30 sie 2014

Rozdział XXXIII cz. 1

*Lena* 30. 12. 2012
Kolejne trzy dni minęły nam w oka mgnieniu. Prawie cały czas spędzaliśmy "rodzinnie", ale wczorajszy dzień poświęciliśmy na pożegnanie się z naszym miejscem. Przez sto dwadzieścia godzin spędzonych w Irlandii zakochałam się w tym państwie, a oprócz tego bardzo przywiązałam się do rodziców i brata Niall'a. Z jednej strony nie chciałam stąd wyjeżdżać, ale z drugiej bardzo się cieszyłam, bo już dziś zobaczę swoich rodzicieli po dwu, a nawet trzymiesięcznej "przerwie". Tym bardziej, że ostatnio jakoś mniej rozmawialiśmy, ale to zrozumiałe. Są święta... Wszyscy wyjeżdżają, spędzają czas w szerszym gronie rodzinnym... Ale już za jakieś cztery i pół godziny będziemy na lotnisku w Warszawie. Wstałam z łóżka, Niall jeszcze spał. Wyglądał tak uroczo i słodko, że nie miałam serca go budzić. Podeszłam do jednej z białych kanap gdzie miałam przygotowane ubrania na wyjazd. Reszta była już upchnięta w walizce. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Szybka zmiana stroju, nałożenie lekkiego makijażu i zrobienie fryzury. TA DAM! Lenka wróciła "do żywych"! Pozbierałam swoje rzeczy i ponownie udałam się do pokoju Blondyna. Mój chłopak nadal smacznie sobie spał. No niestety... Wybacz Kochanie, ale będę musiała to zrobić. Usiadłam na łóżku i delikatnie zaczęłam go łaskotać. Jednak i to nie podziałało. Horan mruknął cicho i przewrócił się na drugi bok. Oo nie! Tak nie będzie! Usiadłam okrakiem na nim i znów zaczęłam go łaskotać ze zdwojoną siłą. Moje starania poskutkowały. Niall otworzył oczy i zaczął się śmiać. Czy już mówiłam, że on jest uroczy?? Taak?? No cóż, ale mogłabym to powtarzać w nieskończoność. Oznajmiłam mu, że zejdę na dół i zrobię śniadanie, a on postanowił się ogarnąć w tym czasie.Z kuchni dobiegało ciche brzdąkanie sztućców i stukanie rozstawianych naczyń, co świadczyło o czyjejś obecności. Weszłam do pomieszczenia gdzie krzątała się już Maura.
- Dzień dobry - przywitałam się cicho, na co ona odwróciła się w moją stronę.
- Witaj Kochanie! - odparła z ogromnym, szczerym uśmiechem. Ta kobieta jest wspaniała! Tak wiem, wiem to też już powtarzałam kilka razy. Ale w ogóle cała rodzina Niall'a jest bardzo miła i kochana! Wszyscy zaakceptowali mnie od razu, bez żadnych uprzedzeń.
Jej promienny uśmiech sprawił, że i moje usta wygięły się w "odwróconą podkówkę". To było takie inne uczucie... Dalej nie mogę się przestawić, że kiedy wrócę do domu będzie tak jak tutaj. Moi rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu i wiem, że to się zmieniło, ale ciągle w głowie mam te szesnaście lat, które spędziłam "sama" w ogromnym mieszkaniu... Pytacie pewnie czemu sama? Otóż moi rodzice całymi dniami przesiadywali w firmie, a kiedy skończyłam pięć lat moja "opiekunka" wcale się mną nie zajmowała. No może trochę przesadzam, bo gotowała mi skromne śniadania, obiady i kolacje, ale tak poza tym to nic innego nie robiła. Najczęściej siedziała w salonie i oglądała telewizję objadając się różnymi smakołykami, a ja siedziałam zamknięta w swoim pokoju i bawiłam się lalkami, albo czytałam książki... Tak! Czytałam książki w wieku pięciu lat... No, ale to nieważne... I teraz to wszystko miało się zmienić! Już nie mogłam się doczekać. Nawet nie wiem kiedy Maura podała mi fartuszek i nim się spostrzegłam, stałam przy
stole i mieszałam składniki na naleśnikowe ciasto. W między czasie rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Nagle twarz kobiety z uśmiechniętej zmieniła się w smutną. Trochę się przestraszyłam, bo jeszcze ani razu nie widziałam jej "w takim stanie".
- Czy coś się stało? - spytałam naprawdę zaniepokojona.
Maura popatrzyła się na mnie i znów na jej twarzy zawidniał uśmiech. Dzięki czemu trochę się uspokoiłam.
