... Masz chłopaka?
Na jej tearzy pojawił się grymas, a w oczach pojawiły się łzy.
- Przepraszam... Przepraszm, nie powinnam pytać... Zamrugała oczami, wzięła głęboki oddech i powiedziała:
- Skoro ja "wchodzę z butami" - zaznaczyła te słowa cudzysłowem w powietrzu - masz prawo pytać mnie o wszystko. A odpowiedź brzmi: Niee... Nie miałam chłopaka... Odkąd pamiętam zawsze byłam sama... Nie miałam przyjaciółki, ani kogokolwiek... No, ale dobra koniec użalania się nad sobą!
- Każdy musi się czasami wygadać... Tym bardziej jeżeli nie miał przyjaciółki przez 16 czy 17 lat. Jak coś na mnie zawsze możesz liczyć.
W tym momencie do pokoju wszedł Niall... Jak on to zrobił, że nie usłyszałam go wcześniej??
- Hej Sło... Ojej... Przepraszam... Nie chciałem Wam przeszkadzać... Leeenko co Ci się stało?
Szlag! Zapomniałam o przypudrowaniu twarzy... Pomyślałam więc nie odezwałam się od razu. Nadia postanowiła mnie wyręczyć...
- Lenkę po...
- Graliśmy w siatkówkę na w-f'ie... Dostałam piłką w twarz... Ale nic się nie stało... - przerwałam natychmiast Nadii i zgromiłam ją spojrzeniem.
-Bieeedna... - powiedział i przytulił mnie, a ja pokręciłam głową patrząc na Nadię... - To ja Wam teraz nie będę przeszkadzał... Przyjdę po Ciebie ok. 19.00
- Ok - odparłam i dałam mu całusa... - wyszedł i zostawił nas same. Nadia patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Nie mogę mu powiedzieć... On mógłby zrobić coś głupiego...
- Lenkoo... Zostawisz to tak jak jest? Nic nie zrobisz? Pozwolisz, żeby Cię pobiły kolejny raz?
- A co mogę innego zrobić? Nic... - odpowiedziałam sama sobie i upiłam łyk gorącej herbaty. Dziewczyna wciąż wpatrywała się we mnie. Jej smutne spojrzenie było lekko przytłaczające... Z jednej strony cieszyłam się, że zainteresowała ją moja osoba, ale z drugiej nie chciałam żeby mi współczuła... W ciszy piłyśmy herbatę kiedy zadzwonił mój telefon.
- Pozwolisz, że odbiorę...
- Jasne...
Na wyświetlaczu widniała twarz James'a. Odebrałam i powiedziałam:
-Hej... Zgadzam się... Jutro o 14... Pasuje???
Przez chwilę nie odpowiadał, bo nie spodziewał się tak szybko wypowiedzianych informacji...
- Witaj. Mi pasuje. To będę czekał przed salonem fryzjerskim. Cześć. - rozłączył się.
- Lenko... Ja się chyba już będę zbierać... Dziękuję za herbatę.
- To ja Ci dziękuję za pomoc. Gdyby nie Ty, nie byłabym w stanie wrócić do domu...
- Nie masz za co... Polecam się na przyszłość... A właśnie dawno miałam o to zapytać. Czy chciałabyś dzielić ławkę z moją osobą... - uśmiechnęła się.
- Z wielką chęcią i przyjemnością... - odparłam szczęśliwa.
- No to ok. Do zobaczenia jutro.
