24 sie 2014

Rozdział XXIX

Przeczytaj notkę pod rozdziałem ;)

*Lena* 23.12.2012 NASTRÓJ!
Obudziłam się o 12.30... Siedzenie do późna dało mi się we znaki więc musiałam odespać... Obok mnie nie było już Werci. Jak się domyślałam robiła śniadanie, a raczej obiad. To dziś stroimy domy i ubieramy choinki. Znów poczułam, że te święta będę najwspanialsze... Wigilię spędzam z ukochanymi przyjaciółmi, święta w Irlandii z rodziną Niall'a, a Sylwestra z moim najdroższym i rodzicami. Po raz pierwszy będą przepełnione szczęściem, miłością i magią... Z uśmiechem na twarzy wstałam i podeszłam do szafy. Po dziesięciu minutach wyjmowania i dopasowywania ubrań wybrałam odpowiedni strój. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic po czym przebrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Nadal uśmiechnięta zbiegłam na dół i skierowałam się do kuchni. Na stole stały dwa talerze z jajecznicą i chlebek posmarowany masłem, a także dwa kubki z herbatą owocową. W całym pomieszczeniu pachniało niebiańsko. Ostatnio czuję się rozpieszczana, Kiedy ja ostatnio robiłam śniadanie??? Nie pamiętam... Oj tam, oj tam... Trzeba z tego
korzystać. Przywitałam się z Weroniką i usiadłam przy stole. Byłam tak podekscytowana dzisiejszym dniem, że zjadłam w ekspresowym tempie, umyłam naczynia i popędziłam do salonu w celu wyjęcia wszystkich bombek, lampeczek i innych takich. Już wcześniej zadecydowałyśmy, że w naszym domu nie będzie ogromnej choinki, ponieważ wigilia jest u chłopców. Stwierdziłyśmy, że i w moim pokoju, i w pokoju Werci będzie stała jedna mała choineczka. Wzięłam ozdoby dla siebie i wróciłam do swoich czterech ścian. Na biurku stał już zielony gość. Z wielkim entuzjazmem przystąpiłam do działania. Okręciłam gałązki kolorowymi lampeczkami, które po podłączeniu cudownie migotały i zaczęłam wieszać czerwone bombeczki. Nie obeszło też się bez kawałeczków waty imitującej pierzynki śniegu. Na czubku oczywiście pojawiła się mała gwiazdka. Moja choineczka była gotowa... Teraz to ta magia udzielała mi się na całego. Już wyobrażałam sobie jutrzejszy wieczór... Miny bliskich kiedy otwierają prezenty... Łzy wzruszenia towarzyszące przy wzajemnym składaniu sobie życzeń... A to wszystko już jutro. Wyszłam z pokoju i zajrzałam do Weroniki. Na stoliku stała identyczna choinka tylko, że przystrojona w granatowe bombki. W oknie wisiały lampeczki... Wpadłam na wspaniały pomysł. Pobiegłam do spiżarki i wyjęłam z niej sztuczny śnieg oraz różne świąteczne wzory.
Po chwili ponownie znalazłam się we własnym pokoju i "stroiłam" jedno okno. To zadanie wydawało się takie proste, ale w życiu perfekcjonistki nigdy nie jest łatwo... Chciałam, żeby wzorki wyszły idealnie więc zajęło mi to dobre pół godziny. Kiedy już kończyłam, zauważyłam jakiś ruch firanki w domu naprzeciwko. To był Harry. Pomachał do mnie i zaczął wymachiwać rękami i dziwacznie gestykulować chcąc mi coś przekazać. Jednak z jego nieskoordynowanych ruchów nie dało się nic zrozumieć. Pokazałam mu "na migi" żeby poczekał i podeszłam do biurka. Wyjęłam z szafki blok i czarny marker. Skoro już szkoda mu kasy na SMS-y i woli porozumiewać się tak jakbyśmy mieszkali w średniowieczu czy dawniej no to Ok. Napisałam dużymi literami. "O co chodzi?" i ponownie pojawiłam się w oknie. Wytężonym wzrokiem przeczytał nakreślone słowa i teraz to on zniknął... Nie było go chyba z pięć minut... No, ale pojawił się w końcu z kartką "Chodźcie do nas!". Odpisałam szybko, ale dosyć wyraźnie "Będziemy za 10 minut", a on wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i uniósł kciuk w górę, po czym zniknął.
Dokończyłam ostatni wzorek, poszłam do mojej siostrzyczki i poinformowałam ją o nietypowym zaproszeniu. Od razu zeszłyśmy na dół, ubrałyśmy się w kurki i założyłyśmy buty, i udałyśmy się do chłopców. Drzwi otworzył nam Zayn, zanim jednak wpuścił nas do środka przytulił Wercię i namiętnie ją pocałował, a ja teatralnie zakryłam oczy dłońmi. Po zakończeniu czułości Zayn usunął się z progu i mogłyśmy wejść. Zdjęłyśmy wierzchnie ubrania, a następnie powędrowałyśmy za Malikiem do salonu. Stała już tam ogromna choinka, sięgała prawie do sufitu. W pomieszczeniu oprócz nas nie było nikogo. Spytałam o Niall'a, a Zayn odpowiedział, że jeszcze śpi. Looosie... Jak można spać do 14.00. Pobiegłam na górę, a kiedy znalazłam się w pokoju mojego chłopaka, rzuciłam się na jego łóżko i zaczęłam po nim skakać.
- Harry... Daj mi spokój... - mruknął i przewrócił się na drugi bok.
- Przepraszam bardzo! Czy ja w jakimś stopniu przypominam Harry'ego? Już drugi raz mnie z nim mylisz... To podejrzane. - powiedziałam, a Blondynek podniósł się gwałtownie i pociągnął mnie za nogę, w skutek czego "spadłam" prosto na niego. Nasze twarze dzieliły milimetry, a po chwili już nasze wargi się stykały. Jak się domyślacie lub nie domyślacie się wcale przyjemne chwile przerwał nam... Lou.
- Koniec tych czułości! Wigilia jutro, a domek sam się nie przystroi. - wykrzyknął w naszą stronę i już go nie było, ale cały romantyczny czar nagle prysł. Wstałam z łóżka, poinformowałam Niall'a, że będę na dole, pocałowałam go w policzek i udałam się do salonu. Kiedy tylko stanęłam w progu wybuchłam śmiechem.
- Widzę, że daliście już sobie radę z choinką... - powiedziałam nadal się śmiejąc i patrząc na Tomlinson'a owiniętego w migoczące lampeczki. Kiedy już prawie się ogarnęłam do mojego umysłu wtargnęło wspomnienie przedwczorajszej sesji i znów zaczęłam się śmiać. Kolejne pięć minut uspokajania się... W tym czasie Lou został "rozebrany" z świecidełek, a do salonu przyszli Niall, Liam, a na końcu Harry. Wszyscy zwarci i gotowi zaczęliśmy stroić choinkę, śpiewając przy tym kolędy. Dzięki temu, że było nas sporo uporaliśmy się z tym szybko. Mieliśmy problem z gwiazdą na czubku, ale Loczek szybko wpadł na genialny pomysł. Złapał mnie w pasie i podniósł tak wysoko, że udało mi się założyć gwiazdkę. Po chwili wróciłam na ziemię. Niall zmierzył Harry'ego lodowatym spojrzeniem i przyciągnął mnie do siebie...
- Spokojnie zazdrośniku przecież Ci jej nie porwę - powiedział Loczek, a reszta zaczęła się śmiać. Irlandczykowi jednak nie było do śmiechu. Uścisnął mnie jeszcze mocniej, a ja o mało się nie udusiłam.
- Kochanie pomożesz mi z ustrojeniem mojego pokoju - spytał kładąc szczególny nacisk na dwa wyrazy. Skinęłam głową. Zazdrosny Niall = niebezpieczny Niall. Podążałam za nim szybkim krokiem. Kiedy dotarliśmy do jego pokoju Blondyn zamknął drzwi na klucz.
- TERAZ mam pewność, że nikt mi Cię nie porwie... - powiedział z wielkim uśmiechem i zaczął szukać ozdób.
- Niall... Harry pomógł mi tylko zawiesić gwiazdkę... Nic wielkiego się nie stało...
- Jak to nic wielkiego się nie stało?? On przez chwilę trzymał w ramionach mój największy skarb, całe moje życie... A poza tym co ja poradzę, że jestem o ciebie strasznie zazdrosny... - z szafy dobiegał jego stłumiony głos
- Kochaaanie jakiś Ty romantyczny... Twoje słowa były piękne... Ale mówię Ci szczerze, że nie masz się czym przejmować... Kocham tylko i wyłącznie Ciebie - odparłam spokojnie.
Niall wstał gwałtownie z okrzykiem "Mam!". Aż się przestraszyłam, jednak szybko zebrałam myśli i ponownie się odezwałam.
- Słońce zapewniam Cię, że nie masz...
Niall wybuchł śmiechem... Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem... On nadal się śmiał... No to teraz sobie poczekam... Jeżeli coś lub ktoś naprawdę rozbawi Niall'a Horan'a to uspokoi się dopiero po kilku minutach. Położyłam ręce na biodrach i czekałam.
- Hahaha... Krzycząc "Mam!", hahaha, miałem na myśli to, że znalazłem ozdoby - powiedział i dalej rechotał, a ja do niego dołączyłam. Powoli zaczęliśmy wracać do normalności... Postanowiliśmy zacząć jakoś stroić pokój Blondyna. Nie miałam kreatywnego pomysłu. Przejrzałam zawartość kartonu jeszcze raz. Hmmm... To może się przydać, to też... - wyjmowałam po kolei co ładniejsze ozdoby. Podeszłam do okna... Standardowo lampeczki tu... Te kokardki można powiesić w tym miejscu... W sumie wyszło tak, że to ja stroiłam, a Niall się przyglądał. Nie miałam mu tego za złe... A wręcz przeciwnie... Cieszyłam się, że nie przeszkadzał mojej inwencji twórczej działać... Okres przygotowań moim zdaniem jest czymś najwspanialszym... Powoli kończyłam... Rozłożyłam jeszcze sztuczne gałązki na parapecie i ułożyłam na nich kilka ozdób.
Efekt był zadowalający... Niall od razu zrobił zdjęcie i wrzucił je na twittera. Spojrzałam na zegarek, była 15. 30. Poinformowałam mojego chłopaka, że będę się już zbierać, bo muszę się jeszcze dziś spakować... Jutro nie będę miała na to czasu. Niall pocałował mnie namiętnie na pożegnanie. Kiedy już miałam wychodzić, do pokoju wpadł Harry...
- Niall, Lena jesteście mi potrzebni do zrealizowania pewnego planu... - powiedział zdyszany...
- Słuchamy - powiedziałam i spoglądałam raz na Loczka, a raz na Blondyna. Styles uspokajał oddech... Po jakichś dwóch minutach zaczął mówić.
- Jak zapewne wiecie jutro oprócz wigilii są urodziny Louis'a. Wpadłem na wspaniały pomysł... Lenko... Skoro już zajęliśmy się przygotowywaniem potraw wigilijnych myślę, że dalibyśmy radę zrobić jeszcze tort hmm??
Spodobał mi się ten pomysł... Oprócz tego, że od każdego z nas dostanie prezent to jeszcze tort niespodzianka... Rzeczywiście Harry jest wspaniałym przyjacielem...
- Jestem za... - odparłam i uśmiechnęłam się do Styles'a.
- A ja po co jestem Ci potrzebny? - spytał chłodno Niall...
- Chciałbym, żeby Louis nie dowiedział się o tym torcie więc może wybrałbyś się z nim i resztą na miasto czy gdzieś??
- Dla Tomlinson'a wszystko... - odparł już uśmiechnięty Blondynek...
Cały plan przedstawiał się tak... Żeby wszystko wyszło całkiem wiarygodnie ja teraz idę do domu... Mam pół godziny na spakowanie się... W tym czasie Niall zbiera całą ekipę i jadą na miasto, do kina czy gdziekolwiek... Harry zostaje pod pretekstem bólu, którejś części ciała... Tego nie uzgadnialiśmy... Wtedy ja wracam do domu chłopców i razem z Loczkiem robimy tort. Kiedy już go upieczemy i zaniesiemy do mnie informujemy Niall'a że może wracać... Ja zostaję u siebie, Harry wraca do własnego domku i akcja dobiega końca... Ubrałam się w hallu, krzyknęłam krótkie "Do jutra wszystkim" i wyszłam. Szybko przeszłam moją bardzo krótką trasę. Po pięciu minutach już znajdowałam się we własnym pokoju. Wyjęłam walizkę i zaczęłam przeglądać ubrania. To do walizki, tamto z powrotem do szafki... I tak przez dwadzieścia minut. Kiedy ubrania znalazły już swoje miejsce w walizce, zajęłam się uporządkowaniem kosmetyczki. Uporałam się z nią w dziesięć minut. Wrzuciłam ją do bagażu i zbiegłam na dół. Przez okno w kuchni widziałam jak chłopcy (bez Harry'ego) i Weronika wsiadają do samochodu. Zaczęłam się ubierać... Usłyszałam odgłos zapalanego silnika... Pojechali... Odczekałam jeszcze pięć minut. Kiedy byłam pewna, że już raczej nie wrócą, udałam się ponownie do domu chłopców. Harry'ego zastałam w kuchni. Właśnie kładł na stół potrzebne produkty. Podzieliliśmy się zadaniami... Harry miał zrobić trzy biszkopty, a ja masę czekoladową... Wzięłam potrzebne mi składniki i przedmioty i wzięłam się do roboty. Oboje pracowaliśmy w ciszy... Co jakiś czas zerkałam w stronę Harry'ego, a on się do mnie uśmiechał... Cisza nam nie przeszkadzała... W sumie to komunikowaliśmy się ze sobą, ale bez słów... Naprawdę tak można! Kiedy ja rozpuszczałam czekoladę, Loczek miksował produkty na biszkopty. Dobrze zorganizowaliśmy współpracę... Biszkopty się piekły, a ja w tym czasie mogłam miksować moją czekoladową masę. Teraz gdy Harry nie miał nic do roboty usiadł i zaczął mówić.
- W sumie dobrze się składa, że jesteśmy teraz sami, bo chciałbym z Tobą porozmawiać - "Chciałbym z Tobą porozmawiać" te słowa rozbrzmiewały echem w mojej głowie... Na dodatek mój umysł stworzył obrazek sytuacji zaistniałej przy ubieraniu choinki... Zaczęłam się trochę niepokoić...
- No więc... O co chodzi - spojrzałam w jego stronę
- Lenko... Ja wiem, że kochasz Niall'a, a on kocha Ciebie... - zaczął Styles, a ja natychmiast mu przerwałam...
- Harry to nie ma sensu.... Tak kochamy się i Ty... -Tym razem to loczek wszedł mi w słowo.
- A może dałabyś mi dokończyć co?? - spytał lekko poirytowany
- Przepraszam... Już słucham - powiedziałam skruszona i zamilkłam...
- Wtedy po tym pocałunku w szpitalu i wypowiedzianych przez Ciebie słowach ja... zrozumiałem, że nie mogę liczyć na nic więcej niż przyjaźń i... - zatrzymał się na chwilkę, wziął głęboki oddech - i... umówiłem się z pewną dziewczyną... Widziałem ją tylko raz, ale całkowicie podbiła moje serce. Piszemy ze sobą codziennie, a jutro pojawi się na wigilii - dokończył cicho jakby bał się mojej reakcji... Jak zareagowałam? Moja twarz wyrażała opanowanie, ale to co działo się w środku było nie do opisania... Z jednej strony bardzo się cieszyłam, bo w końcu Harry znalazł sobie kogoś i nie będzie "cierpiał" przeze mnie, a z drugiej miałam ochotę wybuchnąć płaczem... Wiem, wiem... Tak będzie najlepiej ja mam Niall'a, a Harry zakochał się w "Pewnej Dziewczynie", ale mimo wszystko nie chciałam żeby kogoś miał... Jestem jak pies ogrodnika... Nie będę z nim, ale nie chcę też żeby jakaś inna go miała... No cóż tak nie może być... To jego życie i ja nie mam prawa wchodzić w nie z butami... Po prostu muszę się pogodzić z tym, że Loczek też już nie jest samotny... Postanowiłam w końcu coś powiedzieć, bo Harry ciągle się na mnie patrzył.
-Harry to cudownie - wysiliłam się na uśmiech, który nie wyszedł mi zbyt pięknie no, ale cóż poradzić... - Bardzo się cieszę... Dosłownie kamień spadł mi z serca. Mam nadzieję, że będzie Twoją prawdziwą miłością... - wypowiedziałam szybko wszystkie zdania...
- My nie jesteśmy parą, ale mam już na to pewien plan... Ona jest taka idealna... - w jego oczach pojawiły się te niesamowite iskierki... Zaczął opowiadać o swojej "przyjaciółce", a ja przestałam go słuchać... Wsłuchałam się w swoje myśli... Lenka... Jesteś z Niall'em... Kochasz go... Jest Ci z nim cudownie i wspaniale... Każdy zasługuje na takie uczucie. Harry szczególnie... Nie wyszło mu z Tobą... Sophie od początku była jakaś dziwna... Po dwóch niepowodzeniach przychodzi ta magiczna trójka, która zgodnie z przysłowiem "Do trzech razy sztuka" sprawdza się prawie w stu procentach... Tak było, tak jest i tak będzie... Więc... Harry ma takie samo prawo ułożyć sobie życie... Roztłumaczałam to sobie i właśnie w tym momencie przypomniała mi się moja reakcja kiedy Harry przedstawił nam Sophie... Była taka sama... Może pasowałoby się nastawić pozytywnie i wspierać Harry'ego to wtedy i jemu się ułoży... Tak zrobię! Oboje wreszcie będziemy szczęśliwi... Kiedy doszłam do tego wniosku okazało się, że masa jest gotowa, a biszkopty upieczone. Znów powrócił mi dobry humor. Teraz już udzielałam się w rozmowie... Nie zmieniliśmy tematu, ale już mi to nie przeszkadzało... Byłam z siebie dumna... Na serio!

*Pół godziny później*

Biszkopty wystygły więc postanowiliśmy wreszcie dokończyć. Wciąż gadaliśmy i śmialiśmy się. Harry wyjął jeden "placek" , a ja przełożyłam go 1/3 masy, na to Harry ułożył kolejny brązowy biszkopt, a ja tym razem przełożyłam go dżemem wiśniowym. Następny  już ostatni biszkopt i "wykończenie" - ozdobienie, które zostało przydzielone mi. Wykorzystałam do tego resztę masy. Przelałam ją z rondelka do tylki* i "napisałam" najpiękniej jak potrafiłam "Happy 21 birthday Lou". Mimo drżenia rąk i ogromnego stresu udało się i naprawdę wyszło cudnie. Harry pomógł mi przenieść ten tort do nas. Wstawiłam go do lodówki i zadzwoniłam do Niall'a. Poinformowałam go o tym, że już mogą wracać, a także, o tym, że wybieram się na zakupy więc tymczasowo nie będzie mnie w domu. Pożegnałam się z Harrym i udałam w stronę centrum. Muszę dokupić jeszcze jeden prezent... Głupio będzie kiedy wszyscy coś dostaną, a przyjaciółka Harry'ego nie otrzyma nic. Szłam zaśnieżonym chodnikiem i rozglądałam się na wszystkie strony. Londyn o tej porze
był piękny. Wszędzie zapalały się już światełka. Każdy dom był przystrojony i na swój sposób piękny. Wspaniała, magiczna atmosfera sprawiła, że tak jakby zapomniałam jaki jest cel mojego spaceru. Dopiero kiedy ujrzałam pierwszy, interesujący mnie sklep, magiczny czar jeszcze bardziej wzrósł. Weszłam do sklepu... Nie miałam bladego pojęcia co mogłam jej kupić... Nie znam jej i nie wiem co lubi, ale kupić coś muszę i w sumie to nawet chcę! Już miałam wychodzić, ale moją uwagę przykuł niewielki, pluszowy, biały miś. Bez większego namysłu kupiłam go. Wstąpiłam jeszcze do jubilera. Pomyślałam że do maskotki dokupię jeszcze parę kolczyków. Białe perełki wydały mi się idealne, więc też nie zastanawiałam się długo nad tym zakupem. Już miałam odpowiedni prezent... To znaczy mam nadzieję, że jest odpowiedni. Rozmyślając nad tym wszystkim, udałam się w drogę powrotną. Szłam sobie powoli... Syciłam wzrok pięknymi widokami, zaciągałam się świeżym powietrzem... Uwielbiam spacery dlatego droga zajęła mi ok 20 minut. Przed drzwiami mojego domu stał Nialler.
-Hej Kochanie... Stęskniłem się za Tobą - powiedział gdy tylko mnie dostrzegł.
- Hej Misiu... Długo tak czekasz? - spytałam, mocując się z kluczykiem. Otworzyłam drzwi i razem weszliśmy do środka.
- Niee... Przed chwilką wyszedłem - odpowiedział na wcześniej zadane pytanie.
Zdjęłam buty i płaszczyk, Niall również się rozebrał i przeszliśmy do kuchni... Chciałam się pochwalić naszym arcydziełem. Niall był naprawdę zdumiony... Powiedział nawet, że tort wygląda jakby był kupiony w cukierni... Zrobiło mi się bardzo miło. W końcu pochwały od takiego smakosza to zaszczyt. Przygotowałam szybką kolację, którą zjedliśmy w ekspresowym tempie. Włożyłam naczynia do zmywarki i razem z Blondynkiem poszliśmy na górę.
- Weronika nadal z Zayn'em więc jesteśmy sami... - mruknął mi prosto do ucha, a mnie przeszedł dreszcz. Zawsze tak reagowałam kiedy był bardzo blisko mnie i czułam jego oddech na mojej szyi. Kiedy tylko weszliśmy do mojego pokoju Niall zamknął drzwi i przyparł mnie do ściany swoimi biodrami.
Oparł swoje czoło o moje i wpatrywał się w moje oczy. Przygryzłam lekko dolną wargę i to wystarczyło. Blondyn wpił się zachłannie w moje usta. Wplotłam ręce w jego miękkie włosy, a on swoje dłonie położył na moich biodrach. Odwzajemniałam pocałunek. Zapomniałam, że muszę oddychać... To było tak cudowne, że mogło trwać wiecznie. Niall odsunął się ode mnie, a ja głęboko odetchnęłam. Motylki w moim brzuchu zaczęły się uspokajać, ale nadal ledwo trzymałam się na nogach, które miałam jak z waty. Co on ze mną robi? Jak on na mnie działa?
- Co będziemy robić - spytał ciągle na mnie patrząc i zaczął dziwacznie poruszać brwiami, na co ja zaśmiałam się i walnęłam go lekko w ramie.
- Pójdę się wykąpać... A później... pomyślimy... Blondyn tylko się uśmiechnął, a ja pokręciłam głową i z piżamami w rękach poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam zdejmować ubrania. Dziś miałam ochotę na długą, gorącą kąpiel... Napełniłam wannę wodą, dolałam płynu o różanym zapachu i od razu zanurzyłam się cała. Mmmm cudownie... Zaczęłam myśleć o Harrym. Teraz to naprawdę cieszę się, że kogoś sobie znalazł. Mam nadzieję, że w końcu to ta jedyna na zawsze. Nie wiem czemu, ale mam przeczucie, że ta dziewczyna będzie całkiem inna... Nie taka jak ja, nie taka jak Sophie... Idealna- tak jak opisał ją Harry. Już jutro się przekonam. Już jutro wigilia. Jak ten czas zleciał! Dopiero co były wakacje, a my poznawałyśmy chłopców. Pół roku... Przez te sześć miesięcy tyle się wydarzyło... Związek z Harrym, wypadek Niall'a, powrót do Polski, "spotkanie" z Danielem (brrrr), związek z Blondynem, nowe liceum, Patricia, pobicia, szpital, zgoda z rodzicami, trasa, powrót chłopców, mój pierwszy raz... Wszystko
przeleciało mi przed oczami jak film. Jeden wyjazd całkowicie odmienił moje życie...
- Lenko wszystko w porządku? Siedzisz już tutaj godzinę. - usłyszałam głos Niall'a. Coo?? Jaką godzinę?? Ja tu dopiero weszłam.
Lenaa?!? - Niall chyba się martwił...
- Już... Już wychodzę... - odpowiedziałam.
Rzeczywiście woda była już zimna, a ja nawet tego nie zauważyłam... Wstałam i wzięłam ręcznik. Dokładnie wytarłam swoje ciało i założyłam piżamę. Wszystkie te czynności robiłam w tempie ekspresowym. Następnie wyszłam z łazienki. Przed drzwiami stał Niall.
- Przestraszyłem się - powiedział i przytulił mnie.
No tak po dzisiejszej akcji ze szkłem miał prawo do strachu. Nie wie czego się może po mnie spodziewać...
- Straciłam rachubę czasu... Rozmyślałam i zapomniałam o bożym świecie - odpowiedziałam dalej tuląc się do niego. Zacieśnił uścisk i odetchnął głęboko.
- Ale ślicznie pachniesz - mruknął po chwili, a ja zaśmiałam się na jego słowa. Dałam mu buziaka i złapałam go za rękę. Poszliśmy do mojego pokoju. Na widok pościelonego łóżka głośno ziewnęłam i dosłownie się na nie rzuciłam. Zrezygnowany Niall ułożył się obok mnie. Na widok jego rozczarowania cicho zachichotałam po czym pocałowałam go jeszcze raz i wtuliłam się w jego umięśniony tors. Blondyn uśmiechnął się i objął
mnie ramieniem. Wtedy spokojnie zamknęłam oczy i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

*****************************************************************

* tylki.


Hej! No więc taak. Nie udało nam się wczoraj dobić do 3500 wejść, ale mam stu procentową pewność, że dzisiaj dacie radę... Możliwe, że Imagin pojawi się dopiero wieczorkiem, bo mam dzisiaj wyjazd... Ale na pewno się pojawi!!! No a co sądzicie o tym rozdziale?? Z tego akurat jestem baaardzo zadowolona... Nie wiem czemu, ale tak jakoś... :D Już jutro ten magiczny dzień!! Rozstrzygnięcie konkursu... Chyba już o to pytałam, ale nie pamiętam czy uzyskałam odpowiedzi. Jak myślicie kto wygra ten pojedynek hmm?? Dobra ja muszę kończyć, bo znowu się rozpiszę, a nie mam na to za bardzo czasu... Wracam wieczorkiem, a tam zaskakujące 3500 wejść i wstawiam Imagin OK? No, też tak myślę... Tak więc do później!

Pozdrawiam! <3

MiLenka Lis. :***

2 komentarze:

  1. OOOO! Jak ja uwielbiam stroić choinki na święta, wreszcie się doczekałam tego momentu :D
    Harry sobie kogoś znalazł!! Mam nadzieję, że ta dziewczyna okaże się lepsza niż jej poprzedniczka.
    I widzę zawarto rozejm w kuchni na czas robienia prezentu dla Lou. Ciekawa jestem jak na niego zareaguje. Jestem pewna, że mu się spodoba ;)
    Dużo weny i do juta, a tam wigilia! Już się nie mogę doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, to chyba najlepszy rozdział tutaj ever! Tak baaardzo mi się podoba, że brak mi słów. Ta magiczna atmosfera udziela się mi i mam ogromną ochotę ubrać choinkę xd co Ty mi zrobiłaś?! :D
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału a on już dzisiaj! ^^
    Pozdrawiam ❤
    Forever Yours.

    OdpowiedzUsuń