- Nie Lenko... Po prostu jest mi smutno, że już wyjeżdżacie... Niall coraz rzadziej nas odwiedza... Ja rozumiem, że zespół i koncerty, ale bardzo go kocham i chciałabym więcej czasu spędzać ze swoim synem... I na dodatek poznałam Ciebie i pokochałam jak własną córkę, i również chciałabym żebyś została tu na dłużej - odparła. Przez jej słowa zrobiło mi się jakoś ciepło na sercu. To cudowne uczucie kiedy ktoś mówi Ci coś bardzo miłego i dowartościowującego. Kobieta podeszła do mnie i najzwyczajniej w świecie mnie przytuliła.
- Obiecaj, że w każdym wolnym czasie będziesz przyjeżdżać do nas z Niall'em. -  Wyszeptała przez łzy. Ojeeej. Mi samej zaczęło się zbierać na płacz. Tyle "rodzicielskiej" miłości ile tutaj otrzymałam przez pięć dni, nie doświadczyłam przez szesnaście lat w swoim domu...
- Obiecuję - powiedziałam bardzo cicho, ale o ton głośniej od szeptu. Kobieta jeszcze raz mocno mnie uścisnęła. Po tej chwili czułości dokończyłyśmy smażenie naleśników i zaniosłyśmy je do jadalni. Greg, Niall i Bobby siedzieli już przy stole więc i my po chwili zajęliśmy miejsca obok nich. Jedliśmy, a także rozmawialiśmy... W głowie pojawił się obraz kiedy w wieku trzynastu czy czternastu lat miałam to szczęście jeść obiad z rodzicami. Nikt nie odezwał się ani słowem... Nikt nie posłał sobie promiennego uśmiechu przy podawaniu sobie jakiejś potrawy... Tu było całkiem inaczej...
Ustaliliśmy, że przyjedziemy tutaj w najbliższy wolny termin jaki będziemy mieli jednocześnie to znaczy na początku wakacji. Cieszyłam się na samą myśl, ale... Do tego jeszcze pół roku... No nic! Na pewno szybko zleci. Po skonsumowaniu śniadania przyszedł czas na oficjalne pożegnania. Nie obeszło się bez łez. Wyściskałam rodziców Horan'a po czym on zrobił to samo i razem z Gregiem, który miał nas odwieźć na lotnisko, poszliśmy do samochodu. Rodzice Niall'a cały czas stali przed domem i nam machali. To również było całkiem inne uczucie. Kiedy ja wyjeżdżałam na całe wakacje do Londynu moi rodzice nawet się ze mną nie pożegnali... Stop! Nie rozumiem czemu mój mózg cały czas przesyła mi takie myśli... Od samego rana cały czas pojawiają się obrazy samotnego dzieciństwa... W drodze na lotnisko zaczęłam się nawet bać, że kiedy wejdę do swojego mieszkania zastanę ten sam widok co roku. Mama w swoim idealnie wyprasowanym kostiumiku siedząca w swoim domowym gabinecie przy komputerze, tata w swoim azylu z głową w papierach. Tak wyglądały wszystkie dotychczasowe święta w moim domu. Nigdzie nie
wyjeżdżaliśmy, bo nie było na to czasu... Jedyną ozdobą w całym mieszkaniu była maleńka choinka, która stała w moim pokoju. Nie znałam czegoś takiego jak wspólna kolacja wigilijna czy przełamanie się opłatkiem i składanie sobie życzeń. Bałam się, że to właśnie zobaczę, choć wiedziałam, że wszystko się zmieniło. I dopiero teraz do mnie dotarło skąd te wszystkie nieprzyjemne wspomnienia w mojej głowie... ze strachu! Powiedziałam sobie: Mileno Lis najwyższy czas by o tym zapomnieć i nastawić się optymistycznie".  Pomogło... Nie w stu procentach, ale  może w dziewięćdziesięciu...
Po jakichś dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Pożegnaliśmy się z Gregiem i ruszyliśmy na odprawę
************************************************************************
Heeeeej! Przepraszam Was, ale dzisiaj też praktycznie cały dzień poza domem i tak wyszło... :/ Dzisiejsza część "prezentuje się" właśnie tak. To znaczy jak Waszym zdaniem??  Co myślicie na temat relacji między Leną a rodziną Horan'a?? Czy przemyślenia Lenki są "słuszne??
Na ostatnie pytanie znajdziecie odpowiedź w następnej części, ale chciałabym poznać Wasze zdanie.
Jeżeli kogoś przestraszyłam w pewnym sensie tą smutną wiadomością, to już nie macie się czego obawiać. Dzięki wsparciu mojej przyjaciółki nie będę musiała robić tego co chciałam, a więc już nie ma o czym mówić... Wiem, wiem jestem tajemnicza, ale to nieważne...
Czekam na Wasze komentarze, głosy w ankietach i obserwacje!!! "Do zobaczenia jutro!!!"

