24 lip 2014

Rozdział XXI

Witajcie Kochani!!! Ten rozdział dedykuję mojej Ukochanej Najlepszej Przyjaciółce, a mam ku temu powód, o którym na pewno będzie wiedziała, a nie chcę pisać publiczniee... ;) Dziś nie będę się rozpisywać, bo nie mam za bardzo na to czasu... Dziękuję za kolejne wejścia, za głosy w ankietach... Proszę o więcej komentarzy!!! <3 Przypominam: CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!!! Zapraszam do czytania...

Poniedziałek 15. 09. 2012 r. WŁĄCZ ;)

*Lena*
Obudziłam się i czułam, że dziś będzie lepiej... Wszystko bolało mnie już mniej, a kiedy otworzyłam oczy jednym widziałam wszystko, a drugim białą powierzchnię opatrunku, ale widziałam! Niall'a przy mnie nie było... Rodziców także... Jednak nie byłam sama... Obok mnie siedział Harry... Miał zamknięte oczy, ale nie spał...
- Harry wreszcie możemy porozmawiać sam na sam... - powiedziałam, a on spojrzał na mnie swoimi zielonymi tęczówkami.
- No więc ja na początku chciałbym Cię jeszcze raz przeprosić za tamte słowa, które powiedziałem przed Twoim wyjazdem do Polski... Kłamałem i Ciebie i siebie... Gdybyś wyniosła się z mojego życia ono straciłoby sens... Więc proszę Cię o wybaczenie... - w jego oczach widziałam, że wszystkie słowa są prawdziwe...
- Byłabym bezduszną osobą gdybym Ci nie wybaczyła... Gdyby nie Ty i Twoja pomoc ja... - szepnęłam i przerwałam nagle...
- Nie wspominajmy tego... Czyli znów jesteśmy przyjaciółmi??? - spytał z nadzieją.
- Tak... - odpowiedziałam i znów wzięłam go za rękę.
Przybliżył się do mnie i popatrzył w moje oczy... Zahipnotyzował mnie... Te zielone tęczówki wprowadzały w trans... Zbliżał swoją twarz do mojej, a ja nie protestowałam. Po chwili na swoich ustach poczułam miękkie wargi Harry'ego. Położyłam swoją lewą dłoń na jego policzku... Kiedy zabrakło nam tchu odsunęliśmy się od siebie... Popatrzył na mnie... Dopiero teraz dotarło do mnie co tu się stało...
- Harry... Przyjaciele się nie całują... Ja kocham Niall'a, a Ty za miesiąc żenisz się z Sophie...
- Nie...
- Co nie? - spytałam ze zdziwieniem...
- Z Sophie koniec... Uświadomiłem sobie, że jej nie kocham... A wciąż czuję coś do Ciebie...
- Harry... Ja kocham Niall'a... - powtórzyłam - To wszystko czyli pobicie... Nie odbyłoby się gdybym zerwała z Niall'em, ale za bardzo go kocham i przeszłam to wszystko, żeby go nie stracić... Jesteś dla mnie kimś ważnym... Tym bardziej teraz kiedy Tobie zawdzięczam to, że żyję, ale nic więcej nie mogę Ci ofiarować niż tylko przyjaźń...
- Rozumiem to... - odparł lekko załamany...
- Przepraszam... Mam nadzieję, że nie byłam jedynym powodem, dla którego zerwałeś swoje zaręczyny...
- Niee... Po prostu uświadomiłem sobie, że ONA jest bezduszną harpią...  - zaśmiał się...
- Mogę Ci coś powiedzieć?? Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi tego za złe, że to ukryłam ...
- Ja miałbym być na Ciebie zły???
- W tamtym tygodniu widziałam Sophie z innym facetem... Myślałam, że to nic takiego, ale oni... całowali się... Chciałam Ci powiedzieć, ale bałam się, że mi nie uwierzysz...
- Naprawdę??? W takim razie niezła z niej aktorka... Wczoraj udawała nawet, że płacze, a pewnie poleciała od razu do tego swojego chłoptasia... Dziękuję... Zrzuciłaś ze mnie najmniejsze poczucie winy... Koniec o mnie... Jak się czujesz??