Odprowadziłam ją pod same drzwi, a kiedy już jej nie było rozpłakałam się... Tak po prostu z moich oczu popłynęły łzy. Natychmiast odczułam piekący ból prawego policzka, a to spowodowało nasilenie się potoku słonego płynu. Ja nie dam rady. Mimo wszystko. Jestem zbyt łagodna... Nie potrafię zapanować nad trzema rówieśniczkami... Jestem nikim. Skoro nie umiem bronić siebie i swojego życia to co będzie z moimi bliskimi... Kiedy to pomyślałam przed oczami pojawiły się dwa obrazki. Poszłam do pokoju, upadłam na kolana i zaczęłam szukać wcześniej rzuconej tu żyletki. Usiadłam opierając plecy o ścianę i kiedy żyletką dotykałam już skóry i wystarczył tylko delikatny ruch, przed oczami pojawiły się trzy twarze. Wercia, Niall i... Patricia. Tak... Kiedy to zrobię dwie najbliższe mi osoby będą bardzo nieszczęśliwe, a ta trzecia zyska wielką satysfakcję z tego powodu. I znów żyletka znalazła się na swoim starym miejscu. Znów wygrałam... Dobrze, że jeszcze moja psychika do końca nie uległa zniszczeniu... Jeszcze potrafię racjonalnie myśleć... Jeszcze potrafię oddzielić dobro od zła. Wstałam. Miałam ochotę chociaż przez chwilkę o tym zapomnieć. Usiadłam przy biurku i włączyłam laptopa. Zalogowałam się na facebooku. Miałam dwa nowe zaproszenia do znajomych. Jedno od Nadii, a drugie od James'a. Obydwa przyjęłam. Niedługo zabawiłam na tym portalu społecznościowym, ponieważ nic interesującego się na nim nie działo. Przypomniałam sobie o tym jak nie tak dawno czytałam opowiadania o moich idolach. Weszłam w pierwszy lepszy link i zaczęłam czytać. Strasznie mnie wciągnęło. Na reszcie zapomniałam mogłam zapomnieć o swoich problemach, a "zająć sie" kłopotami głównych bohaterów... Kiedy kończyłam dziesiąty rozdział była godzina 18.30. Booziu, ale sie zaczytałam. Prędko wyłączyłam komputer i łapiąc w biegu ubrania, pobiegłam do łazienki. Przebrałam się w trybie ekspresowym i zaczęłam robić makijaż... Niestety zmuszona byłam do nałożenia dwóch "warstw" podkładu, ponieważ jedna nie pokrywała dokładnie sinego policzka. Wytuszowałam
rzęsy, zrobiłam delikatne kreski i pomalowałam usta moim ulubionym błyszczykiem. Wychodziłam właśnie z łazienki, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć. W progu stał mój ukochany. Ubrany w czarne rurki, błękitną koszulkę i skórzaną kurtkę w tym samym kolorze co rurki.
- Lenko... Wyglądasz... Nieziemsko...
- Dziękuję. Ty też nieźle się prezentujesz... - cmoknęłam go w policzek i razem wyszliśmy. Zakluczyłam dom i poszliśmy do samochodu. Nie jechaliśmy długo. Po 10 minutach zatrzymaliśmy się przed jakimś klubem. Niepewnym krokiem weszłam przed Niall'em. Moja pierwsza "wielka impreza"... Szczerze mówiąc to troszkę się obawiałam... Miałam różne myśli, np. że mnie nie wpuszczą i tego typu rzeczy. Ale nic podobnego nie miało miejsca... Weszliśmy i wszystko było normalnie i w porządku... W pewnym sensie... Cały klub "trząsł się" od dudniącej muzyki, wszędzie tańczyli jacyś nieznajomi. Kątem oka zauważyłam gromadzącą się grupkę przy barze... Właśnie uświadomiłam sobie, że to nie jest miejsce dla mnie... No, ale nie mogę tego zrobić Niall'owi... Otrząsnęłam się i spojrzałam na całą sprawę pozytywnie... Może nie będzie, aż tak źle... W tym momencie poczułam jak Niall łapie mnie za rękę i ciągnie na środek parkietu. Opierałam się jak tylko mogłam, ale był silniejszy... Po chwili byliśmy na środku, a "DJ" puścił wolny
kawałek. Czułam jak na moich policzkach i szyi pojawia się ogromny, różowo-czerwony rumieniec. Taaak... Jestem strasznie nieśmiała. A teraz jestem zmuszona zatańczyć "wolnego" z Niall'em przed samymi nieznajomymi osobami... Żeby było ich dziesięć no to może jeszcze, ale nie taka ilość! Wszyscy zgromadzeni otoczyli nas i cały czas się gapili. Przez pierwszą minutę byłam strasznie spięta... Mimo że wtulona w Niall'a, mimo że czułam jego słodkie perfumy... Później było już tylko lepiej. Rozluźniłam się i zaczęłam wreszcie "współpracować" - tańczyć. Kiedy skończyła się wolna piosenka reszta znów powrócili do "normalności". Wszyscy już tańczyli w rytm jakiejś szybkiej i skocznej muzyki. My przeciskając się przez tłum dotarliśmy do barku. Oboje usiedliśmy na wysokich stołkach i patrzyliśmy się na siebie...
- Jesteś taka słodka, kiedy się rumienisz - powiedział Niall
- A Ty jesteś nienormalny... Ja muszę wszystko robić małymi kroczkami... Muszę się do wszystkiego przyzwyczajać... Gdybym była tutaj sama to dopiero po godzinie odważyłabym się wejść w ten tłumek i zacząć tańczyć... Ale nie po samym wejściu do klubu pojawić się na środku sali...
- Słońce... Muszę nauczyć Cię jak "się rozerwać"... Przecież czasami trzeba poszaleć... Tym bardziej, że zaczyna się weekend... Tym bardziej, że za tydzień już wyjeżdżamy - zamilkł... Miał rację. Powinnam się wyluzować i ponieść... Chociaż raz. Dla Niego!
Nie wiem czemu, ale cały czas czuję na sobie czyjś wzrok... Ktoś bez przerwy się na mnie gapi... Wiem to... Czuję to charakterystyczne mrowienie w całym ciele... Przecież jestem dziewczyną Niall'a Horana... Praktycznie wszyscy o tym wiedzą... Może nie spodziewali się, że ujrzą mnie w tym klubie czy w ogóle gdziekolwiek. Zignorowałam to i wstałam ze stołka...
- No chodź! Skoro masz taką ochotę na szaleństwo... - powiedziałam z uśmiechem i tym razem to ja pociągnęłam go na środek sali. Tym razem już nikt nie przerywał tańców... Nikt nie zwrócił na to uwagi... Byłam szczęśliwa... Bawiłam się w najlepsze z moim chłopakiem... Pierwszy raz w życiu czułam się tak cudownie! To nie byłam JA... To nie ta sama Milena Lis... To moje drugie oblicze, skrywane przez szesnaście lat... Szkoda tylko, że nie trwało to dłużej niż dwie godziny... Po upłynięciu tego czasu ja nadal tańczyłam z Niall'em i właśnie mieliśmy pójść odpocząć na chwilkę, (Włącz.) kiedy obok nas przeszła blondynka i "niechcący" wylała na mnie swojego drinka... Odwróciła twarz w moją stronę... - Patricia. Moje serce zaczęło bić szybciej...
- Eeeej! Wiedźma nie powinna się rozpuścić?? - spytała ze złowrogim uśmieszkiem... Miałam ochotę wyjść stąd, zapaść się pod ziemie, założyć czapkę niewidkę... Chciałam zniknąć... Znów wszystkie spojrzenia skierowały się w naszą stronę... Zostałam upokorzona na oczach mojego chłopaka i całego tłumu nieznajomych mi ludzi... Niall ścisnął moją rękę i powiedział:
- Natychmiast przeproś moją dziewczynę... Za to, że poplamiłaś jej bluzkę i za to, że ją obraziłaś...
- Nie mam takiego zamiaru... Zasłużyła sobie...
- Niby czym?! - Niall był wściekły...
- Kochanie uspokój się... Idźmy stąd... Proszę... - przerwałam i pociągnęłam go lekko za rękę, ale on nadal stał na swoim miejscu, wpatrując się w nią morderczym spojrzeniem... Nie poznawałam go... Mój Horan'ek nigdy jeszcze nie był tak zły...
- Tym, że istnieje... Tym, że tu przyjechała... - odpowiedziała Blondynka, a każde słowo wypowiedziane przez tę zołzę było jak strzał w moje serce... Nie miałam siły już tego słuchać... Puściłam rękę Niall'a i ledwo powstrzymując łzy wybiegłam z klubu. I to było dobre rozwiązanie... W pewnym sensie... Z jednej strony to uciekłam od problemu, ale to dla dobra Niall'a, wiedziałam, że jak ja wyjdę Blondynek zrobi to samo czyli nic się nie wyda i będzie tak jak jest... Wsiadłam do samochodu, a po chwili Niall zajął miejsce kierowcy. Schowałam twarz w dłonie i cicho łkałam... Niall dotknął delikatnie mojego ramienia. Po chwili usłyszałam cichy głos:
- Lenko... Nie przejmuj się słowami tej dziewczyny... Na pewno Ci czegoś zazdrości...
Nadal nie przestawałam płakać... Tak zazdrości mi na pewno... Tego, że mam Niall'a...
- Obiecuję, że kupię Ci identyczną bluzkę, albo nawet ładniejszą tylko przestań już płakać... Nie powinnaś wylewać łez przez kogoś takiego jak ona... - znów Horan przerwał ciszę...
Otarłam łzy i podniosłam głowę. Spojrzałam na niego...
- Przepraszam... Przepraszam za to, że zniszczyłam Ci wieczór... Przepraszam za to, że przyjechałam... Przepraszam za to, że istnieje... Przepraszam...
- Ale Lenkoo...
- Przepraszam Niall... Zasługujesz na kogoś lepszego - powiedziałam i wyszłam z samochodu... Nie wiedziałam co chcę zrobić... Nie wiedziałam dokąd chcę iść... Wiedziałam tylko, że muszę stąd odejść. Szłam i zastanawiałam się co ze sobą teraz począć... Wrócić do domu nie mogłam, bo Niall od razu przyszedłby do mnie i drążył temat Patrici i ogólnie... Przez głowę przeszła mi myśl, że mogłabym zadzwonić do Nadii... Ale od razu pojawiły się kontrargumenty... Po pierwsze nie wiem gdzie mieszka... Po drugie nie ma prawa jazdy więc jeżeli mieszka daleko nie byłaby w stanie do mnie dotrzeć. Została jedna opcja... James. Odwróciłam się... Samochód Niall'a wciąż stał przed klubem... Wyjęłam telefon. Na wyświetlaczu widniała godzina 22.39. Zawahałam się, ale po chwili już rozmawiałam z James'em
-Lenko... Coś się stało? - usłyszałam zaspany głos Henderson'a
- Witaj James... Przepraszam, że dzwonie o tak późnej porze, ale mam do Ciebie wielką prośbę.
-Słucham...
Nie wiedziałam jak mam o to zapytać... Ten pomysł teraz wydawał mi się strasznie głupi...
- Jesteś tam Lenko?
- Tak, tak... James... Czy mógłbyś przyjechać po mnie... Pod ten klub... Booże jak on się nazywał... "Rock me" Czy jakoś tak?
- Jasne.. Daj mi 15- 20 minut zaraz będę. - rozłączył się.
"Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" - święta prawda, o której coraz częściej się przekonuję. Po obiecanych piętnastu minutach zauważyłam zbliżające się w moją stronę światła. Podbiegłam bliżej... Chciałam jak najszybciej stąd pojechać... James zatrzymał się i otworzył mi drzwi. Natychmiast wsiadłam.
- Dziękuję Ci... Ale to jeszcze nie koniec próśb... Czy mógłbyś mnie dzisiaj przenocować czy coś... Mogę spać nawet na fotelu w salonie, abym nie musiała wracać do siebie...
- Oczywiście... Dla Ciebie wszystko... Mam tylko jedno pytanie... Kim jest ten idiota i co Ci zrobił? - odpowiedział i ruszył.
- Nie trafiłeś... Ten stan zawdzięczam mojej "koleżance" z klasy... W pewnym sensie pobiła mnie dzisiaj w szkole i upokorzyła w klubie... Przepraszam, że Ci się zwierzam z moich problemów...
- Pobiłaaa Cię?? Co Ty masz za koleżanki? To jest teraz normalne?
- Wiesz co, tam gdzie ja jestem nic nie jest normalne... Więc boję się, że Ciebie też mogę w to wciągnąć... Nic więcej już na temat moich problemów nie powiem... A właśnie! Masz już plan na ten jutrzejszy obraz? - zmieniłam temat.
- Taak! Już to widzę... Ale to dopiero jutro... Cieszę się, że tak wyszło... Umówiliśmy się na 14.00, a tak będziesz u mnie już wcześniej... Namaluję Cię wcześniej, a na popołudnie znajdziemy jakieś fajniejsze zajęcie...
- Na popołudnie Twoje plany będą takie, że pokażesz swoim rodzicom obrazy, które namalowałeś... Mogą być?
- Jasne o ile Ty będziesz przy mnie...
- Tyle dla mnie zrobiłeś... Muszę się jakoś odwdzięczyć... - odparłam.
Oboje zamilkliśmy już na dobre. Całe piętnaście minut przejechaliśmy w ciszy... Jednak ani mnie, ani James'owi to nie przeszkadzało... Zatrzymaliśmy się przed salonem. James wyszedł i otworzył mi drzwi, po czym razem weszliśmy do salonu. Znajome wnętrze wydawało się teraz takie przytulne. Drzwi, z których tamtego, pamiętnego dnia wyszedł "Czarnowłosy" prowadziły do jego normalnego domu. Zaprowadził mnie tam. Kiedy w przedpokoju zdejmowaliśmy buty, usłyszałam głos "James... Gdzie Ty się szlajasz po nocy?" Przeszliśmy do salonu. Ja schowałam się za plecami James'a tak, że nie było mnie widać... Fryzjerka siedziała na kanapie i oglądała telewizje.
- Maamo... Musiałem coś załatwić...
- Taak? Co??
- Musiałem pomóc przyjaciółce w potrzebie...
Kiedy staliśmy się przyjaciółmi?? Nie wiem, ale nie chciałam na razie się odzywać, ani pokazywać...
- Ahaa... I co pomogłeś??
- Chyba tak... - powiedział i odwrócił się w moją stronę. Teraz byłam zmuszona już wyjść...
- Dobry wieczór... - powiedziałam cicho.