Pozdrawiam bardzo serdecznie!!!

MiLenka Lis! <3

3 komentarze:

  1. Dopiero 30.12... I zgaduję, że część II dopiero zakończy ten dzień. A wraz z nastaniem jutra kończy się umowa na codzienne dodawanie rozdziałów, czyli do Sylwestra jeszcze daleko... Tak właśnie, ja sobie to wszystko dokładnie przeanalizowałam i do takiego wniosku doszłam. Oczywiście nie obrażę się, jeśli mnie miło zaskoczysz, ale teraz szkoła i wgl, no i ja rozumiem, że będzie mniej czasu na wszystko. Życie... Ale damy radę, jakoś to będzie ;)
    Człowiek jak jest zestresowany, to potrafi wymyślić wszystko. Przecież jej rodzice się zmienili, wszystko będzie dobrze, nie wiem czym się zamartwia
    A Maura to już wgl jest cudowna, wymażona przyszła teściowa :D
    Weny i do następnego (A potem już tylko Sylwester :D )

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za długą nieobecność na blogu, ale wiesz, że mnie nie było. ;) Nadrobiłam wszystkie zaległości, więc wracam do komentowania :D
    Rozdział super! Kurcze też bym chciała, żeby przyszła teściowa traktowała mnie jak Maura Lenkę. :D No i fajnie by było mieć Niall'a za męża :3 tak, tak, to tylko ja xd
    Hmm... ciekawe czy rodzice Lenki będą dla niej tak mili i kochani jak rodzina blondyna... Ostatnio cały czas do siebie dzwonili i w ogóle polepszyli kontakty, więc obstawiam, że zmienili się i nie będzie tak jak kiedyś, tylko o wiele lepiej. :)
    Zastanawia mnie, co takiego chciałaś ogłosić, ale skoro uważasz, że jest to nieważne to nie naciskam. Przeboleję może tą niewiedzę xd
    Pozdrawiam! Życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że już wróciłaś i komentujesz! Stęskniłam się za Tobą... Skoro już bardzo chcesz wiedzieć to myślałam o zawieszeniu bloga na tydzień lub dwa, bo po prostu ostatnio miałam straaasznie złe dni i po prostu miałam dość siebie, opowiadania, pisania, dosłownie wszystkiego, ale po wczorajszym spotkaniu z moją Najlepszą Przyjaciółką jest lepiej i wena wróciła więc myślę, że zawieszanie bloga nie będzie konieczne ;)
      Również bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję, bo przyda się teraz baaardzo ;)

      Usuń