- Całkiem dobrze... Wszystko mnie jeszcze boli, ale nie tak strasznie..
No i zapadła ta niezręczna cisza - to czego najbardziej się obawiałam w tym momencie. Harry wpatrywał się w swoje buty, a ja zaczęłam analizować to co się stało kilka minut temu. Styles mnie pocałował, a ja nie sprzeciwiłam się... Wręcz przeciwnie miałam wielką ochotę odwzajemnić pocałunek. STOP! Kochasz Niall'a... Gdyby tak nie było to wszystko nie miałoby miejsca.... Szantaże, "bójki". Ten pocałunek to chwilka słabości, spowodowana tym, że mój mózg po narkozie jeszcze dobrze nie pracuje. Tak dokładnie TAK! Dzwonek telefonu. Harry wstał, wyjął komórkę z kieszeni i odebrał połączenie.
- Harry Edward Styles czy Ty wiesz co Ty narobiłeś??
Zapowiadała się ostra kłótnia, bo nawet ja usłyszałam "słodziutki" głos menadżera chłopaków.
- To nie jest rozmowa na telefon... Będę w domu około 15... - przerwał Harry i rozłączył się... Po chwili znów mogliśmy usłyszeć melodyjkę, ale Styles najzwyczajniej w świecie wyłączył telefon. Nie poznawałam go. To nie jest ten osiemnastoletni, potulny Harry, który spełnia wszystkie zachcianki menadżera, to nowy Harry, który zaczął walczyć "o swoje" na większą skalę. Z jednej strony to dobrze, ale czy zespół na tym nie ucierpi? Okaże się... Spojrzałam na telefon... Była 11.00... Zaczęłam się martwić o Niall'a. Rozumiem, że chłopcy nie siedzą przy mnie cały dzień, bo mają własne życie, sprawy i problemy; Nadia musi chodzić do szkoły, ale Niall raczej byłby teraz tutaj... Martwiłam się, jednak nie śmiałam pytać o to Harry'ego. Po 10 minutach dalszego milczenia drzwi do sali się otworzyły. Byłam pewna, że to Niall, ale rozczarowałam się. Jedna z pielęgniarek przyszła zmienić mi kroplówkę i podać jakiś lek. Zabawiła tu jakieś siedem minut i znów zostałam sama z Harrym. Postanowiłam udawać, że śpię. Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o tym co będzie dalej. W szpitalu będę do środy, a chłopcy jadą trzy dni później czyli w sobotę. Opatrunek mi zdejmą dopiero po ich wyjeździe, ale ręka i żebra? Najbiedniej jeszcze 3 tygodnie po zdjęciu opatrunku będę miała ten gips i bandaż. Czyli co? Dwa miesiące do tyłu w liceum? Nie... Mam Nadię... Na pewno pomoże mi z lekcjami i w ogóle. A może na czas trasy wprowadziłaby się do mnie? Muszę jej to zaproponować. A jeżeli się nie zgodzi to przecież mam rodziców... Właśnie... Rodzice... Nie wiem czemu, ale ostatnio zaczęłam się cieszyć, że Patricia mnie pobiła.... Wiem to głupie myślenie, ale dzięki temu moi rodziciele wreszcie mnie zauważyli... Przypomnieli sobie o swojej córce. Jedna rzecz... Jedna mała sprawa i przyjechali... Do mnie, do swojej córki... Martwili się... Chcą się zmienić... To jest takie wspaniałe. W moje myśli wkradł się dźwięk otwieranych drzwi. Moje powieki jednocześnie się uniosły i spojrzałam w tamtym kierunku. Tym razem to był mój ukochany. Podszedł do mojego łóżka, pocałował mnie w czoło i dopiero wtedy przywitał się z Harrym.
-Gdzie byłeś? Martwiłam się o Ciebie... - powiedziałam z lekką irytacją w głosie...
- Po pierwsze zawiozłem Twoich rodziców do Twojego domu... Mają przyjechać po południu taksówką... Po drugie pojechałem się przebrać i coś zjeść, a przy okazji zabrałem dla Ciebie kilka książek, żebyś się nie nudziła podczas naszej nieobecności - odpowiedział lekko skruszony.
- Dziękuję - powiedziałam już łagodnym głosem. Nagle dotarła do mnie druga część wypowiedzi więc spytałam: - A gdzie się wybieracie?
- No dziś ja już jestem z Tobą przez popołudnie i caałą noc, ale od jutra zaczynamy ciężką pracę. Harry przypominam o jutrzejszym wywiadzie o 10.30.
Loczek po tych słowach wstał i zaczął się zbierać...
- Lenko skoro już masz przy sobie swojego Anioła Stróża to ja sobie pójdę... Jak widzisz czeka mnie ciężkie popołudnie i masa przygotowań - widziałam smutek w jego oczach i słyszałam rozczarowanie w głosie...
- Harry jak będzie bardzo źle to dzwoń... Już ja sobie z waszym menadżerem pogadam...
Uśmiechnął się lekko, ale to nie był ten promienny uśmiech przy którym ukazywały się jego cudne dołeczki. To był cień uśmiechu. Pożegnał się i wyszedł. Była 13.00 Za jakieś dwie godziny przyjedzie Nadia. Zanim jednak to nastąpi będę miała sporo czasu dla mojego chłopaka. Niall podszedł do mnie i musnął moje wargi. Odwzajemniłam pocałunek. Zamknęłam oczy i w mojej głowie pojawiła się , o zgrozo!, twarz Harry'ego. Odsunęłam się od Niall'a jak poparzona.
- Co się stało Lenko? - spytał
- Nic, nic... Tak jakoś... - Dlaczego? Znów powtarza się ta sama historia... Jestem szczęśliwa i za wszelką cenę próbuję to zepsuć... Nie mogę do tego dopuścić. Muszę wziąć się w garść i postawić jasno. Niall'a kocham, a Harry to tylko przyjaciel.
- Kochaniee - przerwał moje rozmyślanie.
- Słucham?
- Ja wiem, że to dla Ciebie trudne, że nie chcesz do tego wracać, ale chciałbym wiedzieć całą prawdę.
 Czy on coś podejrzewa? Czy jakimś cudem wie co dzieje się teraz w mojej głowie?
- Chciałbym żebyś opowiedziała mi całą historię od dnia, w którym po raz pierwszy poszłaś do szkoły.-Odetchnęłam z ulgą. W pewnym sensie. Miał rację. Wracanie do tej sytuacji, teraz kiedy mam pewność, że już nigdy więcej do tego nie dojdzie jest czymś strasznym, ale muszę się przełamać. Wzięłam głęboki oddech, pamięcią wróciłam do tamtego dnia. Na samą myśl się wzdrygnęłam. Zaczęłam mówić. Wszystkie wydarzenia, emocje jakie mi towarzyszyły, nawet te dwa załamania psychiczne gdzie milimetry dzieliły mnie od śmierci. Wszystko płynęło z głębi serca, przez moje usta do uszu Niall'a. Jego mina wyrażała sto różnych odczuć. Najwyraźniej ból i obrzydzenie do Patricii. Sama ledwo powstrzymywałam łzy. Kiedy skończyłam swoją opowieść, Niall podszedł i przytulił mnie. Mimo, że zrobił to bardzo delikatnie ja i tak syknęłam z bólu. Pęknięte żebra dały o sobie znać. Nie odzywał się. Chyba nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. W tym momencie do "mojej" sali weszła pielęgniarka z tacą. No tak przyszła pora na jeden z
serwowanych tutaj "tfu" obiadków. Wolałabym nic nie jeść przez te dwa tygodnie no, ale cóż. Wcześniejszy brak apetytu i osłabienie po chorobie i wypadku zmuszało mnie do jedzenia... Starsza kobieta podała tacę Niall'owi i wyszła bez słowa. Miły personel to podstawa każdego szpitala nie? Blondynek postawił tacę na stoliczku przy moim łóżku. Nadal nie mogłam się przyzwyczaić do robienia wszystkiego lewą ręką. No, bo jak osoba praworęczna w jeden dzień może stać się leworęczna? Mimo to spróbowałam zjeść. Zajrzałam do talerza. Szara breja... Zupka! Pychootka... Ciekawe tylko jaka. Trudno było stwierdzić... Wzięłam łyżkę w lewą rękę i próbowałam jakoś przystawić ją sobie do ust. Kiedy Niall zobaczył moje poczynania, z troską w oczach wziął ode mnie łyżkę, "zatopił" ją w szarej brei i najzwyczajniej w świecie zaczął mnie karmić. Z jednej strony czułam się jak małe dziecko i było mi z tym głupio, a z drugiej cieszyłam się, że mam takiego kochanego chłopaka. Kiedy Niall mnie karmił, drzwi się otworzyły i do sali
weszła Nadia...
- Witaj Lenko! Smacznego... Wiesz jak to słodko wygląda...
- Hej! Dziękuję... I wiem, mój chłopak to sama słodycz - uśmiechnęłam się.
- Jedz, jedz... Nie przeszkadzaj sobie. Ja znajdę prezent, który mam Ci przekazać...
Miałam ochotę spytać o czym mówi, ale Niall wetknął mi kolejną łyżkę przepysznej zupki do na wpół otwartej buzi. Po 10 minutach miska po zupie była pusta, a ja czułam się w miarę najedzona. Teraz mogłam spytać o ten "prezent". Nadia podała mi białą kopertę, którą przez cały czas trzymała w dłoni. Do Lenki! - widniał napis, trochę koślawy, jakby pisany przez chłopaka. Otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej złożoną kartkę A4.
"Droga Lenko na początku naszego listu chcielibyśmy Cię bardzo przeprosić, za naszą obojętność. Gdybyśmy jakoś zareagowali pewnie cała ta przykra sytuacja nie miałaby miejsca. Następnie chcielibyśmy zapewnić Cię, że możesz na nas liczyć i w tym przypadku i przez następne trzy lata, które będziemy spędzać razem. Obiecujemy także, że nie tylko Nadia będzie dawała Ci lekcje. Sprężymy się tak, że każdego dnia będzie Ci je pisał ktoś inny OK.? Na koniec chcemy życzyć Ci szybkiego powrotu do zdrowia i do szkoły. PS. Spodziewaj się nas w piątek! Pozdrowienia i całusy od:
I tu dwadzieścia jeden nazwisk i imion uczniów z mojej klasy. Wzruszyłam się. Do moich oczu napłynęły łzy... Jednak mnie lubią! Przeczytałam list jeszcze dwa razy i teraz zamiast łez na twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha, a ja zaczęłam cicho chichotać...
- Dzisiejsze lekcje są ode mnie - przerwała ciszę Nadia i podała mi kartkę z tematami. - Aha i radziłabym Ci napisać odpowiedź od razu, żebym na jutro mogła ją zanieść...
- Już się za to zabieram...
Nadia podała mi kartkę i długopis. Od razu mina mi zrzedła. Jak ja cokolwiek napiszę? Przecież nie uda mi się z tym gipsem... Nadia widząc moje zakłopotanie, powiedziała, że napisze list za mnie, to znaczy ja będę dyktować treść a ona go napisze. Kiedy już miałam wypowiedzieć pierwsze słowa, przerwał mi dźwięk telefonu. Oczywiście musiała podać mi go moja przyjaciółka. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i usłyszałam głos Harry'ego
- Lenko nie mogę dodzwonić się do Niall'a... Jest nam tutaj potrzebny...
- Cześć Harry! Dać Ci go czy "wysłać" od razu do Was? - spytałam z lekkim niepokojem.
- Powiedz, żeby natychmiast przyjeżdżał, bo musimy ustalić kilka rzeczy przed jutrzejszym wywiadem - na te słowa trochę się uspokoiłam, ale następne lęki pojawiły się momentalnie w mej głowie.
- Ok. A jak rozmowa z menadżerem? - przypomniałam sobie
Cisza. W słuchawce słyszałam tylko jego w miarę spokojny oddech. Chyba się zastanawiał.
- Jak słyszysz żyję, więc nie było, aż tak tragicznie... - zaśmiał się, ale to nie był ten, śmiech który tak dobrze znałam... Przepełniony był jakimś hmm... fałszerstwem?
- No to się cieszę... Już mu przekazuję... Trzymaj się... Powodzenia jutro na wywiadzie! Pa! - powiedziałam i rozłączyłam się
Przekazałam Niall'owi informację. Blondynek nie był zadowolony z tego, że musi mnie opuścić. Miał zostać ze mną, aż do jutra. No, ale cóż... Obowiązki wzywają. Ucałował mnie w usta, pożegnał się z Nadią i wyszedł. Zrobiło mi się smutno. Pierwszy raz nie będzie przy mnie Niall'a w nocy.
- To co dyktujesz? - spytała Nadia
- Już, już... - Zebrałam myśli. Przypomniałam sobie treść listu od moich kolegów i koleżanek. Już miałam odpowiedź w głowie. Zaczęłam mówić.  Kochana Klaso! Zrobiliście mi ogromną niespodziankę listem, za który bardzo dziękuję... Przeprosiny przyjęte, chociaż wątpię żebyście dali radę powstrzymać Patricię. To co się stało po prostu musiało się stać - dyktowałam tak szybko, że Nadia ledwo nadążała z pisaniem. Ale co ja mogłam poradzić... Słowa same pojawiały się w mojej głowie, a ja automatycznie je wypowiadałam. - Ale to już było i nie wróci... Cieszy mnie fakt, że mam w Was wsparcie... Myślałam, że nikt w klasie mnie nie lubi... No oprócz Nadii, a tu następna niespodzianka... - Uśmiechnęłam się do mojej przyjaciółki, odwzajemniła uśmiech i ponownie pochyliła się nad, prawie zapisaną już, kartką - Zapewniam Was, że na pewno skorzystam, a także informuję, że każdy z Was również możecie liczyć na mnie... Jeżeli macie ochotę to z wielką przyjemnością przyjmę wszystkie kartki z lekcjami... Jak na razie nie będę w
stanie nic uzupełnić, bo nie wiem czy wiecie, ale mam złamaną prawą rękę... A ten list pisze Nadia... To znaczy moje słowa przelewa na papier swoją ręką. A co do zapowiedzi piątkowej wizyty już na Was czekam! Strasznie mi się tu nudzi jak jestem sama... Pozdrawiam Was wszystkich i ściskam najmocniej... PS. Do szkoły wracam dopiero za jakieś 2-3 tygodnie...
- To wszystko? Może jakieś PS.2 na następne pół strony?? - spytała roześmiana Nadia
- Nie... I tak dużo przekazałam w tym liście... Może trochę zbędnych informacji... - zamyśliłam się, a po dłuższej chwili dodałam... - Cieszę się, że zostałam zaakceptowana...
- A właśnie... Miałam Ci coś powiedzieć, ale w obecności Niall'a było mi głupio... - powiedziała Nadia czym bardzo mnie zaciekawiła. Składając kartkę, mówiła dalej - Już teraz wiem dlaczego nie chciałaś zerwać z Blondynkiem. To anioł nie chłopak...
- Nadia... Oni wszyscy są tacy... - Zamyśliłam się ponownie - Po jednym razie się tego nie zauważa, ale kiedy spędzisz z nimi trochę więcej czasu zobaczysz... Liam... to jest sto aniołów w jednej osobie... Niall pięćdziesiąt i nie oznacza to, że Liam'a bardziej lubię czy coś... Niall jest tym jedynym, ale gdyby ich porównać to Liam jest tym spokojniejszym i w ogóle. Co do reszty chłopców. W każdym kryje się po jednym aniele, ale każdy ma w sobie coś z tej nieziemskiej istoty... - zakończyłam swoją prawie filozoficzną wypowiedź.
- Wiesz co... Dzięki Tobie szybciej, hmmm, otwieram się na ludzi... Jesteś moją pierwszą przyjaciółką... A chłopcy... Chłopcy są całkiem inni niż sobie ich wyobrażałam... Myślałam, że są piątką ważniaków, nie zwracających uwagi na takie osoby jak my... Proszę nie obrażaj się...
- Jak mogłabym się obrazić? Przecież wszystkie osoby, które nie mają "directiomanii" tak właśnie o nich myślą. I wiem, że my to osoby z niższej półki i też często zastanawiam się jakim cudem ja, prosta dziewczyna jestem drugą połówką jednego z członków One Direction. Poza tym jesteś moją drugą przyjaciółką, ale! pierwszą prawdziwą. Ta z Polski nią nie była. Znałyśmy się praktycznie od urodzenia, przez szesnaście lat razem... To samo przedszkole, ta sama podstawówka, to samo gimnazjum... A na zakończenie trzeciej klasy przyłapałam ją z moim chłopakiem... No, ale to nieważne... A chłopcy jak zauważyłaś nie są tacy... Nie uważają siebie za wielkie gwiazdy, tylko nadal czują się normalnymi ludźmi... Bo w sumie nimi są... Są zwyczajnymi chłopakami, tylko że Bóg dał im talent, który wykorzystali i mogą się nim szczycić... Dobra... Wystarczy już tych wywodów...
- Widziałam ich chyba dwa razy, a już czuję, że ich lubię... Tak samo było w Twoim przypadku? Czy Wy roztaczacie wokół siebie jakieś pole magnetyczne?
- Nic mi o tym nie wiadomo.
Zaczęłyśmy się śmiać... Nadia zerknęła na zegarek i od razu spoważniała...
- Lenko... Gdybym mogła siedziałabym tu z Tobą całą noc, ale nie każdy ma takie wakacje jak Ty i musi się uczyć, a także odrabiać lekcje... Więc ja zmykam, jutro będę o tej samej porze.
Niechętnie się pożegnałyśmy, ale mus to mus. Po chwili w pomieszczeniu zostałam tylko ja i pikająca aparatura podłączona do mnie. Czekałam na rodziców. Jednak kiedy przez dłuższy czas się nie zjawiali, wzięłam jedną z książek przyniesionych przez Niall'a i zaczęłam czytać. Pięć stron dalej uświadomiłam sobie, że nie zrozumiała ani jednego słowa... No tak... Jakim cudem mogłabym wiedzieć co przeczytałam jeśli mój mózg skupiał się na dzisiejszym dniu. Odłożyłam książkę i zamknęłam oczy. Harry i pocałunek, Niall, który mnie karmi, Nadia z listem... Niby nic szczególnego się nie wydarzyło, a mimo to wszystkie te zdarzenia pozostawiły po sobie jakiś ślad, który muszę przemyśleć... No więc... Harry... To w sumie już sobie wyjaśniłam... Styles to tylko przyjaciel. Niall to mój ukochany. Koniec! Kropka! Hmm... Dwójeczka. Niall... Normalny człowiek spytałby co tu analizować, ale ja nigdy nie należałam do tych normalnych... Do rzeczy! Mój Blondynek to cudowny chłopak... Myśli o mnie i chce dla mnie jak najlepiej. Troszczy się... Poza tym czuje się troszeczkę winny... Lepszego chłopaka nie mogłam sobie wymarzyć... A mimo to pojawia się wydarzenie nr 1, przez które mam mętlik w głowie... No dobrze, a co z trzecim... Nadia... Prawdziwa przyjaciółka... List od kolegów i koleżanek z klasy, którzy jednak mnie lubią... Którzy odwiedzą mnie już w piątek. Myśli które krążyły po mojej głowie były chaotyczne. Te trzy główne dzieliły się na mniejsze... Przemyślenie wszystkich nie bardzo mi pomogło... Od ich natłoku zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jak??? Czekam na komentarze... To co następny w sobotę?? ;)

Pozdrawiam i przesyłam uściski!

MiLena Lis! <3

2 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział, super jest! Chciałabym mieć tyle weny co Ty! Zastanawiam się, co dalej stanie się w życiu Leny. :) Przepraszam, że nie komentowałam wcześniejszego postu ale po prostu nie miałam czasu.

    Forever Yours :*

    PS. Sorki, że z anonima ale właśnie korzystam z telefonu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo! Oj kochana... Zapewniam Cię, że masz o wiele więcej weny ode mnie... Odpowiedź na pytanie ci się stanie w życiu Leny po części dostaniesz już jutro, a także w dalszych rozdziałach... Nie przepraszaj, bo wiem jak to jest! Do Ciebie też już zajrzałam... ;) Zapraszam jutro! I jeszcze dziękuję za komentarz :*

    OdpowiedzUsuń