- Oooo! To Ty Ślicznotko... - powiedziała miłym głosem fryzjerka - mama James'a. Kątem oka zauważyłam jak mruga do swojego syna, a ten się rumieni. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Tak... Ta Ślicznotka ma na imię Lenka i dzisiaj nie ma gdzie spać... Czy mogłaby zostać u nas? - spytał Henderson
Jego mama chwilkę się zamyśliła... Obejrzała mnie od stóp do głów jeszcze raz... Nie zauważyła żadnego pistoletu schowanego do kieszeni czy czegokolwiek innego i zgodziła się...
Podziękowałam ładnie i razem z James'em udałam się do jego pokoju. Czarnowłosy otworzył przede mną ciemnobrązowe, mahoniowe drzwi, a moim oczom ukazało się przyjazne wnętrze. Weszłam do środka i zaczęłam się rozglądać. Po prawej stronie od wejścia ściana była pokryta beżową emulsją jednak nie bardzo było można to zobaczyć ponieważ niemal na całej jej powierzchni rozpościerał się obraz przedstawiający ogromne, granatowo - białe morze z pienistymi falami, w którym można było zatonąć wzrokiem. Przeciwległa do drzwi ściana była w tym samym kolorze. Jednak na niej nie było już obrazów tylko jedno niewielkie okno i spora szafa koloru kawy z mlekiem. Dwie pozostałe ściany były ciemnoniebieskie. Przy jednej stało dwuosobowe łóżko nakryte beżową pościelą, na której "narysowana" była wieża Eiffel'a i granatowe poduszki z białym napisem "Sweet Dreams". Obok niego stała mała szafeczka nocna. Ostatnia ściana poświęcona była tylko i wyłącznie dziełom James'a w postaci obrazów i zdjęć. Na malutkiej komodzie leżało mnóstwo małych muszelek i kamyczków. Jak się domyśliłam były to pamiątki z wakacji kolekcjonowane od najmłodszych lat. Na jasnych panelach rozłożony był mały, owalny dywan w dużą biało-granatową kratę z frędzelkami... Byłam oczarowana wnętrzem jego pokoju. Wszystko miało tu swoje idealne miejsce, a porządek jaki tu panował był niesamowity. Kiedy wreszcie ocknęłam się James powiedział:
- Myślę, że podoba Ci się Twój dzisiejszy apartament. Ja będę spał na kanapie w salonie, a Ty tutaj - wskazał na swoje łóżko
- To ja powinnam spać na kanapie... W końcu to ja Ci weszłam na głowę w środku nocy...
- Oj Lena, Lena... Nie dyskutuj... - powiedział i skierował się w stronę szafy. Po pięciu minutach przerzucania ubrań, wyjął szare dresy i podał mi je...
- Wiem, że nie jest to cudowna, koronkowa koszula nocna, ale nie posiadam takiej... - powiedział z udawaną powagą. Roześmiałam się. Moja bujna wyobraźnia natychmiast stworzyła wizję James'a ubranego w koronkową koszulę nocną...
- To.. mi... wy... wystarczy - powiedziałam przez śmiech.
- Jeżeli chcesz się wykąpać to łazienka jest na samym końcu korytarza. Ja już sobie idę... Do zobaczenia jutro...
- James... - powiedziałam cicho
- Tak? - cofnął się
- Dziękuję Ci! Bardzo...
Miał coś powiedzieć, ale mrugnął tylko i wyszedł... Stwierdziłam, że skoro dzisiaj rano brałam prysznic to teraz tylko zmyję makijaż i umyję zęby. Tak zrobiłam. Wzięłam dresy i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż znalezionym mleczkiem do demakijażu i płatkami kosmetycznymi, należącymi chyba do pani Henderson umyłam zęby palcem i przebrałam się w dresy James'a. Ubrania pachniały jego perfumami... Zaplotłam jeszcze szybko warkocza i wróciłam do pokoju. Zgasiłam światło i weszłam pod kołdrę... Co będzie jutro? Co będzie pojutrze? Jak tu sobie radzić? Przecież muszę wrócić do domu... Od natłoku myśli rozbolała mnie głowa... Przyłożyłam głowę do poduszki, która również charakterystycznie pachniała, i po chwili zasnęłam...
Nie wiem jak Wam, ale mi się ten rozdział baaardzo podoba ;) Zostawcie komentarze i swoje twittery, będzie mi baardzo miło ;) Mój twitter : https://twitter.com/MilenkaLis... ;)
Pozdrawiam Was Bardzo Serdecznie i Przesyłam Całusy <3 :***
Milenka Lis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz