24 sie 2014

3500 WEJŚĆ + IMAGIN!

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM! <3 

NASTRÓJ!
Jestem [Twoje Imię i Nazwisko], za cztery miesiące kończę osiemnaście lat... Moje życie dopiero od kilku miesięcy zaczęło się układać. Mam kochanego i wspaniałego narzeczonego, który obecnie jest w pracy, a ja siedzę sobie w naszym mieszkaniu i wpatruję się w maleńkie ciało MOJEJ, dwumiesięcznej córeczki... Taaak... Miałam, jak to śmiesznie nazywają, wpadkę w wieku szesnastu lat... Ale nie wyjaśniłam jeszcze skąd ten nacisk na słowo "MOJEJ"... Otóż ojcem dziecka nie jest mój narzeczony... Jeżeli jesteście ciekawe/i mojej historii to czytajcie dalej... Gdyby Harry nie był w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie to wszystko potoczyłoby się całkiem inaczej i nie byłoby tak różowo.
*wspomnienie*
Sierpniowy całkiem ciepły wieczór... Wszędzie zakochani... Chodzą, siedzą, trzymają się za ręce, dają sobie całusy... Tyle miłości na tym świecie, że aż się niedobrze robi... A ja... Ja biegnę przez park wypłakując litry łez i nie są to łzy szczęścia... Nie przepełnia mnie radość, a wręcz przeciwnie... Biegnę, bo chcę jak najszybciej znaleźć się na moście i skoczyć... Moje życie straciło sens... Tydzień temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży... Nie wiecie nawet jak bardzo się przestraszyłam... Nie wiedziałam co mam zrobić... Nie wiedziałam do kogo mam pójść i komu mogę zaufać... Bez żadnych rad postanowiłam, że mimo wszystko nie "usunę" dziecka. Ta myśl dała mi wewnętrzny spokój i wiarę, że wszystko może się udać. Dziś postanowiłam wyjawić prawdę moim rodzicom, a także ojcu dziecka...  Kiedy "kochani rodziciele" usłyszeli "wspaniałą wiadomość" wściekli się i wyrzucili mnie z domu... Mam nadzieję, że zauważyliście ile sarkazmu jest zawarte w tym zdaniu... No dobrze to jest teraz mało ważne... Zrozpaczona i załamana poszłam do mojego chłopaka. Liczyłam na wsparcie i pocieszenie, a dostałam, za przeproszeniem, porządnego kopa w tyłek. Mój osiemnastoletni chłopak na wieść o tym, że zostanie ojcem postawił mi warunek. Miałam dwie możliwości: pójść na zabieg i być "szczęśliwa" z nim lub zostać samotną matką... Nie dałabym sobie rady z myślą, że zabiłam swoje dziecko, ale jako samotna matka bez domu też nie umiałabym sobie poradzić więc postanowiłam zakończyć swój żywot. Dlatego teraz właśnie dobiegam na most, z którym wiąże się tyle wspomnień. To właśnie tu poznaliśmy się z Mike'iem... To tu w naszą miesięcznicę zawiesiliśmy kłódkę z wyrytymi na niej naszymi inicjałami imion. A teraz to wszystko się skończyło, przez moją głupotę... Niepotrzebnie poszliśmy wtedy na tę imprezę... Wypiliśmy za dużo i stało się to co się nie odstanie.
Jestem na miejscu! "Wystarczy tylko jeden ruch... Przechylić się do przodu i spaść... Ulżysz sobie i Twoim bliskim..." - coś szeptało w mojej głowie, a ja byłam coraz bliżej krawędzi. Pożegnałam się jeszcze w myślach z rodzicami i Mikiem, bo mimo wszystko ja ich bardzo kochałam, i już zaczęłam się przechylać, kiedy usłyszałam głośny krzyk chłopaka
- Nie rób tego!!!
Nie mam pojęcia dlaczego, ale cofnęłam się. Wtedy poczułam ciepłą dłoń zaciskającą się na mojej ręce. Po chwili byłam w żelaznym uścisku i nie mogłam się ruszyć ewentualnie odwrócić głowę, żeby zobaczyć kto mnie powstrzymuje. Zrobiłam to i przed sobą ujrzałam, na oko, dwudziestolatka z brązowymi lokami i prześlicznymi zielonymi tęczówkami.
- Nie rób tego... Nie ma sytuacji bez wyjścia... - powiedział już ciszej. Jego głos był taki melodyjny, a chrypka dodawała mu tylko uroku. EJ! [T. I.] co Ty gadasz??? Skarciłam się w myślach.
- Puść mnie - wysyczałam przez zęby, a w moich oczach znów zebrały się łzy. Mimo mojego "rozkazu" chłopak nie zelżył nawet uścisku. Jego opanowanie mnie dziwiło, a nawet przerażało.
- Uspokój się. Zaufaj mi i opowiedz co się stało, a ja Ci pomogę... - odparł powoli jakby tłumaczył coś małemu dziecku, albo osobie chorej psychicznie. Nie mam pojęcia co on w sobie miał, ale patrząc tak na niego i słysząc jego głos miałam ochotę powiedzieć mu o wszystkim...
- Mi nie da się pomóc. - wyszeptałam poprzez łzy... I znów nie mam pojęcia jakim cudem mu się to udało, ale właśnie teraz siedzę obok niego i żalę się... Mówię mu o wszystkim jakbym go znała kilka ładnych lat... Harry, bo tak ma na imię, to wspaniały słuchacz... Ciekawie czy znajdzie rozwiązanie na moje problemy... Loczek oparł głowę o moje ramię i albo myślał, albo udawał że myśli... Normalnie już bym go odepchnęła, bo przecież my się prawie wcale nie znamy... Wymienienie się imionami to nie jest już ogromna znajomość... Ale my nie tylko się sobie przedstawiliśmy... Przecież ja powiedziałam mu o moich problemach i ta jego głowa na moim ramieniu jakoś mi nie przeszkadzała. Tym bardziej, że czułam śliczny zapach jego szamponu do włosów... Nagle usiadł normalnie i spojrzał na mnie.
- Wiesz [T.I.] wprawdzie ja na razie dzielę mieszkanie z moim przyjacielem, ale on w tym tygodniu się wyprowadza do swojej dziewczyny więc... mogłabyś zamieszkać u mnie. - powiedział, a jego oczy dosłownie się świeciły. W mojej głowie pojawiła się myśl, że chłopak dostał ogromnej gorączki i zaczyna majaczyć...
- Harry... To ja chyba jednak pójdę skoczyć z tego mostu - odparłam nadal lekko oszołomiona jego propozycją i wstałam jednak znów nie udało mi się wykonać więcej ruchów. Harry złapał mnie za dłoń i również wstał. Patrząc mi prosto w oczy z chytrym uśmieszkiem odezwał się:
- Widzę, że składanie Ci propozycji jest błędem... W takim razie pozwolisz, że będę decydował za Ciebie.
Nie zdążyłam nawet zareagować. Loczek złapał mnie w pasie, przerzucił sobie przez ramię i zaczął iść. Krzyczałam, piszczałam, biłam pięściami, kopałam... Wszystko na nic... Ten chłopak jest ze skały czy coo?? Od tego protestowania tak się zmęczyłam, że po chwili bezwładnie opadłam na jego ramię i poprzez rytmiczne kołysanie usnęłam. I stało się tak jak chciał Pan Styles. Zamieszkałam u niego. Nie miałam pieniędzy, żeby płacić mu za "wynajmowanie mieszkania", ale Harry nie chciał nawet słyszeć o jakiejś zapłacie... Zaproponowałam, że w zamian będę dla niego gotować... Długo nie chciał się zgodzić, ale cudem się udało... Bardzo mu się dziwiłam... Przygarnął mnie wiedząc w jakim jestem stanie... Nie chciał ode mnie nic czym mogłabym się odwdzięczyć... A co najdziwniejsze... Coraz częściej kupował mi jakieś potrzebne ciuszki, zabawki, itp. dla dziecka... A ja czułam, że powoli się w nim zakochuję... I od razu zaprzeczam! Nie w rzeczach, które kupuję, ale w NIM!!!

* 3 miesiące później*
Pewnego dnia, kiedy akurat Harry miał wolne w pracy, a ja jak zwykle wstałam o 8.00 żeby zrobić śniadanie, Styles kazał mi wracać do łóżka i jeszcze chwilkę się przespać. Zdziwiło mnie to baardzo, ale nie mogłam się mu sprzeciwiać... Wróciłam więc do "swojego" pokoju i znów ułożyłam się pod kołdrą. Moja "chwilka" trwała dwie godziny i może jeszcze by się przedłużyła, gdyby nie obudziły mnie jakieś ciche odgłosy i stuknięcia. Otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącego nade mną Harry'ego z tacą, na której były różne smakołyki. O.M.G. Co tu się dzieje?? Czy ja jeszcze śnię?? Patrzyłam na niego zdezorientowana, a on postawił tacę na szafce i usiadł obok mnie. Widziałam, że jest strasznie spięty, a prawie nigdy taki nie bywa więc coś musi być na rzeczy. Zaczęłam się niepokoić. W końcu odetchnął głęboko , spojrzał na mnie, uśmiechnął się i zaczął mówić:
- [T. I.] Ja... Jakby to powiedzieć... Hmm... Bo... - zaczął się jąkać, a ja przestraszyłam się nie na żarty. W głowie pojawiła się jedna, bardzo wyraźna myśl. No taaak. Mogłam się tego spodziewać... Do Harry'ego dotarła powaga całej sytuacji... Kupił mi najpotrzebniejsze rzeczy, a teraz mogę już spadać i nie być dla niego kłopotem... A ja głupia myślałam, że odwzajemnia moje uczucia... No nic... Wszystko rozumiem... To było zbyt piękne, żeby mogło trwać wiecznie... A poza tym wcale mu się nie dziwię... Zbyt duża odpowiedzialność...
- Okeej Harry... Nie trudź się... Wiem co chcesz powiedzieć - mruknęłam drżącym głosem.
- Wiesz?? - spytał zdziwiony i lekko zmieszany.
- Mam nadzieję, że przez ten czas nie byłam dla Ciebie takim ogromnym kłopotem... Nie wiem tylko jak się stąd zabiorę i gdzie się podzieję, ale jakoś dam sobie radę... I zrobię to jak najszybciej, bo nie chcę wzbudzać Twojej litości, ani nic z tych rzeczy - mówiłam, mówiłam, a Harry z każdym słowem coraz bardziej "wytrzeszczał" oczy.
- O czym Ty mówisz? -przerwał mój wywód. Teraz to już kompletnie zgłupiałam i nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi...
- No ta możliwość wyspania się i śniadanie do łóżka to ma być takie, hmmm... Miłe pożegnanie mnie prawda?? - powiedziałam niepewnie...
Harry popatrzył na mnie z politowaniem, pokręcił przecząco głową i w zamyśleniu wypowiedział te o to słowa:
- Ale bzdury wygadujesz... Przyszedłem do Ciebie, bo chciałem żebyś została moją dziewczyną... - nagle chyba sam się zdziwił, że te słowa przeszły przez jego gardło tak swobodnie.
Szybko spuścił głowę, a wzrok wbił w podłogę. Ojeeej... Czy on powiedział to naprawdę??? Czy ja usłyszałam te słowa powiedziane jego cudownym, zachrypniętym głosem... Gdybyśmy tak zostali parą... Awww.. Spełniłoby się moje największe marzenie... I kiedy już z wielką radością miałam mu odpowiedzieć, że się zgadzam, w mojej głowie pojawiła się całkiem odmienna myśl, której do tej pory nie znałam... Dziewczyno... "Zwaliłaś" mu się na głowię, mieszkałaś u niego przez trzy miesiące... Za pięć miesięcy na świat przyjdzie Twoje dziecko... Kochasz go?? Skoro tak to nie marnuj mu najpiękniejszych lat jego życia... On jest wspaniałym, młodym chłopakiem i może mieć o wiele lepszą dziewczynę niż ja... Taaak [T. I.] Powinnaś zniknąć z jego życia raz na zawsze... Chłopak siedział nadal ze spuszczoną głową i czekał na moją reakcję.
- Harry... - westchnęłam i zaczęłam powstrzymywać łzy - Dziękuję CI za wszystko... Dziękuję za to, że mnie uratowałeś i przygarnąłeś... Że pomogłeś mi stanąć na nogi, ale Ty zasługujesz na wspaniałą dziewczynę, a nie szesnastolatkę w czwartym miesiącu ciąży... Ja nie potrzebuję litości...Muszę dać sobie radę sama... - zakończyłam swój monolog. Harry od dłuższego czasu z niedowierzaniem wpatrywał się we mnie. Nie mogłam znieść tego spojrzenia, zielonych tęczówek, w których się zakochałam. Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę szafki. Postanowiłam się przebrać, a potem zniknąć... Jednak niedane było mi zrobienie żadnego kroku, bo Harry przyciągnął mnie do siebie tak, że usiadłam na jego kolanach. Odwróciłam głowę... Nie miałam zamiaru znów patrzeć w jego oczy. Loczek nie dawał za wygraną. Złapał mnie za podbródek i skierował moją twarz w swoją stronę.
- [T.I.] Czy Ty nie rozumiesz, że kiedy tylko Cię ujrzałem, otrzymałem informację z góry, że jesteś mi pisana. Zabrałem Cię do siebie... Przez trzy miesiące pokochałem i Ciebie, i maleństwo, które przyjdzie na świat za pięć miesięcy... Rozumiesz??? Pokochałem Was oboje! Dzieciątko od początku uznaję za swoje! Nie możesz odejść... Ja wiem, że dałabyś sobie radę sama, ale ja bez Was nie... - popatrzył prosto w moje oczy. Ja już się nie broniłam... Zahipnotyzował mnie swoim spojrzeniem i nim się spostrzegłam poczułam jego miękkie, pełne wargi na swoich ustach. Po chwili na moim sporym brzuszku poczułam jego dłoń... Odwzajemniłam pocałunek. Tak długo na to czekałam... Po raz pierwszy w życiu poczułam się tak cudownie... W głowie jeszcze słyszałam te piękne słowa wypowiedziane przez dwudziestoletniego chłopaka... Przepraszam... Poprawka! Dwudziestoletniego mężczyznę. Chłopak nie potrafiłby zrobić czegoś takiego... Harry odsunął się ode mnie i jeszcze raz spojrzał w moje oczy. Wyczytałam z nich, że on naprawdę mnie kocha. Moje usta ułożyły się w promienny uśmiech i tym razem to ja pocałowałam jego.
*koniec wspomnienia*
Od tamtej pory każdego dnia dziękuję Bogu za to, że postawił na mojej drodze Harry'ego. Czasami zastanawiam się co by było gdyby Loczek wtedy nie przechodził przez ten most, ale od razu wzdrygam się na tę myśl. Cały czas patrzę na moją śliczną córeczkę i cieszę się... Mam to szczęście, że Darcy, bo tak ją nazwaliśmy, nie odziedziczyła urody po swoim biologicznym ojcu. Harry mówi, że będzie tak samo piękna jak jej mamusia... Każde jego słowo sprawia, że czuję się taka wyjątkowa... Nie wiem skąd on się nauczył tak wyrażać uczucia słowami, ale jestem tym zachwycona... Myślałam, że przez dziecko w tak młodym wieku zmarnuję swoje życie, ale bardzo się myliłam... Dzięki Darcy za pół roku zostanę żoną najwspanialszego mężczyzny na świecie...
******************************************************************
Witajcie, witajcie!!! Udało Wam się dobić do 3500 wejść wcześniej więc wstawiam Imagin'a teraz, bo ja też jeszcze nie "wyruszyłam z domu"!  Ja nie mam pojęcia jak Wy to robicie... Wejścia są... Głosy w ankietach też... Obserwatorów nie mam za dużo, ale jest ich więcej niż komentarzy... No dobra... To będziemy roztrząsać innym razem... Dziś mamy się cieszyć tym, że wspólnymi siłami udało nam się w całkiem krótkim czasie (miesiąc i ok. dwa tygodnie) "nabić na licznik" 500 wejść... Jak dla mnie to strasznie dużo... Myślę, że należy Wam się jakaś nagroda więc proszę bardzo o to nowy Imagin z Harrym w roli głównej! Co o nim myślicie?? Ja nie jestem jakoś nim zachwycona, ale może być :D
Kolejny Imagin będzie gdy dobijemy do 4000... :D Czyli jak się postaracie to już niedługo... Z kim ma być następny?? Macie do wyboru jeszcze: Louis'a, Zayn'a i Niall'a... Czekam na opinię i odpowiedzi w komentarzach... Do jutra!!! (Nowy rozdział ;) )

Pozdrawiam!!!

Milenka Lis. <3 :*

1 komentarz:

  1. Jeeeej! Zgadłam! Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! Harry w roli głównej...
    Taki uroczy... Jak dobrze, że był na tym moście i powstrzymał przed skokiem. Jakie szczęście, że są jeszcze na świecie tacy bezinteresowni ludzie, którzy umieją wyciągnąć pomocną dłoń.
    Hmmm, kogo by tu wybrać na następny ogień... Może Niall? Oczywiście całkowicie odrębnie od opowiadanie.. To taka moja propozycja, ostateczna decyzja należy do Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń