Kolejne trzy dni minęły nam w oka mgnieniu. Prawie cały czas spędzaliśmy "rodzinnie", ale wczorajszy dzień poświęciliśmy na pożegnanie się z naszym miejscem. Przez sto dwadzieścia godzin spędzonych w Irlandii zakochałam się w tym państwie, a oprócz tego bardzo przywiązałam się do rodziców i brata Niall'a. Z jednej strony nie chciałam stąd wyjeżdżać, ale z drugiej bardzo się cieszyłam, bo już dziś zobaczę swoich rodzicieli po dwu, a nawet trzymiesięcznej "przerwie". Tym bardziej, że ostatnio jakoś mniej rozmawialiśmy, ale to zrozumiałe. Są święta... Wszyscy wyjeżdżają, spędzają czas w szerszym gronie rodzinnym... Ale już za jakieś cztery i pół godziny będziemy na lotnisku w Warszawie. Wstałam z łóżka, Niall jeszcze spał. Wyglądał tak uroczo i słodko, że nie miałam serca go budzić. Podeszłam do jednej z białych kanap gdzie miałam przygotowane ubrania na wyjazd. Reszta była już upchnięta w walizce. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Szybka zmiana stroju, nałożenie lekkiego makijażu i zrobienie fryzury. TA DAM! Lenka wróciła "do żywych"! Pozbierałam swoje rzeczy i ponownie udałam się do pokoju Blondyna. Mój chłopak nadal smacznie sobie spał. No niestety... Wybacz Kochanie, ale będę musiała to zrobić. Usiadłam na łóżku i delikatnie zaczęłam go łaskotać. Jednak i to nie podziałało. Horan mruknął cicho i przewrócił się na drugi bok. Oo nie! Tak nie będzie! Usiadłam okrakiem na nim i znów zaczęłam go łaskotać ze zdwojoną siłą. Moje starania poskutkowały. Niall otworzył oczy i zaczął się śmiać. Czy już mówiłam, że on jest uroczy?? Taak?? No cóż, ale mogłabym to powtarzać w nieskończoność. Oznajmiłam mu, że zejdę na dół i zrobię śniadanie, a on postanowił się ogarnąć w tym czasie.Z kuchni dobiegało ciche brzdąkanie sztućców i stukanie rozstawianych naczyń, co świadczyło o czyjejś obecności. Weszłam do pomieszczenia gdzie krzątała się już Maura.
- Dzień dobry - przywitałam się cicho, na co ona odwróciła się w moją stronę.
- Witaj Kochanie! - odparła z ogromnym, szczerym uśmiechem. Ta kobieta jest wspaniała! Tak wiem, wiem to też już powtarzałam kilka razy. Ale w ogóle cała rodzina Niall'a jest bardzo miła i kochana! Wszyscy zaakceptowali mnie od razu, bez żadnych uprzedzeń.
Jej promienny uśmiech sprawił, że i moje usta wygięły się w "odwróconą podkówkę". To było takie inne uczucie... Dalej nie mogę się przestawić, że kiedy wrócę do domu będzie tak jak tutaj. Moi rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu i wiem, że to się zmieniło, ale ciągle w głowie mam te szesnaście lat, które spędziłam "sama" w ogromnym mieszkaniu... Pytacie pewnie czemu sama? Otóż moi rodzice całymi dniami przesiadywali w firmie, a kiedy skończyłam pięć lat moja "opiekunka" wcale się mną nie zajmowała. No może trochę przesadzam, bo gotowała mi skromne śniadania, obiady i kolacje, ale tak poza tym to nic innego nie robiła. Najczęściej siedziała w salonie i oglądała telewizję objadając się różnymi smakołykami, a ja siedziałam zamknięta w swoim pokoju i bawiłam się lalkami, albo czytałam książki... Tak! Czytałam książki w wieku pięciu lat... No, ale to nieważne... I teraz to wszystko miało się zmienić! Już nie mogłam się doczekać. Nawet nie wiem kiedy Maura podała mi fartuszek i nim się spostrzegłam, stałam przy
stole i mieszałam składniki na naleśnikowe ciasto. W między czasie rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Nagle twarz kobiety z uśmiechniętej zmieniła się w smutną. Trochę się przestraszyłam, bo jeszcze ani razu nie widziałam jej "w takim stanie".
- Czy coś się stało? - spytałam naprawdę zaniepokojona.
Maura popatrzyła się na mnie i znów na jej twarzy zawidniał uśmiech. Dzięki czemu trochę się uspokoiłam.
- Nie Lenko... Po prostu jest mi smutno, że już wyjeżdżacie... Niall coraz rzadziej nas odwiedza... Ja rozumiem, że zespół i koncerty, ale bardzo go kocham i chciałabym więcej czasu spędzać ze swoim synem... I na dodatek poznałam Ciebie i pokochałam jak własną córkę, i również chciałabym żebyś została tu na dłużej - odparła. Przez jej słowa zrobiło mi się jakoś ciepło na sercu. To cudowne uczucie kiedy ktoś mówi Ci coś bardzo miłego i dowartościowującego. Kobieta podeszła do mnie i najzwyczajniej w świecie mnie przytuliła.
- Obiecaj, że w każdym wolnym czasie będziesz przyjeżdżać do nas z Niall'em. - Wyszeptała przez łzy. Ojeeej. Mi samej zaczęło się zbierać na płacz. Tyle "rodzicielskiej" miłości ile tutaj otrzymałam przez pięć dni, nie doświadczyłam przez szesnaście lat w swoim domu...
- Obiecuję - powiedziałam bardzo cicho, ale o ton głośniej od szeptu. Kobieta jeszcze raz mocno mnie uścisnęła. Po tej chwili czułości dokończyłyśmy smażenie naleśników i zaniosłyśmy je do jadalni. Greg, Niall i Bobby siedzieli już przy stole więc i my po chwili zajęliśmy miejsca obok nich. Jedliśmy, a także rozmawialiśmy... W głowie pojawił się obraz kiedy w wieku trzynastu czy czternastu lat miałam to szczęście jeść obiad z rodzicami. Nikt nie odezwał się ani słowem... Nikt nie posłał sobie promiennego uśmiechu przy podawaniu sobie jakiejś potrawy... Tu było całkiem inaczej...

wyjeżdżaliśmy, bo nie było na to czasu... Jedyną ozdobą w całym mieszkaniu była maleńka choinka, która stała w moim pokoju. Nie znałam czegoś takiego jak wspólna kolacja wigilijna czy przełamanie się opłatkiem i składanie sobie życzeń. Bałam się, że to właśnie zobaczę, choć wiedziałam, że wszystko się zmieniło. I dopiero teraz do mnie dotarło skąd te wszystkie nieprzyjemne wspomnienia w mojej głowie... ze strachu! Powiedziałam sobie: Mileno Lis najwyższy czas by o tym zapomnieć i nastawić się optymistycznie". Pomogło... Nie w stu procentach, ale może w dziewięćdziesięciu...
Po jakichś dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Pożegnaliśmy się z Gregiem i ruszyliśmy na odprawę
************************************************************************
Heeeeej! Przepraszam Was, ale dzisiaj też praktycznie cały dzień poza domem i tak wyszło... :/ Dzisiejsza część "prezentuje się" właśnie tak. To znaczy jak Waszym zdaniem?? Co myślicie na temat relacji między Leną a rodziną Horan'a?? Czy przemyślenia Lenki są "słuszne??
Na ostatnie pytanie znajdziecie odpowiedź w następnej części, ale chciałabym poznać Wasze zdanie.
Jeżeli kogoś przestraszyłam w pewnym sensie tą smutną wiadomością, to już nie macie się czego obawiać. Dzięki wsparciu mojej przyjaciółki nie będę musiała robić tego co chciałam, a więc już nie ma o czym mówić... Wiem, wiem jestem tajemnicza, ale to nieważne...
Czekam na Wasze komentarze, głosy w ankietach i obserwacje!!! "Do zobaczenia jutro!!!"
Pozdrawiam bardzo serdecznie!!!
MiLenka Lis! <3
Dopiero 30.12... I zgaduję, że część II dopiero zakończy ten dzień. A wraz z nastaniem jutra kończy się umowa na codzienne dodawanie rozdziałów, czyli do Sylwestra jeszcze daleko... Tak właśnie, ja sobie to wszystko dokładnie przeanalizowałam i do takiego wniosku doszłam. Oczywiście nie obrażę się, jeśli mnie miło zaskoczysz, ale teraz szkoła i wgl, no i ja rozumiem, że będzie mniej czasu na wszystko. Życie... Ale damy radę, jakoś to będzie ;)
OdpowiedzUsuńCzłowiek jak jest zestresowany, to potrafi wymyślić wszystko. Przecież jej rodzice się zmienili, wszystko będzie dobrze, nie wiem czym się zamartwia
A Maura to już wgl jest cudowna, wymażona przyszła teściowa :D
Weny i do następnego (A potem już tylko Sylwester :D )
Przepraszam za długą nieobecność na blogu, ale wiesz, że mnie nie było. ;) Nadrobiłam wszystkie zaległości, więc wracam do komentowania :D
OdpowiedzUsuńRozdział super! Kurcze też bym chciała, żeby przyszła teściowa traktowała mnie jak Maura Lenkę. :D No i fajnie by było mieć Niall'a za męża :3 tak, tak, to tylko ja xd
Hmm... ciekawe czy rodzice Lenki będą dla niej tak mili i kochani jak rodzina blondyna... Ostatnio cały czas do siebie dzwonili i w ogóle polepszyli kontakty, więc obstawiam, że zmienili się i nie będzie tak jak kiedyś, tylko o wiele lepiej. :)
Zastanawia mnie, co takiego chciałaś ogłosić, ale skoro uważasz, że jest to nieważne to nie naciskam. Przeboleję może tą niewiedzę xd
Pozdrawiam! Życzę weny! :*
Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że już wróciłaś i komentujesz! Stęskniłam się za Tobą... Skoro już bardzo chcesz wiedzieć to myślałam o zawieszeniu bloga na tydzień lub dwa, bo po prostu ostatnio miałam straaasznie złe dni i po prostu miałam dość siebie, opowiadania, pisania, dosłownie wszystkiego, ale po wczorajszym spotkaniu z moją Najlepszą Przyjaciółką jest lepiej i wena wróciła więc myślę, że zawieszanie bloga nie będzie konieczne ;)
UsuńRównież bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję, bo przyda się teraz baaardzo ;)